Pewna kobieta usiadła w moim biurze zalewając się łzami. Ze spuszczona głową, z niespokojnymi rękom na kolanach opowiadała o swoim wielkim smutku.
Gdy była w kościele, słuchała jak ludzie opowiadali swoje świadectwa o tym, jak dorastali, przyszli do Pana i co chcieli dla Niego zrobić. Każda z tych historii pogrążała ją w coraz większym zniechęceniu z powodu tak bardzo odmiennej historii swojego życia. Nie wydawało się jej, że może cokolwiek Panu zaproponować. Nie umiała ani grać, ani śpiewać, była przerażona na samą myśl o tym, żeby wyjść i stanąć przed publicznością; otoczona przez tak wielu czuła się samotnie.
Miała za sobą ciężkie życie. Jej matka zmieniała mężczyzn, których regularnie sprowadzała do domu z barów, a większość z nich biła ją. Byli biedni, patrzono na nich z góry, dzieci dokuczały im w szkole ze względu na reputację matki, postrzępione ubrania i miejsce, w którym mieszkali,. Każde z rodzeństwa miało innego ojca, do pozyskiwania darmowych pieniędzy, jedzenia i innych korzyści matka wykorzystywała opiekę społeczną, a mieszkali w domu dla biedoty.
Matka nie miała zamiaru porzucić tego sposobu życia, ona sama przysięgła sobie, że nigdy nie będzie podobna do matki. Niemniej, jako nastolatka i później, ku własnemu zniechęceniu stała się właśnie taka – wydawało się jej, że jakiś mężczyzna w jej życiu jest sposobem na wyjście z trudnej sytuacji, a dziecko sposobem na zatrzymanie go. W końcu zdała sobie sprawę z tego, powtarzała ten sam schemat: każdy jej chłopak bił ją i za każdym razem, gdy odchodził, znajdowała innego.
Zrozumiała, że stała się taka sama, jak jej matka, że to, czego nienawidziła i przysięgała, że powtórzy, znów ma miejsce.
Wtedy właśnie weszła do nowego kościoła, nie należącego do jej denominacji, niezależnego, charyzmatycznego, w którym było „przebudzenie”. Oddała swoje serce Panu i po raz pierwszy od dzieciństwa poczuła się czysta!
Oczywiście, odrodzenie jej ducha nie wpłynęło natychmiast na umysł, ciągle więc uważała, że mężczyzna sygnalizuje swoją miłość do kobiety bijąc ją i wykorzystując. Miała jeszcze mnóstwo rzeczy do nauczenia się. Gdy zaledwie po trzech tygodniach znajomości poślubiła dobrego i kochającego chrześcijanina, musiała ponownie nauczyć się, co to znaczy kochać, związać się – wszystkiego!
Tamtego dnia podzieliłem się z nią historią z 2Listu do Tymoteusza 2:3-4, o żołnierzu, i to zmieniło jej myślenie o sobie na zawsze i rozpoczęło drogę ku uzdrowieniu.
Paweł napisał do Tymoteusza, którego wysłał do Efezu, aby pomógł skoordynować pracę licznych rodzinnie nastawionych kościołów, które spotykały się w domach. Widziałem gdzieś szacunki mówiące, że na 250.000 populacji Efezu co najmniej 10%, czyli 25.000, stanowili chrześcijanie. To, co widzimy w naszej sieci na całym świecie i na podstawie tego, co wiedzieliśmy wcześniej, kościoły spotykające się w domach obejmują od kilku do 20 osób. Znaczy to, że na większym metropolitarnym obszarze Efezu, zmieniających się domów i zmieniających się osób prowadzących każde spotkanie mogło być setki, jeśli nie tysiące, domów. Młody Tymoteusz został tam posłany do pomocy – praca na pełny etat!
Wówczas Efez był miastem portowym, choć od tej pory piasek zamulił brzegi i obecnie znajduje się 8km od morza. Miasto było podobne do współczesnych: pełne ludzi różnych narodowości, zajęć, pracowników, od żeglarzy do pracowników doków i właścicieli statków. Byłem w Efezie i jest ono piękne nawet jako ruina, z marmurowymi inkrustowanymi różnorodnymi freskami pięknych rośli i zwierząt chodnikami, które miały nawet zadaszenie, aby chronić ludzi przed intensywnym słońcem!
Ponieważ natura ludzka ludzka nie zmieniła się, więc wśród chrześcijan byli i tacy ludzie jak owa kobieta siedząca w moim biurze. Nowa w Panu – wraz z tą nowością w Nim, pojawiło się Jego silne światło wskazujące na głębię wcześniejszego grzechu.
Pamiętamy, to w 19 rozdziale Dziejów Apostolskich Paweł w Efezie nauczał w dziennej szkole (w czasie sjesty między 11-16 i tak wielu przyszło do Pana, że rozpalili potężny ogień paląc swoje stare księgi okultystyczne! Dz. 19:19). Wszyscy oni byli wychowywani w okultyzmie, pogaństwie i co tam jeszcze, a pamięć o tej przeszłości niewątpliwie sprawiała, że czuli się tak, jak ta kobieta. Wydawało im się, że są niegodni, niezdolni do tego, aby Pan ich mógł używać do jakiegokolwiek dobrego dzieła dla Niego. Nie mieli pojęcia o judaizmie, chrześcijaństwie i czymkolwiek, co by dotyczyło Jedynego Prawdziwego Boga, co wyjaśnia, dlaczego Paweł codziennie nauczał w szkole przez 2 lata (Dz. 19).
