Stan Tyra
28 stycznia
Paweł nazywa swoją relijną sprawiedliwość „kupą łajna”. Ok może to być „gnój” dla tych co wola KJV i „gówno” dla tych co preferują oryginalna grekę.
Jakkolwiek by tego nie nazwać skutek jest taki sam zasmradzanie okolicy. Paweł był przekonany, że skoro zachowuje wszystkie te zasady i rytuały to jego sprawiedliwość pozostaje nietknięta, a zatem zabijanie i prześladowanie ludzi innych niż on było świętym aktem dla Boga. Nienawidzenie w imieniu Jezusa usuwa poczucie winy spowodowane nienawiścią i nazywa ją świętą.
Nasze fałszywe religijne ego jest jak rak, który rozprzestrzenia osądzanie przeciwko każdemu, kogo „Bóg” jest inny, używa innych słów, aby opisać Boga, narusza moralny kod postępowania czy koloruje poza liniami „dopuszczonej” doktryny. Wylewa korodujący kwas krytycyzmu i zgorzknienia na pozycje, które nie są zgodne z MOIM „Bogiem”.
Często to kościoły są rozsadnikiem dla destruktywnego ducha produkującego religijnych, wewnętrznie skoligaconych, klik i religijnych klubów socjalnych dla pobożnej elity, zawsze zapewniając wyraźne rozgraniczenie między nimi samymi, a „tymi ludźmi”. Myśl o tym, aby być umarłym dla siebie, a żywym dla innych, nigdy nie przychodzi do głowy.
Kościół fundamentalistyczny wydaje się nie mieć pojęcia o tym, dlaczego jest postrzegany jako nieistotny. To fałszywe ja zarówno w formie jednostkowej jak i zbiorowej nie oferuje niczego, co przemawia, czy uzdrawia, rany świata, związanie czy rozpacz. Ludzkość widzi tylko swój własny stan odbity z powrotem przez fałszywą okleinę, co jest totalnym przeciwieństwem Jezusa, który odzwierciedla mi z powrotem moje prawdziwe ja. Kościół fałszywego ja chce przypominać mi o moim pierworodnym grzechu, podczas gdy Duch Boży zawsze przypomina mi o tym, jak zostałem oryginalnie zaprojektowany i jakie jest moje pierwotne błogosławieństwo. Nigdy nie zapomnij! Znalazłeś się w Chrystusie na długo przed tym, gdy zostałeś pozbawiony złudzeń w Adamie.
Wylewa korodujący kwas krytycyzmu i zgorzknienia na pozycje, które nie są zgodne z MOIM „Bogiem”.
Często to kościoły są rozsadnikiem dla destruktywnego ducha produkującego religijnych, wewnętrznie skoligaconych klik i religijnych klubów socjalnych dla pobożnej elity, zawsze zapewniając wyraźne rozgraniczenie między nimi samymi, a „tymi ludźmi”. Myśl o tym, aby być umarłym dla siebie, a żywym dla innych, nigdy nie przychodzi do głowy.
Kościół fundamentalistyczny wydaje się nie mieć pojęcia o tym, dlaczego jest postrzegany jako nieistotny. To fałszywe ja zarówno w formie jednostkowej jak i zbiorowej nie oferuje niczego, co przemawia czy leczy rany świata, związanie czy rozpacz. Ludzkość widzi tylko swój własny stan odbity z powrotem przez fałszywą okleinę, co jest totalnym przeciwieństwem Jezusa, który odzwierciedla mi z powrotem moje prawdziwe ja. Kościół fałszywego ja chce przypominać mi o moim pierworodnym grzechu, podczas gdy Duch Boży zawsze przypomina mi o tym, jak zostałem oryginalnie zaprojektowany i jakie jest moje pierwotne błogosławieństwo. Nigdy nie zapomnij! Znalazłeś się w Chrystusie na długo przed tym, zanim zostałeś pozbawiony złudzeń w Adamie.
