Category Archives: Pozostałe

Syndrom „Piotrusia Pana” w australijskich kościołach

Col Stringer

Kilku moich przyjaciół w służbie zostało 'wypatroszonych’, w późnym wieku. Powiedziano im, a w niektórych przypadkach byli to przywódcy ich grup (denominacji), że już przekroczyli swój „termin ważności”. Mój przyjaciel został całkowicie zniszczony, gdy powiedziano mu, że jest „za stary”, musi zrezygnować i przekazać kościół młodszemu mężczyźnie.  Nie miało większego znaczenia, że niektórzy z tych młodszych mężczyzn byli niewypróbowanymi nowicjuszami a Biblia wyraźnie stwierdza, że nie powinno się takich ludzi promować. „Starszy (czy pastor) nie może być nowo nawróconym, ponieważ może się tym wbić w pychę i diabeł wykorzysta tą pychę, aby go doprowadzić do upadku” (1Tym. 3:6 NLT – New Literal Translation – Nowy Literalny Przekład).

To, jak mój przyjaciel został potraktowany naprawdę wkurzyło mnie. Chciałbym zacytować niektóry indywidualne przypadki i szokujące metody, jak ci pastorzy seniorzy zostali potraktowani, lecz nie mogę tego zrobić, nie identyfikując ich, a nie mam też ich zgody, aby to zrobić. Zdarzało im się usłyszeć takie rzeczy jak: „posuń się, staruszku, i zrób miejsce dla nas, młodego pokolenia” czy „tylko to pokolenie może zdobyć to pokolenie” jak też inne równie głupie stwierdzenia. Po co komu diabeł, skoro mamy duchownych wykonujących robotę za niego!

Niestety, syndrom 'Piotrusia Pana” (nazwa nadana przez syna Lestera Sumralla) ciągle żyje i ma się dobrze w australijskich kościołach. Znam pastorów, którzy nie zgadzają się na to, aby ktokolwiek powyżej 40tki stawał u nich za kazalnicą. Niektóry kościoły nie chcą mieć nawet członków powyżej tego wieku! Wyobraź sobie, co by było, gdyby było tak na świecie, czy zwolniliby Rupert’a Murdoch’a? A w służbie brakło by po prostu miejsca dla takich duchowych gigantów jak Smith Wigglesworth!

Smith Wigglesworth – przeciwieństwo niektórych współczesnych kaznodziejów.

Rzeczywiście, życie i służba Wiggleswroth’a z jego niezachwianą wiarą w niezawodność Biblii wyraźnie przeciwstawia się niektórym współczesnym kaznodziejom, szczególnie w świetle obecnego „Syndromu Piotrusia Pana”. Ten „Apostoł Wiary” nie był bardzo używany przez Pana dopóki dobrze nie minął 50tki i był ciągle aktywny po 80tce! Oto, co Goerge Stormont (jeden z bliskich przyjaciół i kolega kaznodzieja Wiggleswortha) miał do powiedzenia na ten temat: „Jednym z najsubtelniejszych i najskuteczniejszych narzędzi diabła było powiedzenie starszym ludziom, że przeszliśmy już poza nasz szczytowy okres i nie możemy już być używani przez Boga czy człowieka. Jest to kłamstwo z samego dna piekła. Smith Wigglesworth był w stanie usługiwać w mocy Bożej do późnych osiemdziesiątych lat, ponieważ znał Boga i kochał Jezusa, i wierzył z całego serca, że Bóg powołuje dojrzałych świętych, przy młodych ludziach, schodzących się na miejsce, gdzie Jezus jest najważniejszy,… stary wiek, to ludzki wynalazek, Bożą myślą jest dojrzałość” (The Stormont Lectures on Smith Wigglesworth).

Mogę zapytać, co stało się z naszym szacunkiem? Biblia mówi w Ef. 6:2: „Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: (3) Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi

Myślę, że właśnie z powodu takiego braku szacunku w tym kraju dla rodziny ten sam duch przenosi się do kościoła. Uwłaczające terminy takie jak „stary” dla ojca i „stara” dla matki są powszechne, a jednak Biblia wyraźnie mówi na ten temat: jeśli chcesz pobyć tutaj przez dłuższy czas, lepiej, żebyś czcił Mamę i Tatę.

Teraz musimy przenieść to również do duchowej rzeczywistości. (Najpierw to, co naturalne, później to, co duchowe.) „Wszakże nie to, co duchowe, jest pierwsze, lecz to, co cielesne, potem dopiero duchowe” (1Kor 15:46).

