Richard Murray
Jeśli rzeczywiście chcesz zrozumieć inny teologiczny punkt widzenia to niech ci to wyjaśni ktoś, kto jest pasjonatem w tej dziedzinie.
Na przykład: nigdy nie mogłem zrozumieć istoty judaizmu dopóki nie przestałem słuchać chrześcijańskich naukowców, którzy beznamiętnie mówili mi o tym w co i jak Żydzi wierzą, a skierowałem się do pełnych pasji żydowskich autorów i w tym, co pisali, usłyszałem ich serca. Odkryłem, że jest tam dużo pobudzających mnie rzeczy, które należy wprowadzić w moim życiu, no i mam do tego lepszy stosunek. Mogłem również zobaczyć błędy w niektórych teologicznych założeniach, błędy, które przyjął również hiper kalwinizm, lecz dostrzegłem to dopiero PO TYM, gdy mogłem docenić i z korzyścią zastosować bogactwo ich mądrości we własnym życiu.
Wiecie, zbyt często naszym problemem jest to, że chcemy szybko skruszyć opozycyjne punkty widzenia, czytając powierzchownie krytyczne opinie tych, którzy mają takie same zapatrywanie jak my i kończymy ogołoceni. Nie ma prawdziwego łączenia idei, złotego środka, dialektu tam, gdzie brak prawdziwego zakosztowania innych idei, wspólnego przebywania ze sobą ku dobremu, a odrzucenia tego, co toksyczne.
Właśnie dlatego opornie stosuję cytowanie chrześcijańskich naukowców, jako głównego źródło informacji o wierze Żydów. Mam małą biblioteczkę żydowskich naukowców, aby usłyszeć, co ONI mogą mi powiedzieć o tym, w co wierzą. Wtedy, jako chrześcijanin, mogę przerobić informacje i całkiem dobrze rozeznać, co jest dla mnie korzystne, a co nie.
Ma to zastosowanie również do wielu innych spraw.
Czy naprawdę chcemy właściwie ocenić św. Augustyna? To czytajmy Augustyna z pasjonatem, który go kocha. Niech on wskazuje nam na pozytywy jego pism i wtedy wymieszaj i uznaj jego dobre strony. WTEDY będziesz wyposażony odpowiednio, aby rozpoznać i odciąć elementy toksyczne.
Tak samo ma się sprawa z Kalwinem. Nie znoszę sporej części tego, co twierdził, lecz mogłem zobaczyć dlaczego poszedł w taką skrajność, jak i to, że był na tyle intelektualnie szczery, żeby „przyjąć” konsekwencje tego, co głosił, na dobre i na złe. Początkowo nie podobało mi się czytanie dobrych uwag o Kalwinie, pisanych przez pasjonatów jego nauczania, lecz pomogło mi lepiej zrozumieć to, skąd oni przychodzą.
O Marcinie Buberze dowiedziałem się od ludzi zafascynowanych jego filozofią „Ja i TY” i zostałem pobłogosławiony ogromnie. Mógł odrzucić chrześcijaństwo, lecz chrześcijaństwo nie odrzuciło jego i jego pięknej idei.
Problem jaki dziś widzę jest taki, że wybieramy na przewodników ludzi ubogich, pozbawionych pasji, którzy mają tylko jednowymiarową wiedzę na dany temat. Jako przykład podam zapamiętałych ateistów, którzy teraz piszą przede wszystkim o nieścisłościach i płyciźnie chrześcijańskiej wiary. Oczywiście, mają prawo tak pisać, lecz kto uda się do takiego rozczarowanego i obojętnego przewodnika, aby dowiedzieć się prawdy o chrześcijaństwie. Oni przedstawiają tylko karykaturę. Einstein powiedział kiedyś: „Wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej”.
Chcesz znać Biblię? Szukaj pasjonata, który kocha Biblię, szczególnie takiego, u którego widzisz owoc Ducha. Niech on ci to wyjaśnia. Nie znaczy to, że musisz się z nim koniecznie zgadzać, lecz co najmniej lepiej zrozumiesz jego zamiłowanie do Pisma.
To samo dotyczy doktryny czy systemu wiary. Niech pasjonat będzie twoim przewodnikiem. Kiedy trzeba rozpoznaj i unikaj propagandy, lecz w swym sercu udziel miejsca tej idei. Tylko wtedy rzeczywiście zrozumiesz ją i będziesz w stanie właściwie przyjąć czy kwestionować.
Jeśli NAPRAWDĘ chcemy zrozumieć drugą stronę, musimy dowiedzieć się, jak myśli pasjonat, przeżuć winogrona i wypluć pestki. Będzie to dla nas wszystkich z korzyścią.