Mojżesz zawołał. . . on chce swoje kamienne tablice z powrotem

 

Rich Frueh

Ach, tak, legalizm. Jest tak stary jak Mojżesz i tak popularny jak Beatlesi. Przychodzi w tak wielu różnych formach i przenika przez pokolenia. Mężczyźni czy kobiety, czarni i biali, śniadzi i żółci, grubi i chudzi, wysocy i mali, dla wszystkich typów i wieków ma swój styl. Zadowala ciało i wsławił się wysłaniem krucjat, stworzeniem denominacji i teologii systematycznych. Legalizm pojawia się wtedy, gdy wierzący selekcjonują pewne zewnętrzne zachowania i czynią z nich albo niezbędnik do zbawienia, albo niezbędnik do „bycia w porządku z Bogiem”. Mając za sobą 40 lat jako wierzący, ciągle szukam wierzącego, który byłby całkowicie 'w porządku z Bogiem”, dzięki temu, że coś robi, lub czegoś nie robi, a to nawet bez sprawdzenia jego wewnętrznych myśli, które bardzo często mogłyby rywalizować z toksycznym śmietnikiem.

Nowym rozgrywającym futbolowym zespole San Francisco 49ers jest Colin Keapernick (amerykański futbol) . Bardzo dobrze zaczął jako rozgrywający, obecnie zaś jest krytykowany za liczne tatuaże. Wow,.. chwileczkę, myślałem, że jestem w kościele. Pomimo tego, że Nowy Testament nie wspomina o tatuażach ani nie zajmuje się nimi, znalazły sobie one drogę do niektórych kościołów jako standard, lub jako brak,… czegoś.

Nic się nie przejmuj się tym, że nie znajdziesz tego tematu w Nowym Przymierzu, ponieważ jest wielu utalentowanych mężczyzn i kobiet, którzy potrafią zarzucić wędkę wstecz, chwytać i wyciągnąć mojżeszową nagrodę. Później umieszczają tą zdobycz na plakietce i pokazują ją elegancko na doktrynalnej ścianie, poprzednio znanej jako „Łaska”.

 Właśnie Izrael zgodził się na 3000 więcej osadników na Zachodnim Brzegu. Chiny kradną technologię. Stany Zjednoczone zamierzają wydać 4 miliardy dolarów na nowe odrzutowce wojskowe. Świat balansuje na krawędzi światowej zapaści ekonomicznej. Przemoc ciągle szaleje na całym świecie. Dzieci są molestowane i gwałcone na całym świecie. A tatuaże pod twoja skórą? Kościół jest pełen cudzołóstwa i rozwodów; nasze dzieci porzucają Chrystusa, uzależnienia są powszechne, kaznodzieje stają się brudnymi bogaczami, miliardy miliardów ewangelicznych dolarów idzie na płacenie hipotecznych wierzytelności; lecz tatuaże to demony, które musimy egzorcyzmować?

Tatuaże to tylko jeden z przykładów legalizmu, który rozpakowany staje się sprawiedliwością własną. Wierzący, tak bardzo chcą się czuć sprawiedliwi i usprawiedliwieni tym w co wierzą a co dodaliśmy do Słowa Bożego. Uzbrojeni w taką przestarzałą broń machają nią przeciwko wszelkiego rodzaju łajdakom, którzy nie chcą poddać się ich dyktatowi. Legalizm jest twardym nauczycielem i wymaga nienormalnej ilości sprawiedliwości własnej oraz kompromisu z Biblią. Legaliści uważają, że to inni idą na ugodę z Pismem, sami naruszają istotę wolności w Chrystusie.

Zazwyczaj legalista nie wybiera na cel swoich tyrad grzechu rozwodu, cudzołóstwa czy narkomanii. Zwykle jest to jakiś uboczne zachowanie, bardzo często towarzyszące bardziej współczesnym czasom, co uruchamia jego konika na patyku. W powyższym przykładzie jest to tatuaż, ale każdy inny może być równie dobry. Czasami kręci się to wokół czczenia jakiegoś dnia jako świętego, mogą to być długie włosy może być makijaż, może być cokolwiek innego po drugiej stronie kościelnej budowli stworzonej przez człowieka. Jeśli jakiś niczego nie spodziewający się święty przekroczy tą prawną granicę, natychmiast znajduje się bezpośrednio na linii ognia. Przeważnie taki legalista musi być uzbrojony w jakąś starotestamentową paszę po to, by uzupełnić ten potępiający zestaw.

Nawet dziś wielu legalistów sugeruje pokazywanie 10 Przykazań w publicznych miejscach, lecz nie korzystają oni z tych przykazań po to, aby wzbudzićs pragnienie Chrystusa czy potrzebę usłyszenia ewangelii. Pokazanie ich nie sprawia, że grzesznicy widzą, że „dusza, która grzeszy umrze”. Nie, wręcz przeciwnie, ci, którzy to chcą je pokazywać, uważają, że rzucające się w oczy 10 Przykazań – uwaga – pomoże obronić moralność kultury składającej się z grzeszników martwych w swoich przestępstwach i grzechach. O tak, zakładają, że zgubieni i zdeprawowani grzesznicy podniosą swoje grzeszne zabawy do akceptowalnych standardów i w zamian stworzą wierzącym atmosferę bardziej przyjemną moralnie. Tak, ja wierzę, że to nazywa się narcyzm.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się w ogromnym domu ogarniętym płomieniami, lecz jeszcze nie wiesz o tym, że giniesz. Pojawiają się strażacy i ratują cię. Wynoszą cię na ulicę i nagle zdajesz sobie sprawę z tego, w jak wielkim byłeś niebezpieczeństwie. Spoglądasz w tył na płonący dom i jesteś wdzięczny za to, że jesteś już poza nim. Ruszasz na piechotę, lecz w miarę jak się oddalasz i słyszysz krzyki tych, którzy ciągle są złapani w tej pułapce. Ich krzyki zaczynają cię drażnić i mówisz im żeby ściszyli ten krzyk. Zdajesz sobie sprawę z tego, że oni nie mogą całkowicie przestać krzyczeć, lecz upierasz się przy tym, że są za głośni.

