Category Archives: Pozostałe

Cztery wiatry

Logo

Alan  Smith

Ez. 37:1-10.

Spoczęła na mnie ręka Pana; i wyprowadził mnie w swoim duchu, i postawił mnie w środku doliny, która była pełna kości. I kazał mi przejść dokoła nich, a oto było ich bardzo dużo w tej dolinie i były zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: Synu człowieczy, czy ożyją te kości? I odpowiedziałem: Wszechmocny Panie, Ty wiesz. I rzekł do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz do nich: Kości wyschłe! Słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Wszechmocny Pan do tych kości: Oto Ja wprowadzę do was ożywcze tchnienie i ożyjecie. I dam wam ścięgna, i sprawię, że obrośniecie ciałem, i powlokę was skórą, i dam wam moje ożywcze tchnienie, i ożyjecie, i poznacie, że Ja jestem Pan. Prorokowałem więc, jak mi nakazano. A gdy prorokowałem, rozległ się głos, a oto powstał szum; i zbliżyły się kości, jedna kość do drugiej. I spojrzałem: a oto pojawiły się na nich ścięgna i porosło ciało; i skóra powlokła je po wierzchu, ale ożywczego tchnienia w nich nie było. I rzekł do mnie: Prorokuj do ożywczego tchnienia, synu człowieczy, i powiedz ożywczemu tchnieniu: Tak mówi Wszechmocny Pan: Przyjdź, ożywcze tchnienie, z czterech stron i tchnij na tych zabitych, a ożyją. I prorokowałem, jak mi nakazano. Wtem wstąpiło w nich ożywcze tchnienie i ożyli, i stanęli na nogach – rzesza bardzo wielka.

Czy potrzebujesz tchnięcia świeżego powietrza? Czy twoje kością są zmęczone codziennym mozołem? Czy byłeś kiedyś częścią aktywnej armii Bożej, lecz teraz czujesz się jakbyś stracił swój zapał do duchowej walki? Wierzę, że te suche kością są wyzwane ponownie z całej powierzchni ziemi na ostateczną duchową walkę wieków. Duchowo, możesz czuć się jakbyś był tylko skórą i kośćmi, lecz przygotuj się: ponieważ ponownie wraca życie. Skieruj swoją twarz ku niebu ponieważ Cztery Wiatry Boże zaczynają wiać nad ziemią kolejny raz.

Pozwólcie, że podzielę się z wami proroczym przeżyciem. Po raz pierwszy odczułem nikły dźwięk w duchu, jakby wiatru wiejącego delikatnie wśród drzew. Wrażenie było nikłe, lecz wiatr owiewający moją twarz był odświeżający. Czułem się tak, jakby „życie” było wdmuchiwane do moich ust. Było delikatne, lecz tak odświeżające. Jak mały łyk zimnej wody w gorący, suchy dzień; nie jak płyn, lecz jakby wiatr z niebios. Rozejrzałem się wokół i widziałem ziemię z perspektywy nieba. Była piękna, ze wszystkimi kolorami jasno święcącymi w ogromie niebios. Była tak błękitna z białymi plamami chmur ozdabiających jej oblicze, poruszających się po niej,, jakby mówiła: „Ja żyję, po prostu patrz i słuchaj”.

Była śmiertelna cisza, lecz miałem wrażenie odzywającego się dźwięku wiatru. Nie słyszałem go, lecz raczej odczuwałem jego nadejście. Gdzieś tam, głęboko w środku wiedziałem o tym. To oczekiwanie nadejścia wiatru przytłoczyło mnie.

Rozglądałem się po ziemi i skierowałem twarz w stronę otwartych niebios. Patrzyłem na ziemię i znowu na niebo. Czułem jakieś pobudzenie głęboko wewnątrz. Odczuwałem jakby śmiech i płacz równocześnie. Wszystkie emocje były we mnie pobudzane w tym samym czasie. Spojrzałem na ziemię, zacząłem płakać i modlić się, i ponownie odczuwałem nadejście wiatru. Odwróciłem się i spojrzałem w niebiosa i odczuwałem obecność wiatru i ciepła na twarzy.

Nagle zaczęło pojawiać się światło. Nie pochodziło ono ze słońca, lecz z niebios, a gdy patrzyłem w niebo światło stawało się coraz jaśniejsze. Wtedy zwróciłem się w stronę ziemi. Gdy to zrobiłem, zauważyłem, że nie łzy mi już nie płyną, lecz zamiast tego wiem coś: wiem, że Bóg zamierza tchnąć ponownie życie w te suche kości Jego ogromnej armii. Nie będzie więcej łez smutku, lecz zamiast nich radość zaczyna napełniać moją twarz. Zmieniła się wtedy moja modlitwa z proszenia na wołanie: wołanie o te suche kości. Zanim zacząłem mówić do ziemi, wziąłem głęboki oddech. Był to najgłębszy oddech, jaki kiedykolwiek zaczerpnąłem. Wchłonięcie go zajęło mi mnóstwo czasu. Wydawało się, że nigdy nie skończę tego wdychania. Gdy tak wdychałem, czułem, że wiatr zaczyna mi wiać na twarz. Im więcej wdychałem, tym silniej wiał. Kiedy już płuca napełniły mi się tym wiatrem z niebios, zaczęły mi płonąć, jakby dostał się do nich ogień. Wiatr wiał tak silnie, że czułem, że muszę otworzyć usta, aby jeszcze więcej wpuścić go do mego wnętrza.

Gdy to zrobiłem, zacząłem się unosić nad ziemią. Widziałem kontynenty, góry, rzeki; wszystko było takie piękne. Słyszałem dźwięk dochodzący z tych kontynentów, jakby wołały o życie. To było jęczenie i wołanie, i wtedy zaśpiewałem do tych kontynentów, które mijałem. Nuty zaczęły wydobywać się z moich ust. Widziałem je, zanim je słyszałem; widziałem nuty wylatujące z moich ust. Miały skrzydła z ognia i leciały na ziemię. Śpiewałem dalej i im dłużej śpiewałem, tym więcej nut wychodziło mi z ust. Te nuty był początkowo bardzo małe, lecz później, gdy kierowały się w stronę ziemi, rozrastały się. Gdy dolatywały do atmosfery, skrzydła z ognia stawały się coraz bardziej gorące. Nuty zaczynały łapać się za ręce i gdy szybowały w powietrzu. Widziałem je w grupach po dwie, trzy. Docierały do ziemi i widziałem eksplozje na powierzchni ziemi. Zauważyłem, że każdy kontynent został dotknięty dokładnie w tej samej chwili, żaden nie był wyróżniony. Nuty dzieliły się równo na całej ziemi i zaczęły uderzać o nią w pewnym rytmie. Gdy dotykały ziemi i wybuchały, powstawał dźwięk, który wstrząsał wszystkim, czym się dało.

Widziałem ludzi biegających po ziemi i starających się znaleźć te nuty. Słyszałem za sobą głos mówiący: „Otwórzcie usta i pozwólcie, aby nuty weszły głęboko do wnętrza”. Niektóre z nich uderzyły o ziemię i wybuchały, a inne wchodziły do ust ludzi. Część ludzi stałą spoglądając w niebo z otwartymi ustami, ja pisklęta siedzące w gnieździe i oczekujące na następny posiłek.

