Category Archives: Rodzina

Bożonarodzeniowy ból

Allaboutfamilies

Norman Bales

 Usługując rodzinom w kościołach przez ostatnie 50 lat, doszedłem do wniosku, że śmiertelność wzrasta dokładnie przed i zaraz po Bożym Narodzeniu. Bez względu na to czy mój wniosek jest słuszny, czy nie, nikt nie może zaprzeczyć, że żałoba jest szczególnie trudna w tym okresie roku . Przypomina mi się fragment ze starej piśni Merle Haggard: 

 Nie chcę nienawidzić grudnia, 

Ma być szczęśliwym czasem w roku. 

 Tu jest właśnie problem. Przez cały rok wyglądamy szczęśliwego czasu, lecz śmierć okrada nas z radości. Jako chrześcijanie rozumiemy to, że nasi wierzący bliscy są teraz w lepszym miejscu. Powtarzamy to sobie nawzajem stale i dokładnie tak powinniśmy robić. Paweł radził Tesaloniczanom, aby pocieszali siebie wzajemnie spodziewając się zmartwychwstania (1 Tes. 4:13-18). 

Z drugiej strona ta nadzieja nie leczy naszego bólu natychmiast. Jezus zapewnił Martę, że jej brat powstanie z martwych, lecz to nie powstrzymało jej smutku (Jn 11:23-24). Nawet wiedza, że zmartwychwstanie, nie zmniejszyło Jego bólu, gdy stanął nad grobem swego drogiego przyjaciela Łazarza i zapłakał. Ostatnio stałem stałem nad grobem i słyszałem, jak usługujący wyraził pogląd, że śmierć jest przyjacielem. Nie zgadzam się z nim. Pismo wyraża się o śmierci jako o wrogu (1 Kor. 15:26). Józef Bayly powiedział za wielu z nas, mówiąc: „Jest coś nienaturalnego i groteskowego, a nawet złego w śmierci” – Widok z karawanu_(14).

Jeśli straciłeś kogoś bliskiego w czasie tego bożonarodzeniowego okresu, będzie ci ciężko myśleć „Wesołych Świąt”. Puste krzesło, brak tego głosu, brak dobrze znajomej twarzy to wszystko bezgłośnie przypomina o bólu. 

Jeśli  twoje obchody Bożego Narodzenia są skropione żalem, może poniższe sugestie będą pomocne:

1.Jeśli nie chcesz spędzić całego czasu próbując sprawić, aby wszystkim było przykro z twojego powodu, to często pomaga wyrażenie swojego żalu słowami. Pozwól również innym, którzy się smucą wraz z tobą, aby zwerbalizowali swój żal. Może to być zachęcające dla każdego z was.

2. Nie próbuj odrzucać wspomnień. To jest w porządku, pomyśl: „tak chciałbym zjeść ciasteczko Mamusi jeszcze raz”. „Tęsknię za gromkim śmiechem mojego męża, którym wybuchał, gdy otwierał prezent”. Może zechcesz się zaśmiać przy niektórych wspomnieniach. To nie jest lekceważące. 

3. Nie każ siebie samego stwierdzeniami „gdybyż tylko”. Możesz sobie myśleć: „Dlaczego nie kupiłem Tacie czegoś, co mógłby używać, zamiast dawać mu te krawaty, których nigdy nie nosił”. Bądź: „Dlaczego kupiłem żonie elektryczny otwieracz do konserw, skoro wiedziałem, że wolałaby perfumy”. Nie możemy niczego z przeszłości cofnąć, więc nic nie pomoże podtrzymywanie tych wszystkich myśli typu: trzeba było”, „można było”, „wypadało”.

4. Zrób jakąś emocjonalną inwestycję w życiu kogoś innego. Jeśli jest ci żal samego siebie, pozwól sobie na współczucie komuś, kogo sytuacja jest znacznie trudniejsza niż twoja. Jest takie znane powiedzenie, które wszyscy już słyszeliśmy przy takiej czy innej okazji: „Było mi przykro z powodu braku butów, dopóki nie spotkałem kogoś, kto nie miał nogi”. Być może powinieneś pomyśleć o udzieleniu pomocy w pchaniu wózka kogoś, kto nie ma stóp? 

5.Ważne jest, abyś spędzał czas z przyjaciółmi i tymi, których kochasz. Dotyk, przytulenie, uwaga, pojedyncza róża pomagają innym dzielić twój smutek. W czasie żałoby potrzeba nam więcej dotyków i uścisków. 

6. Gdy spoglądamy na nasze ostateczne zjednoczenie wokół  tronu Bożego, możemy cieszyć się tym, że ci, których kochamy  nie są już więcej poddani słabościom ciała, szpitalom, wózkom inwalidzkim, butlom tlenowym i trumnom; „Nam,  którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co  niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne” (2 Kor. 4:18).

Jeśli  jesteś w żałobie to nie mamy żadnych magicznych słów, które  zabrały by ból Bożego Narodzenia, lecz  możemy powiedzieć, że Bóg zna twój ból. On  współczuje ci i jest blisko, aby przynieść uzdrowienie twojego zranionego serca. 

seo анализ сайта оптимизация

Wojna z ojcami

Ron Wood

Ojciec wie najlepiej.

Ależ tak, ilość samobójstw wśród nastoletnich chłopców jest wyższa niż u dziewcząt. A co z małżeństwami i rozwodami. Wszyscy słyszeliśmy już o tym, że na każde dwa małżeństwa jedno kończy się rozwodem (lata 90-te, obecnie te proporcje znacznie się zmieniły -przyp.tłum.), leczy czy wiedzieliście o tym, że dwa z tych trzech rozwodów to inicjatywy żon?

Typowe jest to, że rozwód oznacza dla ojców jedno: utratę dzieci. Jest to szeroko rozpowszechniony, krajowy skandal, że system sądowy tendencyjnie przyznaje opiekę nad dziećmi kobietom, a zgodnie z ostatnim raportem New Hemapshire Commission w sprawie statusu mężczyzn, wykonanym przez stanowy zespół ekspertów, zostało to potwierdzone ponownie. Nigdzie uprzedzenie wobec mężczyzn nie jest tak widoczne jak w sprawie opieki na dziećmi i zaopatrzenia ich. Ojcowie otrzymują opiekę nad dziećmi za zgodą obu stron tylko w 10% przypadków i w 15% bez takiej zgody. Kobiety otrzymują wyłączność opieki w 66% bezspornych przypadków i w 75% spornych.

Dlaczego? Jaki to ma sens? „Mając całe mnóstwo udokumentowanych dowodów na to, że zaangażowanie ojców w wychowanie ich dzieci jest korzystne oraz obecny procent udziału kobiet w pracy zawodowej, brak równowagi w udzielaniu opieki nad dziećmi ojcom i matkom wydaje się trudny do usprawiedliwienia” – stwierdziła na zakończenie stanowa komisja.

A co z przekazywanymi kiedyś relacjami o narodowej epidemii „ojców dłużników”, o których zawsze słyszymy od rządowej i elitarnej prasy? Przede wszystkim, administracja Clintona zostawiła nam Akt Prawny Dotyczący Zadłużonych Rodziców, a Prezydent Bush zażądał wydania wielu milionów dolarów rocznie na programy „promowania odpowiedzialnego ojcostwa” – obiecując równocześnie zdecydowane zwiększenie ściągalności pieniędzy od tych „zadłużonych ojców”.Rzeczywistość jest taka, – pisze Stephen Baskerville, doktor nauk politycznych na Howard University, profesor i przewodniczący Amerykańskiej Koalicji na rzecz Ojców i Dzieci – „że nie istnieją dowody na to, że wielkie ilości ojców dobrowolnie porzucają swoje dzieci. Żadne rządowe ani akademickie badanie nigdy nie ujawniły takiej epidemii, a te studia, które zajmowały się bezpośrednio tym problemem, pokazały coś wręcz przeciwnego. W największym studium, jakie było kiedykolwiek przeprowadzone w tym temacie, psycholog Sanford Braver pokazał, że bardzo niewielu ojców (pozostających w związku małżeńskim) zostawia swoje dzieci”.