29 stycznia
Zagonienie, które jest związane z niedojrzałą religią czy kulturą, stale odciąga nas od głęboko skupionego miejsca prawdziwego ja. Wszystkie te odmienne systemy wartości walczą o naszą niepodzielną uwagę, a skutek jest taki, że życie staje się rozczłonkowane, koncentracja rozproszona a umysł i emocje ogarnięte konfliktem.
Największą naszą potrzebą jest powrót do centrum, do miejsca, które rozpoznajemy jako dom. Z powrotem do domu jest związanych kilka duchowych zasad, lecz tym, które uważam za najbardziej krytyczne jest odłączenie. Jeśli ty spróbujesz odłączyć się to szybko zbudujesz strategię przepełnioną napędzaną przez ego działalnością. Szatan nie jest w stanie wypędzić Szatana, jak i nikt nie jest w stanie ukrzyżować samego siebie. Musisz nauczyć się zostawiać w spokoju to, co nazywasz „chwastami” czy zielskiem, ponieważ ty sam nie wiesz, które jest które, pomimo że masz takie przekonanie. Czas i podróż rozwiążą ten konflikt we właściwym czasie. Po prostu: rozpoznanie fałszywych atrybutów nie jest nie tylko do niczego przydatne, lecz jest odwróceniem uwagi od autentycznej transformacji.
30 stycznia
Ta podróż ku pełni jest progresywna, a zatem Bóg również jest taki. Nie chodzi to większą wiedzę o Bogu, lecz o dotarcie do takiego miejsca, w którym jesteś w stanie rozpoznać i uczcić na swej drodze nowo zamanifestowanego Boga.
W 19 rozdziale 1 Księgi Królewskiej Eliasz odkrywa, że Bóg nie da się znaleźć tam, gdzie się go spodziewał, jest w zupełnie nieoczekiwanym miejscu.
Jan Chrzciciel, największy ze starotestamentowych proroków, wskazywał poza siebie i Boga, którego aktualnie znał, ogłaszając, że „idzie za mną…” Jezus powiedział, że „jest wiele rzeczy, które chciałbym wam powiedzieć, lecz nie jesteście gotowi, lecz idzie po mnie…” Tak więc, Jezus wskazywał poza siebie na następną manifestację obecności Bożej.
Buddyjskie powiedzenie głosi, że „gdy uczeń jest gotowy, pojawi się nauczyciel”. Nie zawsze jest to wskazaniem na osobę. Nauczycielem mogą być okoliczności, zdarzenie takie jak płonący krzak, tragedia, natura, którą oglądał Eliasz, czy zwierzę jak w przypadku Balama. Problemem jest to, czy zauważysz? Czy, gdy pojawi się płonący krzak w jakiekolwiek formie, którą przyjmie dla ciebie, pozwolisz na to, aby ciekawość sprowokowała cię do zbadania? Czy odwrócisz się od aktualnego „Boga” i zbliżysz się do tego, czego nie rozumiesz, i czego nie doświadczyłeś wcześniej?
Wielu spotkało się z aniołami i nie rozpoznało ich. Wielu spotkało Jezusa, a jednak nie poznało Go. Jeśli już zdecydowałeś, jak wygląda Bóg i jak się zachowuje, zdyskredytujesz każdą inną formę, którą On przyjmie. Nie tylko Go nie rozpoznasz, lecz osądzisz Go jako oszusta i być może, podobnie jak faryzeusze, pomyślisz, że jest diabłem.
Ta podróż ku pełni jest progresywna, a zatem Bóg również jest taki. Nie chodzi to większą wiedzę o Bogu, lecz jest to dotarcie do takiego miejsca, w którym jesteś w stanie rozpoznać i uczcić na swej drodze nowo zamanifestowanego Boga.
W 19 rozdziale 1 Księgi Królewskiej Eliasz odkrywa, że Bóg nie da się znaleźć tam, gdzie się go spodziewał, lecz jest w zupełnie nieoczekiwanym miejscu.
