Monthly Archives: marzec 2006

Czemu nie jest uzdrawianych więcej ludzi …i

Co robił Jezus… czego my nie robimy!
Dr Jay Snell

Proszę przekaż tą książkę za DARMO przyjaciołom, odwiedzającym twoje strony internetowe czy subskrybentom. Użyj jej jako darmowy bonus na twojej stronie internetowej.

Proszę przekaż tą za DARMO przyjaciołom, odwiedzającym towje strony internetowe czy subskrybentom. Użyj jej jako darmowy bonus na twojej stronie internetowej.

 Przekazują moje szczere podziękowana:
Jezusowi Chrystusowi: za zbawienie mojej duszy i nauczenie mnie głębokich rzeczy na temat wiery i Abrahamowego przymierza

Mojej żonie, Corky: za to, że znosiła długie godziny ciszy w czasie przygotowań do pisania tej książeczkii i wszystkiego, co napisałem. Za to, że daje mi mnóstwo czasu i przestrzeni na całą moją życiową służbę. Jej głos jest moją małą katarynką wypełnioną miłością, śmechem i muzyką.

Moim rodzicom: za nieustanne stawianie mi przed oczyma przykładu Bożego życia.

Wam wszystkim: za czytanie i przekazywanie tych książek dalej, za polecanie mojej strony, za rozpoznanie jej przecierających szlaki głębokości.

Twórcom ForMot International: moim przyjciaół Stana i Shirley Goss, którzy zbugowali wiodącą uzupełniającą oraganizację zdorwia w Ameryce, opłacając to najwyższym oddaniem służbie.

Nich was Bóg błogosławi zgodnie z Gal. 3:9,

Dr. Jay Snell

support@jaysnell.org

Dlaczego nie jest uzdrawianych więcelu ludzi i co możemy z tym zroibć !

Przycznabraku większej ilość uzdrowień jest moim zdaniem bardzo prosta. Nie postępujemy w służbie uzdrawiania w taki sam sposób jak to robił Jezus. Innymi słowy: pozostawiamy na boku to, co Jezus uważał za najważniesze, co czynił, aby ludzie byli uzdrawiani.
Co takiego robił Jezus, aby pojawiały się uzdrowienia, a co my odłożyliśmy na bok? Co takiego robił, czego my nie robimy tak jak on, aby były uzdrowienia?

Odpowiedź znajdziemy w następującym fragmencie Pisma.

Mat. 4,23-25
I     obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w ich synagogach i głosząc ewangelię     o Królestwie i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc wśród ludu.
I     rozeszła się wieść o nim po całej Syrii. I przynosili do niego wszystkich,     którzy się źle mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniami,     opętanych, epileptyków i sparaliżowanych, a On uzdrawiał ich.

I dlatego: 25. szły za nim liczne rzesze z Galilei i z Dziesięciogrodu, i z Jerozolimy, i z Judei, i z Zajordania.

Zwróć szczególna uwagę na to, że Jezus zanim kogokolwiek uzdrowił „obchodził całą Galileę…”
Zauważ słowo „całą”. Obchodził „całą” Galileę, lecz co takiego robił obchodząc „całą Galileę”?
Zanim Jezus włożył ręce na kogokolwiek robił dwie rzeczy: nauczał w ich synagogach i głosił ewangelię. Innymi słowy: Jezus przekazywał im pewne instrukcje w formie nauczania i głoszenia. Następnie, i tylko po tej części, zaczynał działania związane z uzdrawianiem ludzi.

Dlaczego to jest ważne? Ważne jest, ponieważ przyczyną tego, że nie jest uzdrawianych więcej ludzi we współczesnych służbach jest to, że nie poświęcają wystarczająco wiele czasu na nauczania na temat Bożej woli ku uzdrawianiu, aby mogli przyjąć Boże uzdrowienie dla siebie.

Kiedyś F.F. Bosworth upierał się przy tym, aby książka Christ the Healer (Chrystus uzdrowiciel), była czytana przez jak największą ilość ludzi, zanim w ogóle przyjedzie do miasta na spotkanie z modlitwą o uzdrowienie. Dlaczego? Okazuje się, że budowała ona wiarę w uzdrowienie. Wzbudzała u ludzi wiarę w to, że rzeczywiście Bożą wolą jest ich uzdrowienie.

 

Jezus widział ten fatalny błąd

Jak może ktoś zostać uzdrowiony przez wiarę, jeśli nawet nie wie o tym, że absolutną Bożą wolą jest, uzdrowić go? Jezus widział t o tym nawet w swojej własnej służbie, zatem chodził po całej Galilei nauczając i głosząc w ich synagogach. Wtedy i tylko wtedy ludzie byli uzdrawiani.

Pan nie czekał na to, aż ludzie zostaną uzdrowieni w czasie spotkań z Nim. On chodził tam, gdzie byli ludzie. Obchodził całą Galileę, szedł do ludzi. Nie czekał na nich, aby przyszli tam, gdzie on był, lecz szedł tam, gdzie byli ludzie i robił trzy rzeczy:

Nauczał w ich synagogach  .
Głosił w ich synagogach  .
Uzdrawiał wszelkiego rodzaju choroby i słabości     wśród tych ludzi .

Wynik był taki, że „wieść o nim rozeszła się op całej Syrii”, lecz to nie jest żadną miarą wszystko.

Idąc za tym przykładem – nauczanie, głoszenie po czym uzdrowienie – nigdy nie musiał martwić się o tłumy, ponieważ: „przynosili do niego chorych i wszystkich, którzy się źle mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniami, opętanych, epileptyków i sparaliżowanych a On ich uzdrawiał.

Co więcej, dzięki temu systemowi uzdrawiania Jezus używał swojej służby uzdrawiania, aby „wielkie tłumy szły za nim z Galilei, Dekapolis, Jerozolimy, Judei i zajordania”.

Inaczej mówiąc: musimy więcej nauczać rzeczy budujących wiarę i głosić na temat uzdrowienia, zanim zaczniemy wkładać ręce na chorych. Widzisz, wiara bierze się ze słuchania.

Rzym. 10:17
Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe.

Aby ktoś miał wiarę w uzdrowienie musi wysłuchać nauczania i głoszenia Słowa Bożego na temat uzdrowienia. Wtedy to Słowo wygeneruje wiarę konieczną do tego, aby włożenie rąk było punktem kontaktowym wiary, który daje uzdrowienie ciała.

Jezus robił to dokładnie w taki sposób: nauczał i głosił im Słowo. Słowo nauczane i głoszone pobudzało wiarę, a gdy przyszła wiara uzdrowienie stawało się naturalnym następnym krokiem, ponieważ ludzie zdawali sobie sprawę i zrozumieli, że uzdrowienie jest wolą Bożą dla nich.

Dlaczego dziś nie oglądamy więcej uzdrowień? Czy to możliwe, że chcemy to robić w taki leniwy sposób i pominąć nauczanie i głoszenie? Czy chcemy mieć prawo do wkładania rąk na chorych i dmuchania na tłum, aby przyspieszyć wszystko i patrzeć jak ludzie paradują po scenie? Nie osiągniemy w służbie uzdrawiania tego, co Jezus chce na skróty.

Jezus chce, aby słowo o uzdrowieniu było nauczane i głoszone najpierw

Pan chce, aby słowo uzdrowienia było głoszone i nauczane najpierw, tak aby mogła przyjść wiara w uzdrowienie a Jego ludzie byli uzdrawiani. On sam działał korzystając z tego porządku, lecz jest znacznie więcej.

Budowanie wiary w uzdrowienie ma wpływ na całą okolicę. Wszyscy dowiadują się, że uzdrowienie jest dla nich. W konsekwencji, uzdrowienia zaczynają mieć miejsce wszędzie. Przeczytaj ósmy rozdział ewangelii Mateusza.

Mat. 8
2 – 4,     Jezus uzdrawia trędowatego.
5-13, Jezus  uzdrawia sługę setnika.
14 -15,     Jeuzsu uzdrawia teściową Piotr.
16, Jezus     uzdrawia wszystkich, którzy byli chorzy.

Niemniej, ciągle jest więcej. Cały rejon był coraz bardziej pobudzany cudami działającą wiarą jako wynik nauczania i głoszenia przez Jezusa budującego przesłania w ich synagogach i na ulicach. Dwie zadziwiające rzeczy zdarzyły się w piątym rozdziale ew. Marka.

Marek 5
1 – 20,  Jezus wypędza demona i uzdrawia mężczyznę z grobowców.
25 – 34, Jezus uzdrawia kobietę chorą od 12 lat na krwotok
35 –  43, Jezus wzbudza z martwych crókę Jaira.

Tak, musimy to robić w taki sposób jak robił to Jezus.

Jezus chodził     wszędzie.
Nauczał     ich posłania o uzdrowienie.
Głosił     im przesłane uzdrowienia.

Czyniąc w ten sposób nigdy nie będziemy musieli się martwić tłumy. Jezus nie troszczył się o to. Nie musiał też martwić się o fałszywe uzdrowienia. Rób to w taki  sam sposób, budując najpierw wiarę w uzdrowienie, potem przyjdą uzdrowienia. A gdy to się stanie, nikt nie będzie musiał robić durnia z tłumu co do uzdrowień. One będą realne i sprawdzalne. Chwałą Bogu za otwartą szczerą i skuteczną służbę Jezusa. Lecz nadal pozostaje jeszcze więcej.

 Co robił Jezus w rejonach, gdzie nie było wiary

W rodzinnym mieście Jezusa, przeżył to, przez co większość z nas przechodzi w swoich własnych rodzinach. Stare przysłowie powiada: „poufałość rodzi lekceważenie”. Oczywiście, nie przyjmowali Jego słów ani mocy Jego służby, ponieważ znali go jako zwykłego cieślę, syna Józefa i Marii.

Mk 6:1-6
6,1
I wyszedł stamtąd, i udał się w swoje rodzinne strony, i szli za nim uczniowie jego.

6,2
A gdy nastał sabat, zaczął nauczać w synagodze, a wielu słuchaczy zdumiewało się i mówiło: Skądże to ma? I co to za mądrość, która jest mu dana? I te cuda, których dokonują jego ręce?

6,3
Czy to nie jest ów cieśla, syn Marii, i brat Jakuba, i Jozesa, i Judy, i Szymona? A jego siostry, czyż nie ma ich tutaj u nas? I gorszyli się nim.

6,4
A Jezus rzekł im: Nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie swojej i pośród krewnych swoich, i w domu swoim.

6,5
I nie mógł tam dokonać żadnego cudu, tylko niektórych chorych uzdrowił, wkładając na nich ręce.

6,6

I dziwił się ich niedowiarstwu. I obchodził okoliczne osiedla, i nauczał.

Zwróć uwagę na wers 2, że nie udało mu się głosić pełnego posłania wiary. Zignorowali Go, gdy „zaczął nauczać”. Nigdy Go nie wysłuchali, zatrzymali zanim nawet dobrze zaczął.

Podnieśli swoje znajome wspomnienia, jako powód, aby go uciszyć. Przypomnieli sobie o tym, że był cieślą. „Znali” również Jego „rodziców” i „braci i siostry”, którzy nadal wśród nich mieszkali.

Uważnie przyjrzyj się wersowi 3: „zgorszyli się nim”.

Lecz w 4 wersie Jezus powiedział coś, co buduje naszą wiarę za każdym razem, gdy potrzebujemy zachęty, aby iść dalej. Powiedział: „poufałość rodzi lekceważenie”. Powiedział, że prorok nie jest uznawany w swym własnym kraju, wśród swoich krewnych i w swym domu.

Z powodu takiej niewiary Jezus nie mógł uczynić wielkich dzieł tutaj. Mógł uzdrowić tylko „kilku” chorych. W innych miejscach uzdrawiał „wszystkich”, lecz tutaj, w rejonie, gdzie nie było wiary, nie mógł uzdrowić wszystkich ani uczynić wielkich dzieł.

Co zatem Jezus zrobił z tą niewiarą? Po pierwsze, zdziwił się, lecz nie poprzestał na tym, lecz dokonał korekty „i obchodził okoliczne osiedla, i nauczał”. Pokonał ignorancję i brak wiary nauczaniem. Nauczał ich Słowa Bożego, aby mogła przyjść wiara. „Wiara jest ze słuchania… Słowa Bożego”.

 Korzyści płynące z przynależności do potomstwa Abrahama.

Uzdrowienie jest jednym z elementów wiary członków potomstwa Abraham. Nie jest to jedyna korzyść, lecz z pewnością jedna z nich.

Ps 103:2-5
103,2
Błogosław, duszo moja, Panu I nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw jego!

103,3
On odpuszcza wszystkie winy twoje, Leczy wszystkie choroby twoje.

103,4
On ratuje od zguby życie twoje; On wieńczy cię łaską i litością.

103,5
On nasyca dobrem życie twoje, Tak iż odnawia się jak u orła młodość twoja.

Spójrz na następującą listę błogosławieństwa z Ps. 103:

Przebacza wszystkie grzechy.
Uzdrawia   wszystkie choroby.
Ratuje    duszę od zguby
Wieńczy     cię łaską i litością
Nasyca     nasze życie dobrem, tak że odnawia się młodość nasza.

W tym krótkim fragmencie psalmu 103 zdumiewamy się na tym, co należy do nas dlatego, że należymy do potomstwa Abrahama. Nie musimy się obawiać, nie musimy grymasić i płakać o to. Mamy już te wszystkie korzyści. \

Ta lista nie mówi o tym, że Bóg może zrobić coś dla nas jeśli my zrobimy tak, a tak. Jest to lista pozytywnych deklaracji tego, co Bóg już dla nas robi teraz. To są błogosławieństwa czasu teraźniejszego. Piotr powiedział, że Jego rany już uzdrowiły nas w przeszłości i Bóg stosuje ten miniony akt uzdrowienia do nas dziś, jako naszą współczesne błogosławieństwo. Nic dziwnego, że Izajasz powiedział o tym, że Jego rany uzdrawiają nas. Uzdrowienie jest naszym błogosławieństwem dnia dzisiejszego. Błogosławmy Pana nz całej duszy i nigdy nie zapominajmy o wszystkich jego wspaniałych dobrodziejstwach.

 Boża metoda uzdrawiania

Powiedzieliśmy już o tym, że Bóg używa Swego słowa do uzdrawiania ludzi. Oczywiście, wszyscy wiemy, że On wszystko czyni zgodnie ze Swoim Słowem. Szczególnie prawdziwe jest to jeśli chodzi o nasze uzdrowienie. Popatrz na następujące fragmenty Pisma:

Ps 107:20
Posłał słowo swoje, aby ich uleczyć I wyratować ich od zagłady.

Co Pan posłał do nich, aby ich uzdrowić? Czy posłał swojego kaznodzieję? Nie. Czy posłał swoją krowę? Nie. Czy posłał swoje armie? Nie. Cóż, więc, posłał? Posłał swoje słowo i uzdrowił ich, ale to jeszcze nie wszystko.

Pan posłał Swoje Słowo a ono nie tylko ich uzdrowiło, lecz również uratowało od zagłay. Pomyśl o tym! Jego słowo uzdrawia nasze choroby i uwalnia nas od wszelkiego zniszczenia, które diabeł może na nas skierować. Lecz czy to zniszczenie pochodzi od diabła?

Jn 10:10
Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały.

Każda myśląca osoba wie, że złodziejem nie może być tutaj nikt inny jak tylko diabeł. Gdy na twój dom, pracę, biznes, dzieci czy przyjaciół następuje niszczący atak to pochodzi on od diabła. W jego naturze jest kraść, zarzynać i wytracać.

