
„Służba” (Ministry) to słowo wzbudzające silne emocje. Prawdopodobnie w zależności od własnej historii i przeżyć kształtujemy własną definicję i sposób wyrażania jej. Nie definiuję służby przy pomocy podziału na kler i laikat – całe życie jest służbą. Służbą jest każdy wysiłek jaki podejmuje ktokolwiek w każdym czasie i miejscu, który służy Królestwu Jezusa i podejmuję Jego troskę o ludzi. Służba może być zróżnicowana lub specyficzna w sensie powołań z 4 rozdziału Listu do Efezjan, lecz wszyscy „służą” (lub powinni) i każdy musi być w tym wolny od syndromu uzależnienia od służby!
Kiedy służba wprowadza w błąd
Wszyscy ci, którzy zostali powołani do zaangażowania się w służbę (szczególnie, lecz nie wyłącznie, ci z Ef 4) muszą nauczyć się trudnej lekcji Krzyża. Służba może być cienką przykrywką światowej i kościelnej akceptacji dla cielesnego dążenia, ambicji i ogólnie rzeczy biorąc psychologicznego niedomagania.
Nasza tożsamość, zdrowie i poczucie spełnienia w życiu muszą być zakorzenione w tym, że jesteśmy umiłowanymi synami i córkami Bożymi, a nie być czerpane z tego, co budujemy czy osiągnięć w służbie.
Jezus cieszył się życiem jako syn przez 30 lat. Bardzo intensywny czas służby trwał nieco nieco dłużej niż 3 lata, a Jego służba kosztowała go życie. Mamy do czynienia z ogromną ilością „bycia/istnienia” (oraz odczuwalnej „nicości”) w stosunku do „czynienia i powodzenia” a do tego jest jeszcze ostatni rozdział, którego nikt z nas w naturalnym sensie by nie wybrał. Istnienie i działania nie wykluczają się wzajemnie. Niemniej, problem zaczyna się wtedy, gdy przyjmujemy za wartościowe wyłącznie sygnały pochodzące z tej części życia, która charakteryzuje się działaniem. Czasami, tym co najbardziej najbardziej duchowe i najbardziej w stylu królestwa, co można zrobić to nie robić nic, szczególnie wtedy, gdy frustracja i nicość są używane przez Ojca do ukrzyżowania cielesnych ambicji.
Musimy nauczyć się trwać w pokoju duszy wtedy, gdy wydaje się, że nie robimy niczego, nie budujemy niczego i nie usługujemy nikomu. Okresy obfitego owocowania są w porządku, przedłużające się okresy zimnej nicości również. On jest Panem pór, Panem żniw i On Sam zbierze z naszego życia. Jeśli nie nauczymy się tego to będziemy uruchamiać do działania nasz dar pobudzani przez naszą bardzo chętną do tego i nazbyt gorliwą ludzką duszę, nawet wtedy, gdy Bóg nie bierze udziału w tym:
- Nauczyciele – zawsze będą nauczać, nawet wtedy, gdy nie potrzeba więcej informacji, nikt nie zadaje pytań i nikt nie jest zainteresowany ich opinią.
- Ewangeliści – zawsze będą pozyskiwać jakąś reakcję, nawet wtedy, gdy Bóg nie porusza się w sercach, używając „technik”, aby pozyskać widzialne „reakcje”.
- Pastorzy – zawsze będą chronić i osłaniać, nawet wtedy, gdy Bóg stara się dotrzeć do ludzi przy pomocy nieprzyjemnego karcenia. Nieuświęcone miłosierdzie wchodzi na drogę karności Krzyża.
- Prorocy – zawsze będą mówić, nawet wtedy, gdy Bóg nic nie mówi.
- Apostołowie – zawsze będą „coś” budować, nawet wtedy, gdy Bóg nie jest szczególnie oddany temu, co jest budowane w Jego imieniu.
Takie wysiłki zawsze przynoszą jakieś efekty, kwestią jest to czy zniosą one dzień próby? (Zobacz poniżej: „Byłem na szczycie góry”.)
Continue reading →