DUDLEY HALL —
„...was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem swoim…” (Kol 1:21-22).
Słyszę popularnych pastorów oferujących nadzieję dla zniechęconych ludzi, gdzie nie ma mowy o grzechu czy sądzie, gniewie czy demoralizacji. Wydaje się, że te tematy nie są popularne i niektórzy odwróciliby się, gdyby coś o tym powiedzieć.
Rozdzielając zachęcające nawoływania wierzącym i niewierzącym, odwołuje się do wersów, lecz rzadko interpretowanych w kontekście. „Jesteś szlachetny, po prostu zostałeś ofiarę kiepskiego myślenia. Możesz to jednak zmienić sam decydując o tym. Ty możesz zacząć dziś, mając pozytywne nastawienie umysłu a twoje błogosławieństwo jest w drodze”.
Wszyscy chcemy się skupiać na tym, co pozytywne, a nic nie jest tak pozytywne jak ewangelia. Ewangelia jest pozytywna w tym, że ludzkość jest oddzielona od Boga, wrogo nastawiona w swym umyśle do Niego i Jego królestwa, co powoduje, że nikczemnie się zachowuje. Człowiek jest tak zainfekowany swoją egoistyczną perspektywą i buntem przeciw Bogu, że nie tylko nie chce, lecz nawet nie może, się Jemu poddać. Jest na pozycji oddzielenia. Grzeszne zachowanie jest wynikiem wrogiego myślenia, co jest nieuniknione, gdy jest się oddzielonym od Boga. Między Bogiem a ludzkością jest przepaść, która wymaga sprawiedliwości wobec grzechu. Wyłącznie sam Bóg może połączyć tą przepaść. Gdyby On nie zdecydował się dążyć do tego, bylibyśmy na wieki bez nadziei.
Ewangelia jest również pozytywna tej dziedzinie. Każde przesłanie, które nie obejmuje zastępczej śmierci Jezus za pojednanie jest, w najlepszym wypadku, fałszywa. Naszym problemem nie jest niewiedza o tym, co właściwe, a co nie, problem leży znacznie głębiej. Nie chodzi o to, że potrzeba nam więcej motywacji czy inspiracji, lecz o to, że zostaliśmy odcięci od źródła życia, a zatem jesteśmy wrogo nastawieni do Boga. Nie chcemy uznać Jego suwerenności, ona zbija z tropu nasze ograniczone umysły, więc oskarżamy Go o to, że nie jest w porządku, że nie kocha. Nie chcemy uznać Jego miłosierdzia, ponieważ oznaczało by to dla nas, że trzeba przyznać, że sami nie możemy nic zrobić. Wytworzyliśmy więc religijny schemat, który pozwala człowiekowi zasłużyć na Bożą przychylność dzięki kilku własnym samowolnym zachowaniom, dorzuceniu kilku wyrazów z ewangelii tak, żeby wszystko wyglądało to na chrześcijaństwo. Czy jest więc w ogóle dziwne, że nasze życie jest bardzo podobne do tych, którzy nie wyznają Jezusa jako Pana?
Dobra nadzieja z tego tekstu jest taka, że Bóg zrobił wszystko, co jest konieczne do odnowienia nas ku temu, do czego zostaliśmy stworzeni. Tak, gdy stale ufamy Jemu jako Panu naszego życia i centrum naszego myślenia, możemy uchwycić się całkowicie nowego życia,.
Gdyby ludzkość mogła rozwinąć swoje życie tylko na podstawie decyzji, że będzie lepiej myśleć i działać, Jezus zapłaciłby wysoką cenę za nic. On pojednał nas z Bogiem. Ci, którzy żyją w Nim mają moc do zastosowania tego. Ci, którzy Go nie znają, mogą sobie tylko życzyć tego.