Zestaw to z tym, co robi Jezusa. On przyszedł, aby dać życie, a nawet życie w obfitości. On daje bardziej obfite życie. On daje. Złodziej kradnie. Do czego nas to prowadzi?

Gdy złodziejski wróg przynosi chorobę czy zniszczenie wszelkiego rodzaju czy kroju, pamiętaj o tym, że nasz Bóg już posłał Słowa, jako kontratak dla nas. Jego Słowo zrównoważy wszystko, cokolwiek diabeł będzie próbował nam zrobić.

Więcej książek o uzdrowieniu

Oto lista materiałów, które mogą pomóc ci zwalczyć węże diabelskie pułapki i zdobyć uzdrowienie.

Your Battle Healing Prayer
 http://jaysnell.org/MiniBooksHTML/battlehealingprayer.pdf

http://jaysnell.org/MiniBooksHTML/battlehealingprayer.htm

  Healing for the Rest of Us

http://jaysnell.org/ASGPDF/Book9.pdf

http://jaysnell.org/Book9HTM/table_of_contents.htm

How to be Healed Using Spiritual Warfare

http://jaysnell.org/ASGPDF/Book10.pdf
http://jaysnell.org/Book10HTM/table_of_contents.htm
How to Obtain Abraham’s Blessings

http://jaysnell.org/ASGPDF/Book4.pdf

http://jaysnell.org/Book4HTM/table_of_contents.htm

 Whose Report will you believe for Your Healing?
http://jaysnell.org/WhoseReport.pdf
http://jaysnell.org/WhoseReport.htm

Jay Snell

Po Box 59

Livingston, TX 77351

936-327-3676

support@jaysnell.org

http://jaysnell.orgсайт

Moralna Rewolucja

Frangipane Francis

Aborcja na żądanie i skandal z przypadkiem Schiave mają głośny wydźwięk w tygodniu, w którym obchodzimy triumf życia nad śmiercią.

Obchody WIELKANOCY to zwycięstwo życia nad śmiercią  i dobra nad złem jest zatem osobliwie przejmujące to, że sprawy życia i śmierci  powinny dominować wiadomości tej Wielkanocy, szczególnie dramatycznie tutaj w USA.

W ubiegłym tygodniu, przed oczyma całego świata,  naród, który zobowiązał się do eksportu swych wartość na cały glob, postanowił  zagłodzić i odwodnić jedną ze swych obywatelek na śmierć. To, że zrobiono  to wbrew życzeniu prezydenta, kongresu i ludzi tylko dodaje do całej sytuacji  horroru. Jeśli Terri Schiavo ciągle żyje w chwili, gdy to czytasz i nie ma  żadnej nowej interwencji, to będzie dziewiąty dzień pozbawienia jej nawet wody.

Sprawa Schiave była całkowicie błędnie interpretowana  przez media, nie tylko przez BBC, która przekazywała te informacje z podpisem  „Prawo do śmierci”. Tu zupełnie nie chodzi o prawo do śmierci: to jest o  prawie do zabijania. Niejednoznaczny termin stałego wegetatywnego stanu został  przypięty pani Schiavo, pomimo że jej mąż odmówił przeprowadzenia testów  jej klinicznego stanu. Terri Schiavo nie jest rośliną, nie jest podłączona  do urządzeń podtrzymujących życie, nie ma żadnych urządzeń podłączonych do  ciała. Przyjmuje odwiedzających, poza łóżkiem, całkowicie ubrana. Urządzenie  przeznaczone do karmienie nie zostało „usunięte”, ponieważ nigdy nie było  na stałe przyłączone; lekarze, zmuszeni przez nakaz sądowy, przestali przyłączać je do niej w czasie przeznaczonym na posiłek.

Rodzina Terri Schiave umieściła w internecie kilka  zdumiewających filmów wideo, na których widać, że p. Schiavo nawiązuje kontakt  wzrokowy ze swoją matką, uśmiecha się i w widoczny sposób reaguje na nią.  Dr William Hammersfahr, nominowany do nagrody Nobla neurolog, który ma międzynarodową  reputację w związku z leczeniem pacjentów z uszkodzeniami mózgu, powiedział  na początku tego miesiąca: „My i wielu innych, których znam, leczyliśmy pacjentów  w gorszym stanie niż p. Terri i widzieliśmy jak odzyskiwali samodzielność  i godność”. Hammesfahr nie mówił opierając się na domysłach, a jego dalsze  uwagi są takie: „Jest wiele podejść, które mogłyby pomóc Terri Schiavo. Wiem  o tym, ponieważ miałem osobista okazję badać ją, czytać jej medyczne akta oraz przeglądać zdjęcia rentgena”.

A jednak medyczne zapisy p Schiave wskazują,  że od 1993 roku nie przeprowadzono żadnej terapii rehabilitacyjnej. Michael  Schiavo, jej mąż, nie tylko nie podjął takiej terapii lecz w 1993 roku usiłował  wstrzymać podawanie swej żonie antybiotyków, gdy cierpiała na infekcję – zostało to uniemożliwione przez zespół pracowników domu opieki.

Pan Schiave, który pozostaje w związku z inną  kobietą, z która ma dwójkę dzieci, wznieca całą sprawę zakończenia życia  jego żony, pomimo opozycji jej rodziców i rodzeństwa. Gdzie są feministki  ze swą walka o życie kobiet? Jaką wiarygodność zachowuje system „sprawiedliwości”  Stanów Zjednoczonych, skoro sędzia George Greer odważa się na wydanie medycznej  diagnozy, która unieważnia diagnozę Hammersfahr’a i ogłasza wyrok śmierci na niewinną kobietę?

Jak to musi być, kiedy bezradnie obserwuje się,  gdy odmawiają ci jedzenia i wody, i zaczynasz pomału umierać. Jeśli robi się to na laboratoryjnym  szczurze to oburzeni aktywiści zaatakują budynek. Moralność na bok, to się  dzieje w autorytecie tajemniej nauki medycznej. Kilka lat temu British Medical  Journal przekazał badania na temat klinicznych przypadków 40 pacjentów uważanych  za znajdujących się w stanie wegetatywnym; 43% z nich zostało uznanych za  błędnie zdiagnozowanych, pomimo że siedmiu znajdowało się w tym przypuszczalnym stanie ponad jeden rok, a trójka ponad cztery lata.

Przypadek Schiave musi sprowokować polityczny  wybuch w Ameryce. Ten kryzys zbiega się z nastrojem sprzyjającym ponownej  analizie w tym kraju spraw dotyczących życia i śmierci, aborcji oraz doboru  płci embrionów przez rodziców korzystających z banków nasienia (IVF); spraw  pilnie rejestrowanych na politycznych radarach. Arogancja polityków została  uosobiona w osobie Tony Blair’a, który sumiennie sprzeciwia się aborcji,  choć 28-krotnie głosował za jej rozszerzeniem, a w czterech przypadkach,  aż do pełnego określenia. Głosi, że nie chce wymuszać swoich poglądów na  społeczeństwie: to smutne, że nie korzysta z tego samego samo-wyrzeczenia się w przypadku broni masowego rażenia oraz wojny w Iraku.

Teraz mówi nam, że sprawa aborcji nie powinna  być brana pod uwagę w czasie wyborów. Na nieszczęście dla Wielkiego Szarlatana,  to głosujący decydują, kto zostanie wybrany w następnych wyborach. Jeśli  ktoś czuje, że ważniejsze jest przyjrzenie się faktowi, że w Wielkiej Brytanii  dokonano ponad siedmiu milionów aborcji od 1967 roku, niż badać domniemane  publiczne wydatki przez polityczne figury do 2012 roku, to jest odbiciem bardziej pryncypialnych zasad wyborców niż polityków.

Czy prawdziwa moralna rewolucja jest w drodze  to już inne pytanie. Rzeczywistość, w której mamy aborcję na życzenie daje  następujący skutek: jedna ciąża na cztery zapłodnienia. Zredukowanie czasu  legalnej aborcji z 24 do 20 tygodni jest ewidentnie reakcją na żywe obrazy  dzieci w łonie, które są nam przekazywane przez naukę. A jednak nie ma wrodzonej  różnicy między płodem 140 dniowym, a 141 dniowym; ciąża jest jednolitym procesem, a tylko poczęcie i poród są punktami krytycznymi.

To tylko przewrażliwienie spowodowane  oczywistym zniszczeniem dziecka niepokoi publikę i zastąpienie aborcji operacyjnej,  metodą chemiczną tą opinię ostatecznie uśmierzy. Stanowisko chrześcijan jest  dobrze znane, a jednak aborcja reprezentuje wyzwanie dla humanistycznego  sumienia. Dlaczego zakłada się, że niewierzący powinni być za aborcją? Czy ci, którzy nie mają wiary życie po życiu, nie powinni cenić tego życia bardziej?

Podobne uwagi dotyczą niszczenia ludzkich  embrionów, co jest nieodłącznie związane z bankami nasienia. Jest oburzające  to, że większość podjętych krytycznych decyzji była przekazana do quasi-autonomicznej  pozarządowej organizacji Human Fertilisation and Embryology Authority, z  parlamentem, który sam odmawia podjęcia odpowiedzialności od 1990 roku. Sygnalizacja  uliczna do zatracenia świeci wiecznie na zielono; nie tylko klonowanie jest  teraz legalne, lecz najnowsza nieprzyzwoitość w postaci agitacji za ludzko/zwierzęcymi  mutacjami.
„Pragnę” to były jedne z ostatnich słów na Krzyżu. Człowiek umierający  z odwodnienia w Świętym Tygodniu ma swój apokaliptyczny wydźwięk. Tej Wielkanocy  musimy zobowiązać się do moralnej odnowy, zaznaczając ponownie naszą ludzką godność i nienaruszalność każdego niewinnego życia
.

продвижение сайта

Przekleństwa 01 – Po co książka o przekleństwach?


Autor niniejszej książki jest podróżnym duchownym. Jeździ z posługą uzdrawiania ponad 40 tygodni w roku, dzięki czemu może obserwować pojawiające się w kościele trendy. W ciągu ostatnich dwóch lat dostrzegł zmiany w Ciele Chrystusa w Ameryce i niemal wszędzie indziej.

Wydaje się, że wierzący coraz bardziej boją się swojej podatności na przekleństwa.

Chyba zbyt szybko chwytamy się nadnaturalnych wyjaśnień trudności, które mają niejasne źródło pochodzenia. Dodatkowo, zdają się one interpretować negatywne zjawiska w życiu chrześcijan jako skutki działania przekleństwa, choć w przeszłości mogli to samo nazywać inaczej. Mogły to być na przykład: złe okoliczności,wypadek, niepowodzenie, tragedia, próba, test, dyscyplina, osądzenie czy nawet zbieranie tego, co zasiano. Naturalne problemy związane z chorobami teraz interpretuje się jako skutek działania przekleństwa wypowiedzianego przeciwko chrześcijanom.

Dla przykładu podam, że ostatnio pewna kobieta sugerowała nam, że jej fizyczne problemy, na które składały się drobne guzki i niewielka opuchlizna były efektem przekleństwa. Sygnalizowała, że podczas modlitwy Pan powiedział do niej taki zwrot „wypowiedziane słowa”.

Wierzyła, że jej problemy był wynikiem tego, że ktoś wypowiedział o niej jakieś negatywne słowa. Zapytałem jej dlaczego myśli, że jest tak łatwo podatna na to, co ktoś o niej mówi. Nie miała żadnej sensownej odpowiedzi i zapytała czy ja uważam, że Pan nie powiedział jej tego. Podzieliłem się z nią taką uwagą, że dość łatwo jest przenieść swoją własną teologię i myśli na Boga, i błędnie wierzyć, że nasze myśli są Jego słowami skierowanymi do nas. Interpretujemy to, co się nam przydarza, zgodnie ze naszym zrozumieniem i z pewnością zgodnie z naszym niezrozumieniem spraw. Kilka miesięcy temu pewna kobieta zadzwoniła do nas i pytała czy mogę złamać przekleństwo nad nią. Zapytałem dlaczego wierzy, że jest pod przekleństwem. Wtedy powiedziała, że chodzi z psem tą samą drogą i musi przejść przez niebezpieczne skrzyżowanie, gdzie piesi są regularnie ignorowani przez kierowców. Ostatnio została potrącona i zraniona przez jednego z nich. Powiedziała, że czuje, że ten wypadek był spowodowany tym, że ktoś ja przeklina. Zapytałem znowu czemu uważa, że jest podatna na przekleństwo. Nie otrzymałem żadnej sensownej odpowiedzi. Znów zapytałem jej, jak jej zdaniem należy zająć się przekleństwem. Wskazywała, że przekleństwo musi być złamane w imieniu Jezusa. Zapytałem więc czy rozumie implikacje tego, w co wierzy. Nie zrozumiała, o co mi chodzi, więc jej wyjaśniłem. To, w co wierzyła oznaczało, że ktokolwiek mówił ostatni wygrywał duchową walkę. Jeśli osoba przeklinająca ją wstanie późno w nocy i przeklnie ją po tym, gdy ona złamała poprzednie przekleństwo to znowu będzie przeklęta przez resztę nocy. Jeśli ta osoba wypowiedziała się po słowach chrześcijanki to ta chrześcijanka nadal byłaby pod przekleństwem. Gdyby łamała przekleństwa regularnie to byłaby przeklęta tylko przez krótkie okresy czasu. Ktokolwiek mówił ostatni i najczęściej, wygrywa. Powiedziałem jej, że wierzę w to, że jest to coraz bardziej popularny chrześcijański przesąd i nie może być prawdziwy.

Dalej powiedziałem jej, że ja sam wierzę w to, że ta wiara w chrześcijańska podatność na przekleństwa jest niezgodna z mocą Nowego Testamentu, że w NT Jezus Chrystus nigdy nie ujawnił potrzeby zajmowania się słowami wypowiedzianymi przez innych. Niemniej, jest jasne, że to wierzenie jest popularnym przesądem, które wywołało niewiarę u tej chrześcijanki. Całkowicie zanegowało jej wiarę w Chrystusa.

Odkupienie wierzących nie może być tak słabe i uległe zachciankom innych, którzy wypowiadają negatywne słowa czy nawet przez tych, którzy celowo praktykują czarownictwo. Błogosławione Boże dzieci odkupione doskonałą ofiarą Jezusa Chrystusa nie mogą być tak podatne na czyjeś przekleństwo. Wierzę, że ta kobieta źle zinterpretowała ów wypadek jako skutek przekleństwa, ponieważ w jej umyśle funkcjonowało ten tchórzliwy przesąd.

Z powodu tego wierzenia miała tendencję interpretowania trudności życiowych jako skutku działania przekleństwa. Wiele lat temu, rozmawiałem z pastorem małego kościoła. Powiedział mi, że kościół cierpiał z powodu ataków przekleństw pochodzących ze zmowy czarowników, którzy przeprowadzili się opodal kościoła. Opowiedział o różnych trudnościach wiążąc je z przekleństwami rzucanymi przeciwko jego kościołowi. Kościół często spędzał czas na modlitwie i łamaniu tych przekleństw. Kilka miesięcy temu znów miałem okazję rozmawiać z tym pastorem i okazało się, że sami odkryli, że ta grupa naprzeciw kościoła to w rzeczywistości była chrześcijańska grupa domowa, a nie grupa czarowników. Było oczywiste, że pastor i jego zbór przez wiele miesięcy błędnie interpretowali negatywne zdarzenia zachodzące w kościele jako przekleństwo podczas, gdy było to coś zupełnie innego. Wierzyli w ten tchórzliwy przesądny paradygmat o przekleństwach i interpretowali to, co się działo w kościele zgodnie z nim, doszli więc do błędnych, niemal paranoidalnych wniosków. Strach zdaje się straszliwie szerzyć się wśród takich grup wierzących.

