Category Archives: Bales Norman

Dwie Ruby w moim życiu_3

Allaboutfamilies

Norman Bales

Dwie Ruby w moim życiu_1

Dwie Ruby w moim życiu_2

Rozmyślania o chorobie umysłowej i chrześcijańskiej wierze

Sałata słowna

Nie jestem pewny, kiedy dokładnie po raz pierwszy usłyszałem termin „sałata słowna” (dosł.: „word salad”), jako opis zjawiska psychotycznego. Myślę, że to moja żona, Anna,wprowadziła go, gdy kończyła psychologię. Może nie wiedziałbym do czego go zastosować, gdyby nie fakt, że wielokrotnie byłem świadkiem tego jako nastolatek, jak też gdy już byłem dorosły.

W poprzednim poście opisałem, jak moja matka w początkowych okresach psychotycznych reakcji na życie, wycofywała się w milczenie. Wszystko skończyło się z chwilą, gdy dojechaliśmy pod dom lekarza. Najwyraźniej wiedziała, że tu mieszkała i coś powodowało jej powrót do racjonalnych zachowań wobec mojego ojca i mnie. Oczywiście, my myśleliśmy, że już po wszystkim i możemy dalej normalnie funkcjonować – przez pewien czas mogliśmy.

Nie jestem w stanie określić ile czasu minęło do chwili, gdy po raz kolejny jej umysł przeskoczył z normalnego działania. Tym razem zachowywała się całkiem inaczej. Zamiast wycofania się w ciszę, mówiła nieprzerwanie od chwili, gdy wstawała do momentu, gdy zmęczenie zmuszało ją do snu.

Continue reading

Dwie Ruby w moim życiu_2

Allaboutfamilies

Przemyślanie nad chorobami umysłowymi i chrześcijańską wiarą

Norman Bales

Dwie Ruby w moim życiu_1

Jak to się zaczęło.

Oto druga część cyklu na temat chorób umysłowych i chrześcijańskiej wiary. Większość tych postów będzie miała charakter anegdotyczny. Naszym celem jest między innymi to, aby ludzie, którzy również zmagają się z tymi chorobami w swoich rodzinach, że nie są sami. Wasze doświadczenia nie będą takie same jak moje, lecz na pewną będą punkty wspólne. Chcę również przedyskutować to, w jaki sposób społeczność chrześcijańska powinna lepiej reagować wobec tych rodzin.

Nie znam wszystkich odpowiedzi, lecz myślę, że jest już czas na to, aby wyłożyć sprawy na stół. Dzisiejszy post będzie dotyczył tego, co przeżywałem, gdy dowiedziałem się o tym, że choroba umysłowa nawiedzał naszą rodzinę.

Był rok 1946, miałem wtedy 11 lat i gdy wstałem pewnego ranka, zdałem sobie sprawę, że ten dzień będzie zupełnie inny. W kuchni nie było mamy przygotowującej mi śniadanie. Wstałem z łóżka, ubrałem się, i wszedłem do sypialni rodziców. Ojciec wychodził przed świtem, aby zająć się biznesem, co pochłaniało mu cały dzień. Byłem tylko dzieckiem, nie było więc w domu nikogo oprócz mnie i mamy. Wiedziałem, że coś nie jest w porządku i myślałem, że muszę sprawdzić co z nią.

Leżała w łóżku z otwartymi oczyma, które śledziły mnie, gdy wszedłem do pokoju.

Zapytałem: „Mamo, wstaniesz i zrobisz śniadanie?”

Nie zareagowała. Próbowałem kilka razy zacząć jakąś rozmowę. Nie pamiętam dokładnie, co się później stało, lecz wiem, że skończyłem przygotowania do szkoły i wyszedłem. Na pewno spróbowałem jeszcze raz zachęcić ją, aby wyszła z łóżka, lecz bez powodzenia. Nie wiedziałem wtedy, co jeszcze można było zrobić, wyszedłem więc z domu nie jedząc śniadania, lecz tak naprawdę to nie byłem w tamtej chwili głodny. W spiżarni były płatki zbożowe, które mogłem zjeść, ale jakoś tak wyszedłem do szkoły.

Continue reading

Dwie Ruby w moim życiu_1

Allaboutfamilies

Przemyślenia nad chorobą umysłową i chrześcijańską wiarą. Jak to wszystko u mnie się zaczęło.

