Ron Wood
Ojciec wie najlepiej.
Ależ tak, ilość samobójstw wśród nastoletnich chłopców jest wyższa niż u dziewcząt. A co z małżeństwami i rozwodami. Wszyscy słyszeliśmy już o tym, że na każde dwa małżeństwa jedno kończy się rozwodem (lata 90-te, obecnie te proporcje znacznie się zmieniły -przyp.tłum.), leczy czy wiedzieliście o tym, że dwa z tych trzech rozwodów to inicjatywy żon?
Typowe jest to, że rozwód oznacza dla ojców jedno: utratę dzieci. Jest to szeroko rozpowszechniony, krajowy skandal, że system sądowy tendencyjnie przyznaje opiekę nad dziećmi kobietom, a zgodnie z ostatnim raportem New Hemapshire Commission w sprawie statusu mężczyzn, wykonanym przez stanowy zespół ekspertów, zostało to potwierdzone ponownie. Nigdzie uprzedzenie wobec mężczyzn nie jest tak widoczne jak w sprawie opieki na dziećmi i zaopatrzenia ich. Ojcowie otrzymują opiekę nad dziećmi za zgodą obu stron tylko w 10% przypadków i w 15% bez takiej zgody. Kobiety otrzymują wyłączność opieki w 66% bezspornych przypadków i w 75% spornych.
Dlaczego? Jaki to ma sens? „Mając całe mnóstwo udokumentowanych dowodów na to, że zaangażowanie ojców w wychowanie ich dzieci jest korzystne oraz obecny procent udziału kobiet w pracy zawodowej, brak równowagi w udzielaniu opieki nad dziećmi ojcom i matkom wydaje się trudny do usprawiedliwienia” – stwierdziła na zakończenie stanowa komisja.
A co z przekazywanymi kiedyś relacjami o narodowej epidemii „ojców dłużników”, o których zawsze słyszymy od rządowej i elitarnej prasy? Przede wszystkim, administracja Clintona zostawiła nam Akt Prawny Dotyczący Zadłużonych Rodziców, a Prezydent Bush zażądał wydania wielu milionów dolarów rocznie na programy „promowania odpowiedzialnego ojcostwa” – obiecując równocześnie zdecydowane zwiększenie ściągalności pieniędzy od tych „zadłużonych ojców”. „Rzeczywistość jest taka, – pisze Stephen Baskerville, doktor nauk politycznych na Howard University, profesor i przewodniczący Amerykańskiej Koalicji na rzecz Ojców i Dzieci – „że nie istnieją dowody na to, że wielkie ilości ojców dobrowolnie porzucają swoje dzieci. Żadne rządowe ani akademickie badanie nigdy nie ujawniły takiej epidemii, a te studia, które zajmowały się bezpośrednio tym problemem, pokazały coś wręcz przeciwnego. W największym studium, jakie było kiedykolwiek przeprowadzone w tym temacie, psycholog Sanford Braver pokazał, że bardzo niewielu ojców (pozostających w związku małżeńskim) zostawia swoje dzieci”.
Baskerville pisze w sposób miażdżący:
„to matki, a nie ojcowie, odchodzą z małżeństwa i w ten sposób oddzielają dzieci od ich ojców. Inne badania pokazały podobne oraz bardziej dramatyczne wnioski” i dodaje: „Braver odkrył również, że faktycznie wszyscy rozwiedzeni ojcowie, jeśli tylko mają pracę, płacą na swoje dzieci, a ilość zaległości szacowana przez rząd nie jest ustalana na podstawie faktycznych statystyk, lecz szacunków. W czasie spisu ludności po prostu zapytano matki, czy otrzymują płatności. Nie istnieją żadne dane potwierdzające twierdzenia matek. Braver odkrył również, że: „nie ma stale aktualizowanych krajowych danych na temat płatności alimentów na rzecz dzieci”. Badania Braver’a podkopują większość usprawiedliwień dla wielobilionowej kryminalnej maszynerii, jak też rozprzestrzeniania rządowych programów „promocji odpowiedzialnego ojcostwa”. Jeśli wierzyć Braver’owi – a żadne oficjalne czy naukowe badania nie podważyły jego odkryć – rząd jest zaangażowany w masowe łowy na czarownice przeciwko niewinnym obywatelom.
