Category Archives: Crosby Stephen

W pełni żywy

 

Stephen Crosby

Każdy, ktokolwiek poważnie i przez dłuższy czas zastanawiał się na stanem ludzkości, zazwyczaj kończy na uniwersalnym zestawie podstawowych pytań: „Kim jestem?” „Dlaczego tu jestem?” I „Gdzie należę?”

Każdy, choćby przez chwilę w myślach, pragnie tych trzech rzeczy: sensu istnienia, poczucia celu i poczucie przynależności. Świecka kultura niewiele się zajmuje tymi pytaniami (szczególnie w naszej indywidualistycznej kulturze jeśli chodzi o poczucie przynależności), nasza edukacja opiera się na zdobywaniu informacji, a nie dobrobycie duszy i pozyskiwaniu życiowo przydatnych umiejętności.

Ból duszy, który może pojawić się wskutek braku odpowiedz na te pytania, jest bardzo istotnym źródłem cierpienia. Albo znajdziemy te odpowiedzi, albo będziemy leczyć ból spowodowany ich brakiem. Niektóre formy leczenia są kulturalne, socjalne i prawnie bardziej do przyjęcia dla innych. Łatwiej jest zaakceptować pracoholika niż alkoholika, a być uzależnionym od religii łatwiej niż uzależnienie od heroiny, choć to wszystko są narkotyki dla duszy, ponieważ nie wiemy dokąd idziemy, dlaczego tu jesteśmy i gdzie należymy.

Często, w poszukiwaniu tych odpowiedzi, ludzie zwracają się do „kościoła” czy „religii” i bardzo się rozczarowują. W nadziei na znalezienie ważnych odpowiedzi na ten najgłębsze pytania ludzkiej duszy, szczerzy poszukiwacze są konfrontowani z ckliwym moralizmem, instytucjonalnym bezwładem, korupcją, ambicjami, miłością do pieniędzy, prowadzeniem organizacyjnej polityki i ze zwykłą zazdrością. W wielu przypadkach chrześcijaństwo, jak jest powszechnie znane i wyrażane, nie mając żadnego związku z tym, co jest ważne dla ludzkiej duszy, jest jak dziecko z plakatu organizacji dobroczynnej. Tak nie powinno być i jest to wielkim wstydem, że ci, którzy wyznają Chrystusa często niekompetentnie dzielą się tym, co faktycznie się liczy. Dlaczego prosimy o przebaczenie.

Może trudno zrozumieć, że często konieczne jest oddzielenie tego, co oferuje Jezus Chrystus, od tego co „kościół” oferuje. Nie jest to jedno i to samo. W Nim odkryjesz, że jesteś kochany, że twoją tożsamością w Nim jest: „umiłowany syn/córka/dziecko”. W nim odkryjesz, że zostałeś obdarowany z nieba różnymi talentami i zdolnościami, których wyłącznie ty możesz udzielić temu światu, który ich potrzebuje i czeka na nie. W Nim odkryjesz, że jest rodzina, prawdziwa rodzina, nie organizacja innych pielgrzymowiczów, gdzie należysz w relacji miłości.

Pewien mój przyjaciel, który mi usługiwał duszpastersko, udzielił mi rady, która zmieniła moje życie. Wiedząc o mojej skłonności do prób wypracowania lepszego życia dla siebie (i innych), powiedział mi: „Steve, ten świat nie czeka na to, aż będziesz doskonały. Ten świat czeka na to, aż będzie w pełni żywy”.

Co to znaczy być w pełni żywym? Wiedzieć kim jestem, wiedzieć, co mam do dania i wiedzieć gdzie dawać. Jezus powstał z martwych, więc ja mogę być w pełni żywy. Wy również.

 —————————–

Copyright 2012 Dr Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać zgodę. Kontakt: stephcros9 @ aol.com.

 поискового продвижение

Królewskie Kapłaństwo_2

Stephen Crosby

ChrystusKrólewskie Kapłaństwo_1

Ty i ja – Królewskie Kapłaństwo

Tak więc, Jezus jest królem-kapłanem. W jaki sposób sączy się to na nas w postaci królewskiego kapłaństwa? Jak się to ma do ciebie i do mnie? Jak to się „dzieje” z nami?

Odpowiedź jest w jednym słowie: Pięćdziesiątnica

Zgadnij jakie fragmenty Pisma wykorzystali apostołowie do opisania wydarzeń Pięćdziesiątnicy? Nie będzie zaskoczenia, jeśli śledziłeś uważnie mnie wcześniej: Psalm 2 i Psalm 110 (między innymi). To, co stosuje się indywidualnie do Mesjasza, ma zastosowanie do Jego ciała jako zbiorowości w jedności z Nim jako współ dziedzicami.