Czują się oni ogromnie podatni na wpływy nieznanych osób znajdujących się w nieznanych miejscach wypowiadających negatywne słowa przeciwko nim. To jest przesąd.

Jest dla mnie zdumiewające, że zwykła sugestia przekazana chrześcijaninowi, że ktoś wypowiadający przekleństwo przeciwko niemu, ma moc stworzyć niewiarę w moc Chrystusa, która ochroni dzieci Boże. Ich wiara w Chrystusa jest tak krucha, że zasugerowanie przekleństwa powoduje, że natychmiast boją się i przestają w Nim trwać. Natychmiast schodzą z mocnej skały Chrystusa na ruchomy piasek okoliczności 1).

Szybko przenoszą wzrok z oczekiwania od Pana tego, co dobre, na oczekiwanie złego od diabła; bardziej wierzą w to, że moc diabła może ich dotknąć, niż w to, że moc Chrystusa może ich obronić.

Wierzymy, że to nauczanie stało się powodem ogromnej dewastacji wiary wśród wierzących. Przedstawia ono zbawienie zdobyte na krzyżu za ogromną cenę jako bardzo płytkie i kruche. Faktycznie, nasze zbawienie musi być bardzo płytkie i kruche, jeśli tak łatwo mogą na nie wpłynąć sługi diabła oraz nasze niewinne i niezamierzone wyznania ust. Nie! To nasz własny, przesądny strach i niewiara w moc krzyża Chrystusa i Jego zmartwychwstania oddziela nas od Bożej mocy, która błogosławi i strzeże nas. Pokutujmy ze strachu i niewiary w wystarczalność dzieła Chrystusa i Jego zdolności do ochrony nas. Nic, włącznie z rzeczywistym przekleństwem wypowiedzianym przeciwko nam, nie oddzieli as od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie.

Interpretacja historii poprzez paradygmat przekleństwa.

Gdy badałem temat przekleństw w pismach zwolenników tego, że chrześcijanie podlegają wpływom przekleństw, trafiłem na pewną liczbę dziwnych i podejrzanych interpretacji wydarzeń.

Pewien dobrze znany autor przypisuje trudności przez jakie przechodzili Żydzi w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat przekleństwu wywołanemu przez ich deklarację „Jego krew na nas i na nasze dzieci” powiedzianą do Piłata w czasie Pasji. Oczywiście nigdzie Biblia nie mówi, że to spowodowało przekleństwo Żydów. Jest to czysta spekulacja. Oznaczałoby to, że garstka zazdrosnych religijnych przywódców mogła wywołać straszliwe przekleństwo nad całym narodem izraelskim na tysiące lat nawet jeśli cały naród wówczas jak i w innych czasach nie miał takiego samego nastawienia do Chrystusa. Czy jakakolwiek opinia na temat Chrystusa liczy się dla Boga? Jak może grupa niewierzących mężczyzn mieć taką moc, aby nadnaturalnie wpłynąć na wszystkich ludzi Bożego przymierza na stulecia? Dlaczego Bóg miałby wybrać tych szczególnych niewierzących mężczyzn, aby reprezentowali Żydów przez historię? Dlaczego by nie wybrać Piotra i innych wierzących żydowskich uczniów, aby reprezentowali Izraela, jeśli już musisz wybierać reprezentantów?

Ten pomysł narodowego przekleństwa nad Izraelem po prostu nie przechodzi przez zdrowy rozsądek, ani nie wydaje się mieć wpływu na współczesny Izrael. Pisarze Nowego Testamentu nie wydają się wiedzieć o tym, tak zwanym, przekleństwie nad Żydami. Nowy Testament nie odnosi się do Bożego działania z Izraelem w przeszłości czy współcześnie jako do przekleństwa. W rzeczywistości, współcześnie wydaje się, że miliony Żydów wróciło do ich ziemi ojczystej dzięki zdumiewającej boskiej interwencji, że odbudowali potwornie zniszczone nieużytki i doprowadzili je do poprzedniego piękna zasadzając miliony drzew. Liczne wojny prowadzone przeciwko nim przez ostatnie pół wieku pokazują, że byli pod zdumiewającą boską ochroną. Liczne są zapisane historie anielskich interwencji w czasie bitw. W rzeczywistości, zdaje się, że są oni błogosławieni, a nie przeklęci. Żydzi mieli poważne problemy w swej przeszłości włączając w to niewolę i niewolnictwo w Egipcie po odejściu Józefa i do czasów Mojżesza. Widać wyraźnie, że była to część Bożego planu. Bóg posłał rodzinę Jakuba do Egiptu, aby została przez Jakuba utrzymana. Byli Bożym błogosławionym ludem przymierza i pomimo ogromnych problemów w tym czasie, później towarzyszyło im ogromne błogosławieństwo.

Później zostali pojmani w niewolę przez Asyryjczyków i Babilończyków z powodu nieposłuszeństwa Prawu Mojżeszowemu. W czasach, gdy żyła Estera zostali uchronieni przed planowaną eksterminacją całej rasy. Innymi słowy, nawet przed Chrystusem Żydzi mieli poważne problemy. Interpretowanie ich przeszłych i teraźniejszych problemów poprzez ideę przekleństwa z pierwszego wieku wydaje się ignorować ich historię przed tym, gdy pojawił się Chrystus. Taka interpretacja historycznych problemów poprzez przypuszczalne przekleństwo jest powszechna w tym nauczaniu, lecz często wydaje się ignorować inne historyczne fakty, które zaprzeczają idei przekleństwa. Innym przykładem jest rzekome przekleństwo, które wypowiedział Jakub. To przekleństwo przypuszczalnie spowodowało, że jego ukochana żona, Rachela, zmarła przy porodzie. To nauczanie mówi tak: … żona Jakuba ukradła rodzinne bożki (Rodz. 31). Jej ojciec Laban dogonił Jakuba i domagał się ich. Jakub, nie wiedząc, że posiada je Rachela wypowiedział rzekome przekleństwo w reakcji na oskarżenie, że to on je ukradł. Powiedział: „ten, u którego znajdziesz bożki swoje, niech umrze” (31:32). To przypuszczalne przekleństwo rzekomo spowodowało śmierć Racheli w czasie porodu o czym czytamy w 35 rozdziale Księgi Rodzaju. Jest tutaj kilka rzeczy, które są godne odnotowania. Przede wszystkim ani Stary, ani Nowy Testament nie wyjaśnia śmierci Rachel jako skutku rzekomego przekleństwa Jakuba. Ta interpretacja jest kolejną spekulacją.

Po drugie, faktycznie wypowiedziane słowa przypuszczalnego przekleństwa nie pasują do tej interpretacji. O ile całe to nauczanie wydaje się być ogólnie legalistyczne to jest bardzo giętkie jeśli chodzi o interpretacje tam, gdzie jest to potrzebne. Jeśli słowa Jakuba miał by tu być istotne to powinniśmy uważnie przyjrzeć się temu, co on faktycznie powiedział. A powiedział tak: „ten, u którego znajdziesz bożki swoje” poniesie śmiertelne konsekwencje.

Ten warunek jaki nałożył Jakub na to tzw. przekleństwo nie został spełniony.

Laban nie znalazł tych bożków, a zatem, nie powinno być żadnych konsekwencji.

Niemniej jednak ten detal wydaje się być ignorowany przez tych, którzy nauczają na temat przekleństwa. Po trzecie, nie było zamiarem Jakuba przeklinać czy błogosławić. Po prostu mówił, że jeśli Laban znajdzie owe bożki to osoba, która je posiadała miała być przez Jakuba lub Labana natychmiast zabita na miejscu. (Lepiej oddaje taką sytuację przekład B.W-P: „Niech zginie ten, u kogo znajdziesz swoje posążki” – przyp. tłum.). Pomysł, że Bóg weźmie to tzw. przekleństwo i spowoduje, że zadziała ono w życiu ludzi, których Bóg Sam powołał do specjalnych zadań, przedstawia bardzo dziwnego Boga. Bóg działałby w legalistyczny sposób, który wydaje się być sprzeczny z miłością, łaską, współczuciem, a nawet sprzeczny z Jego własnym celem, aby błogosławić tą rodzinę. Słowa Jakuba ani warunki wypełnienia tego, co powiedział w tej sytuacji, nigdy się nie spełniły. Nie było zamiarem Jakuba ani błogosławić ani przeklinać.

Faktyczne znaczenie jego słów było takie, że on lub Laban mogli wykonać egzekucję na miejscu, a nie nadnaturalny sąd Boży. Niemniej, w tym nauczaniu, Bóg ignoruje to wszystko, na nowo interpretuje słowa i intencje Jakuba i powoduje, że ukochana żona Jakuba wkrótce potem umiera. Ta interpretacja wydarzeń przedstawia Boga jako arbitralnego, twardego i nieżyczliwego. Jest to zdecydowanie przesądne i obciążone strachem nauczanie. Trudno je pogodzić z nowotestamentowym objawieniem Ojca, który jest pełen łaski i miłosierdzia, który działa na korzyść tych, którzy Go kochają. Zatem, rozsądne jest wnioskować, że nie ma żadnego przekleństwa w tym wersecie. Pewien adwokat nauczania o podatności na przekleństwa napisał do autor książki e-mail o tym, że problemy Joba zapisane w Księdze Joba były wynikiem przekleństw. Napisał tak:

Strach Jakuba, oraz stały strumień negatywnych wyznań przeciw Bogu (jest ich 74) i przeklinanie samego siebie (jest 17) dały Szatanowi prawo do zaatakowania całej rodziny, która znajdowała się pod autorytetem Joba”. Oczywiście ten szczery człowiek wprowadził nieco rzeczy „wstecz”. Nawet przypadkowe czytanie Księgi Joba ujawnia, że problemy Joba działy się ZANIM zaczął on negatywne wyznania o Bogu i sobie samym. Gdy stracił całą rodzinę i zachorował, wyznawał dobre rzeczy.To dopiero po wielu dniach trudności zaczął używać negatywnych stwierdzeń.

Powszechne jest w tym nauczaniu wyszukiwanie i znajdowanie w Piśmie stwierdzeń, które ogłasza się jako przekleństwa i przypisywaniu trudności tzw. przekleństwom.

Niemal we wszystkich przypadkach same fragmenty biblijne nic nie mówią o przekleństwach. Zatem, rozsądne jest przypuszczać, że Job nie wywołał swoich własnych problemów, przez przeklinanie siebie.

Pewien duchowny, który często usługuje chrześcijańską służbą europejskim cyganom wierzy, że ma takie objawienie, że cyganie są pod przekleństwem Bożym, i że to przekleństwo powoduje, że są oni włóczęgami. Wierzy i naucza, że to przekleństwo przeszło przez pokolenia, ponieważ cyganie są potomkami zdrajcy Chrystusa, Judasza. Wierzy, że Judasz miał dwie córki i że cyganie są potomkami tych córek. Oczywiście ten pomysł ma poważne problemy. Przede wszystkim, Judasz nie miał dzieci po tym, gdy zdradził Chrystusa, ponieważ popełnił samobójstwo. Zatem jeśli miał dwie córki to musiały urodzić się przed zdradą. Czyli ten grzech czy przekleństwo zostałoby przypisane im przez Boga po zdradzie Judasza, pomimo ich własnej niewinności. Nie wydaje się to być spójne z nowym objawieniem Boga jako Ojca, które przyniósł Chrystus. Bóg jest tutaj prezentowany bardziej jako arbitralny, twardy i legalistyczny niż miłujący, dobry, łaskawy i miłosierny. Nie ma żadnego dowodu istnienia tzw. przekleństwa w Nowym Testamencie. Wydaje się, że autorzy NT nie wiedzieli o nim. Jest to następna poza-biblijna spekulacja.

Po drugie, dziś mamy silne genetyczne dowody na to, że cyganie nie pochodzą od Żydów. Większość historyków mówi, że cyganie początkowo wyemigrowali z Indii około 1000 roku po Chrystusie. Współczesna genetyka również popiera twierdzenie, że cyganie są potomkami Hindusów. Chorują oni na te same choroby co Hindusi, a nie mają wspólnych chorób z Żydami. Po trzecie i najważniejsze, ten duchowny dzieli się tym, jak Pan uwalnia cyganów z wszelkich problemów, gdy on prezentuje im objawienie, że znajdują się pod tym szczególnym przekleństwem i łamie je. Jest to często dowód, który jest oferowany wobec tego szczególnego przekleństwa nad cyganami. Jest to też powszechne w tym nauczaniu rozumowanie.

Ktoś zaprezentuje, że ma dobre wyniki, gdy łamie przekleństwo, które zostało rozeznane nad kimś. Dobre wyniki są przedstawiane jako dowód na to, że przekleństwo faktycznie miało miejsce. Niemniej, w tym przypadku, wyraźnie widać, że cyganie są bardzo przesądnym ludem. Wierzyli bardzo mocno w przekleństwa jeszcze zanim ich ów duchowny nauczał na ten temat. Przeklinanie i bycie pod przekleństwem jest częścią ich tradycji i wielu przesądnych kulturowych wierzeń. Jest prawdopodobne, że wyjaśnienie ich tułaczego stylu życia przez człowieka z autorytetem, który do tego dodaje ideę Bożego przekleństwa było dla nich bardzo przyjazne, skoro zostało też zaoferowane rozwiązanie ich problemów. Będą reagować wtedy również bardzo pozytywnie na to, że ten duchowny złamie przekleństwo. Moc sugestii i efekt placebo z pewnością pomogą tym przesądnym ludziom. Jeśli uwierzyli temu duchownemu to otrzymają poczucie nowego startu życiowego, pojawią się nowe oczekiwania Bożego błogosławieństwa. Otrzymają wiele rzeczywistego Bożego błogosławieństwa, gdy ten duchowny będzie modlił się za nich w tak pozytywnych emocjonalnie okolicznościach. Duchowny będzie następnie sądził, że błogosławieństwo, które przychodzi dla nich od Boga, to dowód na to, że objawienie dotyczące przekleństwa jest właściwe. Niemniej, błogosławieństwo mogło pojawić się ze względu na Bożą łaskę w Jezusie Chrystusie, a nie z powodu złamania przekleństwa nad nimi. Bóg kocha ludzi i błogosławi ich z powodu tego, co uczynił Jezus, a nie dlatego, że teologa czy interpretacja zdarzeń duchownych jest poprawna.