Jak to możliwe, że doszliśmy do tego? Co się stało wielkiej feministycznej rewolucji, która miała sprawić, że będziemy lepszym, bardziej równym społeczeństwem. Kobiety miały uzyskać uzyskały wolność – lub tak byliśmy przez lata przekonywani – od ich tradycyjnych ról, łamiąc więzy swej poprzedniej „służebności” i rozwijając się personalnie, zawodowo, duchowo i seksualnie jak nigdy wcześniej. W międzyczasie, mężczyźni mieli rozwijać i wyrażać swoją bardziej delikatną, wrażliwa troskliwą, niewieścią stronę. Społeczeństwo miało ewoluować ku temu potężnie szczęśliwemu dwupłciowemu rajowi, gdzie wszyscy we wszystkim będą równi,
Jak skrajnie głupie. Lecz nawet jeśli tak radykalna „równość” byłaby możliwa i pożądana, dlaczegoż okazuje się, że znaleźliśmy się raczej w kulturalnym piekle niż w niebie? Dlaczego oczernia się mężczyzn, jak nigdy dotąd? Dlaczego chłopcy kuleją w szkołach, jak nigdy dotąd? Dlaczego nasze sądy rodzinne są tak rażąco przeciwne ojcom? Dlaczego, w skrócie, jeśli to wszystko jest o równości, jest tak bezlitosna walka przeciwko chłopcom i mężczyznom?
Kaftan bezpieczeństwa męskości
Jak pisze dr Christina Hoff Sommers w swej książce: „Wojna przeciwko chłopcom”:
„To zły czas w Ameryce być chłopcem” i cytuje dziesiątki przykładów tego, jak amerykańska kultura, akademickie i polityczne elity miały swój nadmiernie długi czas na rzucanie oszczerstw i zmianę definicji męskości, tak aby w ich analizach masakry studenckiej w Wyższej Szkole w Columbine zabrzmiało:
Rzeź popełniona przez dwóch chłopców w Littleton, Colorado – deklaruje Congressional Quarterly Researcher, – zmusił kraj do ponownego zbadania natury bycia chłopcem w Ameryce”. William Pollack, dyrektor Center for Men w szpitalu McLean i autor bestsellera „Real Boys; „Real Boys: Rescuing Our Sons from the Myths of Boyhood,” („Prawdziwi chłopcy; ratunek dla naszych synów z mitów wieku chłopięcego”), przekazuje słuchaczom w całym kraju: „Chłopcy w Littleton to wierzchołek góry lodowej, a góra lodowa to wszyscy chłopcy”.
Sommers pokazuje w jaki sposób modne, politycznie poprawne „odkrycie” z lat 90tych, że amerykańskie społeczeństwo daje dziewczętom gorsze szanse – co spowodowało głębokie zmiany w szkolnictwie, prawie, wychowywaniu dzieci i kulturze na rzecz sukces kobiet – nie ma zupełnie żadnego poparcia ani w badaniach ani na zdrowy rozsądek. Dalej pokazuje, że w rzeczywistości teraz chłopcy nie tylko są gorzej traktowani, lecz stali się celem radykalnego przeprogramowania przez społeczeństwo stale obrażane przez samą męskość. Wyjaśnia „jak to sie stało, że kultura wiązania męskości chłopców „kaftanem bezpieczeństwa męskości” nagle stała się modnym tematem::
Mamy dziś konferencje, warsztaty i instytuty poświęcone przemianie chłopców. Carol Glligan, profesor Harvard Graduate School of Education, specjalista badań nad płcią pisze o problemie „męskości w patriarchalnym systemie społecznym”. Barnej Brawer, dyrektor Boys’ Project at Tufts University, powiedział Education w zeszłym tygodniu: „Rozebraliśmy starą wersję męskości lecz nie stworzyliśmy [jeszcze] nowej wersji”. Organizatorzy obiecują bardzo emocjonujące sesje: „Będziemy śmiać się i płakać, sprzeczać i zgadzać, żądać i krzepić z najlepszych części kultury chłopców i mężczyzn, zastanawiając się jak zmienić te okropne fragmenty”.
