Category Archives: Brogden Chip – artykuły

Cel ucznia

Logo_TheSchoolOfChris

Chip Brogden

Myślę, ze większość rozumie o co chodzi, gdy mowa o wzroście Chrystusa, lecz co dla Ego znaczy: „ubywać/umniejszać”? Czy to znaczy, jak niektórzy przypuszczają, że w jakiś sposób mamy przestać odczuwać wszelkie emocje, uczucia i stracić własną osobowość? Czy znaczy to tyle, że mamy całkowicie zniknąć, tak, że już nie istniejemy? Co to znaczy, brać Krzyż codziennie, zaprzeć się samego siebie i naśladować Jezusa?

“Nie ja, lecz Chrystus” (Ga 2:20) – taki jest cel ucznia Jezusa, lecz w jaki sposób go osiągnąć? Gdzie można nauczyć się oddania z całego serca i całego umysłu? Tego właśnie chce nauczyć nas Duch Święty poprzez zasadę Wzrostu i Umniejszania – ponieważ wraz z „mniej mnie” pojawia się „więcej Chrystusa”.

Uszczuplanie Ego jest tym samym, co oddalanie grzechu. Czy, gdy zdejmujemy z siebie starego człowieka i decydujemy się chodzić w świętości przed Panem, znaczy to, że w jakiś sposób jesteśmy przemieniani w duchowo oświeconą istotę, która już więcej nie może grzeszyć? Oczywiście, że tak nie jest. Uważać siebie za „martwego dla grzechu”, nie znaczy, że nie możemy grzeszyć. Gdybyż to było tak proste! Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze wiemy, że bez względu na to, jak bardzo uważamy siebie za martwych dla grzechu, ciągle możemy grzeszyć. Być martwym dla grzechu nie oznacza, że nie można grzeszyć, po prostu znaczy, że nie jesteśmy związani grzechem – grzech jako wiodąca siła naszego życia, został złamany. Jeśli więc teraz tak postanowimy, możemy prowadzić zupełnie inne życie. Dzięki nowemu życiu w nas mamy moc sprzeciwiać się Szatanowi i pokonywać stare grzeszne życie, jednak nic nie powstrzymuje nas przed powrotem do starych dróg. Równie łatwo możemy grzeszyć teraz, jeśli tego chcemy, pomimo że nie musimy tego robić.

Podobnie, gdy mówisz „martwy dla Siebie”, nie znaczy to, że nagle zostajesz przemieniony w osobę, która nie może myśleć, czuć czy działać. Nie sugeruje to również tego, że już nie mogę skupiać się na sobie. Wręcz przeciwnie. Ego nigdy nie umiera, dlatego też Ego musi być codziennie uśmiercane/odrzucane. Gdyby Ego miało umrzeć, nie trzeba by było się go codziennie zapierać. Sam fakt, że nalega się na nas, abyśmy codziennie brali Krzyż i codziennie umierali dla Siebie, jest dowodem na to, że Ego nigdy nie umiera.

Continue reading

Wiem, komu zawierzyłem; trzy poziomy wzrostu

Logo_TheSchoolOfChris

Chip Brogden

z tego też powodu znoszę te cierpienia, ale nie wstydzę się, gdyż wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do owego dnia” (2 Tym 1:12).

Pismo zachęca nas do tego, abyśmy „wzrastali w łasce i poznaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa” (2Ptr 3:18). Generalnie, nasz duchowy wzrost można podzielić na trzy okresy rozwoju. Proszę nie używać tego nauczania do badania tego, gdzie są inni, lecz wykorzystać do sprawdzenia samego siebie i stwierdzenia czy sam rzeczywiście wzrastasz i dojrzewasz w poznaniu Chrystusa.

Używam terminów: „niedojrzały” oraz „dziecinny”, lecz nie oznacza to pogardy dla młodych. Po prostu zestawiam ze sobą dojrzałość z niedojrzałością, dorosłość z dzieciństwem. Moje dzieci są niedojrzałe, lecz dopóki są dziećmi nie spodziewam się po nich niczego innego. Z miłością poświęcam się ich długoterminowemu wzrostowi. Podobnie jest z duchowym wzrostem. Nie gardźmy niedojrzałymi duchowo czy słabymi w wierze. Zamiast tego, jak mówi nam Słowo, przyjmujmy ich i troszczmy się o nich (Rz 14:1). Ci z was, którzy już są znacznie dalej, nich nigdy nie zapominają o tym, ile pracy zajęło Bogu doprowadzenie was do tego poziomu doświadczenia, którym cieszycie się dzisiaj.

Po tym wstępie, zastanówmy się nad początkowym okresem chrześcijańskiego życia.

