Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

Narkotyczna muzyka

Judah's lion

Rich Fruech
Jestem muzykiem, gram na klawiszach, gitarze i trąbce, napisałem dobrze ponad setkę pieśni uwielbienia. Prowadziłem również muzyczną część nabożeństw. Większość z nas wie, jak muzyka może wpływać na umysły i emocje. Kiedy jeszcze do tego wokaliści są artystami to siła oddziaływania wzrasta znacznie bardziej. Elvis, Beatlesi, Stonesi i długa lista artystów muzyków zebrała miliony fanów. Nawet jeśli nie ma jakichś powabnych wizualnych efektów, muzyka sama w sobie ma moc niemal magicznego przyciągania. W jakimś sensie muzyka jest narkotyczna, hipnotyzuje nas i można się uzależnić od niej.

W ciągu ostatnich 50 lat coś się zmieniło w kościele. Post i modlitwa zostały zmarginalizowane, a muzyk zajęła czołową, niemal kultową pozycję. Jedną z głównych rzeczy, które kościół musi posiadać, aby „przyciągać” gości, jest program z dynamiczną muzyką, łącznie z uwielbieniem. Staje się to rzeczą najważniejszą i centrum nabożeństwa „uwielbienia”. Muzyka szybko chwyta za serca i umysły zgromadzenia, i zazwyczaj podnosi ich ducha oraz wywołuje pozytywne emocje. Możecie mi wierzyć, lub nie.

Duchowe pieśni i hymny są dobre, mogą być wypełnione czcią i uwielbieniem, co zależy od serca, a nie od śpiewu. Niemniej w ciągu tych 50 lat muzyka przejęła kościół. Jak to możliwe, że w zgromadzeniu modlitwie oddaje się tylko zdawkową rolę, lecz do dyspozycji muzyki jest nie tylko długi czas, lecz jest w tym również też kawał dobrego teatru. W ciągu tych 50 ostatnich lat chwała i uwielbienie na kasetach i płytach CD pojawiały się w ogromnych ilościach, stało się czymś, co trzeba obowiązkowo posiadać, jeśli chcesz „czuć” Bożą obecność. Niektóre kościelne zespoły uwielbienia podróżują po świecie i przyciągają tysiące ludzie, którzy chcą popatrzeć, posłuchać i, o tak, uwielbiać.

Czy mieszkańcu zachodu potrafiliby faktycznie uwielbić Boga bez muzyki? Wątpię, a to już jest pewien problem. Kiedy coś wciąga w uzależnienie i staje się absolutnie niezbędne to potrzebujesz tego więcej oraz, aby było lepsze i inne. Nie sądzę, żeby celowo muzyka konkurowała w kościele z głoszeniem czy nawet stawała się ważniejsza (a czasami ważniejsza nawet od modlitwy i postu), lecz tak po prostu się dzieje. Muzyka pobudza nastrój a prowadzona przez zdolnego lidera i dobrych wokalistów, może prowadzić do tego, że człowiek przeżywa emocje, które uważa za uwielbienie. Czy jednak, kiedy widzisz w zgromadzeniu morze uniesionych rąk, wierzysz, że dla nich wszystkich ważne jest chodzenie z Bogiem w ciągu całego tygodnia?
Continue reading

Nauka zaufania Bogu

WAYNE JACKSON

Daniel Defoe w swej klasycznej powieści „Robinson Kruzoe” (1719) po rozbiciu okrętu rzucił swego głównego bohatera na bezludną wyspę z dala od wybrzeży Południowej Ameryki

Przez 28 lat marniał w warunkach dla większości nie do zniesienia. Niemniej, przy pewnej okazji ten samotny Anglik zastanowił się, być może głębiej niż kiedykolwiek wcześniej, nad okolicznościami, w których się znalazł, i rzekł:

„Siadłem z wdzięcznością do posiłku i wielbiłem Bożą rękę, którą zastawiał mi stół na tej pustyni. Nauczyłem się bardziej patrzeć na jasną stronę mojej sytuacji, a mniej na ciemną i bardziej brać pod uwagę to, co mam, niż to co chciałbym. Dawało mi to czasami ukryte pocieszenie, którego nie jestem w stanie wyrazić. Wydało mi się, że całe nasze niezadowolenie z tego, co chcemy mieć, wytryskało z braku wdzięczności za to, co mamy!”