Możemy poświęcić chwilę i przypomnieć sobie o tym, że nasz Zbawiciel żył życiem wagabundy. Nie posiadał wiele, nie miał stałego miejsca do spania, był przeważnie niezrozumiany przez swoją własną rodzinę. Mieszkańcy jego rodzinnego miasta odrzucili Jego służbę, był wzgardzony przez religijnych przywódców a ludzie, którym starał się pomóc, chcieli go ukamienować. Ostatecznie został niesłusznie i bezprawnie skazany na śmierć i ukrzyżowany między dwoma przestępcami. Jego przesłanie było niezrozumiane i zostało przekręcone. Był oskarżony o bluźnierstwo, był werbalnie przeklinany przez przeciwników. Współcześnie ktoś prawdopodobnie zaofiarowałby Jezusowi Chrystusowi radę, że trzeba złamać przekleństwo, które oczywiście oddziałuje na Niego. Nie! To, co widzimy w życiu Chrystusa to są nieszczęścia sprawiedliwego, a nie przekleństwo. Używając tego paradygmatu przekleństwa ktoś mógłby dziś powiedzieć, że ap. Paweł musiał być pod przekleństwem. Rozważmy doświadczenia Pawła. Był na rozbitym statku, spędził noc i dzień dryfując po morzu, raz był kamienowany, trzykrotnie bity rózgami, a pięciokrotnie biczowany, przy każdym biczowaniu otrzymał po 39 uderzeń. Wielu Żydów a nawet niektórzy chrześcijanie byli wrogo nastawieni do Pawła. Uniknął śmierci w Damaszku i kilku innych miejscach. Kościół czasami nie rozumiał go, nie doceniał i nawet nie pomagał mu. Pod koniec życia ap. Paweł powiedział, że tylko z Tymoteusza miał pomocnika ( Flp 2:19-20). Cierpiał czasami głód, pragnienie i finansowe braki. Zdecydował sam wspierać swoją służbę robiąc namioty. Był kilka razy aresztowany, spędził wiele miesięcy w więzieniu, ostatecznie zastał ścięty przez Nerona. Z pewnością, byli tacy, którzy wypowiadali złe słowa przeciwko niemu. Dziś niektórzy usiłowaliby przekonywać, że ap. Paweł był pod przekleństwem i potrzebował złamania go.

Czy dostrzegamy efekty tych złych słów w życiu Pawła? Skoro NT nie rejestruje żadnego przypadku łamania przekleństwa to jest całkowicie nieprawdopodobne, aby ktokolwiek przekonał apostoła, że te trudności są wynikiem przekleństw wypowiadanych przez jego przeciwników.

Sam Paweł na pewno postrzegał te trudności jako wynik swojego oddania służbie Jezusowi Chrystusowi przez głoszenie ewangelii. Wierzymy, że Paweł słusznie interpretował te trudności. W rzeczywistości dziesięciu z dwunastu apostołów zostało zamordowanych. Czy to jest dowód na przekleństwo? Nie! Oni byli zdumiewająco błogosławieni przez Boga. Musimy zdecydowanie stanąć przekonani o swoim zbawieniu i błogosławieństwie Bożym i nie pozwolić na to, aby tchórzliwy przesąd pokonał naszą wiarę w Chrystusa.

Jest to silny wiatr doktrynalnego przesądu wiejący niemal bez sprawdzania przez Kościół. Smutne jest to, że ogromna część Kościoła wydaje się niezdolna do rozróżnienia tego, że popularne nauczanie całkowicie mija się z apostolskimi zapisami Nowego Testamentu.

Jak już wcześniej stwierdzono, często podróżujemy po Stanach Zjednoczonych i różnych międzynarodowych miejscach w czasie naszej chrześcijańskiej posługi.

Gdy w czasie tych spotkań oferowana jest modlitwa o uzdrowienie całkiem interesująca jest liczba tych, którzy uważają, że są pod przekleństwem. Po przepytaniu tych przestraszonych, zmieszanych i mających wątpliwości ludzi doszliśmy do wniosku, że jest potrzebna książka, która szczegółowo przyjrzy się nauczaniu na temat przekleństw i tego, co Nowy Testament mówi i czego nie mówi o nich.

W następnych kilku rozdziałach dokonamy przeglądu tego nauczania i wszystkich miejsc wspominających o przekleństwach w Nowym Testamencie.

Rozdział 02

продвижение

Świadectwo

Kiedy sięgam pamięcią wstecz, w okres gdy miałem lat kilkanaście, pamiętam wyraźnie jakąś pustkę, która była wewnątrz mnie. Jednocześnie towarzyszyła temu potrzeba wypełnienia jej i moje poszukiwania czegoś, co uzupełniłoby ten brak. Trwało to ponad 10 lat. Jako dziecko byłem ochrzczony i brałem udział w komunii w kościele katolickim, choć tak naprawdę moja rodzina nie uczestniczyła w praktykach tego Kościoła. W domu Bóg też nie był nigdy tematem, który by poruszano. Wychowany więc byłem bez Boga, choć jakieś wyobrażenie o

Nim we mnie wyrobiono. Było ono bardzo mgliste i dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że nie wiedziałem prawie nic. Mimo tego, przeczuwałem istnienie „czegoś więcej.”.

W swoich poszukiwaniach zwróciłem się ku Wschodowi. Rozpocząłem od Medytacji Transcendentalnej, o której przeczytałem w jakimś czasopiśmie. Pod koniec lat siedemdziesiątych o jakąkolwiek literaturę z tej dziedziny było bardzo trudno. Tak, na podstawie ubogiego materiału, zacząłem codziennie praktykować medytację. Po pewnym czasie doświadczyłem dość gwałtownego „olśnienia”. Było to bardzo silne przeżycie, była w tym jakaś groza, na tyle silna, że przestałem medytować. Po prostu się przestraszyłem, lecz jednocześnie pociągało mnie to dalej.

W tych latach, w moich poszukiwaniach trafiłem też do kościoła, gdzie chodziłem z moim bliskim kolegą. Jednak w ceremoniale i słowach wygłaszanych „specjalnym”, „duchowym” tonem nie znalazłem prawdy, która by mi pomogła, która dałaby mi spełnienie. Równolegle czytałem więc coraz więcej literatury na temat religii wschodu, medytacji, wiedzy tajemnej (Huna). Na początku lat osiemdziesiątych pojawiało się coraz więcej tego typu książek, publikacji. Wiele z praktyk, o których dowiedziałem się wtedy, wprowadzałem w życie.

Pomagały mi w tym rozmaite treningi, kursy, które już w tych latach odbywały się tu i ówdzie. Brałem udział w kursach radiestezji, DU (doskonalenia umysłu), itp.

Tygodniowy kurs DU zrobił na mnie dość duże wrażenie. Prowadził go Lech Emfazy Stefański – głowa Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego. Kurs był opracowany na podstawie „nauki” Carlosa Castanedy. Był to okultyzm, szamanizm ubrany w pseudonaukowe szaty. Dostarczał naprawdę duchowych przeżyć. Odsłaniał tajniki wiedzy tajemnej i obiecywał prawdziwą wolność, rozwój, władzę. Nauczyłem się tam takich technik jak:

eksterioryzacja (podróże poza ciałem), wchodzenie na poziom astralny i wykonywania tam różnych prac (magia) i wreszcie spotkałem tam „swojego duchowego przewodnika” istotę, która miała mnie prowadzić w „świetlanym kierunku” rozwoju mojego „boskiego potencjału”. Uczyliśmy się magii, oczywiście zaznaczono nam, że jako narzędzia mamy jej używać do dobrych celów (czarna i biała magia). Lecz znając już trochę lepiej siebie, znając ludzkie słabości i egoizm, mogę powiedzieć, że nasze ludzkie idee odbiegają od prawdy, czyli tego, co pokazuje praktyka. Więc nie zawsze były to wzniosłe pobudki, właściwie były nimi moja wygoda, przyjemność i to, co „ja” w tej chwili uważałem za dobre. Wiedza ta dawała mi przewagę, wiedziałem przecież więcej, umiałem to wykorzystać, poznawałem jak mi się wydawało tajemnicę życia. Lecz mówiąc szczerze, nie wypełniło to mojej wewnętrznej pustki. W moim sercu wciąż była tęsknota za tym „czymś”. Szukałem więc dalej.

Grono znajomych o podobnych zainteresowaniach poszerzało się coraz bardziej. Nowe kontakty pozwalały mi na pogłębianie mojej wiedzy. Przeszedłem jeszcze parę treningów i kursów, aż trafiłem na „Rebirthing”. Mottem była tam : Prawda, Prostota, Miłość, Rozwój potencjału ludzkiego. Prawda, że piękne? Rebirthing po angielsku oznacza „ponowne narodzenie, odrodzenie”. Technika ta pochodzi od hinduskiej Krija Jogi, Jogi oddechu. Twórcą jej amerykańskiej wersji jest Leonard Orr. Jej celem jest odkrycie w nas boskiej natury i oczyszczenie się ze szlamu negatywnych myśli o sobie, zakodowanych w nas przez chore społeczeństwo, nasiąknięte przyziemną negatywną energią. Pomimo różnych przeżyć i wydawałoby się efektów, dalej byłem wewnętrznie pusty, nie byłem szczęśliwy. Moje życie przestało mi się podobać, nadzieje pokładane w moim wysiłku wkładanym w samorealizacje zawodziły. Pustka, beznadzieja…
Niczego, na czym można oprzeć swoje życie. Relatywizm jest na dłuższą metę dołujący.

W tym czasie miało miejsce pewne wydarzenie. Mój bliski przyjaciel, rówieśnik, zachorował na raka. W przeciągu jednego miesiąca zmarł. Miał wtedy 26 lat. Na kilka dni przed jego śmiercią odwiedziłem go w klinice. Choroba tak bardzo go wyniszczyła… Nie miałem mu nic do powiedzenia. Cała moja MĄDROŚĆ, wszystko, czego się nauczyłem, z czym się tak obnosiłem, pokazało swoją rzeczywistą wartość. Bzdura… Nie chcę przytaczać tutaj tego, z czym to wszystko wtedy porównałem. Ta śmierć była dla mnie bardzo bolesna, zresztą jak dla wielu naszych przyjaciół.

Była czymś dziwnym…

Miałem też przyjaciela – wierzącego człowieka, który wiele godzin poświęcił na rozmowy ze mną. Zaprosił mnie do kościoła. Poszedłem z nimi w najbliższą niedzielę. Zobaczyłem tam ludzi szczerze modlących się do Boga, tak, jak kto chciał; to siedząc, to stojąc, własnymi, prostymi słowami. Zamknąłem oczy i zacząłem wylewać przed Bogiem wszystko, co leżało mi na sercu. Były to słowa pełne bólu, żalu i goryczy. Popłynęły łzy… I  wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Bez mojego udziału, bez starań i zabiegów z mojej strony spłynął do mojego wnętrza pokój. I to bardzo dziwny pokój. Czułem bardzo wyraźnie, że jest to dar od „Kogoś”. Nie wypracowałem go poprzez medytację, czy jakąś inną technikę, zresztą nie potrafiłbym. To była zupełnie inna jakość.

Po paru miesiącach zachęcony przez mojego przyjaciela i świadectwo drugiego znajomego, byłego hippisa, którego Bóg uzdrowił ze śmiertelnej choroby, trafiłem ponownie do kościoła. Spodobała mi się forma, w jakiej głoszone było Słowo Boże. Mówił je człowiek taki jak ja, ubrany jak ja, i mówił słowami, jakimi i ja mówię na co dzień. Mówił na dodatek o sprawach, które i ja przeżywałem codziennie i o tym jak Jezus mu w tym pomaga. Myślałem wtedy: Ooo! To tak po prostu? To tak zwyczajnie żyje się z Bogiem?

Zaintonowano pieśń i ludzie zaczęli śpiewać. W słowach i w sposobie, w jaki to robili, słychać było wdzięczność i miłość.  Zamknąłem oczy i Bóg zaczął pokazywać mi moje życie… Nie było to coś, z czego mógłbym być dumny. Zdałem sobie sprawę, że nie potrafię sam poukładać swojego życia, nie potrafię sam nim kierować. Potrzebowałem pomocy. Uświadomiłem sobie własną bezsilność. Nie byłem sam bogiem. Potrzebowałem prawdziwego Boga, kochającego Boga. Na wezwanie: „Czy są na tym miejscu osoby, które chcą przyjąć Jezusa, jako swojego Pana i Zbawiciela?” moją odpowiedzią było „Tak”, choć nie było to dla mnie proste. Przecież to On miał się stać odtąd Panem w moim życiu. Nie JA. Jednak, czy miałem wyjście? Czując Bożą miłość i mając przed oczami świeży obraz mizeroty mojego życia, powiedziałem – Tak, wierzę, że Jezus jest Synem Bożym i umarł za moje grzechy, uznaję Go Panem mojego życia!

Nie wiedziałem, że noszę na sobie tak wielki wór z kamieniami… Co za ulga… Co za wolność! Jezus w tym momencie stał się moim Zbawicielem. Zdjął ze mnie tak olbrzymi balast. Poczułem olbrzymią radość, popłynęły łzy. To puste miejsce we mnie, po tylu latach poszukiwań zamieszkał  Ten, który powiedział: Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.

deeo

Przekleństwa 02 – Czy chrześcijanie są podatni na przekleństwa?

Przegląd popularnego nauczania.

W tej części dokonamy po prostu przeglądu nauczania na temat podatności na przekleństwa bez jego gruntownej analizy. Chcemy stwierdzić to, co wydaje się być wspólnym elementem tego współczesnego poglądu. Jak już powiedzieliśmy na ten temat, okazuje się, że jest ono nieco mgliste w swoich wierzeniach i parę osób powiedziało nam, że aby zrozumieć przekleństwo, trzeba mieć objawienie.

W ten sposób dowiadujemy się, że nie są w stanie wyraźnie określić swego nauczania czy oprzeć go na Nowym Testamencie.
Niemniej, niektórzy opublikowali coś na ten temat, tak że będziemy czerpać z ich pism. Musimy na samym początku powiedzieć, że jest to bardzo skomplikowane i trudne nauczanie. Niemniej, podejmiemy próbę wyłożenia na kilku następnych stronach podstawowych wierzeń.

Przekleństwa istnieją.

Pierwszym punktem, który jest zazwyczaj czyniony to stwierdzenie, że przekleństwa istnieją. Często wskazywane są starotestamentowe fragmenty z Prawa Mojżeszowego, aby to udowodnić.
Mogą się również odnosić do kilku fragmentów Nowego Testamentu, niemniej nie znajdujemy zbyt wielu fragmentów NT wykorzystanych w tych pismach, po prostu dlatego, że nie wydają się one pokazywać tego, czego ci autorzy potrzebują.
Czasami używają do nauczania na temat przekleństwa takich fragmentów, które nic na temat przekleństwa nie mówią bezpośrednio, lecz idea przekleństwa wydaje się być przewidywana lub narzucana. Widzieliśmy to przewidywanie w poprzednim rozdziale na przykładzie tzw. przekleństwa Jakuba i Racheli oraz przykład żydowskich przywódców przeklinających całą żydowską rasę słowami o odrzuceniu Chrystusa przed Piłatem.

Definiowanie przekleństwa.

Czasami owi autorzy nie definiują czym jest przekleństwo, lecz składają swoje nauczanie z różnych fragmentów; możemy powiedzieć, że przekleństwo to wypowiadanie negatywnych oczekiwań wobec jakiejś osoby, grupy czy rzeczy, które ma nadnaturalną zdolność do szkodzenia tej osobie, grupie czy rzeczy. Niektórzy cytują różne definicje słownikowe „przekleństwa”, lecz często nie zauważają, że definicje zawężają przekleństwo do celowego mówienia ku nadnaturalnemu czynieniu szkody. Idea niezamierzonego przekleństwa, takiego jak złe wyznanie czy tzw. przeklinanie siebie samego, nie znajduje się w słownikowych definicjach, lecz w tym nauczaniu tak. Taki rodzaj przekleństwa nie wydaje się również, po bliższym zbadaniu, występować w Biblii. Biblijne przykłady takiego niezamierzonego przekleństwa nie popiera tezy, że są to zdarzenia, które moglibyśmy nazwać przekleństwemi z biblijnej perspektywy.

Wiele rzeczy jest przekleństwem.