Dobrze byłoby myśleć, że „zdrowy rozsądek” ostatecznie zwycięży, lecz niestety „zdrowy rozsądek” nie jest w wcale tak popularny! Oto kilka faktów do przemyślenia:

Jezus nie rozpoczął swej służby przed 30tką, w wieku, w którym Żydzi uważali mężczyzna osiąga dojrzałość. A co z Mojżeszem, Abrahamem, Jozuem i Pawłem? Oni wszyscy byliby już „za górką” zgodnie z mędrcami „Piotrusia Pana”.

Sam kościół odzwierciedla społeczeństwo – od kiedy młodzież staje się duszą przedstawicielstwa społeczności czy rodziny?

Prosty fakt całkowitej nielegalności dyskryminacji na podstawie wieku i płci wydaje się nie robić wielkiej różnicy w pewnych kręgach kościelnych.

„Starzy przyjaciele”, jaka jest moja rada ? (Z których jeden był jeszcze przed 50tką.) Powiedzcie ludziom, którzy chcą, abyście się zwinęli i udawali martwych, co mogą zrobić! Jeśli to Bóg powołał cię na pastora, gdzie jesteś, to WYŁĄCZNIE Bóg może cię odwołać z tego miejsca!

To jest moje powiedzenie!

Wiele błogosławieństw,

Col Stringerсайта

Dlaczego przebudzenie opóźnia się

Z książki „DLACZEGO PRZEBUDZENIE OPÓŹNIA SIĘ”.

Leonard Ravenhill.

Dziś Bóg omija ludzi. Nie dlatego, że są takimi ignorantami, lecz dlatego, że są zbyt samowystarczalni. Bracia: nasze możliwości są naszymi słabymi punktami, a nasze talenty są naszymi kamieniami potknięcia! Eliasz chodził z Bogiem. Myślał o grzechu jak Bóg; smucił się grzechem jak Bóg; mówił przeciw grzechowi jak Bóg… Nie głosił gładkich kazań. Pasja rozpalała jego głoszenie a jego słowa były dla ludzkich serc jak stopiony metal na dla ich ciał – Leonard Ravenhill.

Bracia, jeśli wykonujemy Boże dzieło, w Boży sposób, w Bożym czasie i w Bożej mocy, będziemy otrzymywać Boże błogosławieństwo i diabelskie przekleństwo. Gdy Bóg otwiera okna niebios, aby błogosławić nas, diabeł otwiera drzwi piekła, aby nas zdmuchnąć. Boży uśmiech oznacza zmarszczenie brwi diabła. Zwykli kaznodzieje mogą komuś pomóc i nie zranić nikogo, lecz prorocy będą pobudzać wszystkich a niektórych doprowadzać do szału. Taki kaznodzieja może iść z tłumem; prorok idzie pod prąd. Człowiek wyzwolony, rozpalony i napełniony Bogiem nie będzie uznany za patriotę, ponieważ wypowiada się przeciwko grzechom narodu; będzie uważany za kogoś niedobrego ze względu na język, który jest mieczem obosiecznym; będzie traktowany jako ktoś niezrównoważony, ponieważ ciężar głoszonych przez niego opinii, będzie przeciwko niemu.

Och, bracia kaznodzieje! Kochamy starych świętych, misjonarzy, męczenników, reformatorów; naszych Lutrów, Bunyanów, Wesleyów, Asbury’ch itd. Napiszmy ich biografie, uszanujemy pamięć o nich, ułożymy epitafia i zbudujemy im pomniki. Zrobimy wszystko oprócz naśladowania ich. Cenimy ostatnią kroplę ich krwi, lecz uważnie strzeżemy pierwszej kropli naszej własnej krwi!

O, moi usługujący bracia! Wiele z naszych modlitw to udzielanie Bogu rady, nasze modlitwy są zabarwione ambicjami czy to wobec siebie samych, czy naszej denominacji. Niech zginie ta myśl! Naszym celem musi być Bóg jedynie. To Jego cześć jest zbrukana, Jego błogosławiony Syn jest ignorowany, Jego prawo jest łamane, Jego imię profanowane, Jego Księga zapomniana, z Jego domu zrobiony cyrk socjalnych wysiłków.

Dziś Bóg nie ma problemy z komunizmem, czy nawet romanizmem, ani z liberalizmem czy modernizmem, lecz Bożym problemem jest martwy fundamentalizm!