Te nuty, które uderzały o ziemię wchodziły tylko kilkanaście centymetrów w głąb gleby i wyrastały jako piękne kwiaty. Kwiaty z kolei wprowadzały na ziemi woń i piękno niebios. Były czerwone, żółte a nawet czarne i białe, niektóry dwukolorowe, a inne składające się z trzech kolorów. Widziałem wszystkie możliwe do wyobrażenia kolory. Te nuty, które dostały się do ust ludzi wchodziły w nich głęboko i kiełkowały. Gdy wyrastały, szukały otworów, przez które mogłyby wyjść na zewnątrz i być słyszane. Nie można ich było zobaczyć jako kwiaty, lecz słyszeli je tylko ci, którzy mieli uszy do słuchania. Gdy ludzie otwierali usta, nuty wyłaniały się z niebiańskimi dźwiękami. Gdy się pojawiały, ponownie były na nich ogniste skrzydła. Niektóre z tych uskrzydlonych nut szukały następnych otwartych ust. Wlatywały do nich, wchodziły głęboko do wnętrza i ponownie kiełkowały. Inne nuty ze skrzydłami wracały do niebios, jakby szły do domu.

Wtedy usłyszałem za sobą głos mówiący: „Ci z otwartymi ustami otrzymują pożywienia są moją potężną armią. Oni mają prorokować do ziemi i mówić: „Tak mówi Wszechmogący Pan: Przyjdźcie cztery wiatry na ziemię i Ja zwieję moimi czterema wiatrami. Od północy, południa, wschodu i zachodu będą wiały wiatry na powierzchni całej ziemi, a mój lud będzie ożywiony. I prorokowałem, jak mi nakazano. Wtem wstąpiło w nich ożywcze tchnienie i ożyli, i stanęli na nogach – rzesza bardzo wielka”.

Wiele błogosławieństw

Alan

раскрутка

Utrzymywanie aktywnej osobistej relacji z Panem_01

Logo_Taylor

Wade E. Taylor

„Słowo”, które odżywa w obecnym czasie to wezwanie: „Wyjdź wyżej”. Bez względu na to, w którym miejscu naszej duchowej podróży jesteśmy, Pan mówi do nas, że jest „więcej” i że On wzywa nas, abyśmy wyszli wyżej.

Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie, i głos poprzedni, który słyszałem, jakby głos trąby rozmawiającej ze mną, rzekł: Wstąp tutaj, a pokażę ci, co się ma stać potem Obj. 4:1

Jest kilka terminów odnoszących się do posiadania „głębszej” relacji z naszym Panem. Jednym z tych słów jest „zwycięzca”. „Zwycięzca” jest kimś, kto ”wznosi się ponad” trudną sytuacją czy okolicznościami, zmagając się z tym. Zwycięzca wybiera to, co wiąże się z wolą i celem Pańskim, bez względu na to, jak może to wpłynąć na jego osobisty komfort i dobrobyt. Bycie zwycięzcą nie jest wynikiem tego, co robimy i nie można na to zapracować. Jest to raczej coś, czym się „stajemy” doświadczając tego, co robimy. Jest to „bezwarunkowe oddanie” naszego życia Panu – nasza „postawa serca” stawiania Pana na pierwszym miejscu we wszystkim, czym jesteśmy i co robimy.

Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Mat. 6:33

Gdy poddajemy się całkowitej zależności od Pana, tak jak „latorośl” zależy od „krzewu”, aby otrzymywać życie, powinniśmy doświadczać przebywającej w nas obecności naszego Pana, a nasze życie staje się ekspresją Jego życia.

Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Jn 15:5.

Świat uznaje nasze zapotrzebowanie na coraz większą ilość energii i reklamuje wszelkiego rodzaju produkty, które dają nam tą energię. Nasza „duchowa energia” również potrzebuje być utrzymywana i zachowywana, lecz ta „energia’ musi pochodzić z góry.

Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Jn. 15:4

„Wino” ma korzenie (Jezus Chrystus – drzewo życia) przez które otrzymuje życie. „Winorośle” (ty i ja) są przyczepione do wina i ciągną życie z niego. Jeśli gałęzie zostaną odcięte to w krótkim czasie wysychają i obumierają, ponieważ nie mogą utrzymać życia same w sobie. Słowo mówi nam, że w naszym „duchowym życiu” jesteśmy „winoroślami”, a zatem musimy przyczepić się do „wina” (Jezusa) we wszystkim, cokolwiek robimy. Gdy tak zrobimy i zaczynamy ciągnąc życie z Pana, będziemy mieli głębokie wewnętrzne poczucie, że „otrzymujemy” samo życie pochodzące z wina (Jezusa), dostające się do naszego życia. Po swym zmartwychwstaniu Jezus powiedział do Marii:

Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca Mojego Jn 20:17

Jezus wstąpił i przedstawił krew odkupienia na ołtarzu niebieskim a pełna kara za grzechy, które popełniliśmy została zapłacona, my zaś otrzymaliśmy wieczne przebaczenie. Potem wrócił i spędził z uczniami 40 dni ukazując się tym, którzy uwierzyli, wzmacniając ich i uzdalniając, gdy „dotykali” Jego samego życia.

A gdy to mówili, On sam stanął wśród nich i rzekł im: Pokój wam! Wtedy zatrwożyli się i pełni lęku mniemali, że widzą ducha. Lecz On rzekł im: Czemu jesteście zatrwożeni i czemu wątpliwości budzą się w waszych sercach? Spójrzcie na ręce moje i nogi moje, że to Ja jestem. Dotknijcie mnie i popatrzcie: Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam.

To zaszczepienie „Jego życia”, które weszło w ich istotę, było tak potężne, że pierwsze pokolenie Kościoła dosłownie wywróciło świat do góry nogami.

раскрутка

Utrzymywanie aktywnej osobistej relacji z Panem_2

Logo_Taylor


Wade E Taylor

Przy wstąpieniu do nieba, krew Jezusa stała się mocą niezniszczalnego życia.

Który stał się nim, nie według przepisów prawa, dotyczących cielesnego pochodzenia, ale według mocy niezniszczalnego życia Hebr. 7:16

Jezus powiedział: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie. Jn 6.53

Gdy bierzemy udział w Jego życiu w prawdziwej, intymnej społeczności i jeśli bierzmy komunię, otrzymujemy moc niezniszczalnego życia. Gdy czerpiemy życie z wina (Jezusa) do naszych winorośli, którymi jesteśmy, będziemy żyli pełnią wszystkiego, co Pan dla nas ma w zamiarze. Pan powiedział:

Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały Jn 10:10

Jest pewne świadectwo „końca czasów „, które Pan przekaże temu światu przez współczesny kościół (ciebie i mnie). Dziś, świat naśmiewa się z Kościoła, uważając go za coś dokuczliwego. Lecz świat zbliża się do wstrząsania i jest takie apostolskie „uprawomocnienie czasów ostatecznych, pochodzące z góry, które jest bliskie przekazaniu. Moce niebios (Tron Boży) stają się coraz bardziej dostępne, lecz my musimy „wrosnąć, jak gałąź wrasta w krzew winny, aby przyjmować jego życie i siłę.

Większość z nas może powiedzieć, że nigdy w życiu nie przeżywało bardziej zajętego czasu niż obecnie. Tak wiele rzeczy dzieje sie dookoła, które przywiązują nas do ziemi i uniemożliwiają nam poświęcenie koniecznego czasu na to, aby „wstąpić i przyjąć Jego życie i siłę. To wszystko wymaga naszej uwagi, lecz w końcu pozostanie z tyłu, za nami, ponieważ nie ma żadnego znaczenia w stosunku do rzeczy wiecznych.


