Category Archives: Frangipane Francis

Kryzys tożsamości

Czy przeżywasz kryzys tożsamości?

Francis Frangipane

Nam, jako chrześcijanom wiara mówi, że Chrystus umarł jako zapłata za nasze grzechy. Wierzymy, że rzeczywiście zmartwychwstał z grobu jako dowód tego, że został prawdziwie posłany przez Boga. Jest jednak również naszym przekonaniem, że wraz z tym wydarzeniem zmartwychwstania nie tylko grzechy ludzkości zostały odkupione, lecz również, przez Chrystusa, zaczęło się drugie „Genesis”.

Paweł wyjaśnia, że: „Pierwszy człowiek Adam, stał się istotą żywą, lecz ostatni Adam stał się duchem ożywiającym” (1 Kor. 15:45). Słowo „Adam” oznacza „człowiek” i jest reprezentatywne dla „ludzkości”. Teraz istnieje dwóch Adamów lub dwa rodzaje ludzi. Pierwszy rodzaj (gatunek) jest potomkiem grzesznego Adama. Jego życie krąży wokół jego cielesnych czy „naturalnych” pragnień, nosi w sobie zarówno DNA natury Adama jak i konsekwencji jego grzechu. Ten naturalny człowiek jest skupiony na spełnianiu potrzeb swojej duszy. Jest rzeczywiście „istotą żywą”, lecz jest kontrolowany przez strach, fizyczne potrzeby, intelektualne ograniczenia kulturalne środowisko i grzech.

Drugi gatunek czy rasa jest człowiekiem skoncentrowanym na Duchu. Jego myśli, marzenia i przeżycia najpierw zaczynają się od Ducha Świętego, który żyje z nim w jedności. Najwyższą aspiracją skupionego na Duchu człowieka nie jest osiągnięcie naturalnego sukcesu lecz upodobnić się do Chrystusa. O ile pierwszy człowiek żyje po to, aby przeżywać to, co oferuje mu świat wokół niego, ten drugi rodzaj, Chrystusa-człowieka żyje po to, aby dawać światu to, co może: Jest „duchem ożywiającym”. Pierwszy Adam zrodził potomków z problemami, duchowi potomkowie ostatniego Adama, Chrystusa, udzielają światu odpowiedzi.

Nowe Stworzenia

O ile ludzie dzielą się w różny sposób – kultura, kolor skóry, język, status społeczny – to z Bożego punktu widzenia istnieje tylko jeden prawdziwy podział na dwie grupy: tych kontrolowanych przez duszę i tych kontrolowanych przez Ducha. Jedna rasa jest martwa w grzechu; druga jest żywa w Chrystusie. Jedna grupa ludzi jest przeznaczona na stracenie, podczas gdy druga będzie żyła wiecznie. Podobnie jak pierwszy Adam przekazał grzech, słabość i śmierć swoim dzieciom, tak drugi Adam, Chrystus, przekazał cnoty, moc i wieczne życie dzieciom Bożym

Zatem jeśli człowiek jest w Chrystusie to jest nowym stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowym” (2 Kor. 5:17).

Ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz tylko nowe stworzenie? (Gal 6:15).

Nie jesteśmy zwykłym człowiekiem z ciała chwilowo działającym duchowo, lecz jesteśmy duchowymi istotami chwilowo żyjącymi w ludzkim ciele. Jeśli przyjąłeś Chrystusa do swego życia, jesteś częścią drugiego Stworzenia (Genesis). Posiadasz nową naturę, która, podobnie jak Chrystusa, będzie żyła na wieki.

 Kryzys tożsamości

A jednak zbyt wielu spośród nas cierpi z powodu „kryzysu tożsamości”. Nie mamy jasności co do tego kim jesteśmy rzeczywiście. Chodzimy do kościoła, lecz wewnętrznie ciągle głęboko identyfikujemy się ze sposobami i oczekiwaniami pierwszego Adama. Paweł zgromił kościół w Koryncie, w którym panowały cielesne postawy mówiąc: „Czy na sposób ludzki nie postępujecie?” (1 Kor. 3:3).

Posłuchajcie mnie uważnie: jeśli przyjąłeś Chrystusa nie jesteś już więcej zwykłym śmiertelnikiem. Ta sama moc, która wzbudziła Chrystusa z martwych przebywa w tobie. Choć przeżywasz wiele doświadczeń takich samych jak potomkowie pierwszego Adama, ty jesteś podtrzymywany przez Ducha Bożego, ponieważ on we wszystkim współdziała w twoim życiu ku dobremu. Po drugiej stronie twoich doświadczeń nie jest śmierć lecz zmartwychwstanie!

jeśli Duch tego, który wzbudził Jezusa z martwych mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was (Rzm 8:11).

Możemy wyglądać po ludzku, lecz jest w nas skarb znacznie cenniejszy niż sama ziemia: moc zmartwychwstania.

Ale Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany” (Dz. 2:24)

podobnie jak niemożliwą rzeczą było utrzymać Chrystusa w grobie, tak niemożliwe jest również, aby substancja „śmierci” w nas – nasze grzechy i upadki – zatrzymały Jego. Chrystus zwycięża śmierć równie łatwo jak światło rozprasza ciemność. Rzeczywiście we wszystkim, jesteśmy „więcej niż zwycięzcami przez tego, który nas umiłował” (Rzm 8:37).

Posadzeni wraz z Chrystusem.

Kiedy byłem zaangażowany w pewne szczególne zmagania, przyjaciel zapytał mnie:

  • Jak się czujesz w tych okolicznościach?

  • Ja nie jestem w żadnych okolicznościach. – odpowiedziałem mu – zostałem posadzony wraz z Chrystusem w okręgach niebieskich. Moim Ojcem jest Bóg. Nie ma żadnej broni ukutej przeciwko mnie, która mogłaby cokolwiek uczynić. Narodziłem się z wysokości, jestem nowym stworzeniem, współuczestnikiem
    boskiej natury.

Wszystko co powiedziałem pochodziło bezpośrednio z Bożego Słowa i reprezentuje rzeczywistość zapewnioną mi przez wiarę w Boże obietnice. Wiara otwiera moc Bożych obietnic. Zatem, umiłowany przyjacielu, nie jest w żadnych okolicznościach czy „tej pogodzie”, czy pod przekleństwem: jesteś ożywiony wraz z Chrystusem (Kol 2) i umieszczony w obszarze Bożej ochrony. Tak, spotykamy się z konfliktami, których Bóg używa, aby doskonalić nasz charakter, lecz On zawsze „daje nam zwycięstwo w Chrystusie Jezusie i sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi” (2 Kor. 2:14).

Umiłowani, jeśli nie używacie Bożego Słowa do określania i kształtowania waszej duchowej tożsamości to naprawdę będziecie żyć  w takich okolicznościach i znajdziecie się w otoczeniu ucisku, który spoczywa na pierwszym Adamie. Możesz nadal być chrześcijaninem, lecz będziesz cierpiał z powodu kryzysu tożsamości. To dlatego Paweł powiedział: „obleczcie nowego człowiek, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy” (Ef. 4:24). Musisz przyjąć, uwierzyć a następnie stosować Słowo Boże dopóki w pełni nie będziesz ugrunotwany jako nowe stworzenie.

Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci” (Rzm 8:29).

Ten trud chodzenia w nowej naturze jest sednem podstawowych bitw w życiu. Nie jest to po prostu walka miedzy twoimi cnotami a ułomnościami. Nie, to jest wojna między twoją tożsamością według ciała, a prawdziwą tożsamością jako nowego stworzenia w Chrystusie.

Jak mówi nam Jan: „wiara zwycięża świat” (1 Jn 5:4). Jesteś obywatelem nowej rzeczywistości. Jako taki, musisz nauczyć się zwyczajów i zrozumieć język. W królestwie Bożym, każdy wierzy w to, co Bóg o nim mówi. Gdy Bóg mówi, Jego słowa tworzą nowe rzeczywistości. Nasza wiara przyjmuje łaskę i prawdę Bożego słowa i w ten sposób nasze życie ulega przemianie.

Tak, nadal będziemy upadać, lecz Chrystus jest większy niż nasze upadki. Prawda, ciągle będziemy błądzić, przechodzić przez trudne doświadczenia, których Bóg używa do kształtowania w nas charakteru Swego Syna (Flp. 3:10). Tak, On przeprowadza nas przez takie rzeczy, abyśmy mogli posiąść moc Chrystusowego zmartwychwstania!

 Rozważ jak Paweł analizuje swoje osobistą drogę:

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, lecz Chrystus żyje we mnie, a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal. 2:20).