Skoro jesteś letni, ani zimny, ani gorący, przeto wypluję cię z moich ust” (Obj. 3:16).

Właśnie to pokolenie kaznodziei jest odpowiedzialne za to pokolenie grzeszników… Dziś grzech jest rozsławiany i popularyzowany, wrzucany w uszy przez radio, wpychany do oczu przez telewizję, rozbryzgiwany na okładkach popularnych magazynów.

Ludzie chodzący do kościoła, mający dość kazań i zmęczeni nauczaniem, opuszczają spotkania w takim samym stanie jak weszli – bez wizji i bez pasji! O Boże, daj temu ginącemu pokoleniu dziesięć tysięcy Janów Chrzcicieli!

– ŹRÓDŁO: The book 'Why Revival Tarries’ by Leonard Ravenhill.

(Najbardziej pobudzająca książka o przebudzeniu, jaką kiedykolwiek napisano!)

deeo.ru

Wychowanie młodzieży w skupieniu na „SOBIE”?

Czy to pomogło w zwiedzeniu?

A. Brother.

Dlaczego te tysiące młodych ludzi (a nawet trochę starsi) tłumnie otaczają tych mężczyzn i te kobiety?

Proste, lecz pomijane.

Jest to pokolenie, które zostało wychowane w pełnym „skupieniu na sobie”. Tutaj we wszystkim chodzi o to, aby czuć się dobrze, wszystko kręci się wokół siebie. Wszystkie te ruchy mają jedno wspólne: we wszystkim chodzi o „nas” w centrum. Nie czczą Boga, lecz czczą świątynię samospełnienia i praktykują taką samą religię jak ci, którzy są uzależnieni od alkoholu, narkotyków czy seksu. Gdy rozmawiam z naszym młodszym pokoleniem, jest jedna wspólna rzecz, która pojawia się za każdym razem: ich potrzeba i pragnienie, aby spełnione zostały ich marzenia, cele i wewnętrzne pragnienia.

Bracia, a niby czemu jesteśmy tym zaskoczeni, skoro większość z nas została wychowana na egocentryków? Skoro uczono nas, że uwielbienie jest dla nas, abyśmy czuli się dobrze.

Ja sam dorastałem w zielonoświątkowych kościołach jako młodzieniec właśnie w takim, skupionym na sobie uwielbieniu. Zaczęliśmy te praktyki a teraz mamy zaabsorbowane sobą pokolenie, które wychowaliśmy, które szuka jeszcze silniejszego i wyższego poziomu uzależnienia od uczuć! Dlaczego jesteśmy tym zaskoczeni? Gdy wychodzą z drugiej strony kościoła, bardzo liturgiczna grupa, mają te same pragnienia i postrzegają ruchy odnowy, jako 'tabletkę szczęścia”, która uwolni ich od martwej religii. Lecz Pismo mówi nam, że religia w każdej postaci, czy to jako „ekstatyczne poruszenia” wschodnich praktyk mistycznych, gdzie szuka się wyższego poziomu samoświadomości – innymi słowy: skupiają się na „sobie” – czy jako ezoteryczne odmiany, które przez wyrzeczenie się siebie ponownie skupiają się na „sobie” (a Paweł ostrzegał nas przed tym), jest martwa i bezwartościowa, i zupełnie nie liczy się w Królestwie Boga i Chrystusa…

To przez nas zostały ułożone fundamenty religii gorliwego egocentryzmu, które umożliwiły temu pokoleniu szukanie straszliwej, demonicznej drogi do osobistej ekstazy. Pamiętajmy jednak, że dla Swoich ludzi Chrystus jest wszystkim. On daje radość w próbach, siłę i moc przez Ducha Świętego, aby żyć, nie przez przeżywanie uwielbienia, lecz przez Jego obecność. On jest z nami przez cały czas, a nie tylko wtedy, gdy „czujemy się dobrze”.

[PYTANIE: Czy to niesamowite skupienie na 'sobie’ może być czymś, co może wyleczyć wyłącznie „Wielka Depresja”?]

создание и раскрутка сайтов москва

Codzienne rozważania_10.11.10 Niezastąpiony człowiek?

James Ryle

I rzekł im: Wy sami idźcie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco. Albowiem tych, co przychodzili i odchodzili, było wielu, tak iż nie mieli nawet czasu, żeby się posilić” (Mk 6:31).

