Doskonalenie świętych oznacza to inaczej ich dojrzewanie, proces prowadzenia od duchowej niedojrzałości do skoncentrowanej na Chrystusie dojrzałości i to jest właśnie celem wszelkich darów usługiwania.
„On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Ef 4:11-13).
Po co Bóg dał apostołów, proroków, ewangelistów, pastorów i nauczycieli? Wers 12 mówi nam, że są oni po to, aby „aby doskonalić świętych do dzieła usługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” (w wersji ang.) . Nie oznacza to święci mają być doskonali w tym sensie, że nigdy nie popełniają błędu bądź nie uczynią czegoś złego. „Doskonalenie” oznacza tutaj „dojrzałość” i dobrze byłoby pamiętać po prostu o tym, że wszędzie, gdzie spotykamy się z wyrazem „doskonałość” w tym kontekście, powinniśmy myśleć: „duchowa dojrzałość”.
Nie rodzimy się dojrzali, musimy „wzrastać w łasce i poznaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa” (2Ptr 3:18a). W biblijnym języku być „doskonałym” oznacza być w pełni rozwiniętym. Na przykład: „Moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12:9 in. BT). Co to znaczy? „Moja moc dojrzewa poprzez twoje słabości i rozwija się w pełni w tym, kto dochodzi do kresu swoich naturalnych możliwości”.
Po niemal 20 latach chrześcijańskiego życia Paweł wyjaśnia, że ani tego nie osiągnął, ani już nie jest doskonały (p. Flp 3:12a). Wyraźnie widać, że oczekuje na to, że któregoś dnia będzie doskonały, lecz jeszcze tego nie osiągnął. Niemniej, do czego zmierza? Do bezgrzesznej doskonałości? Nie. Zmaga się z dojściem do duchowej dojrzałości, którą określa jako praktyczną, intymną i całkowicie rozwiniętą relację z Jezusem Chrystusem („aby poznać Go”). Następnie mówi, że wszyscy, którzy są doskonali (tj.: duchowo dojrzali) będą podobnie myśleć o swym dążeniu do poznania Chrystusa.
Powiada, że głosi Chrystusa: „…napominając i nauczając każdego człowieka we wszelkiej mądrości, aby stawić go doskonałym w Chrystusie Jezusie” (Kol 1:28). Tutaj jest istota, esencja i cel wszelkiej służby czy to będzie służba apostoła, proroka, ewangelisty, pastora, czy nauczyciela. Celem jest głosić CHRYSTUSA, aby doprowadzić wszystkich do duchowej relacji z Nim. Chrystus jest w centrum wszystkiego; On jest centrum wszelkiej działalności; zaczynamy z Nim i z Nim kończymy.
Miernik wartości służby
Kiedy ktoś wskaże nam na jakąś nową służbę i chcemy sprawdzić jej autentyczność oraz duchową wartość, musimy zadać sobie tylko dwa pytania: czy ta służba jest skupiona na Jezusie Chrystusie oraz czy prowadzi ona ludzi do głębszego, bardziej praktycznego poznania Go?
Jeśli chcemy sprawdzić kogoś, kto twierdzi, że jest apostołem, prorokiem, ewangelistą, pastorem czy nauczycielem, możemy zastosować ten sam sprawdzian: czy ta osoba jest skupiona na Chrystusie? Czy cokolwiek z tego, co robi (głosi, naucza, prorokuje, śpiewa, zakłada kościoły itp.) prowadzi ludzi do bliższego, bardziej praktycznego poznania Pana?
Ktoś może pomyśleć, że to zbyt surowe. Może powiedzieć: dlaczego, gdy zastosujemy te kryteria do wszystkich usługujących i wszystkich służb na świecie to prawdopodobnie zdyskwalifikujemy większość pracowników i pracy, które dla kościoła i ludzkości robią ogromnie dużo. Tak, prawdopodobnie tak by się stało. Niemniej, jeśli chodzi o to, co ma wartość w Królestwie Bożym, to jeśli praca nie jest skoncentrowana na Chrystusie i nie prowadzi ludzi do dojrzałej duchowej relacji z Nim to jest w Bożych oczach bezwartościowa. Jeśli więc nie głosimy Chrystusa to głosimy kogoś/coś innego; jeśli naszym życiem i pracą nie prowadzimy ludzi do tego, aby doświadczyli głębokości Jezusa to są dwie możliwości: albo pozostawiamy ich w takim samym stanie, jak byli, albo w jeszcze gorszym niż byli, gdy ich poznaliśmy. Stajemy się przeszkodą i zakłócamy ich duchowy wzrost.