Ponownie pisze:

Dlatego nie upadajmy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak etn nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem„(2 Kor 4:16).

Zadajmy sobie pytanie, czy nasza duchowa świadomość jest skupiona na tym co zewnętrznie „niszczeje” czy też nasze serca są podnoszone przez to, co „odnawia się każdego dnia”? Czy żyjemy jako zwykli ludzie czy też jako nowe stworzenia utworzone na podobieństwo Chrystusa? Czy zgodzisz się z tym, że już czas, aby pokonać twój kryzys tożsamości?

Panie, przebacz mi trwanie w bardziej piwnicach mojej starej natury niż w apartamentach Twojej miłości i obietnic. Wybrałeś mnie, aby mi objawić Twoje życie, dałeś mi Twojego Ducha Świętego i przemówiłeś przez Twoje słowo. Jestem Twoim dzieckiem, narodzonym z wysokości i przeznaczonym do odziedziczenia Towjej chwały. Wielbię Cię, mój Panie i Królu.

aracer.mobi

Boża zapłata

Wydaje się, że co kilka miesięcy pojawia się gdzieś na świecie jakiś większy kataklizmy lub konflikt. Regularnie obrazy ludzkiego cierpienia wybuchają w naszej świadomości i jesteśmy konfrontowani nie tylko z naszą moralna słabością, lecz również ze znacznie głębszymi pytaniami dotyczącymi natury Boga.

Oczywiście, niektórzy zaliczają każdy naturalny kataklizm do kategorii  „gniewu Bożego”. Koncepcja, że pięść zagniewanego Boga celowo wywołuje agonie i nieszczęścia sprawiedliwych wraz z złymi jest dla nich całkowicie do przyjęcia. Moim zdaniem takie myślenie utrzymuje ich samych na pewien psychiczny dystans od tych dramatów. Niemniej takie analizy nie są łatwo przyjmowane przez tych, których ręce podnosiły rozkładające się ciała martwych oraz przez tych, w których uszach ciągle jeszcze brzmi krzyk dotkniętych. Przypomnijmy sobie powtarzające się cierpienia naszego świata właśnie pod koniec 2004 roku. Po pierwsze,

Najpierw zostaliśmy zalani obrazami z potężnego azjatyckiego tsunami. Wpadając do niczego nie spodziewających się wiosek w ciągu kilku straszliwych chwil zmiotło niemal 250 000 dusz do wieczności. W ciągu kilku następnych miesięcy więcej trzęsień ziemi uderzyło na Sumatrę, następnie Iran i jeszcze gdzieś, zabijając dodatkowe tysiące. Nagle zobaczyliśmy twarz głodujących w Afryce i innych krajach trzeciego świata. Po czym, ostatnio, zmagaliśmy się z pojęciem poruszającego aż do trzewi zniszczenia spowodowanego przez huragany, a w szczególności przez Katrinę. Gdy fale tych straszliwych widoków pojawiają się w naszej pamięci pytamy: Gdzie był Bóg w czasie tych kataklizmów? Czy to On je wywołał? Czy jest zagniewany?

Poza tym co widoczne
Współczesna technologia pozwala na to, abyśmy byli świadomi występowania powtarzających się światowych naturalnych kataklizmów. To właśnie świadomość ludzkiego bólu niepokoi nas, porusza do modlitwy dawania czy udzielania pomocy. A jednak Bóg widzi to. Każdego roku ponad 57 milionów ludzi umiera na świecie z różnych powodów a Bóg widzi każdą śmierć, nawet tych, którzy giną na zawsze w wiecznych ciemnościach bez Chrystusa. Globalnie następnych 50 milionów dzieci jest brutalnie usuwanych przez aborcje a każdy stłumiony krzyk dociera do Ojcowskich uszu i zapada głęboko w sercu. On widzi horror morderstwa, gwałtu czy wykorzystania; On jest świadom wszystkich ofiar głodu, chorób, wypadków i wojen. On nie jest autorem tych poszczególnych śmierci, lecz jest świadom zbiorowego cierpienia powstającego na tym świecie.

Niemniej, nadal pozostaje pytanie, gdzie w tym wszystkim jest Bóg? W starożytnej mitologii „bogowie” byli przedstawiani jako nadnaturalne istoty siedzące ponad ludzkością, delektujących się zmysłowym „niebem”. Nie tylko byli nieczuli na ludzkie cierpienia, lecz wywoływanie bólu było swego rodzaju sportem dla nich. Byli kapryśni i poddani nagłym niezliczonym zmianom nastroju czy zachowania.

Kiedy słyszę jak ludzie łączą straszne burze, trzęsienia ziemi lub katastrofy z Bożym gniewem to czuję, że jako chrześcijanie powinniśmy być przynajmniej ostrożni abyśmy nieświadomie nie korzystali z pogańskiej wyobraźni i nie odczytali źle działania i serca Boga. Pogańscy bogowie powodowali nieszczęścia; oni byli pozbawieni współczucia w swym niepohamowanym zsyłaniu nieszczęść na rodzaj ludzki . A jednak Duch Boży łączy się z nami w czasie cierpienia. Jego obietnica mówi, że On nigdy nie zostawi nas ani opuści.

Tak, on zamieszkuje w wieczności na „wysokim i świętym miejscu”(Iz 57:15c), ale On też rzeczywiście przebywa z tymi, których „serce jest skruszone a duch złamany”, gdzie On stara się „ożywić ducha skromnego” (Iz 57:15c). Prawdziwy Bóg „nie jest daleko od każdego nas; w Nim żyjemy i poruszamy się, i istniejemy” (Dz. 17:27-28). Paweł mówił tymi słowami do niezbawionych Greków; Bóg był blisko nawet nich. Duch Boga świadomie jest zaangażowany w każdym aspekcie naszego życia, nawet włosy liczy na naszych głowach. Żydzi powiadają nam, że „żadne stworzenie nie jest ukryte przed Jego wzrokiem, ale wszystko jest otwarte i obnażone przed oczyma Tego, przed którym musimy zdać sprawę” (Hebr. 4:13). Jezus mówił, że ojciec nie tylko „widzi w ciemności” (Mat. 6:4,6,18), ale również, że żaden wróbel nie „spada na ziemię bez woli [naszego] Ojca” (Mat. 10:29).

Jeśli chcemy znać relację Boga do ludzkiego cierpienia na planecie Ziemi, musimy zaakceptować tę najważniejszą prawdę: Bóg nie jest oddzielony od ludzkich smutków. Pomysł, że Wszechmocny jest odłączony od cierpień rodzaju ludzkiego, jak wierzę, jest oszustwem zakorzenianym w pogaństwie.

Lecz zbadajmy głębiej naturę Boga. Pan nie tylko jest świadomy tego, że rodzaj ludzki cierpi, Jego serce jest też ranione naszymi ranami i odbiera ból naszego smutku. Rozważ to, że nawet wtedy kiedy Izrael cierpiał konsekwencje swego grzechu, Bóg łączył się nimi. Pismo ujawnia, że czas przyszedł kiedy Pan „nie mógłby już znieść niedoli Izraela” (Sędz. 10:16). Jakież wejrzenie do serca Boga! On nie siedział w niebie obserwując z oddali i mierząc jak wiele cierpienia Jego ludzie mogą znieść – On był z nimi, faktycznie doświadczał ich skumulowanej niedoli!

Dlaczego ta idea cierpienia pochodzącego od Boga powinien być nam obca? Przez całą Biblię czytamy, że jednym z aspektów Bożej natury jest że on jest „cierpliwy” (Wyj 34:6, Ps 86:15). Jego mądrość może mieć zupełną wiedzę i Jego moc w być w pełni skuteczna, ale jego serce czuje nasz ból. Bóg cierpi. On nie działa, jak pogańscy bogowie, nie „zatwardził serce Swogo” na ludzki ból.

Kiedy Izrael został zniewolony przez Egipt, Pan powiedział do Mojżesza, „Zobaczyłem nieszczęścia Moich ludzi . . . I usłyszałem ich płacz”; powiedział, ” znam cierpienia jego” (Wyj. 3:7). Bóg widział, słyszał i znał ich cierpienie i tak został ruszony współczuciem, żeby pomóc. Kiedy widzę, słyszę i osobiście poznaję cierpienie ludzkie, jestem głęboko zaniepokojony; pragnę pomóc. Dokładnie takie jest serce Boga! Nasze pragnienie, aby pomóc ulżyć w cierpieniu to nie są tylko ludzkie rysy, ale replika podobieństwo Boga Samego (zob. Rodz. 1:26).