Okropne”? Jakiego rodzaju zastrzeżenia owi „krytycy męskości” wnoszą do swoich projektów „rekonstrukcji krajowej postawy chłopców w wieku szkolnym”? Sommers zastanawia się głośno: „Jak dobrze [ci ludzie] rozumieją i lubią chłopców? Kto wydał zgodę na ich misję?”
Odpowiedź na to pytanie ostatecznie ujawnia, że nie ma niczego złego – i żadnego poważnego problemu – z chłopcami, podobnie jak z dziewczętami. Jak gorliwa feministka Camille Paglia odważnie przypomina swoim nienawidzącym mężczyzn koleżankom, męskość „jest najbardziej twórczą kulturalnie siłą w historii”. I rzeczywiście, „siła, która przez tysiąclecia powstrzymywała rozwój pustyni, budowała cywilizacje, rewolucjonizowała życie olśniewającymi wynalazkami i poświęcała swoje własne życie, aby chronić kobiety i dzieci to była właśnie męskość”.
Bunt przeciwko ojcu
Góry papieru już zapisano na temat tego feministycznie inspirowanego napadu na mężczyzn, owej tajemnicy wrogości, w której żyjemy od tak dawna. Przejdźmy nad zwykłą litanią dowodów – ognistego potępienia małżeństwa (które pewni feministyczni naukowcy nazywają „niewolnictwem” i „legalnym gwałtem”), wojowniczymi demonstracjami lat 60′, toksycznymi książkami rzucającymi oszczerstwa na zajmowanie się domem, a promującymi zbiorowe wspinanie się pod drabinie kariery itd. Zamiast tego przejdźmy od razu do samej istoty sprawy. Zanurzmy się głęboko, tak głęboko, że jest to niemal przerażające – po czym wydostaniem na powierzchnię to, co czai się pod dzisiejszą „wojną z ojcami”.
Na początku zróbmy bardzo ważną uwagę: nie jest możliwe zrozumienie tej sprawy – relacji męsko – damskich, małżeństwa, kobiecości, tożsamości płci itd. – dopóki nie zrozumie się tego, że istnieje rzeczywiście, wszechpotężny, wszechwiedzący Bóg, który stworzył nas i świat, w którym żyjemy i to On zarządził pewne prawa i zasady według, których mamy żyć. Dalej, jest rzeczywistość dobra i zła, że oba te wymiary w ogromny sposób zmagają się o nasze sprzymierzenie się z nimi przez cały czas – oraz, że bez względu na to czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, jesteśmy posłuszni impulsom pochodzącym od jednej duchowej władzy lub drugiej. Znaczy to, że nie istnieje strefa neutralna, świecka przestrzeń, która jest niedostępna dla tego kosmicznego przeciągania każdego z nas Wyłącznie nasza
próżna wyobraźnia tworzy takie „wolne od Boga” strefy.
Świat, w którym żyjemy, pomimo swej potęgi i naturalnego piękna i porządku, jest i zawsze był strefą wojenną. Nie mówię tutaj o zbrojnych konfliktach, które wybuchały w różnych okresach historii, rozbijając kraje, miasta, wsie i rodziny, lecz o tej ostatecznej wojnie, która toczy się w każdym z nas. Trwa nieustanna bitwa między niebem, a ziemią – a my stanowimy cenę. Czy będziemy postępować według wyższych, chwalebnych, nieegoistycznych impulsów, które pociągają nas z niebieskiej rzeczywistości? Czy też oddamy się niskim, niegodziwym, egoistycznym, pożądliwym impulsom, które również wołają do nas z duchowej rzeczywistości?
W porządku, możesz powiedzieć, dotąd to jeszcze z wami wytrzymałem. Tylko co to wszystko ma wspólnego z nienawiścią do mężczyzn i męskości?