Nie brakowało przez stulecie komentarzy, debat i uroczystych ogłoszeń na temat wszystkich znaczeń Pięćdziesiątnicy. Zawsze dziwiło mnie to, że ci z protestanckiej tradycji, którzy rutynowo obchodzą w „kościelnym kalendarzu” Wielkanoc nie mieli nigdzie na widoku Pięćdziesiątnicy.

Jakże, w swej ludzkiej naturze, lubimy świętować to, co zostało zrobione dla nas przez Kogoś Innego dla naszej korzyści, a ignorować to, co zostało zrobione w nas przez tego samego wskrzeszonego z martwych Pana dla innych. To Pięćdziesiątnica jest tym wszystkim, co było indywidualnie w Jezusie i zostało rozdzielone Jego ciału. Ponieważ jesteśmy integralnie i prawdziwie złączni z Jezusem, Głową, to co należy do Niego … jest nasze. On jest ideą Ojca, myślą o tym jak napełniona Duchem ludzka istota (synowie i córki) wygląda i działa. On jest prototypem nowego rodzaju ludzkości.

Continue reading

Królestwo Kapłańskie_1

Stephen Crosby

04.04.2012

Ta, dłuższa , część jest fragmentem dwuczęściowego nauczania. Jest to fragment z mojej książki, która wkrótce ukaże się a którą napisałem wspólnie z Don Atkin’em oraz Greg Austin’em: „Królewskie kapłaństwo: droga do Autorytetu Królestwa”. Część druga pojawi się wkrótce.

Wyjścia 19:6 – “wy będziecie mi królestwem kapłańskim i rodem świętym”.

1Ptr. 2:9 – „wy jesteście rodem wybranym królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym”.

Nieprzebrane bogactwa łaski, które są zebrane dla wierzących mogą zaciemnić wieczny Boży cel zamierzony dla Jego dzieci i tej planety. Jeśli nie będziemy uważni, możemy głosić i nauczać ewangelii skupionej na człowieku, ewangelii, która podkreśla korzyści ze zbawienia a lekceważy to, co Ojciec chce osiągnąć w nas i przez nas dla Siebie, oraz korzyści dla innych. Mamy nie tylko dziedzictwo w Chrystusie i w niebiosach, lecz Ojciec ma również dziedzictwo w świętych [1] .

Continue reading

Najbardziej nadużywany dar – miłosierdzia/współczucia

Stephen R. Crosby

Tłum.: B.M.

Skrajność każdej zalety jest wadą. Kościelny folklor obfituje w opowieści grozy o manipulacyjnym i korupcyjnym wykorzystywaniu darów charyzmatycznych, takich jak prorokowanie lub tzw. dary mocy i uzdrawiania. Jeszcze bardziej podstępne i trwałe szkody są często wyrządzane w kościele przez nadużycia innego daru łaski. Jest to często najmniej rozpoznawalne nadużycie. Ma ono duży potencjał niszczenia i podziału wspólnoty wiary. Jest to dar miłosierdzia / współczucia (dalej w skrócie: m/w).

W swojej dojrzałej, uświęconej i ukrzyżowanej formie m/w jest ważnym przejawem życia Chrystusa. Bez uświęconego m/w nie byłoby szpitali, pielęgniarek, lekarzy, domów opieki, hospicjów, doradców, opieki nad ludźmi starszymi, chorymi, słabymi lub niepełnosprawnymi. Ludzie byliby pozostawieni w samotnej rozpaczy. A to nie jest królestwo Jezusa.

Widziałem osoby, które wspaniale używały tego prawdziwego daru łaski. Niesamowite jest obserwować jak szybko i bez większego wysiłku łączą się one z tymi, którzy pozostają w bólu lub cierpieniu z powodu grzechu lub choroby. Osobiście to mnie trochę onieśmiela! Ci ludzie pełni m/w są w tym naprawdę dobrzy! (Tak jak powinni być, ponieważ Chrystus w nich jest miłosierny!) To ma sens! Są w sposób ponadnaturalny uzdolnieni do tego, żeby to robić!

Jednakże znam tylko kilka osób, które posiadają prawdziwy dar i używają go poprawnie, z mądrością, w pełnym zakresie i w sposób królewski. Tak wiele uwagi poświęca się używaniu i nadużywaniu innych darów, że ten jeden jest często pomijany. Niektórzy posiadają ten dar, ale korzystają z niego nierozumnie. Inni sądzą, że mają go, ale go nie mają. Są po prostu mili, opiekuńczy, działający na poziomie zwykłych relacji międzyludzkich. Okultyści mogą być miłymi, opiekuńczymi ludźmi. To nie znaczy, że przez nich objawia się dar Ducha Świętego.