Praktycznie niemożliwe jest przecenienie troski jaką Jahwe okazuje wobec swoich ludzi. Job zadał raz takie retoryczne pytanie: „Czyż On nie widzi moich dróg i nie liczy wszystkich moich kroków?”(Jb 31:4).

Dawid wyraził to w taki sposób: „Tyś policzył dni mojej tułaczki, Zebrałeś łzy moje w bukłak swój. Czyż nie są zapisane w księdze twojej?” (Ps 56:8).

Inny prorok Pański ogłosił:

Gdyż Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy nim” (2Krn 16:9).

Nie znaczy to, oczywiście, że dziecko Boże nigdy nie będzie cierpieć z powodu deprawacji, bólu czy nawet śmierci, znaczy jednak, że Stwórca pracuje w naszym życiu, bez względu na to, co się w nim dzieje – nawet wtedy, gdy wydaje się to tragiczne – On ciągle jest z nami i pomaga nam działać ku ostatecznemu celowi jakim jest chwała.

Ponury sceptyk nigdy pojmie tak wspaniałej koncepcji; lecz ten, kto chodzi w wierze, z radością uchwyci się jej.

Każde dziecko Boże powinno poświęcić czas na zastanowienie się nad działaniem boskiej opatrzności w jego życiu. Jakże cudowną jest to pociechą.

Continue reading

Genealogia Mesjasza

Arnold G. Fruchtenbaum

W 1982 roku magazyn Reader’s Digest postanowił ułatwić czytanie Biblii. Tłumacze, specjaliści od parafraz, rozszerzeń, przeróbek oraz wszelkiego rodzaju religijni biznesmeni zaczęli dostarczać coraz to nowocześniejszych wersji Biblii. Celem było dotrzymanie kroku pogarszającemu się sposobowi korzystania z języka angielskiego. Reader’s Digest posunął się o jeden krok dalej; do skondensowania Biblii, czyli usunięcia tego, co uważali ze poboczne, dostarczając skróconą wersje zwaną: The Reader’s Digest Bible.

Wśród tego, co uznano za „niepotrzebne” znalazły się liczne genealogie, choć to właśnie częstotliwość z jaką pojawiają się one w Piśmie jest dowodem na ich wagę. Genealogie decydowały o tym czy ktoś mógł nazywać siebie Żydem, o tożsamości plemiennej, o prawie do kapłaństwa i królewskiego tytułu.

Ze wszystkich genealogii występujących w hebrajskich pismach dwa wnioski stają się oczywiste. Pojawiają się, z bardzo nielicznymi wyjątkami, wyłącznie linie męskie. Nie podawano pochodzenia kobiet a ich imiona były wspominane tylko mimochodem. Ponieważ biblijnie rzecz biorąc to ojciec decydował zarówno o tożsamości narodowej jak i plemiennej, uważano, że tylko jego linia jest konieczna.

Co więcej, tylko jedna linia jest śledzona od samego początku do końca biblijnej historii, a jest to linia Króla Dawida. Pismo wylicza według imion wszystkich potomków przed Dawidem (od Adama do Dawida) oraz wszystkich po Dawidzie (od Dawida do Zorobabela). Ponieważ Mesjasz miał pochodzić z domu Dawida, można to określić jako mesjańską linię. Genealogie coraz bardziej zawężają ludzkie pochodzenie Mesjasza. Jako Nasienie kobiety, Mesjasz miał pochodzić z ludzkości. Jako Nasienie Abrahama, miał pochodzić z narodu izraelskiego. Jako Nasienie Judy, miał pochodzić z plemienia Judy. Jak Nasienie Dawida miał pochodzić z rodziny Dawida.
Continue reading

Czy chcesz słyszeć Boży głos w 2015 roku?

Logo_Grady
J. Lee Grady

Are you paying attention to the voice of God?Gdy byłem dwudziestolatkiem, modliłem się o to czy powinienem iść na uniwersytet. Pewnego dnia, w czasie poświęconym społeczności z Panem, przyszedł mi do głowy Psalm 32 wers 8 i wydawało mi się, że miga jak nocny neon. Jest tam napisane: „Pouczę cię i wskażę ci drogę, którą masz iść”.

Duch Święty kładł nacisk na to, że Bóg nauczy mnie i nie potrzebuję dodatkowego wykształcenia. Nie chodzi o to, że uniwersytet jest zły dla wszystkich, był to po prostu Boży plan dla mnie w tamtym czasie, a Bóg wykorzystał Pismo, aby wyraźnie pokazać mi, jaką drogę powinienem wybrać.