Norman Bales

Dlaczego o tym piszę

Zaczynam dziś cykl artykułów poświęconych chorobom umysłowym. Nie jestem psychologiem, lecz sporą część życia spędziłem w towarzystwie chorych.

W moim życiu były dwie kobiety, które miały na imię Ruby. Pierwszą z nich była moja matka. Urodziła się 1908 roku i odeszła do Pana w 1980. Uważam, że było to miłosierne, choć zmarła po walce z rakiem. Przez ostatnie 35 lat cierpiała na schizofrenię. Druga Ruby to moja córka. Cierpi na dwubiegunową chorobę. Rozumie to, że musi zażywać leki i funkcjonuje odpowiedzialnie. Prowadzi udany biznes, ma szczęśliwe małżeństwo, lecz nie jest w stanie rozpoznać swego stanu. Jak to ujmuje: „Niektórzy ludzie mają złamane nogi, ja ma dwubiegun”. Ten cykl został napisany za jej zgodą i pewnym wkładem.

Chciałbym myśleć o sobie, że jestem normalny, lecz w jakimś sensie nie sądzę, aby był ktoś taki jak „normalna” osoba. Choć pewnie wielu nie zgodzi się z tym, można prawdopodobnie powiedzieć, że wszyscy mamy jakieś umysłowe problemy. Można kłócić się z tym, jakich wyrazów używam, można też nazywać to „emocjonalnymi sprawami”, może „psychologiczne problemy” byłoby nieco mocniejsze, lecz większość z nas przeżywa jakieś formy niestabilności, braku równowagi czy wewnętrznego konfliktu. Każdemu z nas zdarza się czasami, że zachowuje się niewłaściwie. Gdy publicznie popełnimy jakąś gafę, mówimy coś w rodzaju: „Powinienem był lepiej wiedzieć”, czy „To nie było mądre”. Nikt nie zachowuje się całkowicie poprawnie przez 100% czasu, a jednak opieramy się wszelkim sugestiom, że nasze zachowanie jest „nienormalne”.

Continue reading

Posługiwanie

Allaboutfamilies

Norman Bales
Posługiwanie (dosł. servanthood – przyp.tłum.) nigdy nie pozyskuje uwagi w życiu wielu współczesnych Amerykanów. Nie jest popularna nawet w chrześcijańskiej społeczności. Kilka lat temu napisałem książkę na temat posługiwania, która szybko została odrzucona przez ponad 30 wydawców. Przyjaciel powiedział mi: „A czego się spodziewałeś, Bales? Nie jesteś tym pisarzem, za którego się uważasz. Nie wiesz o tym, że pisarze muszą żyć z odrzuceniem?” Wtedy znalazł się wydawca, który powiedział: „To znakomita robota, lecz, niestety, temat posługiwania nie jest obecnie dobry do marketingu”. Miał rację, sprawdziłem na serwisie Amazon.com i okazało się, że jest tylko 37 książek, które zajmują się tematem posługiwania z chrześcijańskiej perspektywy. Gdy wprowadziłem „sukces” pojawiło się ponad 600.000 wyników, a 37.000 – gdy wpisałem „asertywność”. 

Promowanie posługiwania w rodzinie jest budzącym grozę wyzwaniem dla wszystkich chrześcijan. Dziś, chciałbym się podzielić pewnymi myślami na ten temat. 

Norman

* * * * *

NAUKA POSŁUGIWANIA W DOMU

Widzimy  egoistyczne zachowania na rynku, w pracy, w szkole i w kościele. Dom może być ostatnim środowiskiem, w którym ciągle mamy jeszcze szansę. W jaki sposób,więc, pójdziemy pod prąd i zachęcimy do posługiwania w naszych rodzinach?

Chciałbym zasugerować trzy ważne wskazówki do posługiwania, na któremusimy zwrócić uwagę w naszych rodzinach.

