John Fenn
Tłum.: Tomasz S.
Prowadzę Barb do Pana
Barb i ja od początku naprawdę się polubiliśmy. Rozśmieszaliśmy się nawzajem i dużo śmialiśmy – i wciąż to robimy po tylu latach. Kochamy przyrodę i na wielu randkach spędzaliśmy czas rozmawiając o budowaniu wspólnego życia, dzieciach, wychowaniu i wszystkich rzeczach, o których młoda para powinna rozmawiać gdy poznają się nawzajem. Jedną z rzeczy, o których z nią rozmawiałem, był Pan.
Wiele naszych randek, szczególnie przez pierwsze 6 miesięcy, wyglądało tak, że siadaliśmy razem na kanapie w jej piwnicy, a ja odpowiadałem na każdy argument, jaki miała przeciwko wierze w Boga. Gdy ją poznałem, była ateistką, a co gorsza – zajmowała się bardzo ciemnymi rzeczami. Jednak w czasie jesieni i zimy 1974–75 zaczęła dostrzegać obecność Ojca i Jezusa w moim życiu. Pewnego dnia, gdy była całkowicie sama, powiedziała:
„Boże, jeśli jesteś prawdziwy i to, co mówi o Tobie John, jest prawdą, to lepiej teraz mi się objaw…” Powiedziała, że natychmiast pojawiła się chmura, z której spłynęła na nią Jego bezwarunkowa miłość i wtedy już wiedziała, że Jezus i Ojciec istnieją naprawdę. Nigdy już nie oglądała się za siebie. Od samego początku miała serce dla sprawiedliwości, pokuty i świętości – i dziś jest równie żarliwa, jak wtedy.
Latem, kiedy kończyłem szkołę średnią (Barb była rok niżej), razem z dwoma innymi chłopakami pojechaliśmy do domku nad jeziorem, aby tam pościć i nawzajem ochrzcić się w wodzie. To właśnie w ten weekend po raz pierwszy usłyszałem głos Pana. Ojciec przemawiał do mnie wiele razy, ale nigdy wcześniej nie słyszałem Jezusa. Ostatnia piosenka albumu „Evergreen” Nancy Honeytree, autorstwa Larry’ego Normana, nosiła tytuł: „I Am Your Servant” (Jestem Twoim sługą).
Miałem niskie poczucie własnej wartości i nie wierzyłem, że Pan mógłby mnie do czegoś użyć.
Że tak się wyrażę – złożyłem swoje życie na ołtarzu, po raz kolejny prosząc Go, by mnie użył, jeśli tego chce. Jednak w duchu nie wierzyłem, że jest to możliwe. Gdy piosenka „I Am Your Servant” dobiegła końca, nagle w sobie usłyszałem głośny głos: „Kocham cię, John”. Byłem tak zaskoczony, że odpowiedziałem: „Ja… ja… ja też Cię kocham, Panie”.
„Otwórz Jana 14:27”. „Teraz, Panie?” „Tak, teraz”.
Więc otworzyłem: „Pokój zostawiam wam; pokój mój daję wam. Nie tak, jak daje świat, ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka”. W tej chwili wiedziałem, choć dalej wydawało się to niemożliwe, że On przyjął moją ofertę.
Rodziny Barb i moja miały związki z Uniwersytetem Indiana, więc wybór uczelni był w zasadzie przesądzony. W sierpniu 1977 zaczynałem drugi rok studiów, a Barb pierwszy. Mieszkałem w domu bractwa studenckiego, a ona w akademiku – dzieliło nas ok. 5 km. We wrześniu modliliśmy się w moim pokoju o naszą przyszłość. Wiedzieliśmy już, że jesteśmy powołani do służby, więc dyplom ukończenia uczelni nie miał dla nas większego znaczenia, jednak pozostaliśmy tam z posłuszeństwa rodzicom.
Continue reading