Baskerville pisze w sposób miażdżący:
„to matki, a nie ojcowie, odchodzą z małżeństwa i w ten sposób oddzielają dzieci od ich ojców. Inne badania pokazały podobne oraz bardziej dramatyczne wnioski” i dodaje:
Braver odkrył również, że faktycznie wszyscy rozwiedzeni ojcowie, jeśli tylko mają pracę, płacą na swoje dzieci, a ilość zaległości szacowana przez rząd nie jest ustalana na podstawie faktycznych statystyk, lecz szacunków. W czasie spisu ludności po prostu zapytano matki, czy otrzymują płatności. Nie istnieją żadne dane potwierdzające twierdzenia matek. Braver odkrył również, że: „nie ma stale aktualizowanych krajowych danych na temat płatności alimentów na rzecz dzieci”. Badania Braver’a podkopują większość usprawiedliwień dla wielobilionowej kryminalnej maszynerii, jak też rozprzestrzeniania rządowych programów „promocji odpowiedzialnego ojcostwa”. Jeśli wierzyć Braver’owi – a żadne oficjalne czy naukowe badania nie podważyły jego odkryć – rząd jest zaangażowany w masowe łowy na czarownice przeciwko niewinnym obywatelom.

Jak to możliwe, że doszliśmy do tego? Co się stało wielkiej feministycznej rewolucji, która miała sprawić, że będziemy lepszym, bardziej równym społeczeństwem. Kobiety miały uzyskać uzyskały wolność – lub tak byliśmy przez lata przekonywani – od ich tradycyjnych ról, łamiąc więzy swej poprzedniej „służebności” i rozwijając się personalnie, zawodowo, duchowo i seksualnie jak nigdy wcześniej. W międzyczasie, mężczyźni mieli rozwijać i wyrażać swoją bardziej delikatną, wrażliwa troskliwą, niewieścią stronę. Społeczeństwo miało ewoluować ku temu potężnie szczęśliwemu dwupłciowemu rajowi, gdzie wszyscy we wszystkim będą równi,

Jak skrajnie głupie. Lecz nawet jeśli tak radykalna „równość” byłaby możliwa i pożądana, dlaczegoż okazuje się, że znaleźliśmy się raczej w kulturalnym piekle niż w niebie? Dlaczego oczernia się mężczyzn, jak nigdy dotąd? Dlaczego chłopcy kuleją w szkołach, jak nigdy dotąd? Dlaczego nasze sądy rodzinne są tak rażąco przeciwne ojcom? Dlaczego, w skrócie, jeśli to wszystko jest o równości, jest tak bezlitosna walka przeciwko chłopcom i mężczyznom?

Kaftan bezpieczeństwa męskości

Jak pisze dr Christina Hoff Sommers w swej książce: „Wojna przeciwko chłopcom”:

To zły czas w Ameryce być chłopcem” i cytuje dziesiątki przykładów tego, jak amerykańska kultura, akademickie i polityczne elity miały swój nadmiernie długi czas na rzucanie oszczerstw i zmianę definicji męskości, tak aby w ich analizach masakry studenckiej w Wyższej Szkole w Columbine zabrzmiało:

Rzeź popełniona przez dwóch chłopców w Littleton, Colorado – deklaruje Congressional Quarterly Researcher, – zmusił kraj do ponownego zbadania natury bycia chłopcem w Ameryce”. William Pollack, dyrektor Center for Men w szpitalu McLean i autor bestsellera „Real Boys; „Real Boys: Rescuing Our Sons from the Myths of Boyhood,” („Prawdziwi chłopcy; ratunek dla naszych synów z mitów wieku chłopięcego”), przekazuje słuchaczom w całym kraju: „Chłopcy w Littleton to wierzchołek góry lodowej, a góra lodowa to wszyscy chłopcy”.

Sommers pokazuje w jaki sposób modne, politycznie poprawne „odkrycie” z lat 90tych, że amerykańskie społeczeństwo daje dziewczętom gorsze szanse – co spowodowało głębokie zmiany w szkolnictwie, prawie, wychowywaniu dzieci i kulturze na rzecz sukces kobiet – nie ma zupełnie żadnego poparcia ani w badaniach ani na zdrowy rozsądek. Dalej pokazuje, że w rzeczywistości teraz chłopcy nie tylko są gorzej traktowani, lecz stali się celem radykalnego przeprogramowania przez społeczeństwo stale obrażane przez samą męskość. Wyjaśnia „jak to sie stało, że kultura wiązania męskości chłopców „kaftanem bezpieczeństwa męskości” nagle stała się modnym tematem::

Mamy dziś konferencje, warsztaty i instytuty poświęcone  przemianie chłopców. Carol Glligan, profesor Harvard Graduate School of Education, specjalista badań nad płcią pisze o problemie „męskości w patriarchalnym systemie społecznym”. Barnej Brawer, dyrektor Boys’ Project at Tufts University, powiedział Education w zeszłym tygodniu: „Rozebraliśmy starą wersję męskości lecz nie stworzyliśmy [jeszcze] nowej wersji”. Organizatorzy obiecują bardzo emocjonujące sesje: „Będziemy śmiać się i płakać, sprzeczać i zgadzać, żądać i krzepić z najlepszych części kultury chłopców i mężczyzn, zastanawiając się jak zmienić te okropne fragmenty”.

Okropne”? Jakiego rodzaju zastrzeżenia owi „krytycy męskości” wnoszą do swoich projektów „rekonstrukcji krajowej postawy chłopców w wieku szkolnym”? Sommers zastanawia się głośno: „Jak dobrze [ci ludzie] rozumieją i lubią chłopców? Kto wydał zgodę na ich misję?”

Odpowiedź na to pytanie ostatecznie ujawnia, że nie ma niczego złego – i żadnego poważnego problemu – z chłopcami, podobnie jak z dziewczętami. Jak gorliwa feministka Camille Paglia odważnie przypomina swoim nienawidzącym mężczyzn koleżankom, męskość „jest najbardziej twórczą kulturalnie siłą w historii”. I rzeczywiście, „siła, która przez tysiąclecia powstrzymywała rozwój pustyni, budowała cywilizacje, rewolucjonizowała życie olśniewającymi wynalazkami i poświęcała swoje własne życie, aby chronić kobiety i dzieci to była właśnie męskość”.

Bunt przeciwko ojcu

Góry papieru już zapisano na temat tego feministycznie inspirowanego napadu na mężczyzn, owej tajemnicy wrogości, w której żyjemy od tak dawna. Przejdźmy nad zwykłą litanią dowodów – ognistego potępienia małżeństwa (które pewni feministyczni naukowcy nazywają „niewolnictwem” i „legalnym gwałtem”), wojowniczymi demonstracjami lat 60′, toksycznymi książkami rzucającymi oszczerstwa na zajmowanie się domem, a promującymi zbiorowe wspinanie się pod drabinie kariery itd. Zamiast tego przejdźmy od razu do samej istoty sprawy. Zanurzmy się głęboko, tak głęboko, że jest to niemal przerażające – po czym wydostaniem na powierzchnię to, co czai się pod dzisiejszą „wojną z ojcami”.

Na początku zróbmy bardzo ważną uwagę: nie jest możliwe zrozumienie tej sprawy – relacji męsko – damskich, małżeństwa, kobiecości, tożsamości płci itd. – dopóki nie zrozumie się tego, że istnieje rzeczywiście, wszechpotężny, wszechwiedzący Bóg, który stworzył nas i świat, w którym żyjemy i to On zarządził pewne prawa i zasady według, których mamy żyć. Dalej, jest rzeczywistość dobra i zła, że oba te wymiary w ogromny sposób zmagają się o nasze sprzymierzenie się z nimi przez cały czas – oraz, że bez względu na to czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, jesteśmy posłuszni impulsom pochodzącym od jednej duchowej władzy lub drugiej. Znaczy to, że nie istnieje strefa neutralna, świecka przestrzeń, która jest niedostępna dla tego kosmicznego przeciągania każdego z nas  Wyłącznie nasza
próżna wyobraźnia tworzy takie „wolne od Boga” strefy.

Świat, w którym żyjemy, pomimo swej potęgi i naturalnego piękna i porządku, jest i zawsze był strefą wojenną. Nie mówię tutaj o zbrojnych konfliktach, które wybuchały w różnych okresach historii, rozbijając kraje, miasta, wsie i rodziny, lecz o tej ostatecznej wojnie, która toczy się w każdym z nas. Trwa nieustanna bitwa między niebem, a ziemią – a my stanowimy cenę. Czy będziemy postępować według wyższych, chwalebnych, nieegoistycznych impulsów, które pociągają nas z niebieskiej rzeczywistości? Czy też oddamy się niskim, niegodziwym, egoistycznym, pożądliwym impulsom, które również wołają do nas z duchowej rzeczywistości?

W porządku, możesz powiedzieć, dotąd to jeszcze z wami wytrzymałem. Tylko co to wszystko ma wspólnego z nienawiścią do mężczyzn i męskości?

