(Łuk 9:23)
„Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie.”
Zauważam wiele niewypowiedzianych postaw w sercach współczesnych członków kościoła. Na przykład:
- Będę żył dla Boga pod warunkiem, że nie zniszczy to mojej reputacji.
- Będę żył świętym życiem pod warunkiem, że nie wpłynie to negatywnie na moje relacje z rodziną.
- Będę modlił się o przyjście Królestwa Bożego pod warunkiem, że nie dotknie to moich finansów.
- Będę głosił ewangelię pod warunkiem, że nie doprowadzi mnie to do więzienia.
Ostatecznie, jest to tak, jakby powiedzieć:
- Będę szedł za Chrystusem pod warunkiem, że nie będzie żadnych kosztów, że nie będzie krzyża.
Wszystkie te motywacje śmierdzą mądrością ludzką, cuchną duchem tego świata i są całkowicie sprzeczne z mądrością i poznaniem Boga. Jest to tchórzostwo, które zastąpiło Chrześcijaństwo. Mądrością Bożą i uznaniem Pana nie jest ratowanie własnego życia, lecz gotowość i chęć oddania życia na rzecz Chrystusa (Łuk. 17:23).
Chrześcijaństwo zaczyna się wtedy, gdy mężczyźni i kobiety chcą złożyć wszystko, co posiadają na rzecz osiągnięcia celów jakie ma Chrystus. Dopóki człowiek nie dojdzie do tego stanu, w którym gotów jest na ukrzyżowanie wraz z Chrystusem, kiedy pragnie, aby wszystko było Jemu poddane, nie wszedł nawet na początkowy poziom chrześcijaństwa.
Ta mentalność całkowitego poddania Chrystusowi nie jest jakimś wyjątkiem w chrześcijańskim życiu, lecz mam być prawdziwą zasadą chrześcijańskiego życia.
Być uczniem Chrystusa to odważnie i głośno zwiastować ewangelię, żyć świętym życiem, a to z pewnością oznacza cenę – całe twoje życie! Droga Chrystusa to droga męczeństwa. Drogi chrześcijaństwa zawsze były oświetlane światłem płonących męczenników i choć nie wszyscy chrześcijanie zginą śmiercią męczeńską, wszyscy mają żyć życiem męczenników.
Współczesny, wygodny Kościół musi zostać zmieniony w Kościół walczący a to stanie się tylko wtedy, gdy ten heroiczny duch chrześcijaństwa zostanie odnowiony. Tak musimy kochać Chrystusa a dusze muszą być dla nas tak cenne, aby hymnem Kościoła stało się: „Jego Królestwo za wszelką cenę!”
Jak w starej pieśni:
Jest taka miłość, która przymusza mnie,
By iść zgubionych szukać dusz,
Poddaję, Panie, wszystko co moje Ci,
By zbawiać bez względu na koszt.
Lecz jeśli nasza chrześcijańska zachęta przeplata się z myśleniem typu:
„po prostu nie pakuj się w kłopoty”;
„oby cię nie aresztowali”;
„nie denerwuj ludzi”;
„uważaj na siebie”;
„nie bądź utrapieniem dla innych”;
„nie rób z siebie męczennika”,
to nic dziwnego, że diabeł i jego królestwo nadal rozwijają się i zdobywają coraz więcej i więcej mocy w naszym kraju i na całym świecie. Zbawienie dusz musi być postrzegane jako coś bardziej wartościowego niż zabezpieczanie własnego życia. Kościół zdobywający dusze to kościół, który woli patrzeć jak ubywa jego własnego życia na rzecz zdobywania zgubionych dusz, które idą na potępienie.
Tchórzliwe chrześcijaństwo nigdy nie będzie zagrożeniem dla zwierzchności i mocy ciemności.
Tchórzliwe chrześcijaństwo nigdy nie stanie się pokoleniem, które kształtuje historię.
Wyłącznie odważne chrześcijaństwo jest Królestwem Chrześcijańskim.
Kościół z pampersami nigdy i nigdzie nie będzie kościołem mocy.
Kościół wygodny jest kościołem kulawym.
Chrystus chce kościoła ukrzyżowanego, umarłego dla miłości do czci, życia w grzechu i przyjemności tego świata.
Kiedyś E. M. Bounds napisał, że chrześcijanin: „musi rzucić się bez opamiętania w doskonałej, opróżniającej wnętrze wierze i żarliwości do dzieła zbawiania ludzi. Ci, którzy chwytają za serca i kształtują pokolenia dla Boga, muszą być pełnymi serca, współczującymi, bohaterskimi i nieustraszonymi męczennikami.
Jeśli będą to ludzie bojaźliwi, słudzy na godziny, szukający stanowisk; jeśli będą chcieli podobać się ludziom lub będą się ich bać; jeśli ich wiara będzie słabo zakotwiczona w Bogu i Jego Słowie; jeśli odrzucają złamanie na jakimkolwiek poziomie siebie czy świata, nigdy nie będą w stanie porwać Kościoła na Świecie dla Boga”.
Kościół, który nie boi się ani śmierci ani człowieka, lecz wyłącznie Boga, jest kościołem nie do powstrzymania. Jego krew jest jak krople wody, które zasiewają ewangelię. Aby uciszyć apostołów, diabeł musiał przeprowadzać egzekucje. Czy jest tak i dzisiaj? Czy upadek twojej popularności bądź przychylności u innych uciszy cię? Czy perspektywa cierpienia i bólu zamknie ci usta? Czy też może z jeszcze większą odwagą będziesz głosił ewangelię i oddawał swoje życie na Boże cele?
Musimy pozbyć się wszelkich pragnień zabezpieczania swego ja i zastąpić je życiem poświęcania siebie. Nasza postawa musi być taka jak naszego Mistrza: „Nie moja, lecz Twoja wola nich się stanie”.
Musimy patrzeć z takiej perspektywy jaką miał ap. Paweł (2 Kor. 4:17-18):
„Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały. Nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; l bowiem, to co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne.”
Złóż swoje życie ze wszelkimi nadziejami, marzeniami i pragnieniami na rzecz Chrystusa i Jego ewangelii, podnieś krzyż, nie starając się, aby ratować swoje własne życie, lecz aby je oddać dla Królestwa Bożego.
Bramy piekła zostaną wstrząśnięte a hordy piekielne będą się trzęsły, gdy serce kościoła będzie biło w takt zawołania:
Twoje Królestwo za wszelką cenę!