Stan Tyra
23.10
Każdy z nas przeżył taki czas włóczenia się po supermarkecie i ulgę jaką odczuwa się na widok jednej z tych map z napisem: „Jesteś tutaj”. My, mężczyźni, prawdopodobnie nie musimy na to zwracać uwagi, ale dla „innych” dobrze, że takie coś jest. Hahaha!
Wiesz, że jakiś sklep na pewno tam jest, lecz dopóki nie wiesz, gdzie sam jesteś, po prostu „włóczysz się bezcelowo”, szukając. Taki jest ciężki los wielu ludzi. We wschodnich religiach oddychanie jest ważnym narzędziem, używanym, aby odkryć że „jestem tutaj”. Jestem tutaj w tej chwili, w całej historii, po raz pierwszy i po raz ostatni w życiu na tej ziemi. Taka chwila i miejsce są bardzo ważne.
Jedną z rzeczy, którą odkryłem praktykując świadome oddychanie jest to, że im bardziej „próbujesz” tym bardziej trudne się to staje. Jeśli próbujesz manipulować oddechem, to jest to bardzo frustrujące, ponieważ oddech jest czymś naturalnym, na co należy zwracać uwagę i szanować, lecz zostawić w spokoju.
Ćwiczenie się w sztuce rozwagi jest podobne do zatrzymania się przy sklepowym znaku, ponieważ przez chwilę dokładnie wiesz, gdzie jesteś i masz co najmniej jeden generalny kierunek, w którym możesz swe następne kroki prowadzić.
Po jakimś czasie nauczysz się zatrzymywać się i praktykować rozwagę w wielu innych przypadkach jak ból, irytacja, gniew, zazdrość itp. Nauczysz się nie walczyć z tymi emocjami, tym samym dokładając do swojej frustracji, lecz powstrzymywać i zwracać uwagę na to, gdzie jesteś. W gruncie rzeczy jest to powiedzenie: „Jestem tutaj, gdzie chcę iść i która droga tam prowadzi. Czy chcę próbować manipulować emocjami, dokładając do frustracji, czy zatrzymać się i zwrócić uwagę na to, gdzie obecnie jestem?”
Oddychanie z rozwagą uczy cię sztuki rozwagi, nie tego, jak oddychać, bo jest to naturalne, więc nie wymaga twojej „intencjonalności”. Gdy nauczysz się zwracać uwagę na swój oddech bez wpływania na samo oddychanie, uczysz się uważać na to, gdzie jesteś ty, twoje życie i życie wokół ciebie. Gdy już raz dostrzegasz i szanujesz to, jaki jesteś, możesz zrozumieć i szanować innych takimi, jacy są i tylko wtedy rzeczywiście możliwa jest bezwarunkowa miłość.
Jeśli zamienisz swoje życie w pole walki dobra ze złem, zostaniesz poraniony, stale sfrustrowany i otoczony przez emocjonalne ściany. Rozwaga pozwala ci dostrzec, że obie strony należą do ciebie i przypomina ci o tym, czego uczył Jezus, że powinny rosnąć razem (Mt 13:24-30) na polu, którym jesteś „ty”.
„Jesteś tutaj” jest dobrą nowiną dla kogoś zmęczonego bezcelowym włóczeniem się.
24.10
Fundamentalizm opisuje duchową podróż jak podróż w górę. Jego przesłanie ogłasza, że musimy opuścić nasze stare „ziemskie” drogi i wspinać się na przysłowiową jakubową drabinę. Ktoś może to nazwać wspinaczką w górę i na górski szczyt, jako tą szczytową czy „niebiańską” duchowość. Bez względu na to, jakiego użyje się obrazu, istnieje przekonanie mówiące, że to tam, na szczyt oficjalnie docieramy i to jest wszystko w tej sprawie. Niestety, jest to całkowitym zaprzeczeniem Królestwa i Ewangelii.