Skupmy się na chwilę na głębokiej prawdzie, która nigdy nie była nawet w najmniejszym stopniu przedmiotem kontrowersji przez ostatni 3000 lat, lecz stała się nim teraz: 'Bóg jest naszym Ojcem w Niebie – naszym Ojcem, a nie naszą Matką. Nazwanie Boga „Ojcem” – pomimo pewnych współczesny, politycznie poprawnych wersji Biblii, które neutralizują czy feminizują takie męskie odniesienia do Wszechmogącego – nie odnosi się do kultury, dogmatów kościelnych czy lingwistyki. To jest rzeczywistość. Stwórca Wszechświata nie posiada natury matki. On jest silny, lecz miłujący, sprawiedliwy, lecz miłosierny, to Ojciec, Król i Sędzia.

A wiecie co? Bardziej niż jakikolwiek inny czynnik naszego życia, to właśnie nasza wieź z ziemskim ojcem wyznacza wzorce tego, jak odnosimy się do naszego Niebiańskiego Ojca. Żeby tak powiedzieć: jeśli mieliśmy dobrego ojca, którego dojrzałość i charakter ułatwiały szacunek, jest naturalne dla dziecka przenosić to co łączyło go z ziemskim ojcem na jego wieź z Ojcem Niebieskim później.

Co więcej, to co jest prawdą w odniesieniu do jednostek, ma zastosowanie również dla całej cywilizacji. Jeśli zachęcamy do budowania więzi między ojcami i ich dziećmi to nasze społeczeństwo prosperuje. Jeśli oddzielamy ojców od dzieci – przez destruktywne feministyczne filozofie, wywrotowe prawo rozwodowe (nie wymagające winy jednej strony) i temu podobne – nasz społeczeństwo nie tylko dzieli się, lecz traci swoją tożsamość, co dokładnie widzimy jak dzieje się na naszych oczach.

Dlaczego tak jest? Ponieważ, w przeciwieństwie do feministycznej ortodoksji, mężczyźni różnią się od kobiet! W tej pełnej zamieszania erze sfeminizowanych mężczyzn, którzy noszą kolczyki i są zażenowani swoją męskością, trudno jest to przyjąć, że istnieją jakeiś powody tego, że Jezus był mężczyzną i 12 jego apostołów też było mężczyznami, a Biblia została napisana przez mężczyzn jak też większość pastorów, księży i rabbich to mężczyźni.

A tym powodem nie jest, jak twierdzą radykalni feminiści, to że banda seksistów, patriarchalnych świń stworzyła chrześcijańską religię, po prostu po to, aby zniewalać i kontrolować kobiety. Jest raczej tak, że mężczyźni zostali po prostu przeznaczeni przez Stwórcę do tego, aby kochać, ochraniać, bronić i prowadzić kobiety i dzieci – w każdy możliwy sposób, w tym również duchowo. (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo pobożne niewiasty otaczały Jezusa, tak samo jak są wspaniałe, sprawiedliwe kobiety dziś, lecz istota jest taka, że to mężczyźni mają nosić ostateczną odpowiedzialność i ciężar przywództwa.)

Ostatnio zmarła radykalna feministka Andrea Dworkin uważała, że mężczyźni nie mogą być w ogóle przywódcami. W rzeczywistości, zachęcała kobiety, aby nie wychodziły za mąż. „Jak prostytucja – pisała – małżeństwo jest instytucją skrajnie opresyjną i niebezpieczną dla kobiety”. Tak radykalny pogląd staje się bardziej zrozumiały, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że Dworkin była wykorzystywana przez mężczyzn, którzy pojawiali się w jej życiu. W wieku dziewięciu lat nieznany mężczyzna, podobno, molestował ją w kinie, a gdy wyszła za mąż jej mąż, antychryst, znęcał się nad nią bardzo często bijąc pięściami, kopiąc, przypalając i uderzając jej głową o podłogę, aż do utraty świadomości. Czy jest coś dziwnego w tym, że rozwinęła w sobie taką nienawiść do mężczyzn?

Andrea, gdybyś mogła mnie usłyszeć, powiedziałbym ci: przykro mi z powodu tego wszystkiego, co cię spotkało z rąk zepsutych, złych i obelżywych mężczyzn, lecz popadłaś w wielki błąd dochodząc do wniosku, że to ojcostwo, małżeństwo i mężczyźni że to wszystko jest bezwartościowe i szkodliwe dla kobiet. Te poglądy wyrosły z twojej wściekłości na tych, którzy zrobili z ciebie ofiarę – i w gniewie objęłaś potępieniem praktycznie wszystkich mężczyzn.

Prostą prawdą, którą większość z nas rozumiała, gdy byliśmy małymi dziećmi, jest to, że „ojciec” – jeśli jest związany z naszym Niebieskim Ojcem – „wie najlepiej”. Co w rzeczywistości znaczą słowa „związany z naszym Niebieskim Ojcem”? Czy jest to jakieś religijne czary-mary, po to, aby podporządkować kobietę?

Wątpliwe. Pozwólcie, że powiem wam, że te słowa tego nie oznaczają. One nie mówią o fałszywym, pysznym, pretensjonalnym hipokrytą ukrywającym się za religią. Odnosi się to raczej do zwykłego mężczyzny, żyjącego w świetle stałego, szczerego sprawdzania siebie samego, do kogoś, kto stale pozbywa się swego własnego egoizmu, gniewu, zwątpienia w siebie, i akceptujące pełną odpowiedzialność za życie członków swojej rodziny. Taki mężczyzna godzien jest szacunku, czci, miłości i tego, aby podążać za nim. Jednym z dowodów tego „niebieskiego związani” jest to, gdy widzimy, że jego żona jest prawa i chce poddawać się jego właściwemu rozeznaniu. Pamiętaj, dobry mężczyzna służy Wyższemu Prawu. Dla niego ważne jest to, co jest prawe, tak więc, czasami „mama wie najlepiej”, lecz to ojciec o tym decyduje. W przeciwnym wypadku, nikt ostatecznie nie jest odpowiedzialny.


A co, jeśli jest zły?

Lecz – z pewnością teraz pytasz, może nawet krzycząc – a co jeśli on nie jest dobrym człowiekiem? A jeśli twój mężczyzna jest człowiekiem bez zasad, złym, egoistycznym i tępym? Jak możesz go szanować, a co dopiero słuchać?

To prowadzi mnie do najważniejszego wniosku. Nienawiść do naszego ziemskiego ojca (czy męża), bez względu na to jak bardzo jest zły, sprawia, że jest ogromnie trudno, jeśli nie nawet całkiem niemożliwe, ukształtowanie prawdziwej więzi z Niebieskim Ojcem. Pamiętaj o przykazaniu: „Czcij ojca i matkę swoją; aby twoje dni trwały długo na ziemi, którą daje ci Pan, twój Bóg” (II Moj. 20:12 KJV). Jest coś bardzo żywotnego i faktycznie dającego życie („aby twoje dni trwały długo w ziemi, … „) w czczeniu swego ojca i matki, nawet jeśli są oni bardzo niedoskonali – a tak naprawdę szczególnie wtedy, gdy nie są doskonali, choć tacy powinni być. Łatwo jest kochać ludzi, którzy kochają ciebie. Kluczem jest kochanie ich pomimo ich słabości, a kto jest bardziej zasługuje na miłość niż ci, którzy dali ci twoje życie?

Lecz wróćmy do pytania: jak masz czcić swego ojca, który nie jest wart czci?

Oto tajemnica: jeśli masz na tyle szczęścia, że masz przyzwoitego ojca (dotyczy to też mężów), szanuj go i doceniaj za dobro, które w nim widzisz, lecz jeśli twój ojciec ma tak słaby charakter, że zranił cię i zniszczył, to nadal możesz go „czcić” – a tym samym być posłusznym przykazaniu – odrzucając urazę i nienawiść do niego.

Mówię o przebaczeniu, oczywiście, lecz okazuje się, że całe mnóstwo ludzi nie rozumie tego, co to rzeczywiście to oznacza. Przebaczenie to nie dojście do wniosku, że takie potraktowanie ciebie było w porządku, choć mogło być całkiem wstrętne. Prawdziwe przebaczenie oznacza raczej, jak powiedział pewien chrześcijanin, którego znam: „Odczuwaj ból, lecz nie nienawiść”.


Pomyśl o tym, to może zmienić twoje życie.

Gdy ktoś się źle z tobą obejdzie, to jest krytyczna różnica między pojawiającym się „bólem”, a „nienawiścią”, które często bywają mieszane ze sobą w jeden wielki ból. Niemniej prawdziwie szczery człowiek, który pragnie być posłuszny przykazaniu może stanąć ponad nienawiścią.