Skupmy się na chwilę na głębokiej prawdzie, która nigdy nie była nawet w najmniejszym stopniu przedmiotem kontrowersji przez ostatni 3000 lat, lecz stała się nim teraz: 'Bóg jest naszym Ojcem w Niebie – naszym Ojcem, a nie naszą Matką. Nazwanie Boga „Ojcem” – pomimo pewnych współczesny, politycznie poprawnych wersji Biblii, które neutralizują czy feminizują takie męskie odniesienia do Wszechmogącego – nie odnosi się do kultury, dogmatów kościelnych czy lingwistyki. To jest rzeczywistość. Stwórca Wszechświata nie posiada natury matki. On jest silny, lecz miłujący, sprawiedliwy, lecz miłosierny, to Ojciec, Król i Sędzia.
A wiecie co? Bardziej niż jakikolwiek inny czynnik naszego życia, to właśnie nasza wieź z ziemskim ojcem wyznacza wzorce tego, jak odnosimy się do naszego Niebiańskiego Ojca. Żeby tak powiedzieć: jeśli mieliśmy dobrego ojca, którego dojrzałość i charakter ułatwiały szacunek, jest naturalne dla dziecka przenosić to co łączyło go z ziemskim ojcem na jego wieź z Ojcem Niebieskim później.
Co więcej, to co jest prawdą w odniesieniu do jednostek, ma zastosowanie również dla całej cywilizacji. Jeśli zachęcamy do budowania więzi między ojcami i ich dziećmi to nasze społeczeństwo prosperuje. Jeśli oddzielamy ojców od dzieci – przez destruktywne feministyczne filozofie, wywrotowe prawo rozwodowe (nie wymagające winy jednej strony) i temu podobne – nasz społeczeństwo nie tylko dzieli się, lecz traci swoją tożsamość, co dokładnie widzimy jak dzieje się na naszych oczach.
Dlaczego tak jest? Ponieważ, w przeciwieństwie do feministycznej ortodoksji, mężczyźni różnią się od kobiet! W tej pełnej zamieszania erze sfeminizowanych mężczyzn, którzy noszą kolczyki i są zażenowani swoją męskością, trudno jest to przyjąć, że istnieją jakeiś powody tego, że Jezus był mężczyzną i 12 jego apostołów też było mężczyznami, a Biblia została napisana przez mężczyzn jak też większość pastorów, księży i rabbich to mężczyźni.
A tym powodem nie jest, jak twierdzą radykalni feminiści, to że banda seksistów, patriarchalnych świń stworzyła chrześcijańską religię, po prostu po to, aby zniewalać i kontrolować kobiety. Jest raczej tak, że mężczyźni zostali po prostu przeznaczeni przez Stwórcę do tego, aby kochać, ochraniać, bronić i prowadzić kobiety i dzieci – w każdy możliwy sposób, w tym również duchowo. (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo pobożne niewiasty otaczały Jezusa, tak samo jak są wspaniałe, sprawiedliwe kobiety dziś, lecz istota jest taka, że to mężczyźni mają nosić ostateczną odpowiedzialność i ciężar przywództwa.)
Ostatnio zmarła radykalna feministka Andrea Dworkin uważała, że mężczyźni nie mogą być w ogóle przywódcami. W rzeczywistości, zachęcała kobiety, aby nie wychodziły za mąż. „Jak prostytucja – pisała – małżeństwo jest instytucją skrajnie opresyjną i niebezpieczną dla kobiety”. Tak radykalny pogląd staje się bardziej zrozumiały, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że Dworkin była wykorzystywana przez mężczyzn, którzy pojawiali się w jej życiu. W wieku dziewięciu lat nieznany mężczyzna, podobno, molestował ją w kinie, a gdy wyszła za mąż jej mąż, antychryst, znęcał się nad nią bardzo często bijąc pięściami, kopiąc, przypalając i uderzając jej głową o podłogę, aż do utraty świadomości. Czy jest coś dziwnego w tym, że rozwinęła w sobie taką nienawiść do mężczyzn?