Biblia obiecuje nam to, że Bóg będzie nas prowadził, lecz wielu chrześcijan ma trudności w słuchaniu Bożego głosu. W niektórych charyzmatycznych kościołach komplikuje się tylko sprawy, gdy robi się z tego coś mistycznego czy dziwacznego, jakieś nauczanie, na przykład, o tym jak słyszeć fizycznie głos z nieba, mówiący, jaki kolor koszuli założyć.

Dzięki Henry’emu Blackaby nauczyłem się wiele lat temu tego, że są cztery różne sposoby otrzymywania boskiego prowadzenia:

1. Można słyszeć Boży głos, czytając Biblię. Czasami przyjaciele narzekają, że „Nigdy nie słyszałem, jak Bóg mówi”, kiedy jednak pytam czy czytają Biblię regularnie, mówią, że są zbyt zajęci.

Continue reading

Potrzebujemy proroków

Logo Strom

UWAGA: Rok 2015 zaczyna się przy wzrastającym zamieszaniu i rosnących tragediach, przypominamy z pism Tozer o tym, jak ważni są słudzy Boży, którzy niosą „słowo Pana” w takiej godzinie.

Potrzebujemy proroków!

A.W. Tozer

Prorok to ktoś, kto zna swój czas i wie, co Bóg usiłuje mówić do ludzi w jego czasach.

Potrzebujemy dziś proroczych kaznodziejów, nie kaznodziei proroctwa, lecz kaznodziei z darem proroczym. Brakuje słowo mądrości, ponownie potrzebujemy daru rozeznawania funkcjonującego z kazalnic. Nie chodzi tutaj o umiejętność przewidywania, lecz o namaszczone oko, moc duchowej penetracji i interpretacji, zdolność do oceny religijnej sceny z perspektywy Boga i przekazania nam tego, co rzeczywiście się dzieje.

Gdzie jest mąż, który potrafi przejrzeć poza serpentyny i konfetti, aby odkryć w którą stronę zmierza ta parada, w szczególności dlaczego w ogóle wystartowała oraz kto, tam na początku, ją prowadzi z pierwszego miejsca?

Dramatycznie potrzebujemy dziś proroczego wglądu. Uczeni mogą interpretować przeszłość, lecz potrzebni są prorocy, aby interpretować teraźniejszość. Uczenie się umożliwia człowiekowi osądzanie dni minionych, lecz od daru wyraźnego widzenia wymaga się oceny naszych własnych dni. Za kilkaset lat historycy będą wiedzieli, co się działo na religijnej scenie obecnego roku Pańskiego, lecz dla nas będzie wtedy znacznie za późno.

Jeśli chrześcijaństwo ma zostać odmłodzone, musi to nastąpić przy pomocy innych środków niż cokolwiek z tego, czego używamy obecnie. Jeśli kościół w drugiej połowie tego wieku ma wyleczyć się z ran, które odniósł w pierwszej, musi pojawić się nowy rodzaj kaznodziei. Znany nam typ poprawnego zarządcy synagogi nigdy tego nie dokona. Nie zrobi tego również mężczyzna działający w stylu kapłana, który wykonuje swoje obowiązki, bierze zapłatę i prosi, aby o nic nie pytać, nie poradzi sobie z tym również pastorski typ mężczyzny mówiącego gładkie słowa, który wie doprowadzić do tego, aby chrześcijaństwo było do przyjęcia dla wszystkich. Tego wszystkiego próbowano już i okazało się być nieskuteczne.

Musi między nami powstać inny rodzaj religijnego przywódcy, który będzie typem proroka z dawnych czasów, męża, który miał wizje Boże, który słyszał głos dochodzący z Tronu. Gdy on przyjdzie (i modlę się oto, aby, Boże, nie był jeden, lecz wielu), stanie w totalnej opozycji wobec tego wszystkiego, co nasza ironicznie uśmiechnięta i łagodna cywilizacja tak ceni. On zaprzeczy temu, oskarży i oprotestuje w imieniu Bożym, za co pozyska nienawiść i opozycję ogromnej części chrześcijaństwa. Taki mąż będzie prawdopodobnie chudy, surowy, mówiący bez ogródek i nieco rozzłoszczony na ten świat. Będzie kochał Chrystusa i dusze ludzkie do tego stopnia, że będzie gotów umrzeć dla chwały tego jednego i dla zbawienia tego innego, lecz żadne zagrożenie śmierci nie będzie mu straszne.

