Wayne Jacobsen
08.01. 2013
Właśnie spędziłem tydzień w wiejskim domu z grupą ludzi na rozmowach o życiu w miłości Ojca. W drodze na lotnisko, około 2 godziny, nadal padały pytania . Ostatecznie 21 letni student medycyny dokonał jednej z najbardziej przenikliwej obserwacji jaką kiedykolwiek słyszałem: „Wiesz, o czym zaczynam myśleć, Wayne? Może dlatego wydaje nam się, że ta droga jest taka trudna, ponieważ jest łatwiejsza niż mamy odwagę wierzyć!”Przeczytaj to jeszcze raz. Pisząc przez 25 lat o znajdowaniu prawdziwej relacji z Bogiem, otrzymuję mnóstwo maili od sfrustrowanych ludzi. Pomimo, że przeczytali moje książki, wysłuchali większość moich nagrań audio, ciągle czują jakby ich łączność z Bogiem była niewielka, lub żadna. Wielu czuje się opuszczonych, inni zastanawiają się, czy On w ogóle istnieje.
Powodem tego, że ta podróż wydaje się tak trudna jest to, że jest znacznie łatwiejsza niż śmiemy wierzyć!
Wiem, że nie jest łatwo ludziom znaleźć swoją drogę do pełnej miłości relacji z Ojcem. Wszystko, czego nauczyliśmy się i w co wierzyliśmy wcześniej jest sprzeczne z dynamiką rozpoznawania i odpoczywania w Jego miłości. Niemniej, nie jest to trudne, ponieważ nie Bóg to komplikuje , nie jest potrzebny jakiś szczególny zestaw zdolności czy wrażliwości, lecz dlatego, że żle szukamy tego, jak Jego życie zakorzenia się w nas.
Jezus tez wie o tym, lecz to dla nas jest wyzwaniem zaangażowanie się w taką relację z Jego Ojcem.
Niewygodne wersy
Chciałbym w tym artykule przyjrzeć się kilku fragmentom Pisma, które wzbudzają nerwowe reakcje, ponieważ wydaje się, że ich celem jest osąd i pogróżka. Przeważnie słyszy się je w kontekście religijnego działania a zatem zbywa się je jako niespójne z Jego miłością, w ten sposób pozbywając się niektórych najbardziej pomocnych wglądów jakie Jezus dał ludziom na ich drodze.
Na przykład: Jezus ostrzegał nas,że droga Jego życia jest wąską drogą. „Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują” (Mt 7:13-14).
Wiem, że jest to głoszone tak, aby ludzi wystraszyć, lecz co by było, gdyby Jezus nie mówił tego, aby jeszcze bardziej popchnąć ludzi w religijny kierat? Nie sądzę, aby Jego słowa w ogóle dotyczyły wiecznego przeznaczenia, lecz raczej zachęty do innego sposobu życia w tym wieku. Dla Jezusa zbawienie nie oznaczało przyznania karty uwolnienia z piekła, lecz otwarcie nam drzwi do relacji z Ojcem.
To religijni ludzie wykręcili te słowa tak, aby pysznić się przekonaniem, że praktykują właściwą doktrynę czy rytuał i cieszyć się tym, że ci, którzy tego nie robią otrzymają to, na co zasługują. Jezus nie zamierzał pobudzać do elitaryzmu czy strachu, lecz raczej chciał wyposażyć spragnione serca do poznania jak poznać Go. Pójście szeroką drogą egoizmu pochłonie nas, lecz jest wąska droga, która prowadzi do życia.
Kiedyś myślałem, że ludzie są przemieniani słuchając prawdy Pisma a następnie stosując te zasady. Tyle, że to nie nigdy nie działało. Ludzie mogą usłyszeć tysiące kazań, przeczytać setki książek i dalej mieć wrażenie, że nie rozumieją. Nic dziwnego, że Jezus nie głosił kazań z punktami do zastosowania na końcu, lecz chodził z ludźmi, odpowiadał na ich pytania i pobudzał najlepsze nadzieje. Wobec rzeczywistości wskazywał na drogę, którą Ojciec miał dla nich, na której mogli Go poznać i żyć bez ograniczeń Jego życiem.