  1. Autentyczna relacja z Jezusem jest punktem początkowym. Jest pewna różnica między wykonywaniem czynności usługiwania, a byciem sługą. Ludzie, którzy nigdy nie pomyśleli by o oddaniu całego swego życia na służenie, mogą wykonywać czynności usługiwania. W książce „Celebration of Discipline”, Richard Foster napisał: “Gdy decydujemy się służyć, ciągle jesteśmy odpowiedzialni, lecz gdy decydujemy się być sługami, rezygnujemy z wszelkich praw do bycia odpowiedzialnym za coś, stajmy się dostępni i podatni (str. 132). Dokładnie tak robił Jezus. Powiedział: Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć ioddać swe życie na okup za wielu (Mk 10:45). Apostoł Pawełopisał życie sługi, mówiąc: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne moje życie w ciele jest życiem w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie (Gal.2:20). Jeśli chcesz, aby członkowie twojej rodziny stali się sługami, to jest miejsce początkowe, lecz jak uczyć ich koncepcji posługiwania.

  2. Przykład jest najsilniejszym narzędziem komunikacji. Funkcjonuje zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Charles Swindoll napisał wspaniałą książkę zatytułowaną „Improving Your Serve”. Opowiada historię, które ilustruje w jak bardzo jesteśmy podatni na dogadzanie sobie. Udali się wraz z synem i jeszcze jednym mężczyzną na popływanie kajakami. Gdy czekali na polecenia przewodnika, Swindoll zauważył, że niektóre z kajaków były nowsze niż inne. Pokazał synowi, aby się przesunął bliżej tych nowych, aby mieć pewność, że dostaną jeden z nich. W drodze do domu złapali gumę. Wymiana koła była ciężką, brudną robotą. Musieli również usunąć cały sprzęt z bagażnika, aby dostać się do zapasowego. Swindoll zaoferował się na ochotnika, że pokieruje ruchem. Znajdowali się na mało używanej wiejskiej drodze i żaden samochód nie minął ich w czasie wymiany koła, a wszystko działo się pod uważnym okiem syna. Z całego tego doświadczenia napisał: „Dopiero następnego dnia dotarło do mnie to, że byłem egoistyczny w tym wszystkim” (str. 33). Swindoll wejrzał do swego wnętrza i zdał sobie sprawę z tego, że „uczyłem swego syna egoizmu”. 

  3. Posługiwanie zaczyna się od sposobu myślenia, podobnie jak dogadzanie sobie. Gdy nasze dzieci były małe i nie było pieniędzy na jedzenie i ubranieich tak, jak chciałem, Anna tworzyła cuda ze smażonego kurczaka.
    Dzieliła go na części i zawsze zostawiała sobie wątróbkę i żołądek. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Moją ulubioną częścią byłoudko, a dzieciaki mogły brać później już, co chciały.
    Któregoś wieczoru córka spytała: „Tatusiu, czemu nie mogę dostać udka?” Dałem jej udko, chciałbym powiedzieć, że zrobiłem coś szlachetnego, ale tak faktycznie to on po prostu nacisnęła mój przycisk „zrezygnuj”. Musimy przejść poza takie podejście, jeśli mamy uczyć posługiwania w naszych rodzinach. Samo-wyrzeczenie musi być sposobem naszego życia. Z drugiej strony, Ann nie uważała, że jakoś poświęca się, gdy prosiła o swoją wątróbkę i żołądek, przez lata wyrobiła sobie smak na nie. Myślę, że to było to, co powinien robić rodzic – wyrobić sobie smak na samo-wyrzeczenie. 

Posługiwanie jest czymś wspaniałym, nikt nie będzie miał odwagi zaatakować, lecz jest tak kuszące, aby ignorować zapotrzebowanie na posługiwanie. Łatwą drogą jest dogadzanie sobie, a prawdopodobieństwo, że nasze dzieci zdecydują się na tą drogę jest znacznie większe. 

* * * * *

ADDRESSES

aracer.mobi

Bożonarodzeniowy ból

Allaboutfamilies

Norman Bales

 Usługując rodzinom w kościołach przez ostatnie 50 lat, doszedłem do wniosku, że śmiertelność wzrasta dokładnie przed i zaraz po Bożym Narodzeniu. Bez względu na to czy mój wniosek jest słuszny, czy nie, nikt nie może zaprzeczyć, że żałoba jest szczególnie trudna w tym okresie roku . Przypomina mi się fragment ze starej piśni Merle Haggard: 

 Nie chcę nienawidzić grudnia, 

Ma być szczęśliwym czasem w roku. 

