Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

Elihu, Chrystus ukryty w Księdze Joba

Richard Murray

To zdumiewające, że w całej Księdze Joba tylko JEDNA osoba wychodzi bez uszczerbku jako prawdziwy prorok Bożej natury. Nie jest to Job, który błędnie powiedział: „Tak czy owak On mnie zabije, już nie mam nadziei; jednak swojej sprawy będę przed nim bronił” (Job 13:15), Nie jest to żona Joba, która okrutnie rzekła do niego: „Przeklnij Boga i umrzyj” (2:9). Nie są to również jego trzej przyjaciele, którzy „nie mówili prawdy” o Panu (42:7-9).

Nie, jedyna osoba, która w ciągu 40 rozdziałów mówiła właściwie to Elihu. Był z nich wszystkich najmłodszy. Miał mówić jako ostatni. Był jedynym z mówiących, którego Bóg nigdy nie zganił za błąd. W rzeczywistości, jego wspaniała przemowa w rozdziałach 32-27 proroczo przyspieszyła obecność Pana w rozdziale 38. Taka właśnie powinna być prorocza wypowiedź – łączyć słuchaczy z manifestującą się obecnością Boga. Pod tym względem Elihu jest starotestamentowym TYPEM Chrystusa, tego, który objawia prawdziwą naturę Ojca wszystkim zmieszanym religijnym umysłom swoich czasów.

Zanim spojrzymy na istotę tego, co powiedział, warto zrobić „podsumowanie” Joba i jego trzech przyjaciół, Elifaza, Bildada i Sofara. Tak naprawdę jest to bardzo proste. Przyjaciele Joba , mając różne teologiczne wyjaśnienia wierzyli, że Job ZASŁUŻYŁ sobie na utrapienie, które mu Bóg zesłał. Mówili, że Bóg miał prawo uciskać Joba, z powodu jawnych bądź ukrytych grzechów. Bóg, wierzyli, nie zesłałby gniewu, gdyby nie miał po temu w jakimś stopniu powodu. Sam fakt, że Bóg zesłał je, bez względu na to jak sprawiedliwe na zewnątrz wyglądało jego życie, był tego dowodem.

W przeciwieństwie do nich, Job argumentował, że nie zasłużył na takie zniszczenie. Wierzył, że był sprawiedliwy i nie zasługiwał na cierpienia w tym czasie. Większość naukowców jest przekonanych, że cała Księga Joba mieści się w okresie 9 miesięcy.

  • Główną linią argumentacji przyjaciół Joba jest to, że on sam zasłuży na cierpienie.
  • Główną linią argumentacji Joba było to, że nie zasłużył.
Continue reading

Nic do tego nie mogę dodać_3

John Fenn
Tłum.: Tomasz S

Dzisiaj temat: Nieżydowscy wierzący (poganie) wracający do żydowskich korzeni swej wiary – jak daleko można się w tym posunąć?

Jaki jest sens poznawania żydowskich korzeni wiary?

Paweł powiedział Koryntianom w 1 Kor 10: 1-11, że rzeczy, które wydarzyły się w Izraelu, były dla nas przykładem.

W Rzym.3: 1-2 zapytał, jaka korzyść wypływa z bycia Żydem? W odpowiedzi padło, że im powierzono ‘wyrocznie (Słowo) Boże’. Dlatego oczywiście bardzo pożyteczne jest poznanie żydowskich korzeni i przykładów wypływających ze złych i dobrych historii Izraela (Stary Testament).

I to tyle, jak daleko należy się w tym posunąć

Paweł zapytał Galacjan w 3: 2,5 czy… „przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą?… Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą?
Pytał, że jeśli zaczęli od Ducha Bożego jakże teraz mogą myśleć, że mogą osiągnąć dojrzałość poprzez wykonywanie zasad i przepisów Zakonu?