Potrzebujemy tego, aby w kościele ponownie nastąpiło odnowienie tych darów Ducha i wierzę, że darem, który najbardziej potrzebujemy jest dar proroczy.

-A.W. Tozer – fragment z książki: 'Of God and Men’.реклама через интернет

Kenoza – opróżniony się z czego?

crosby2
Jaki wpływ ma Kenoza na charyzmatyczne podejście

Stephen Crosby

Fragment z Listu do Filipian 2:6-11 należy do najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych fragmentów w nowotestamentowej teologii. Jego znacznie jest krytycznie ważne dla manifestacji nadnaturalnej mocy przez Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa jak również przez nas, wierzących. Czy Chrystus przejawiał moc dzięki tkwiącemu w Nim i niezależnemu bóstwu, aby „udowodnić coś” o Sobie? Jeśli tak to Jego wzór nie ma żadnego znaczenia dla wierzących, ponieważ Chrześcijanin nie jest bóstwem. Gdyby tak było, Jezus byłby niedościgłym wzorem wyłącznie dla naszej świętości, lecz nie dla działania w mocy. Wydaje mi się to nieuzasadnionym wnioskiem, a co najmniej problematycznym.

Jeśli, jednak, Jezus demonstrował nadnaturalną moc, jako zależny Bóg-Człowiek, wtedy Jego wzór przejawiania mocy ma bezpośrednie odniesienie do wierzącego i doktryny mówiącej o charyzmatycznej kontynuacji. Chrystus, jego podobieństwa i różnice w stosunku do wierzącego są wtedy najwyższej wagi. Konieczne jest właściwe zrozumienie Flp 2:7 i jego konsekwencji wobec Chrystusa i wierzącego. Biblia w Wersji Króla Jakuba (KJV) oddaje to w następujący sposób (na podstawie BG – przyp. tłum.):

Niech ta myśl będzie w was, podobnie jak była w Chrystusie Jezusie: który, będąc w kształcie Bożym, nie poczytał sobie tego za drapiestwo równym być Bogu, Ale pozbawił siebie reputacji, przyjąwszy kształt niewolnika, stawszy się podobny ludziom; I postawą znaleziony jako człowiek, sam się poniżył, stał się posłusznym aż do śmierci, a to śmierci krzyżowej.

Zwrot „pozbawił siebie reputacji” to greckie „kenosis”, pochodzące od „kenoo”:

  • usunąć, opróżnić, pozbawić się swoich prerogatyw/przywilejów, odjąć czemuś właściwe funkcjonowanie [1],

  • zniszczyć, doprowadzić do próżni, unieważnić, spowodować nieskuteczność, pozbawić zasadności, w Flp 2:7 oznacza, że On pozbawił Samego Siebie przywilejów [2],

  • pozbawić siły, doprowadzić do pustki, bezużyteczności, nieskuteczności [3],

  • pusty, próżny, doprowadzony do zera [4].

O tym jak interpretować i stosować ten termin dyskutowano przez stulecia. Kenosis skupia się na osobie Chrystusa w kategoriach jakiegoś rodzaju samo-ograniczenia się istniejącego wcześniej Syna, który stał się człowiekiem. Głównym problemem jest odkryć sposób na zrozumienie osoby Chrystusa, który dopuszcza do tego, aby wyrażało się Jego pełne człowieczeństwo. Wszyscy przyznają, że chrześcijaństwo zaczyna się wraz z najwcześniejszymi spotkaniami z człowiekiem Jezusem.