Znakomitym tego przykład można zobaczyć na filmie „Pasja Chrystusa”. Jezus został wychłostany, wyszydzony i torturowany. Pomimo, że z całą pewnością odczuwał ból okropnego znęcania się nad nim, nie popadł w nienawiść, lecz raczej modlił się: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łuk23:34).

Tylko nie mówi mi: No, tak, to był Jezus, On może to zrobić, lecz ja nie. Bzdura. Wszyscy możemy przebaczać, całkowicie i zupełnie – w rzeczywistości taki mamy nakaz: „Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych.(Mat. 6:14-15 KJV). Sprowadźmy to na ziemię. Przypuśćmy, że bezmyślnie czy nawet złośliwie spowodowałem, że skręciłeś sobie kostkę. Oczywiście, będziesz odczuwał ból w tym miejscu, lecz prawdopodobnie będziesz również miał pretensje do mnie, za spowodowanie tego bólu i zranienia. Ta wrogość wobec mnie jest oddzielnym bólem, czymś innym od fizycznego bólu w kostce.

W istocie twój gniew na mnie zwiększa ogólny poziom niezadowolenia, z powodu emocjonalnego zdenerwowania, którego doświadczasz. Pozbądź się gniewu wobec osoby, która spowodowało twój ból – innymi słowy: przebacz jej – a zostaniesz ze znacznie łatwiejszym do zniesienia bólem kostki. Kto wie, może nawet szybciej wyzdrowiejesz. Przebaczenie jest pewnym sposobem na pojawienie się Boga i uzdrowienia w naszym życiu.

Tak więc, kobiety, jeśli zostałyście zranione przez waszych ojców czy mężów, zdajcie sobie sprawę z tego, że jeśli chcecie, możecie porzucić urazę, która zawsze wydaje się towarzyszyć naruszeniu, okrucieństwu czy odrzuceniu, i która przywiera do nas na wiele lat później, jak jakiś pasożyt na duszy. Ta uraza powoli niszczy naszego ducha i karmi naszą pychę, tą ciemną naturę, którą wszyscy dziedziczymy. To prawda, uraza jest pożywką dla złej strony nas samych, czymś, co wzrasta coraz większe i silniejsze, gdy dodajemy codzienne porcje gniewu i nieprzebaczenia.

Na szczęście, przeciwieństwo do tego syndromu jest wspaniale prawdziwe: również możesz go znaleźć w twoim sercu, aby szczerze przebaczyć – wtedy ciemna strona będzie umierać po trochę, a jasna wzrastać coraz mocniejsza. Po prostu „odczuwaj ból”, równocześnie po cichu „pozwalaj odejść nienawiści”. Miej współczucia nieco: to będzie pomagało odstąpić od nienawiści. Zdaj sobie sprawę z tego, że mężczyzna, który cię rani był prawdopodobnie sam ofiarą: zmieszany, zaprogramowany i zdehumanizowany, zaszczepiony gniewem w czasie swojego nieudanego wychowania. Szczere przebaczenie wobec twojego ojca czy męża rzeczywiście spowoduje wpływ potężnej, niewidzialnej siły na niego i w tajemniczy sposób pomoże mu rozpoznać swoje długo niedostrzegane upadki i pozwoli wyrosnąć ponad nimi.

Mężczyźni, nie obwiniajcie kobiet o rezygnowanie z was i rozwody. Część tej winy należy do was! Wasza silna potrzeba ich emocjonalnego i seksualnego wsparcia, wasz egoizm w korzystaniu z tego, wasz brak cierpliwości, wasze gniewne niezręczności – to wszystko, i znacznie więcej, dosłownie buduje urazy w waszych ukochanych. Pamiętajcie, że kobiety znacznie bardziej są podatne na zranienia niż mężczyźni. Musicie być dla swoich żon silnymi mężami, co może je ostatecznie zainspirować do tego, aby były silne dla was.  Zrezygnujcie ze swoich własnych „zranionych uczuć” – rzeczywistego gniewu – wobec nich za to, że były uczuciowe, a nawet nierozsądne; to jest wynik frustracji, w której tworzeniu i dokarmianiu mieliście swój wielki udział.

Ameryka musi wziąć się za epidemię rozwodów. Popełniamy narodowe samobójstwo – po jednej rodzinie na raz. Wiele par, które mają problemy, po prostu nie wie jak sobie z radzić z nienawiścią i emocjami, które rozwijają się między nimi. W wielu przypadkach widzę, że oboje małżonkowie są przyzwoitymi ludźmi, a jednak rozwijają taki silny konflikt i ból, że po prostu nie potrafią dłużej znieść wspólnego życia.

Jak wiele małżeństw można by było uratować, gdyby urażony małżonek, który dąży do rozwodu, którym jest zazwyczaj żona – nauczył się po prostu rezygnować ze złości na drugą osobę?

Tym samym wraca nas po zatoczeniu pełnego koła pytanie: Co stoi za wojną z mężczyznami?

Zły duch radykalnego feminizmu zasadniczo mówi tak: „Mężczyźni są egoistycznymi psami, które używają kobiet do zaspokajania swego własnego zadowolenia. Chrześcijaństwo jest religią mężczyzn, używaną przez stulecia do uciskania kobiet. Kobiety mają się lepiej bez tych egoistycznych mężczyzn; i bez ich boga”.

Choć niewielu czytających to świadomie zidentyfikuje się z tak radykalnym punktem widzenia, w rzeczywistości miliony spośród nas przyjęło tajny bunt przeciwko Bogu i patriarchatowi reprezentowane przez te zapatrywania.

Nasz bunt przeciwko Bogu i kręgosłupowi tego narodu – Judeo-Chrześcijańskich wartościom, czczonym przez poprzednie wieki, lecz lżonym w naszych czasach – osiągnął już taki punkt, że wielu z nas czuje się zagrożonych nie przez słabych, płytkich i egoistycznych mężczyzn, lecz przez rzeczywistą męskość! Tak, to prawda: tak wiele zamieszania i zepsucia jest wśród nas, że nie tylko straciliśmy nasze poprzednie poczucie godności, przekonania i narodowej tożsamości, lecz teraz cynicznie lżymy prawą duszę, gdy się tylko pojawi na scenie, ponieważ jej dobroć zawstydza nas.

Co rozumiem przez „męskość”. Prawdziwy mężczyzna to nie współczesny zniewieściały, elegancik, który obsesyjnie zajęty jest swoimi ubraniami i włosami. Nie jest to też karykatura, jaskiniowiec z „Maddox”, autora bestsellera „Alfabet Męskości”, którego „prawdziwy mężczyzna” to wstrętnie odzywający się brutal, korzystający z każdej okazji, aby się odegrać na kobiecie i wiedzący jak rozbić puszkę z piwa twarzy. Nie na tym polega bycie mężczyzną. To nawet mniej niż zwierzę.

Tak naprawdę – podpieraj się tym – pobożny mężczyzna, prawdziwie męski mężczyzna, jest odbiciem Bożej natury. (Pamiętaj mamy być stworzeni na Jego obraz.)

Największym „prawdziwym mężczyzną”  był, oczywiście, Jezus Chrystus z Nazaretu. Był silny, otwarty i skupiony na Bogu, lecz również cierpliwy i troskliwy (choć nie zniewieściały). On był „siłą w jednym”, Tym, który pocieszał dotkniętych nieszczęściem, dotykał tych, którzy czuli się wygodnie. Konfrontował ludzi z ich grzechami i hipokryzją, dając w zamian drogę do Boga i wiecznego szczęścia.

Cóż więc stało się z Nim? Doskonały mężczyzna był tak przerażający dla politycznej i religijnej elity tamtych dni, że stracili Go.

A dziś? Opłakując „ojców dłużników” zatrzymajmy się na chwilkę i zadajmy sobie sami straszne pytanie: czy gdyby pojawił się na scenie prawdziwy mężczyzna, taki jak Chrystus, czy choćby tylko podobny do niego, czy bylibyśmy wstanie go znieść?

Nasz współczesny świecki, podobny do matrixa świat, gdzie Boża rzeczywistość jest dyskredytowanym mitem, a obce filozofie i seksualne obsesje uważane za oświecenie i wyzwolenie, najzwyczajniej tracimy z naszych oczu to, czym i kim faktycznie jesteśmy. Mężczyzna ma być podobny do Chrystusa – sprawiedliwy, mocny, odważny, stanowczy, – Butt-kicking, pełen poświęcenia wykonawca tego, co prawe. Kobiety mają być ich sprawiedliwymi, mocny, odważnymi szlachetnymi pomocnicami i partnerkami.