Kiedy zło całkowicie psuje kulturę, tak, to zmusza Pana do wykonania sądu, jakkolwiek, to jest rozwiązanie ostateczne. On „nie znajduje przyjemności w śmierci niegodziwego” (Ez. 33:11). Nawet wtedy, idea wywoływania przez Boga bólu musi zachować równowagę z tą rzeczywistością, że Bóg czuje ból, który powoduje.

Ci, których kocha
To nie jest przesłanie o Bożym gniewie, ale o podatności na ból Bożego serca. Nie mówię, że Pan nie poprawia nas. Poznałem dyscyplinę i korygowanie Pana, nawet kiedy to wydało się surowe. Zgadzam się z Psalmistą, który napisał, „To jest dobre dla mnie, że zostałem dotknięty, bo mogę uczyć się ustaw Twoich” (Ps 119:71). Ci, których Bóg kocha strofuje i ćwiczy. Nie jest to jednak rozgniewany Bóg, ale kochający niebieski Ojciec, którego dyscyplina jest dla naszego własnego dobra. Naprawdę, jest to wielkie odkrycie, które Mesjasz przyniósł rodzajowi ludzkiemu: Wszechmocny Bóg nie jest odległy. On jest naszym Ojcem.

Kilka lat temu, przeżywałem szczególnie trudny czas. Szukałem Pana w bólu, który przeżywałem. On odpowiedział po prostu , „Postępowałem z tobą tak łagodnie jako to było tylko możliwe”. Nagle, zobaczyłem, że najwięcej bólu powodował diabeł; ludzie i moje niewłaściwe reakcje spowodowały resztę. Tak, Pan był zaangażowany odkupując złe położenie, obracając to ku dobremu, pomagając mi i odnawiając mnie, i ucząc przez to wszystko rozróżnienia i mądrości.
Bóg jest naszym Ojcem. Karanie moich dzieci wywołuje we mnie ból. Nie cieszę się tym. Gdy byłem dzieckiem, zanim mój tata zbił mnie, zawsze powtarzał, „To będzie boleć mnie więcej niż ciebie.” Czy nie jest sposób w jaki Boga postępuje z nami? Czy On nie jest naszym Ojcem?

Czego szuka Sam Bóg
Dlaczego więc Pan toleruje cierpienie i smutek, które tak obfitują na planecie Ziemi? Jezus tłumaczył to w ten sposób: „królestwo niebieskie jest jak kupiec szukający pięknych pereł. Gdy znalazł taką jedną perłę wielkiej wartości, poszedł i sprzedał wszystko, co miał i kupił ją ” (Mat. 13:45-46).

Bóg szuka czegoś, co jest wartościowe, kosztowne. Tak, Ojciec znalazł jedną perłę wielkiej wartości w Swym Synu, ale coś szuka jeszcze czegoś, i jest to jest replika Jego Syna w nas. Rzym. 8:29 ujawnia Jego wspaniały cel: On „Przeznaczył nas, abyśmy stali się podobni do obrazu Jego Syna„.

Perłowa wielkiej wartości, Chrystus, jest nie tylko zapłatą za nasze grzechy: On jest wzorem dla nas. Tak jak życie Chrystusa zalało Ojca serce rozkoszą, tak nasze upodobnienie do Chrystusa usprawiedliwia smutki i cierpienie naszego czasu. Bóg używa bólu tych dni, aby dostosować nas do Jego Syna. Pomimo smutku i cierpienia obecnego wieku, coś wybitnego, coś szczególnego, rodzi się. Jezus nazwał te trudne czasy wydarzeń „bólami porodowymi,”  to Boże skurcze, które zmuszają nas do ukształtowania się na podobieństwo Perły o Wielkiej Wartości.

Gdy to piszę, Huragan Rita opada na amerykańskie stany Zatoki. Gdy mój wydawca przeglądnął to przesłanie, powiedział, że Rita faktycznie znaczy „Perła.” Umiłowani, Bóg jest z nami w bólu naszego serca, bądźmy z Nim, gdy przemienia nasze życie. Niech Bóg odbierze swoją zapłatę za stworzenie człowieka.aracer.mobi

Moc nadzmysłowego życia_2

Logo_Frangipane

Stwierdziliśmy, że przeznaczeniem każdego chrześcijanina jest „ukształtowanie na podobieństwo Chrystusa” (Rzym 8:29). Zazwyczaj jest tak, gdy przypominam ludziom o tym, że fundamentalnym przeznaczeniem jest podobieństwo do Chrystusa, że większość potakuje głowami, potwierdzając ogólnikowość mojego stwierdzenia. Niemniej, w rzeczywistości nie wierzą w to, że jest to prawda. Faktycznie, gdy ludzie myślą o swoim przeznaczeniu ich pierwszym skojarzeniem są te rzeczy, które dla Boga robią, coś co wymaga widocznego okazania unikalnego obdarowania czy powołania do służby, lecz ani dary, ani specyficzne powołanie nie reprezentują sedna rzeczywistości naszego przeznaczenia.

Pozwólcie więc, że powtórzę jeszcze raz: naszym przeznaczeniem jest być podobnym do Chrystusa. Zakres naszej odpowiedzialności i wszelkie dary mogą być tak różnorodne jak okresy naszego życia, lecz naszym trwałym przeznaczeniem jest ta część nas, która staje się w swej naturze podobna do Chrystusa. Bóg chce rozwijać nasze dary i, oczywiście, On stworzył nas, abyśmy wypełnili jakieś szczególne zadania czy posługę, lecz nigdy nie wolno nam stracić z pola widzenia głównego celu naszego istnienia, którym jest upodobnienie się od Chrystusa we wszystkim.

Czysty cel: czyste życie

Smutne jest to, że wszyscy widzieli przywódców służb, których obdarowanie i powołanie były tak silne, tak porywające, że wydawali się zdolni do sprowadzenia samego nieba na ziemię. Później, ku naszemu zdumieniu, odkrywaliśmy, że ci sami ludzie, ci, którzy budowali potężne religijne imperia, tkwili w tajemnym uścisku najbardziej hańbiących grzechów. Jak coś takiego może się dziać? Jeśli koncentrujemy się na rozwoju naszych darów i powołania, zamiast na naszym charakterze to stajemy się podatni na diabelskie zwiedzenie.

Widzisz, nadejdzie taki czas, gdy, do pewnego stopnia, faktycznie zaczniemy doskonalić nasze dary i powołanie. Wiemy już jak się modlić, uczymy się jak głosić i prorokować czy śpiewać w kościele. Opanowujemy nawet to, aby wyglądać szczerze w czasie usługi czy pobytu w kościele. Zewnętrznie jesteśmy przekonujący co do naszej duchowości, a jednak wewnętrznie nudzimy się naszym scenicznym, niedzielnym przedstawieniem. Po wypracowaniu jakoś tam powołania i darów znikło wyzwanie. Teraz w jego miejsce zaczyna wzrastać tajemniczy głód, zrodzony z cielesnej natury. Nikt z obserwujących nas ludzi nie rozeznaje wewnętrznego zepsucia; nawet najbardziej nam bliscy przyjaciele są zmyleni. Zamiast głodu za pełnią Chrystusa zaczynamy pragnąć pożądliwości cielesnych, ziemskich sukcesów czy materialnych posiadłości. Jednak żadna z tych rzeczy nie usatysfakcjonuje wewnętrznego człowieka. Mam w duchu ten ból, że widziałem ludzi doskonalących dary, a lekceważących Chrystusa. Ich upadki wywoływały skandal w ciele Chrystusa i przynosiły wstyd imieniu Jezusa. Zdecydowanie zbyt często byłem świadkiem tego.

Lekarstwem na duchową pustkę jest poszukiwanie podobieństwa do Chrystusa. Posiadania charakteru Chrystusa wypełnia nasze obdarowania i zadania żywą substancją. Możemy powtórzyć za Pawłem „z Chrystusem zostałem ukrzyżowany, żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 2:20). Paweł powiada: „Chrystus żyje we mnie”. To Chrystus żyjący w nas daje prawdziwe duchowe spełnienie naszemu życiu.

Umiłowani, Sam Jezus obiecał, że ci, którzy pragną sprawiedliwości „będą zaspokojeni” (Mat 5:6). Wejść w posiadanie natury Chrystusa jest naszym własnym zyskiem. Jest perłą o wielkiej wartości; skarbem ukrytym na polu. Sam Chrystus jest wąską drogą, która prowadzi do życia. Nie są nam potrzebne tłumy, aby oglądały nasze działanie czy przyklaskiwały naszej dobroci. Gdy posiadamy Chrystusa, spożywamy za darmo z Drzewa Żywota i znajdujemy wieczne spełnienie.

