W książce zatytułowanej: „The Day the Revolution Began” Tom Wright uderzył w czuły punkt szczerością krytyki wszelkiej ewangelii, która sugeruje, że „Bóg tak znienawidził świat, że zabił Swego jedynego Syna”. Oczywiście, Ewangelia naszego Pan Jezusa Chrystusa jest o wiele piękniejsza niż to, co Wright określa jako „spoganizowane”przesłanie uśmierzania gniewu przez boską przemoc. Niemniej ewangeliczne dzieci Reformacji zostały tak uwarunkowane tym etosem Krzyża, że często jestem pytany: „To po co Jezus umarł?”, tak jakby nic innego jak uzyskanie tego funta ciała, misja Bożego Wielkiego Piątku była bezcelowa.
W tym artykule odpowiem na to pytanie patrząc z trzech spójnych punktów widzenia.
Dlaczego Jezus umarł? Ponieważ to my go zabiliśmy.
Ewangelia Świętego Jana i jego pierwszy list prezentuję Wcielenie jako dar miłości z nieba. Bóg daje Swego Syna – co znaczy, że daje samego siebie – na ten świat jako objawienie boskiej miłości i Jego rozstrzygający akt zbawczy. Nieco więcej o tym. Ta Światłość życia i miłości zstąpiła na ten świat, lecz nasze zaślepione serca ani nie rozpoznały Go, ani nie przyjęły (J 1:9-12). Jezus umarł ponieważ to my odrzuciliśmy Bożą miłość i zabiliśmy Bożego syna. Św. Szczepan nazywa ukrzyżowanie zdradą i morderstwem (Dz 7:52) – zabójstwem i bogobójstwem Boga-człowieka.
Nawet w tym przypadku Jan upiera się, że ciemność nie może pokonać Światłości miłości i życia (J 1:5). Z pewnością ten religijno polityczny establishment mógł odrzucić boską Miłość i zabić Chrystusa, lecz nie mógł odebrać mu życia (J 10:18). To raczej Chrystus oddał Swoje życie jako objawienie i akt Bożej miłości, po czym odbiera go po to, aby udzielać światu.
Pytanie: „Mamy pytanie dotyczące fragmentu pisma z 2 Krn 7:13,14 „Gdy zamknę niebiosa, tak iż nie będzie deszczu, albo gdy każę szarańczy, aby objadła ziemię, albo gdy ześlę zarazę na mój lud, i ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię”.
Tak
wiele kościołów, pastorów i liderów cytuje ten starotestamentowy
fragment w związku z obecną pandemią prosząc ludzi, aby modlili się, aby
Bóg zatrzymał ją, a są to liderzy różnych denominacji i ruchów w
Australii.
Moim zdaniem, przesłanką takiej interpretacji tego tekstu jest to, że to Bóg zesłał tą plagę z powodu naszych grzechów, jest to więc kara Boża. Czy nie byłoby znacznie bardziej właściwe dla interpretacji rozumieć ten tekst w świetle perspektywy autora oraz jego nastawienia i zrozumienie tego, jaki jest Bóg? Bardzo chciałbym usłyszeć twoje zdanie bądź wskazówkę w jakim kierunku iść jeśli chodzi o ten szczególny fragment Pisma i jak interpretujemy go w świetle modlitwy i obecnej sytuacji”.
„Ci [heretycy] zachowują się jak ktoś, kto znalazł piękny piękny portret króla z drogocennych klejnotów stworzony przez utalentowanego artystę, rozbierają ten portret na części, przestawiają klejnoty i układają z nich psa lub lisa – a nawet to czynią niezdarnie. Potem oświadczają, że to właśnie tak wyglądał piękny portret stworzony przez uzdolnionego artystę. Wskazują na klejnoty, który wspaniale zostały poskładane przez artystę w obraz króla, lecz teraz tragicznie zamieniły króla na kształt psa. Eksponując te klejnoty zwodzą ignoranta, który nie ma pojęcia jak rzeczywiście wygląda król. Tamci zaś przekonują ich, aby uwierzyli, że ta nędzna podobizna lisa jest naprawdę pięknym obrazem króla. Tak samo ci kaznodzieje zlepiają baśnie starych wdów, brutalnie wyrywając wyrocznie Boże z właściwego im kontekstu, wyrazy, zwroty i przypowieści i dostosowują je do swych bezpodstawnych fikcji”. Ireneusz, Przeciw Herezjom 1.8.