Poniżej zostały wymienione pewne niebezpieczeństwa związane z tym darem, których musimy być świadomi.

Continue reading

Wypalony?

Stephen Crosby

3 lutego 2012

Niewiele jest rzeczy, które są równie wyczerpujące jak robienie czegoś, do czego nie zostało się wyposażonym przez dar (obdarowanie Chrystusa), temperament i powołanie. Niestety, taka jest norma dla wielu wierzących, mających dobre intencje, lecz niewłaściwie rozumiejących wierność, miłość, i służbę dla (czy w) „kościoła”. Żyjemy tak, jakbyśmy byli transportowymi mułami służby, a nie synami i córkami Najwyższego. Motywuje nas religijny obowiązek i moralna powinność, zamiast uprawomocnienia Ducha. Albo nie wiemy jak, albo nie dano nam zgody na to, aby powiedzieć: „nie”.

Postawa bierności, obojętności czy ignorancji wobec darów Ducha nie jest pokorą i poddaniem Bożemu zaopatrzeniu. Jest to świadome lekceważenie kogoś w potrzebie. Jeśli nie uznajemy tego, kim jesteśmy w Nim i co mamy w Nim, i nie przekazujemy naszych darów duchowych wokół, okradamy innych członków Ciała. Depozyt Chrystusa został dany nam osobiście tylko w tym jednym celu, abym go rozpowszechniał! Przeznaczeniem tego jest zaspokajanie potrzeb innych w kościele i na świecie. Dary Ducha nie po to są, aby nam dostarczać cotygodniowych ciarek w czasie nabożeństwa [i]. Niemniej jeśli nie mam poczucia osobowości i miejsca (kontekst, należenie), nie mogę przekazywać wokół tego, czego nie jestem pewien. Próba „bycia chrześcijaninem” przez wykonywanie dobrych uczynków miłości oraz podejmowanie służb, które nie są spójne z moją tożsamością (unikalnym obrazem Boga we mnie), będą nieuchronnie prowadzić do tak zwanego ‘wypalenia’ .

Zazwyczaj uważa się, że wypalenie jest skutkiem nadmiernego dawania, lecz faktycznie jest ono końcem dawania zbyt mało. W rzeczywistości jest to stan pustki, który nie wynika z dawania wszystkiego, co się ma. Jest to skutek dawania z pustki, którą się ma i z której usiłuje się dawać [ii]. Jeśli dar, który daję komuś innemu jest spójny z moją tożsamością w Chrystusie , gdy pochodzi z miejsca, które jest organicznie zakorzenione we mnie, to taki dar będzie odnawiał się i mnie, nawet wtedy gdy dajesz. Tylko wtedy, gdy daję coś, co nie wypływa ze mnie, wyczerpuję siebie samego, jak tez ranię innych, ponieważ jedyne zranienie może pojawić się, gdy dar jest wymuszony, nieorganiczny i nieprawdziwy [iii]. Gdy daję coś, czego nie posiadam, daję fałszywy i niebezpieczny dar, który wygląda na miłość, lecz w rzeczywistości jest tej miłości pozbawiony. Jest to bardziej dar dawany z potrzeby udowodnienia czegoś sobie i nadania swojej ważności w oczach innych, a zatem z potrzeby, aby to o mnie się troszczono[iv].

Szanować naszą nową naturę oznacza uznać nasze ograniczenia jak też potencjał. Troska o siebie samego niekoniecznie jest egoistyczna w cielesny sposób. Troska o siebie wypełnia Słowo z 1Ptr. 4:10 przez działanie jako dobry szafarz, tego jedynego daru, który otrzymałem. Nie mogę oferować innym tego, co sam w sobie zniszczyłem czy zlekceważyłem. Ograniczenia i zobowiązania są dwoma stronami tej samej monety. Zostaliśmy przeznaczeni do tego, aby żyć w twórczym napięciu między naszymi ograniczeniami, a naszym potencjałem [v].

Z chwilą, gdy je poważnie potraktujemy, ograniczenia zostają zamienione w wygodna narzędzia służące do krzewienia królestwa. Musimy szanować swoje ograniczenia w taki sposób, który nie wypacza naszej natury, musimy również ufać naszym darom i używać ich w taki sposób, aby wypełnić potencjał, jak Bóg nam dał [vi].

Nasze talenty i ograniczenia składają się na pełny zestaw tego, kim jesteśmy. Tak naprawdę to nie ma żadnej możliwości na powstanie zintegrowanej osobowości człowieka czy skuteczny sposób reprezentowania królestwa, dopóki nie zaakceptujemy siebie.