Wiele rzeczy jest nazywanych przekleństwami. Waha się to od starotestamentowych fragmentów Pisma z Prawa Mojżeszowego, które są Bożymi przekleństwami, do kogoś wypowiadającego negatywe słowa osobie  czy kimś innym. To, co w przeszłości mogło być nazwanezłym wyznaniem, otrzymało u wielu nauczycieli status przekleństwa. Liczne sądy Boże jakie znajdujemy w ST czasami są nazywane przekleństwami, podczas gdy same wersety niczego nie mówią o przekleństwie. Ze względu na szerokość pojęcia przekleństwa, są one znajdowane we fragmentach, które nic szczególnego na ten temat nie mówią. Ta obszerność definicji jest szeroko rozpowszechniona i powoduje niejasności, gdy jest o nich mowa. Każde negatywne wypowiedziane słowo jest obecnie przez wielu nazywane przekleństwem i uznaje się, że ma nadnaturalną moc do szkodzenia.

Przekleństwa są wypowiadane słownie.

Każdy, kto może mówić, włączając Boga, może wypowiedzieć przekleństwo. Oczywiście, niektóre przekleństwa były pierwotnie wypowiedziane przez Boga i teraz zapisane są w ST, przede wszystkim w części Prawa Mojżeszowego. Zdolność do przeklinania jest wyraźnie widoczna w Nowym Testamencie.

Nowy Testament ostrzega wierzących, aby nie przeklinali lecz błogosławili. Niemniej, jak zobaczymy w następnych rozdziałach nie ma bezpośredniego wspomnienia o tym, aby ktokolwiek łamał przekleństwa. Zwrotu łamać przekleństwo nie ma w Biblii w żadnej formie.

Ludzie posiadający autorytet (władzę) mogą przekląć.

Większość nauczających na temat przekleństwa zgadza się co do tego, że postacie mające autorytet (władzę), jak np. rodzice mogą przekląć tych, którzy są w zasięgu ich władzy (autorytetu). Ta idea jest teologicznie popierania, lecz nikt nie wydaje się mieć jakiegokolwiek oparcia w Piśmie, które by nauczało o tym w bezpośrednio sposób. Przeważnie to nauczanie wspiera się składaniem razem różnych wersów, które nic nie mówią o przekleństwie i przykładami ze Starego Testamentu. Ponieważ w tym nauczania władza daje możliwości przeklinania, czyni to poddaną osobę bardzo podatną na przekleństwo pochodzące od osoby u władzy. Również nie jest jasne i jest sporo zamieszania w sprawie tego czy skutki owego przekleństwa, czy wypowiedzianych przez osoby z autorytetem negatywnych słów są naturalne czy duchowe. Idea autorytetów przeklinających podwładnych wydaje się być również sprzeczna z ideą ochrony autorytetu, której niektórzy uczą. Mogą być sprzeczności między ideą ochrony i przekleństwa, które musi mieć legalną przyczynę. Jest mnóstwo pytań, na które nie ma odpowiedzi w tym zagmatwanym nauczaniu. Czy autorytet danej osoby uprawomocnia przekleństwo? Jeśli tak, to czy niewinny i oddany chrześcijanin może być przeklęty przez osobę u władzy, której zadaniem miała być ochrona? Gdzie pasuje do tego nauczania osobista relacja z Chrystusem?
Skoro Chrystus uczynił wierzących całkowicie sprawiedliwych przez wiarę, jakże więc może przekleństwo być kiedykolwiek prawomocne? Jak może wypowiedziane słowo przekleństwa przez jakąkolwiek ludzką istotę nadnaturalnie wpływać na błogosławione dziecko Boże, które jest w relacji przymierza z Ojcem poprzez dzieło ofiary Chrystusa? Mamy nadzieję, że czytelnik zobaczy, że w tym nauczaniu jest zamieszanie, strach i niewiara.

Przekleństwo może być zamierzone lub przypadkowe.

Niektórzy wierzą, że sługa Szatana może celowo kogoś przekląć i odwrotnie, często nauczają, że ktoś może w sposób niezamierzony przekląć siebie czy innych przez wypowiadanie złych rzeczy o sobie czy innych, nawet nie mając takiego zamiaru, aby szkodzić. Wierzy się więc, że negatywne słowa najwidoczniej mają życie same w sobie, wywołując nadnaturalną szkodę nawet wtedy, gdy wypowiadająca je osoba nie miała zamiaru szkodzić sobie czy innym. W poradnictwie związanym z metodologią paradygmatu przekleństwa podejmuje się próby znalezienia tych niezamierzonych słów w mowie własnej i wierzeniach tego, komu udziela się porady.

Trudno jest znaleźć biblijne wsparcie idei jakoby czy to błogosławieństwo, czy przekleństwo mogło być przypadkowe i niezamierzone. Chodzi o to, że osoba wypowiadająca przekleństwo musi wiedzieć, że przeklina, aby to co mówi, było rzeczywistym przekleństwem z biblijnego punktu widzenia.

Przebadaliśmy przykłady tych tzw. niezamierzony przekleństw z Biblii w pierwszym rozdziale, aby zobaczyć czy to rzeczywiście są przekleństwa. Te przykłady nie dowodzą, że były to przekleństwa.
Przyjrzymy się jeszcze kilku innym przykładom zanim dojdziemy do końca tej książki.

Przekleństwa mają wpływ na grupy

Niektórzy wierzą, że historyczne problemy grup etnicznych takich jak Żydzi mogą być wyjaśnione działaniem przekleństwa.
Uważają oni, że rodziny, narody i grupy etniczne mogą być pod przekleństwem.
Wielu wydaje się wierzyć, że niewłaściwe traktowanie innej grupy ludzi przynosi przekleństwo dla całej grupy, która się niewłaściwie zachowywała. Przystępują oni do łamania przekleństw nad narodami i grupami ludzi publicznie prosząc o przebaczenie reprezentantów źle potraktowanej grupy. Jest to metodologia pokuty identyfikacyjnej. Ta teologia wydaje się całkowicie mijać z Nowym Testamentem. Pokuta na rzecz innych nie jest objawiona w NT, jako nowotestamentowa służba. Również Chrystus nie zobowiązał Swych uczniów do łamania przekleństw nad narodami czy grupami ludzi. Nigdzie nie znajdujemy nikogo podatnego na przekleństwa. Nie znajdujemy też nigdzie nikogo wrażliwego na przekleństwa celowo usiłującego złamać przekleństwa ani w Starym, ani w Nowy Testamencie.
Widzimy proroków ST wyznających grzechy żydowskiego narodu, lecz nie łamiących przekleństwa. W pierwszym rozdziale zbadaliśmy też kilka przykładów przekleństw, które miały przypuszczalnie wpływać na narody, które to przykłady były przez autorów podawana jako dowody. Okazało się, że nie są one przekonujące.

Przekleństwa z przeszłości i teraźniejsze wpływają na chrześcijan.

Przekleństwa nie powinny być obecnym problemem w życiu chrześcijan. Czasami jest to prezentowane jako długotrwały problem, który istniał zanim dana osoba uwierzyła, który musi być rozwiązany osobno, po ich nawróceniu. Często skupia się tutaj uwagę na zaangażowaniu w działalność okultystyczną zanim ta osoba została chrześcijaninem, choć są nauczyciele, którzy dodają do tego jeszcze kilka rzeczy. Przeważnie to, co jest prezentowane pochodzi ze „schrystianizowanej” formy Prawa Mojżeszowego.
Jest również szeroko rozpowszechnione wierzenie i bojaźń, że ludzie, słudzy diabła jak czarownicy, znachorzy i inni praktycy okultyzmu mają demoniczną moc, aby w nadnaturalny sposób wpływać na chrześcijan. Czasami są dodawani do tej listy sług diabła nawet władczy rodzice i inni członkowie rodziny.
Ten pomysł zdaje się mieć poparcie wyłącznie w historiach jakie się przydarzyły chrześcijanom. Może to być po prostu strachliwa, przesądna interpretacja tych wydarzeń. Przesądni chrześcijanie często błędnie interpretują różne zdarzenia przepuszczając je przez umysł nastawiony na przekleństwa. Nie znajdujemy niczego w Nowym Testamencie, co by popierało ideę wpływu przekleństw na chrześcijan, poza ostrzeżeniami przed chwytaniem się Zakonu Mojżeszowego i wchodzenia pod przekleństwo Zakonu. Interesujące jest to, że wielu zdaje się ignorować te ostrzeżenia i wyciąga przekleństwa z Zakonu stosując je do chrześcijan.

Przekleństwa wywołują złe skutki.

Nauczyciele tego paradygmatu zgadzają się co do tego, że przekleństwa wywołują wiele złych skutków w życiu ludzi.
Jeden z autorów mówi, żefrustracja w wielu dziedzinach życia jest charakterystyczna dla działania przekleństwa. Często historie osób przechodzących trudności, które zostały rozwiązane przez złamanie rzekomego przekleństwa podaje się jako dowód na to, że jest to prawda. Niemniej jednak, nie wydaje się, abyśmy znaleźli choć jeden przykład łamania przekleństwa w Nowym Testamencie

Przekleństwa muszą mieć legalną przyczynę.

Niemal każdy z nauczających tego paradygmatu twierdzi, że przekleństwo musi mieć legalną (prawną) przyczynę.
Wyjaśnienie tego koncentruje się na pojedynczym wersie ze Startego Testamentu.
Jest to wzięte z Przyp. 26:2. Całe to nauczanie wydaje się uważać, że ten wers jest ważny. Generalnie ten wers jest interpretowany w ten sposób, że musi być jakieś moralne usprawiedliwienie, zasłużona przyczyna, aby przekleństwo mogło działać w życiu wierzącego. Jednak wydaje się to być z kolei sprzeczne z tym, że osoba u władzy może wypowiedzieć skuteczne przekleństwo nawet na niewinną osobę. Ponownie widzimy, że całe to zagmatwane nauczanie często samo sobie przeczy. To zaś umieszcza je bardziej między tchórzliwymi przesądami niż prawdziwymi naukami. Wszyscy autorzy wydają się zgadzać co do tego, że przekleństwa są pewnego rodzaju prawną umową, w której są zaangażowani ludzie, Bóg i diabeł. Jest to raczej ważne w tym nauczaniu. Bardzo wiele miejsca na teologiczne wyjaśnienia jest poświęcone temu wierzeniu, lecz przy bardzo niewielkim poparciu z Biblii. Zwykle jest to uzasadniane tragicznymi wydarzeniami opisanymi w Piśmie i interpretowanymi przez okulary przekleństwa wpływającego na biorące w wydarzeniach osoby. Jednak dokładne przyjrzenie się tym fragmentom często ukazuje niepowodzenie w odnalezieniu nawet pojedynczego odniesienia do przekleństwa.
Idea przekleństwa wydaje się być narzucona na te fragmenty. Same teksty nie stwierdzają, że opisany w tym fragmencie problem jest wynikiem działania przekleństwa.

Przekleństwo daje władzę złym duchom.

Autorzy zdają się wierzyć, że diabeł, upadłe anioły i demony maja prawo do szkodzenia wierzącemu ze względu na przekleństwo. Jest to chyba bardzo ważne dla tego nauczania. Znów wiele poświęca się teologicznym wyjaśnieniom tego, bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony Biblii. Nie ma żadnych wersetów nigdzie w Nowym Testamencie, które mówią wyraźnie, że diabeł ma autorytet nad wierzącym z jakiejkolwiek przyczyny.
W rzeczywistości znajdujemy w Nowym Testamencie coś wręcz przeciwnego i to bardzo wyraźnie. Chrystus mówi, że wierzący mają autorytet nad złymi duchami.
Chrystus nie wspomniał o jakichkolwiek warunkach jakim miałby ten autorytet podlegać, poza relacją z Chrystusem jako Mistrzem. Nie mówi On nic o tym, aby wierzący musiał być posłuszny, wierny, mieć dobry charakter, czy mądrość, aby korzystać z tego autorytetu nad diabłem, nie mówi też, aby ten autorytet miał zależeć od czegokolwiek, co musiałby wierzący zrobić. Nie mówi też, że ten autorytet nad diabłem przychodzi przez wyrzekanie się okultyzmu i zajęcie się przekleństwem. Takie pomysły zostały dodane przez to nauczanie i nie mają żadnych podstaw w Nowym Testamencie. Nowy Testament ostrzega wierzących, aby nie dawali diabłu przystępu, lecz nigdy nie daje autorytetu diabłu nad wierzących z jakiejkolwiek przyczyny. Czasami są podnoszone argumenty, które są spekulacjami na temat tego, co by się stało, gdyby wierzący wrócił do okultyzmu, mające na celu poparcie idei diabelskiej władzy (autorytetu) nad wierzącym. Jest oczywiste, że wierzący cierpiałby na ogromne problemy, prawdopodobnie depresję i wielkie straty, lecz nie dlatego, że Bóg daje autorytet diabłu nad nim, lecz dlatego, że to on sam już nie praktykowałby swego autorytetu nad diabłem i nie sprzeciwiałby się destrukcyjnej jego działalności w swym życiu. W naszym rozumieniu spraw, diabeł nie ma prawnego autorytetu, aby rzucać wyzwanie chrześcijanom. Działa on jako duchowy kryminalista poza prawnym autorytetem.
Chrystus na stałe odarł diabła z wszelkiego autorytetu. Diabeł nie może odebrać swego autorytetu od Chrystusa pod żadnym warunkiem. Spędzanie czasu na poradnictwie usiłującym odebrać władzę diabła w życiu wierzącego jest bezowocne, ponieważ diabeł jej nie ma. Nie ma już więcej żadnych otwartych drzwi , skoro zadośćuczynienie Chrystusa zamknęło je na zawsze. Musimy stale i konsekwentnie z wiarą wykonywać naszą prawną władzę nad diabłem, zdobytą przez Chrystusa i bez żadnych wątpliwości co do tego, czy musimy coś dodawać do ofiary Chrystusa, czy nie.

Dziedziczenie przekleństwa.

To nauczanie twierdzi dalej, że przekleństwo może być dziedziczone pokolenie za pokoleniem. Dowód na ten pomysłjest  oferowany z Mojżeszowego Prawa z fragmentu przedstawiającego dziesięcioro przykazań. Drugie przykazanie zabrania tworzenia bałwanów, które będą czczone, klękania przed nimi i służenia im jako bogom (Wyj. 20:4-5). W kontekście tego, Bóg mówi, że on jest Bogiem zazdrosnym karzącym winy ojców na synach aż do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy nienawidzą Boga. Widzimy, że ten fragment nie nazywa tego przekleństwem i nie ma zastosowania generalnie do każdego. Dotyczy ono tylko Żydów żyjących pod Zakonem Mojżeszowym, którzy nienawidzą Boga i są bałwochwalcami. Ciągle szukamy takiego prawdziwego chrześcijanina, który nienawidziłby Boga, żył pod Zakonem i był bałwochwalcą. Szczerze wątpię czy znajdziemy kiedyś choć jednego takiego. To jeden z problemów występujących w tym nauczaniu. Poszczególne detale tego fragmentu są pomijane, ignorowane a tylko jeden aspekt jest stosowany w generalnym sensie do wszystkich. Ten fragment nie naucza na temat ogólnego dziedziczenia przekleństwa czy niegodziwości przez wszystkich. Ma on zastosowanie wyłącznie dla żydowskich bałwochwalców, którzy nienawidzą Boga.