O heretykach Ireneusz z Liony, uczeń ucznia apostoła Jana (II w.) bardzo przejmował się tym starożytnym problemem, mianowicie, ludzką, stwarzającą kłopoty cechą przeinaczania Boga. Pokazywał to na podstawie chrześcijańskiego świata, obserwując w jaki sposób „ci heretycy” jego dnia demontowali Pisma i re-aranżowali je w taki sposób, aby dopasować je do obrazu Boga od czegoś tak majestatycznego i szlachetnego jak król, do czegoś spokrewnionego z psem czy lisem.
Dla
Ireneusza była to wielka tragedia, ponieważ obraz Chrystusa Króla nie
był jeszcze sprofanowany przez szpetotę chrześcijańskich imperiów… a psy
i lisy były bardziej podobne do pierzchających szkodników niż do
cukierkowych portretów z Instagrama. Był zatrwożony tym, w jaki sposób
chwała Boże objawiona w Chrystusie mogła zostać oszpecona przez
podstępne projekcje budowane przez tych, którzy redukowali Boga na swój
własny obraz. Ku jego przerażeniu używali oni do tego słów, przypowieści
i proroctw z Biblii! Oczywiście, każdy może sobie przywłaszczyć
ilustrację Ireneusza, aby usprawiedliwić siebie, a oskarżyć innych.
Lecz, zamiast tego, wszyscy powinniśmy usiąść przy Stole Pańskim i
zapytać wraz z uczniami: „Panie, chyba nie ja? Czy ja jestem zdrajcą?
Skąd mam to wiedzieć?”
Wiedzieć
możemy wyłącznie patrząc na Chrystusa, ponieważ: „Boga nikt nigdy nie
widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił go” (J
1:18). Powiedzieć, że Jezus jest Słowem Bożym to powiedzieć, że „Jezus
Chrystus jest tym, co Bóg ma do powiedzenia o sobie” (Brian Zahnd).
Apostolskim świadectwem jest to, że Jezus jest obrazem niewidzialnego
Boga, dokładnym odbiciem Bożej natury. To, w jaki sposób On ułożył te
drogocenne kamienie przekazuje temu światu twarz Boga jako wcieloną
Miłość – Bóg zamanifestowany jako piękno, prawda i sprawiedliwość.
Tak
więc, dla protegowanego Jana, „heretykiem” jest każdy, kto przestawia
te klejnoty Bożego objawienie Siebie w taki sposób, że uzyskany obraz
nie jest podobny do Jezusa Chrystusa.
O Królach W
dzisiejszych czasach „król” to wzbudzający dreszcze wyraz. Zazwyczaj
pamiętamy królów jako patriarchalne i hierarchiczne typy władców i
gnębicieli. Ameryka została założona na odrzuceniu monarchii. Deklaracja
Niepodległości jest odrzuceniem tego rodzaju króla królów. Historia
obecnego Króla Wielkiej Brytanii to stale powtarzane krzywdy i uzurpacje
mające na celu ustanowienie w tym kraju absolutnej tyranii, a jest to
trafny opis w przypadku ogromnej większości ludzkich królów. Jeśli
chodzi zaś o Boga to nazywanie Go Królem jest niemal bluźnierstwem,
jeśli jest to połączone z ludzkim charakterem królowania! Mój
przyjaciel, Jason Upton, Po napisaniu bardzo popularnej pieśni o
Chrystusie jako naszym królu, był tak zatrwożony tym, w jaki sposób
została ona zastosowana w nabożeństwie wyniosłego triumfalizmu i
chrześcijańskiego nacjonalizmu, że zastanawialiśmy się, czy nie
potrzebujemy 100 letniego postu za wykorzystanie metafory króla.
A
jednak Chrystus mówił o Królestwie. Nie zgodził się być typem króla
wojownika, którego ten świat żądał. Jego królestwo nie jest z tego
świata, a gdy już nasz niebieski Król pojawił się nam to jechał na
osiołku, niósł koronę z cierni i został osadzony na tronie Krzyża. Dla
Jana i Ireneusza chwałą królowania Chrystusa jest Jego pokora. Właśnie
to widząc, Jason napisał nową pieśni, zatytułowaną: „The King’s Way”.