Jest również inne słowo, „Oblubienica „, które ożywa obecnym czasie.

Bycie „Oblubienicą mówi nam o byciu w relacji posłuszeństwa wobec naszego Pana. Ta Oblubienica jest „z wewnątrzobecnego Kościoła i jest po cichu przygotowywana na jej odsłonięcie. Gdy już ustanowimy naszą całkowitą zależność od Niebiańskiego Oblubieńca (Jezusa), o poddamy nasze życie Jemu, stracimy naszą a przyjmiemy na siebie Jego tożsamość, wtedy w tej relacji poddania Jemu staniemy się świadkami i wyrazem Jego życia, podobnie jak Jan Chrzciciel.

Ja jestem głosem wołającego na pustyni: prostujcie drogę Pana, jak powiedział Izajasz prorok. Jn. 1:23

Innym terminem odnoszącym się do obecnego dzieła naszego Pana to „synowie Boży. Bycie „synem” mówi o relacji współpracyz naszym Panem.

Pójdź, mój miły, wyjdziemy w pole, noc spędzimy wśród kwiecia henny! Rankiem pójdziemy do winnic…” PnP 7:12-13a

Dzięki tym, którzy doszli do tego poziomu oddania, Pan będzie demonstrował Swoje życie i moc obecnemu światu.

Nie masz Żyda, nie masz Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie Gal. 3:28

W kościele, „pod    namaszczeniemnie ma    ani kobiety, ani mężczyzny, wszyscy możemy funkcjonować jako    „uzdolnieni przez Pana, całkowicie bez    względu na płeć. Mężczyźni i kobiety stają się typami naszej    relacji do Pana.

W kościele, „pod namaszczeniemnie ma ani kobiety, ani mężczyzny, wszyscy możemy funkcjonować jako „uzdolnieniprzez Pana, całkowicie bez względu na płeć. Mężczyźni i kobiety stają się typami naszej relacji do Pana.

Jako „Oblubienica” jestem „zależny i mam być „jedno” z Jezusem. Jako „syn” wchodzę w relację „współpracy” z Panem. „Wznoszę się ponad ” ziemię i samo Jego życie zaczyna przepływać przez moje życie, jako ” zwycięzcy„. Gdy moje życie staje się ” świadectwem” Jego życia, wtedy mogą dawać wyraz życiu Pańskiemu. Dochodzimy do ostatnich dni – czasu zamykającego Erę Kościoła, ucisk sądu na narody i ustanowienie Królestwa Tysiącletniego, które jest „Teokretycznym Rządem Bożym”  panującym nad całą ludzkością.

A gdy one odeszły kupować, nadszedł Oblubieniec i te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i zamknięto drzwi. Mat. 25:10

Ci, którzy są przygotowani na to, aby wejść z Panem na „ucztę weselną” będą mogli śpiewać ” nową pieśń” – to, czym się stali:

I zaśpiewali pieśń nową tej treści: Godzien jesteś wziąć księgę i    zdjąć jej pieczęcie, ponieważ jesteś godzien,…. i uczyniłeś z    nas dla Boga królów i kapłanów i będą królować na ziemi.
Obj.
5:9a-10
основы сео продвижения

Przemieniani z chwały w chwałę

Logo_StonyPoint

Alan Smith

23 stycznia 2008

2 Kor. 3:18: My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem.

Cóż za spostrzeżenie: przemienieni w obraz Jezusa, co stwarza odblask chwały! Nie tylko to, lecz możesz dostrzegać intensyfikację tej chwały w miarę jak się zmieniasz. Wiedzieć, że stajesz się „chwałą” dla Boga, jest to tak ekscytujące. Róbmy to, Boże; stańmy się Jego „chwałą”! Stajesz się tym o czym rozmyślasz, musisz więc myśleć o „chwale” Bożej jeśli chcesz się stać tą „chwałą”. Nie myśl o kryzysach i chaosie tego świata, ponieważ to wszystko przemija. Nie bądź profesjonalnym obserwatorem Złego, ponieważ on jest pokonanym przeciwnikiem. Zamiast tego, stań się obserwatorem „chwały” i bądź przemieniany przez moc obcowania z tą „chwałą”.

Ten obraz nie jest dany jako coś z czym mamy konkurować, lecz jako coś twórczego. Poszukuj i zwracaj swoją uwagę na tą „chwałę”, ponieważ ona będzie wiecznie trwała. Inni będą patrzyć na ciebie i mówić: „Nie wiem, co on/ona ma, ale ja chcę tego samego”.

Nie musisz konkurować z tym ciemnym światem i wymuszać na nim „swojej woli”. Gdy wymuszasz „twoją wolę” na innych, jest to akt konkurencyjności, nawet jeśli jest to Ewangelia Jezusa Chrystusa. Możesz mówić: „ale ty potrzebujesz Jezusa”. To prawda, lecz masz tym żyć, a nie wymuszać na innych. Kiedy żyjesz dla „Niego”, inni będą pociągani do „Niego”. Gdy chcesz być konkurencyjny w duchowym świecie, zmagasz się z tym, aby mieć „moc” nad innymi mocami.

Musisz stanąć ponad konkurencyjną walką i być twórczy w Bogu. Nie wolno ci obniżać standardów Królestwa Bożego do standardów konkurencyjnego człowieka. Jezus przyszedł na ziemię, aby przynieść „chwałę” na ten świat przez twórczego człowieka. Jesteś twórczy, gdy jesteś przemieniany z „chwały w chwałę”. Bóg dał człowiekowi „wolę”. Ta „wola” została stworzona, aby być czymś dobrym, a nie złym. Twoja wola została stworzona ku dobru, lecz może być używana do kontrolowania i manipulowania innych. Twoja „wola” jest w twojej duszy „mocą” ku przemianie. Ta przemiana ma być wykonana w tobie, a nie na innych. Ta „wola” mężczyzny czy kobiety jest najpotężniejszym znanym narzędziem. Twoje życiowe wybory są zdeterminowane przez twoją „wolę”; twoje postrzeganie życia jest wzmacniane przez twoją „wolę”; a twoja przyszłość jest tworzona przez twoją „wolę”.

Gdy używasz swojej „woli” do przemiany swojego własnego zachowania, to będzie twórcze, niemniej, gdy to zrobisz w  stosunku do innych, będzie to kontrolowaniem i konkurencyjną walką. To, z kolei, spowoduje, że wejdziesz w konkurowanie z kimś, na kim „projektujesz” swoją własną „wolę”, tylko po to, aby się okazało, że zostaje ona odrzucona.

Czy kiedykolwiek chciałeś czegoś dla kogoś, po czym odkryłeś, że ten ktoś wcale tego nie chciał? To jest przykład projekcji „woli”. Takie zachowanie zdaje się być miłe i pełne troski, lecz w rzeczywistości jest to kontrolowanie i manipulowanie z twojej strony. Świadomość mówi ci, że jesteś troskliwy, lecz podświadomość ma jakiś ukryty motyw. Tym motywem może być coś dobrego, lecz jest to taka sama projekcja „woli”. Taka niezdrowa projekcja zawsze zaowocuje „odrzuconym’ uczuciem tego, kto „projektuje” swoją „wolę” na innych, często doprowadzając do frustracji na nawet depresji.

