Jezus jest ziarnem Królestwa

1.04.2017

Drodzy przyjaciele.

To dłuższy kawałek, lecz bardzo wart przeczytania. Otrzymałem go od Andy Raynera w kontekście dyskusji na temat Pięciorakiej Służby oraz pomnażania uczniów.

(www.theinvisiblehumanitarian.com)

„Zostałem wykształcony w dziedzinie teologii oraz misjologii do oporu. Bóg pokazał mi wyraźnie, że to, co my uważamy za nasz styl przywództwa na zachodzie, nie jest potrzebny do tego, aby kościół postępował na przód. Po latach służenia za kazalnicą i czterech pionierskich latach na południe od Sahary w Zachodniej Afryce, zaobserwowałem, że masowe ruchy ludzi mają pewne wspólne cechy. Najbardziej interesujące, i upokarzające, jest to, że każdy z nich rozprzestrzeniał się pozbawiony wykształconych teologów czy jakichkolwiek powiązań z teologicznymi instytucjami.

W Mongola Ewangelia rozprzestrzeniana była przez młode uczennice. W weekendy oraz w czasie wolnym od szkoły, rodzina jednej dziewczynki zapraszała innych przyjaciół do domu. Dziewczynki opowiadały w czasie zabawy swoim przyjaciółkom biblijne historie. Nic szczególnie zaplanowanego. Ot, taka zwykła rzecz. Dorośli podsłuchiwali opowiadania i przysłuchiwali się. (Jak tego uniknąć w namiocie!) W taki to sposób Ewangelia rozeszła się w obszarze poprzednio niedostępnym dla prowadzonych zagranicznych działań misyjnych. Żadnych informacji o darach APEST (ang. skrót: Apostołów, Proroków, Ewangelistów, Pastorów i Nauczycieli) czy o przywództwie w tych kręgach.

Starsze kobiety, nie mające żadnych widocznych przywódczych atrybutów założyły więcej kościołów niż ja. Doszedłem do przekonania (musiałem to przepchnąć przez gardło), że żadne dary nie kwalifikują bądź nie dyskwalifikują nikogo od kochania innych, dzielenia się Jezusem czy zakładania kościołów. Zakładanie kościołów jest wynikiem siania Jezusa…

Przekazaliśmy nową pracę z 18 społecznościami wierzących agencji misyjnej i przenieśliśmy się, aby zacząć nową pracę. Ta agencja wysłała tam pięć misjonarskich rodziny … i rozwój społeczności zatrzymał się natychmiast. Cztery lata później ludzie z Zachodu poprosili mnie, abym wrócił i coś z tym zrobił, cokolwiek, aby misja i zakładanie kościołów zaczęły się znowu. Spędziłem 30 dni w buszu z tubylcami – słuchałem i słucham jeszcze więcej, po czym to samo z ludźmi Zachodu… bardzo krytycznie byli nastawieni do jednego rolnika.

W końcu zapytałem tych pięć rodziny ile społeczności kościelnych uruchomili. Odpowiedzieli: Żadnej. „A działanie ilu społeczności rozpoczęliście w swoim życiu?” – żadnej. Powiedziałem, w takim razie ten rolnik, którego krytykujecie zaniósł ewangelię do dziewięciu wiosek. Bez płacenia mu, bez wypłaty, nie wydając pieniędzy, bez szkoły biblijnej i dokonał tego bez waszych śmiesznych programów, które miały jego i innych wyszkolić, jak to robić. (Tak samo w każdej społeczności. Bez pieniędzy z Zachodu przeznaczanych na wypłaty, pozycje, budowy kaplic itp.). Opowiadam jego historię o tym, że ten rolnik miał więcej doświadczenia z żywą ewangelią i kształtowaniem kościoła w paznokciu małego palca niż te wszystkie pięć zachodnich rodzin razem wzięte kiedykolwiek w życiu zdobędą. Czemu więc nie zwiejemy z tych ludzkich dróg?

Ci niewykształceni rolnicy wchodzili w sposób funkcjonowania wykształconych ważnych ludzi, jak to zawsze robili w swej kulturze. Poddawali się tym wszystkich zachodnim programom spotkań, kursów i szkoleń, lecz przez cztery lata rozwój ewangelii zwolnił do cieniutkiego strumyczka – ani jednej nowej społeczności.

Tak czy siak, misjonarskie rodziny zgodziły się wycofać. Wróciliśmy więc do buszu i spotkali się wszyscy wieśniacy zebrali się. W ciągu 30 dni pojawiła się nowa społeczności, a w ciągu trzech miesięcy były cztery nowe społeczności Jezusa.

Jeden z najgorszych mężczyzn, jakich znam to niezwykle ogromny jak na swoją etniczną grupę człowiek. Jest arogancki, ogromny wiejski tyran, który mnóstwo pije, kręci się z mnóstwem kobiet, napłodził dzieci, i z tego powodu zaraził swoją żonę chorobą weneryczną. Zwarliśmy rogi ze sobą niejeden raz. Kochaliśmy siebie nawzajem i nienawidzili równocześnie. Pochodząc samemu z rodziny rybackiej nawykły byłem do krzykliwych mężczyzn.

Nie jest liderem z powodu swego charakteru, lecz to dzięki niemu ewangelia jest znana w jego wsi, i dzięki niemu rozeszła się po sąsiednich czterech. Czasami, gdy go odwiedzam, widuję jak to robi, jak opowiada innym mężczyznom w alkoholowym upojeniu po nadmiarze palmowego wina, które fermentowało nieco za długo. Nie możesz go wykopać z lokalnego kościoła, jako formy dyscypliny kościelnej, ponieważ rzadko zdarza mu się bywać tam z powodu życia, jakie prowadzi. Nie możesz mu powiedzieć, że ma przestać mówić o Jezusie, ponieważ on uważa ludzi z kościoła jako braci, nie jakieś autorytety… kto może odmówić człowiekowi prawa do mówienia?

Tak więc, opowiada o Jezusie, a kościół rozprzestrzenia się wszędzie, dokądkolwiek się uda, choć nigdy nie prowadzi nowych grup i rzadko kiedy należy do nich…

APEST, kto jest pod czyim autorytetem, cechy przywódcze, prawa czy kwalifikacje nigdy nie były w tych kręgach dyskutowane. Nie byliśmy wstanie powstrzymać go od dzielenia się Jezusa, mimo tego, że wskazywaliśmy, że nie ma 'kwalifikacji”.

Ziarnem Królestwa jest Jezus. Tak często usiłujemy sadzić tą całą kulturalne strukturę, która narosła wokół Jezusa, zamiast tego czystego ziarna i dziwimy się, dlaczego ta martwa strukturalna/instytucjonalna rzecz nie pomnaża się.

Wasz brat

Steve

Click to rate this post!
[Total: 14 Average: 5]

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.