Taka jest sprawiedliwość własna w stosunku do zgubionych. Wyobraź sobie, że gdy zaczynasz iść, zatrzymujesz się i kupujesz sobie parę butów. Choć są boleśnie małe, nadal podobają ci się. Kiedy jednak patrzysz na stopy innych ludzi, którzy byli razem z tobą w tym płonącym domu, zauważasz, że chodzą w innych butach niż ty. Pędzisz, aby powiedzieć im, że powinni kupić takie same, ponieważ strażacy nakazali ci je kupić takie. Inni ludzie mówią, że też rozmawiali ze strażakami i ci nic nie mówili o butach. Gdy nie zgadzają się ich zmienić, ty idziesz i wypowiadasz słowa potępienia przeciwko tym, którzy nie noszą takich samych butów jak ty.

Widzisz, wydaje się, że, gdy już raz zostaliśmy uratowani przez łaskę z dołu zagłady i desperacji, trudno by było takie ludzkie ograniczenia nakładać na ludzi. Mógłbyś pomyśleć, że pobłądzilibyśmy co do łaski, a jednak tak łatwo jest osunąć się ku sprawiedliwości własnej. Fakt jest taki, że ciało się tego domaga i pomimo tego, że nasza teologia wykrzykuje o łasce z odwagą a nawet z samozadowoleniem, nasze ciało potrzebuje stałego naprawiania potępienia sprawiedliwości własnej i co najmniej malutkiej listy tego co robić, a czego nie robić, po to, aby czuć duchowe zadowolenie. Przez całą erę kościoła ten kierat jest aż nadto dobrze znany. Wierzący ze świątecznych dni, z żywności i tatuaży, z biżuterii i wszelkiego rodzaju rzeczy robili swoje koniki na patyku. Podobnie myślący zakładali swoje kościelne kliki powiązane z sobą razem dzięki jednej czy większej ilości tych wspólnych rzeczy. Dzięki temu czują się duchowo wyżsi i uprzywilejowani przez Boga. Wszyscy mamy do tego skłonności i wielu z nas brało udział w jakiejś formie tego nieustannie trwającego fenomenu. Tylko po uwolnieniu i pokucie możemy zobaczyć, jak bardzo byliśmy sprawiedliwi we własnych oczach, i nadal jesteśmy.

Są pewne ważne sprawy, które niemniej nigdy nie powinny wyrosnąć do poziomu legalizmu, nawet jeśli są w Biblii mocno zaznaczane. Oczywiście, wszystkie sprawy dotyczące zbawienia są otoczone najwyższą czcią i muszą pozostać święte,lecz są inne, które mają różne stopnie ważności, należy się nimi zajmować, lecz nigdy nie mogą stać się puntem skupienia czy naszej nieustannej krucjaty. Politycy, Halloween, Boże Narodzenie, wersje Biblii, ilość dzieci, biblijna żywność, proroctwo wśród wielu innych powinny mieć ważne miejsce, lecz nie powinny być ubrane we legalizm własnej sprawiedliwości. Jako wierzący czujemy się bardzo mocno w ogromnej ilości spraw i przeważnie dotyka to najsilniejszych przekonanie i emocji, a to może prowadzić, i prowadzi, do legalizmu.

Ewangelia jest przesłaniem nadziei i odkupienia, i wolności. Nigdy nie powinno się jej zmuszać do noszenia legalistycznego bagażu. Każdy prawdziwie narodzony na nowo wierzący jest w drodze i o każdej porze swego życia wzrasta, albo się cofa, lecz nikt jeszcze nie dotarł na miejsce. Jeśli jednak z takich rzeczy jak tatuaże czy oddanie biblijnemu stanowisku uczynimy sprawę duchowej głębi, to weszliśmy w strefę „bez łaski”; trzymamy się mojego tytułu: „Mojżesz zawołał… on chce swoje kamienne tablic z powrotem”.

продвижение сайта

Click to rate this post!
[Total: 4 Average: 4]

2 comments

  1. Ja znajduje sie w plonacym domu i proboje ratowac tych ktorzy plona ze mna lecz oni nie sa otwarci na moja pomoc. Nie kazdy czlowiek jest otwarty na to aby go uratowac z plonacego domu. Nie widza zaru plomienia i dziwia sie o czym ty mowisz? Gdzie jest ten ogien? Zaczynaja Cie oskarzac o to ze chyba cos majaczysz. Jaki bedzie ich koniec? Czy wszyscy oni splona razem z tym co chce ich uratowac gdyz oczy ich nie widza , uszy ich nie slysza, usta ich nie chca wymowic slow Ratunku gdyz oni mysla ze sa samo wystarczalni i nic zlego wokol nich sie nie dzieje. Czy tez jest mozliwosc ze ratujacy wyprosi laske o ich uratowanie ioto aby madrosc weszla w ich zycie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.