 Tu jest właśnie problem. Przez cały rok wyglądamy szczęśliwego czasu, lecz śmierć okrada nas z radości. Jako chrześcijanie rozumiemy to, że nasi wierzący bliscy są teraz w lepszym miejscu. Powtarzamy to sobie nawzajem stale i dokładnie tak powinniśmy robić. Paweł radził Tesaloniczanom, aby pocieszali siebie wzajemnie spodziewając się zmartwychwstania (1 Tes. 4:13-18). 

Z drugiej strona ta nadzieja nie leczy naszego bólu natychmiast. Jezus zapewnił Martę, że jej brat powstanie z martwych, lecz to nie powstrzymało jej smutku (Jn 11:23-24). Nawet wiedza, że zmartwychwstanie, nie zmniejszyło Jego bólu, gdy stanął nad grobem swego drogiego przyjaciela Łazarza i zapłakał. Ostatnio stałem stałem nad grobem i słyszałem, jak usługujący wyraził pogląd, że śmierć jest przyjacielem. Nie zgadzam się z nim. Pismo wyraża się o śmierci jako o wrogu (1 Kor. 15:26). Józef Bayly powiedział za wielu z nas, mówiąc: „Jest coś nienaturalnego i groteskowego, a nawet złego w śmierci” – Widok z karawanu_(14).

Jeśli straciłeś kogoś bliskiego w czasie tego bożonarodzeniowego okresu, będzie ci ciężko myśleć „Wesołych Świąt”. Puste krzesło, brak tego głosu, brak dobrze znajomej twarzy to wszystko bezgłośnie przypomina o bólu. 

Jeśli  twoje obchody Bożego Narodzenia są skropione żalem, może poniższe sugestie będą pomocne:

1.Jeśli nie chcesz spędzić całego czasu próbując sprawić, aby wszystkim było przykro z twojego powodu, to często pomaga wyrażenie swojego żalu słowami. Pozwól również innym, którzy się smucą wraz z tobą, aby zwerbalizowali swój żal. Może to być zachęcające dla każdego z was.

2. Nie próbuj odrzucać wspomnień. To jest w porządku, pomyśl: „tak chciałbym zjeść ciasteczko Mamusi jeszcze raz”. „Tęsknię za gromkim śmiechem mojego męża, którym wybuchał, gdy otwierał prezent”. Może zechcesz się zaśmiać przy niektórych wspomnieniach. To nie jest lekceważące. 

3. Nie każ siebie samego stwierdzeniami „gdybyż tylko”. Możesz sobie myśleć: „Dlaczego nie kupiłem Tacie czegoś, co mógłby używać, zamiast dawać mu te krawaty, których nigdy nie nosił”. Bądź: „Dlaczego kupiłem żonie elektryczny otwieracz do konserw, skoro wiedziałem, że wolałaby perfumy”. Nie możemy niczego z przeszłości cofnąć, więc nic nie pomoże podtrzymywanie tych wszystkich myśli typu: trzeba było”, „można było”, „wypadało”.

4. Zrób jakąś emocjonalną inwestycję w życiu kogoś innego. Jeśli jest ci żal samego siebie, pozwól sobie na współczucie komuś, kogo sytuacja jest znacznie trudniejsza niż twoja. Jest takie znane powiedzenie, które wszyscy już słyszeliśmy przy takiej czy innej okazji: „Było mi przykro z powodu braku butów, dopóki nie spotkałem kogoś, kto nie miał nogi”. Być może powinieneś pomyśleć o udzieleniu pomocy w pchaniu wózka kogoś, kto nie ma stóp? 

5.Ważne jest, abyś spędzał czas z przyjaciółmi i tymi, których kochasz. Dotyk, przytulenie, uwaga, pojedyncza róża pomagają innym dzielić twój smutek. W czasie żałoby potrzeba nam więcej dotyków i uścisków. 

6. Gdy spoglądamy na nasze ostateczne zjednoczenie wokół  tronu Bożego, możemy cieszyć się tym, że ci, których kochamy  nie są już więcej poddani słabościom ciała, szpitalom, wózkom inwalidzkim, butlom tlenowym i trumnom; „Nam,  którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co  niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne” (2 Kor. 4:18).

Jeśli  jesteś w żałobie to nie mamy żadnych magicznych słów, które  zabrały by ból Bożego Narodzenia, lecz  możemy powiedzieć, że Bóg zna twój ból. On  współczuje ci i jest blisko, aby przynieść uzdrowienie twojego zranionego serca. 

seo анализ сайта оптимизация