Od czasu do czasu spotykam drogich braci czy siostry uwikłanych w jakąś wielką sprawę, tak ogarniętych licznymi odpowiedzialnymi zadaniami, które niosą jako przywódcy tych organizacji, bądź pastorzy kościołów. Ich praca jest szlachetna, powołanie wielkie, praca bez końca, pasja zaraźliwa,lecz ich życie strzępi się na skraju.  Nie dostrzegają tak dużo rzeczy dla siebie samych, być może flesz ich własnych osiągnięć chwilowo zaślepia ich na własne słąbości, które są oczywiste dla innych. Podobne do Królika z Alicji w Krainie Czarów te zawsze zajęte dusze, wiecznie pędzą do wielu robienia wielu dobrych i wspaniałych rzeczy, lecz zbyt często, po końcowym rozrachunku drogo płacą za to rozpadem małżeństw, zniszczeniem przyjaźni czy złamaniem ich poczucia zdrowia czy dobrobytu.

Idźcie wy na osobność i odpocznijcie chwilę” – mówi Pan.

To nie jakaś sugestia, lecz wyraźne wyrażenie Jego woli dla każdego z nas. Pewien kaznodzieja podsumował to w taki sposób: „Idźcie wy na osobność, zanim się rozpadniecie” (angielska gra słów; dosł.: „Come ye apart, before ye come apart!”). Pan wie, czego dokonują w nas te długie okresy napiętej służby, gdy nie ma żadnego odpoczynku i relaksu. Tak więc, zarządził też czasy odpocznienia, aby dać nam możliwość refleksji nad tym, co zostało osiągnięte z łaski Bożej i co ma być uzupełnione przed nadchodzącym sezonem jeszcze większych zwycięstw i postępów wiary.

Pan nie tylko zna nasze ograniczenia, lecz zna również próżność naszych własnych myśli. Wie o tym, jak skłonni jesteśmy do służenia, aby robić dobry pokaz naszej własnej duchowości; aby robić wrażenie na innych naszym oddaniem, wiernością, jak też okazywać im, jak bardzo im tego samego brakuje.

Bycie zajętym jest naszym sposobem na to, aby wyglądać na ludzi ważnych i mających znaczenie. Być może suchy okres jest Bożym sposobem na ściągniecie nas w dół; sprowadzeniem nas z powrotem do centrum, czasem, w którym Bóg pokazuje nam, że nie jesteśmy aż tak bardzo niezbędni, jak może nam się wydawać.

Kilka lat temu trafiłem na ten osobliwy wiersz o Niezbędnym Człowieku:

Sometime when you’re feeling important.

Sometime when your ego’s in bloom.

Sometime when you take it for granted

you’re the best qualified in the room.

Sometime when you feel your departure

would leave an unfillable hole.

Just follow these simple instructions

and see how it humbles your soul.

Take a bucket and fill it with water.

Put you hand in it up to the wrist.

Pull it out, and the hole that’s remaining

is the measure of how you’ll be missed.

You may slash all you please when you enter.

You may stir up the water galore.

But stop, and you’ll find in a minute

that it looks quite the same as before.

The moral of this quaint example

is to do the best that you can.

Be proud of yourself, but remember –

there is no indispensable man!

Gdy człowiek zaczyna myśleć, że jest niezastąpiony buduje się w nim kontrolujące i przymuszające usposobienie, które staje się nie do zniesienia dla innych. Hillary of Tours napisała o chrześcijanach, którzy cierpią powodu Irreligiosa sollicitudo pro Deo  – co można przetłumaczyć jako: „bluźniercze pragnienie wykonywania Bożej pracy dla Boga!”.

Ej, wyluzuj i zrób sobie przerwę. . . nawet jeśli znaczy to spędzenie czasu w odosobnieniu.

Pan nie porzuci cię!раскрутка сайта веб дизайн

Dlaczego kościół obawia się skromności?

Komentarz: Randy Alcorn, Eternal Perspectives Ministry

1 listopada 2010 (OregonFaithReport.com)

PYTANIE: Oboje z mężem cieszymy się z tego, że kościół w końcu mówi o problemie pornografii i czystości w Ciele Chrystusa, pomagając mężczyznom zająć się tą sprawę. Lecz dlaczego nigdy nie słyszymy niczego o czystości w stosunku do tego, jak kobiety się ubierają? Mówię o kobietach, które twierdzą, że naśladują Chrystusa. Przecież, jeśli ubierają się zwodniczo i starają się być tak samo sexy, jak promuje to światowa moda to stają się kamieniami potknięcia dla swoich braci.