Z drugiej strony, duchowa „chwała” jest dostępna tylko dla tych, którzy wznoszą się ponad duszewne projektowanie „woli” na innych. Musisz wznieść się ponad współzawodnictwo o kontrolowanie, a kierować swoją pasję ku niebiosom. Nie jest konieczne „konkurowanie” z kimkolwiek, ponieważ zostałeś stworzony, aby być „twórczy”! Postaw swoją „wolę” na wyższym poziomie i przeżyj kształtowanie się Królestwa Bożego w twojej własnej duszy. Niektórzy ludzie trwają w duszewnej projekcji „woli”, ponieważ oni sami nie chcą projekcji ich własnej woli na nich samych, aby się zmienić. Dopóki usiłujesz zmienić innych, nie pozwalasz na to, abyś się zmieniał w „chwały” w „chwałę”.

To właśnie za tą „chwałą” inni będą chcieli podążać i przyjmować, a nie twoją duszewną „wolą”. Ludzie szukają „chwały”, za którą mogą iść. Szukają jej u aktorów, gwiazd rocka, piłki nożnej i innych sław. Ludzie chcą być blisko tych sławnych gwiazd, ponieważ wydaje im się, że ci mają „chwałę”. Tak, mają chwałę, lecz ludzką, a nie „chwałę” Królestwa Bożego. Tą „chwałę” mogą otrzymać wyłącznie przez ciebie, jeśli ty „dopuścisz” ją do swojej własnej duszy. To ty musisz być gotów używać swojej „woli” na sobie i opierać się pokuszeniu używania jej na innych. Gdy projektujesz ją na innych, „moc”, która ma służyć do przemiany ciebie, jest zużywana próby zmiany innych. Ty musisz nauczyć się jak ufać Bogu co do innych, ponieważ oni mają swoją własną, udzieloną im przez Boga, „wolę, aby zmienić siebie samych. Jeśli rzeczywiście chcesz zrobić coś dla całego świata, poddaj się napełnianiu tą „chwałą”. Świat szuka wzorców tej „chwały”. Świat nie szuka ludzi doskonałych, lecz szuka tych, którzy chcą być przemieniani z „chwały w chwałę”. To bogactwa tej „chwały” świat szuka i to jest „nadzieja” niebios.

Kol 1:27 Im to Bóg chciał dać poznać, jak wielkie jest między poganami bogactwo „chwały” tej tajemnicy, którą jest Chrystus w was, nadzieja chwały.

Biblia podaje nam zasady tej duchowej nauki przechodzenia z „chwały w chwałę”. Życie w „chwale” miejsce najbliższe między ziemią a niebiosami. „Idziemy” będąc poddawani przemianie: przemianie na obraz, który może doświadczać „chwały”, lecz nie może być pochłonięty przez „chwałę”. „Chwała ludzka” ostatecznie zniszczy człowieka, lecz „chwała” Boża w końcu zachowa go na wieczność. Nie musisz rozglądać się za następną „chwałą”, ponieważ nie istnieje żadna taka, która da zaspokojenie.

Wiele błogosławieństw

Alan

раскрутка сайта

Brak ruchu? Znajdź kotwice.

Logo

Alan Smith, 24 marca 2008

Heb. 12:1-2:Przeto i my, maj ąc około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego.

Czy znalazłeś się w sytuacji bezruchu w życiu? Rozumiesz, czujesz wiejący wiatr życia, lecz nigdzie nie zmierzasz? Wydaje się, że wszyscy wokół ciebie poruszają się do przodu i przeżywają powodzenie a ich marzenia się realizują. Lecz ty sam czujesz sie tak, jakby życie biegło poza planem, a ty jesteś zbyt spóźniony, aby twoje pragnienia i marzenia się spełniły. Odwagi, drogi przyjacielu, nie jest za późno! Nigdy nie jest za późno, aby robić to, do czego zostałeś stworzony, i aby być tym, do czego zostałeś stworzony. Całe niebiosa oczekują na to, abyś stanął w ostatecznym kształcie stworzenia, które Bóg tchnął w ciebie. Obłok świadków otacza cię i modli się o twoje zwycięstwo, a nie o porażkę. Możesz zapytać: cóż więc mnie trzyma od zdobycia tych obietnic niebiańskich? Spójrzmy dalej.


Ps. 107:23-28
: Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, Uprawiając handel na wielkich wodach, Widzieli dzieła Pana I cuda jego na głębinach. Rzekł, i zerwała się burza, Która spiętrzyła fale, Wznosili się aż do nieba, zapadali się w głębiny; Dusza ich truchlała w niebezpieczeństwie. Zataczali się i chwiali jak pijani, A cała ich mądrość obróciła się wniwecz. Wołali do Pana w swej niedoli, A On wybawił ich z utrapienia.

Czy będziesz wołał do Pana? Zastanów się nad tym: twoje życie jest jak pływające naczynie zwane galeonem, a ocean jest światem. Geleon był używany zarówno do żeglugi handlowej jak i celów wojennych, był budowany do nowych oceanicznych podróży tamtych czasów. Galeony były tak wszechstronne, że można je było przysposobić w ciągu dni do działań wojennych. Ich zdolność manewrowa była nieprzeciętne jak na ich rozmiary. Były również bardzo stabilne w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Galeony nie miały wioseł i były całkowicie przystosowane do żeglugi na wietrze. Miały niewiarygodną wytrwałość w bitwie i znane były z tego, że potrafiły przetrwać nawet najbardziej nieprawdopodobne sztormy. Znane były również z tego, że zawsze wracały do domu. Niemniej, największym niebezpieczeństwem dla tej wspaniałej łodzi żaglowej był całkowity brak wiatru. To wtedy śmierć mogła zajrzeć na ten nie byle jaki okręt wojenny. Był całkowicie „martwy” na wodzie i można go było zniszczyć bardzo łatwo. Również w czasie tych okresów „martwego morza” nie można było uzupełnić zapasów wody, które zbierano w czasie burz. Wtedy to załoga umierała z pragnienia.


Czy przypomina to ciebie? Czy czujesz się jakbyś znalazł się na martwych wodach? Czy potrzebujesz świeżego łyka wody Ducha Świętego? Czy jesteś w samym środku sztormu? Tak, święci Boży, podnieście żagle i dajcie się ponieść. Stanie sie to tylko wtedy, gdy wyciągniesz żagle, które sam przygotowałeś sobie, aby ruszyć do przodu, gdy wielkie wiatry sztormów zaczną wiać. Pamiętaj, modliliśmy się o to, aby przybyły wielkie wiatry Ducha Świętego, po prostu nie wiedzieliśmy o tym, że te wiatry są w burzy. Wykorzystaj życiowe burze, nie pozwól, aby wiatru Ducha, który w nich jest, oddalił się nie zaprzężony.

Czy chciałbyś ponownie czuć wiatr Ducha na twoim życiu? Pytanie jest takie: czy wykorzystasz szansę, aby ponownie znaleźć wiatr Ducha w czasie sztormu? Czy w swym życiu wypuściłeś swoje duchowe żagle, aby złapać wiatr Ducha tylko po to, aby zostały zniszczone maszty i rozerwane żagle? Tak, wszyscy tak robią; lecz musimy zrozumieć to, że modliliśmy się zawsze o to, aby przyszły potężne wiatry. Żegluga na galeonie polegała na tym, że zawsze wiatry najsilniejszych sztormów były tymi najlepszymi wiatrami. Wiatry takich burz mogą nadać ogromnej prędkości statkowi; lecz, jeśli właściwie się ich nie wykorzysta, mogą też spowodować duże zniszczenia.
Pamiętam taki film pt.: Master and Commander („Mistrz i dowódca”). W tym filmie statek znalazł się w potężnej burzy i złamał się maszt, który przewrócił się na pokład. Maszt uzbrojony w setki lin po przewróceniu nadal był uczepiony okrętu. Ten potężny maszt, pomimo że tak był tak ważną częścią statku, teraz działał jak wielka kotwica, mogąca doprowadzić do zniszczenia statku. Należało błyskawicznie podjąć decyzję lub z całą pewnością nastąpiło by przewrócenie statku. Kapitan wyciągnął miecz i z wielkim oddaniem i wytrwałością zaczął odcinać liny. Wiedział, że jeśli nie zadziała szybko ta ważna część statku sprowadzi śmierć na wszystkich.