Problemem z tą analogią jest taki, że w ten sposób pozostawia się za sobą innych, i dlatego tak lubimy teologię porwania. Rzeczywiście, najlepiej sprzedające się książki to opisy teologii „Pozostawionych” . Z pewnością, my zostaniemy porwani „z” innymi, lecz tylko tymi, którzy są „tacy jak my”. Ci „inni” pozostający nikczemnicy dostaną to, co przyjdzie na nich, gdy my opuścimy to porzucone przez Boga miejsce. Nie jest to nic więcej niż egoistyczny anty-Chrystusowy eskapizm w imieniu Jezusa.
Jest to często głoszone jako”ewangelia” a jest w rzeczywistości całkowicie przeciwne do życia Jezusa, co fundamentalizm traktuje sobie jako świętą maskotkę.
Wyobraź sobie odwróconą górę z większym końcem zwróconym ku górze i wskazującą na ziemię – to jest graficzny obraz Królestwa. Autentyczna duchowość jest podróżą w dół. Zamiast przewyższać ziemskie człowieczeństwo, my musimy ruszyć ku niej. Miejsce, w którym ta podróż jest najbardziej „wąska/ciasna” jest dokładnie tym miejscem, w którym niebo dotyka ziemi i całej ludzkości. Niewielu tędy podąża.
Przeczytaj ponownie 2 rozdział Listu do Filipian , gdzie opisane jest w wyraźnych szczegółach to odwrócone do góry nogami Królestwo i podróż autentycznej duchowości jakiej przykład dał Jezus. Jest to podróż poza czas, w której wychodzimy z naszych „rezydencji na szczycie”, pokutujemy z naszej zadowolonej z siebie arogancji i idziemy za Jezusem w codzienne życie.
25.10
Chcesz być podobny do Jezusa? Czemu? Co jest nie tak z byciem sobą? Czy myślisz, że Ojciec nie dostał tego, co stworzył w tobie? Więc wierzysz również, że jabłoń może wydać pomarańcze, tak? No, proszę!!! przemyśl to trochę. Hehe!! Przepraszam, nie mogę się powstrzymać przed odrobiną politycznego humoru. Diabeł mnie zmusił do tego. Większość tych, którzy przyjęli jakąś formę chrześcijaństwa deklaruje, że celem jest być jak Jezus. Zakładamy zatem, że „podobni do Chrystusa” to naśladowanie Go. Co by było, gdybyś jednak nie był przeznaczony i powołany do tego, aby być Jezusem? Co by było, gdybyś był przeznaczony i powołany do tego, aby być tobą? Czy to możliwe, żeby religia doprowadziła cię do tego, że zatraciłeś się w byciu kimś innym tak bardzo, że nigdy nie odkryjesz tej unikalnej mocy ciebie?
Faktem jest, że narodziłeś się również z wysokości, przez nadnaturalne zapłodnienie, narodziłeś z kobiety, nigdy wcześniej nie widzianą manifestacją Boga, tchniętą w ten świat! „Lepiej jest żyć w swoim własnym przeznaczeniu niedoskonale, niż imitować życie kogoś innego z doskonałością” (Bhagavad Gita 3.35).
Co by się stało, gdybyśmy przestali żyć według tego, jak nam się „wydaje”, że Bóg nas widzi. Jest to życie zgodne z koncepcją koncepcji siebie. Jak można, stale dążąc do przekazanej wersji kogoś innego na twój temat, kiedykolwiek odkryć, kim się jest.
Jezus nie prosił, abyś stał się Nim, lecz zaprosił cię do tego, abyś szedł za nim a robiąc to odkrył i przyjął siebie, swoją podróż, swoją jedność z Ojcem, tak samo jak On to robił. Długo miałem takie poczucie, że jeśli dwaj ludzie są tacy sami to jeden z nich jest niepotrzebny. Jedność nie oznacza jednakowości, lecz właściwie sprzymierzoną unikalność Gdyby Bóg chciał dwóch Jezusów to nie posłałby ciebie.
< 20/21.10.2020| 26.10.2020 >