Nie popieram egocentrycznej miłości własnej ani tego, żeby łagodnie traktować grzech. Mówię o zgodzie na to, co Bóg dla mnie przeznaczył: moje silne i słabe strony. Tutaj zaczyna się psychiczne i fizyczne zdrowie. Wspaniały 6 wers z Listu do Filemona mówi, że skuteczne chrześcijańskie życie oraz przemiana tego życia zaczyna się od poznania (praktycznego przeżycia) wszelkich dobrodziejstw, które są w nas, w Chrystusie Jezusie.

Znaczy to, że w porządku jest powiedzieć „nie” na żądania czy prośby o coś, do czego nie pasujemy. Tak naprawdę, powiedzieć w takiej sytuacji „nie”, to uczcić Boga. W sytuacji, w jakiej znajdują się małe kościoły, gdzie liderzy rozglądają się za „kimkolwiek ciepłym”, aby wypełnić potrzebę, może istnieć ogromna presja na to, aby mówić „tak” na każde żądanie przywódców. Liderzy, którzy nie mają poczucia bezpieczeństwa, którzy nie rozumieją właściwie swojej tożsamości i powołania, mogą zinterpretować to „nie” podwładnego, jako niepoddanie się wizji, niesubordynację czy niechęć do służenia. Tak naprawdę, osoba, która mówi „nie” może być całkowicie oddana tożsamości, którą otrzymała od Boga i nauczyła się szanować Chrystusa, mówiąc „nie” na te rzeczy, do których się nie nadaje.

Z własnego doświadczenia wiem, że Pan szanuje przez pewien czas sposób działania na zasadzie „kto żyw niech coś zrobi”. Niemniej, ostatecznie Jego łaska idzie za Jego uzdolnieniem. Jeśli z powodu błędnej definicji lojalności i służby oczekujemy od ludzi, że będą robić rzeczy, do których nie zostali wyposażeni, nie możemy być zaskoczeni logicznym skutkiem, jakim jest odpadnięcie od łaski Bożej. Bolesne problemy są nieuniknione jeśli systemy i oczekiwania nie rozwiną się i nie dostosują do przemieniającej łaski uzdolnienia do etos świadomości Chrystusa, zamiast mentalności „wszystkiego co żyje”, lojalności oraz etosu służby.

Przynosząca satysfakcję skuteczność jest prawem każdego z samego tytułu narodzenia się jako dziecka Bożego. Wypalenie jest formą przepłacenia i jeśli znajdziemy się sami w takim stanie, musimy uzyskać pomoc, ponieważ czasami coś w fundamencie naszej wiary, w naszym rozumieniu chrześcijańskiego życia jest bardzo skrzywione.

————————-

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Fragmenty tego artykułu są skrótami z książki Stevena Crosby „HEALING: HOPE OR HYPE”. Wolno kopiować, przekazywać dalej, rozpowszechniać w niedochodowych celach jeśli zachowana ta nota w całości, na wszystkich duplikatach, kopiach i odniesieniach linków. Aby uzyskać zgodę na drukowaną kopię w celach zarobkowych w jakiejkolwiek formie medialnej proszę o kontakt z: stephcros9 @ aol.com.

________________________________________

[i] Ostatnio zobaczyłem bilboardową reklamę kościoła, który promowa się w następujący sposób: “Ekscytujący Kościół” (dosł. The Church of Excitement). Jeśli to nie pokazuje nam, jak bardzo zniszczony jest nasz system wartości, to nie wiem, co pokaże. Od kiedy istotą chrześcijaństwa jest ekscytacja? Wyłącznie w naszej nadmiernie pobudzanej i uzależnionej od środków przeczyszczających kulturze jak nasza.

[ii] Parker Palmer. Let Your Life Speak. San Francisco: Jossey Bass, 2000. 49.

[iii] Ibid., 49-50.

[iv] Ibid., 48

[v] Ibid., 52.

[vi] Ibid., 55.

раскрутка

Hebr.7:25 – Jesus JEST niebieskim wstawiennictwem

 

Stephen R. Crosby

8 luty 2012

Jest takie powszechne dość zrozumienie Hbr. 7:25, które robi wrażenie, jakoby Jezus, siedząc na tronie na wysokości po Swoim zmartwychwstaniu, nie był w stanie odpoczynku, lecz raczej zaangażowany w wewnętrzne wstawiennictwo, modląc się do Ojca, mniej lub bardziej prosząc o ludzkość, będąc w tym wiecznym stanie, na wieki wieków. Jest to bardzo niefortunne. Takie podejście daje również powód do powstania idei, jakoby Bóg ciągle szukał kogoś na ziemi, kto będzie wstawiał się i „budował mur i stawał w wyłomie”, aby błagać Boga wraz z Jezusem, który prosi w niebie, aby,… zasadniczo,… nie starł nas w taki czy inny sposób. To również jest bardzo niefortunne.