Jest to taki obraz naszego życia. Czy masz takie rzeczy, które kiedyś były dla ciebie ważne, lecz teraz funkcjonują jak kotwica? Musisz „odciąć liny” kotwicy twojej przeszłości, ponieważ z pewnością doprowadzi ona do tego, że twoje życie wywróci się. Autor Listu do Hebrajczyków powiada nam, abyśmy odrzucili wszelki ciężar. Ruszaj, „ODETNIJ LINY” i pozwól sobie znowu, abyś mógł swobodne poruszać się.

Po prostu pomyśl: Jezus przyszedł i umarł, aby te „kotwice” przeszłości twojego życia zostały odcięte. Weź miecz Ducha, odetnij je i pozwól, aby wiatr Ducha Świętego zabrał cię do miejsca twego przeznaczenia. Gdy wiatr Ducha zacznie wiać, na horyzoncie twojego życia pojawią się burze. Jeśli teraz trwa sztorm w twoim życiu, wystaw żagle i złap ten wiatr. Wiatr Ducha Bożego jest większy niż ten sztorm. Wiatr Boży przebywa pośrodku tego sztormu. Zaufaj Mu, ponieważ On zatroszczy się o ciebie. Po prostu pozwól, aby wiatr Jego Ducha zabrał cię tam, gdzie Jemu się podoba.


Wiele błogosławieństw

Alan

раскрутка

Myliłem się!

Rev. Ken Joseph, Jr.

Amman, Jordan

Wersja durkowana (PDF)

Czy przyznajesz się, gdy jesteś w błędzie? Co robisz, gdy zdasz sobie sprawę z tego, że ci, których broniłeś w rzeczywistości nie chcą twojej obrony, a chcą czegoś całkiem innego od ciebie i od świata? To jest moja historia. prawdopodobnie zasmucę wszystkich – tych, z którymi  walczyłem o pokój przez całe moje życie i tych, którym decyzje o wojnie przychodzą za szybko.

Jestem Asyryjczykiem. Urodziłem się i wychowałem w Japonii, gdzie jestem drugim pokoleniem w służbie po tym, gdy mój ojciec przyjechał do Japonii na wezwanie generała Douglas Macarthur’a o 10.000 młodych ludzi, którzy pomogą odbudować Japonię po wojnie.

Jako duchowny i zgodnie z moimi osobistymi przekonaniami zawsze byłem przeciwko wojnie, bez względu na przyczyny. Było to całkowicie spowodowane moralnym przekonaniem, które prowadziło mnie do tego, aby robić wszystko, co tylko możliwe w celu powstrzymania obecnej wojny w Iraku.

Zaczynając od udziału w demonstracjach przeciwko wojnie w Japonii do zdecydowanego sprzeciwu w mojej audycji radiowej, w telewizji i w regularnie pisanych artykułach, robiłem wszystko, co tylko mogłem, aby stać przeciwko temu, co uważałem za niesprawiedliwą wojnę przeciwko niewinnym ludziom – tak naprawdę, przeciwko moim ludziom.

Opowiadano mi, jako Asyryjczykowi, historię o naszym ludzie od młodości. O tym, jak mój dziadek uciekał przed asyryjskim holokaustem w 1917 roku osiadając ostatecznie w Chicago.

Obecnie jest około 6 milionów Asyryjczyków – 2.5 w Iraku i reszta rozsiana w Asyryjskiej Diasporze – po całym świecie. Bez kraju a nawet praw do naszej narodowej ziemi całe pokolenia modliły się, aby Asyryjski Naród któregoś dnia został odrestaurowany i aby ludzie niegdyś wielkiego Asyryjskiego Imperium ponownie znaleźli się w domu.

W KOŃCU W DOMU
Z takimi odczuciami, wraz z zaopatrzeniem dla Kościoła i rodziny pojechałem do Iraku, zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby pomóc dokonać jakiejś zmiany.

Z poczuciem radości przekraczałem granicę – w końcu w domu, myślałem, gdy po raz pierwszy odwiedzałem ziemię moich przodków. Uprzejmość strażników granicznych, gdy dowiedzieli się, że jestem Asyryjczykiem, taksówkarza, ludzi na ulicy, to wszystko rzeczywiście robiło wrażenie powrotu „do domu” po długiej nieobecności. Teraz wreszcie znam siebie samego! Pieśni, zrelaksowana atmosfera, uprzejmość obcych, jedzenie, zapachy, język, wszystko zdawało się włączać jakąś straconą pamięć z najgłębszych pokładów mojego DNA.

Pierwszym obowiązkiem, było odwiedzenie Kościoła. To właśnie tutaj wszystkie moje moralne wartości zostały pogrzebane pod węglem i po raz pierwszy zostałem zmuszony do zbadania ich w twardym świetle rzeczywistości.  Na zaproszenie pięknego „Pokoju”,    abym wziął udział w wspólnym posiłku organizacji Peace Actifvist (Działaczy na rzecz pokoju), w której nawet    dzieci biorą udział, przeszliśmy do sąsiedniego pokoju na skromne danie.

O co ci chodzi? – zapytałem. –  Jakże możesz nie chcieć pokoju?Nie chcemy pokoju.

Chcemy, żeby przyszła wojna.

Siedzący    obok mnie starszy mężczyzna, który zaczął domnie    pokrzykiwać. Najwyraźniej czując się swobodnie w tym zmieszanym tłumie, nagle zwrócił się do mnie i powiedział: „Powinieneś coś wiedzieć”. „Co?” – zapytałem zdumiony nagłym komentarzem. .

`Nie chcieliśmy być tutaj dziś wieczorem – mówił dalej. „Gdy
kapłan zaprosił nas na zgromadzenie na nabożeństwo o Pokój, powiedzieliśmy,
że nie chcemy przyjść. – powiedział.

„O co chodzi?” – pytałem zmieszany. „Nie chcieliśmy    przyjść dlatego, że my nie chcemy pokoju” –    odpowiedział.

„Co to ma znaczyć” – zapytałem. – „Jak możecie nie chcieć pokoju?” „My nie chcemy pokoju. My chcemy, aby przyszła wojna” –  kontynuował.  „O czymże ty w ogóle mówisz?” – wybuchnąłem.
To był początek dziwnej odysei, która głęboko wstrząsnęła moimi przekonaniami i moralną podstawą, lecz równocześnie dała mi to nadzieję dla moich ludzi, i tak naprawdę, dla świata.

ZACZYNA SIĘ DZIWNA ODYSEJA

Zaczynając od tej nocy i dalej przez prywatne spotkania w domach, z moją rodziną, u której zatrzymałem się, pomalutku zaczęły spadać łuski z moich oczu.