Być jak On

Może ktoś zapytać: „W jaki sposób mogą stać się podobny do Niego?” Może nam się wydawać, że szkoła biblijna da nam odpowiedź lub udanie się na pola misyjne przemieni nas – rzeczywiście bardzo cenna działalność, jednak rzeczywista moc do tego, aby stać się podobnym do Niego już w nas jest. Dzieje się to przez Ducha Świętego, gdy pogłębia naszą relacje z Chrystusem. Bycie podobnym do Niego jest w rzeczywistości naturalną konsekwencją intymnego związku z Nim.

Pozwólcie, że to wyjaśnię. Dojrzewałem we włoskim domu, moi rodzicie mieszali angielski z włoskimi zwrotami i słowami, a ja uczyłem się mówić po angielsku jak i odrobiny włoskiego po prostu żyjąc blisko nich. W rzeczywistości do 18 roku życia niemal cały mój pogląd na świat został mi przekazany przez rodziców. Ze względu na moją więź z nimi było całkowicie naturalne to, żeby mówić, działać i myśleć tak jak oni.

Tak i tu: nie musimy „próbować” być podobni do Chrystusa w jakiś mechaniczny sposób; po prostu potrzebujemy żyć w bardzo bliskiej więzi z Nim. Sam Jezus ujął to w ten sposób: „trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” (Jn 15:4-5)

Podobieństwo do Chrystusa jest konsekwencją naszej relacji z Chrystusem w nas. Naszym świętym celem jest kultywować relację z Nim dopóki nie jako osiągniemy żywej rzeczywistości istoty Jego życia. Nie badamy Jego Słowa po to, aby być dobrymi, lecz aby Go poznać. Nasze życie modlitewne nie jest „duchową dyscypliną” lecz miejscem społeczności z Nim. Nie oddajemy Mu chwały z obowiązku, lecz po to, aby wznieść się ku Jego sercu i stać się podobnym do Niego. Intymność z Jezusem Chrystusem jest drogą do nadzymsłowego życia.

продвижение

Moc nadzmysłowego życia_1

Logo_Frangipane

Mamy obecnie dostępną ogromną ilość książek o tym jak rozwijać dary Ducha czy odkrywać cel, z których większość jest z pewnością warta naszej uwagi. Rozpoznanie swych darów i szkolenie w naszym indywidualnym powołaniu ku służbie dla Boga jest częścią wykonywania Jego woli. Istnieje jednak głębszy, bardziej istotny cel – cel, który ostatecznie jest daleko bardziej cenny dla Boga i dla nas samych. Mówię o szczerym pościgu za osiągnięciem podobieństwa do Chrystusa.

Zdumiewa nas życie Pawła. Oto człowiek, który napisał Pismo, który doprowadził tysiące do Chrystusa; założył liczne kościoły i był sprawny w działaniu wszystkich duchowych darów. A jednak to, co poganiało go w życiu do przodu to nie było powołanie, lecz pasja, aby być podobnym do Chrystusa. Wyraża to odważnie w Flp 3:10 :

Żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci”.

W ciągu ostatnich lat martwi mnie to, że widziałem zbyt wielu ludzi, którzy oddali siebie doskonaleniu swych darów czy służby, lecz zlekceważyli głębszy wyścig do kształtowania siebie na wzór Chrystusa. Czerpanie duchowego spełnienia z „naszej służby” i „obdarowania” to w rzeczywistości jest droga po ścieżce odwodzącej od tego spełnienia.

Pozwólcie, że podkreślę ten punkt dotyczący natury naszego powołania: moje powołanie nie jest istotą mojego przeznaczenia. Osobiste powołanie jest kombinacją boskiego przygotowania i obecnego przydziału. Powołanie często zmienia się w czasie życia. Jakkolwiek ważne jest twoje powołanie to istota naszego przeznaczenia nie jest w tym, co robimy dla Boga, lecz w podobieństwie mojego serca do serca Chrystusa. Podobieństwo do Chrystusa jest moim przeznaczeniem. Bóg może używać mojego powołania do doskonalenia chrześcijaństwa, lecz celem mojego istnienia jest stać się takim jak Chrystus. Duchowe dary i przydział służby to tylko pasażerowie tego pojazdu, w czasie mojej podróży do pełni Chrystusa.

Przeznaczeni do podobieństwa

Mówiąc o przeznaczeniu Paweł napisał: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci”.

Czy dostrzegamy to? Zostaliśmy przeznaczeni na to, „aby stać się podobni” do Syna Bożego. Gdy NT mówi o przeznaczeniu jest to niemal zawsze w kontekście stawania się podobnym do Chrystusa.

Powołanie” czy zadanie to może być służba jako pastor, nauczyciel czy gospodyni domowa, czy na nawet gdzieś na rynku miejskim, lecz bez względu na zewnętrzną odpowiedzialność, istotą mojego przeznaczenia – rzeczywistością, która trwa we mnie niewidoczna i bez względu na zewnętrzne okoliczności – jest uchwycenie życia „ukształtowanego na podobieństwo Syna Bożego”.

Widzisz, nasze przeznaczenie to nie to, co robimy dla Boga, lecz kim stajemy się w Nim. Gdy osiągamy podobieństwo do Chrystusa, nasza miłość dla Boga staje się większa, nasze świadczenie grzesznikom uzyskuje większą moc, nasze pragnienia są zakorzenione i zasilane przez podobieństwo do Niego..

Z dala od Niego, możemy myśleć, że robimy bardzo wielkie i ważne rzeczy, a jednak Chrystus mówi „Jeśli kto nie trwa we mnie, zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl” (p. J 15:1-8). Z Chrystusem, jednak, nawet w samym środku konfliktów, prób i pokuszeń możemy manifestować „życie Jezusa… w śmiertelnym ciele” (2 Ko. 4:8). To jest rzeczywiście nadzmysłowe życie Boże.

Dary i powołania

Jest to zawstydzające dla zachodu, że wiele z naszych seminariów nie skupia się na podobieństwie do Chrystusa, lecz raczej oddaje się w pierwszym rzędzie teologii i hermenutyce. Oczywiście, potrzebujemy właściwego biblijnego poznania, lecz potrzebujemy czegoś jeszcze więcej: podobieństwa do Chrystusa. Nawet w naszych kościołach pracujemy nad tym, aby ludzie byli uwalniani „w swoich darach” i obyśmy w tym nigdy nie ustali! Lecz nie lekceważmy bardziej fundamentalnej pracy jaką jest oglądanie podobieństwa do Chrystusa wbudowanego w zborową postawę.

Paweł nauczał, że dary i powołanie Boże były „nieodwołalne” (Rzym 11:29 w tłumaczeniach angielskich jest „bez pokuty” czyli niezależnie od pokuty – przyp. tłum.). Apostoł pisał o Izraelu i ich niepodważalnym miejscu jakie ma zapewnione w Bożej przyszłości, a jednak zasada, o której mówi jest prawdziwa dla nas: Boże powołanie w naszym życiu i Jego dary pozostają żywą rzeczywistością niezależnie od stanu naszego serca. Dary i powołanie Boże istnieją w nas „bez skruchy”.

Pastor nadal może głosić a nawet inspirować zgromadzenie, pomimo że jego życie trwa w poważnym grzechu. Jego „powołanie” jest niezależne od aktualnego stanu jego sprawiedliwości. Lider uwielbienia, który oddaje się cudzołóstwu w sobotnią noc może pobudzać zgromadzenie w niedzielę rano, ponieważ jego dar nadal funkcjonuje, „bez pokuty” (nieodwołalnie) za ten grzech. Ewangelista, który płacze, gdy dusze są zbawiane nawet jeśli spędził noc pijany, myśli, że Bóg usprawiedliwił jego bezprawie. A jednak, w czasie gdy Duch Święty działa poprzez jego dar, sam człowiek jest w śmiertelnym niebezp
ieczeństwie. Ponieważ, po tym, gdy spędził czas na głoszeniu innym, sam może zostać zdyskwalifikowany (p. 1 Kor. 9:27). Wszyscy widzieliśmy działania darów i powołań funkcjonujących nawet poprzez jednostki, które prowadziły podwójne życie, z sercami zniewolonymi w pułapce grzechu.