There is a road That leads to peace that leads to life But few will follow We’re at the crossroad Which way will we go There is not today a more holy way Than the steps that lead me to the cross Where my will can’t be the priority And these crowns I’ve gained I count as loss When I hear the spirit say| That this is the true King’s way
Jest droga, która wiedzie do pokoju która wiedzie do życia lecz niewielu ją wybiera Jesteśmy na rozdrożu W którą stronę pójdziemy? Nie ma lepszej drogi od tej, która prowadzi pod krzyż Gdzie nie liczy się to, czego chcę Gdzie to, co zyskałem poczytuję za stratę Gdy słyszę głos Ducha, który poświadcza mi, że wybrałem tę prawdziwie królewską drogę (tłum.: Jola Sz.)
Ten niebiański Król jest piękny, ponieważ zamiast wymuszać tyranię i szkody swoim poddanym i obywatelom, poniósł naszą tyranię i zniósł nasze rany w Swej Pasji za życie tego świata. Taki jest pokorny Sługa-Król, który pewnego dnia sprowadzi każdego na kolana w głębokim dziękczynieniu za to ze nas uwolnił ..
O psach i lisach Jednak herezja nadal robi swoją zdradziecką robotę, wyrywając imponującą sagę o odkupieniu i przekładając te kawałki w bardzo biblijną, lecz całkowicie pozbawioną Chrystusa religijność.
Widzę
liski poruszające się między tymi, którzy dwoją się wśród ludzkiego
wstydu i boskiej zemsty. Jak powiedziałem był to problem starożytny, tak
stary jak historia pierwszego potknięcia Adama i Ewy. Z chwilą, gdy
odwrócili się od chwały ku samowoli, poczuli wstyd, a to, co wynikło z
tego wstydu to fałszywy obraz Boga; Boga przed którym muszą się ukryć.
Dlaczego? Czy Bóg dał im jakiś powód do tego, żeby postrzegali Go jako
mściwego. Czy dlatego, że ostrzegł ich przed drzewem, które mogło być
śmiertelnie trujące? Czy przez postawienie granic, które mogły zapewnić
ludzkości kwitnienie? Nie! Zawstydzeni sfabrykowali Boga, bo życzliwe
ostrzeżenie opacznie zrozumieli jako groźbę. Zbudowali bałwana zemsty,
który trzyma się przez wszystkie stulecia i stał się chrześcijańską
doktryną. Wyobraź sobie świętokradcze rozmontowanie Krzyża boskiej
miłości i takie ułożenie klejnotów pochodzących z niego, że powstał
obraz boskiego ukarania. Brak mi słów
Właśnie,
gdy już myślałem, że wyszliśmy poza to… Niestety, całkiem nowy „rurkowy
fundamentalizm” (dosł.: “skinny jeans fundamentalism”) dumnie kroczy po
wielkiej scenie. Niektóre z najszybciej rosnących w Północnej Ameryce
kościołów kwitną na rynku, chcą odsunięcia rzekomego liberalizmu pięknej
Ewangelii Bożej nieskończonej miłości. Machają pięściami na tą
ewangelię i potępiają tak zwaną „herezję Bóg jest miłością”.
Te
lisy zwiększyły nacisk na Boży gniew przeciwko grzesznikom,
zaspokojenie gniewu i wieczne ognie piekielne. Ich besztanie i
zawstydzanie cudownie znalazły pokrycie w przygotowanej glebie serc
noszących gadżety z „50 Twarzy Grey’a”. Wygląda na to, że pojawił się
całkiem nowy rynek dla uczniów, którzy mają chętkę na autorytarnych
despotów, którzy domagają się światowych królów czy to duchowych, czy
politycznych. Tak, ten świat przeżywa kryzys spiralnego chaosu, lecz
niepodobny do Chrystusa, kontrolujący i mściwy Bóg nie jest
rozwiązaniem!
Dobra Nowina Dobrą nowiną jest to, że fala odwróciła się. Apostolska prawda o tym, że Bóg JEST miłością, była dziwną nowiną dla starożytnego religijnego świata przed Chrystusem. Lecz prorocy tacy jak: Abraham, Mojżesz, Dawid, Ozeasz zaczęli dostrzegać mignięcia łaski, która miały przyjść w Osobie Jezusa Chrystusa, wcielonej Miłości. Jezus pokazał nam, że Bóg stoi za przywróceniem, a nie odwetem. Abba, którego pokazał Jezus nie ma nic wspólnego z urojonymi rywalami, którzy dobrze rozwijają się na gniewie.