Krytyczne podejście próbuje uchwycić Go w świetle jego środowiska: Chrystus był rzeczywiście człowiekiem. Jego człowieczeństwo nie było jakimś abstrakcyjnym dodatkiem przyjętym przez Syna Bożego. Następstwem i równie ważnym punktem jest to, że Chrystus był prawdziwym Bogiem. Znane kreda są słuszne: sam Bóg i sam człowiek. Problem jest w tym w jaki sposób można to wypowiedzieć nie doprowadzając Chrystusa do anormalności [5]. Dodatkowo ta sprawa wywodzi się z psychologicznych studiów nad świadomością. Jeśli w naszym centrum jest nasza świadomość, jeśli Jezus jest zarówno wszechwiedzącym Bogiem i ograniczonym człowiekiem, to ma dwa centra świadomości i zasadniczo nie jest ani Bogiem, ani człowiekiem[6]. Historycznie rzecz biorąc, wszystkie klasyczne formy ortodoksji odrzucają teologie kenozy albo wyraźnie, albo w zasadzie. Jest tak dlatego, że z tej perspektywy Bóg musi być niezmienny. Każda koncepcja wcielenia, która sugeruje zmianę oznacza, że Bóg przestaje być Bogiem [7].

Do tej grupy należą cesasjoniści (uważający, że dary Ducha przeminęły). Mac Arthur nazywa wszelką teologię kenozy heretyckim nauczaniem dziewiętnastowiecznych liberalnych teologów [8]. Odwołuje się on jako do dowodu (jak większość krytyków kenozy) do doktryny niezmienności (Hbr 13:8) [8]. MacArthur przyznaje, że w kenozie Chrystus odłożył na bok niezależne wykorzystanie Swych boskich atrybutów, co jest właściwe.

Niemniej, sugeruje, że Chrystus przebywając na ziemi, prowadząc życie, jakie prowadził, miał tą przewagę, że był Bogiem, co jest doktryną o nieodłącznej Jego przewadze, która jest równie heretycka[10].

W ramach konserwatywnej teologii kenoza jest zazwyczaj postrzegana wraz z wcieleniem jako wyłączny akt boskiego samo-ograniczenia dla naszego zbawienia [11]. Jest to bezdyskusyjnie prawdziwe, niemniej jednak taki soteriologiczny pogląd – jak Bób mógł zdobyć zbawienie – nie jest jedyną implikacją kenozy Chrystusa. Ta kenoza miała rzeczywisty, czasowy i praktyczny skutek dokonany w życiu i przez życie Jezusa z Nazaretu. To jak oddziałuje to na wierzącego jest równie ważne jak związek z soteriologią.

Krytycyzm teologii kenozy jako niebiblijnej nauki, nie szanującej bóstwa Pana, nie jest całkowicie słuszny. Zwolennicy kenozy jednogłośnie utrzymują, jako interpretacyjny wzór, że ich zrozumienie pozwala na to, aby Jezus Chrystus był prawdziwym, rozwijającym się, ograniczonym człowiekiem, nie doprowadzając równocześnie do poczucia, że Bóg nie jest w jakiś sposób uwikłany w tego samego człowieka.

Teoretycy kenozy obstają przy biblijnym znaczeniu tekstu, który mówi: „On ograniczył samego siebie do Swego człowieczeństwa i prawdziwego rozwoju, to znaczy, że był autentycznie zależy od Swego Ojca” [12]. Problem tego, kim Jezus jest biblijnie, może więc być interpretowany na co najmniej kilka sposobów i jest odzwierciedleniem trudności tkwiącej dla nas w Bogu-Człowieku. Teoretycy kenozy mogą równie dobrze twierdzić, że ortodoksi nie honorują człowieczeństwa Pana.

Kenoza jest próbą udzielenia konceptualnej istoty myśli mówiącej, że Syn opróżnił Siebie ze wszystkiego oprócz miłości i umarł za upadłą ludzkość. Z innego punkt widzenia teologia kenozy reprezentuje próbę dania centralnego miejsca Jezusowi ograniczonego, a jednak bezgrzesznego człowieczeństwa, przy równoczesnej afirmacji ostatecznej ofiary jaką było i jest to człowieczeństwo – tutaj na ziemię, Bóg wieczny Syn przyszedł, rzeczywiście przyszedł aby odkupić [13].

Z czego Chrystus opróżnił samego Siebie i jakie są tego konsekwencje?

Oto kilka błędnych koncepcji:

  1. Opróżnił siebie z boskości, rezygnując w ten sposób ze Swego zasadniczego atrybutu. Jezus zawsze posiadał boskie atrybuty (J 3:13, Mt. 28:19-20, J 2:24-25; 18:4).

  2. Jezus opróżnił Siebie z posiadania boskich atrybutów takich jak wszechwiedza i wszechobecność, lecz nie opróżnił Siebie z boskich moralnych atrybutów. Jeśli jakaś część Boga zostaje odrzucona, to nie jest on już dalej w pełni Bogiem.