Nie zdawałem sobie z tego sprawy, lecz zacząłem zdawać, że wszyscy obcokrajowcy są w Iraku pod 24 godzinną inwigilacją prowadzoną przez rządowych „goryli”, którzy organizowali wszelkie wywiady, odwiedziny i kontakty zwykłych Irakijczyków. Przez jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności czy to z powodu mojego religijnego zaproszenia, czy moich rodzinnych powiązań nie byłem poddany żadnemu rządowemu „gorylowi’ przez cały czas pozostawania w Iraku.

Z tego, co się orientuję, byłem jedyną osobą, włączając w to media, ludzkie  tarcze i wszystkich innych znajdujących się w Iraku, bez rządowego strzegącego tutaj 'goryla’.

To, co się wynurzyło, było czymś tak okropnym, że trudno jest o tym nawet pisać. Dyskutując z głową naszego plemienia o tym, co powinienem zrobić jeśli chciałbym pozostać w Bagdadzie z naszymi ludźmi w czasie ich próby, dowiedziałem się, że najskuteczniej mogę pomóc sprawie asyryjskiej udając się na zewnątrz i opowiadając tą historię światu.

Mówiąc prosto: ci żyjący w Iraku, zwykli, normalniludzie znajdują się    w żywym koszmarze. Z przerażenia, które  pojawia się twarzach mojej rodziny z powodu nieznajomego gościa, rozmowytelefonicznej, pukania do drzwi zacząłem zdawać sobie sprawę z horroru, w którym żyją codziennie.

Stale i wciąż pytałem ich: „Dlaczego chcecie wojny? Dlaczego jakakolwiek ludzka istota chce wojny?” Ich odpowiedź była cicha i wyważona; „Spójrz na nasze życie! Żyjemy jak zwierzęta, bez jedzenie, bez samochodu, bez telefonu, bez pracy i w większości bez nadziei”.

Zdumiewałem się nad tym, gdy moja rodzina w jak najbardziej normalny sposób zajmowała się wszystkimi codziennymi sprawami. Bagdad był całkowicie spokojny, bez jakiegokolwiek sygnału, że jest wojna. Ojciec wstawał, jadł śniadanie, wychodził do pracy; dzieci do szkoły, starsi ludzi – dziesięcioro w tym domostwie – do swoich codziennych obowiązków.

`Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, co to znaczy żyć w stanie wojny przez 20, 30 lat. Musimy trzymać się naszej codziennej rutyny, bo inaczej potracimy zmysły”.

Wtedy zacząłem dostrzegać wokół siebie tych, którzy w każdejrodzinie odeszli od zmysłów. Wydawało się, że w każdej rodzinie była jedna lub więcej osób, które w każdym innym społeczeństwie znalazłyby się w szpitalu    psychiatrycznym, oraz obecne w każdej rodzinie zdjęciach tych, którzy zginęli w jednej z licznych wojen.

Jako urodzony i wychowany w Japonii, gdzie pomimo 50 lat demokracji ciągle utrzymuje się ślad 400 letniego państwa policyjnego, szybko zacząłem wyłapywać te niuanse w pełni rozkwitłego, współczesnego państwa policyjnego.

Płakałem razem z członkami rodziny, gdy uczestniczyłem w ich bólu i z wielką trudnością, wśród głębokiego przeglądania duszy, zacząłem pomalutku rozumieć ich pragnienie wojny, aby ostatecznie ich ostatecznie uwolnić to tego koszmaru, w którym żyją.

Straszliwa cena płacona w prosty, praktyczny sposób – członek rodziny, którego syn po prostu wrzeszczy przez cały dzień, członek rodziny, który stracił swoją żonę, która nie mogła już sobie dać rady, członek rodziny, idący do codziennej pracy, nie mający nic do roboty, członek rodziny, którego syn zginął na wojnie, mąż zatracony w alkoholizmie, trudna do pojęcia, powolna śmierć ludzi, których cała nadzieja zginęła.

Obrazy Saddama Husseina, którego ludzie na początku witali wszędzie z wielką nadzieją. Saddam Hussein ze swoją wyciągniętą ręką. Saddam Hussein wirujący swym koltem. Saddam Hussein w swej arabskiej kwaterze głównej. Saddam Hussein na swym klasycznym starym zdjęciu, gdy miał 30 lat – jeden czy dwa z tych czterech obrazów wiszących wszędzie na ścianach, na środku drogi, w domach, na pomnikach – on był wszędzie!

Wszystko widzący, wszystko wiedzący, wszystko obejmujący.

`Życie jest piekłem, my nie mamy żadnej nadziei, lecz wszystko będzie dobrze, gdy wojna się skończy’. Dziwaczne pragnienie wojny, które wyrwie ich z beznadziei, było w najlepszym wypadku, trudne do zrozumienia.

Spójrz na to taki: bez względu na to, jak jest źle, nie wszyscy  zginiemy. Mieliśmy nadzieję na taki czy inny sposób, lecz nic nie działa. 12 lat temu niemal wszystko poszło tą drogą, lecz zawiodło.

Nie możemy czekać już dłużej. Chcemy wojny i chcemy jej teraz’.

Nie byłem przyjmowany z radością, lecz z gniewem, gdy wracałem do    członków mojej rodziny i opowiadałem im o rozmowach prowadzonych w ONZ na temat doprowadzenia do jakiegoś kompromisuw    Iraku. „Nie, nie da się inaczej! Chcemy wojny! To jest jedyna droga, żeby się go pozbyć z naszego życia”.

Demonstrowałem przeciwko wojnie myśląc, że robię coś właśnie dla ludzi, z którymi byłem tutaj i teraz, a jednak nigdy nie zatroszczyłem się o to, aby ich zapytać, czego oni chcą.

Wracając ponownie do moich japońskich korzeni zaczynałem rozumieć to.  Historie jakie słyszałem od starszych Japończyków o tym,  jak w dziwnie witali widok bombowców na niebie nad Japonią . Oczywiście, nikt nie chciał być zbombardowany, lecz pierwszy widok amerykańskich bombowców B29 wskazywało im, że wojna zbliża    się ku końcowi. Mogły być straszliwe zniszczenia, oni sami mogli równie dobrze zginąć, lecz w końcu w tragiczny sposób,    w końcu była jakaś nadzieja.

Wtedy zacząłem czuć się straszliwie. Oto ja demonstrowałem przeciwko wojnie, myśląc, że robić coś dla tych ludzi, z którymi byłem teraz i tutaj, a jednak nigdy nie zatroszczyłem się o to,a by ich zapytać czego oni chcą. Co oni chcieli, aby robił.

Teraz  było już dla mnie jasne, czego oni chcieli ode mnie. Zacząłem rozmawiać z tak zwanymi „ludzkimi tarczami”. Czy pytałeś kiedyś ludzi tutaj, czego oni chcą? Czy rozmawiałeś kiedyś ze zwykłymi ludźmi, z dala od „goryli”, i pytałeś ich,  czego oni chcą? Ich odpowiedzi zszokowały mnie. „Nie  musimy tego robić, wiemy czego oni chcą” padała zazwyczaj odpowiedź, zanim goryl przystąpił, aby sprawdzić, kim jestem.

W łóżku, ze łzami spływającymi po twarzy w malutkim domku w Bagdadzie stłoczony wraz z 10 innymi z mojej krwi i kości, wszyscy wyczerpani kolejnym dniem nie życia, lecz egzystencji bez nadziei, wyczerpani dziennym zmaganiem,  aby po prostu nie zginąć, musiałem powiedzieć sobie: „myliłem się”.
Jakże śmiałem twierdzić, że mówię za tych, których nigdy nie zapytałem, czego oni chcą!