Wielką tragedią jest to, że pomimo wiernych ostrzeżeń Ireneusza nawet chrześcijaństwo szybko powróciło do pogańskich wyobrażeń o rozgniewanym bogu, który potrzebuje uspokojenia przy pomocy przemocy. Ten obraz rządził przez wiele stuleci, lecz obecnie szybko gaśnie w świetle chwały wielkiej Ojcowskiej miłości. Nawet moi agnostyczni przyjaciele wiedzą teraz, że ten Bóg w którego nie mogą uwierzyć jest dobry, życzliwy i miłosierny. Noc przed napisaniem tego artykułu uzależniony przyjaciel powiedział do mnie: „Nie wierzę w Boga. Po prostu nie mogę… ale jeśli Bóg istnieje, to Bóg jest miłością, Chcę, aby moja córka wiedziała o tym!” Jego wyczucie Boga jest znacznie bardziej Chrysto-podobne niż słyszałem od pozbawionej Chrystusa religii. W istocie spodziewam się, że nadszedł czas na to, aby toksyczne teologie boskiej zemsty, wiecznych mąk w ogniu i gniewnego moralizatorstwa przeszły do obrony. Ci, którzy zniesławiają dobrą nowinę o Bożej łasce zostali teraz złapani w swoją własną pułapkę. Czas na to, aby pokutowali za to w jaki sposób ich „ewangelia” stworzyła całe pokolenia wypalonych chrześcijan i mających dość ateistów. Czas na to, aby zobaczyli, że prawdziwy Król jest boską Miłością, ukrzyżowaną i wzbudzoną z martwych, którego celem jest zbawić (nie wypalić) ten świat.
Brad Jersak Marek 10 (35)I przystąpili do niego Jakub i Jan, dwaj synowie Zebedeusza, i rzekli: Nauczycielu, chcemy, abyś nam uczynił, o co cię prosić będziemy. (36) A On rzekł do nich: Co chcecie, abym wam uczynił? (37) A oni mu rzekli: Spraw nam to, abyśmy siedzieli w chwale Twojej, jeden po prawicy Twojej, a drugi po lewicy. (38) A Jezus im powiedział: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja piję albo być ochrzczeni tym chrztem, którym Ja jestem ochrzczony? (39) Odpowiedzieli mu: Możemy. Wtedy Jezus rzekł im: Kielich, który ja piję, pić będziecie, i chrztem, którym jestem ochrzczony, zostaniecie ochrzczeni. (40) Ale sprawić, abyście zasiadali po mojej prawicy czy lewicy, nie moja to rzecz; przypadnie to tym, którym zostało zgotowane.
Łukasz 23 32) A prowadzono także dwóch innych złoczyńców, by ich razem z nim zgładzić. (33) A gdy przyszli na miejsce, zwane Trupią Czaszką, ukrzyżowali go tam, także i złoczyńców, jednego po prawicy, a drugiego po lewicy. (34) A Jezus rzekł: Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. A przy dzieleniu się jego szatami rzucali losy. (35) A lud stał i przyglądał się. Przełożeni zaś naśmiewali się, mówiąc: Innych ratował, niechże ratuje samego siebie, jeżeli jest Chrystusem Bożym, tym wybranym. (36) Szydzili z niego także i żołnierze, podchodząc doń i podając mu ocet, (37) i mówiąc: Jeżeli Ty jesteś królem żydowskim, ratuj samego siebie. (38) Był też i napis nad nim: Ten jest królem żydowskim. (39) Tedy jeden z zawieszonych złoczyńców urągał mu, mówiąc: Czy nie Ty jesteś Chrystusem? Ratuj siebie i nas. (40) Drugi natomiast, odezwawszy się, zgromił tamtego tymi słowy: Czy ty się Boga nie boisz, choć taki sam wyrok ciąży na tobie? (41) Na nas co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. (42) I rzekł: Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. (43) I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju.
Pytanie: Bardzo lubię twoje artykuły na temat oddzielenia/alienacji, lecz mam problem ze zrozumieniem wersów, w których znajduje się wyraz „odłączenie/oddzielenie” w szczególności chodzi o Księgę Izajasza 59:1-2. Czy nie uczy on na temat „oddzielenia” od Boga?
„Oto ręka Pana nie jest tak krótka, aby nie mogła pomóc, a jego ucho nie jest tak przytępione, aby nie słyszeć. Lecz wasze winy są tym, co was odłączyło od waszego Boga, a wasze grzechy zasłoniły przed wami jego oblicze, tak że nie słyszy”.