Jan Chrzciciel, największy ze starotestamentowych proroków, wskazywał poza siebie i Boga, którego aktualnie znał, ogłaszając, że „idzie za mną…” Jezus powiedział, że „jest wiele rzeczy, które chciałbym wam powiedzieć, lecz nie jesteście gotowi, lecz idzie po mnie…” Tak więc, Jezus wskazywał poza siebie na następną manifestację obecności Bożej.
Buddyjskie powiedzenie głosi, że „gdy uczeń jest gotowy, pojawi się nauczyciel”. Nie zawsze jest to wskazaniem na osobę. Nauczycielem mogą być okoliczności, zdarzenie takie jak płonący krzak, tragedia, natura, którą oglądał Eliasz, czy zwierzę jak w przypadku Balama. Problemem jest to, czy to zauważysz? Czy gdy pojawi się płonący krzak w jakiekolwiek formie, którą przyjmie dla ciebie, czy pozwolisz na to, aby ciekawość sprowokowała cię do zbadania? Czy odwrócisz się od aktualnego „Boga” i zbliżysz się do tego, czego nie rozumiesz, i czego nie doświadczyłeś wcześniej?
Wielu spotkało się z aniołami i nie rozpoznało ich. Wielu spotkało Jezusa a jednak nie poznało Go. Jeśli już zdecydowałeś, jak wygląda Bóg i jak się zachowuje, zdyskredytujesz każdą inną formę, którą On przyjmie. Nie tylko Go nie rozpoznasz, lecz osądzisz Go jako oszusta i być może, podobnie jak faryzeusze, pomyślisz, że jest diabłem.
31 stycznia
Jezus powiedział, że kto idzie za Nim, udaje się w podróż uczniostwa. Zachodni kościół ma zwyczaj postrzegać uczniostwo jako statyczną posiadłość, zamiast widzieć je, jak jest w rzeczywistości, jako taką podróż, która wytrawia kwasem pewien szkic. Uważa je za pozyskanie informacji i techniki prowadzące do uzyskania posiadłości w postaci upragnionego duchowego stanu. Stąd naszym podejście do zdobywania duchowych celów i ostatecznego spełnienia jest nieskończony pościg za programami, odpowiedziami i metodami,
Uczniostwo jest postrzegane jako „moje” duchowe życie, zatem zdefiniowane przez działania, które zapewniają to mienie. Stojącą za tym, ukrytą przesłanką jest niekwestionowane założenie, że w jakiś sposób kontrolujemy naszą duchowość, więc kontrolujemy również naszą relację z Bogiem.
Nie znaczy to, że jeśli patrzysz na duchowość w taki sposób, nie odbywa się progresywna podróż, lecz, bądź tego pewien, nie rozpoznajesz jej, a jeśli w ogóle to jakąkolwiek autentyczną podróż uznasz za rozproszenie, objazd czy przeszkodę w „swojej” duchowej podróży. Podobnie jak ci dwaj mężczyźni w drodze do Emmaus, będziesz oddalał się od przeżycia, które miało miejsce w Jerozolimie, myśląc, że była to kompletna strata czasu i sądząc, że ten, co się nagle przyłączył musi być jakimś idiotą ślepym na to, co się właśnie stało.
Jeśli duchowość jest postrzegana jako podróż, zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że zawsze żyjesz reagując na Tego, którego cel kształtuje twoją drogę, którego łaski budują i ratują twoje drogi objazdowe i którego bezwarunkowa miłość uwalnia cię od więzów twojej poprzedniej drogi przez to, że pomaga ci zdać sobie sprawę z tego, że również i to było ważne, konieczne i zalicza się, lecz nie było, jak ci się zdawało czy jak chciałeś, celem ostatecznym.
Wszelka autentyczna podróż zawsze wzywa cię z powrotem do pierwotnego działania na rzecz innych, a nie do spełniania swoich osobistych duchowych celów. Nie ma większej miłości nad to, gdy kto składa swoje duchowe agendy, religijny plan samopomocy sobie i wszystko co nazywam „swoim” duchowym życiem na rzecz kogoś innego.