Stan Tyra
O ile katolicy nadmiernie podkreślają wagę Marii o tyle protestanci zignorowali ją, sprowadzając do historycznej postaci, o której mówią w Boże Narodzenie. Ani jedni, ani drudzy nie zwracają uwagi na to, co ona nam objawia „poza zasłoną” teologii. Była wielkim Archetypem, która pokazuje każdemu z nas jak począć, nosić i zrodzić pojawienie się Chrystusa.
Jej reakcja musi być naszą reakcją, ponieważ mówi wszystko doskonale. W tym wszystkim chodzi o opróżnienie i podatność na nauką z postawą „umysłu początkującego”, który jest gotowy dać sobie spokój z tym, co rodzina, religia i przywódcy mają do powiedzenia o jej Bogu. To, w jaki sposób to zrobiła, jest obowiązkowe dla całej ludzkości. Oświecenie czy zbawienie nie jest czymś, co robimy, jest to coś, co jest „nam uczynione”, jeśli zrobimy na nie miejsce, poddając się.
Nikt, nie tylko Maria, ani ja, ani ty, nigdy nie będziemy przygotowani na Wcielenie, choćby system naszych wierzeń i religijna działalność mówiły co innego. Jeśli Maria wierzyła w nauczanie rabinów mówiące, że Bóg przychodzi w słowie, w Torze (dla nas Biblii), przykazaniach, kościelnych nabożeństwach i moralności to nic nie przygotowało jej na uwierzenie, że Bóg mógłby przyjść w ciele, w niej i być przez nią zrodzony na ten świat.
Wcielenie nie miało nic wspólnego z teologią czy jakimkolwiek systemem wierzeń. Tu chodziło o pokorę i bezbronność/podatność, a nic z tego nie znajduje się w głowie. Ta kobieta powiedziała: „tak”, aby Jezus mógł być objawiony światu. Im bardziej kościół będzie wychodził ze swej teologicznej głowy, a wchodził w kobiecą duszę, tym szybciej będzie w stanie być obecny w tej „nagłej” chwili, aby przyjąć, począć Chrystusa, nosić Go aż do odpowiedniego terminu dla świata. Żadne studia nad Chrystusem, wiara w Niego czy walka o Niego, lecz tylko Chrystus, którego możemy spotkać, kochać i być przez niego kochani.