John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Poprzez spojrzenie na odmienne wartości judeochrześcijańskie od tych prezentowanych przez rządy, chciałbym jeszcze dodać kilka myśli do studium, które zrobiliśmy na temat ducha antychrysta, który manifestuje się dzisiaj przez różne rządy.
Zachodnie rządy zostały zbudowane na wartościach judeochrześcijańskich, które oparte są na absolucie 10 przykazań. Pewne prawdy uważamy za absoluty: morderstwo jest złe, kłamstwo jest złe, kradzież jest zła, pożądanie czegoś lub kogoś, co nie jest twoje, jest złe a także przeklinanie Boga jest złe. Ustawodawstwo zachodnich rządów, sądy i kultura w dużej mierze były zgodne w kwestii tych absolutów.
Ponieważ nasza wiara pozostawała w zgodzie z wartościami prezentowanymi przez rząd, przez całe wieki byliśmy w stanie praktykować naszą wiarę w spokoju i pobożności. Jednak dzisiaj jesteśmy świadkami, jak rządy szybko odwracają się od absolutów, wywołując w umysłach i emocjach chrześcijan wielkie zamieszanie. Wielu jest tym zdezorientowanych i nie zdają sobie sprawy, że to proces który już się toczy od jakiegoś czasu.
Nagle nasza wiara oraz wspólne wartości prezentowane przez rząd zaczynają się ze sobą rozjeżdżać. To wstrząsa wieloma chrześcijanami do głębi. Wkrada się nich strach i zamieszanie. To, co teraz oglądamy to rządy szybko porzucające wartości i moralność, na których zostały zbudowane judeochrześcijańskie fundamenty ich narodów.
Co się dzieje, gdy naród odwraca się od Bożych absolutów?
W swojej książce „After Virtue” z 1981 roku szkocki filozof Alasdair MacIntyre zauważył, że Zachód przestał kierować się wiarą, moralnymi absolutami i tradycją, a zaczął kierować się emocjami, jak to określił – „emotywizmem”. Powiedziałbym, że chodzi tu o rozumowanie oparte o emocje.
Moralny i pełen cnót naród składa się z obywateli, których łączą wspólne wartości moralne. Obywatele zgadzają się co do tego, co jest dobre i moralne. Następnie rząd kieruje to wspólne dobro moralne i wartości tak, aby narodowi było lepiej i kieruje to aż do najmniejszych społeczności. Natomiast naród kierujący się emotywizmem lub rozumowaniem emocjonalnym to naród, który nie zgadza się już co do tego, czym jest dobro – co jest dobre a co nie.
W rezultacie tego to, co nazywano dobrem, teraz nazywa się złem, a to, co nazwano wcześniej złem, jest teraz wychwalane jako dobro. Podobnie jak to było ze starożytnym Rzymem tuż przed jego upadkiem, ludzie patrzą na historię minionych wieków poprzez współczesne okulary, którym brakuje jednak moralnych absolutów oraz wartości. Podobnie jak starożytny Rzym widzimy teraz to samo – obalanie pomników i posągów, przepisywanie historii na nowo i próby poprawiania dokumentów, na których oparto postanie narodu.
Rzeczy te mają miejsce, gdy porzuca się Boże absoluty oraz wartości moralne.
To ONI teraz decydują, co jest moralne, co jest cnotą i jak historia ma być pamiętana. Jednostka odrzuca wszystkie zewnętrzne filozofie, religie i wierzenia, ponieważ pochodzą one z zewnątrz. Tylko to, co ONI teraz mówią, że jest cnotą, pozostaje cnotą. Tylko to, co mówią, że jest słuszne, jest słuszne.
Tacy ludzie, nawet niektórzy chrześcijanie, wierzą tylko w to, w co chcą wierzyć. Wierzą tylko w to, co pochodzi z ich własnej głowy i serca, a reszta jest z uporem odrzucana. Słowo Boże mówi do nich tylko to, co sami sądzą, że Ono mówi i odrzucają każdego z zewnątrz, kto nie zgadza się z tym, w co wierzą.
W takim narodzie jednostki wywyższają myśli i emocje do tego stopnia, że społeczeństwo staje się zbiorem obcych ludzi, z których każdy ugania się za własnym interesem a ograniczenia kulturalne i społeczne mają na to minimalny wpływ. Rząd oklaskuje takie podejście. Media także wychwalają takie zachowanie. Duch stojący za tym wpływa na niektórych członków ciała Chrystusa i pozostają ślepi i nieświadomi i nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Wtedy ujawnia się to, co mają w swoich sercach. Sądzą, ze są mądrzy i uczeni, a w rzeczywistości są głupi i pozostają ignorantami.