Innym fragmentem często cytowanym jako dowód na to, że przekleństwo jest dziedziczne to wers mówiący o tym,że przekleńst wo dotyka dziesiątego pokolenia (Powt. 23:2). Jest on łączony z informacjami o tym, jak pewne problemy dotykają rodzin pokolenie za pokoleniem.
Te dwie rzeczy razem są widziane jako dowód na to, że przekleństwo może wpływać na te rodziny. Okazjonalnie, ktoś zapewnia, że coś takiego naturalnego i powszechnego jak samotność czy uczucie odrzucenia jest dowodem na działanie przekleństwa.
Przez niektórych zostało nazwaneprzekleństwem bękarta.Lecz ten fragment również nie mówi niczego o przekleństwie. W rzeczywistości nie mówi on niczegona temat  problemów dziedziczności. Znaczenie tego fragmentu zostało uduchowione i błędnie zastosowane do chrześcijan. Wyciągnęli stąd wniosek, że samotność, odrzucenie czy trudności w relacjach są wynikiem działania tego przekleństwa.
Zgodnie z tym pomysłem emocjonalne problemy wywołane tym przekleństwem uniemożliwiają osobie wejście do zgromadzenia chrześcijan w PANU i utrzymywania prawdziwej społeczności.

Oczywiście, tego ów fragment faktycznie nie mówi. Nie ma on nic wspólnego z emocjami. To nauczanie w zasadzie odwraca sytuację. Faktyczna sytuacja była taka, że ci Żydzi w zgromadzeniu PAŃSKIM mieli oddzielić bękarta i jego potomków od wchodzenia w zgromadzenie w fizycznym sensie. Bękartowi miano odmawiać wejścia do zgromadzenia. Nie miało to zupełnie nic wspólnego z tym jak ów bękart czy jego potomkowie się czuli emocjonalnie.
To przekleństwo nie było nawet nadnaturalne w oryginalnym kontekście.

Ten fragment nie opisuje chrześcijan i Kościoła. Dotyczy on tylko narodu Izraelskiego żyjącego pod Zakonem Mojżeszowym.
Omawiany fragment jest częścią Zakonu, nie ma być wyrwany ze swego kontekstu, uduchowiony, wykręcony i narzucony chrześcijanom.

Jeśli ten wers ma się stosować do Chrześcijan, to co z wersetem wcześniejszym? Ten wers mówi o tym, że mężczyzna, który jest okaleczony (ma zmiażdżone jądra lub odcięte prącie – BW), nie może wejść do zgromadzenia. Czy powinniśmy odrzucić mężczyznę, który jest w ten sposób okaleczony z chrześcijańskiego kościoła? Nie! Czy powinniśmy to również uduchowić? Nie! Zakon Mojżeszowy nie ma w żadnej postaci zastosowania do Kościoła. Pierwszy Kościół odrzuciłby taki sposób stosowania Zakonu do Kościoła. To nauczanie mówiące o pokoleniowym przekleństwie rozpowszechniło się szeroko w zachodnim kościele. Wielu ludzi boi się teraz, że znajdują się pod jakiegoś rodzaju przekleństwem, ponieważ obserwują te szczególne problemy pojawiające się w ich rodzinach pokolenie za pokoleniem. To nie powinno być żadnym objawieniem. Jest to raczej normalne. Świeccy psycholodzy i psychiatrzy również to obserwują. Robią mapy pokoleniowych problemów przy pomocy tzw. genogramów. Genogram jest rodzinnym drzewem notującym poszczególne działania i problemy w kolejnych pokoleniach. Świeccy pracownicy zdrowia psychicznego robili to na długo wcześniej zanim przesąd pokoleniowego przekleństwa pojawił się w kościele. Widzimy, że to nauczanie jest bardzo dziwne, skoro cała ludzka siła, słabość, problemy i grzeszne tendencje są dziedziczne. One wszystkie zostały odziedziczone po Adamie i Ewie.

Ludzka upadłość jest dziedziczna po rodziców, którzy odziedziczyli ją po swoich rodzicach.

(Auto słyszał świecką rockową piosenkę, której refren brzmiał tak: …”Nie my rzuciliśmy ten ogień” … tematem tej pieśni było to, że śpiewający urodzili się już w świcie pełnym problemów i nie są odpowiedzialni za ich wywołanie. Mamy nadzieję, że oni rozumieją to, że ich rodzice i dziadkowie też urodzili się na upadłym świcie.
Oni również tego ognia nie rzucili; niemniej my wszyscy podtrzymujemy go tak długo, dopóki odkupienie w Chrystusie nie przemieni nas.)

Pochodzi to z naszej genetyki i oczywiście wyuczonych zachowań oraz zranień członków rodziny, które są przekazywane przez pokolenia. Demoniczna aktywność jest również wymierzona przeciwko nam z pokolenia w pokolenie. Jest to uniwersalne ludzkie doświadczenie. Wszystkie ludzkie istoty, wszędzie przeżywają to, a nie tylko kilka, które są pod szczególnym tzw. przekleństwem. Niektóre z tych dziedzicznych problemów są po prostu bardziej oczywiste niż inne i są interpretowane przez to nauczania jako przekleństwa.
Ofiara Chrystusa wystarcza na potrzeby każdego, bez jakiejkolwiek specjalnej służby poświęconej sprawom pokoleniowym. Chrystus usługiwał w szczególnych potrzebach każdemu z pośród tłumów i nigdy nie sugerował, aby ktokolwiek potrzebował jakiegoś szczególnego zajmowania się pokoleniowymi grzechami czy przekleństwami.
Apostołowie nic nie wiedzieli o tego rodzaju służbie, a jednak potężnie powielali nadnaturalną służbę Zbawiciela.

Nieposłuszeństwo Prawu powoduje przekleństwo.

Stary Testament często jest używany do tego nauczania bez rozeznania z punktu widzenia Nowego Testamentu. Słowo Boże znajdujące się w Prawie Mojżeszowym jest często cytowane w tym nauczaniu jako opisujące przekleństwa Boże, które dotykają chrześcijan. Myśl, że w jakimś wersecie jest mowa o tym, że nieposłuszeństwo Bożym przykazaniom czyni kogoś przedmiotem przekleństwa, jest bardzo często prezentowana.

Wydaje się, że wielu z tych autorów nie rozumie głębokiej różnicy między posłuszeństwem wobec Zakonu w Starym Przymierzu i wiarą w Chrystusa w Nowym Przymierzu. Swobodnie mieszają te dwa bardzo różne podejścia do Boga bez rozeznania. Wydaje się u tych autorów nie być żadnego rozeznania, że Nowy Testament stale ostrzega wierzących przed wchodzeniem pod wszelkie aspekty Zakonu Mojżeszowego. Używają oni w swym nauczaniu przykazań Prawa Mojżeszowego i towarzyszących im przekleństw nie komentując tego, że jest to część Zakonu. Nowy Testament ma bardzo wiele do powiedzenia na temat Zakonu i jego relacji do wierzących chrześcijan, co wydaje się być ignorowane w pismach zwolenników nauczania o przekleństwie.
Przyjrzymy się kilku nowotestamentowym ostrzeżeniom dotyczącym ST nieco później w tej książce.

Przekleństwa należy rozeznawać.

Zgodnie z tym nauczaniem, przekleństwa muszą być rozeznawane przez objawienie Ducha Świętego. Niektórzy dodają do tego, że przyczyny przekleństwa muszą być objawione przez Boga i konieczna jest pokuta, aby przekleństwo zostało złamane.

To silne uzależnienie od objawienia powoduje, że cała sprawa jest bardzo subiektywna i niezwykle podatna na moc sugestii, strachu oraz błędnych interpretacji. Obserwujemy, że błędne interpretacje zdarzeń i problemów są bardziej zasadą w praktyce tego nauczania niż wyjątkiem.
Odpowiednie przykłady podaliśmy w pierwszym rozdziale. Gdy już raz ów przesądny paradygmat zostanie przyjęty, pojawiają się wątpliwości co do mocy ochrony Chrystusa i minimalizowanie jej, co pociąga za sobą fakt, że negatywne zdarzenia wszelkiego rodzaju są interpretowane jako działanie przekleństwa.

Przekleństwa należy łamać indywidualnie

To wydaje się być wspólnym motywem tego nauczania – przekleństwa muszą być indywidualnie ujawnione przez objawienie i pojedynczo łamane. Nie znaleźliśmy takiej praktyki nigdzie w Nowym Testamencie i z tego samego powodu w Starym również nie. Nie ma nawet jednego przykładu nigdzie w Piśmie, który odnosił by się do łamania specyficznego przekleństwa. Pomysł łamania przekleństw zdaje się być wyciągnięty z popularnych przesądów. Zdaje się, że nikt nie jest w stanie zaoferować jakiegokolwiek biblijnego poparcia na łamanie indywidualnych przekleństw, z wyjątkiem porównania do służby uzdrawiania. Porównanie jest takie:

pomimo, że Chrystus zapłacił cenę za wszystkie nasze uzdrowienia, ciągle musimy przyjmować uzdrowienia z jednej choroby po drugiej. Niektórzy nadal pozostają chorzy, pomimo że Chrystus zapłacił za ich uzdrowienie.

Podobne myślenie dotyczy przekleństw. Muszą stosować ofiarę Chrystusa do każdego przekleństwa w miarę jak są one subiektywnie rozeznawane. Założenie tutaj jest takie, że chrześcijanin ma ukryte przekleństwa, którymi trzeba się zająć, co jest wątpliwe skoro nie istnieją biblijne przykłady. Temu porównanie brakuje wiarygodności.

Chrystus polecił swoim uczniom, aby uzdrawiali chorych, lecz nie miał nic do powiedzenia na temat łamania przekleństw. Również wierzący nie noszą współcześnie wszystkich chorób i zranień w jakiś ukryty sposób. Choroby i rany zdarzają się nam w procesie naszego życia. Są one obiektywnymi zdarzeniami, a nie subiektywnymi objawieniami.

Zastosowanie dzieła Chrystusa łamie przekleństwa.

Według tego nauczania przekleństwa muszą być łamane poprzez krzyż Chrystusa. Jeśli jakaś osoba sama była przyczyną przekleństwa, wtedy łamią to przekleństwo przez pokutę, wyznanie i słowne wyrzeczenie się przekleństwa i jego przyczyny. Wydaje się, że powszechne w tym nauczaniu jest zastępowanie odpowiednimi werbalnymi błogosławieństwami złamanego przekleństwa. To wszystko może wydawać się bardzo logiczne, lecz przypominamy czytelnikowi, że nie ma ani jednego przypadku w Nowym Testamencie, aby ktokolwiek robił to. Chrystus nie zajmował się przekleństwami w swej służbie.
Nie nauczał swoich uczniów o tym, aby przekleństwa wymagały łamania. Żaden z apostołów zdaje się niczego nie wiedzieć na temat zajmowania się przekleństwami.
Ap. Paweł w swych pismach, które stanowią niemal połowę Nowego Testamentu nic nie wspomniał o swojej wiedzy o łamaniu przekleństw. Wydaje się, że to przesądne nastawienie umysłu wyciąga pewne rzeczy z Zakonu Mojżeszowego po czym „chrystianizuje” je i stosuje do wierzących.

Metody interpretacji

Powszechne jest tutaj do nauczania używanie wersetów, które nic o przekleństwie nie mówią. Na przykład, fragment jaki znajdujemy w Księdze Wyjście w 20 rozdziale, gdzie Bóg mówi o nawiedzeniu niegodziwości ojców na dzieciach właśnie tak jest wykorzystywany. Ten fragment niczego nie mówi o przekleństwach. Jeśli ktoś już umieści ten paradygmat w swym myśleniu to ma tendencję do interpretowania Pisma zgodnie z nim i znajduje przekleństwa wszędzie.

Istnieje tu tendencja do wyjaśniania wszystkich negatywnych wydarzeń z życia postaci biblijnych poprzez te przesądne okulary. W naszej książce posługujemy się metodologią, która będzie spoglądać na wersety Nowego Testamentu, które faktycznie mówią o przekleństwach. Te wersety są przeważnie ignorowane w nauczaniu o przekleństwach. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że te ostre słowa nie pokazują tego, co mówi ich nauczanie. Zbadamy te wersy, które znajdują się w Nowym Testamencie na temat przekleństw, najpierw określając, co nauczanie Jezusa mówi na temat przekleństw i ich relacji do chrześcijan. Następnie zbadamy to, co Stary Testament mówi o przekleństwach i relacje tego do chrześcijan.

Ignorowana prawda o ukrzyżowanym starym człowieku.

Przeglądając nauczania na temat przekleństw wydaje się coraz bardziej widoczne, że próbuje ono rozwiązać problemy w życiu ludzi środkami, których Nowy Testament nie podaje. To, co List do Rzymian w szóstym rozdziale mówi o łamaniu mocy grzechu w życiu wierzących, całkowicie nie istnieje w tym nauczaniu.

Zamiast tego, podejmuje się bardziej próby naprawiania upadłych pragnień starego człowieka ku grzechowi niż przez uznanie, że stary człowiek został ukrzyżowany wraz z Chrystusem i pogrzebany w chrzcie. Teraz żyjemy w błogosławionej nowej naturze uczynionej na podobieństwo Chrystusa.

Ta nowa natura nie jest częścią świat, który przemija. Nie jest częścią świata, który przeklina i jest przeklęty.
Jest to błogosławiona nowa natura, która nie może być skutecznie przeklęta przez człowieka. Tylko upadły, stary człowiek może być skutecznie przeklęty, lecz Bóg ma odpowiedź na jego problem w Chrystusie. Zostaliśmy ukrzyżowani z Chrystusem. Martwy człowiek nie może być wabiony przez grzech ani skutecznie przeklęty. Zamiast korzystania z naszej wiary w zdumiewające dzieło Chrystusa do rozwiązywania problemów starej natury, jesteśmy zachęcani przez to nauczanie do tego, aby rozwiązywać problemy naszej starej natury zajmując się nimi po kawałeczku. To podejście doprowadzi wierzących do tego, że spędzą resztę swojego życia na odkrywaniu tego, że nigdy nie kończą się problemy starej natury.

Stara natura jest upadła i nie może być skutecznie odkupiona. Zamiast koncentrować się na starej naturze, mamy uznać siebie za martwych dla grzechu i pogrzebanych z

Chrystusem i wtedy żyć życiem podobnym do zmartwychwstałego Chrystusa – w nowej naturze. Jest to rzeczywiste i pełne rozwiązanie problemu grzechu jakie oferuje nam Ojciec. Zamiast koncentrować się na Chrystusie jako pełnym rozwiązaniu wszelkich problemów naszych grzechów, będziemy stale spoglądać wewnątrz za następną ukrytą przyczyną naszych problemów.
Przystąpienie do wydobycia przekleństw i innych problemów starej natury spowoduje, że będziemy bojaźliwi, introspektywni, coraz bardziej zmęczeni i ostatecznie całkowicie przegrani. To nie jest jarzmo Chrystusowe.

Powierzenie przez Chrystusa misji specjalnej.

Będzie właściwą rzeczą, aby zakończyć ten rozdział rozważaniami nad rzeczywistymi poleceniami Chrystusa udzielonymi uczniom na czas ich służby. Na przykład, Chrystus powiedział do Dwunastu:

Chorych uzdrawiajcie, trędowatych oczyszczajcie, martwych wskrzeszajcie, demony wyganiajcie; darmo wzięliście, darmo dawajcie. (Mat 18:8).

Chrystus zlecił im, aby podjęli dokładnie taką samą służbę jaką Sam wykonywał. Jezus nie polecił im łamać przekleństwa ani w tym fragmencie, ani w żadnym innym.

