Richard Murray
Ktoś zadał mi ostatnio bardzo dobre pytanie:
– W Ewangelii Mateusza 15:22-28 znajduje się relacja ze spotkania Jezusa z kobietą, która chciała, aby uwolnił jej dziecko od demona, a On ją ignorował. Trudno to zrozumieć, ponieważ wygląda na to, że sytuacja nie odpowiada moim przekonaniom co do charakteru Boga, który miał być objawiony.
A oto ten fragment:
„I oto niewiasta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała, mówiąc: Zmiłuj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Córka moja jest okrutnie dręczona przez demona. On zaś nie odpowiedział jej ani słowa. I przystąpiwszy uczniowie jego, prosili go, mówiąc: Odpraw ją, gdyż woła za nami. A On, odpowiadając, rzekł: Jestem posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela. Lecz ona przyszła, złożyła mu pokłon i rzekła: Panie, pomóż mi! A On, odpowiadając, rzekł: Niedobrze jest brać chleb dzieci i rzucać szczeniętom. Ona zaś rzekła: Tak, Panie, ale i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu panów ich. Wtedy Jezus, odpowiadając, rzekł do niej: Niewiasto, wielka jest wiara twoja; niechaj ci się stanie, jak chcesz. I uleczona została jej córka od tej godziny” (Mt 15:22-28).
A oto moje podejście do tego fragmentu. Jezus pokazuje tutaj, że Bóg nie manifestuje się otwarcie na „potrzebę”. Gdyby to robił, musiałby manifestować się natychmiast w przypadku każdej śmierci głodowej, beznadziejnej choroby, z którymi się do Niego przychodzi, bez względu na to czy wiara jest obecna, czy nie.
Tutaj Jezus dał wyraźnie znać przez Swoją widoczną szorstkość odpowiedzi, że to nie potrzeba kobiety była decydującym czynnikiem, który miał spowodować zamanifestowanie się uzdrowienia – była to raczej wiara.
Oto czego bardzo często nie rozumiemy: Jezus JEST Bożą odpowiedzią na naszą potrzebę. Bóg już odpowiedział na każdą naszą potrzebę. Jezus jest uzdrowieńczym balsamem Ojca wylanym na wszystkie nasze potrzeby, On jest Jego leczniczą reakcją na każdą potrzebę. Jezus JEST tą leczniczą odpowiedzią, zarówno WTEDY, gdy był w fizycznym ciele, jak i TERAZ, poprzez Swoje duchowe wcielenia w nas.
Oczywiście, pierwszym celem misji Jezusa były stracone owce Izraela i z pewnością język, którego użył, nie był WTEDY potocznie tak wulgarny dla ówczesnych, jak wydaje się nam DZIŚ. Lecz, mimo wszystko jasne jest, że to nie zaistniałą potrzeba kobiety dała Jezusowi możliwość okazania mocy uwalniającej jej dziecko, lecz jej WIARA. Bóg już wcześniej zapewnił zaspokojenie jej potrzeby, posyłając Jezusa. Tak więc, mówiąc wprost: kolejne powoływanie się na potrzebę niczego nie daje. Każdy, kto spotykał się z Jezusem mógł otrzymać wszystko przez wiarę.
Jest to koncepcja w ogromnym stopniu błędnie rozumiana. Jezus jest Bożym zaspokojeniem każdej naszej potrzeby. On jest danym wcześniej, Bożym rozbrzmiewającym „TAK” na każdą naszą przyszłą potrzebę. Jesteśmy doskonali w Nim, zaopatrzeni we WSZYSTKO, WSZYSTKO, WSZYSTKO, co jest potrzebne do życia i pobożności (2Ptr 1:3-5). Niestety jeszcze nie WIDZIMY tego zaspokojenia. Bóg dał nam to przez łaskę Z „niewidzialnej rzeczywistości”, lecz jeszcze nie przyjęliśmy tego przez wiarę, tak, KU manifestacji w tej „widzialnej rzeczywistości”.
Niestety często, nawet nieświadomie, błędnie wierzymy, że Bóg tak naprawdę nie dał WSZYSTKIEGO, bądź, że może On tak chce jednych uzdrowić, a innych nie, więc często zbytecznie wielokrotnie przedstawiamy i bezmyślnie powtarzamy nasze potrzeby starając się poruszyć do działania Jego „niezdecydowaną” łaskę. Jest to złe. Jego łaska ZAWSZE jest zdecydowana i została poruszona do działania dawno temu – jeszcze przed założeniem świata Jego wieczne TAK zostało dane. Jego ranami ZOSTALIŚMY uzdrowieni (1Ptr 2:24). My to musimy po prostu przyjąć i wierzyć, że zamanifestuje się. Nasze „amen wiary” zaledwie wyraża aprobatę i jest katalizatorem „już udzielonego” z łaski „tak”.