Bóg wypisuje swoją wolę w naszych sercach i umysłach, a nie w kazaniach i książkach. Dopóki nie nauczymy się iść za Nim w najprostszych życiowych wyborach codziennego życia, będziemy się dławić. Wielu ludzi mówiło mi, że podążają za Bogiem latami i nie znajdują się ani trochę bliżej niż na początku. Serce mam złamane słysząc to. Jestem pewien, że są szczerzy, lecz wiem również, że w jakiś sposób mijają się z Nim. Może jest tak, że idą dalej szeroką drogą, nie zauważając Jego zaproszenia do węższej drogi.
Dlatego Jezus przeciwstawia sobie szeroką i wąską drogę. Nasze naturalne inklinacje nie dostrzegają oczywistości Jego drogi. Na początku może się wydawać zadowalająca, ponieważ jednak prawdziwa radość i wolność nie znajdują się w tym, czego byśmy chcieli, czy co podrzuca nam tłum, lecz w uchwyceniu się tego, że Bóg najlepiej wie, co jest dla nas najlepsze. Dlatego właśnie tak nas ostrzegał. Ktokolwiek chce zachować swoje życie, straci je, lecz kto straci życie dla Mnie, znajdzie je” (Mt 16:25). Jezus wiedział, że ta droga zniszczenia rozmieszcza atrakcyjne fasady, które odwołują się do naszych egoistycznych pragnień i złudzeń (istnienia) jakiejś łatwiejszej drogi.
Każdego dnia podejmujemy dziesiątki decyzji, jak samemu żyć, jak traktować ludzi wokół nas i w takich chwilach przeciwstawiamy sobie liczne opinie. Wiele z nich jest oczywistych i takich, które dobrze pasują do naszych religijnych i budujących samozadowolenie norm, lecz te drogi nie prowadzą nas do życia w Nim.
Brama do Jego życia biegnie przez wąskie, a nie szerokie, drzwi. Pośród tych naszych codziennych wyborów trzeba oddzielić tą szerszą drogę i znaleźć cenniejszy dom na węższej ścieżce. Wiem, że nie jest to efektowne, a niektórzy woleliby spektakularne nabożeństwo przebudzeniowe bądź rygorystyczną szkołę dyscypliny, lecz w życiu Jezusa chodzi o nauczenie się słuchania Jego impulsów przy następnej podejmowanej decyzji.
Te szersze drogi
Tak więc, co decyduje w chwili wyboru jaką wybierasz drogę?
Czasami jest to tak proste jak pójście za pragnieniami ciała, czy szukanie maksymalizacji szczęścia bądź zminimalizowania bólu w okolicznościach, w których znaleźliśmy się. Po prostu robi się to, co łatwiejsze, dzięki czemu uzyskuje się lepsze samopoczucie, co łagodzi nasze ego, co jest w naszym finansowym bądź osobistym interesie, a co będzie ku naszemu zniszczeniu.
Czasami może to być bardziej subtelne, mechanizm stałego zwlekania, który pomagał nam przetrwać dziecięcą traumę, lecz teraz prowadzi do szkodliwej rutyny. W większości sytuacji religijne obowiązki udzielają nieodpartego głosu, szczególnie wtedy, gdy musimy zrobić coś, czego nie chcemy. Jest to o wiele bardziej niebezpieczne, ponieważ, nawet wtedy, gdy popycha nas w stronę pozorowania wyrzeczenia się siebie, pojawia się to jako sprawiedliwość. Nawet próba budowania służby czy ciągnięcia z tego zarobku, zamiast prostego udostępniania darów Bożych będzie prowadzić do decyzji, które będą bardziej szkodliwe niż pomocne.
Wszystkie te ścieżki zostały wyrzeźbione w naszej młodości lub podczas religijnego szkolenia i są dla nas tak automatyczne, że możemy nawet nie mieć świadomości tego, jak bardzo nas kształtują. Jednak z chwilą, gdy Bóg zaprasza nas do Swojego życia, robi to w najprostszych miejscach. Często ma to więcej wspólnego z tym, jak traktujemy z miłością i przebaczeniem osobę przed nami czy robieniem czegoś , co dał nam do zrobienia.