Słowa Pawła wyznaczają nam granicę. Jeśli wydaje ci się, że możesz dojść do dojrzałości w Chrystusie poprzez przestrzeganie Prawa Mojżeszowego, to Paweł ci mówi, że się mylisz. Ojciec doprowadza nas do dojrzałości w Chrystusie poprzez Ducha Świętego.

Duch Boży i deklaracje naszej wiary w Chrystusa „przygotowały grunt”, aby Bóg mógł poruszać się pośród nas czyniąc swe cuda. Bóg nie jest przeciwny poznawaniu przez nas żydowskich korzeni – jest tylko przeciwny ludziom twierdzącym, że ty musisz, lub potrzebujesz, lub że byłoby to dla ciebie dobre, lub gdy sam myślisz, że przestrzeganie praw Zakonu doprowadzi cię do dojrzałości.

Czy nauczysz się przez to czegoś więcej? Tak. Ale czy staniesz się przez to bardziej dojrzały? Nie. Dojrzałość przychodzi poprzez ćwiczenie charakteru, poprzez owoce Ducha, które wydajemy żyjąc z Chrystusem (2 Ptr. 1: 5-8 oraz Gal.5: 22-23)

Continue reading

Życie w Duchu

Barry Bennett

Największym wyzwaniem dla chrześcijanina jest nauczyć się żyć w Duchu. Tak wygodnie jest nam z logiką umysłu, wspomnieniami przeszłości, okolicznościami tego świata i naszymi własnymi emocjami, że słuchanie Ducha może wydawać się trudne.

Tak więc, mówi Duch Święty: „Dziś, gdy usłyszycie Jego głos, nie zatwardzajcie serc waszych…” (Hbr 3:7-8),

Spora część tego, co współcześnie nazywamy służbą jest przekazem z duszy do duszy. Polegamy na uczuciach i wzroku. Spora część naszych modlitw wypływa z emocji, a życie i modlitwa z Ducha jest dla wielu chrześcijan tajemnicą.

lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi” (J 16:13).

Nasze prawdziwe życie i służba muszą być zrodzone z Ducha. Nasz ludzki duch musi żyć każdym słowem, które wychodzi z ust Bożych. To Duch będzie pobudzał nas do modlitwy w prawdziwej wierze, do przekazywania słów wiedzy i mądrości, do funkcjonowania w darze uzdrawiania i czynienia cudów. Tak długo, jak długo pozwalamy sobie na to, aby przytłaczały nas i rozpraszały uczucia, będziemy zmagać się z życiem według Ducha i z naszego ducha. Właśnie dlatego tak wielu chrześcijan jest sfrustrowanych.

Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. (14) Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1Kor 2:13-14).

Nawet jeśli jesteś narodzony na nowo, możesz zdecydować się żyć jako naturalny człowiek. Dlatego też tak wielu mija się z obietnicami Bożymi. To Duch objawia i uruchamia te obietnice w naszym życiu.

„A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył” (1Kor 2:12).

Zdecyduj się chodzić w Duchu, modlić się w Duchu i oczekiwać na to, że Duch Boży poprowadzi cię i objawi ci prawdę.

Stan_21.04.2019

Stan Tyra

Większość bożków, z którymi mieliśmy do czynienia, to tylko projekcje i powiększone obrazy nas samych. Katolicki Bóg wygląda jak Rzymianin, charyzmatyczny – jest niezwykły, zielonoświątkowy – gniewny a amerykański jest plemienny i osądzający.

Aby znaleźć swoje odbicie wykonane przez Boga w Chrystusie musi nastąpić pewien stopień wycofania się z przejściowego korytarza luster. Wydaje się, że kościelne nabożeństwa są ostatnim miejscem, gdzie takie coś się dzieje, ponieważ mamy zwyczaj odzwierciedlania zbiorowych uczuć i systemów wiary, zamiast odkrywać siebie w Chrystusie.

Niestety, kościół zdominowany jest przez bardzo kruche ego uczestników, powierzchowną duchowość, emocjonalizm, pełen jest automatycznych reakcji, bardziej odpowiadający denominacyjnej doktrynie niż dobrej nowinie o Jezusie Chrystusie, Ewangelii.