WSZYSTKO, CO MOGĘ ZROBIĆ
Wtedy zaczęła się moja dziwna podróż ku temu, aby zrobić wszystko, co tylko mogę i ciągle utrzymać się przy  tym, o co prosi nasze plemię, aby cały świat dowiedział się o prawdziwej sytuacji w Iraku.

Ostrożnie, przy wielkim ryzyku, nie tylko dla mnie, lecz przede wszystkim dla tych, którzy opowiedzieli mi swoje historie i otworzyli swoje  domy przed aparatem fotograficzny, zrobiłem to,co mogłem najlepszego, aby po prostu nagrać ich prośby tak szczerze i prosto jak tylko mogłem.  To czy uda mi się wydostać tą drogocenną taśmę z kraju było zupełnie inną historią.

Nie byłem przygotowany na jawne przerażenie , które odczuwali mówiąc.

Chcąc mieć przekonanie, że nie zbieram wyłącznie odczuć długo uciskanej  mniejszości – Asyryjczyków – rozmawiałem z dziesiątkami  ludzi. To na co nie byłem przygotowany to jawne przerażenie, jakie odczuwali mówiąc o tym.

Stale i wciąż mówiono mi: „Zabiją nas za opowiadanie czegoś takiego” i okazywało się, że będą mówić wyłącznie w zaciszu prywatnego domu czy też wtedy, gdy będą absolutnie pewni dzięki wprowadzeniu przez innego
Irakijczyka, że nie mam swojego 'goryla’.

Od byłego członka armii do osoby pracującej z policją, od taksówkarza do właściciela sklepu, od matek do rządowych urzędników,bez jednego wyjątku, gdy tylko mogli swobodnie mówić przesłanie było takie samo – Prosimy sprowadźcie wojnę. Jesteśmy gotowi. Cierpieliśmy już dość długo. Możemy stracić swoje życie, lecz niektórzy z nas przeżyją a dla naszych dzieci prosimy, prosimy, skończcie z tą niedolą.

Ostatniego dnia po raz pierwszy zobaczyłem oznaki wojny. Po raz pierwszy     worki z piaskiem zaczęły pojawiać się na rządowych budynkach, lecz    żołnierze układający je stawali później w małych kręgach, przekazując wyraźną wiadomość, że nie mają odwagi nic mówić.

Nienawidzili tego, lekceważyli to. To była ich robota i dawali zwykłym obserwującym ich ludziom wyraźnie do zrozumienia przez sposób w jaki pracowali, że byli po ich stronie i że nie będą walczyć.

Pod koniec mojego pobytu pewien członek rodziny przyniósł informację, że właśnie została rozdysponowana broń członków partii Baath i po raz pierwszy widzieliśmy małe, lecz stale rosnące oznaki wojny.

A co jeśli chodzi o ich uczucia do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii? Te uczucia były wyraźnie mieszane. Nie kochali Brytyjczyków i Amerykanów, lecz ufali im.
„Nie boimy się amerykańskiego bombardowania. Będą bombardować z uwagąi nie będą celować w ludzi. My boimy się Saddama Husseina i tego, coon i partia Baath zrobi, gdy zacznie się wojna, lecz mimo tego, chcemy tej wojny. Jest to jedyny sposób na to, aby uciec z piekła. Proszę powiedz im to szybko. Jesteśmy już na wojnie przez tyle lat, że już czas, aby ona dała nam nadzieję”.

NA GRANICY…. OSTATECZNE WOŁANIE O POMOC

Ostatnie wołanie o pomoc pojawiło się w najbardziej niespodziewanym miejscu – na granicy. Niestety, żegnany przez płaczącą rodzinę, wyjechałem. Wszystko zmieniało się z godziny na godzinę – zwykła podróż za 100$ z Bagdadu do Ammanu początkowo kosztowała 300$, potem 500, a przed północą 1000$.

Gdy dotarliśmy do granicy zaczęło się rutynowe przeglądanie papierów, następnie przeszukiwanie naszego samochodu, Wszystko było w porządku, aż nagle pogranicznik zapytał czy mam jakieś pieniądze. Wyraźnie nam powiedziano, że wolno nam zabrać tylko 300$, gdy będziemy wracać, wiec otworzyłem portfel, w który miałem paszport i pieniądze upchane w spodniach.

Nagle strażnik zaczął mnie przeszukiwać. „O, nie. – pomyślałem. Wszystko skończone”. Powiedziano mi, co się stanie, jeśli zostanę złapany z taśmą wideo, telefonem komórkowym czy jakimkolwiek sprzętem elektronicznym, który nie został zgłoszone. Oznaczało to powrotną podróż do Bagdadu, prawdopodobne pojawienie się przed sądem, w niektórych przypadkach 24-48 godziny zatrzymania lub więcej. Natychmiast znalazł pierwsza kasetę upchaną w kiszeni i wyjął ją. Widziałem przerażenie na    twarzy kierowcy, gdy dusił krzyk. Strażnik potrząsnął głową i sięgnął do mospan style=”font-size: small;”jej kieszeni, wyjmując następna kasetę i jeszcze jedną, i jeszcze jedną, telefon komórkowy, cyfrową kamerę – wszystko złe rzeczy.

Staliśmy    wszyscy w jawnym przerażeniu – przez krótką chwilę    przeżywając uczucie, które zaczynając od mojej kochanej    rodziny każdy Irakijczyk odczuwał nie przez chwilę, lecz dzień i    noc przez 24 godziny na dobę, 365 dni w roku.  To potworne uczucie, że twoje życie nie należy do ciebie, że jego los spoczywa w rękach kogoś innego, że po prostu w jednej chwili mogą je zakończyć.

Dla kogoś urodzonego w wolności uczucie przerażenia trwa tylko chwilkę.

Gdy celnik powoli odkładał drogocenna taśmę na biurko wszyscy oczekiwaliśmy w cichym przerażeniu na słowa, aby zabrać nas z powrotem do Bagdadu i zacząć ten koszmar.

Nie musiał mówić ani słowa. Nauczyłem się języka uwięzionego Iraku.

Nagle odłożył ostatnią kasetę i spojrzał w górę. Jego twarz    zamarzła mi w pamięci, lecz dla mnie było to spojrzenie smutku, gniewu, po czym ostateczne spojrzenie cichej satysfakcji, gdy klinicznie potrząsnął głową i cicho, bez słowa wręczył mi wszystkie drogocenne kasety – wołanie tych, którzy głosu nie mają.

Nie musiał wypowiadać ani słowa. Nauczyłem się języka uwięzionego Iraku. Mając przez jawny terror zakaz mówienia , używali tego języka, który im pozostał – ludzkiej dobroci.

Gdy jego ręce powoli przesuwały się, aby dać mi taśmę powiedział na swój własny sposób to, co powiedział mój wujek, co powiedział taksówkarz, co powiedział zniszczony człowiek, co powiedział człowiek w restauracji, co powiedział żołnierz, co powiedział mężczyzna współpracujący z policją, co powiedziała starsza kobieta, co powiedziała młoda dziewczyna  – powiedział on za nich wszystkich w tym jednym ostatnim przesłaniu, gdy przekroczyłem granicę między tyranią, a wolnością….

Proszę,    zanieś te kasety i pokaż światu. Proszę pomóż nam… i proszę, śpiesz się!