Jedynym sposobem zejścia z szerokiej drogi jest robienie miejsca dla Niego i Jego myśli. Znajdujemy wąską drogę wtedy, gdy znajdujemy odpoczynek w Jego miłości do nas a następnie rozpoznajemy Jego prowadzenie, gdy ukazuje nam różne sposoby patrzenia na to, co dzieje się wokół nas. Często nawet nie widzimy nowego początku dopóki On nas nie szturchnie w tą stronę.
Początkowo wszystko w nas chce się temu szturchnięciu sprzeciwić. Nie, to nie może być ta droga. Mogę się zranić, mogę się pomylić. A co jeśli pójdzie coś źle? Jeśli jednak to On nas zaprasza, to robiąc to jesteśmy bardziej bezpieczni niż robiąc cokolwiek, aby się chronić. Nie jesteśmy proszeni, aby folgować swoim preferencjom czy żyć opierając się im. Jesteśmy wezwani, aby po prostu podążać za Nim w tych najprostszych decyzjach najlepiej jak potrafimy rozpoznać Jego zaproszenia. Gdy to robimy, Jego życie będzie odsłaniać się w nas w coraz większym stopniu.
Skąd wiesz?
Bóg mówi do nas wszystkich. Nie musisz być duchowym gigantem czy obdarowanym jasnowidzem. Potrzebne jest tylko serce, które chce iść za Nim a Pan nauczy cię tego, jak mówi i zaprosi do swego życia.
Wielu sądzi, że nigdy Go nie słyszało, lecz może tak być tylko dlatego, że nie nauczyli się jeszcze rozpoznawać tego, w jaki sposób mówi do nich. Nie mam wątpliwości, że Pan mówi, lecz może szukają głosu, zamiast zachęty/nakłaniania/ szturchnięcia, bądź chcą, aby im powiedział coś innego niż mówi. Słuchanie Pana nie polega na życiu uczuciami, lecz rozpoznawaniu tych impulsów, które On daje w umyśle i pójściu za nimi. Początkowo będzie to zachęta do odpocznienia w Jego miłości, do wdzięczności za ludzi wokół ciebie, po jakimś czasie Pan pokaże ci jak w Jego mądrości prowadzić swoje życie.
Nauczyć się można wyłącznie przez praktykę. Tak, czasami zrobisz coś, co wydawało ci się prowadzeniem Pana, lecz ostatecznie po owocach okaże się,że więcej było w tym twoich myśli niż Pana. Jest to część procesu uczenia się. Jakże inaczej mógłbyś się tego nauczyć. Będą jednak i takie rzeczy, które zrobisz właściwie i wtedy radość pozwoli ci lepiej nastawić serca na to. W tym procesie będziesz coraz bardziej pociągany do Pana, będziesz lepiej rozpoznawał swoje egoistyczne aspiracje jak też błędne zaufanie we własne możliwości i mądrość.
Wiem, że dużo jest przykładów tych, którzy twierdzą, że Bóg im powiedział, aby zrobili jakieś najbardziej dziwaczne rzeczy, które są szkodliwe i niszczące dla nich samych i innych. Zazwyczaj da się rozpoznać czy ktoś słucha Jezusa po tym, jak bardzo jest otwarty i rozluźniony. Jeśli taka osoba jest zamknięta i kwestionowana przyjmuje postawę obronną to należy uważać. Miałem ostatnio spotkanie z pewną osobą, po którym powiedziałem do przyjaciela: „Właśnie tego rodzaju ludzie powodują, że słuchanie Boga ma złą reputację”.
Jedno, co wiem o tych, którzy słuchają Boga, jest to, że nie działają destrukcyjnie i nie są aroganccy wobec tego co uważają, że usłyszeli. Uczenie się słuchania Boga jest procesem prowadzącym do pokory. Nigdy nie masz 100% pewności, o co Pan prosi. Po prostu w sercu pojawia się impuls, którego nie jesteś w stanie wyjaśnić, a który w czasie wzrasta, lecz nigdy nie staje się stanowczy czy manipulacyjny i to samo dotyczy ludzi, którzy uczą się słuchać Pana. Tacy ludzie mogą być zdecydowani, lecz nigdy nie są defensywni a zawsze gotowi do poświęcenia dla innych, zamiast prosić innych o poświęcenie dla siebie.