Andrea, gdybyś mogła mnie usłyszeć, powiedziałbym ci: przykro mi z powodu tego wszystkiego, co cię spotkało z rąk zepsutych, złych i obelżywych mężczyzn, lecz popadłaś w wielki błąd dochodząc do wniosku, że to ojcostwo, małżeństwo i mężczyźni że to wszystko jest bezwartościowe i szkodliwe dla kobiet. Te poglądy wyrosły z twojej wściekłości na tych, którzy zrobili z ciebie ofiarę – i w gniewie objęłaś potępieniem praktycznie wszystkich mężczyzn.
Prostą prawdą, którą większość z nas rozumiała, gdy byliśmy małymi dziećmi, jest to, że „ojciec” – jeśli jest związany z naszym Niebieskim Ojcem – „wie najlepiej”. Co w rzeczywistości znaczą słowa „związany z naszym Niebieskim Ojcem”? Czy jest to jakieś religijne czary-mary, po to, aby podporządkować kobietę?
Wątpliwe. Pozwólcie, że powiem wam, że te słowa tego nie oznaczają. One nie mówią o fałszywym, pysznym, pretensjonalnym hipokrytą ukrywającym się za religią. Odnosi się to raczej do zwykłego mężczyzny, żyjącego w świetle stałego, szczerego sprawdzania siebie samego, do kogoś, kto stale pozbywa się swego własnego egoizmu, gniewu, zwątpienia w siebie, i akceptujące pełną odpowiedzialność za życie członków swojej rodziny. Taki mężczyzna godzien jest szacunku, czci, miłości i tego, aby podążać za nim. Jednym z dowodów tego „niebieskiego związani” jest to, gdy widzimy, że jego żona jest prawa i chce poddawać się jego właściwemu rozeznaniu. Pamiętaj, dobry mężczyzna służy Wyższemu Prawu. Dla niego ważne jest to, co jest prawe, tak więc, czasami „mama wie najlepiej”, lecz to ojciec o tym decyduje. W przeciwnym wypadku, nikt ostatecznie nie jest odpowiedzialny.
A co, jeśli jest zły?
Lecz – z pewnością teraz pytasz, może nawet krzycząc – a co jeśli on nie jest dobrym człowiekiem? A jeśli twój mężczyzna jest człowiekiem bez zasad, złym, egoistycznym i tępym? Jak możesz go szanować, a co dopiero słuchać?
To prowadzi mnie do najważniejszego wniosku. Nienawiść do naszego ziemskiego ojca (czy męża), bez względu na to jak bardzo jest zły, sprawia, że jest ogromnie trudno, jeśli nie nawet całkiem niemożliwe, ukształtowanie prawdziwej więzi z Niebieskim Ojcem. Pamiętaj o przykazaniu: „Czcij ojca i matkę swoją; aby twoje dni trwały długo na ziemi, którą daje ci Pan, twój Bóg” (II Moj. 20:12 KJV). Jest coś bardzo żywotnego i faktycznie dającego życie („aby twoje dni trwały długo w ziemi, … „) w czczeniu swego ojca i matki, nawet jeśli są oni bardzo niedoskonali – a tak naprawdę szczególnie wtedy, gdy nie są doskonali, choć tacy powinni być. Łatwo jest kochać ludzi, którzy kochają ciebie. Kluczem jest kochanie ich pomimo ich słabości, a kto jest bardziej zasługuje na miłość niż ci, którzy dali ci twoje życie?
Lecz wróćmy do pytania: jak masz czcić swego ojca, który nie jest wart czci?
Oto tajemnica: jeśli masz na tyle szczęścia, że masz przyzwoitego ojca (dotyczy to też mężów), szanuj go i doceniaj za dobro, które w nim widzisz, lecz jeśli twój ojciec ma tak słaby charakter, że zranił cię i zniszczył, to nadal możesz go „czcić” – a tym samym być posłusznym przykazaniu – odrzucając urazę i nienawiść do niego.