Fakt, że dary i powołanie Boże działa w jakiś sposób niezależnie od naszego charakteru, mówi o tym, że Bóg będzie używać niedoskonałych ludzi. Niemniej nadal musimy być czujni, bo może przyjść taki dzień, gdy będziemy spoglądać na nasze dary czy służbę i wołać: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów?A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. (Mat. 7:21-23).

Widzisz, nasze dary są niezbędne a zrozumienie naszego powołania żywotne, lecz to zdobycie natury Chrystusa jest naszym przeznaczeniem. Umiłowani, w miarę jak się zbliżamy do końca wieków, dla Bożego ludu nastaje nowy priorytet: podsumowanie „wszystkiego w Chrystusie” (p. Ef. 1:9-10).

Zarówno dary jak i powołanie musi służyć naszemu przeznaczeniu, którym jest ujawnienie natury Chrystusa. Skupienie, które przynosi znaczenie i spełnienie to wewnętrzne upodobnienie do Chrystusa. Nasze życie ma stać się „miłą wonnością Chrystusową dla Boga” (2 Kor. 2:15). Tak, ścieżka podobieństwa do Chrystusa jest drogą do nadzmysłowego życie Bożego.

aracer

Gdy Pan buduje dom swój


Francis Frangipane

Bóg odpowie na ich modlitwę. Dom Pański zaczyna pojawiać się na terenie budowy modlącego się, ogólnomiejskiego kościoła. Czas niszczenia i kształtowania, tłuczenia młotami i przycinania odpowiednich wymiarów zbliża się już do końca, dzień mocy jest tuż, u drzwi.
Jest możliwe, aby kościół Chrystusa był tak dobrze “zgrany” z niebem, że Duch Pański będzie zastępował moce ciemności nad miastami. W takim stopniu w jakim Kościół jest połączony z Bogiem, Obecność Pańska strzeże miasta; przestępczość i niemoralność spada, a przebudzenie zaczyna spontanicznie przełamywać się. Lecz pozwól się ostrzec: Tylko wtedy, gdy Pan buduje Swój dom, strzeże naszych miast (Ps. 127:1)

Zbiorowy, ogólnomiejski Kościół
Kiedy zaczęto budowę, mury wznoszono z bloków kamiennych przygotowanych w kamieniołomach. W ten sposób przy budowie świątyni nie było słychać uderzeń ani młotów, ani siekier, ani żadnych innych narzędzi żelaznych.

W ciągu ostatnich trzech lat Bóg trzymał Swój kościół „w kamieniołomach”, kształtując liderów, przygotowując ich serca na to, aby byli częścią domu Pańskiego. Pod uderzeniami młota Słowa wielu pastorów i świeckich ludzi patrzyło na to, jak ich twarde jak skały, religijne doktrynalne poglądy ulegały wstrząsaniu. Bóg redukował ich własne definicje chrześcijaństwa do biblijnych proporcji prostoty, czystości i oddania Chrystusowi (p. 2 Kor. 11:3), a równocześnie przykładał siekierę do korzeni systemu zazdrości i egoistycznych ambicji (p. Jk 3:16).
Na całym świecie święci mężowie i niewiasty Boże są dopasowywani do siebie nawzajem jako żywa świątynia Pańska, płonąc w sercach nową wizją zjednoczonego miejskiego kościoła. Wraz ze swymi zborami ci słudzy Boży budują swoje kościoły nie na typowym amerykańskim systemie promocji własnej, na ludzkim przedsięwzięciu, lecz na podstrukturze zbiorowej, ogólnomiejskiej modlitwy i chrześcijańskiej miłości. Z wielką pasją i głęboką pokorą ich jedynym celem jest zobaczyć Samego Chrystusa ukształtowanego w kościele (Gal. 4:19). Robiąc w ten sposób kładą fundamenty dla domu Pańskiego. Jest to świadectwo mądrości i mocy Chrystusowej, tego jak wspaniale te „żywe kamienie” akceptują się nawzajem i pasują do siebie. Pismo mówi nam, że gdy Salomon budował dom Pański: „nie było słychać uderzeń ani młotów, ani siekier, ani żadnych innych narzędzi żelaznych” (1 Król.6:7). Ci mężczyźni i kobiety, często o bardzo różnym pochodzeniu kościelnym, spędzają czas na kolanach w budynkach innych kościołów i modlą się bok przy boku. Ich wspólną modlitwą jest to, aby Wszechmogący mógł zjednoczyć ich w Chrystusie i skończyć dom Pański – aby Sam Chrystus mógł uzdrowić ich miasto.

Bóg odpowie na ich modlitwę. Dom Pański zaczyna pojawiać się na terenie budowy modlącego się, ogólnomiejskiego kościoła. Czas niszczenia i kształtowania, tłuczenia młotami i przycinania odpowiednich wymiarów zbliża się już do końca, dzień mocy jest tuż, u drzwi.

Chrystusowe Posłuszeństwo
Nie jest to praca zrodzona  z kompromisu. Byłoby błędem przypuszczać, że celem tego poruszenia Bożego jest jedność. Nie, naszym celem jest posłuszeństwo. Z naszego posłuszeństwa Bogu w modlitwie i prawdziwego pragnienia, aby być podobnym do Chrystusa pojawi się nowe znaczenie jedności.

Skupiamy się na Chrystusie

Paweł polecił kościołowi, aby: „wszelką myśl poddawać w posłuszeństwo Chrystusowi” (2 kor. 10:5). Te obszary naszego życia intelektualnego, które nie są poddane Chrystusowi to miejsca, gdzie przegrywamy naszą walkę z piekłem, lecz jeśli nasza wizja jest skupiona na Panu i na tym, aby być tak posłusznym jak ON to wniosek, o którym Paweł pisze wypełnia się: jesteśmy „gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite” (2 Kor 10:6).

Byłoby domniemaniem spekulować na temat wszystkiego, co ten wers znaczy. Wiemy, że Paweł nie odnosi się tutaj do ciała i krwi; on nie walczył z ciałem i krwią (Ef. 6:12). Implikacja jest tutaj taka, że jeśli posłuszeństwo kościoła jest całkowite to wtedy będzie takie uwolnienie najpotężniejszych duchowych mocy, jakiego świat jeszcze nie widział.

To objawienie mocy nie zostało osiągnięte w czasach Pawła. Wtedy dokonało się to, że książę tego świata został „osądzony”, „uczyniony bezsilnym” i „rozbrojony” na krzyżu, lecz oczywiście, „wszelkie nieposłuszeństwo” nie zostało ukarane w pierwszym wieku.

Zapytajmy Samego Pana: Czy jest coś, co ma jeszcze przyjść przez posłuszeństwo kościoła, co przyniesie sąd nad duchowym złem i nieposłuszeństwem, co również uwolni wiele miast?

Gdy Pan strzeże miasta
Jeśli Pan nie buduje domu, daremni trudzą się ci, którzy go budują, jeśli Pan nie strzeże miasta darnie czuwa stróż” (Ps. 127:1). Zanim rozważymy ten werset ważne jest, aby wyjaśnić pewne cechy charakterystyczne, które występują w pismach hebrajskich. Często starotestamentowi pisarze pokazują jakąś prawdę przez powtórzenie jej dwa razy z różnych punktów widzenia. Widzimy to w szczególności w Psalmach i Przypowieściach.

Inny przykład to: „Do przypowieści otworzę usta moje, Opowiem zagadkowe dzieje starodawne” (Ps. 78:2). Prawda jest przekazywana przy zastosowaniu poetyckiego rytmu, który jest zarówno piękny jak i funkcjonalny – sposób na skompresowanie dwóch korespondujących myśli w jednym idiomie.
Z tego punktu widzenia, gdy psalmista upomina: „Jeśli Pan nie buduje domu, daremnie trudzą się ci, którzy go budują; jeśli Pan nie strzeże miasta, daremnie czuwa stróż” to wyraża dwoma sposobami tą samą prawdę. Pracą Pańską jest most łączący te dwie myśli: dom, który On buduje stanie, miasto, które On strzeże, będzie ochronione.

W jaki sposób Pan strzeże miasta? Dom Pański jest domem modlitwy; wstawiennictwo sprowadza do miasta obecność Bożą. Pozwólcie, że wyrażę to inaczej: Gdy Pan buduje dom, wtedy też strzeże tego miasta. Specyfika Jego planów budowlanych wymaga, aby Jego ludzie modlili się, kochali i udzielali w swych miastach, uprawnieni do tego Jego namaszczeniem. Dom Pański zmieni nasze społeczności!