Ten fragment w tłumaczeniu Biblii w Wersji Króla Jakuba wygląda tak:

Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez Niego przystępują do Boga, ponieważ On żyje zawsze aby się wstawiać za nimi„. (Dosł.: „Wherefore he is able also to save to the uttermost that come unto God by him, seeing he ever liveth to make intercession for them”.)

Musimy pamiętać o historycznym kontekście oraz rusztowaniu zrozumienia jakie tłumacza tej wersji zbudowali wobec „chrześcijańskich praktyk” takich jak modlitwa. Pomyśl o czymś takim jak Kościół Rzymski bez papieża. Pomyśl: silne działanie, uczynki, nastawienie na obowiązek.

Zwrot „to make” (czynić) jest dodany przez angielskich tłumaczy, co jest najbardziej niefortunne, ponieważ daje wrażenie czegoś niedokończonego, jakby jakiegoś rodzaju modlitwa była czyniona przez Jezusa, wstawiającego się jakby Jego dokończone dzieło – ofiara – w rzeczywistości nie wystarczało do uświadomienia sobie całej tęsknoty Boga za ludzkością.

Niektóre dosłowne, literalne, tłumaczenia mogę to oddawać w taki sposób:

On może, tych, którzy przychodzą przez Niego do Boga, zawsze żyjąc po to, aby błagać za nimi.

He is able, the ones coming through Him, to God, always living for the purpose of pleading for them.

bądź

On może tych, którzy przychodzą do Niego I przez Niego do Boga, zawsze żyjąc, aby prosić za nich.

Ważne jest tutaj to, że (nie wchodząc głęboko w grekę) to Jego życie wieczne, Jego zmartwychwstałe życie jest tym, co wstawia się, co prosi, itd. a nie jego modlitwa. Zmartwychwstały Chrystus JEST tym wstawiennictwem.

Wyłącznie Bóg ma życie wieczne, jest to cecha Jego istnienia, Jego Boskości. Należy ono do Niego, aby się nim dzielił i dawał, aby go zatrzymywał. Jest tam teraz, nie tylko w centrum Wszechświata, lecz w jedności z Bogiem Ojcem, po prawej ręce Ojca, zmartwychwstały Bóg-Człowiek. Jest tam reprezentant człowieka, obecny nie tylko „przed Bogiem” w jakiejś postawie petenta, lecz „w Bogu” w doskonałej jedności. On jest tam jako reprezentant człowieka, ożywionego przez samo życie wieczne Boga.

Wstawiennictwo, o którym mowa w Hbr. 7:25 nie jest czymś co my robimy, ty robisz, ja robię, czy Jezus robi. Nie, to wstawiennictwo jest Bożym własnym życiem w człowieku. On jest tam w Swoim odpocznieniu w Człowieku, którego szukał w Iz. 66:2. TO jest wstawiennictwo. To jest „wstawianie się”. To jest odpocznienie. Bóg nie musi patrzeć ani trochę dalej niż na Siebie samego w Chrystusie-Jezusie. Sabat z Księgi Rodzaju 1-3, zatoczył pełny krąg. Bóg zawierając przymierze z Abrahamem (który spał w tym czasie) postawił ludzkość poza tą kwestią. Zawarł przymierze Sam ze Sobą (Hbr. 6) i to przymierze zatoczyło pełny krąg…. Jego własne odpoczniecie… w człowieku.

Nadaje to istotę i znaczenie wszystkim tak zwanym prawdom o naszej pozycji w Chrystusie (w Nim/w nas, zjednoczeni z Nim, posadzeni z Nim itd.) Nowego Testamentu. Nie dotyczą one w ogóle „pozycji”, są to prawdy dotyczące czegoś całkowicie rzeczywistego. Zbyt często nauczyciele i teolodzy rzucają wokół terminem „prawdy pozycyjne”, co ma być szyfrem mówiącym: nie naprawdę, nie działa, nie jesteście jeszcze na to zbyt dobrzy.

Dzięki jedności z Nim (Jn 14:3 „abyście byli tam, gdzie Ja jestem” to nie jest mowa o niebie. Jest to mowa o jedności z łonem Ojca na tronie Wszechświata) ty i ja również jesteśmy w tym miejscu. Zjednoczeni z Nim przez zamieszkującego w nas Ducha synostwa. Nie jesteśmy „pochłonięci przez Boskość”, zamienieni w „Bogów” czy „bogów”, niemniej ci, którzy są połączeni z Panem, są z Nim jednym Duchem. Nasza jedność przez Ducha ze zmartwychwstałym Bogiem-Człowiekiem ma głęboki implikacje.