Mówię o przebaczeniu, oczywiście, lecz okazuje się, że całe mnóstwo ludzi nie rozumie tego, co to rzeczywiście to oznacza. Przebaczenie to nie dojście do wniosku, że takie potraktowanie ciebie było w porządku, choć mogło być całkiem wstrętne. Prawdziwe przebaczenie oznacza raczej, jak powiedział pewien chrześcijanin, którego znam: „Odczuwaj ból, lecz nie nienawiść”.
Pomyśl o tym, to może zmienić twoje życie.
Gdy ktoś się źle z tobą obejdzie, to jest krytyczna różnica między pojawiającym się „bólem”, a „nienawiścią”, które często bywają mieszane ze sobą w jeden wielki ból. Niemniej prawdziwie szczery człowiek, który pragnie być posłuszny przykazaniu może stanąć ponad nienawiścią.
Znakomitym tego przykład można zobaczyć na filmie „Pasja Chrystusa”. Jezus został wychłostany, wyszydzony i torturowany. Pomimo, że z całą pewnością odczuwał ból okropnego znęcania się nad nim, nie popadł w nienawiść, lecz raczej modlił się: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łuk23:34).
Tylko nie mówi mi: No, tak, to był Jezus, On może to zrobić, lecz ja nie. Bzdura. Wszyscy możemy przebaczać, całkowicie i zupełnie – w rzeczywistości taki mamy nakaz: „Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych.(Mat. 6:14-15 KJV). Sprowadźmy to na ziemię. Przypuśćmy, że bezmyślnie czy nawet złośliwie spowodowałem, że skręciłeś sobie kostkę. Oczywiście, będziesz odczuwał ból w tym miejscu, lecz prawdopodobnie będziesz również miał pretensje do mnie, za spowodowanie tego bólu i zranienia. Ta wrogość wobec mnie jest oddzielnym bólem, czymś innym od fizycznego bólu w kostce.
W istocie twój gniew na mnie zwiększa ogólny poziom niezadowolenia, z powodu emocjonalnego zdenerwowania, którego doświadczasz. Pozbądź się gniewu wobec osoby, która spowodowało twój ból – innymi słowy: przebacz jej – a zostaniesz ze znacznie łatwiejszym do zniesienia bólem kostki. Kto wie, może nawet szybciej wyzdrowiejesz. Przebaczenie jest pewnym sposobem na pojawienie się Boga i uzdrowienia w naszym życiu.
Tak więc, kobiety, jeśli zostałyście zranione przez waszych ojców czy mężów, zdajcie sobie sprawę z tego, że jeśli chcecie, możecie porzucić urazę, która zawsze wydaje się towarzyszyć naruszeniu, okrucieństwu czy odrzuceniu, i która przywiera do nas na wiele lat później, jak jakiś pasożyt na duszy. Ta uraza powoli niszczy naszego ducha i karmi naszą pychę, tą ciemną naturę, którą wszyscy dziedziczymy. To prawda, uraza jest pożywką dla złej strony nas samych, czymś, co wzrasta coraz większe i silniejsze, gdy dodajemy codzienne porcje gniewu i nieprzebaczenia.
Na szczęście, przeciwieństwo do tego syndromu jest wspaniale prawdziwe: również możesz go znaleźć w twoim sercu, aby szczerze przebaczyć – wtedy ciemna strona będzie umierać po trochę, a jasna wzrastać coraz mocniejsza. Po prostu „odczuwaj ból”, równocześnie po cichu „pozwalaj odejść nienawiści”. Miej współczucia nieco: to będzie pomagało odstąpić od nienawiści. Zdaj sobie sprawę z tego, że mężczyzna, który cię rani był prawdopodobnie sam ofiarą: zmieszany, zaprogramowany i zdehumanizowany, zaszczepiony gniewem w czasie swojego nieudanego wychowania. Szczere przebaczenie wobec twojego ojca czy męża rzeczywiście spowoduje wpływ potężnej, niewidzialnej siły na niego i w tajemniczy sposób pomoże mu rozpoznać swoje długo niedostrzegane upadki i pozwoli wyrosnąć ponad nimi.