Jezus potwierdza to w swej obietnicy: „ja zbuduję kościół mój i bramy piekielne go nie przemogą” (Mat. 16:18). Stwierdza tutaj, że gdy Jego domu jest budowany w posłuszeństwie wobec Jego Słowa to warownie diabła stawiane przeciwko jednostkom i miastom będą zniszczone.

Gdy w mieście jest przebudzenie to co dzieje się z mocami ciemności w okręgach niebieskich? Dokąd one idą? Odpowiedź jest następująca: są one zastępowane przez pełnię Bożego Ducha w regionalnym kościele! Paweł mówi nam, że to „przez kościół” różnorodna mądrość Boża jest objawiana „nadziemskim władzom i zwierzchnościom w okręgach niebieskich” (Ef. 3:10). A co dzieje się w duchowej rzeczywistości? Kościół jest błogosławiony „wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios, które jest w Jezusie Chrystusie” (Ef. 1:3)! W takim przypadku przeważający wpływ na lokalną społeczność pochodzi z nieba: Pan strzeże miasta!
Gdy kościół nie jest budowany zgodnie z poleceniami Chrystusa lecz trwa w egoizmie, podziałach to zwierzchności i moce mają większy dostęp do ludzkich dusz. W takich miastach duchowa niegodziwość strzeże miasta.

Nie trzeba mieć wielkiego rozeznania, aby zobaczyć tę prawdę. W czasie następnego wyjazdu do jakiegoś miasta zobaczysz rozpoznawalną chmurę opresji, gdy będziesz tam wjeżdżał. Ta niewidzialna bariera to zakres wpływu rządzących duchów, które ciążą na społeczności. Demoniczne moce tego obszaru to „uzbrojony mocarz”, który „strzeże swego domostwa”; których „mienie jest bezpieczne” (Łuk 11:21) .

Gdy kościół jest posłuszny Chrystusowi, będzie zjednoczony z innym wierzącymi i nie do powstrzymania przez moce piekła. Przez kościół – jego modlitwy, miłość i działanie – Pan będzie strzegł miasta.

Cokolwiek zwiążecie będzie związane
Pozwólcie, że wyjaśnię jakie są relacje miedzy duchem świata a myślami i działaniami człowieka. Tak jak ja to widzę, duchowa rzeczywistość może być dostępna i zajmowana zarówno przez aniołów jak demony, w zależności od postaw ludzi na ziemi. Pomimo, że ziemia jest Pańska, On wszystko poddał pod stopy człowieka; to znaczy pod jego odpowiedzialność.  Gdy Szatan mówił Jezusowi o tym, że cały świat i jego władza „zostały mu przekazane” (Łuk 4:6), mówi półprawdę. Świat rzeczywiście został przekazany diabłu, ale nie przez Boga, lecz przez człowieka.

Błędnie założyliśmy, że diabeł ma boskie zezwolenie na atakowanie naszego sąsiedztwa i miast. Szatan ma dostęp do królestwa ciemności, lecz może zajmować tylko te obszary, gdzie ludzkość przez grzech pozwala mu na to.
Zatem Jezus mówi kościołowi: „Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mat. 16:19; 18:18). Zwróć uwagę na to, że Jezus daje to samo polecenie w dwóch różnych sytuacjach. W kontekście Mat. 16:18-19 zajmuje się diabłem, podczas gdy w Mat 18:15 grzechem. Te dwie rzeczywistości są ze sobą wzajemnie połączone. Grzeszność ludzkości, ich złe myśli, słowa i postępowanie, już samo w sobie stanowi dla diabła schronienie nad miastami! Skoro jest to prawda, to sprawiedliwość w kościele proporcjonalnie wypiera w duchowej rzeczywistości diabła, nie dając Szatanowi miejsce ukrycia. Może on próbować, lecz nie może zamieszkać. I rzeczywiście, gdy kościół prawdziwie zbliża się do Boga, diabeł ucieka.

Nowa wizja
Jeśli współpracujemy razem w celu budowania domu Pańskiego, nasze siły raczej będą wzmacniane niż osłabiane. Jeden z pastorów w moim mieście jest używany przez Boga do pikietowania klinik aborcyjnych i sklepów z pornografią. Zanim kościoły zaczęły się modlić razem maksymalna ilość ludzi, którą udało mu się zmobilizować sięgała 120 osób. Kiedy jednak większa ilość kościołów zjednoczyła się z nim w modlitwie to ponad 4.000 osób przyszło, aby stanąć przeciwko aborcji! Od tej pory lokalna telewizja i gazety znacznie bardzie sympatyzują z problemem nienarodzonych.

Tam, gdzie kościół jest zjednoczony, korzyści dla nastolatków będą ogromne. Wyobraź sobie, jak by to było, gdyby była ogólno-miejska grupa młodzieżowa, gdzie spotykały by się i jednoczyły duże ilości chrześcijańskich nastolatków Starsze nastolatki mogły by rozwinąć zdolności liderskie i pastorską troskę o młodszych.

Bez ograniczania swych zamorskich misji, pastorzy zdają sobie sprawę z tego, że ich najważniejszym polem misyjnym jest lokalna społeczność. Duchowni w kościołach zaczynają budować razem, szkolić jednostki ze swych zgromadzeń do tego, aby szli do innych kościołów w mieście, gdzie cała społeczność chrześcijańska jest budowana razem.

Ostatecznie, czym różni się dom Pański od współczesnego chrześcijaństwa? Pomimo, że Pan nawiedził kościół przebudzeniem w przeszłości, On będzie mieszkał w mocy w Swym domu! Uzdrowienia, uwolnienia będą powszechne; świętość i łaska będą wypełniać atmosferę. Tam gdzie dom Pański jest budowany, ochrona Pańska będzie odczuwalna.

Żywe świadectwo
Nasza służba znajduje się w Cedar Rapids w stanie Iowa. Gdy zaczynaliśmy wspólne modlitwy z innymi pastorami i wstawiennikami w mieście, stan Iowa przeżywał 11% wzrost przestępczości. W tym czasie przestępczość w Cedar Rapids spadła o 17%. Dane FBI potwierdzają, że Cedar Rapids stało się najbezpieczniejszym miastem z ponad 100 000 populacją w USA. Nadal przeżywamy wiele różnych cudownych i znaczących przełomów w mieście.

Do tego stopnia do jakiego dom Pański jest budowany w naszych miasta, bezprawie będzie proporcjonalnie malało. Już nadchodzi dla nas taki czas, że jeśli nie będziemy budować domu Pańskiego, nasza praca będzie szła na marne. Lecz zachęta Ducha Świętego jest niezachwiana: Jeśli Pan buduje dom to Pan strzeże miasta!

Panie, dziękuję ci za twoje dzieła w moim życiu. Dziękuję ci za kształtowanie mego serca tak, aby pastowało do innych wierzących w moim mieście. O Boże, zwiększ zakres pracy w naszym regionie tak, aby cały Twój kościół był jednym ciałem, jedną bronią w Twoim rękach przeciwko złu! Zbuduj i otwórz Twój dom, Panie Jezu. Otwórz drzwi Twojego domu i wyjdź na nasze ulice. Strzeż naszych miast mocą. W imieniu Jezusa, amen.

aracer.mobi

Ziemia pod twoimi stopami

Logo_Frangipane

Jako mówca konferencyjny (na temat modlitwy) często jestem proszony o demaskowanie „duchowych mocy” sprzeciwiających się Chrystusowi na obszarze, gdzie odbywa się konferencja. Miejscy przywódcy i wstawiennicy pytają mnie nawet czy znam „imiona” władców duchowych, którzy opierają się kościołowi na ich terenie.

– Chcecie wiedzieć jakie jest imię najbardziej potężnego ducha najsilniej sprzeciwiającego się chrześcijanom? – pytam.

Gorliwe twarze potwierdzają.

– To Jahwe. – odpowiadam.

Moi rozmówcy, którzy nagle stali się podobni do drzewa pełnego sów, zawsze są skonsternowani moją odpowiedzią. Są pewni, że nie zrozumiałem pytania. Wtedy wyjaśniam. Przypominam im, zgodnie z Pismem, że: „Bóg się pysznym przeciwstawia, lecz pokornym łaskę daje” (Jak 4:6). Jeśli więc jesteśmy oddzieleni w swych sercach od innych kościołów, jeśli instynktownie patrzymy z góry na innych chrześcijan czy też mamy taką postawę promowania siebie samych to chodzimy w pysze. Skoro tak, Duch, który stoi opiera się naszym wysiłkom nie jest demoniczny, lecz Boży.