Rev. Ken Joseph Jr. jest Asyryjskim  duchownym urodzonym i wychowanym w Japonii, gdzie kieruje AssyrianChristians.com, Japan Helpline oraz Keikyo Institute.

HOME

раскрутка сайта продвижение бизнеса

Prawdziwa duchowość

Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój Rzm. 8:6

Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy  macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Gal. 6:1

Trudno  jest wyrazić ideę prawdziwej „duchowości” w jednym wersie czy zdaniu, lecz można to zawęzić do pewnej zasady.

 Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie. Jn. 4:24

Tak więc, aby odnosić się do duchowości, człowiek musi być „duchowo nastawiony” czy być „w Duchu”. Bycie duchowy wskazuje, że doszliśmy do pewnego stopnia duchowej równowagi i dojrzałości, w której żyjemy i chodzimy w stałej osobistej relacji z naszym Stwórcą, Jezusem. Sugeruje to również, że zostaliśmy 'wstawieni’ w Ciało Chrystusa i mamy zrównoważone relacje z Kościołem, oraz że jesteśmy świadectwem w świecie.

Niektórzy prezentują prawdę i objawienie ze Słowa Bożego jakby była ona końcem wszystkiego, czując, że jest to znak duchowości. Objawienie może być szczere i prawdziwe, a jednak dopóki nie wywołuje zmian w życiu przez tego, kto je otrzymał, jest, używając słów z 1 Kor. 13:1, „miedzią dźwięczącą i cymbałem brzmiącym”.

Nasze poświęcenie dla Pana, nasza droga z Nim, nasza społeczność z ciałem wierzących, którego częścią jesteśmy, nasza relacja do świata, w którym żyjemy, musi być takiej jakości, aby „objawienie’, które słyszymy i otrzymujemy znalazło swój wyraz i wypełnienie w naszym życiu – Słowo stające się ciałem, aby było widoczne i poprzez te wszystkie elementyżycia pociągające dla innych.

 Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota  A żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został  o widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, I Jn. 1:1-3a

Znaczy to, że spisane Słowo Boże i życiowa praktyka Jezusa zjednoczyły się. Przez Jego życie, świat zobaczył widzialną demonstrację skończonego dzieła Słowa w Jego codziennym życiu.

W Księdze Dziejów Apostolskich 1:8, Jezus mówi uczniom: będziecie moimi świadkami. O  naszej duchowej dojrzałości nie decyduje ilość czy wielkość objawień, a raczej odnosi się ona do konsekwentnego stosowania duchowych praw i prawd do własnego życia. Izrael widział dzieła Boże, lecz Mojżesz chodził drogami Bożymi. Przez całe życie Mojżesza, Izrael mógł oglądać objawienie Boga.

Gdybyśmy dziś zaczęli żyć i praktykować wszystko, co wiemy o duchowych sprawa, ten kraj zostałby wstrząśnięty i sprowadzony do Boga. Obiektywna prawda musi być przede wszystkim być praktykowana i personalizowana w nas, zanim rzeczywiście  stanie się nasza. Słowo będzie miało moc tylko wtedy, gdy świat będzie miał  w nas „punkt zaczepienia”, bo to spowoduje, że życie Chrystusa będzie się manifestować przez nas. Wtedy, ponownie będą się dziwić i mówić:  Nigdy nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek…. ponieważ nauczał ich jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie (Jn. 7:46b, Mat.7:29).

Pan szuka takich, którzy pozwolą się ukształtować przez prawdę i objawienie, które w tej godzinie się pojawia. Prawda, którą Pan mówi  dziś, musi znaleźć swoje wypełnienie w życiu i przez życie tych, których serca pragną znać Go lepiej.


Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój
Rzm. 8:6

Nasze codzienne chodzenie z Panem; nasz stałą społeczność z Ciałem Wierzących, które jesteśmy częścią; nasze relacje w świecie – to wszystko musi w widoczny sposób objawiać i pokazywać skuteczność spisanego Słowa Bożego oraz Objawień, jakie otrzymujemy: Słowo stające się ciałem.

Być „duchowym” wskazuje na to, że doszliśmy do takiego stopnia „duchowej dojrzałości”, że znamy Jego głos, potrafimy rozpoznać i zareagować na Jego obecność i utrzymywać aktywną, stałą, osobistą więź z Panem. Wtedy powinna w nas być „miara” (30-60-100 krotna) „substancji” Bożej, którą inni odczuwają.

 Miłuję tych, którzy mnie miłują, a którzy mnie gorliwie szukają znajdują mnie,…. Darząc bogactwem tych, któryz mnie miłują, i napełniając ich skarbce. Przyp. 8:17, 21″Duchowość”  może zostać określona przez biblijne napomnienie: Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie. (Jn 4:24). Tak więc, aby móc odnosić się do tego, co duchowe, należy być „duchowo wrażliwym i spostrzegawczym”.

Sugeruje to również, że jesteśmy „zrównoważeni” w naszym duchowym przeżywaniu, w naszych relacjach do Ciała Chrystusa. Dodatkowo, być duchowym oznacza, że mamy dobre świadectwo przed tymi, z którymi mamy kontakt.


A gdy szli, wstąpił do pewnej wioski; a pewna niewiasta, imieniem Marta,przyjęła go do domu. Ta miała siostrę, a na imię jej było Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała jego słowa. Marta zaś krzątała się koło różnej posługi; a przystąpiwszy, rzekła: Panie, czy nie dbasz o to, że siostra moja pozostawiła mnie samą, abym pełniła posługi? Powiedz jej więc, aby mi pomogła.

Luke 10:38-40a


A zachorował niejaki Łazarz z Betanii, miasteczka Marii i Marty, jej siostry.

Jn. 11:1

To była jedna rodzina – dwie kobiety i mężczyzna, którzy nie tylko żyli w czasach Jezusa, lecz którzy żyją wśród nas. Marta to służba, usługiwanie; Maria to nasza pobożność. Łazarz odnosi się tutaj do natury Adamowej.

Marta narzekała do Jezusa, że Maria nie chce jej pomóc w usługiwaniu, lecz Jezusa nie powiedział Marii, aby przestała usługiwać, ponieważ wszystko jest ważne. Były siostrami i nie można ich było rozdzielić, podobnie jak każda z tych rzeczy ma swoją ważną rolę w naszym życiu. Łazarz, ich brat, był chory, co mówi nam o tym, że Adamowa natura musi umrzeć.

Gdy więc Jezus wchodzi do ich domu (nasze życie) Marta (nasza służba) zacznie usługiwać; Maria (nasza pobożność) zacznie czcić; a Łazarz (nasza Adamowa natura) zacznie umierać. Te wszystkie elementy mają funkcjonować w „równowadze”wobec siebie (jednej rodziny).

Żadne z nich nie powinno mieć pierwszeństwa czy priorytetu nad innymi. Niemniej, światło Ducha Świętego może czasami naświetlić jasno pewien aspekt naszego życia. Ta „równowaga” powinna być utrzymywana zarówno w naszym osobistym życiu, jak i służbie Kościołowi.

Pan szuka takich, którzy dopasują siebie do prawdy i objawienia, które w tej godzinie się pojawia – Pana biorącego panowanie nad Swym zbiorowym ciałem po to, aby demonstrować Jego życie w poprzez nasze życie.

Powtórzmy:  gdy Słowo staje się ciałem, nasz naród i świat zostają wstrząśnięte i doprowadzone do Boga. To jest znakiem i świadectwem prawdziwej Duchowości.

продвижение