Mężczyźni, nie obwiniajcie kobiet o rezygnowanie z was i rozwody. Część tej winy należy do was! Wasza silna potrzeba ich emocjonalnego i seksualnego wsparcia, wasz egoizm w korzystaniu z tego, wasz brak cierpliwości, wasze gniewne niezręczności – to wszystko, i znacznie więcej, dosłownie buduje urazy w waszych ukochanych. Pamiętajcie, że kobiety znacznie bardziej są podatne na zranienia niż mężczyźni. Musicie być dla swoich żon silnymi mężami, co może je ostatecznie zainspirować do tego, aby były silne dla was. Zrezygnujcie ze swoich własnych „zranionych uczuć” – rzeczywistego gniewu – wobec nich za to, że były uczuciowe, a nawet nierozsądne; to jest wynik frustracji, w której tworzeniu i dokarmianiu mieliście swój wielki udział.
Ameryka musi wziąć się za epidemię rozwodów. Popełniamy narodowe samobójstwo – po jednej rodzinie na raz. Wiele par, które mają problemy, po prostu nie wie jak sobie z radzić z nienawiścią i emocjami, które rozwijają się między nimi. W wielu przypadkach widzę, że oboje małżonkowie są przyzwoitymi ludźmi, a jednak rozwijają taki silny konflikt i ból, że po prostu nie potrafią dłużej znieść wspólnego życia.
Jak wiele małżeństw można by było uratować, gdyby urażony małżonek, który dąży do rozwodu, którym jest zazwyczaj żona – nauczył się po prostu rezygnować ze złości na drugą osobę?
Tym samym wraca nas po zatoczeniu pełnego koła pytanie: Co stoi za wojną z mężczyznami?
Zły duch radykalnego feminizmu zasadniczo mówi tak: „Mężczyźni są egoistycznymi psami, które używają kobiet do zaspokajania swego własnego zadowolenia. Chrześcijaństwo jest religią mężczyzn, używaną przez stulecia do uciskania kobiet. Kobiety mają się lepiej bez tych egoistycznych mężczyzn; i bez ich boga”.
Choć niewielu czytających to świadomie zidentyfikuje się z tak radykalnym punktem widzenia, w rzeczywistości miliony spośród nas przyjęło tajny bunt przeciwko Bogu i patriarchatowi reprezentowane przez te zapatrywania.
Nasz bunt przeciwko Bogu i kręgosłupowi tego narodu – Judeo-Chrześcijańskich wartościom, czczonym przez poprzednie wieki, lecz lżonym w naszych czasach – osiągnął już taki punkt, że wielu z nas czuje się zagrożonych nie przez słabych, płytkich i egoistycznych mężczyzn, lecz przez rzeczywistą męskość! Tak, to prawda: tak wiele zamieszania i zepsucia jest wśród nas, że nie tylko straciliśmy nasze poprzednie poczucie godności, przekonania i narodowej tożsamości, lecz teraz cynicznie lżymy prawą duszę, gdy się tylko pojawi na scenie, ponieważ jej dobroć zawstydza nas.
Co rozumiem przez „męskość”. Prawdziwy mężczyzna to nie współczesny zniewieściały, elegancik, który obsesyjnie zajęty jest swoimi ubraniami i włosami. Nie jest to też karykatura, jaskiniowiec z „Maddox”, autora bestsellera „Alfabet Męskości”, którego „prawdziwy mężczyzna” to wstrętnie odzywający się brutal, korzystający z każdej okazji, aby się odegrać na kobiecie i wiedzący jak rozbić puszkę z piwa twarzy. Nie na tym polega bycie mężczyzną. To nawet mniej niż zwierzę.
Tak naprawdę – podpieraj się tym – pobożny mężczyzna, prawdziwie męski mężczyzna, jest odbiciem Bożej natury. (Pamiętaj mamy być stworzeni na Jego obraz.)