Decyzje są ważne
Bóg cię kocha, lecz ta miłość ma moc przemiany na tyle, na ile jesteś w stanie zaufać tej miłości, aby iść za nim tą wąską drogą. To, że kocha nie znaczy, że wszystko będzie tak, jakbyś tego chciał, ani tego, że nie będziemy ofiarami raniących i niszczących decyzji innych. Niemniej, Pan chce być z nami w tych chwilach, aby pomóc nam poruszać się wśród naszych doświadczeń w złamanym świecie i być przez nie przemienianymi. Zaprasza nas do współudziału ze Sobą i dlatego właśnie miłość i posłuszeństwo idą w Piśmie ze sobą ręka w rękę. W miarę tego, jak wzrastasz w zaufaniu jego miłości, będziesz chciał być Mu posłuszny i to dzięki naśladowaniu Go dotrzesz do życia w owocu Jego miłości.
Jezus stale wyraźnie powtarzał, że nasze zachowanie ma znaczenie. Pismo, aby wyrazić tą prawdę, często odwołuje się do siania i zbierania. To, w jaki sposób żyjemy albo prowadzi nas bardziej ku Jego życiu, albo od niego oddala, w zależności od tego czy przyczyniamy się do Jego zbawienia w tym świecie, czy do niszczenia go. O to właśnie chodziło Jezusowi, gdy wyrażał aprobatę Swoim naśladowcom. „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego” ( Mt 25: 21).
Dla wielu tego rodzaju wersy są niepokojące, szczególnie gdy Jezus ostrzega wiarołomnych, że nawet to, co mają, zostanie im zabrane. Wydaje się, że ci co mają otrzymają jeszcze więcej, a ci, którzy nic nie mają, zostaną pominięci. Niemniej, Jezus nie mówił tutaj językiem nagrody i odwetu; mówił o niewidzialnych konsekwencjach naszych decyzji. Jeśli naśladujemy trochę to droga stanie się wyraźniejsza. Jeśli idziemy własną drogą, stracimy Go z widoku.
Nie znaczy to, że musisz być doskonały, aby Bóg mógł w tobie pracować, ani też , że nie jesteś w stanie odwrócić tego trendu dowolnego dnia, gdy tylko zechcesz. Pan zawsze jest gotów prowadzić cię po jednym prostym kroku naraz i nigdy nie prosi o coś, czego nie możesz dać. Podążanie dziś w małych rzeczach otworzy drogę do większych drzwi jutro. Jeśli jesteśmy pobłażliwi i nieuczciwi w małych rzeczach, to będziemy tacy sami w większych sprawach. Jeśli nauczymy się iść za nim na małych drogach kochania innych i być wiernymi swemu słowu nawet wtedy, gdy to jest bolesne, to jego praca w nas będzie wzrastać tak, jak sobie tego nigdy nie wyobrażalibyśmy sobie.
Nie chodzi o to, że zapracowujemy sobie na Jego życie posłuszeństwem, lecz współudziałem z Nim, gdy nas przemienia. Wszystko, co przeżywam z Bogiem dziś zaczęło się od prostych wyborów lata temu. Te decyzje uruchomiły łańcuch niewidocznych konsekwencji, które otworzyły drzwi do tego, w czym żyję dziś. Prosta zachęta do tego, aby iść do publicznej szkoły z dziećmi i dobrowolnie zadeklarować pomoc uruchomiła szereg możliwości, które ostatecznie doprowadziły do 20 lat pracy w dziedzinie konsultacji w konfliktach religijnych w publicznych szkołach. Słuchanie Jezusa, który mówi: „Mogę cię nauczyć więcej, jeśli pójdziesz tą drogą”, gdy mój współ-pastor chciał pozbyć się mnie ze społeczności, którą budowaliśmy razem, otworzyło to drogę do osobistej przemiany, którą bardzo cenię i dało możliwość wzrostu oraz dzielenia się wiarą, jakiej nie miałbym bez Niego.