  3. Opróżnił Siebie z widocznych boskich atrybutów: po prostu działał tak, jakby ich nie posiadał. To jest dobrowolne zwodzenie siebie.

  4. Jezus opróżnił Siebie z korzystania z boskich atrybutów. Nie zrezygnował z posiadania ich, tylko z korzystania z nich. Ewangelia wyraźnie pokazuje, że Jezus demonstrował boskie atrybuty, a to w jaki sposób to robił jest kluczem do tej dyskusji [14] .

Continue reading

Rozdmuchiwanie cudzych grzechów

Judah's lion

Rich Frueh

J 8:10-11

A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz.

Jest to fragment o nadziei, współczuciu i odkupieniu, lecz ewangeliczni faryzeusze często akcentują słowa: „Idź i nie grzesz więcej”, zamiast oczywistego, ogólnego tematu. Tak naprawdę to wielu ewangelicznych bardziej odzwierciedla postawę uczonych w Piśmie i faryzeuszy niż ducha Jezusa. Oczywiście, Jezus powiedział tej kobiecie, aby nie grzeszyła więcej, podobnie jak i nam mówi to wiele, wiele razy. Pytam więc teraz publicznie: czy jesteśmy Mu posłusznie co do litery? Kto z nas może powiedzieć precyzyjnie i zgodnie z prawdą, że po spotkaniu się z Jezusem, nigdy nie zgrzeszył?

Rozumiesz, że oni w swym pędzie do utrzymywania ludzi według swych własnych standardów minimalizują współczucie i odkupienie w Jezusie. Nie zaskoczyłoby nas to bardzo, gdyby się okazało, że ci faryzeusze, stali obok czekając tylko na to, aby ruszyć za ową kobietą i napaść na nią, jak tylko się potknie. Niektóre z popularnych „chrześcijańskich” blogów kontynuują takie ujawnianie cudzych grzechów. Zachęcają w ten sposób dosłownie do szaleństwa dożywiania ludzi sprawiedliwych we własnych oczach, ewangelicznej piranii, która systematycznie ucztuje na dnie jeziora.

Jakże rozkoszujemy się w niedoli innych, a gdy ktoś potknie się to niektórzy traktują to jak maść dla ciała i budują fałszywe poczucie, że sami nigdy czegoś takiego nie zrobią, wzbudzając odrazę i gniew na dowód własnej sprawiedliwości. Niemniej, istotą nie jest to czy grzech innych, jak i nasze, są godne boskiej kary. Nie, ważne jest to, kto jest upoważniony do tego, aby rozpowszechniać takie wiadomości tak, jak to robią dziennikarze National Enquirer (plotki, skandale, nowości z Hollywood – przyp. tłum.)? Czym innym jest prowadzić dokumentację grzechu kogoś innego, a czym innym skonfrontować się z fałszywym nauczycielem czy błędem. Nie mieszajcie ze sobą tych dwóch rzeczy.

Zadajmy sobie pytanie: Czy jeśli ta kobieta odeszła wiedząc kim jest Jezus i zdecydowała się zmienić swoje życie to Jezus odrzuciłby ją, gdyby ponownie potknęła się? Gdyby tak miało być to niebo byłoby puste. Tylko Bóg zna tych, którzy do Niego należą, lecz Bóg wie również coś innego: wie, że wszystkie Jego prawdziwe dzieci czasami potykają się. Czasami jest to mały grzech, a czasami taki, który przynosi hańbę wierze. Od ośmiu lat usiłuję unikać przeszukiwania internetu za osobistymi upadkami ludzi. Niech Bóg się nimi zajmuje.

Jeśli chcesz iść za tą kobietą to jest mnóstwo blogów, które chętnie pomogą ci w tej podróży. Jeśli jednak pragniesz iść za Tym, który jej przebaczył, to sugeruję, abyśmy, szukając Chrystusa w czasie naszych okazjonalnych potknięć, modlili się za nią i za siebie. Za każdym, gdy potkniesz się i prosisz Jezusa, aby ci przebaczył , On to zrobi. Jeśli słuchasz Go uważnie, usłyszysz jak za każdym razem mówi: „Idź i nie grzesz więcej”. Chciałbym móc powiedzieć, że idąc przez chrześcijańskie życie, byłem doskonale posłuszny temu poleceniu, lecz nie mogę.

раскрутка