Stan Tyra
30 maja
Pomówmy nieco więcej o „upadku”. Większość „religijnych” ludzi dochodzi do miejsca, w którym czują się szczególni, wybrani i obdarowani. Nie rozpoznajemy własnej arogancji, gdy mówimy innym, jak mają żyć. Jeśli mamy odkryć nasze prawdziwe ja i jeśli kiedykolwiek mamy mieć jakikolwiek autentyczny przemieniający wpływ na człowieczeństwo, musimy wypaść z tego gniazda
Nie możesz już więcej liczyć na to, że dzięki religii poczujesz się szczególny czy poczujesz, że jesteś dobrą osobą. Musisz skonfrontować swoją własną złożoność i zrezygnować ze swoich naiwnych przekonań. Niestety, wielu ludzi rozbija się i niczego nie odkrywa, a zamiast tego stają się zgorzkniali po tym, jak ich religia, kościół, pastor czy lider zawiedli ich. On, ona czy oni nie żyli zgodnie z ideami i oczekiwaniami, które przed nimi postawiłeś, a ty nie otrzymałeś tego, za co płaciłeś.
Duchowe odurzenie jest niebezpiecznym uzależnieniem. Ma to miejsce wtedy, gdy kochamy jakąkolwiek ideę czy jakiś ideał. Kwestią nie jest to, czy rozbiję się o te idee i duchowe ambicje, lecz kiedy to się stanie i czy upadnę na tyle abym zobaczył Boga, życie i ludzkość inaczej i bardziej szczerze. Wcielenie następuje wtedy, gdy twoje życie i wierzenia „wpadną w ziemię jak ziarno” i zaczną wyrastać z miejsca śmierci. Nie da się wzrastać z miejsca wysokiego. Nic nie rośnie na szczytach gór. Owoc jest w dolinach, w najniższym miejscu, gdzie spływa cała wody z wysokich miejsc.
Podobnie jak to było z Jezusem, musimy wszyscy zejść z naszego „wysokiego”miejsca, być pogrzebani w nizinnym miejscu, z którego cała autentyczna duchowość wyrasta (Flp 2). Jak napisał Dawid w 23 Psalmie to w dolinie rozpoznaję obecność Boga i czuję jego pociechę.
31 maja
Duchowe nadęcie zawsze jest niebezpieczeństwem i pokuszeniem, ponieważ daje poczucie świętości i koncentracji na Bogu. Jedyna droga wyjścia nie jest w górę, lecz w dół. Droga w dół. Napełniona „duchowość” istnieje wyłącznie na powierzchni i jest to miejsce, w którym trwa większość ludzi. Duch nie jest jakimś dodatkowym poziomem czy okleiną, lecz da się znaleźć w miejscu głębokiego upadku, człowieczych zmagań, cierpienia jak też w prostych przyjemnościach. Wszystko, czego potrzeba to oczy, które widzą w ciemności i zdolność do utrzymania się tam na tyle długo, aby oczy przyzwyczaiły się tak, abyś mógł widzieć na wskroś i to, co ponad.
Pewnego razu suficki mistrz zapalił jasne światło po czym odszedł dalej i zapalił świecę. Następnie usiadł przy świecy i zaczął czytać. Obserwujący ludzie byli zmieszani, czemu nie nie czyta przy jasnym świetle? Mistrz wyjaśnił, że jasne światło przyciągnęło wszystkie owady, dzięki czemu mógł czytać w spokoju.
Kusząca jest możliwość bycia blisko czegoś jasnego, oświecenia, prawdy, objawienia, ostatniego duchowego kaprysu czy nauczyciela. Niemniej, wiem o ile lepiej jest usiąść w spokoju w mniejszym świetle, niż tłoczyć się w tłumie wokół tego, co wielkie. Mądrość znajduje się znacznie głębiej tam, gdzie światło nie jest tak jasne a ty czasami musisz stać się pokojem w ciemności.
To jest to miejsce, w którym „głębina przyzywa głębinę”. Głos z głębi może nie brzmieć tak gładko, jak popularnego mówcy konferencyjnego, lecz jest to głos przemiany, ponieważ przechodzi poprzez depresję, zgorzknienie, upadek, wątpliwości i mówi do ciebie w tym odrzuconym (przez innych?) miejscu. Ten głos odzywający się z głębi nie spieszy się, aby cię wyciągnąć, lecz jest łagodny, cierpliwy, prowadzi cię głębiej do tych miejsc oraz poprzez te miejsca, abyś mógł przejść przez dolinę cienia śmierci nie bojąc się niczego.
Unikanie tych zwężeń drogi odcina nas od przemiany. Podróż głębiej przygotowuje nas na większą tajemnicę. To miejsce ciemności jest dla ciebie komorą, do której musisz wejść i zamknąć drzwi (Mt 6:6), ponieważ tam odbywa się niczym niezakłócona duchowa łączność.
<|>