ODPOWIEDŹ: To wspaniałe pytanie i bardzo problematyczne. Właśnie ostatnio przemawiałem w pewnym kościele i zauważyłem, że nie mogę patrzyć w jednym kierunku na zgromadzenie z powodu ubioru jednej kobiety. To zdarza się często. Bywam często w kościołach, w których nie mogę patrzeć na zespół uwielbiający z powodu ubioru kobiety i jej zwodniczego kołysania się z mikrofonem. Czegoś takiego można oczekiwać w klubie nocnym, a nie w kościele – Ciele Chrystusa. Całym sercem jestem za seksem i uważam, że jest to coś wspaniałego dla kobiet, aby były sexy dla jednej osoby: swojego męża. Ironiczne jest to, że są takie przypadki, gdzie kobiety tak bardzo przyzwyczaiły się do tego, żeby wyglądać sexy publicznie, że nie mają żadnych seksualnych relacji z własnymi mężami. Tak więc mamy tu do czynienia z dwoma powiązanymi sprawami dotyczącymi mody: moda w miejscach publicznych i moda, gdy gromadzi się Ciało Chrystusa; ta druga sprawa jest bardzo poważna.

Wiele lat temu, gdy byłem młodzieżowym pastorem, miałem problem z kostiumami kąpielowymi, co ma się obecnie znacznie gorzej, z powodu zmiennej mody. Sposób noszenia dwuczęściowych kostiumów kąpielowych, czy nawet wielu jednoczęściowych, pokazuje tak dużo. Oto na młodzieżowym obozie są młodzi mężczyźni, którzy patrzą na te dziewczyny, ich siostry Chrystusie, i myślisz, o czym oni myślą i do czego są kuszeni. Nie usprawiedliwiam sposobu myślenia mężczyzny, sam w sobie jest to problemem, lecz jest również prawdą to, jak wskazują na to zadający pytanie, że jest pewna odpowiedzialność po stronie dziewcząt, a szczególnie ich tatusiów i mam, aby się nad tym poważnie zastanowić.

Wierżę, że częścią odpowiedzi na pytanie, dlaczego ta sprawa nie jest traktowana tak jak powinna, jest obawa. Myślę, że jest dużo pastorów i przywódców kościołów, którzy, podobnie jak mężowie i ojcowie, boją się mówić o tym, aby nie urazić kobiet, które chcą być modne. Niektóre uważają, że aby być modną muszą tak się ubierać, aby wyglądać sexy, co obejmuje sukienki z rozcięciami, bardzo ciasne spódniczki i getry oraz krótki góry. To wszystko jest informacją dla mężczyzn i pastorzy są bardzo zażenowani mówiąc o tym, ponieważ myślą, że są kobiety, które uważają ich za zboczonych tylko dlatego, że mówią o tym. „Och, czy to właśnie o tym pastor myśli, gdy jest tam wyżej z przodu?”

To trudna sytuacja, lecz jest to sprawa, o której, jak jestem przekonany, przywódcy domu i kościoła muszą odważnie mówić i zajmować się nią bezpośrednio. Potrzebujemy również pobożnych kobiet (szczególnie tych, które potrafią być rozsądnie modne i atrakcyjne we prawym sensie znaczenia tego – tj. nie seksualnie pociągające), które z miłością będą sprzeciwiać się innym kobietom i informować je o tym, że przekazują złą informację. Jeśli zaś nie obchodzi ich to, że przekazują złą informację to coś jest naprawdę źle i muszą pokutować. Potrzebna jest nam otwarta, jasna dyskusja na ten temat, aby kobiety miałby świadomość i zrozumienie tej sprawy.

Biblia mówi, że nasze ciała są świątyniami Ducha Świętego. To pobudza do szanowania Boga we wszystkim, co robimy i mówimy. Niestety, wiele niewłaściwych relacji wyrosło w kościele. Czasami zaczyna się to w małych grupach, czasami przez relacje wśród zespołu przywódczego. Zdarzają się cudzołożne relacje, które zaczęły się na wyjazdach w małej grupie, gdzie kobiety i mężczyźni ubierali się i zachowywali w szczególny sposób. Wiele z tych relacji można było uniknąć, gdybyśmy zwracali baczniejszą uwagę na to jak się ubieramy, jak podchodzimy do siebie i jakiego rodzaju uczucia okazujemy.