Ty, ja, każdy inny wierzący jesteśmy Sabatem Bożym w Nim. On znajduje odpoczniecie w nas, w Chrystusie. Ty, ja i każdy inny wierzący jesteśmy wstawiennictwem Bożym. Kościół, Oblubienica, ty i ja jesteśmy żywą ofiarą z Rzm 12:1 (dosłownie: uwielbieniem, tą „liturgią” –znacząc: „dzieło wykonane na rzeczy ludzi”, wstawiennictwo) za ten świat. Moja rzeczywista obecność i bycie w tym świecie, w Chrystusie, są wstawiennictwem. Moje „modlitewne życie” jest po prostu wyrażeniem rzeczywistości tego, czym ja jestem Nim. „Posadzony z Nim na wysokościach” nie mogę już ani trochę więcej zbliżyć się do Boga. Nasze modlitwy i wstawiennictwo jest modlitwą z niebios ku ziemi, a nie z ziemi ku niebu. My jesteśmy wykonawcami ostatniej woli i testamentu wzbudzonego z martwych Człowieka-Boga, który zasiada na tronie Wszechświata. On zasiada, my modlimy się. Niemniej, nowotestamentowe wstawiennictwo to coś więcej niż zwykła dyscyplina mojego czasu modlitwy – to samo moje życie.

To jest nowotestamentowe kapłaństwo

Wierzę, że jest to bezpośrednio związane z chrztem w Duchu Świętym. Moim zdaniem, niewiele to ma wspólnego z mówieniem językami, lecz raczej z wylaniem wniebowstąpienia Jezusa i gloryfikowanego wstąpienia na tron/namaszczenia Jego intronizacji jako Króla Kapłana według porządku Melchizedeka (za dużo miejsca zajęłoby wyjaśnienie Psalmów 2 i 110, będących fundamentem nowotestamentowej doktryny kapłaństwa). Chrzest w Duchu Świętym to wypełnienie się snu Mojżesza z Księgi Wyjścia 20, o narodzie królów-kapłanów: najpierw wykonana w Dniu Pięćdziesiątnicy, a następnie, do tej chwili w każdym prawdziwie Duchowo odnowionym wierzącym.

Jeśli tego właściwie nie uchwycimy to w sposób świadomy lub nie, gdy uczymy modlitwy i wstawiennictwa, nieuchronnie wzbudzamy zmagania i starotestamentową mentalność.

Ja nie liczę na to, że Jezus może się modlić o mnie, że, w jakiś sposób, jestem na wiecznej liście modlitewnej Syna Bożego. Mam nadzieję na to, że On żyje na wieki według porządku Melchizedeka. Kapłaństwo jest napędową mocą rządu i królestwa; a jest to kapłaństwo opierające się na cechach własnego życia Bożego; na Jego własnym wiecznym życiu we wzbudzonym z martwych Bogu-Człowieku, w ludzkich istotach… w stworzonej na nowo rasie. To jest wstawiennictwo.

Ten Duch kapłaństwa jest zjednoczony z moim duchem. Jestem nowym stworzeniem, członkiem królewskiego kapłaństwa według porządku Melchizedeka. Jestem (wraz z innymi z rodziny Bożej ) żywą ofiarą, żywym wstawiennictwem za świat. Moje istnienie jest tym wstawiennictwem, którego fragmentem może być moje życie modlitewne.

продвижение сайта vkontakte

Reformowanie przebudzenia

Dr Stephen Crosby

23 grudnia 2011

Interesujące jest dla mnie to, że wielu z tych, którzy nie znają nazwisk swoich sąsiadów, nigdy z nimi nie rozmawiali, nigdy wspólnie nie zjedli posiłku, nigdy nie zaoferowali prostego aktu dobroci czy usłużenia im, nie dają pieniędzy na biednych czy wdowy, . . . spędzają nieskończone godziny i pieniądze na dalekie podróże, aby modlić się o „miejskie i ogólnokrajowe przebudzenie”. Może, gdyby było mniej modlitwy a więcej posłuszeństwa, zobaczylibyśmy „przebudzenie”, o które się modlimy.

Dlaczego by nie wykorzystać 50% czasu, który spędzamy na naszym przebudzeniowym ruchu modlitewnym, zamiast modlić, iść i prawdziwie kochać kogoś w praktyczny sposób, kogoś z bliska, z sąsiedztwa? Nie, nie naszym przyjaciołom, naszym socjoekonomicznym rówieśnikom, kumplom z kościoła… tym niekochanym, wstrętnym sąsiadom, którzy zniechęcają nas do tego. Czego nie rozumiemy z „oddawania swego życia za innych”?

