Obecnie, gorącym tematem jest ponowne badanie teorii odkupienia. Pasje jakie to wzbudza również! Czasami wydaje mi się, że czytamy Jana Chrzciciela w taki sposób: „Oto Baranek Boży, który uśmierza Bożą złość i zaspakaja Jego wewnętrzną potrzebę sprawiedliwości”.
Oczywiście, tak nie jest. Tu jest: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. Zawsze chodziło o usunięcie grzechu i przebaczenie go. Czy może to być jeszcze bardziej jasne?
Wiecie, przekomarzanie się przy kawiarnianym stole i potyczki w rodzinie Bożej na temat niuansów teorii odkupienia są w porządku, lecz kiedy robi się to złe i szpetne, sporo mówi o nas. Gdy kogoś, kto nie zgadza się ze mną w temacie teorii odkupienia przedstawia się jako człowieka nie oddanego prawdzie/pismu, jako „ślepego” czy „zwiedzionego”, bądź jeszcze gorzej, kiedy zaczyna się rzucać w siebie nawzajem na „H” (heretyk) to po prostu okazuje się, że znamy błogosławieństwa rzeczywistości tej rzekomej doktryny, co do której tak bardzo mamy „rację”. To znużenie ducha – odrzucenie Osoby i Ducha Chrystusa.
Większość protestanckich przodków była prawnikami i scholastykami. Co lubią robić tacy ludzie? DYSKUTOWAĆ I DEBATOWAĆ. SPÓR TYPU: WYGRA CZY PRZEGRA! Oni z tego żyją!
Kiedy scholastyczne podejście uprowadza Pisma, nieuniknionym wynikiem jest bitwa. NIE jest to istota królestwa Jezusa, w Jego królestwie nie chodzi o zwycięzców i pokonanych, nas przeciwko nim. Jest dokładnie przeciwnie. Gdy zamiłowanie do jakiegoś fragmentu czy „prawdy” degeneruje się do: „my przeciwko nim”, to Judasz wygląda przy nas jak anioł. „My przeciwko nim” jest sprzeczne z Królestwa Chrystusa.
Nie poniżam nauki. Napisałem na ten temat na tym blogu w innym miejscu. Nie jestem również zwolennikiem naiwnej ignorancji, jak to się dzieje przypadku dziesięciu owoców Ducha (Choroba wspólna dla mojego plemienia rodziny Bożej!). Problemem jest mylenie intelektualnej scholastyki z Wyższymi Drogami Życia, zamiast tworzenia pomocnych torów kolejowych. Tutaj właśnie straciliśmy naszą drogę.
Twierdzę, że królestwu nie pomaga posiadanie prawniczego umysłu i takiegoż podejścia do spraw dotyczących Jezusa. Napisałem w innym miejscu tego bloga dłuższy tekst o tym, jakie są konsekwencje posiadania prawników jako duchowych ojców. Można to przeczytać tutaj: „Prawnicy czy zakochani”.
Wielu z nas ciągle jest dotkniętych tym samym duchem, który zmoczył Europę we krwi. Wtedy usprawiedliwione było mieć „największą słuszność” dotyczącą Biblii, stojąc na krwi swoich braci. Dziś, będąc bardziej wyszukani, po prostu szkalujemy siebie nawzajem: stojąc na reputacji moich braci, bijąc się w swoją teologiczną pierś jako „zwycięzcy”, „intelektualni zwycięzcy niewiernych”, „obrońcy czystości prawdy”… jest to tak bardzo duchowo plugawe, jak tylko może być. Nigdy brak biblijnych tekstów dowodowych nie może być usprawiedliwieniem karygodnego zachowania.
Spora część współczesnej wściekłości w dyskusjach dotyczących odkupienia nie ma nic wspólnego z umiłowaniem prawdy. Ach, jest to w taki sposób prezentowane, lecz w rzeczywistości chodzi o hegemonię jednego, szczególnego punktu widzenia nad wszystkimi innymi: o to „kto jest „najbliżej prawdy”, „kto najważniejszy”. Stąd możemy wiedzieć, że nawet jeśli zebrane fakty są właściwe to nadal można być w błędzie: to jest duch hegemonii.
Oczywiście, każdy z nas trzyma się swoich przekonań z pasją. Możemy je forsownie prezentować, nie możemy robić mniej. Jednak prawda jest jak diament. Jest to wielopłaszczyznowa jedność. Jak najbardziej dopuszczalne jest zdecydowane stawanie za jedną z płaszczyzn, lecz niedopuszczalne jest przekonanie, że to ty jesteś całym diamentem. W tej pierwszej postawie jest wolność, w tej drugiej bałwochwalstwo dla intelektu: błędne zaufanie do mojego rozumienia Pisma dla samej pewności. Trzymam się ściśle Jego Osoby w zmartwychwstaniu, lecz mojego zrozumienia tego samego,… lekko…. bardzo lekko.
Ktoś kiedyś powiedział, że Zachód traktuje pisma jak prawnik, a Wschód jak filozof. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby mogli się znosić razem? Zakończę pewną myślą ze Wschodu. Grzegorz z Nyssy dobrze to wyraził wieki temu. Myślę, że w świetle współcześnie występującej furii w dyskusjach na temat odkupienia, dobrze byłoby postępować zgodnie z taką radą:
Z pomysłów powstają bałwany; tylko ciekawość/zdumienie rozumie cokolwiek.
Ludzie zabijają się nawzajem za bałwany. Zdumienie rzuca nas wszystkich na kolana.
Concepts create idols; only wonder understands anything.
People kill one another over idols. Wonder makes us fall to our knees.
.