Uwielbiam okazywać uczucia fizycznie, często przytulam ramieniem kobiety, o które się troszczę i znam – jeśli mam bliską i właściwą bratersko-siostrzaną relację – przyciągając je ręką za ramię do siebie. Niemniej unikam pełnego przytulania z przodu. Kobiety czasami nie są świadome tego, jak tego typu uściski mogą wpływać na ich braci w Chrystusie.

Nancy Leigh DeMoss dysponuje wspaniałym materiałem na temat mody i czystości. Napisała znakomitą broszurkę pt.: „The Look: Does God Really Care What I Wear?” (Wygląd: Czy Bogu faktycznie zależy na tym, co noszę?”) oraz kilka innych o wolności skromności, które znajdują się na jej stronie: TUTAJ.

Wierzę w to, że skromność jest czymś, czemu musimy się w Ciele Chrystusa bardzo blisko, uważnie i z modlitwą przyjrzeć. Nie wolno nam poddawać się kształtowaniu przez ten świat, lecz mamy być przemieniani przez odnowienie umysłów.

сайт

Czy Bóg nie chce, abyśmy byli szczęśliwi?

Michael Horton

Czy więc Bóg chce, abyśmy byli biedni, smutni, samotni, generalnie: bez powodzenia w życiu i relacjach? Taki punkt widzenia byłby po prostu mniejszym przeciwieństwem ewangelii powodzenia. Bóg nie jest w jakiś abstrakcyjny sposób zainteresowany zapewnianiem nam bogactwa bądź ubóstwa, powodzenia czy braku pomyślności; Pan ma dla nas znacznie większe plany. Wybrał nas jako Swoje dzieci, współdziedziców całego majątku z Chrystusem. Ma dla nas społeczność wiecznego pokoju, a nie wierzących żyjących ponad ubóstwem; tam gdzie ubogi jest bogaty, nie ma więcej ubóstwa. Nie jest to miejsce, gdzie wierzącym oszczędza się drobnego bólu czy nawet tragicznych informacji o śmierci bliskich czy poważnych ranach na wojnie, lecz miejsce, gdzie nikt nie jest zabijany, ani nawet w ogóle nie walczy, ponieważ grzech, zło, niesprawiedliwość i ucisk już nie istnieją. Mówi się czasami, że Boga nie tyle interesuje nasze szczęście, co nasza świętość. Mimo wszystko, rozważając te kontrasty, zakłada się, że szczęścia nie da się znaleźć nigdzie poza Bożą chwała, która jest skoncentrowaną świętością i takie podejście skutecznie wraca całą naszą uwagę na Boga.

Stworzona przez Boga, na Boży obraz, ludzkość jest stworzeniem, którego przeznaczeniem była świętość. Jako coś więcej niż statyczna moralna jakość czy cecha, ta świętość miała charakteryzować każdą myśl, działanie i pragnienie. Wszystko szło zgodnie z tym planem, dopóki nasi pierwsi rodzice nie uparli się przy tym, aby skierować swoje uczucia na siebie, a nie na Boga i natychmiast stali się nieszczęśliwi: zawstydzeni i winni uciekali przed obecnością najlepszego, co mogło im się przydarzyć.

Zatem problemem nie jest szczęście, lecz to, że nawet nie rozpoznajemy prawdziwego szczęścia, gdy je widzimy. Bardziej niż szczęścia szukamy władzy i kontroli nad naszymi okolicznościami, innymi ludźmi, całym stworzeniem a nawet Bogiem. Rezygnujemy ze szczęścia na rzecz bycia odpowiedzialnym, ponieważ błędnie wierzymy, że to drugie jest urzeczywistnieniem pierwszego.

Jako Amerykanie, a szczególnie Boomersi*) (przepraszam, że kolejny raz czepiam się mojego pokolenia) mamy poważny problem ze zrozumieniem tego, że to, co my nazywamy szczęściem w rzeczywistości jest poczuciem sprawowania kontroli. Nawet jeśli ziębniemy to pociesza nas fakt, że kontrolujemy termostat i możemy to zmienić kiedy tylko zechcemy. Dokonujemy wyborów i jesteśmy odpowiedzialni za coś. Jeśli wpadamy w kłopoty to wszystko da się naprawić odpowiednią kartą kredytową. Zabierz jednak te cenne życiowe podpórki a zrobi się całkiem dramatycznie; tak jakby ktoś odciął tlen głębokościowemu nurkowi. Podobnie haj otyłe dzieci, siedzące na sofie ze swymi Happy Meals i oglądające relacje na temat głodujących dzieci w Sudanie, myślimy, że jesteśmy lepsi. Czy jesteśmy? Oczywiście, w jednym ważnym sensie tak, lecz jeśli chodzi o większy obraz?