Jezus nie kierował najtwardszych słów przeciwko „grzesznikom”, lecz przeciwko kościelnym przywódcom, a w drugiej kolejności przeciwko tym, których życie kręciło się wokół ich posiadłości. Tak więc, władza, prestiż i posiadłości leżą na samym szczycie listy czynników powstrzymujących rozpoznanie i przyjęcie Królestwa Bożego. 
Gdy mówi do „dobrych uczestników kościoła” ci reagują oburzeniem, nazywając go diabłem, ponieważ mają zbyt wiele do zachowania i obrony.

Wyłącznie ci, którzy nie mają niczego do utrzymania i obrony rozpoznają i przyjmują Królestwo – nie chronią obrazu siebie, reputacji, teologii, swego kościoła czy własnych wniosków. Do tych, którzy nazwani zostali przez Jezusa „ubogimi”, rzeczywiście należy Królestwo (Łuk 6:20).

Oświecenie, nawrócenie i przemiana nie są sprawą przynależności do właściwego kościoła, cytowania odpowiednich wersów czy życia we właściwej moralności. Ten system rozpada się,i tak być musi. Jedyne, co wielu z nas uzna to fakt, że życie jest czymś większym niż my, a Bóg większy niż nasz system wierzeń. Droga do prawdziwej władzy/mocy wiedzie przez bezsilność, co wyraźnie jest wyrażone w śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu.

Jeśli więc jesteś gotów czekać w pokoju bez odpowiedzi to Bóg ma miejsce na stworzenie wiary. 
Ucisz się i wiedz.



Stan Tyra

Stan_19/20.04.2019

Stan Tyra

Mamy w zwyczaju zwracać się cały czas do siebie (fałszywe ja), a nie szukać, nie rozpoznawać tego boskiego „innego” (prawdziwego ja). Tak więc tkwimy w naszych myślach, czuciach i wierzeniach. Dla większości, a dla „chrześcijan” w szczególności, Bóg nie jest niczym więcej, jak tylko projekcją obrazu samego siebie, ten Bóg, którego pragniemy, ten Bóg, którego się boimy, potrzebujemy i w którego wierzymy. Spotkanie z Nie-ja nie zdarza się większości. Widocznie tylko upadek i tragedia może doprowadzić nas do patrzenia poza siebie samych.

Szybko tworzymy sobie nawykowe sposoby patrzenia na życie i interpretowania go z egocentrycznego punktu widzenia, co pozwala objąć własną ograniczoną perspektywą wszystko. Dlaczego jesteśmy ślepi na to, że każdy punkt widzenia jest patrzeniem z jakiegoś punktu? Czemu nie można się cofnąć i uznać, że zawsze mamy jakieś preferencję skłonności czy potrzeby? Dlaczego nie zgadzam się przyjąć do wiadomości, że część informacji, którą posiadam, to nie całość? Dlaczego, gdy już raz się na coś zdecyduję, tak trudno jest zmienić zdanie (pokutować), a szczególnie po tym, gdy już sfrustrowany wyrażę swoja opinię?
Mądrość wymaga zdolności do spotkania się z kimś innym niż ja sam. Obawiam się, że poza maską duchowości nie ma żadnego sprytnego miejsca, w którym ego mogłoby się ukryć. Im bardziej dojrzale ta maska wygląda, tym bardziej staje się niebezpieczna.

Tak więc, „profesjonalna” religijna rola, jak: kapłan, biskup, pastor, prorok, apostoł czy jakikolwiek inny zaszczytny tytuł, jak też każda rola wymagająca specyficznych ubrań, specjalnych krzeseł czy formalności, zawsze będzie w najlepszy wypadku bardzo ryzykowna. Sam Jezus ostrzegał przed tym i sam osobiście unikał (Mt 6:6-1; 11:18-19; 23:1-12).