Pan nie usprawiedliwi naszej pychy tylko dlatego, że śpiewamy trzy hymny w niedzielę i uważamy siebie za „zbawionych”. Bóg sprzeciwił się pysze Szatana w niebie i on będzie sprzeciwiał się waszej pysze na ziemi. To, co jest najsmutniejsze to fakt, że religijna pych tak się utrwaliła w naszych chrześcijańskich przeżyciach, że nawet nie postrzegamy jej jako czegoś złego. A jednak jest to najbardziej wstrętna rdza na Bożym ludzie. Pan nie chce dodawać zgubionych ludzi do kościołów, gdzie będą musieli przyjąć truciznę pychy przy tym samym stole co zbawienie.

TEN, KTÓRY SZUKA I SĄDZI
Sam Jezus powiedział: ”Nie szukam własnej chwały”. A jednak jak wiele z naszych działań ma dokładnie przeciwną naturę do Chrystusa! Nasze wybory co do ubrań i samochodów, domów i ról życiowych często, w tle, są pracą nad wywyższeniem siebie. Dalej Jezus powiedział: „Jest taki, co szuka i sądzi” (Jn. 8:50). Posłuchajcie uważnie Jego słów, ponieważ za każdym razem, gdy staramy się wynieść siebie stajemy twarzą w twarz Bogiem. Jednym wymiarem Bożego serca jest to, że On „szuka [chwały] i sądzi” tych, którzy przez pychę wynoszą siebie. I rzeczywiście, przyjacielu, rozważ z bojaźnią Bożą naszą amerykańską tradycję wynoszenia siebie.

Choć jest to bardzo cenione wśród ludzi, jest faktycznie „wstrętne w oczach Bożych” (Łuk 16:15).
Stary Testament jest pełen przykładów dokumentujących sprzeciw Wszechmocnego wobec ludzkiej pychy. Raz za razem widzimy, że to nie wrogowie Izraela psuli powodzenie narodu, lecz Bóg. Od pokolenia do pokolenia Pan pozwalał przeciwnikom Izraela na to, aby upokarzali Jego lud, doprowadzali do desperacji, pokory i ostatecznie pokuty. To tutaj, w szczerości i złamaniu Bóg mógł zająć się ich grzechami i ostatecznie poprowadzić ich do narodowego przebudzenia.

Posłuchajcie teraz jak Pan błaga Izraela:
Psalm 81:15  O, gdyby usłuchał mnie lud mój, O, gdyby Izrael
chodził drogami moimi!
Wnet poskromiłbym nieprzyjaciół ich I zwróciłbym rękę przeciwko ich wrogom.

Podobnie jest z nami. My potrzebujemy tego, aby potężny Bóg miał wolne ręce do działania przeciwko naszym wrogom. Ponieważ, naprawdę, straszliwe moce ciemności dokonały inwazji na naszą ziemię a nasz przeciwnik przeszukuje nasze ulice, patrząc kogo by pożreć. Jednak, naszą nadzieją nie jest zwykła konfrontacja z przeciwnikiem, lecz umożliwienie Bogu, aby stanął przed nami. Nasze zwycięstwo nad przeciwnikiem jest bezpośrednio związane z naszym całkowitym poddaniem się Bogu.

Jeśli naprawdę nauczyliśmy się czegoś od Niego, to również musimy być „cichego i pokornego serca” (Mat. 11:29). A Bóg, który daje łaskę pokornym uratuje nas przed duchowymi przeciwnikami naszego narodu.

UZDRÓW NASZĄ ZIEMIĘ
Obietnica Pańska jest podobna. Mówi On:
2 Kron. 7:14 i ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię.

Lecz ty mówisz: “lecz korzę się i modlę”. Lecz nasza pokora wobec Boga nie jest pełna, dopóki nie nauczymy się uniżać przed sobą nawzajem.
Faktem jest, że z powodu naszej pychy jeszcze ciągle mamy przed sobą przyjęcie tego, co Pan ma na myśli w słowach „Jeśli mój lud”. Ciągle interpretujemy Jego zwrot „mój lud” jako „nasi ludzie” – nasz ograniczony krąg przyjaciół, krewnych, chrześcijan, których kultura, styl uwielbiania jest, mniej lub bardziej, zbliżony do naszego. Niemniej, Pan myśli o Jego ludziach, On widzi znacznie szerszą grupę. On zalicza do niej tych wszystkich, którzy narodzili się na nowo w całym mieście. My wszyscy, którzy „zostaliśmy nazwani [Jego] imieniem”, choć jesteśmy różnorodni w obdarowaniach i zadaniach, musimy znaleźć przed Nim jedność w duchu.

Wiem, że kłóci się to z zasadami relacji w historycznym kościele. Szatan nie tylko oddzielił nas od innych, lecz spowodował, że jesteśmy z tego dumni. Myślimy, że oddzielenie jest zaletą. Lecz zastanów się: tylko jednej grupie ludzi w NT Jezus konsekwentnie przeciwstawiał się i konfrontował z nią, a byli to faryzeusze. Tłumaczenie literalne słowa „faryzeusz” oznacza „ ten oddzielony”. Ze wszystkich religijnych grup pierwszego wieku to pychę Faryzeuszy kościół przypomina najbardziej.

Modlimy się: „Panie uzdrów naszą ziemię”, lecz ziemia, którą Pan chce najpierw uzdrowić leży pod naszymi stopami pokory. Jest to świat modlitwy łagodnego, który znajduje moc Bożą ku przemianie jako swego towarzysza.

Lekarstwem Pana na nasze społeczeństwo jest ukryte w żywych relacjach chrześcijan. Zawsze jesteśmy tak wpatrzeni w to, co inni nam złego zrobili, a nie w to gdzie my sami zawiedliśmy innych. Co możemy zrobić dla uzdrowienia ziemi, która jest między nami a tymi, których zraniliśmy?

Widzisz, gdy staniemy się ludźmi, którzy „uniżą się i będą modlić” o to, co uczyniliśmy złego, uzdrowienie Boże zacznie płynąć. Gdy chrześcijanie ukorzą się i poproszą o przebaczenie z Afryki, rodowitych Amerykan, Bóg zacznie uzdrawiać ziemię pod ich stopami.

Jeśli Bóg się pysznym przeciwstawia to pamiętaj również, że pokornym łaskę daje. Łaska jest czymś więcej niż bycie pod ochroną; jest to oczyszczenie i przemiana przez moc Bożą. Łaska to Boża przemieniająca moc wykonująca w nas to, czego my sami nie możemy zrobić.

Gdy modlimy się „uzdrów ziemię” to Bóg obiecuje dotknąć i uzdrowić ku błogosławieństwu ziemię pod stopami pokornego.

Pomódlmy się: Drogi Ojcze, powiedziałeś, że uzdrowienie ziemi zaczyna się od uniżenia siebie. Daj mi odwagę do przebaczania i uczciwość do zobaczenia, gdzie sam przyczyniłem się do mich zmagań. Tęsknię do tego, aby być ambasadorem pojednania. Poprowadź mnie zatem, do niesienia uzdrowienia relacji w naszym świecie i niesienia uzdrowienia ziemi, w której mieszkam.сколько стоит seo оптимизация

Dwa rodzaje poznania

Francis Frangipane

Jest taki rodzaj poznania, który jest doktrynalny, teologiczny czy „instrukcyjny”, i jest taki, który jest zrodzony z objawienia Boga. Oba znane są jako „prawda” i oba generują pewne szczególne typu ludzie, jak też oba są akceptowane przez „chrześcijaństwo”.

Możesz być pewny tego, że Bóg chce, abyśmy mieli poprawne doktryny, lecz nigdy nie wolno nam zadowolić się zwykłą akumulacją poprawnych informacji. Dla niektórych, studiowanie Biblii może nie wydawać się czymś więcej niż zwykłym religijnym działaniem, gdzie Słowo Boże jest bardziej widziane jako muzeum niż „elektrownia”.

Gdy powstrzymujemy wznoszenie naszego ducha ku Bogu jako plateau doktrynalnej wiedzy, stajemy się ludźmi, którzy nigdy się rzeczywiście nie zmieniają. Zamiast tego, nasza stara natura po prostu udaje, że jest nowa. Im dłużej sadowimy się na intelektualnym poznaniu, tym bardziej nasze chrześcijaństwo staje degeneruje się do religijnego ducha. Potrzeba Boga, aby zmienić upartą, religijną naturę i nasz Wszechmocny Bóg nie chce, abyśmy fałszowali nasze chrześcijaństwo. Chce, aby było ono realne, gdzie poznanie, które mamy w głowie, stało się rzeczywistością w naszym sercu. Widzisz, prawda, z Bożego punktu widzenia, jest czymś więcej niż doktryną. Jest rzeczywistością.