Obecnie naszym największym domowym kryzysem wydaje się opiek zdrowotna. Wszyscy, a szczególnie Boomersi, robimy wszystko, aby nie umrzeć bądź nie być dotykanym przez macki nadchodzącej śmierci, które pojawiają się jako nieszczęścia, dyskomfort czy smutek ale w końcu i tak umrzemy. Tak naprawdę nawet teraz umieramy.

Chrystus i Wieczny Żywot naprzeciw twego Najlepszego Życia Teraz: wybór jest jasny. Ostatecznie J. Osteen pozwolił nam zobaczyć jak wyraźnie ten wybór ściąga nam wzrok ku ziemi.

Boża chwała najbardziej manifestuje się w naszym zbawieniu. Boża świętość w najbardziej żywy sposób jest przedstawiona w tym, że On zbawia nieświętych. To, że nie tylko osądza sprawiedliwych, lecz darmo udziela Swej sprawiedliwości niesprawiedliwym, zaprawdę jest zdumiewającym dziełem. Korzyści jakie płyną z tego dla nas wydają się zbyt ważkie, zbyt szokujące, aby je określać słowem „szczęście”, tak jak je zazwyczaj rozumiemy. Chodzi tu o coś większego niż brak niepokoju, rozczarowań czy przeszkód. Jest to pełne posiadania bogactw, o których nawet nie wiemy, że istnieją, budzące się poczucie, że nawet nie wiedzieliśmy o tym, że je mamy. W skrócie, biblijnym słowem określającym to jest 'radość’.

Nie chodzi o to, że Bóg chce, abyśmy mieli powodzenie w codziennym życiu lub go nie mieli, lecz o to, że On ma większy cel, któremu służą nawet chwilowe cierpienia. W tym wszystkim co radosne i co zniechęcające, Bóg pracuje ku naszemu dobru, które jest czymś znacznie większym niż zwykły brak niewygody. Tak naprawdę, Bóg często musi sięgać po skrajności, zabierając nam nasze podpórki po to, aby wyrwać nas z naszej drogi-chwały (czytaj: myślenia, że cokolwiek 'kontrolujemy’), aby dać nam głębsze szczęście zwane radością.

W poszczególnych sytuacjach nie wiemy czy Bóg zaplanował uzdrowienie z raka dla Boba, czy podwyżkę w pracy dla Sue, lecz mamy Bożą publiczną, sprawdzoną i pewną obietnice, że wszyscy, którzy w Chrystusie umierają będą wzbudzeni do życia, które jest znacznie większe niż najbardziej przyjemne okoliczności najbardziej udanego życia teraz. (1Kor. 15:32).

Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni” (w. 19).

Po przeprowadzeniu obrony zmartwychwstania Chrystusa jako zwiastuna naszego własnego zmartwychwstania, Paweł wyjaśnia dalej dlaczego wyłącznie tak poważne rozwiązanie jak krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa mogą rozwiązać głębię problemu.  Nasz przeciwnik dostarcza nam wszystkiego, czego chcemy od życia, lecz chodzi o coś znacznie poważniejszego.  Grzech i śmierć przyszły przez Adama, lecz sprawiedliwość i życie przyszły przez Jezusa Chrystusa, Ostatniego Adama, abyśmy przez wiarę w Chrystusa również zostali wzbudzeni w dniu ostatecznym (wersy 20-28). Śmierć jest karą za złamanie Bożego przymierza, lecz ci, którzy są w Chrystusie są usprawiedliwieni przez Jego sprawiedliwe życie, odkupieńczą śmierć i zwycięskie zmartwychwstanie (wersy 50-56).

Duże znaczenie ma to, że gdy Paweł zwracał się do szczęśliwego zgromadzenie filozofów na sławnym Areopagu w Atenach, Łukasz przekazuje nam, że było tam obecnych wielu epikurejczyków. Filozofia epikurejska utrzymywała, że jeśli jest jakiś Bóg to jest on odległy i powściągliwy. Nie ma nieba ani piekła, czyli „jedzmy i pijmy, cieszmy się, bo jutro pomrzemy” jak mówiło ich motto. Tak więc, bardziej niż gdziekolwiek indziej, moglibyśmy się spodziewać, że apostoł pogan będzie pociągał tą grupę, odwołując się do ich tęsknoty do autonomicznego szczęścia tutaj i teraz. Lecz zamiast pokazywać im w jaki sposób Bóg pasuje do ich wyobrażeń, powiedział im o tym, jak oni pasują do historii Bożego stworzenia, upadku, zmartwychwstania Chrystusa i zbliżającego się sądu (Dz. 17). Chrześcijaństwo nie jest terapią. Albo jest prawdziwe, albo epikurejczycy wygrywają jednym palcem.