Continue reading

Nic do tego nie mogę dodać_2

John Fenn
Tłum.: Tomasz S.

Wszyscy zgadzamy się ze stwierdzeniem, że Chrystus jest w nas, ale wtedy też stajemy przed pytaniem: „czy mogę coś do tego dodać, co w Nim mam?”

Dzisiaj poruszymy sprawę ruchu mesjanistycznego: jak daleko możemy posunąć się w poznawaniu żydowskich korzeni, aby nie zacząć błądzić w swojej wierze?

Był pewien człowiek, który był hojny we wszystkim. Był powszechnie lubiany, kawaler, prowadził swój własny biznes i który bardzo kochał Pana. Stało się raz, że chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o żydowskim Jezusie, udał się do lokalnego mesjanistycznego zboru.

Po pierwszym spotkaniu dwóch liderów z tego zboru umówiło się, że odwiedzą go w domu. W czasie tej wizyty i wielu, wielu kolejnych (czasem 3-5 razy w tygodniu) liderzy go nauczali. Wyjaśnili mu, że był ‘niekompletny’ w swojej wierze, że był nieposłuszny Panu w tym, że nie przestrzegał prawa Mojżeszowego i sprawili, że człowiek zaczął się nawet bać tego, czy nie rozminął się z Bogiem.

Tamci liderzy nauczyli go, aby ignorował List do Galacjan, 1 List Jana i wiele innych rzeczy. Początkowo człowiek ten często dzwonił do mnie i pisał mejle, aby uzyskać moją opinię na temat tego, czego go nauczyli, ale… oni tam byli z nim na miejscu a ja mieszkałem w innym stanie więc nie odpuszczali i w końcu go przekonali.

Continue reading

Stan_18.04.2019

Stan Tyra
Przypuśćmy, że zdarzyłaby się taka możliwość, że twój ulubiony najlepiej znający się na rzeczy duchowy bohater wprowadza się do ciebie i może odpowiadać dogłębnie na każde możliwe pytanie. Kiedy już nie będzie żadnych pytań, pozostanie jedna rzecz, której ciągle nie będziesz miał – wypełnienia, bądź inaczej: przemiany. Dlaczego? Ponieważ NIE MA wypełnienia i przemiany w odpowiedziach na pytania. Nigdy nie dojdziesz do świadomości Chrystusa dzięki odpowiedziom na pytania. Nie wiem, czy jestem w stanie to wyrazić jaśniej. Zabawne jest to, że większość uwierzy w każdy inny wniosek, lecz nie taki.

Jezus mówił: „chodź za Mną i naśladuj Mnie…” Pomyśl o tym! Nie powiedział: „siadaj tutaj, a Ja cię nauczę”. Bardzo wyraźnie dał do zrozumienia, że kształtowanie ucznia i jego przemiana będą zachodzić w trakcie podróży, a nie zdobywania odpowiedzi. Przez trzy i pół roku uczniowie mieli bezpośredni dostęp do doskonałych odpowiedzi i pełnego zrozumienia, a jednak ŻADEN z nich nie dowiedział się tego jednego, co by dokonało przemiany. Słyszeli to, lecz wyłącznie czas, który spędzili w drodze, upadki i zamieszanie, dokonały interpretacji i wyjaśnienia tego, co słyszeli. Ten proces niczym nie różni się w naszym przypadku – odpowiedzi i wnioski są najlepszym sposobem na to, aby uniknąć boskiej przemiany. Powinno to być dla nas oczywiste.
Tak naprawdę to nie potrzeba odpowiedzi, choć nasze ego uporczywie domaga się ich. To nie jest z ducha. W reakcji na pytania, Jezus nigdy nie odpowiadał wprost, lecz zamiast tego albo zadawał pytanie, albo opowiadał jakąś historię, przypowieść, bądź karcił. Jeśli były tym ludziom potrzebne jasne odpowiedzi to Jezus albo ich nie miał, albo nie rozumiał, czego faktycznie potrzebują 😜 .

Continue reading