Mnóstwo tak zwanej przebudzeniowej modlitwy jest po prostu maskowaniem nieposłuszeństwa. Jest to forma hiper-duchowej sofistyki, aby sprowadzić „przebudzenie” do sprawy Bożych tajemnych dróg, zamiast zająć się prostą sprawą kochania naszych bliźnich: w ten sposób zamiast przyjąć odpowiedzialność na siebie, zrzucamy ją na Boga, a „modlitwa o przebudzenie” służy uspokojeniu naszego sumienia,

Modlitwa o przebudzenie wypływająca z naszych bezpiecznych kosztujących miliony dolarów sanktuariów, podczas gdy bezdomni ludzie śpią w samochodach i w parkach wzdłuż ulic, na których te sanktuaria stoją (zakładając, że nie oddzieliliśmy się ani nie odizolowali od tego przedmieścia), jest bezużytecznym religijnym ćwiczeniem, które daje naszemu sumieniu fałszywe dobre samopoczucie.

Kochać Boga – nie jest skomplikowane. Jest kosztowne.

Kochać bliźniego – nie jest skomplikowane. Jest kosztowne.

Miłość nigdy  nie zawodzi – nie jest skomplikowana. Jest kosztowna.

Termin „przebudzenie” jest zanieczyszczony religijnym uwarunkowaniem, kulturą i krzywdzącymi oczekiwaniami tego, jak ono wygląda. Modlitwa o przebudzenie jest bezużyteczna jeśli myślimy, że oznacza więcej ludzi, więcej pieniędzy dla naszego „gatunku” kościoła. Bóg nie bawi się w tego rodzaju gry.

Przebudzenie (jeśli już musimy używać tego terminu) jest wzrostem Jego Królestwa w sercach ludzkości, a nie wzrostem naszego kościoła czy służby, organizacji (a w rezultacie wzrostem naszych wypłat). Dopóki nie będziemy gotowi na to, aby sprowadzić nasz kościół, służbę i strumień przychodów do zera, w ogóle nie jesteśmy gotowi na „przebudzenie” w Bożym stylu. Wzrost Boga w naszej społeczności może oznaczać ubytek naszej „służby”. Nasz ubytek, we wszystkich dziedzinach, może być częścią przebudzenia, o które nie modlimy się. Nasz wzrost i Jego wzrost wzajemnie się wykluczają. Przebudzenie nigdy nie zdarzy się, jeśli wszystkie psy w schronisku biją się o ten sam kawałek mięcha.

Problemem nie jest brak „przebudzeniowej modlitwy”; problemem nie jest brak „nadnaturalnej interwencji”. Problemem jest WOLA i WIARA, a nie brak modlitwy.

Po prostu nie wierzymy, że „przebudzenie” może być tak proste i nie chcemy robić tych prostych rzeczy, które nam polecono. Rzeczy tak proste, że czterolatek mógłby je wykonać. Po prostu nie chcemy i wymawiamy się hiper-duchowymi uzasadnieniami, popieranymi tekstami dowodowymi z Biblii. Łatwiej nam zaangażować się w nieskończone rundy religijnych ćwiczeń, które wyglądają na coś duchowego, aby zarobić wrażenie na ‘naszych’. (Och, patrzcie, jako dużo się modlą! Czy nie są to ludzie „szukający całym sercem Boga”! . . . choć faktycznie to tak nie jest.)

Polecono nam, aby modlić się: zawsze, wszędzie i za naszych liderów, lecz to, co myślimy o modlitwie stanowi ogromną różnicę. Nasze modlitewne wysiłki nie wykręcają ręki niechętnemu Bogu.  Nie przekupujemy Go ani niczego nie wymuszamy na Nim naszym dobrym zachowaniem i modlitwą, gdy mówimy:

No, Jezu, miej dobre serce i bądź dla nas dobry. Naprawdę jest nam przykro za to, jak byliśmy niedobrzy, naprawdę staramy się bardzo, bardzo staramy się być dobrzy, a teraz modlimy się naprawdę, naprawdę bardzo również”.

Gdyby przebudzenie rzeczywiście zdarzyło się to pokuszenie, aby przypisać je wynikom naszych starań w modlitwie i pokucie, byłoby bardzo trudne do pokonania. W końcu, zasłużyliśmy na nie. Taki jest logiczny i nieunikniony wniosek, jaki można wyciągnąć z typowego, błędnego przedstawienia 2Krn. 7:14. Gdyby ktoś nas zapytał: „Jak doszło u was do przebudzenia?” odpowiedzielibyśmy: „No, modliliśmy się, pościli, nawrócili” itd., zamiast: „Innej przyczyny poza niezasłużoną dobrocią Pańską, nie znamy”.