Na początku, wszystkie te decyzje wydawały się trudniejsze od innych opcji, o których myślałem. Cieszę się, że Panu udało się mnie przekonać do tego, abym poszedł za Nim i obecnie stojący przede mną wybór jest dużo łatwiejszy. Nie ufam już nawet swoim własnym pragnieniom, ponieważ naśladowanie Go, nawet jeśli chwilowo bolesne, zawsze wydaje lepszy owoc.
To proces
Jeśli postrzegasz życie Jezusa jako kierat działania to to, co piszę stworzy tylko niepokój i presję, abyś usilniej pracował. Doprowadzi cię to z kolei do desperacji i beznadziei, czyli w zupełnie przeciwnym kierunku niż Jezus chce. Nauka wychodzenia z szerokiej drogi i przenoszenia się na wąską, jest procesem, w którym Pan chce pracować w tobie, a nie nakładaniem na ciebie wymagań. Po prostu jest to szkoła polegania na Nim każdego dnia nieco więcej oraz uczenia się odchodzenia od tego, co ciągnie cię w stronę tej szerszej drogi. Nie możesz tego robić sam.
Nie znaczy to również, że musisz uważnie słuchać Jezusa w każdej chwili i próbować sobie wyobrazić, czego chce, abyś się z tym nie minął. Taka postawa spowoduje tylko frustrację i wyczerpanie. Okazuje się, że jest to droga znacznie bardziej prosta. W rzeczywistość martwienie się tym, aby Go usłyszeć tylko sprawi, że będzie trudniejsze. Zamiast tego idź ze wzrastającą świadomością tego, że On jest z tobą.
Za każdym razem, gdy to masz, idź za tym wewnętrznym zmysłem, który zdaje się zachęcać cię do jakiegoś kierunku, bądź hamuje cię przed pójściem w innym. Gdy spotykasz się ze ważnymi decyzjami, pytaj Go co On myśli. Pozwól mu pokazać we właściwym czasie. Nie musisz słyszeć czegoś każdego dnia czy w każdych okolicznościach. Zrelaksuj się w Nim, gdy łączy twoje serce ze Swoim.
Nauka życia według twojego ducha, zamiast intelektu czy tylko emocji, zamie trochę czasu. Proś, aby ci pokazał następny krok do przodu i odpręż się wzrastając w zaufaniu, że Pan zrobi to.
Duch wyraźnie pokazuje kierunek w różny sposób. Może to być błądząca w umyśl myśl, potwierdzona przez coś ci czytasz, czy słyszysz, może nawet tekst piosenki w tle, która rezonuje w sercu. Nie szukaj „głosu” jako takiego, lecz wzrastającej świadomości jego myśli w twoim umyśle. Oczywiście, znajomość Jego słów w Słowie i rozmowy z innym znajdującymi się w podobnej podróży również wprowadzą jasność w tym, co ci pokazuje.
Prowadząc swoje życie staję się świadomy możliwości lepszych niż moje własne, szczególnie jeśli chodzi pomoc kogoś bliskiego mnie, czy pociąganie mnie ku spokojnego miejsca z Nim. Początkowo nie zawsze podoba mi się to, dokąd mnie te namawianie prowadzi i dlatego Jezus nazywa tą drogę węższą i dlatego większość ludzi mija się z nią. Nasze ciało z taką łatwością odprawia to, nad czym nie chce się zastanowić. Nie, nie zawsze wszystko zrobisz właściwie, nikomu się nie udaje.
W miarę jak będziesz wzdłuż tej wąskiej drogi podejmował decyzje, okaże się, że jesteś bardziej zrelaksowany i zdolny żyć w tej chwili, zamiast manipulować okolicznościami. Pytania jakie możesz sobie wtedy zadać mogą być takiego rodzaju: „Co Pan chce mi pokazać na mój temat? Do czego może mnie poprowadzić miłość w tej sytuacji? W jaki sposób kochani innych, nawet kosztem własnego interesu, może utrwalać Królestwo? W jaki sposób moje przebaczenie i służba komuś innemu dziś może sprawić, że ten świat będzie lepszym miejscem?”