Różnica między zwykłą doktrynalną prawdą, a prawdą objawioną jest taka, że prawda doktrynalna nie chroni serca przed zwiedzeniem pożądliwością, arogancją, a jednak ciągle zachowuje teologicznie prawdziwą opinię o Bogu.

Faryzeusze mieli, mniej lub bardziej, teologicznie prawdziwe zdanie o Bogu, lecz Jezus powiedział im, że wewnętrznie są pełni „łupiestwa i pożądliwości” (Mat. 23:25). Zewnętrznie wyglądali na świętych, lecz wszystko, co posiadali to było religijne ciało. Wewnętrznie byli fałszywi

Dawid znał Boga. On odwiedzał namiot Boży, gdzie uwielbiał Go i modlił się. W rzeczywistości, nawet po tym, gdy zgrzeszył z Batszebą nadal trwał w tej zewnętrznej formie więzi, choć jego serce było daleko od Boga. Gdy pokutował, z czcią uznał Boga: „Oto miłujesz prawdę, chowaną na dnie duszy” (Ps. 51:8).

Doktrynalna prawda to iluzja o niej: iluzja, że poznanie jest tym samym co sprawiedliwość. Tak nie jest. Wszyscy znamy ludzi, którzy są wykrywaczami błędów, krytykantami i plotkarzami, a jednak potrafią utrzymywać wszelkie poprawne doktryny o miłości. Gdy mówią źle o ludziach, robią to z odwagą, czując, że służą Bogu. To, co posiadają ci ludzie nazywane jest „religijnym ciałem”. Z drugiej strony, prawda, która przychodzi przez objawienie zawsze wywołuje zmiany; zawsze pozostawia nas mniej pewnych co do siebie samych, bardziej zależnych do Boga i bardziej kochających innych.

Obalanie starych systemów myślenia , wymaga, aby Bóg penetrował i usuwał arogancję, która strzeże ignorancji. Musimy zostać złamani w dziedzinie wiary w siebie, aby mieć pewność wobec Boga. Aby nas złamać, Bóg musi nas skonfrontować.

MIECZ PANA

Podstawowym sposobem w jaki dokonywane są zmiany jest działanie przesiąkniętego Duchem Słowa Bożego. I znów mamy tutaj dwa sposoby patrzenia na Biblię: doktrynalny oraz, czym jest w rzeczywistości, jako na dwusieczny miecz. Gdy czytamy Biblię tylko na poziomie intelektualnym to możemy posiąść wiedzę, która jest dobra, lecz takie poznanie samo w sobie nie dotyk nas. Jeśli, gdy czytamy Pismo, nie jesteśmy przekonywani, wyzywani lub doskonaleni na obraz Chrystusa to może być tak dlatego, że mamy religijnego ducha, który ogranicza penetrację naszego umysłu przez Boże Słowo.

Gdy Pan objawił się apostołowi Janowi przebywającemu na wyspie Patmos z „ostrym, mieczem dwusiecznym” wychodzącym z Jego ust, Jego oczy  były jak dwa płomienie ognia. Potrzebny nam jest ten obraz, ponieważ Słowo Boże jest mieczem. Na tyle na ile nie dostrzegamy tego, na tyle prawdopodobnie służymy raczej religijnemu duchowi niż Duchowi Świętemu.

Rozważmy również proroctwa Symeona przekazane Marii, matce Jezusa.  Powiedział „…aby były ujawnione myśli wielu serc; także twoją własną duszę przeniknie miecz. Zwróć uwagę na to, że on nie powiedział: „i nauczysz się wiele przydatnych faktów na temat Biblii, abyś mógł wygrywać biblijne quizy.

Powiedział, że miecz przeniknie twoje serce i nawet myśli twoje będą ujawnione.

Widzisz, gdy przychodzimy do Chrystusa, nie przychodzimy do religii, lecz do Osoby – Osoby, która zna nas tak dobrze jak zna Swoje własne ciało. On odkrywa nasze serca: naświetla te ciemne, ukryte obszary w nas, nie po to, aby potępiać, lecz aby uwolnić nas od więzów grzechu i zwiedzenia.

Możesz powiedzieć: „No, w porządku, potrzebuje jest słyszeć to, że Pan mnie kocha”. Tak, to jest najskuteczniej zmieniająca życie Prawda w Biblii. Niemniej, Jezus mówi, że tych, którzy Go kochają napomina i karci. Następnie mówi nam, żebyśmy byli gorliwi i gotowi do pokuty (p. Obj.3). Jego miłość nieleży na jakiejś tam półce, odsunięta od nas, aż do chwili, gdy zostaniemy zranieni. Nie. Jego miłość motywuje Jego Słowo, gdy mówi do naszych serc, aby nas uwolnić.

Rozważmy w jaki sposób Słowo opisuje samo siebie: “Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca  (Hebr. 4:12)

Powinno być zupełnie naturalne dla chrześcijanina, aby odkrywał te dziedziny, które Bóg chce zmienić. Dość typową prawdą dla chrześcijaństwa jest to, że nagle dostrzega ono, że masz złe myśli a zamiary serca są cielesne. Ten głos szepczący w sercu nie pochodzi od diabła, lecz jest Bogiem. On pragnie, abyś był wolny od religijnego ciała.

UTRZYMYWANY PRZEZ OBJAWIONEGO CHRYSTUSA

Gdy Bóg powołał Abrahama, wezwał go do obietnicy, która była zdumiewająca. Pomimo, że Abraham był stary i bezdzietny, Bóg powiedział mu, że będzie „ojcem wielu narodów”. Dwadzieścia sześć lat minęło od pierwszego spotkania Abrahama z Bogiem do narodzin syna i przez cały ten proces wzlotów i upadków Biblia mówi, że „Abraham wierzył Bogu”.

Chciałbym się wyrazić jasno: Abraham nie wierzył tak po prostu, że Bóg istnieje; nie. Abraham uwierzył, w to, co Bóg powiedział do niego osobiście. Miał spotkanie z Bogiem żywego Słowa, które, jak miecz, przenika serce. Abraham nie miał tylko religii mówiącej o Bogu, lecz otrzymał obietnice, na której zbudował swoje życie.

Wiara, która zbawia, jest żywą reakcją na Słowo Boże, które Bóg mówi do nas.

Cokolwiek Słowo mówi na temat Bożego Królestwa, Jego mocy, Jego łaski i możliwości do przemiany nas musimy przyjąć i wierzyć!

Religijne ciało jest przesiąknięte udawaniem, że jest (lub wygląda) dobre. Duchowa osoba jest skupiona na wielkości Boga, wierząc, że cokolwiek Bóg obiecał, ma też moc i wykonać (Rzym. 4:21).

Twoje przeżycie z chrześcijaństwem nigdy nie będzie w stanie utrzymać się w oparciu o cokolwiek mniejszego niż rozwijająca się więź z Jezusem Chrystusem! Siła chrześcijaństwa jest w Chrystusie! Jeśli jesteś zmęczony, On mówi: „przyjdź do Mnie” (Mat. 11:28). Gdy jesteś głodny przyjdź do Niego. Spragniony! Przyjdź do Niego. Bez względu na to czego potrzebujemy On jest drogą, prawda i życiem.

Jeśli nie udaje mi się pobudzić ciebie do zbliżenia się do Pana, gdzie usłyszysz Słowo od Niego i gdzie będziesz przez Niego podtrzymywany to zawiodłem w służbie. Religijne ciało jest przekonane, że wzrost jest mierzony religijnymi faktami. Prawdziwa duchowość jest mierzona głębokością naszego pragnienia Boga, gdzie nasza dusza pragnie „Boga żywego” jak jeleń pragnie wody.

Religijne ciało nigdy nie odziedziczy królestwa Bożego, lecz serce nastawione na szczerość z Bogiem znajdzie Bożą pełnię.

Pomódlmy się: Panie, działaj głębiej we mnie. Mistrzu, widzę podstawową różnicę między postawą faryzeuszy i postawą Twoich uczniów, którą jest łagodność (pokora), a bez łagodności (pokory) stanę się chrześcijańskim faryzeuszem. Uwolnij mnie, opróżnij moją duszę z postawy i myśli o własnej sprawiedliwości. Uwolnij mnie od religijnego ciała i prowadź k pełni Twojego Ducha. W imieniu Jezusa, amen.

aracer