Jeśli w gorszym przymierzu Bóg chciał przebaczyć Sodomie i Gomorze, gdyby udało się znaleźć w niej 10 sprawiedliwych (UWAGA:  nie modlących się, nie szukających Boga, nie poszczących, nie wołających,.. po prostu   TAM OBECNYCH) to dlaczego uważamy, że potrzebujemy tysięcy „wstawienników” błagających, jęczących i zawodzących o przebudzenie w erze lepszego przymierza? Czy podejście Boga do nas w okresie lepszego przymierza dokonanego przez krew Jego Drogiego Syna, gdy jest nie dziesięciu, lecz miliony sprawiedliwych a ziemi, jest obecnie gorsze niż było w czasach Sodomy i Gomory?  Myśleć tak to czysty nonsensowny, ogromny błąd i zniewaga dla Osoby i Dzieła Chrystusa.

Bultmann nazwał własne wysiłki Grzechem Podstawowym. Obejmuje to nasza modlitwę. Jedynym dziełem, które imponuje Bogu jest dzieło Jego Drogiego Syna. Nasze dzieło modlitwy nie jest bardziej przekonujące niż Jezusa dzieło na Krzyżu. Modlitwy, które nie rozumieją lub przekręcają dzieło Chrystusa są modlitwami, na które Bóg nie może odpowiedzieć, bez względu na to jak wielu ludzi modli się nimi, jak szczerze i entuzjastycznie to robią, ani jak poruszeni są nimi proszący. Nasze podejście do Boga i Boża odpowiedź na modlitwę opiera się wyłącznie na Osobie i Dziele Jego Syna. Nie ma innego fundamentu.

Na czym więc polega nowotestamentowe wstawiennictwo? Jest to stawanie w dobrej woli Bożej na rzecz ludzkości. Wstawiennictwo opiera się na odpocznieniu, a nie niepokoju. Wstawiennictwo jest modlitwą, która płynie z nieba ku ziemi, a nie z ziemi ku niebu. Wstawiennictwo jest odpowiedzią ludzkiego serca na myśl i serce Boga, gdy zostaną objawione. Wstawiennictwo jest tym przywilejem każdej córki i syna Boga, które wprowadza nas do współrządzenia Wszechświatem.

W modlitwie o naszych bliźnich, społeczności i narody stoimy wraz z Chrystusem i w Nim na rzecz ich wszystkich. Modlimy się o to, aby łaska i wola Boga była dla nich skuteczna. Modlimy się, aby dobroć Boża poprowadziła ich do pokuty. W końcu to w taki właśnie sposób ty i ja dostaliśmy się. On nas znalazł. My nie szukaliśmy Go.  Cudowna dobra nowina Nowego Przymierza jest taka, że przebudzenie nie zależy od naszej pracy nawracania, lecz od Jego pracy zadośćuczynienia.

Bóg nie zatrzymuje przebudzenie przed nami w zależności od aktywności po naszej stronie. Bóg jest za nami, a nie przeciwko nam. On rozdziela ludzkości przychylność. Jego zaopatrzeniem jest Chrystus. Jego wymaganiem jest wiara. Z naszej strony niezbędną odpowiedzią na Dzieło Chrystusa jest uwierzyć, przyjąć i uaktywnić tę wiarę przez uczynki posłuszeństwa. Uczynki nie są czymś brudnym. On są owocem wiary, która zbawia. Dla tych, którzy mogą uwierzyć (kto ma uszy do słuchania, niech słucha) każdy dzień od Dnia Zielonych Świąt jest dniem przebudzenia. Duch Święty jest tutaj, żywy i aktywny na ziemi. Nie jest płochliwy. Gołębica usiała na Mesjaszu, lecz na kościele spoczął ogień (nie powinniśmy zamieniać metafor)! On nie ukrywa się przed nami, oczekując na nas, abyśmy śpiewali magiczne zwrotki bądź modlili się po to, aby uwolnić Go do działania.

Przebudzenie, jeśli musimy używać tego terminu, nie jest ani tajemnicze, ani skomplikowane. Jest w powietrzu, którym oddycha chrześcijanin. Jest duchowo tak łatwe, jak naturalne wydychanie.  Jest to po prostu życie Boże przekazywane na ziemię przez ciebie i przeze mnie, nic innego. Jeśli wierzący prostu kochają Pana swego Boga z całego serca, umysłu i duszy, a bliźnich jak siebie samych to przebudzenie dzieje się. Troszczcie się o ludzi, dzielcie się Ewangelią a przebudzenie zdarzy się.

Jesteśmy na tyle przebudzenia, na ile chcemy być.

__________________________________________________

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby. Parts of this blog are excerpts from our titles: Revising Revival and New Creation Prayer available at www.goczn.com/srcrosby. Permission is granted to copy, forward, or distribute this article for non-commercial use only, as long as this copyright byline, in totality, is maintained in all duplications, copies, and link references.  For reprint permission for any commercial use, in any form of media, please contact stephcros9@aol.com.

seo раскрутка сайта обучение