  Continue reading

Zbawcze sądy Boże; świeże spojrzenie

http://theschoolofchrist.org/wordpress/wp-content/uploads/2014/01/gods-judgment.jpg

Chip Brogden

Te dwa obrazy, z których jeden mówi o Bogu o złamanym sercu, Który chce odnowić narody oraz drugi, o Bogu, który posyła potop, aby zniszczyć ziemię i zieje ogniem z nieba na miasta takie jak Sodoma i Gomora, mogą być trudne do pogodzenia. Jak wyjaśniamy fragmenty Pisma, które odnoszą się do Bożych sądów nad narodami i Jego gniewu wobec grzeszników? Czy Biblia zaprzecza sama sobie, czy też my niewłaściwie ją interpretujemy?

A gdy Pan widział, że wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim” (Gen 6:5).

Ludzie znacznie rozmnożyli się na ziemi tak też stało się i ze złem. Wąż nie chodził wokół, aby uczyć każdego człowieka i kusić go do złego, zło po prostu zdobyło miejsce dzięki ludzkim egoistycznym pragnieniom.

W tym wersie – „… wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim” – czytamy o wewnętrznym stanie człowieka. Skutkiem była przemoc, która napełniła ziemię i zepsucie wszelkiego ciała, co jest zewnętrznym stanem: widocznym wynikiem tych złych zamiarów i egoistycznych myśli.

Skądże spory i skąd walki między wami? Czy nie pochodzą one z namiętności waszych, które toczą bój w członkach waszych? Pożądacie, a nie macie; zabijacie i zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie, bo nie prosicie. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności” (Jak 4:1-3).

Powiedzieć, że jest to opis wewnętrznego, upadłego stanu człowieka, który odpadł od pierwotnego zamiaru Bożego dla człowieka, jest poważnym niedopowiedzeniem. Bożą reakcja na to uniwersalne zepsucie nie jest złość (jak niektórzy sugerują), lecz smutek: „żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim” (Gen 6:6). Hebrajski wyraz przetłumaczony tutaj jako „żałować” oznacza: „odczuwać przykrość, litość, współczuć”, podczas gdy hebrajski wyraz na „boleć” użyty w tym wersie oznacza być dotkniętym przez ból, cierpieć. Możemy całkiem szczerze powiedzieć, że zły stan człowieka na ziemi łamie Boże serce i wzbudza w Nim współczucie; gniew zawsze jest skierowany na zły stan, nie ku ludziom. W rzeczywistości, to właśnie współczucie Boże dla stanu straconego człowieka napędza Jego gniew przeciwko złu, które utrzymuje człowieka w niewoli.

Continue reading

Śmierć cudzołożnego kościoła

Logo_TheSchoolOfChrisChip Brogden

Czy jesteś gotów płakać nad tym, nad czym płakał Jezus? Jezus płakał. Był rozgniewany na zatwardziałość ich serc. Czy będziesz chciał mówić głośno i otwarcie o tym, o czym On mówił?

Jeśli naprawdę jesteś jedno z Nim to będziesz odczuwał nie tylko Jego radość i pokój, lecz również będziesz miał Jego wyczucie pilnej potrzeby. Odczujesz to, że nie jest zadowolony z kościoła, który twierdzi, że Go reprezentuje, choć tak wcale nie jest.

Wiem, że jest wielu takich, którzy mówią, że Bóg widzi nas wyłącznie jako tylko Oblubienicę Chrystusa bez jakiekolwiek plamy, że On widzi tylko to, jak cudowni jesteśmy, ja nas kocha, bez względu na to, co robimy. Tacy ludzie szybko odrzucą wszystko, cokolwiek sugeruje, że Bóg nie jest w 100% usatysfakcjonowany tym, jak się rzeczy mają.

Myślę, że nieco bardziej dojrzali będą patrzyć inaczej. Gdy czytam 2 i 3 rozdział Objawienia Jana widzę inną stronę Pana Jezusa – tego, który ma oczy jak ogień płonący, który stoi pośród świeczników i mówi:

Znam uczynki twoje,… lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość”.

Znosisz tych, którzy trzymają się doktryny Balaama i nauczania nikolaitów”.

Pozwalasz niewieście Izabel, która się podaje za prorokinię, i naucza moje dzieci i zwodzi Moje sługi”.

Utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci, nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem. Jeśli nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej”.

Mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. .. a tak, żeś letni, wypluję cię z moich ust”.

Ten Jezus nie może tolerować hipokryzji. Ten Jezus zejdzie ze Swojej drogi, aby przekląć bezowocne drzewo, które uważa, że jest czymś, będąc niczym. Gdy czytasz to, co On miał do powiedzenia do wierzących w Azji, nie odnosisz wrażenia, że podobało mu się to, co się tam działo. Tak, obiecał im, dobre rzeczy, jak tylko to będzie możliwe, lecz ogólny ton tych proroczych deklaracji ujawnia boskie niezadowolenie, oraz brak zgody na to, aby dalej tak wszystko trwało bez poprawy, napomnienia i powrotu do stanu, który On chce widzieć.