Nawet jeśli wszystkim mężczyznom daleko do tego wzoru w tym czy innym punkcie, pamiętajcie o tym, że oni ciągle mają w sobie boską iskrę. Po prostu pamiętajcie, że tam jest i szukajcie jej i służcie jej (iskrze – przyp.tłum.).

Mężczyźni, pamiętajcie o tym, że wasze ukochane, jakkolwiek upadają, mają boską iskrę w sobie, niewinną anielską naturę pogrzebaną gdzieś w środku. Nawet jeśli jej nie potrafisz dostrzec. Szukaj jej i służ jej (iskrze – przyp.tłum.).

Niewiasty, czy to naprawdę właściwe, aby odrzucać mężczyzn za ich liczne słabości, rezygnując z tego dobrego mężczyzny, który może być zablokowany w środku? Czy to nie jest dokładnie to samo, co robią mężczyźni, gdy traktują was, jako obiekty egoistycznego zaspokojenia – odrzucając prawdziwą wartość i ignorując wasze dobro?

Rozwiązanie jest całkiem proste. Mężczyźni, przestańcie patrzeć na kobiety tak, jakby były stworzone do służenia waszemu ego. Tak nigdy nie było, nie po to zostały stworzone. Opiekujcie się nimi za to kim są, a nie kim powinny być.

Kobiety, porzućcie swój gniew na mężczyzn. Ich nieudane poszukiwania prawdziwej, nieegoistycznej miłości do was są ich poważną słabością, lecz wasza uraza wobec nich za tą słabość, jest waszym poważnym słabym punktem. Dajcie sobie na wzajem odpocząć. Daj swemu współmałżonkowi to co najlepsze – dajcie razem to swoim dzieciom i wszystkim innym, ponieważ to się liczy – odkrywając jak być zarówno cierpliwym i mocnym w tym samym czasie. Jest w tym pewna sztuka.

Najważniejsze ze wszystkiego zaś jest to: odrzućcie rozwód jako opcję. Statystyki dowodzą, że co drugie małżeństwo najprawdopodobniej rozpadnie się i na zawsze stracicie w ten sposób swoją młodość, którą dzieliliście wspólnie i życie, które razem przeżyliście, a wasze dzieci będą w tym cierpieć najbardziej.

Jeśli zerwiemy więź między ojcami i dziećmi to zerwiemy więź między Bogiem Ojcem, a naszym narodem. Gdy odnowimy ten związek, nasze społeczeństwo zostanie uzdrowione.

To jest aż tak proste.

 

To Boży sposób. Posłuchajcie Go,
On jest waszym Ojcem, uwierzcie Mu, On wie najlepiej.

deeo

Synowie za burtą

Dzieci biorą rozwód ze swoimi rodzicami 

 – opuszczają domy przed właściwym na to czasem i odwracają się plecami do kultury swoich rodziców. Nazywamy to „jumping ship” (nie znam polskiego odpowiednika – przyp.tłum.), ale termin „rozwód” jest bardziej odpowiedni. Rozwód powoduje z jednej strony zwątpienie w siebie a z drugiej oskarżanie. Zazwyczaj przeważa oskarżenie, jest wygodniejsze. Nie miałeś pojęcie, że kiedyś dojdzie do czegoś takiego. Gdy twój syn miał jakieś dziesięć lat, zauważyłeś to, że nie cieszy się już twoją obecnością, stałeś się źródłem jego irytacji. Wyglądało to tak, jakby chciał ci coś powiedzieć, lecz nigdy nie zdołał. Odwrócił się sfrustrowany i szukał towarzystwa poza domem. Czasami wybuchał gniewem na wszystko, oskarżając ciebie. Pamiętasz to jak wyrzucił z siebie: „Ty nic nie rozumiesz!”. Niosło to w sobie oskarżenie, mogło nawet dojść do tego, że oskarżył cię o to, że nie troszczysz się. Miałeś nadzieję, że ty tylko chwilowy stan, z którego wyrośnie, lecz on grzązł w coraz głębszą samotność. I wtedy, któregoś dnia, gdy już był wystarczająco duży i miał swoje dochody, po prostu odszedł. Był gniew; rzucane jak kule słowa; bomby oskarżenia; wszystko zmieniło się w wojnę zemsty, cały czas z niewiarą, że to faktycznie mogło się zdarzyć. Lecz stało się. I nigdy wcześniej nie znałeś takiego nieudacznika jak ty. Znałeś rodziców, którzy po odejściu dziecka, rezygnowali z całej rodziny i rozbijali się na kawałki, jak samolot, z którego odpadły skrzydła. 

Chcemy tutaj porozmawiać o twoich dzieciakach, które zwiały z domu. Jak powinieneś zareagować? Czy jest za późno? Jeśli wszystko stracone, czy jest jeszcze jakaś nadzieja, jakaś droga? W przypadku każdego ludzkiego konfliktu dwie trzecie właściwej reakcji to nie zrobić tego, czego robić nie powinieneś. Gdybyśmy, ludzkie istoty, mogli wyłączyć się i zamknąć – nic nie robiąc – bylibyśmy już w 2/3 drogi do odnowienia. Twoje usta są głównym narzędziem kopania przepaści i to twoje usta rzucają płonące żagwie w twarz twego już oddzielonego od ciebie dziecka. Jeśli nie powstrzymujesz swego języka, twoja wiara jest pusta (Lista Jakuba 1:26), ponieważ język jest ogniem, który zapala samo piekło (Jak 3:5-6). Te same usta nie mogą wielbić Boga w kościele i przeklinać twojego syna w domu (Jak. 3:10). Nie ma niczego, co bardziej pobudzało by nas do gniewu niż wypominanie nam naszych niepowodzeń. Przyjrzyjmy się temu. To ty sam jesteś przyczyną swego gniewu – straciłeś pokój, panowanie, prestiż i respekt, straciłeś swoje „doskonałe” życie. „Jak mogłeś MNIE to zrobić, po tym wszystkim, co ja dla ciebie zrobiłem?” Oskarżenie. Jako grzesznicy, mamy tendencję do odpowiadania gniewem na krytykę i odrzucenie. Traktujemy to jako niezasłużony atak na nas. Odwzajemnienie! Stań za swoimi prawami. UDERZ. Ty mnie zraniłeś to ja cię zranię jeszcze bardziej! Będzie ci przykro. Przyjdziesz z powrotem żebrząc o przebaczenie. „Ja, jego wysokość, czekam na twoje pokorne przeprosiny, a potem być może mój gniew zostanie zaspokojony”. Piekło się rozmnożyło. Sama świadomość tego, że jesteśmy ludźmi – synami Adama – powinna nas prowadzić do pokory. Pycha napędza ognie piekielne, i każdy z nas jest nieograniczonym źródłem materiału zapalnego. 

To w końcu dzieciaka wina, prawda? Strzeż się oskarżeń, jest to pierwsze schronienie poczucia winy. Oskarżenie oznacza koniec kreatywności, jest końcem ślepej drogi, po której podróżuje się wyłącznie ku ciemności i samotnej przyjemności, którą daje. Kiedy oskarżasz, rezygnujesz z wszelkiej nadziei na zmianę czegokolwiek, ponieważ składasz całą odpowiedzialność na pewnym moralnym czynniku, na którego nie masz żadnego wpływu. Oskarżenie wymusza pewną możliwość pogrywania Bogiem na krótką chwilę – jednostronnym bożkiem, który siedzi na tronie sądu bez miłosierdzia. Szatan uwielbia ducha oskarżania. Przychodzi on w ciemnej chmurze, które nie dopuszcza  miłosierdzia i odmawia wglądu w sytuację. Oskarżenie jest tunelem, który nie pozwala na jakąkolwiek pozytywną perspektywę i rozdyma błędy do kryminalnego poziomu. Oskarżenie jest sposobem na przygotowanie niezadowolenia, które przeradza się w gęstą nienawiść. Oskarżenie jest diabelską pociechą i ostatecznym jego dotknięciem wszelkiego grzechu i ludzkich słabości charakteru. Pójście w tamtą stronę oznacza powrót z niczym innym jak zgorzknieniem i satysfakcją, że to „nie twoja wina”. Lecz koniec jest taki sam, bez względu na to, czyja to była wina. 

A dzieje się to na twoich oczach.

