James Ryle
(Przyp. 11:24,25) „Jeden daje hojnie, lecz jeszcze więcej zyskuje; inny nadmiernie skąpi i staje się tylko uboższy. Kto jest dobroczynny, będzie wzbogacony, a kto innych pokrzepia, sam będzie pokrzepiony” (BT).
„Świat człowieka hojnego staje się coraz większy, świat skąpca kurczy się coraz bardziej. Ten, kto błogosławi innych, sam jest obficie błogosławiony, a kto pomaga innym, sam doznaje pomocy” (parafraza The Message)
Znamy wszyscy wspaniałą klasykę Dickens’a „Opowieść wigilijna” i pochłaniający opis Ebenezera Scrooge: „Och, twardą miał rękę ten Scrooge i umiał wyciskać pot z ludzi! Chciwy, chytry, łapczywy stary grzesznik, dusił i ze skóry obdzierał swoje ofiary. Twardy był i ostry jak krzemień, z którego żadna stal nie zdołałaby wykrzesać ani jednej iskierki szlachetnego ognia. Skryty w sobie i żyjący samotnie jak kołek”.
Bóg powołał nas do czegoś znacznie lepszego. Pan chce, abyśmy byli hojni.
Nauczyłem się tego, że ubóstwo to nie stan niedoboru, lecz jest to stan strachu przed nie otrzymaniem, który powoduje, że trzymasz mocno to, co masz. W chwili, w której zrobisz to serce odmawia hojności i zamyka życie na przyjmowanie błogosławieństw, które Bóg ma przygotowane dla tych, którzy dają.
„Dawajcie, a będzie wam dane. -powiedział Jezus. -miarę dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną dadzą w zanadrze wasze” (Łk. 6:38). John Bunyan napisał: „Był kiedyś pewien człowiek, którego nazywano szalony; im więcej dawał tym więcej miał”. Jak powiada stare przysłowie: „Nie jesteś w stanie przerzucić Boga” (w znaczeniu: 'dać więcej od Boga’ -przyp.tłum.).
Dawanie jest bramą do wielkości, splendor hojnego życia polega na tym, że podnosi cię ponad przygniatający do ziemi nacisk ubóstwa i uprawomocnia cię do ubogacania innych. Równocześnie, dzięki twojej szczodrości wobec innych, ubogacasz siebie samego w tak, że nie da się tego w pełni zmierzyć. Winston Churchill powiedział: „Żyjemy z tego, co otrzymujemy, dajemy życie przez to, co dajemy” („We make a living by what we get; we make a life by what we give”).
Przyjrzyjmy się tej humorystycznej historii.
Pewna misjonarka siedziała na swoim oknie na drugim piętrze, gdy otrzymała list z domu. Gdy go otworzyła wypadł z koperty nowiutki, chrupiący dziesięciodolarowy banknot. Była mile zaskoczona, lecz gdy czytała list, zauważyła na dole jakiś ruch. Marnie ubrany obcy opierał się o słup naprzeciwko tego budynku. Nie mogła pozbyć się myśli o nim, więc, sądząc, że może on być większej potrzebie materialnej niż ona sama, wsunęła banknot do koperty, na której napisała: „Don’t Despair” (Nie trać nadziei) i rzuciła przez okno. Obcy poniósł ją, przeczytał, spojrzał w górę, uśmiechnął się, skinął kapeluszem i ruszył swoją drogą. Następnego dnia, gdy miała wyjść z domu, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że było to ten sam marnie ubrany mężczyzna i uśmiechając się wręczył jej zwitek banknotów. Gdy zapytała go, na co one są, odpowiedział: „To jest sześćdziesiąt zielonych, który pani wygrała. Za „Don’t Despair” płacili pięć do jednego w Santa Anita” (Chodzi o derby, wyścigi konne rozgrywane w Santa Anita – przyp.tłum.).
Dlaczego nie miałbyś być w jakiś sposób dla kogoś dziś hojny? Twój koń może wygrać jutro!