Nawet jeśli miniesz się z Panem i okaże się, że wylądowałeś na ścieżce własnej produkcji, Pan tam jest ciągle pobudzając cię ku tej lepszej drodze. Nie bądź twardy dla siebie, po prostu wracaj do Niego stale i wciąż. Jesteś kochany, nawet w swym złamaniu. Dziś jest ten dzień, o który troszczy się Bóg. Jak to się mówi: najlepszy czas do zasadzenia dęby był 20 lat temu, lecz drugą najlepsza okazją jest dzisiaj.
W miarę tego, jak bardziej żyć na tej wąskiej drodze, będziesz lepiej rozumiał to, jak bardzo niszcząca dla ciebie i innych była szeroka droga. Zamiast być tym zażenowanym, uchwyć się nowej rzeczywistości. Jedną z najbardziej zbawczych rzeczy jakie robimy na tej wąskiej ścieżce jest wrócić do ludzi, których skrzywdziliśmy, starać się o ich przebaczenia i zaoferować jeśli możemy rekompensatę. Takie chwile przynoszą wspaniałe uzdrowienie i jasność wszystkim zaangażowanym. Może nie być to łatwe, lecz jest to właśnie ten punkt wąskiej drogi – najbardziej owocne rzeczy nie są na początku zabawne, lecz później dają ogromną radość.
Uczenie się naśladowania go w codziennym życiu będzie miało dalekosiężne konsekwencje, które otworzą takie możliwości, których nigdy byś nie zobaczył. Dlatego też Jezus ostrzegł Nikodema, że jeśli nie uwierzy w to, co mu mówił o ziemskich rzeczach, nigdy nie uchwyci tego, co Jezus chciał pokazać mu o niebieskich.
Prawdziwe uczniostwo
Pomieszczenie było wypełnione zespołem zakładania kościołów, który co tydzień gromadził się w kawiarni. Każdego roku w ostatnim tygodniu lata nie było spotkania, aby była przerwa. Właśnie skończył się ten miesiąc i powiedzieli mi, że jest to zawsze ich najlepszy miesiąc społeczności i wzrostu. Więcej społeczności, wyjazdów, interakcji miało miejsce w tym jednym miesiącu niż w pozostałych jedenastu.
Chcieli wiedzieć, jak mogą uchwycić ducha tego miesiąca w swoich spotkaniach.
– Po co próbować? – odpowiedziałem. – Jeśli to jest wasz najlepszy miesiąc, to być może to czego szukacie jest dalej na tej drodze?”
Mogłem zobaczyć, że ta myśl nigdy nie przeszła im przez głowy. Teraz mieli problem ją zrozumieć. Jak mogli być „kościołem” bez swoich spotkań?
Niemniej, ta decyzja tak wyraźnie stała przed nimi a to czego nauczą się po drodze przemieni ich drogi w taki sposób, w który status quo nigdy nie zrobi. Właśnie dlatego Jezus zachęcał nas do tego aby patrzeć ponad to, co wszyscy inni robią i szukać tego, o co On nas prosi.
Prawdopodobnie najbardziej skuteczną formą uczniostwa nie jest nauczanie według programu nauczania, lecz po prostu być obok innych, gdy ci są na rozwidleniach dróg i być liderem na mniej uczęszczanej drodze. Nie musimy nimi manipulować czy naciskać ich, lecz zwyczajnie dać im przez pytania czy obserwacje możliwość podjęcia ważnych decyzji. Jeśli zrobią to udziel im wsparcia i zachęty. W taki sposób ludzie znajdują swoją drogę ku podróży, które będzie pełna Jego życia.
Ta droga może wydawać się trudna wyłącznie dlatego, że jesteśmy tak pochłonięci podążaniem za tłumem, że nie zauważamy zaproszenia do węższej drogi. Kiedy jednak już nauczymy się wierzyć Mu, staje się to znacznie łatwiejsze.
A choć znajdziesz się na drodze, której większość innych nie może zrozumieć, zmieni to twój sposób myślenia, życia i tego, jak traktujesz innych – znajdziesz się w przekształcającej podróży, które nigdy nie będziesz żałował.