Przedstawmy żołnierza oraz Publiusza Flawiusza
W 2Liście do Tymoteusza Paweł napisał zachęcające go słowa, które i dziś mobilizują czytelników:
„…Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał. Bo nawet jeśli ktoś staje do zapasów, nie otrzymuje wieńca, jeżeli nie walczy prawidłowo. Rolnik, który pracuje, powinien najpierw korzystać z plonów. Rozważ, co mówię, a Pan da ci właściwe zrozumienie wszystkiego…”
Paweł napisał do Tymoteusza, aby „rozważył”, a Pan da mu zrozumienie – oto jakieś zrozumienie:
Pod koniec IV wieku Vegetius, jak go znamy, napisał podręcznik dla wojska. W pierwszej książce porównał wojska z początku Rzymskiego Imperium (z czasów Pawła), wojskiem swoich czasów, 300 lat później, radząc, że nowoczesna armia powinna wrócić do swych starych sposobów. Zwrócił uwagę na to, że w jego czasach, żołnierze pochodzili z bogatych rodzin, których synowie dorastali w mieście, wśród sług i dla nich wojsko było swego rodzaju drogą do kariery. Rodzice kupowali im oficerskie tytuły, w porównaniu do żołnierzy z początków armii rzymskiej byli więc „delikatni”.
W czasach Pawła żołnierze pochodzili z wiejskich terenów, byli to synowie rolników, przywykli do ciężkiej fizycznej pracy, wczesnego wstawiania i podejmowania pracy bez względu na pogodę. Ich twarde życie czyniło z nich najlepszych na świecie żołnierzy, dzięki czemu przyczyniali się do rzymskiej dominacji w Europie, Środkowym Wschodzie i północnej Afryce.
Nowy żołnierz mógł sądzić, że jego ciężkie wychowanie i przeszłość dyskwalifikują go ze służenia Imperatorowi, lecz faktem było, że właśnie te cechy najlepiej predestynowały go do służenia Królowi!
Twoja grzeszna przeszłość nie dyskwalifikuje cię, lecz właśnie dzięki niej, nadajesz się do tego!
Paweł napisał Tymoteuszowi, aby znosił przeciwności jak żołnierz. Nie powiedział, że jest żołnierzem w Chrystusie, bo nie jesteśmy nimi, lecz powiedział, aby znosił trudności jak żołnierz. My jesteśmy dziećmi Króla, członkami królewskiego rodu. Nie jesteśmy żołnierzami dla Jezusa, lecz oczekuje się od nas tego, że nasza poprzednia twarda historia posłuży nam jako droga do dojrzałości w Chrystusie, abyśmy potrafili znosić wszystko, podobnie jak żołnierze.
Dziś jest dokładnie tak samo, ci chłopcy z farm, mężczyźni, którzy przywykli do pracy w każdej pogodzie, muszą zaprzęgnąć tą trudną przeszłość, aby znieść obecne trudności. O to prosił Paweł Tymoteusza i swoich czytelników – znoście przeciwności jak żołnierze – zaciągnijcie te mocne strony charakteru, które przeprowadziły was przez cały ten grzech do Jezusa! Te trudne doświadczenia pomogą się dążyć do dojrzałości w Chrystusie!
Apostoł napisał również, że żołnierz nie „daje się wplątać w sprawy doczesnego życia”. „Wplątać” oznacza „zmieszać się” lub „spleść”, natomiast „sprawy doczesnego życia” to grecki wyraz 'pragmateiais’, z którego powstał „pragmatyczny”, co oznacza, że żołnierz nie splata swego życia z przyziemnymi, prozaicznymi sprawami cywilnego życia – aby podobać się temu, który go powołał do armii!
Podobnie jak w czasach Pawła, mamy dziś osobę werbującą i tak został nazwany Jezus, który powołał, zwerbował, nas do tego, aby być w Nim. Kiedy jednak przyjrzymy się temu, co Paweł napisał jest jeszcze lepiej – grecki wyraz, którego tutaj użył, przetłumaczony jako „powołał do wojska” to „stratologeo”. Składa się on z dwóch wyrazów: „strato”, skąd czerpiemy „strategię” oraz „logeo”, skąd mamy „logikę”, co w połączeniu oznacza, że zostaliśmy wybrani przez naszego rekrutującego Oficera w sposób strategiczny, logiczny i z planem na myśli.
Pozbierajmy to razem …
Paweł polecił Tymoteuszowi, aby znosił trudności jak żołnierz – że te trudności z przeszłego życia są dokładnie tym, co kwalifikuje nas, abyśmy byli w Chrystusie. Aby pamiętać o tym, aby w pierwszej kolejności nie mieszać swego życia z przyziemnymi rzeczami, aby podobać się temu, który wybrał nas mając na uwadze większy strategiczny plan i w tym celu, abyśmy służyli Królowi.
A jeśli chodzi o sportowca to następnym razem…
Żołnierz, sportowiec i rolnik_2
a do tej pory mnóstwo błogosławieństw
John Fenn