Odfiltrowują ze swojego życia każdego, kto się z nimi nie zgadza. Z czasem stracili, a może nawet nigdy nie mieli serca, które ceni dyskusję o ideach bez atakowania drugiego człowieka. Na ich twarzach widoczne są emocje i gotowi są rzucić się na każdego, kto rzuci im wyzwanie, że można myśleć inaczej. I nie mówię tu tylko o niewierzących, lecz o chrześcijanach, którzy pozwolili, aby ten duch do nich przylgnął.
Przejście od cnoty do emotywizmu lub rozumowania emocjonalnego można dostrzec w czterech cechach społeczeństwa:
- Porzucenie absolutnych norm i wartości moralnych.
- Odmowa zaakceptowania jakiejkolwiek religii, filozofii lub innego przekonania pochodzącego z zewnątrz.
- Odrzucenie i obalanie tradycji, bohaterów, pomników, wspomnień, które obecnie uważa się za złe.
- Oddzielenie od wszystkiego, co ma tradycyjny charakter.
Oznacza to, że człowiek może nazwać co chce dobrem albo złem. Oznacza to, że rząd może nazywać co chce dobrym albo złym. Rządy nie patrzą już na tradycyjne wartości judeochrześcijańskie, aby według nich rządzić. Porzucili to na rzecz obecnego definiowania, co jest złem a co nie jest, według własnego osądu.
Chrześcijanie i oddzielenie
Chrześcijanie wierzą, że coś jest dobre, ponieważ Bóg mówi, że jest to dobre. Dobroć pochodzi od Niego i jest ona właściwie zbiorem cech charakteru samego Boga: miłość, radość, pokój, łagodność, cierpliwość, łagodność, życzliwość, doskonałość moralna, pobożność, miłość braterska. Rzeczy te są dobre, ponieważ są częścią samego Boga.
Dlatego też sens wszystkiego wypływa od Niego. To On kształtuje nasz światopogląd. Jeśli nazywa coś złym, jest to złe, a każdy, kto Go zna i trzyma się Go wie, że to, co mówi, jest prawdą. Dlatego chrześcijanie wierzą, że ziemia i wszystko na niej ma swoje znaczenie i przeznaczenie.
Ale w wielu dzisiejszych rządach i społeczeństwach to, co Bóg nazywa dobrym, moralnym i prawym, zostało odrzucone, pozostawiając wielu chrześcijan zastanawiających się o co właściwie chodzi. W Ameryce są chrześcijanie, którzy myśleli, że Bóg i Ojczyzna są ze sobą powiązane i być może na początku tak było. Ale już tak nie jest. Odrzucenie Boga i Jego moralnych absolutów na rzecz moralnego relatywizmu, emotywizmu wstrząsa niektórymi chrześcijanami do głębi.
Co się stanie?
Kościół musi stać się mniejszy, żeby mógł wzrosnąć. Chrześcijanie będą szukać tych, którzy nadal trzymają się Bożych absolutów, co można dostrzec w ramach relacji z innymi ludźmi. Nie ma już miejsca na relacje oparte na programach związanych z budynkiem (kościoła), ponieważ są one niezadowalające. U wielu pojawia się duchowy głód, więc szukają innych, którzy wciąż są po tej samej duchowej stronie, szukają prawdziwych relacji.
Jak już wielokrotnie mówiłem: każdy może powiedzieć, że narodził się na nowo. Każdy może powiedzieć, że kocha Boga. Ale sprawiedliwość uwidacznia się w ramach relacji. To tam znajduje się owoc życia. Deklaracje bycia chrześcijaninem można sprawdzić w sieci relacji z innymi.
Iluzja „przyjaciół” z mediów społecznościowych jest niszczona i wielu niestety zmuszonych jest z czasem zmierzyć się z prawdą, że tak naprawdę są sami. Wielu szuka prawdziwych ludzi i dlatego widzę (mówię tu za siebie), że tak wielu dochodzi do wniosku, że tylko rodzinne relacje w domowym kościele są w stanie zaspokoić te potrzeby.
TO jest ‘resztka’… to jest miejsce, do którego zmierza Ciało Chrystusa… do opartych na zaufaniu relacji z innymi ludźmi wyznającymi te same wartości duchowe. Kilka rzeczy do przemyślenia… obserwujcie, jak rządy będą coraz bardziej oddalały się od tradycyjnych wartości a prawdziwi chrześcijanie wyjdą z tej kultury aby szukać innej – kultury Bożej rodziny.
John Fenn