Największym „prawdziwym mężczyzną” był, oczywiście, Jezus Chrystus z Nazaretu. Był silny, otwarty i skupiony na Bogu, lecz również cierpliwy i troskliwy (choć nie zniewieściały). On był „siłą w jednym”, Tym, który pocieszał dotkniętych nieszczęściem, dotykał tych, którzy czuli się wygodnie. Konfrontował ludzi z ich grzechami i hipokryzją, dając w zamian drogę do Boga i wiecznego szczęścia.
Cóż więc stało się z Nim? Doskonały mężczyzna był tak przerażający dla politycznej i religijnej elity tamtych dni, że stracili Go.
A dziś? Opłakując „ojców dłużników” zatrzymajmy się na chwilkę i zadajmy sobie sami straszne pytanie: czy gdyby pojawił się na scenie prawdziwy mężczyzna, taki jak Chrystus, czy choćby tylko podobny do niego, czy bylibyśmy wstanie go znieść?
Nasz współczesny świecki, podobny do matrixa świat, gdzie Boża rzeczywistość jest dyskredytowanym mitem, a obce filozofie i seksualne obsesje uważane za oświecenie i wyzwolenie, najzwyczajniej tracimy z naszych oczu to, czym i kim faktycznie jesteśmy. Mężczyzna ma być podobny do Chrystusa – sprawiedliwy, mocny, odważny, stanowczy, – Butt-kicking, pełen poświęcenia wykonawca tego, co prawe. Kobiety mają być ich sprawiedliwymi, mocny, odważnymi szlachetnymi pomocnicami i partnerkami.
Nawet jeśli wszystkim mężczyznom daleko do tego wzoru w tym czy innym punkcie, pamiętajcie o tym, że oni ciągle mają w sobie boską iskrę. Po prostu pamiętajcie, że tam jest i szukajcie jej i służcie jej (iskrze – przyp.tłum.).
Mężczyźni, pamiętajcie o tym, że wasze ukochane, jakkolwiek upadają, mają boską iskrę w sobie, niewinną anielską naturę pogrzebaną gdzieś w środku. Nawet jeśli jej nie potrafisz dostrzec. Szukaj jej i służ jej (iskrze – przyp.tłum.).
Niewiasty, czy to naprawdę właściwe, aby odrzucać mężczyzn za ich liczne słabości, rezygnując z tego dobrego mężczyzny, który może być zablokowany w środku? Czy to nie jest dokładnie to samo, co robią mężczyźni, gdy traktują was, jako obiekty egoistycznego zaspokojenia – odrzucając prawdziwą wartość i ignorując wasze dobro?
Rozwiązanie jest całkiem proste. Mężczyźni, przestańcie patrzeć na kobiety tak, jakby były stworzone do służenia waszemu ego. Tak nigdy nie było, nie po to zostały stworzone. Opiekujcie się nimi za to kim są, a nie kim powinny być.
Kobiety, porzućcie swój gniew na mężczyzn. Ich nieudane poszukiwania prawdziwej, nieegoistycznej miłości do was są ich poważną słabością, lecz wasza uraza wobec nich za tą słabość, jest waszym poważnym słabym punktem. Dajcie sobie na wzajem odpocząć. Daj swemu współmałżonkowi to co najlepsze – dajcie razem to swoim dzieciom i wszystkim innym, ponieważ to się liczy – odkrywając jak być zarówno cierpliwym i mocnym w tym samym czasie. Jest w tym pewna sztuka.
Najważniejsze ze wszystkiego zaś jest to: odrzućcie rozwód jako opcję. Statystyki dowodzą, że co drugie małżeństwo najprawdopodobniej rozpadnie się i na zawsze stracicie w ten sposób swoją młodość, którą dzieliliście wspólnie i życie, które razem przeżyliście, a wasze dzieci będą w tym cierpieć najbardziej.
Jeśli zerwiemy więź między ojcami i dziećmi to zerwiemy więź między Bogiem Ojcem, a naszym narodem. Gdy odnowimy ten związek, nasze społeczeństwo zostanie uzdrowione.
To jest aż tak proste.
To Boży sposób. Posłuchajcie Go,
On jest waszym Ojcem, uwierzcie Mu, On wie najlepiej.