C. S. Lewis, autor „Narnii” i chrześcijański apologeta, zauważył kiedyś: „Nie zawsze byłem chrześcijaninem. Nie poszedłem do religii, aby mnie uszczęśliwiła. Zawsze wiedziałem, że butelka Porto załatwi to. Jeśli chcesz, żeby religia cię uszczęśliwiła, bezwzględnie nie polecam chrześcijaństwa”.

Wszystko zależy od czego zaczynamy. Czy od tego co naszym zdaniem jest naszą największą potrzebą, czy też zaczynamy od Boga, w którego obecności odkrywamy potrzeby, o których w ogóle nie wiedzieliśmy.

Jeśli zaczynamy od siebie i tego, co odczuwamy jako potrzeby, to zrobimy miejsce na duchowość towarzyszącą samorealizacji i życiowemu powodzeniu, lecz głównym pytaniem będzie to w jaki sposób możemy usprawiedliwić Boga w świecie tak pozbawionym porządku. Jeśli natomiast zaczniemy od Boga, Jego świętości, prawości i sprawiedliwości oraz miłości, miłosierdzia i łaski, to pojawi się całkowicie inne pytanie: Jak JA, grzesznik, mogę zostać usprawiedliwiony przed tym Bogiem?

Lewis opisując swój własny proces nawrócenia, wyjaśnia: „Byłem raczej przedmiotem niż podmiotem całej tej sprawy, decydowano o mnie. Później cieszyłem się z tego, że taki obrót sprawy został obrany, lecz w tamtej chwili, gdy usłyszałem Boga mówiącego: „Odłóż swoją broń, porozmawiamy….” zdecydowałem posłuchać, lecz tak naprawdę to nie wydaje się, żeby można było zrobić coś przeciwnego” (3).

My sami nie „odłożymy [naszej] broni” dopóki nie porzucimy nawet religii i duchowości jako naszego sposobu na wstąpienie do nieba. Nie wiemy, co jest odpowiednie czy też co jest najważniejsze, gdy Boże słowo zwraca się do nas.

Jak Charles Finney, tak Joel Osteen, jest nie tyle prekursorem, co raczej wyraźnym przykładem szerszego zjawiska. Wydaj się, że nawet w kręgach, które nie aprobują pełnej wersji ewangelii prosperity, nacisk kładziony przez Osteena staje się coraz bardziej typowy.

Tematyczne kazania, skupiające się na rozwoju naszego życia osiąganym przez postępowanie według biblijnych zasad, szybko usuwa zgorszenie krzyża, używając Biblii do uzasadnienia tego, cokolwiek chcemy powiedzieć, zamiast głosić ją jako ci, którzy zostali posłani. W telewizyjnych kazaniach Osteena (a co najmniej w tych, które widziałem) i bestsellerach więcej dowiadujemy się o kaznodziei niż o Bogu. Słyszymy więcej osobistych anegdot niż biblijnego wyjaśnienia, dowiadujemy się o tym, jak Bóg dał mu większy dom, dobre miejsce do parkowania najlepszy stół w restauracji i miejsce w pierwszej klasie. Dla każdego zainteresowanego socjologią rozpieszczonych amerykańskich boomersów, Osteen jest cennym źródłem.

Niemniej jednak, każdy kto chce poznać Boga w Jezusie Chrystusie, jak został objawiony w Świętym Piśmie, dla każdego, kto chce dowiedzieć się jak Bóg zbawia grzeszników, dla każdego kto czuje, że jest coś bardziej pilnego w życiu niż posiadanie go teraz w najlepszy wydaniu, J. Osteen na pewno zawiedzie.

– – – –

Przyp.tłum. (za www.ithink.pl ) :

*) Określenie BabyBoomers pochodzi z języka angielskiego i oznacza grupę społeczną ludzi urodzonych podczas powojennego wyżu demograficznego w latach 1946-1964.

раскрутка сайта