Barbara Yoder
Otrzymanie proroczego słowa, że jest się tym czy tamtym, niezależnie od tego czy jest to przydział do pięciorakiej służby, czy cokolwiek innego, jest potężne i ekscytujące. Zauważyłam, gdy powiesz komuś, że jest apostołem, prorokiem, ewangelistą, pastorem lub nauczycielem zwykle sprawia chęć dążenia do tego, aby kimś takim się stać. Zwykle, gdy inni nie rozpoznają tego, co zostało nam przepowiedziane i za kogo się uważamy, wiąże się z tym frustracja.
Z życia Mojżesza i Pawła można wyciągnąć wniosek mówiący, że dopóki nie umarli dla powołania, dopóki nie stali się tym, za kogo się uważali, nie mogli zacząć funkcjonować w Bożym powołaniu.
Bóg nie traktuje czasu tak, jak my; pozwolił na długi okres pozornej porażki Mojżesza na pustyni, zanim mógł stać się przywódcą według Bożego standardu.
Powołanie do pięciokrotnej służby nie jest, jak sądzi większość ludzi, zadaniem. To sprawa serca – to posiadanie Bożego serca dla ludzi. Słyszę tak wielu ludzi powołanych do pięciorakiej służby, którzy są sfrustrowani, ponieważ nikt ich nie rozpoznaje. Nie martw się o uznanie! Martw się o swój wpływ na ludzi. Czy przyciągasz ich do Chrystusa, dyscyplinujesz ich i demonstrujesz Jego naturę? O to właśnie chodzi. Jeśli po prostu robisz to, co leży ci na sercu i nie starasz się spełnić tego, co według ciebie oznacza tytuł, to tak będzie i dotrzesz tam, gdzie Bóg chce, abyś był.
Ale nie będzie to wyglądać tak, jak myślisz, że wyglądać powinieneś.
Nie stanie się też to, dopóki nie będziesz martwy, martwy dla siebie!