Mamy obecnie do czynienia ze zjawiskiem masowego exodusu ludzi opuszczających kościoły. Ważne jest to, że nie wychodzą oni z jednego kościoła, żeby przyłączyć się do innego; zawsze było mnóstwo takich i tak też zawsze będzie. Znaczące jest to, że ten masowy exodus to ludzie, którzy wychodzą z kościołów i nie wracają. Nie szukają kolejnego kościoła, aby tam chodzić.

Jak to wyjaśnić? Wierzę, że mogę to podsumować jednym słowem: niezadowolenie. Są nieusatysfakcjonowani. Nieusatysfakcjonowani… a jest to interesujący wyraz, ponieważ opisuje ten sam stan, o który pisałem wcześniej, a jaki Jezus odczuwał w stosunku do tych kościołów z Księgi Objawienia – niezadowolenie. Niechęć do tego, aby dalej tak trwało. Nie znaczy to, że wszystko jest złe, lecz ogólny stan był zatrważający.

Continue reading

Rodzina, społeczność, przywództwo

Logo_TheSchoolOfChris

Chip Brogden

Pytanie:

Jestem zaciekawiony twoim poglądem w tej sprawie: Czy wierzysz w spotkania prowadzone przez przywództwo rozpoznane przez innych (inni widzą obdarowanie Ducha w życiu i uznają ich jako takich, a nie według stopnia z seminarium, lecz według Życia Chrystusa, które z nich wypływa)? Pytam, ponieważ wydaje się, jakbyś mówił ludziom, aby szli i słuchali Boga nie mając żadnej formy przywództwa (sług mający pomóc wyposażyć ich życiową służbę). Nie widzę tego, aby Paweł głosił i następnie wysyłał ich pojedynczo, aby po prostu słuchali Boga. On zakładał społeczności, gdzie ustanawiani byli starsi .. .

Tak więc, pytanie dotyczy duchowego przywództwa. Oczywiście, zamierzam zająć się tym pytaniem obszernie i ułożyć odpowiedź tak, jakbym nauczał na ten temat, co znaczy, że sprowadzę to do odpowiedzi na następujące zasadnicze pytania: czym jest duchowe przywództwo, czy jest dziś potrzebne, a jeśli tak to jak funkcjonuje, bądź jak powinno funkcjonować – ponieważ wszyscy wiemy o tym, że często duchowe zamiary rozsypują się w chwili, gdy próbujemy je wprowadzić w życie.

Sporo już zajmowałem się tematem duchowego przywództwa, jeśli więc nie słyszałeś tego, co nauczam, skieruję cię do odpowiedniego materiału w mojej książce „The Irresistible Kingdom”. Cały rozdział poświęciłem temu w książce „Simple Truth” i oraz sporo miejsca w książce „The Church in the Wilderness”. Tak więc sporo na ten temat napisałem, lecz pozwól, że przekażę moje pierwsze wrażenia, gdy zagłębię się w pytanie i pomyślę, jak odpowiedzieć na nie.

Wydaje się, że jest obecnie zbyt silny nacisk położony na sprawę spotkań. Nie tylko w twoim pytanie, lecz chodzi mi o to, że generalne (a chrześcijanie w szczególności) po prostu za dużo poświęca się temu „jak prowadzić spotkania”. Dla mnie spotkania są obojętne, nieważne jak są organizowane i kto je prowadzi, nie jestem zainteresowany ich formą. Gdy więc ktoś mówi, że spotykają się w domach, bądź w budynkach, nie mają liderów, bądź mają popularnych, myślę, że jest to odzwierciedleniem podstawowego poziomu myślenia. Jestem po prostu szczery. Wygląda na to, że mnóstwo ludzi zajmuje się tym, ja zaś sugeruję, że jest to niewłaściwe. Jest to zły sposób patrzenia, ponieważ jest to rzecz zewnętrzna. Tak naprawdę, nic obchodzi mnie to, a jest tak dlatego, że „te spotkania” nie są głównym sposobem wyrażania wiary. Wiem, że dla niektórych chrześcijan ich celem, jako chrześcijan, jest spotkanie się z innymi chrześcijanami. Odrzucam to. Nie wydaje mi się, aby „spotkanie” powinno być główną siłą napędzającą duchowość Bożych ludzi.

