Ludzie, których relacja jest ugruntowana na odgrywaniu roli, nie znają tego, kto wydaje im się od nich tego wymagać.
Przykład: Gdy dorastałem mój ojciec wymagał spełniania bardzo surowych reguł i to dzięki ich przestrzeganiu można było go poznać, co znaczy, że lepiej znałem reguły niż jego samego. Był podobny do budynku, który zasłaniają rusztowania. Aby dotrzeć do ojca musiałem się przedrzeć przez rusztowania zasad i przepisów, czego nigdy nie dało się zrobić, więc znałem tylko rusztowanie, które wzniósł. Obiad był najbardziej podporządkowanym reżimowi czasem, gdy byliśmy pouczani jako młodzi mężczyźni, obywatele społeczeństwa. Wymagał od nas, abyśmy siedzieli prosto, z rękami na kolanach, nigdy z łokciem na stole, gdy pozwalał mówić tylko wtedy, gdy do nas mówiono. Tato przepytywał nas po kolei z przebiegu dnia. Gdy skończył, ogłaszał, że teraz możemy swobodnie porozmawiać, więc nawet nasza „wolna rozmowa” była regulowana oddzielnym początkiem i zakończeniem.
Rutyna nabożeństwa w kościele gromadzącym się w audytorium jest podobna do rusztowania wzniesionego przez człowieka wokół serca Boga Ojca i Pana Jezusa – aby dotrzeć do nich, musisz przedrzeć się przez to rusztowanie, lecz ono jest po to właśnie, aby się to nigdy nie udało. Jedynym sposobem na poznanie Boga, jaki prezentuje się w kościele audytoryjnym, jest dotarcie do Niego poprzez strukturę kościoła, powodując, że ludzie bardziej doznają kościoła niż Boga.
Jak można uciec przed religijnością funkcjonującą w kościelnej kulturze, która zastąpiła wzruszenie obecnością Boga sposobem na poruszanie Ducha oraz cielesnymi, bądź demonicznymi manifestacjami, o których mówi się, że „Bóg był obecny nad wszystkimi”?