W tym miejscu Jezus wyraźnie pokazuje, że to nie jej wielka potrzeba pobudza Jezusa do uzdrowienia córki, lecz raczej wielka wiara. Wydaje się, że widoczne jest gołym okiem, że Jezus ignoruje jej potrzebę. „Wydaje się”, ponieważ On już jest pełnym Bożym zaopatrzeniem, JUŻ udzielonym, Bożym absolutnym darłem łaski dla całego świata. Jezus po prostu potwierdza tutaj to, że JEDYNĄ przeszkodą do zademonstrowania pełnego zaopatrzenia w uzdrowienie, jaki przyniósł, jest brak wiary i brak bezwzględnej pokory. Ta kobieta pokazała, że zdecydowanie posiada obie cechy.
Tak więc, gdyby Jezus dokonał uzdrowienia w odpowiedzi na jej potrzebę, POZBAWIONĄ wiary, wyglądałoby na to, że uzdrowienie JEST uzależnione od potrzeby i zmienne w zależności od potrzeby, zamiast być zależne od wiary i stałe w łasce.
W tym wszystkim niebezpieczeństwo stanowi to, że w nieskończoność przynosimy i ponownie przynosimy do Boga nasze POTRZEBY, zamiast WIARY. Bóg dobrze o nich wie i już wcześniej odpowiedział nam w Chrystusie, a nam pozostaje tylko otworzyć przez wiarę skarbiec Jego zaspokojenia potrzeb, aby się zamanifestowały. Syrofenicjanka wiedziała przez wiarę, że Jezus przyniósł chleb uwolnienia wszystkim dzieciom – oczywiście, najpierw Izraelowi, lecz następnie wszystkim innym, którzy przyjdą DO stołu Pańskiego czy choćby POD ten stół. Jej pewność opierała się bardziej na znajomości natury Boga, niż na jej potrzebie zrównania statusu ze zgubionym owcami Izraela.
Wreszcie, dlaczego Jezus WYDAWAŁ się obrażać tą kobietę porównując ja do niezasługującego na nic psa? Czasami pozory mogą zarówno zwodzić jak i ujawniać coś. Wiemy więc, że Jezus chciał „wypłoszyć” coś szczególnego i ujawnić na jej temat, aby pomóc nam lepiej zrozumieć DLACZEGO jej wiara była tak wielka.
Jezus chciał, aby została pokazana ta jej szczególna cecha, którą była niesamowita pokora, wyrastająca ze zdecydowanego przekonania, że Bóg nie odmawia Swej miłości i uzdrowieńczej mocy NIKOMU, ani ŻADNEJ grupie ludzi. W Jego wspaniałomyślnej miłości nie ma wyjątków. Bez względu na to, jak bardzo WYDAWAŁO SIĘ, że jest niechętny do działania, ona wiedziała lepiej. Żadne zniechęcanie czy widoczne ociąganie się nie mogły zmienić kursu jej wiary. Powtórzmy, ona wtedy wiedziała lepiej, wierzyła, że Bóg chce uzdrowić każdego, że chce uzdrowić wszystkich w każdym czasie i na każdym miejscu.
I miała rację.
Kto ma prawo być wysłuchany , na pewno nie ten który się tego domaga , tylko ten który wierzy kim jest Pan Jezus Chrystus , ale trzeba być dzieckiem Bożym . Wielu będzie wołać Panie Panie , ale Pan im odpowie nie znam was i nigdy nie znałem , odejście ode mnie precz wy którzy czynicie bezprawie . Bóg zna swoich a oni znają jego , oddzieli kozły od owców , tak jak kąkol od pszenicy . Zwyciężyć przez wiarę w dobro , zło , kto wytrwa do końca ten zbawionym będzie , wytrwać w Chrystusie wiernie wytrwale aż do końca , odrzuciwszy wszystkie złego pokusy , ostawszy się w Panu wiernie , ten zasłużoną nagrodę odbierze . Oczywiście nikt sam tego nie dokona z siebie , ponieważ wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej i są usprawiedliwieni darmo z łaski Jego i to właśnie ona pracowała a nie sam z siebie wierzący , łaska Boża jest nam potrzebna do każdego uczynku w Panu dokonanego , a bez niego nic uczynić nie możemy . Wszystko mamy w Chrystusie a bez niego nic nie osiągniemy .