Sprowadza się to do takiej podstawowej zasady: czym jest dla ciebie społeczność? Co to oznacza? Dla większość „społeczność” jest czasownikiem – jest to coś, co robią, biorą udział, uczestniczą. Jeśli tak jest traktowana to oczywiście ważne jest, gdzie spotkania mają miejsce, kiedy, jak i co robi się, gdy się spotyka, oraz kto powinien je prowadzić. Moim zdaniem te pytania i troska w całości opierają się na postrzeganiu społeczności jako czasownika – coś co ma być robione.

Continue reading

Czemu omija nas społeczność?

Logo_TheSchoolOfChris

Chip Brogden

Skoro wszyscy poszukują społeczności to dlaczego tak trudno je znaleźć, a gdy się już znajdzie, tak trudno utrzymać?

Kiedy Bóg zaczyna wyprowadzać cię z kościoła i wprowadzać do głębszej więzi ze Sobą, jest wiele rzeczy, których trzeba się oduczyć – szczególnie w dziedzinie społeczności.

Mówi się, że każdy zgubiony człowiek ma w swoim sercu pustkę w kształcie Chrystusa, którą wyłącznie Chrystus może wypełnić. Podobnie mówi się o wierzących, którzy wyszli z religijnego systemu. Gdy Bóg wzywa nas, abyśmy byli z Nim „poza obozem’, jest w naszych sercach pustka, która ma kształt kościoła, do którego należeliśmy. Ta pustka sprawia, że czujemy się niespokojni, puści i brakuje nam poczucia bezpieczeństwa. Pamiętamy te społeczności, w których braliśmy udział i zaczynamy tęsknić za tym. Wkrótce, zaczynamy szukać czegoś, aby zapełnić tą 'kościelną’ pustkę w naszych sercach.

To wyjaśnia niekończącą się pogoń za społecznością. Niektórzy szukają jej w ruchu domowego kościoła, niektórzy w klimatach małych grup, w pokoju gościnnym czy kawiarence. Ludzie zazwyczaj dążą do przeciwnej skrajności w stosunku do tego, co ich zraniło czy rozczarowało. Problem z pastorem? Szukamy (bądź tworzymy) grupy bez jakiegokolwiek duchowego przywództwa. Problem z doktryną? Szukamy (bądź tworzymy) grupę, której członkowie zgadzają się za naszymi przekonaniami, doktrynami czy nauczaniem.

Często nie ma w tym nic więcej, niż próba zabrania ze sobą tego wszystkiego „co dobre”, co pamiętamy z naszych kościelnych dni i zastosowania tego poza kościołem – bez tego „co złe”, co przede wszystkim spowodowało, że odeszliśmy. Po prostu szukamy (bądź tworzymy) takie środowisko, które daje to, co najlepszego z obu światów: wszystko, co kochamy w kościele bez tego wszystkiego czego nienawidzimy.

Continue reading

Religia strachu

Logo_TheSchoolOfChris

Chip Brogden

Jest to transkrypcja z nagranej sesji. Całości w oryginale można posłuchać TUTAJ

Pytanie: „Czasami oblatuje mnie strach… czy jeśli nadal tkwię w systemie to ominie mnie Porwanie? Powoli wychodzę z systemu i modlę się o to, aby system został zabrany ze mnie. Kocham Jezusa z całego serca i chcę postępować tylko zgodnie z tym, co On mi mówi”.

Czy nie byłoby miło, gdybyśmy mogli iść za Panem i pozwalać prowadzić Mu się, bez zakłóceń czy rozpraszania, zatrzymywania, upokarzania, bądź strachu powodowanych przez to, czego nauczył nas kościół, bądź czegoś co powiedział kaznodzieja?

To byłoby wspaniałe. Niemniej, ja wiem, że o ile wiele łatwiej jest wyjść z systemu, więcej czasu zajmuje wyprowadzenie systemu ze człowieka.

Religijne systemy wykorzystują strach do kontrolowania ludzi. Jest to wybrane przez system narzędzie. Strach. Religijne systemy używają strachu do zbawiania ludzi. Jeśli przyjrzysz się licznym katedrom w Europie to znajduje się na nich mnóstwo fresków. Kiedyś ludzie nie umieli czytać, więc kościoły pozyskiwały artystów, aby malowali na ścianach freski. Jest tam dużo pięknych obrazów nieba, stworzenia, aniołów i tak dalej, lecz jest również znacząca ilość ilustracji ludzi wrzucanych do piekła oraz diabła i jego demonów, które dręczą zgubionych. Mógłbyś się zastanawiać nad tym, po co umieszczać takie budzące wstręt, przerażające obrazy na ścianach katedr, lecz powód jest prosty: ludziom przekazywane jest wizualnie przesłanie. Jakie? Nawróć się lub spłoń, kochanie! (dosł.: Turn or burn, baby!)

Continue reading