Odpowiedź: Dziękuję za pytanie. Generalnie odniesienia do „oddzielenia” najlepiej interpretuje się jako zwroty fenomenologiczne. Jest to śmieszne słowo, które oznacza, że większość wzmianek o oddzieleniu stanowią opisy naszego doświadczenia, patrzenie z naszego punktu widzenia (podobnie jak: „zachód słońca”), a nie stanu rzeczywistego. Takie opisy są „prawdziwe” jako doświadczenie, a nie literalnie. Napisałem artykuł, który wyjaśnia tą kwestię: „Językowe łamańce i zachody słońca”.
Jeśli chodzi o 59 rozdział Księgi Izajasza, pierwsze dwa wersy stanowią dowód-tekstowy dla tych, którzy chcą spierać się o „oddzielenie”, i jest to klasyczny przykład czytania oddzielonych wersów, pozbawionych kontekstu, a mające na celu umocnienie ekskluzywnego teologicznego systemu. Ten rozdział w całości jest niesamowicie piękny i rzeczywiście zajmuje się wprost kwestią oddzielenia. Tak więc, jak zwykle w przypadku wątpliwości, czytajmy dalej:
Po pierwsze: cieszę się, że zacząłeś od wersu pierwszego, który jest tematem całego rozdziału. Pomimo wszystkich wywołanych przez siebie problemów, o których czytamy w następnych 14 wersach, otwierająca ten rozdział deklaracja Boga nie pozostawia żadnych wątpliwości: Oto ręka Pana nie jest tak krótka, aby nie mogła pomóc, a jego ucho nie jest tak przytępione, aby nie słyszeć.
Nie tylko nie da się szybko powtarzać „Dam Judy Dench”, ale jest absolutnie niemożliwie nie spróbować! Jak ci poszło?
Procowałem nad następnym przypadkiem: Fenomen, fenomeny, fenomenalny, fenomenologia, fenomenologiczny! Praktycznie nigdy nie udało mi się poprawnie wymówić tego ostatniego słowa poprawnie – nawet powoli, choćby raz. Ja jednak, założę się, że mówisz fenomenologicznie każdego dnia. Oznacza to opis rzeczy tak, jak dla nas wyglądają, a nie rzeczywisty stan rzeczy. Fenomenologiczny to w nauce: będący jedynie wynikiem opisu danych doświadczenia. Powszechnie znanym przykładem jest „zachód Słońca”.
Zachody są romantyczne tyle, że nigdy nie mają miejsca – choć zdarzają się każdego dnia! Czy rzeczywiście Słońca dosłownie zanurza się pod horyzont? Nie. Wiemy, że to Ziemia kręci się i to u obserwatorów wywołuje wrażenia zachodzenia. Kiedy jednak mówimy o zachodach, nie okazujemy nieznajomości podstaw nauki ze szkolnego kursu. Po prostu korzystamy z fenomenologicznego opisu. Z drugiej strony, być może ktoś, kto pierwszy ukuł słowo „zachód Słońca” („sunset”) rzeczywiście myślał, że to Słońce krąży wokół Ziemi. Być może taki był jego punkt widzenia. Wiemy dziś lepiej, lecz nawet wiedząc, że starożytni „widzieli sprawy inaczej”, nie negujemy, mam nadzieję, wielkich prawd, o których mówili patrząc z ich punktu widzenia CZY archaicznego języka. Nawet nie uznaliśmy za konieczne, aby usunąć „zachód Słońca” z naszego własnego języka. To wszystko jest ważne, aby zrozumieć natchnione Pisma. Duch Święty tchnął prawdę przez autorów Pism, zarówno przez starożytny punkt widzenia jak i archaiczne opisy. Niemniej, nie sprawia to, że to, co powiedzieli przestaje być prawdą, dopóki nie wymuszasz na ich opisach literalnego czytania ich .
Uwaga: oni nie stanowią problemu. Biblia nie stanowi. Ich światopogląd może być przestarzały, bądź używali fenomenologicznego języka, lecz nic z tego nie jest problemem dopóki nie ograniczymy ich żądania, abyśmy wierzyli w to, że Słońce rzeczywiście krąży wokół Ziemi, ponieważ „Biblia wyraźnie tak mówi”. No, nie żeby kościół był kiedykolwiek tak durny. Ups.. Galileo.