Twój dzieciak nie przyszedł na  świat emocjonalnie złamany i gniewny. Jak dotąd, powiedziałem ci tylko, że wszystkie twoje reakcje tylko rozogniały problem, ale nie po to, aby wydać na ciebie wyrok, lecz po to, abyś się zatrzymał. Pierwszym krokiem do odnowy musi być właściwe postawienie twego serca przed Bogiem. Chcę żebyś przestał kopać coraz głębsze przepaście, działałem jako prorok nawołujący ciebie do pokuty, ponieważ to jest jedyne miejsce na start. Jeśli chcesz doprowadzić swojego dzieciaka do pokuty to ty musisz stanąć w tym miejscu jako pierwszy. Ty musisz być pełen radości, pokoju i miłości. 

face=”Tahoma, sans-serif”>Musisz znać Boga i kochać Go. Musisz być zdyscyplinowany i święty w swoim osobistym życiu, musisz dążyć w swym małżeństwie do tego, aby stało się przedmiotem zazdrości wszystkich, którzy was dobrze znają. 

Zasad pierwsza: Zaakceptuj rozwód syna z wami.

Stało się . Nie ma  już odwrotu. Przestań traktować go jako dziecko, które trzeba zastraszyć. Nigdy więcej nie oskarżaj go ani nie osądzaj, nigdy nie wspominaj o tym, że jesteś zraniony, działaj tak, jakby jego życie było naturalnym wydarzeniem, które ma twoją aprobatę. Nie będzie to dla ciebie możliwe jeśli będziesz nosił w sobie urazę, chęć zranienia i ukarania. Jeśli masz serce rzeczywiście skierowane na przyszłość, na wyciągnięcie tego co najlepsze z zaistniałej sytuacji to zostawisz za sobą całą przeszłość i będziesz traktował swego dzieciaka jakby był samotnym dzieckiem, które jest w potrzebie i 

które właśnie spotkałeś i zostałeś poruszony do tego, aby przynieść mu nadzieję i radość. Jeśli sprawa rozbija się o twoje uczucia, twoje usprawiedliwianie to ostatecznie rzucisz zgorzkniałei oskarżające słowa, a on strzepnie cię jak błoto z palców.

Zasada druga: Odrzuć wszelkie uznane rodzicielskie prawa i władzę. 

Nie domagaj się, aby  wrócił z powrotem i spotkał się z tobą na gruncie relacji rodzic-syn. Zaakceptuj fakt, że teraz to ty musisz zapracować na prawo nawet do najmniejszej części jego życia i to wyłącznie na jego zaproszenie. Podobnie jak ostrożnie podchodziłbyś w biurze do współpracownika, o którym sądziłbyś, że został bardzo zraniony przez życie, stosują wszelki szacunek i cierpliwość, tak też musisz podchodzić do syna. Nie myśl o nim, jako o kimś przychodzącym z powrotem w postaci małego, złamanego chłopca, wyznającego swoją winę i nieadekwatność, błagającego o poradę i składającego swoje poplątane życie w twoje ręce – to nigdy się nie stanie. 

Zasada trzecia: módl się o swego syna.

Twoje modlitwy  style=”text-decoration: none;”>pójdą na marne, jeśli jeśli myślisz w kategoriach naprawy swojej osobistej straty, naprawy swego życia. Módl się o niego tak długo, aż twoje serce spojrzy na sprawę z Bożej perspektywy. Jeśli zobaczysz go jako kogoś, kto ma potencjał przyniesienia Bogu chwały, tak że twoje modlitwy nie będą już dotyczyły ciebie samego, wtedy Bóg może przemienić go w jednego z duchowych pracowników i rozpocząć jego służbę. 

Zasada czwarta: utrzymuj kontakt na takim poziomie, który nie tłamsi twojego syna.

Bądź wrażliwy na jego sygnały.Może być potrzebny okres stygnięcia, zanim on dopuści cię do swego kręgu. Jeśli został bardzo silnie zraniony może będzie starał się odciąć wszelkie kontakty. Jeśli tak, musisz w jakiś sposób przekazać mu, że go nie oskarżasz i nie zamierzasz przejechać się po nim; chcesz uszanować jego decyzję wzięcia rozwodu z rodziną. Gdy już spędzi z tobą godzinę i stwierdzi, że coś się zmieniło, że jesteś zrelaksowany, że porzuciłeś swoje wysokie wymagania, on sam straci niektóre swoje lęki. Gdy będzie po temu właściwy czas, zaproś go na wspólne wyjście rodzinne czy na obiad. Nie zadręczaj go „chodzeniem do kościoła”. Jeśli nie zrobiło to żadnego efektu przez siedemnaście lat, to czemu miałoby liczyć się teraz? 

Zasad piąta: w miarę jak to jest właściwe oferuj swoją asystę. 

Musisz modlić się o  boską mądrość. Nie zamierzasz popierać dekadenckiego życia i rozwijać braku odpowiedzialności, lecz będziesz chciał pomóc we wszystkim, co prowadzi do jego dojrzałej odpowiedzialności. Początkowo, gdy będzie całkowicie brak kontaktu, gdy brak zaufania będzie unosił się w powietrzu, możesz mu zaoferować zajęcie się jego praniem, czy pomocą przy zakupach, czy też pożyczyć mu kilka kubków, skarpet, bądź pomóc przy ustawieniu mebli zakupionych z drugiej ręki. Cała rodzina może pójść i pomalować mu jego mieszkanie. Każdy gest, który pokazuje waszą dobrą wolę zakryje mnóstwo grzechów i złej woli. Nie chcesz chronić go przed rzeczywistością niezależności, ale też nie chcesz, aby był przeciążony odpowiedzialnością do tego stopnia, że się załamie i upadnie. Może wydawać ci się, że trudności zmuszą go do błagalnego powrotu do domu. Uważaj! On przejrzy twoje nastawienie. Jeśli zostanie zmuszony do powrotu do domu jako nieudacznik to niczego w ten sposób również się nie osiągnie jeśli chodzi o budowanie waszych wzajemnych relacji. Jeśli możesz pomóc w tym, aby się mu powiodło, to wspólnota jakiegoś osiągnięcia może tak uzdrowić wasze wzajemne relacje, że będzie chciał wrócić do domu w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Lecz pamiętaj o tym, że twoim celem nie jest sprowadzenie go do domu i udowodnienie mu, że to ty miałeś rację, a on się mylił. Twoim celem jest zobaczyć jak młody człowiek staje się szczęśliwym mężem Bożym. Prawdopodobnieodkryjesz, że lepiej sobie dajecie rade ze sobą poza domem. 

Zasad szósta: utrzymuj więź ze swoim marnotrawnym synem. 

Przeczytaj Przypowieść o Synu Marnotrawnym z 17 rozdziału Ewangelii Łukasza. Jest to piękny obraz serca, jakie musisz mieć wobec swego syna. Jeśli odkryjesz, że twoja postawa bardziej przypomina starszego brata, nie spodziewaj się powrotu marnotrawnego do domu. Utrzymujemy więzi z ludźmi, którym możemy zaufać poznanie nas samych. Taka więź musi być podatna na zranienia. Gdy troszczysz się i ta troska prowadzi do dawania, do brania ciężarów to jest wtedy społeczność. To właśnie brak społeczności przede wszystkim spowodował, że twój syn odszedł z domu. Jeśli nie zgadzasz się z tym twierdzeniem to znaczy, że jeszcze nie pokutowałeś; ciągle oskarżasz. Twój syn nie będzie lubił cię ani odrobinę więcej niż wtedy, gdy uciekł spod zła twojej relacji. Jeśli jesteś taki, jak to opisałem, to ja również cię nie lubię, prawdopodobnie twoja żona także. A co z pozostałymi dziećmi? Tak,  zmieniałeś kościoły, aby uniknąć złych wpływów, pozbyłeś się telewizora i gier wideo. Dokręciłeś śruby i zapewniłeś to, żeby inne dzieci rozumiały, co to znaczy odpowiedzialność. Mam nadzieję, że nie przedstawiasz tego, który odszedł młodszym dzieciom w taki sposób, żeby się bały pójść jego drogą. Mam nadzieję, że nie biegasz pod domu jak burza, zamykając drzwi, jak człowiek, który właśnie odkrył, że go okradziono, wymyślając coraz to nowe zasady rozsiewając swój gniew. Jeśli tak, powiedz do widzenie pozostałym dzieciom. Ten, który odszedł będzie chciał „uratować” je przed tobą tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. 