Nie widzimy, aby On sam zajmował się łamaniem przekleństw, gdy usługiwał służbą uwalniania od demonów czy uzdrawiania chorych. Nie widzimy również nikogo z Dwunastki zajmującego się przekleństwami. Jezus nie uczył ich, aby robili to ani słowem, ani przykładem. Jest jasne, że apostolskie przywództwo w pierwszym wieku nic nie wiedziało o takim podejściu do przekleństw, jak to czynią dziś niektórzy. A jednak, ci pierwsi apostołowie w potężny sposób radzili sobie z demonami i chorobami tak samo jak robił to ich Pan, bez zmagania z przekleństwami. Podobnie, nie widzimy, aby siedemdziesięciu, których posłał Chrystus robiło coś podobnego. Skutecznie wypędzali demony i uzdrawiali chorych. Tak samo badając listy i życie spisane w Dziejach Apostolskich, wydaje się, że ap. Paweł nic nie wiedział o łamaniu przekleństw. Gdy rozważamy pisma innych autorów Nowego Testamentu to również nikt z nich nie wydaje się wiedzieć cokolwiek o tym, aby chrześcijanie potrzebowali zajmować się przekleństwami, poza przekleństwem Prawa Mojżeszowego. Ta ważna kwestia przekleństw Zakonu i Chrześcijan będzie przedyskutowana później, gdy już dokonamy przeglądu wszystkich wersetów dotyczących przekleństw występujących w Nowym Testamencie.
Wierzymy, że przekleństwo Zakonu Mojżeszowego jest realną sprawą wchodzącą w grę, jeśli chrześcijanie rozważają obecne nauczanie o przekleństwach. Może to być diabelskie sidło,duchowy Koń Trojański, aby chrześcijanie uchwycili się pewnych aspektów Prawa Mojżeszowego i w ten sposób weszli pod obejmujące wszystko, głębokie przekleństwo Zakonu.

Rozdział 3 

сайт создание продвижение раскрутка

Przekleństwa 03 – Przekleństwa wypowiedziane przez ludzi.

Wstęp

Oczywiście biblia wspomina o przekleństwach – przekleństwa istnieją. To, co nie jest wyraźne to fakt, co powinniśmy zrobić z przekleństwami. Wielu obstaje przy tym, że przekleństwa musza być odkrywane i łamane przez chrześcijan. Nawzywamy to: Nauczaniem o Podatności na Przekleństwa.
Ważne jest, aby zobaczyć, co Biblia mówi na ten temat. Szczególnie zaś będziemy zainteresowani tym, czego w tej dziedzinie nauczał swoich uczniów Chrystus.

Aby jakiekolwiek było aktualne dla chrześcijan to powinniśmy znaleźć dowody na to w pismach Nowego Testamentu. Przede wszystkim słowa i działania Jezusa Chrystusa powinny nam pokazać wagę tej sprawy. Jeśli Pan Jezus milczy na temat jakiegoś nauczania czy sprawy to, albo nie jest to ważne dla Jego uczniów, albo być może jest coś niewłaściwego w tym nauczaniu w całości lub częściowo. Podobnie, powinniśmy być przekonani przez pierwszych apostołów Jezusa Chrystusa o wadze tej sprawy w ich pismach do kościoła pierwszego wieku i znaleźć to w Nowym Testamencie. Jeśli Chrysus i Jego pierwsi uczniowie potwierdzili jakieś szczególne nauczanie czy praktykę to powinnismy uchwycić się tego jako czegoś apostolskiego i fundamentalnego. Jeśli milczą to powinniśmy być ostrożni, a nawet podejrzliwi, ponieważ to nauczanie może być złe w całości lub częściowo. Zatem, musimy uważnie oberwować to, co Nowy Testament mówi na temat przekleństw i naszej relacji do nich. Musimy równiez przyglądać się temu, czego Nowy Testament nie mówi w porównaniu z innymi rzeczami, abyśmy mogli uzupełnić “Ludzkie przekleństwa” poprzez punkt widzenia tych wersetów w ciągu kilku najbliższych rozdziałów. W synoptycznych ewangeliach powtarzane są kilka razy słowa Chrysusa odnoszące się do przekleństw, nie musimy więc ich powtarzać tutaj w tekście jeśli są one identyczne lub prawie identyczne.
Po prostu podamy odpowiednie referencje obok wersetów cytowanych w tekście.

Jest jeszcze jedna ważna sprawa, której powinniśmy się przyjrzeć w tym rozdziale dotycząca każdego wesetu i fragmentu, które będziemy rozważać. Będziemy zadawać pewne szczególne pytanie i odpowiadać na nie…

Czy ten werset lub fragment naucza lub sugeruje, że jest potrzeba, aby chrześcijanie zajmowali się indywidualnym przekleństwem? Odpowiedź na to pytanie zacznie nasze poszukiwania prawdy o tym, jak powinien wyglądać chrześcijański pogląd na przekleństwa. Jeśli nie możemy znaleźć tego nauczania w Nowym Testamencie to musimy ostrożni, bo nauczanie może nie być wcale lub częściowo apostolskie czy nowotestamentowe w ogóle.

Nasze badania obejmą pewną liczbę słów odnoszących się do przekleństwa. Obejmą różnorodne słowa jak: “przekleństwo, przekleństwa, przeklęty, przeklinanie oraz będący pod przekleństwem w takich formach jak one występują w Biblii Króla Jakuba (King James Version). Gdy piszemy o Nauczaniu o Podatności na Przekleństwa to często używamy jedynie słowa przekleństwo na opisanie całego nauczania. Wybraliśmy Biblię Króla Jakuba nie dlatego, że wierzymy, że jest to nadrzędne tłumacznie nad innymi, lecz dlatego, że tak wielu nauczających o przekleństwie powołuje się na nią. Występuje logiczny podział w odniesieniach do przekleństwa. Te wersety mogą być podzielone na dwie grupy: przekleństwa wypowiedziane przez ludzi i przekleństwa wypowiedziane przez Boga. W tym rozdziale przejrzymy wszystkie odniesienia do ludzi wypowiadających przekleństwa, a ma to na celu odkrycie czy istenieje jakakolwiek wskazówka tego, że chrześcijanie są podatni na przekleństwo, a zatem koniczności łamania przekleństwa.

Błogosławcie, a nie przeklinajcie.

Po raz pierwszy słowo przekleństwa jest wspomniane w Nowym Testamencie w ewangelii Mateusza. W kazaniu często zwanym “Kazaniem na Górze” Pan Jezus Chrystus powiedział do Swoich uczniów:

Mat 5:44 (Łuk 6:28) Lecz ja wam powiadam: miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą.
Błogosławcie tych, ktorzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was prześladują…

Chrystus uczy Swoich uczniów, aby nie przeklinali, lecz błogosławili. Greckie słowo użyte tutaj to kataraomai.
Pierwszym jego znaczniem jest: modlić się przeciwko lub złorzeczyć komuś lub czemuś, lub wypowiedzieć przekleństwo.

To greckie słowo zawiera w sobie ideę podjęcia zamiaru, intencji. Widzimy również, że Chrystus zaczął tą długą dyskusję od tego, co nazywamy błogosławieństwami. Warto zwrócić uwagę w Kazaniu na Górze, że zwiera ono wyłącznie błogosławieństwa, a nie ma w ogóle przekleństw. (jest to coś zupełnie innego niż Zakon Mojżeszowy, w którym są oba).

Przekazanie tylko błogosławieństw jest spójne z Chrystusowym objawieniem Boga jak Ojca. Nasz Ojciec nie przeklina Swoich odkupionych i oczyszczonych dzieci, lecz okazuje im obfitość łaski i miłosierdzia.

Chrystus nie sugeruje w tym wersecie, że Jego uczniowie będą musieli zajmować się szczególnie przekeństwami wypowiedzianymi przeciwko nim. Kazanie na Górze byłoby znakomitą okazją dla Chrystusa, aby nauczać uczniów jak zajmować się przekleństwam, gdyby wierzył, że przekleństwa stanowią jakiś problem. Nie zajmował się też wielu innymi dziedzinami jak modlitwa, post, pożądanie, gniew, małżeństwo, przysięgi itd. Brak zainteresowania Chrystusa problemem przekleństw wypowiadanych przeciwko uczniom dużo objawia i powinno powstać podejrzenie, że coś jest nie tak z nauczaniem o Podatności na Przkleństwa.
W tym przypadku Mateusz, należący do oryginalnej dwunastki apostolskiej, nic nie mówi o potrzebie zajmowania się przekleństwami w czasie długiego naczuania na różne tematy w tym i przekleństwach. Paweł wielokrotnie wspomina o przekleństwach.

Oto takie stwierdzenie Pawła, które jest bardzo podobne do tego, co powyżej powiedział Chrystus. Napisał:

Rzym 12,4 Błogosławicie tych, którzy was przesladują

Greckie słowo użyte tutaj to ponownie forma kataraomai, czyli wyraźne skierowanie nas ku intencjonalności, zamierzonemu działaniu. Nie ma w tym słowie myśli jakoby ktoś mógł przypadkowo przekląć kogoś innego czy siebie. To stwierdzenie jest ogromnie podobne do przykazania Chrystusa, aby błogosławić ludzi, a szczególnie tych, którzy nas prześladują, ponieważ jestesmy wierzącymi. Tutaj jest znakomita okazja do tego, aby apostoł skomentował potrzebę zajmowania się przez wierzących przekleństwami, a jednak wydaje się, że nie przejmuje się tym zupełnie. Jakub również wspomina o przekleństwach w podobny sposób w jednym fragmencie. Jego kontekstem jest kontrolowanie swojego języka. Jakub mówi nam o podwójnej zdolności języka: do przeklinania i do błogosławienia. Czytamy:

Jak. 3:9-10nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi,
storzonych na podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychdozi błogosławieństwo
i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno,

Ponownie spotykamy się tutaj z grecką forma słowa kataraomai , tłumaczonego jako 'przeklinać” , a znaczącego: modlić się przeciw, źle życzyć (złorzeczyć) komuś lub czemuś, zatem przeklinać.
Po raz kolejny prezentowana jest tutaj myśl o celowym (zamierzonym) działaniu, a nie przypadkowym. To polecenie z Listu Jakuba jest podobne do napomnień Pana Jezusa i ap. Pawła, aby błogosławić, a nie przeklinać ludzi. Niemniej, ciągle brak tutaj myśli, że przekleńśtwem trzeba się zająć. Jakub znów, tak jak Jezus i Paweł miał znakomitą możliwość do powiedzenia nam o potrzebie łamania przekleństw, a jednak nie zrobil tego.
Musimy dojść do wniosku, na podstwie jego milczenia (oraz milczenia innych pisarzy NT), że musi być coś nie tak z nauczaniem jakoby chrześcijanie musieli łamać przekleństwa.

Przekleństwa upadłej ludzkości

W Liście do Rzymian Paweł opisuje bardzo szczegółowo grzeszność ludzkości. Jako część tego opisu mówi tak:

Rzym. 3:14  Usta ich są pełne przekleństwa i gorzkości…

Słowo tłumaczone tutaj jako “przekleństwo” to greckie ara, które oznacza złorzeczenie, modlitwę o zło dla kogoś, przekleństwo. Ten werset znaczy : ich usta są pełne złych modlitw.Wygląda na to, że ten werset nie dodaje niczego nowego do naszej dyskusji. Skoro jednak znajduje się w Nowym Testamencie dodaliśmy go, aby upewnić czytelnika, że wszystkie wersety zostały objęte badaniem. Ujawnia on, że przekleństwo, tak jak zdefiniowne jest w Nowym Testamencie, nie może być przypadkowe. Musi to być zamierzone działanie, zatem czyjeś niewinne słowa, takie jak złe wyznanie, nie osiągają nowotestamentowemu poziomu przekleństwa.

Po raz kolejny, wielki teolog Paweł, traci dobrą okazję do powiedzenia czytelnikom, że muszą zajmować się przekleństwami. Milczenie pisarzy Nowego Testamentu na temat łamania przekleństw jest jak dotąd jednomyślne.
Wydaje się, że Paweł nie uważa tego problemu za wartego wspomnienia w swych pismach do chrześcijańskich czytelników. Następne miejsce w Nowym Testamencie wspominajace oprzekleństwach znajduje się w ewangelii Mateusza i mówi o przeklinaniu rodziców. Tutaj Jezus jest skonfrontowany ze swymi krytykami, uczonymi w Piśmie i faryzeuszami. Tutaj użyte jest inne greckie słowo.

Mat. 16,3-6  On zaś, odpowiadając, rzekł im: a dlaczego to wy przestępujecie przykazania Boże dla nauki waszej? Wszak Bóg powiedział: czcij ojca i matkę, oraz: Kto zlorzeczy (w ang. przeklina – przyp. tłum) ojcu lub matece, nich poniesie śmierć. A wy powiadacie: ktokolwiek by rzekł ojcu lub matce: to, co się ode mniejako pomoc należy jest darem na ofiarę, nie musi już ani czcić ojca, ani matki sowjej: tak to unieważlniliście słowo boże przerz naukę swoją

Tutaj zastosowano na przekleństwo greckie słowo kakalogeo.
Literalnie oznacza ono źle mówić.
Niektórzy komentatorzy zauważają, że w Biblii Króla Jakuba tłumacze nieprawidłowo użyli tutaj słowa przeklina.
Powinni byli przełożyć to bardzie literalnie.
Wiele innych wersji mówi tutaj o złorzeczeniu. To greckie słowo nie implikuje w swej definicji nadnaturalnego wypełnienia jak to jest w przypadku innych słów tłumaczonych jako
przekleństwa.
To słowo, nie tak jak inne greckie słowa, nie zawiera w sobie idei o zamierzonym działaniu. Jest w tej dziedzinie neutralne.
Być może jest to inny dobry powód do tego, aby nie tłumaczyć go jako przeklinać.

Chrystus ujawnia w tym fragmencie, że niektóre ludzkie tradycje mogą uniemożliwić wykonanie Bożej woli. Wspomina o tym, że Zakon uczył, że dzieci powinny czcić rodziców, a ci, którzy ich przeklinają powinni być ukarani śmiercią. Następnie przypomina im, że mają taką tradycję, która pozwala, aby dorosłe dziecko nie pomagało swoim rodzicom przeznaczając pieniądze dla Boga.

Innymi słowy: mieli tradycję, która nieważniała Boży zamiar, aby dorosłe dzieci troszczyły się o swoich starszych rodziców i czciły ich. Tutaj znów należy zwrócić uwagę na to, że Jezus nie podejmuje okazji do nauczania o tym, że wierzący muszą się w jakiś sposób zająć przekleństwami i złorzeczeniem. Po raz kolejny ta beztroska wiele objawia i powoduje podejrzliwość, że coś może być nie tak z nauczaniem o Podatności na Przekleństwa.

Piotr przeklina Chrysusa

Mateusz zapisuje W okresie tuż przed ukrzyżowaniem Chrystusa, Piotr został skonfrontowany z faktem swej bliskiej zażyłości z Jezusem. Mateusz pisze, że Piotr wyrzekł się Jezusa w ten sposób:

Mat. 25,74 Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: nie znam tego człowieka.

(porównaj też Mar 14:17)

Mateusz używa tutaj fromy greckiego słowa katanathematizo.
Jest to silniejsza forma słowa anathematizo i znaczy: wypowiadać ostre przekleństwa przeciw osobie lub rzeczy.