Czym jest poczcie winy? Czy poczucie winy zawsze jest niezdrowe? Z pewnością wiemy, że te huśtawki obwiniania się są ulubionym narzędziem Oskarżyciela i religii pozbawionej Chrystusa. Niemniej, czy poczucie winy ma w ogóle jakieś miejsce i cel w naszym życiu? Jednym ze sposobów patrzenia na nie jest to, że jest to pewien sygnał wysyłany przez sumienie. Sumienie to jest coś, jakby dany przez Boga wewnętrzny prorok, który daje nam znać, że naruszyliśmy miłość Bożą lub bliźniego. W takim znaczeniu widzimy proroka Natana, który konfrontuje romans Dawida z Batszebą. Wypowiedział słowa prawdy i działał jako sługa Boży. Nasze sumienie powinno być takie również.
Niemniej sumienie może próbować uniezależnić się od Boga, zastępuje wtedy Chrystusa jako miłosiernego sędziego i zajmuje miejsce oskarżyciela. Ironiczne jest to, że Paweł nazywa takie oskarżające, legalistyczne sumienie „słabym”, a nie silnym. Takie „słabe sumienie” staje się dręczycielem i narzuca się innym, pod klauzulą „jestem urażony”. Paweł gani tego rodzaju sumienie skrępowane prawem, które wykorzystuje przeciwko innym.
Równocześnie ostrzega przed „sumieniem naznaczonym/przypalonym”… Przypalamy nasze sumienie, gdy nie zważamy na jego pełnoprawny głos i przestajemy być wrażliwi na nasz egoizm, samowolę i pogwałcanie miłości. Są tacy, którzy tak dalece uciszyli swoje sumienie na złe zachowania, że czynią złe rzeczy bez ukłucia sumienia. Diagnozujemy takich ludzi jako socjopatów. POTRZEBUJEMY sumienia a nawet sygnałów poczucia winy, które nam przekazuje, gdy naruszamy miłość.
Sztuką jest utrzymać sumienie w pobliżu, LECZ Z DALA od sędziowskiego krzesła. Służy ono Chrystusowi dopóty, dopóki nie zastępuje Go. Jego rolą jest przypominać marnotrawnemu synowi – młodemu hedoniście oraz starszemu legaliście – że nie musimy tarzać się w chlewie, ani zgorzkniale zmagać się wśród pól. Zdrowe sumienie ciągnie nas do powrotu do domu, w objęcia ojca.
Nawet Jakub mówiąc o tym, abyśmy wyznawali grzechy jedni drugim, ma taki cel: aby zaniepokojone, dręczone bądź dręczące sumienie mogło powiedzieć: „pokój” i przyjąć przypomnienie Ewangelii. Jest Zbawiciel, który przebaczył nam grzechy i usunie nasze poczucie winy. Nie trzeba cierpieć potępienia i ukrywać się przed Jego obecnością. Ewangelia wzywa sumienie do tego, aby przyjęło łaskę Bożą.
Podąża za tym pytanie: jak to się dzieje, że pozbawiona Chrystusa religia tak konsekwentnie trzyma się praktyki gimnastykowania swego sumienie nad zachowaniem innych ludzi? Jezus widział ten nieustanny nawyk, zazwyczaj wcielany w życie w imieniu prawdy czy sprawiedliwości… i bezpośrednie zabronił tego. Można by to nazwać „sumienie trzeciej-strony/osoby”. Do tych, którzy narzucają swoje religijne przekonania innym, Jezus wypowiada te otrzeźwiające słowa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni…ponieważ jakim sądem sądzicie, takim będziecie osądzeni”.
Nie możemy innych stawiać na ziemi prawa, kiedy sami żyjemy w ziemi miłosierdzia, nie możemy domagać się tego, aby młot spadł na innych, kiedy sami dla siebie pragniemy, aby były to pióra.
Nie wiem nic o tobie, lecz gdy ja zasługiwałem na sąd, otrzymałem miłosierdzie i teraz obfituję w miłosierdzie. Oby Bóg uwolnił nas od groźby, jaką jest stanie się nieprzebaczającym sługą (Mt 18:21-35). Módlmy się o to, aby nasze sumienie żyło w cieniu tronu łaski, nigdy nie mając potrzeby ukrywania się przed nim czy, co gorsza, próbując zastąpić Jezusa na tym miejscu, przeznaczonym wyłącznie dla Niego.