Może ci się to wydawać tajemnica, wielkim, poplątanym, bezmiernym zamieszaniem, ale dla mnie jest to do przewidzenia. Nie jestem aż tak mądry, przejrzałem cię. Musisz kochać Boga do tego stopnia, że przełamiesz się i będziesz śpiewał Jemu pieśni chwały. Musisz iść za prowadzeniem Ducha Świętego, abyś nie spełniał pożądliwości swego ciała. Musisz stać się atrakcyjną jednostką ludzką. Wszyscy są przyciągani do radości i kreatywności. Musisz być współczujący, serdeczny i przebaczający innym. Musisz być miłosierny i cierpliwy. Musisz być znany jako ktoś zdyscyplinowany i wyciszony. Nie możesz osiągnąć słodkich owoców życia jeśli nie zasiejesz właściwego ziarna. Chrześcijańskie owoce pochodzą z chrześcijańskiego drzewa. Tylko Duch Święty może przynieść owoce Ducha. Nie jestem religijny, nie podaję tych wszystkich rzeczy po to, aby zabarwić moją zachętę pobożnością i duchowością. Życie napełnione Duchem jest jedyną ochroną przeciwko rozwodom. Możesz za darmo ściągnąć sobie nauczanie z naszych stron na ten temat. Musisz przesłuchać całą serię na temat Listu do Rzymian, nie sprzedaję tego, wszystko jest za darmo. Otrzymaliśmy tysiące listów wyrażających radość i zwycięstwo dzięki Słowu Bożemu. 

Samo myślenie o tym, że radujesz  się w Chrystusie Jezusie powoduje, że zaczynam cię już lubić. Tak samo będzie z tobą wobec twego marnotrawnego syna! 

 topod.in

Modlitwa przeciwko Szatanowi

Logo_MenconiAl Menocni
Styczeń 2005

Czy spotkałeś kiedykolwiek chrześcijan którzy wydają się nigdy nie osiągać zwycięstwa w swoim życiu? Pomimo tego, że modlą się o siły, nie mogą pokonać problemu. Dlaczego Bóg nie odpowiada na ich modlitwy? Chciałbym się podzielić z wami czymś, co całkowicie zmieniło moje życie modlitewne.

Gdy zaczynałem swoją służbę – na początku lat 70-tych – grupy Black Sabbath, Blue Oyster Cult i inne były otwarcie zaangażowane w czary, więc często mówiłem na temat demonicznej działalności. Kiedyś rozmawiałem z pewnym znawcą tego tematu i zapytałem, dlaczego my nie jesteśmy niepokojeni przez demony, pomimo że tak bezpośrednio mówimy o jego wpływach. Jego odpowiedź zaszokowała mnie: „A skąd wiesz, że nie?”

No, nie toczyłem się po ziemi z zieloną pianą na ustach, więc nie widziałem dowodów. Wtedy zadał mi pytanie, który spowodowało, że ciarki przeszły mi po plecach: „Czy twoje dzieci nie budzą się w środku nocy z krzykiem?”

Nie mam pojęcia, skąd wiedział o moich córkach – które w tamtym czasie miały 3.5 i 5 lat – że zrywały się z krzykiem niemal każdej nocy swego życia? Wraz z żoną cierpieliśmy bardzo z powodu braku snu, co miało zły wpływ na nasze relacje. Wydawało nam się, że była to po prostu część rodzicielstwa. Sądziliśmy, że wkrótce z tego wyrosną. Przyjaciel zapytał mnie, czy nigdy nie modliłem się przeciwko Szatanowi w imieniu Jezusa. Była to zupełnie nowa koncepcja dla mnie, lecz byłem gotów spróbować czegokolwiek.

Wskazał na to, że jeśli sprzeciwimy się Szatanowi to ucieknie od nas (1 Ptr. 5:9); że mamy prawo do nakazywania Szatanowi, aby uciekał, ponieważ jako chrześcijanie dysponujemy tą samą mocą co zmartwychwstały Chrystus (Rzym. 6:4-9). List do Efezjan 6:13 nakazuje nam włożyć pełną zbroję Bożą (prawdę, sprawiedliwość, wiarę, ewangelię pokoju, pewność zbawienia i Słowo Boże), abyśmy mogli opierać się złemu. Powiedział mi, że greckie słowo użyte tutaj to rhema i odnosi się ono do „wypowiedzianego Słowa”, podczas gdy „spisane Słowo” Boże w grece to logos.

Zdałem sobie sprawę z tego, że choć z żoną często modliliśmy się do Boga o dobry sen dla naszych córek, nigdy nie sprzeciwialiśmy się Szatanowi wypowiedzianą modlitwą. Tej nocy, żona i ja, modliliśmy się i słownie sprzeciwiali Szatanowi w imieniu Jezusa, nakazując mu, aby uciekł. Była to pierwsza noc w ciągu całego krótkiego życia obu dziewczynek, którą w całości przespały. I od tej pory śpią już normalnie.

Czy jest jakiś problem w twoim życiu, z którym nie możesz sobie poradzić? Czy kiedykolwiek modliłeś się o niego, lecz ciągle wydaje się, że wisi nad głową? A czy kiedykolwiek próbowałeś modlić się przeciwko Szatanowi? Nie mówię, że chrześcijaństwo może zostać zredukowane do jakiejś prostej formuły. Bóg nie jest formułą, którą można manipulować. Nie sugeruję również czegoś niebiblijnego. Gdy Jezus był kuszony przez Szatana (Mat 4-11), zwracał się do niego bezpośrednio wypowiadając słowa z Pisma. Nie szedł najpierw do Ojca, nie prosił Boga o siłę – kierował się bezpośrednio do problemu: Szatana.

Czy mógłbym zasugerować, aby każdy chrześcijanin przepatrzył swoje życie na okoliczność grzechu, który mógł się stać przyczółkiem Szatana. A jeśli tak, to musi go wyznać i odrzucić, lecz gdy to zrobi, może również głośno powiedzieć Szatanowi, że nie ma prawa niepokoić go, ponieważ należy do Tego, który rozlał za nas Swoją krew.

Taka modlitwa zmieniła moje życie i może zmienić także i wasze.

aracer

Jedzenie dla duszy z baru szybkiej obslugi

Logo_Menconi

Kwiecień
2000

Plaga
zalewa cały nasz kraj, niszczy rodziny, kariery, służby i kościoły.
Plaga, o której mówię to pornografia i jeśli statystyki
są poprawne to stała się ona numerem jeden w naszym współczesnym
kościele. Przy łatwości dostępu do internetu, niemal każda rodzina w
Ameryce staje się podatna. Z badań internetu wykonanych przez NUA
wynika, że 75% wizyt na stronach to poszukiwania stron porno. Oznacza
to, że ponad połowa całej aktywności na stronach już teraz
obejmuje pornografię!

Przeczytaj
ostatnie zdanie jeszcze raz. Czy to nie łamie ci serca? Mnie to
powala! Możesz to sobie wyobrazić? Chciałbym móc przekazać, że
jest zupełnie inaczej w społeczności chrześcijan, lecz zarówno
badania jak i moje osobiste poradnictwo, które prowadzę,
wskazują, że jest równie źle, a może nawet gorzej z naszymi
mężczyznami!

Kiedyś
chrześcijańscy mężczyźni sprzeciwiali się ciekawości i pokuszeniu
filmów czy magazynów oznaczonych X (amerykańskie
oznaczenie: „dla dorosłych”), ponieważ towarzyszyły im
społeczne piętno i wstyd. Jednak dziś, przy łatwości dostępu do
internetu, wystarczy w atmosferze prywatności kliknąć myszką i można
obserwować najbardziej zdeprawowane, XXX, sceny seksualne.

Sporo
nawróconych mężczyzn wyznało mi, że klikali na
pornograficznych stronach z doraźnej ciekawości. Po prostu chcieli
zobaczyć jakie jest podniecenie tym wywołane, lecz niemal natychmiast
uzależnili się od tego. Przypominam sobie, że seryjny morderca Ted
Bundy swoją drogę do perwersji i morderstw, zaczynał jako chłopiec od
niewinnego oglądania „gołych” magazynów. Dla niego
wystarczył jeden raz, aby został złowiony, a jest o i wiele łatwiej
dziś zostać złowionym na „dreszczyk” seksu i przemocy.

Czy
zdawałeś sobie sprawę z tego, że ogromna większość nas – chrześcijan
i nie-chrześcijan – poddaje swoje umysły jakiejś formie
perwersji każdego dnia? Wielokrotnie nawet nie zdając sobie z tego
sprawy. Nie ty? Nie twoja rodzina? Pozwól, że podam ci taką
ilustrację, aby udowodnić mój punkt widzenia.

Nigdy
nie widziałem filmu porno, lecz rozumiem, że często jest to godzina
lub więcej nieustanny scen erotycznych. Co by było, gdybym wyciął z
takiego filmu pół godziny aktów? Czy nadal byłoby to
porno? Tak? A co, gdybym to skrócił tylko do piętnastu minut?
Czy nadal jest porno? Tak? A co, jeśli wezmę teraz jedną lub dwie
erotyczne sceny i wstawię je do historii o statku, który
rozbija się na lodowej górze i tonie na Atlantyku? Czy to
nadal jest pornografia? Tak? Nie?