Z pewnością oznacza kogoś, kto w sposób zamierzony przeklina. Może to sugerować, że Piotr wypowiedział przekleństwa wobec Chrystsua, aby fałszywie udowodnić temu wrogiemu tłumowi, że nie jest uczniem Chrystusa.
Jest to tylko spekulacja, ponieważ ten wers faktycznie nie mówi tego, co było przeklinane przez Piotra. Mateusz mówi nam, że Piotr zaczął przeklinać i przysięgać. Wspomina obie te rzeczy. Wydaje się, że bardziej chodziło mu o to, że Piotr przysięgał, że nie zna Jezusa. Wcale nie wygląda na to, że bardziej przejął się przeklinaniem Piotra, ponieważ nie rejestruje żadnych szczególnych przekleństw. Mateusz, jako jeden z Dwunastki, mógł w tym fragmencie powiedzieć nam coś na temat potrzeby zajmowania się przekleństwami, lecz tego nie zrobił. Skoro Piotr mógł mocno przeklinać Jezusa to byłoby to właściwe miejsce, aby wspomnieć o konieczności łamania przekleństw, a jednak ap. Mateusz znów milczy.

Ponownie, musimy dojść do wniosku, że skoro nie można znaleźć w tym fragmencie Nowego Testamentu (ani w żadnym innym) nawet cienia Podatności na Przekleństwa to coś musi być nie tak z tym nauczaniem w części lub w całości.

Niektórzy zauważają, że Piotr wyparł się w tym fragmencie Chrystusa trzy razy i później jest odnawiany przez Chrystusa trzykrotnym pytaniem o miłość. Zauważają również, że Piotr stracił swoje miejsce jako uczeń i zostaje wymieniony przez anioła w grobie osobno. Marek pisze:

Mar. 16:7  ale idźcie i powiedzcie uczniom jego i Piotrowi, że was poprzedza do Galilei, tam go ujrzycie, jak wam zapowiedział.

O ile fakty te są niezaprzeczalne to nie znajdujemy w tych fragmentach niczego mówiącego na temat przeklństwa Piotra w chwili wyrzeczenia się Jezusa. Faktycznie,jedynym wspomnieniem o przekleństwie jest to, że Piotr mógł powiedzieć coś przeciw Chrystusowi. Nie wydaje się, aby przekleństwa Piotra były tutaj jakoś ważne, lecz raczej podkreślone jest trzykrotne wyrzeczenie się tego, że jest uczniem. Wygląda na to, że ten przesądny paradygmant wymusza taką myśl o Piotrze, podczas gdy faktycznie ten werset niczego takiego nie mówi.

Duch Święty nie przeklina Chrystusa

Właściwe będzie dla nas, aby przedyskutować ten wers tuż po przekleństwie Piotra. Jest to jedyny wers dotyczący przekleństwa jaki znajdujemy  w 1 Liście do Koryntian. Apostoł Paweł pisze:

1 Kor 12:3 Dlatego powiadam wam, że nikt, przemawiając w Duchu Bożym, nie powie: Niech Jezus będzie przeklęty! I nikt nie może rzec: Jezus jest Panem, chyba że tylko w Duchu Świętym.

Ponownie w tym tekście Paweł używ greckiego słowa anathema znaczącegostan silnej nieprzychylności Bożej.

To przekleństwo nie może być przypadkowe, lecz wyraźnie jest, że musi być czynem zamierzonym. Paweł daje Koryntianom obiektywny sposób właściwego rozróżnienia wypowiedzi. Każde wypwiedziane przesłanie, proroctwo, nauczanie czy świadectwo, które mówi o Jezusie negatywnie nie jest inspirowane przez Ducha Świętego. Każda wypowiedź, która czyni Panowanie Jezusa najważniejszą sprawą jest jak najbardziej prawdopodobnie inspirowana przez Ducha Świętego 2).

Ponownie, widzimy, że ten werset nie sugeruje, aby chrześcijanie musieli radzić sobie z przekleńśtwami w jakikolwiek sposób.
Prowadzi nas to do najmocniejszego w Nowym Testamencie fragmetu zajmującego się przekleństwem. Ze względu na jego długość i ze względów organizacyjnych, poświęciliśmy mu osobny rozdział. Jest to następny rozdział zatytułowany Chrystus przeklina drzewo figowe.

 Rozdział 4

_________________________________

  1. ten werset w tej formie w żadnym ze starożytnych manuskryptów. Niektóre z nich nie zawierają greckiego słowa przekleństwo tutaj.

  2. Charakterystyczne dla inspirowanych rzeczy z Ducha Świętego jest całkowita koncentracja na Chrystusie. Ostatnio autor analizował dobrze znaną chrześcijańską proroczej strony internetowej.
    Było tam 1382 proroctwa; 12,678 słów i tylko 8 odniesień do Chrysusa. Faktycznie 6 tych referencji do Chrystusa znajdowało się w jednym proroctwie, co znaczy, że jeszcze tylko 2 inne miały jakieś odniesienia do Chrystusa w sobie . Zatem, 3 proroctwa stanowiące pomniej niż ćwierć (¼) procenta całości wiązały się z Chry stusem. W jaki sposób są przyłączone do Chrystusa Głowy te prorocze usta?

раскрутка сайта

Przekleństwa 04 – Chrystus przeklina drzewo figowe

W dalszym ciągu naszych studiów na temat przekleństw przedyskutujemy najdłuższe i prawdopodobnie najważniejsze przesłanie na ten temat w Nowym Testamencie. Możemy się z tego fragmentu dowiedzieć, co było dla Jezusa Chrystusa ważne jeśli chodzi o przekleństwa. Zobaczymy, czy uważał za istotne, aby uczniowie zajmowali się nimi w jakiś sposób. Historia zaczyna się od tego, że Chrystus wypowiada pewne słowa do drzew figowego, na którym nie znalazł owoców. Marek opowiada to w ten sposób:

Mar. 11,13
I ujrzawszy z daleka drzewo figowe pokryte liśćmi, podszedł, by zobaczyć, czy może czegoś na nim nie znajdzie, ale gdy się zbliżył do niego, nie znalazł nic poza liśćmi, nie była to bowiem pora na figi.

11,14
A odezwawszy się, rzekł do niego: Niechaj nikt na wieki z ciebie owocu nie jada. I słyszeli to uczniowie jego.

Wkrótce potem drzewo uschło. Czytamy dalej:

11,20
A przechodząc rano ujrzeli drzewo figowe, uschłe od korzeni.

11,21
I wspomniał Piotr, i rzekł do niego: Mistrzu, oto drzewo figowe, które przekląłeś, uschło.

11,22
A Jezus, odpowiadając, rzekł im: Miejcie wiarę w Boga!

11,23
Zaprawdę powiadam wam: Ktokolwiek by rzekł tej górze: Wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim, lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się.

11,24
Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam.

(Mat. 21:19-22)

Marek używa greckiej formy słowa kataraomai przetłumaczonej w archaicznej Biblii Króla Jakuba jakoprzeklął.
Słowo to oznacza modlić się przeciw… lub źle życzyć (złorzeczyć) komuś lub czemuś, stadwypowiadać przekleństwo. Wyraźne jest to, że musi to być zamierzone. Z tego fragmentu możemy dostrzec, że Chrystus nie uczy tutaj, aby przekleństwo miało stanowić jakiś problem dla chrześcijan. Nie uczy, aby trzeba było zajmować się przekleństwem w jakiś szczególny sposób jak na przykład przez łamanie go. Nie uczy również, że Bóg, Ojciec przeklina swoje dzieci. Jest to idealne miejsce, aby Pan Jezus objawił uczniom fakt, że przekleństwa będą stanowić problemy dla Jego uczniów i będzie ważną sprawą usługiwanie innym. Zauważamy również, że ewangelista Mateusz opowiada nam tą samą historię co Marek. Ani Mateusz, ani Marek nie uważali za istotne powiedzieć nam o tym, że chrześcijanie mają zajmować się przekleństwami. Z pewnością powiedzieliby o trosce Chrystusa o tą dziedzinę, a nie zrobili tego. To zdecydowany dowód na to, że jest coś złego w nauczaniu o podatności na przekleństwa.

Ten fragment zdaje się o wiele bardziej demonstrować nauczanie o tym jak modlitwa wiary i wyznanie działają ku otrzymaniu odpowiedzi od Boga. Wydaje się, że o wiele bardziej zaprzecza popularnemu nauczaniu o podatności wierzących na przekleństwa niż potwierdza go. Zamiast objawić naszą podatność ta historia ujawnia możliwość niesamowitego błogosławieństwa i mocy przekleństwa wypowiedzianych przez człowieka wierzącego przez wiarę w Boga. Objawia fakt, że uczniowie Chrystusa przez wiarę w Boga mogą oglądać cudowną moc Bożą przenoszącą góry. Jest to jedyne nauczanie Chrystusa na temat przekleństw, poza tym, że powiedział nam, abyśmy błogosławili, a nie przeklinali naszych przeciwników. Ponieważ nauczanie i przykład Chrystusa są fundamentalne jeśli chodzi o określanie jaka jest chrześcijańska służba, a jaka nie, poświęcimy więcej wysiłku temu fragmentowi. Ważne jest, aby przyjrzeć się temu, co ten fragment mówi i czego nie mówi. Piotr opisuje słowa Chrystusa skierowane do drzewa figowego jako przekleństwo. Nowy Testament uzasadnia, że przekleństwa istnieją. Nie odrzucamy istnienia przekleństw, lecz ustalamy czy Nowy Testament objawia, czy przekleństwa stanowią jakiś problem dla wierzących i czy wierzący muszą łamać przekleństwa. Chrystus nie sprzeciwił się ocenie Piotra Jego słów jako przekleństwa. Musimy założyć, że Chrystus zgodził się z tym, że to, co zrobił, było przeklęciem drzewa. Zatem, możemy te słowa zanalizować, aby określić czym jest przekleństwo z perspektywy Chrystusa. Chrystus powiedział do drzewa: Niech nikt na wieki nie jada z ciebie owocu.To krótkie stwierdzenie jest przekleństwem wypowiedzianym przez Chrystusa. Analiza tego stwierdzenia pokazuje, że jest to zwerbalizowana negatywna projekcja przyszłości figowego drzewa. Oznacza to po prostu, że to drzewo figowe nigdy więcej nie wyda ludziom owoców do jedzenia. Z łatwością można z tego wyciągnąć prostą definicję przekleństwa.Przekleństwo to celowe wypowiedzenie negatywnego oczekiwania wobec osoby lub rzeczy z nadnaturalnym potencjałem do wypełnienia.
Słowo przekleństwo i jego różne formy jakie znajdujemy w Nowym Testamencie wydają si ę czasami mieć odcienie innego znaczenia, lecz ta definicja jest spójna ze znaczeniem greckiego słowa użytego tutaj. Zauważamy, że Chrystus nie przeklął ludzkiej istoty, o czym pouczał Swoich uczniów, aby tego nigdy nie robili. Przeklął żywą rzecz – drzewo. Jest to zgodne z Jego poleceniem, aby błogosławić, a nie przeklinać nawet tych naszych wrogów, którzy nam szkodzą.

Stwierdzenie Chrystusa, przekleństwo, nie dostarcza żadnych szczegółów na temat tego w jaki sposób nastąpi wypełnienie się przekleństwa. Nie mówi ono, że figowe drzewo uschnie. Chrystus po prostu powiedział, że nikt nie będzie jadł z niego owoców. Czego możemy się z tego nauczyć?

Być może tego, że rezultaty powinniśmy pozostawić w rękach Boga, a nie próbować dyktować mu jak to ma się stać. To stwierdzenie nie odnosi się do Boga w sposób bezpośredni czy też nie ma żadnego zwykłego aspektu modlitwy czy inwokacji. Widocznie przekleństwo nie musi być religijne w swej naturze, aby było skuteczne. Chrystus nie schylił głowy ani nie modlił się w imieniu Jego Ojca. Otwarcie przemówił do drzewa. Jest to przypomnienie faktu, że Chrystus nie modlił się o chorych, po prostu usługiwał uzdrowieniem ludziom.

Drzewo figowe uschło od korzeni.
Innymi słowy, przekleństwo zaczęło działać w niewidoczny sposób, początkowo bez jakichś widocznych efektów. Widoczne stało się, że przekleństwo zadziałało po jakimś czasie, gdy drzewo uschło. Skoro Chrystus odnosi tą sytuację do modlitwy w kilka wersetów dalej to wydaje się, że mądre jest rozumieć, że modlitwa również może początkowo z ludzkiego punktu widzenia wyglądać jakby nie miała odpowiedzi, podczas gdy w tym samym czasie Bóg działa w sposób niewidoczny.

Jezus zaczyna wyjaśnienie tego cudu od zachęcenia uczniów, aby wierzyliw Boga. Co więcej, dalej zachęca ich, aby wierzyli dwakroć więcej w następnych kilku wersach i zniechęca również do wątpliwości jeden raz.

U niektórych adwokatów podatności na przekleństwa naucza się, że możesz w sposób przypadkowy przekląć innych lub siebie. Wygląda to na sprzeczność ze stwierdzeniem Chrystusa o wierze.
Podobnie, w tym zdarzeniu jest obecny zamiar. Chrystus powiedział..”lecz wierzy w to, że stanie się to, co mówi,…” nie jest to coś, co miałoby popierać myśl, że błogosławieństwo lub przekleństwo może być przypadkowe, jak sugeruje to nauczanie. Aktywna wiara wydaje się być konieczna. Oznacza to, że przekleństwo czy błogosławieństwo musi być zamierzoną czynnością mówiącego, aby było przekleństwem lub błogosławieństwem. Przekleństwo zadziałało ze względu na Jezusawypowiadającego słowa. Jezus powiedział, że uczniowie też mogąmówić do góry, która się poruszy. Następnie powiedział im, że powinni mówić dwa razy więcej i zaczął uczyć ich na temat modlitwy wiary. Należy przypuszczać, że skoro werbalne przekleństwo przez wiarę odnosi taki skutek to werbalne błogosławieństwo przez wiarę również będzie miało silny efekt. Chrystus wyjaśnia ten cud na bazie wiary w to, że to co powiedział do drzew figowego, stanie się.

Wyjaśnia, że Jego uczniowie będą mieli taką samą zdolność, jeśli będą wierzyć, a nie wątpić. Ostatecznie, na koniec tego nauczania Chrystus porównuje to wydarzenie do modlitwy:

Mat. 11,24 Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam.

To podsumowanie mówi nam, że całe wydarzenie i nauczanie, które po nim nastąpiło miało na celu zilustrowanie mocy modlitwy wiary. Nie chodziło o zilustrowanie nam tego, że przekleństwa mogą stanowić jakiś problem w życiu wierzących. W rzeczywistości, milczenie Chrystusa na ten temat, które jest przez wielu dziś rozważane, bardzo wiele ujawnia. Mogło to być idealne miejsce, aby Chrystus nauczał, że wierzący powinni łamać przekleństwa, a jednak tego nie zrobił. Mógł tutaj zrobić pewien komentarz sam Marek, jednak nikt z tych, którzy zapisali ten epizod ze służby Chrystusa nie wskazuje na to, aby chrześcijanie musieli łamać przekleństwa. To milczenie wiele ujawnia.

To zamyka nasze studium na temat przekleństw wypowiedzianych przez ludzi w Nowym Testamencie. Teraz zwrócimy się do ostatniego zestawu nowotestamentowych fragmentów, które pokazują przekleństwa które nie zostały wypowiadane przez ludzi. To są Boże przekleństwa.

 Rozdział 5

topod.in