Jeśli usługujący czy służba nie głosi Chrystusa i nie prowadzi ludzi do duchowej dojrzałości to robi coś, co jest sprzeczne z Bożym zamiarem – uzależniają ludzi od siebie, czyniąc centrum z siebie, gwarantując tym, którzy się z nimi zwiążą brak duchowej dojrzałości. Zgromadzenie uzależnione od pastora, który ma dla nich słuchać Boga, przekazywać im przesłanie, modlić się za ich potrzeby i brać odpowiedzialność za ich osobisty duchowy wzrost jest skazane na niemowlęcy stan i duchową niedojrzałość. Jeśli pastor akceptuje taką sytuację to wymusza na zgromadzeniu takie uzależnienie od siebie. Zamiast wskazywać na Chrystusa jako ich Pasterza i doprowadzić do tego, aby stali na własnych nogach, staje się ich zastępczą matką. Niestety, właśnie taki jest współcześnie stan wielu kościołów. „Biorąc udział w nabożeństwie duchową pracę zostawiamy pastorowi”.
Ostateczny cel służby skoncentrowanej na Chrystusie
Służba prorocza ponosi tutaj taką samą winę. „Prorok” czy „prorokini” i ich „słowo” stały się centrum wszystkiego i zamiast prowadzić ludzi do Chrystusa i uczyć ich tego, jak mają słyszeć Pana na własny użytek, przejmują odpowiedzialność za przekazywanie im przesłania od Boga. Więc, teraz ludzie biernie polegają na proroczej służbie w poszukiwaniu kierunku, zamiast wzrosnąć w Chrystusie i rozwinąć umiejętność rozeznawania i zdolności słyszenia Jego cichego głosu. Przeczytałem ostatnio o „proroku”, który twierdził, że przekazał w ciągu tygodnia osobiste słowo prorocze ponad 500 ludziom. Nie muszę wiedzieć, co zostało powiedziane, aby wiedzieć, że idea „służby proroczej”, jaką ma ten człowiek będzie miała tylko taki skutek, że ludzie pozostaną duchowo głusi i niezdolni do słyszenia Boga dla siebie. Dlaczego mieliby rozwijać jakiekolwiek duchowe zmysły, skoro może przyjść „prorok” i dać im „słowo” kiedykolwiek zechcą?
Tylko dlatego, że MOŻESZ przekazać słowo nie znaczy, że POWINIENEŚ je dać. Celem nie jest dawanie ludziom słowa, lecz danie im Chrystusa jako ich Słowa czy, mówiąc inaczej: celem służby nie jest dawanie codziennie ludziom bochenka chleba, lecz pokazanie im, jak dostać wszelki chleb, który chcą w CHRYSTUSIE, który jest ich Chlebem Żywota. Czy widzisz różnicę? Jeśli całym moim celem jest usługiwania kazaniem każdego tygodnia bądź udzielanie proroczego słowa każdego dnia to zarówno ja sam jak i słuchacze bardzo mijamy się z Bożym Celem, którym jest duchowa dojrzałość i praktyczne poznanie Chrystusa. Jeśli za każdym razem, gdy zgłodnieją, przychodzą do mnie po bochenek chleba tłumy to znaczy, że są ode mnie uzależnieni. Jest to dopuszczalne, o ile są to dzieci, które nie potrafią nakarmić się same. Jeśli jednak pokażę im, skąd wziąć ten chleb na swój własny użytek to nie będą już więcej musieli przychodzić do mnie i TO jest właśnie celem. Tacy ludzie mogą żywić się ze źródła, Którym jest Sam Chrystus. Prawda jest taka, że sprzedaż chleba jest świetnym biznesem, a służba, której przetrwanie zależy od sprzedaży chleba CHCE, aby ludzie stale i wciąż przychodzili do karmienia z powrotem!
Obyśmy zrozumieli przed Bogiem, że CHRYSTUS jest celem i przyczyną wszelkiej służby. Nie jest naszym celem to, aby ktokolwiek uzależnił się od nas, naszej służby, naszej pracy czy naszego słowa; nie jest też to, aby dać mu bochenek, lecz raczej, aby zachęcić go do przeżycia głębokości Jezusa Chrystusa praktycznie i osobiście – pokazać mu gdzie Chleb Życia jest.
Krótko i na temat!