Jak
wiele seksualnych scen potrzeba, zanim wpłynie to na ciebie? Nie
oszukuj samego siebie? Jeśli twierdzisz, że możesz oglądać takie
sceny i to ma na ciebie wpływu, to twoja odpowiedź ilustruje właśnie
to, jak jest w rzeczywiści. Pojawia się teraz pytanie: „Dlaczego
to nie ma na ciebie wpływu?”


W
1 Kol 2:8 czytamy, że jeśli stale poddajemy nasz umysł pustej
filozofii tego świata, to będziemy zmagać się z naszą wiarą w Jezusa
i radością ze zbawienia. Jak ma się twoja wiara w Jezusa? A twoja
radość?

Czym
zabawiasz siebie samego? Rozmawiałem z tysiącami rodziców,
których martwi muzyka, jakiej słuchają jej dzieci, lecz
równocześnie, często poddają swoje umysły subtelnej formie
pornografii. Przestań z tym!

Przypomina
mi to historię pewnego oddziału psychiatrycznego, na którym
funkcjonował unikalny sposób sprawdzania umysłowej sprawności
pacjentów. Pacjenci byli umieszczani w pokoju, w którym
zlew był zatkany a kran włączony. Pacjentowi dawano mopa i polecano,
aby sprzątał wodę, która się wylewała. Każdy pacjent, który
zabierał się do sprzątania bałaganu bez uprzedniego zakręcenia kranu,
był uważany za niesprawnego umysłowo.

A co
z tobą? Czy może próbujesz „posprzątać” słabe
dziedziny twojego życia, nie zakręcając kranu?
стоимость веб аналитики

NIe bądź celem dla przeciwnika

Logo_Menconi

Styczeń 2005

Jesteśmy na duchowej wojnie. Ta wojna nie jest prowadzona przeciwko ciału i krwi, lecz przeciwko duchowym mocom Szatana i jego demonom (Ef. 6:12). Dla większości chrześcijan jest nieco trudno prowadzić tę wojnę, ponieważ nie słychać codziennie świstu rzeczywisty kul wokół naszych głów. Lecz, poczekaj, są rzeczywiste kule wymierzone w nas! Czy kiedykolwiek zatrzymałeś się, aby pomyśleć o tym że niemoralność i fałszywe idee jakich są pełne współczesne rozrywkowe media, są właśnie taką amunicją w tej wojnie?

Pozwólcie, że zaadoptuję pewną ilustrację z „Łamiący Kajdany”, książki mojego przyjaciela Neil Anderson’a. Wyobraź sobie, że stoisz na końcu długiej, wąskiej ulicy z obu stron otoczonej domami i sklepami. Na drugim końcu tej ulicy stoi Jezus. Twoje duchowe życie jest procesem przechodzenia tą ulicą ku świętości i dojrzałości. Jako chrześcijanin skupiasz swoje oczy na Nim i zaczynasz iść.

Lecz świat nadal jest pod panowaniem Szatana. Domy i sklepy po obu stronach ulicy są zajęte przez istoty, które starają się powstrzymać ciebie od dotarcia na drugi koniec. Nie mają rzeczywistej mocy, aby cię zablokować czy zatrzymać, więc wieszają w oknach rzucające się w oczy kłamstwa, obelgi i pokuszenia, usiłując zakłócić twoje postępy w kierunku Chrystusa. Jedną z rodzajów broni, którą nas atakuje są rozrywkowe media. Im więcej zabawiamy się pustymi filozofiami dzisiejszego przemysłu rozrywkowego, tym bardziej utrudniamy sobie naszą drogę ku Chrystusowi. Jeśli Szatan nie może nas utrzymać w swoim domu to będzie nadal starał się nas zwolnić, zatrzymać, a jeśli to możliwe, sprawić, abyśmy porzucili naszą drogę do Jezusa.

Niestety jego strategia działa nazbyt skutecznie. Wielu chrześcijan traktuje tą podróż jak spacer po supermarkecie, zamiast biegu przez pole bitwy! Zamiast skupiać się na Chrystusie, wędrujemy sobie wokół przypadkowych okien – kupując w sklepach przeciwnika! Im dłużej się ociągamy, tym łatwiej jest Szatanowi trafić w to, do czego celuje!

Szatan nigdy nie może już nas wziąć na własność, ponieważ zostaliśmy odkupieni przez Jezusa Chrystusa i na zawsze należymy do niego (1 Ptr. 1:18,19), lecz jeśli uda mu się skłonić nas do słuchania pustych idei tego świata zamiast tego, co mówi Chrystus (Kol. 2:8), może mieć na nas wpływ. Jeśli pozwolimy mu na takie wpływy odpowiednio długo, może nas nawet kontrolować.

To dlatego tak bardzo jestem zainteresowany tym, czemu pozwalam się zabawiać. Po prostu nie chcę być w tej duchowej wojnie kolejnym celem dla przeciwnika. Zbyt wiele z współczesnego przemysłu rozrywkowego jest przeznaczone do tego, aby rozpraszać nasze skupienie na prawdziwym celu. Nic nie wiem o tobie, lecz ja nie chce spacerować na poboczach. Chcę iść marszem i biec biegiem dla Jezusa.

самостоятельное продвижение

Wierność jest ważniejsza od sukcesu

Logo_Menconi

Al Menconi
Wrzesień
1995

W zeszłym miesiącu byłem na pogrzebie, który głęboko na mnie wpłynął. Pozwólcie, że wam wyjaśnię. Historia zaczyna się pod koniec roku 1993, gdy zostałem poproszony o poprowadzenie biblijnego studium Księgi Przypowieści w jednej z domowych grup mojego kościoła. Byłem tym bardzo podekscytowany, ponieważ miałem okazję do tego, aby zająć się moją ulubioną księgą w Biblii. Nie trwało to jednak długo, moje „ostre” lekcje spotkały się z pewnym oporem grupy. Chciałem popchnąć ich na granice wiary, lecz wydawało się, że chcieli coś bardziej wygodnego, a nie wyzwań. Ekscytacja zamieniła się we frustrację. Byłem bliski rezygnacji, ale też zdecydowany aby nauczać dalej, aż do lata, no i nie jestem z tych, który poddają się.

Mniej więcej w tym czasie, gdy zaczęły się te zajęcia, do naszego gospodarza sprowadziła się jego siostra, która niedługo wcześniej przeżyła rozwód. Ponieważ mieszkała u niego w domu, zgodziła się na udział w studium Słowa. Nic nie wiedziałem o jej duchowym stanie, więc sądziłem, że wszyscy uczestnicy byli chrześcijanami. Rzadko się odzywała, więc nie byłem w stanie stwierdzić, co myślała o spotkaniach.

Gdy nadeszło lato byłem zmuszony z powodu innych zajęć ustąpić miejsca innemu nauczycielowi. Zostawiłem grupę mając wrażenie, że całe studium było wielkim niepowodzeniem. Ostatniej nocy gospodarze podarowali mi portret doradcy, siedzącego u stóp Jezusa. To był bardzo miły prezent, lecz mnie wydawało się, że oni po prostu cieszą się, że już odchodzę. Okazało się, że byli bardzo wdzięczni za to, że byłem wierny temu studium. Prawdopodobnie, po lekcji na temat poddawania swoich praw Bogu, Susan modliła się osobiście o przyjęcie Pana jako jej osobistego Zbawiciela i siebie w pokoju. O tym wszystkim dowiedziałem się dopiero, po zakończeniu spotkań.

Niedługo potem okazało się, że Susan ma nieoperacyjnego raka. Umierała, lecz po praz pierwszy w życiu, miała pokój. Byłem właśnie na jej pogrzebie w zeszłym miesiącu. Gdy tam byłem, okazało się, że przyprowadziła do Pana przed śmiercią dwie swoje dwie córki i zięcia i tylko Pan wie, ilu ludzi przyszło do Chrystusa na jej pogrzebie.

Przez całe swoje życie zmagałem się z tym, żeby być człowiekiem „sukcesu”. Tutaj, na pogrzebie Susan, uderzyło mnie proste zrozumienie, że Bóg nie wymaga ode mnie, abym odnosił sukcesy, po prostu chciał, abym był wierny. To, co wydawało mi się poważnym niepowodzeniem, było ogromnym sukcesem w rękach Bożych. To, czego Pan wymagał to było, aby trwać wiernie.

A co z tobą? Czy odkryłeś już wartość tej prostej, lecz głębokiej prawdy? Może ona zmienić całe twoje patrzenie na życie, małżeństwo i rodzinę. Z pewnością tak się stało ze mną.

 

 

aracer.mobi