Category Archives: Kościół

Chrześcijańscy przywódcy zostają ateistami?

09 grudnia 2010 

Ray Comfort Blogs – Atheist Central

Po kilku latach prowadzenia kanadyjskiego programy „duchowego talk show o największej ilości słuchaczy”, Drew Marshall, ogłosił swoim słuchaczom, że nie ma już przekonania czy Bóg istnieje. Agencja ABC News informowała ostatnio, że pewien pastor Południowych Baptystów po cichu został ateistą, a ewangeliczny pastor z obszaru o dużym nasyceniu ewangelicznie wierzących (tzw.: Bible Belt), powiedział, że żył w kłamstwie i wyznał: „Prowadzę swoje życie tak, jakby nie było Boga”.

Wątpiący gospodarz talk show powiedział, że został uczniem Chrystusa w 1981 roku, lecz aż do teraz nie zwerbalizował braku przekonania o istnieniu Boga, mówiąc: „Jestem bardzo bliski odstąpienia od mojej wiary”.

Ja muszę wyznać, że również mam wątpliwości. Mieszkam w tym samym domu od ponad 15 lat i zawsze po cichu wątpiłem w to czy ktoś go zbudował. Wiem, że jest pięknie wykonany. Wiecie, ściany, dywany, drzwi, kredensy, okna, pokoje, światła, klimatyzacja, podłogi, skomplikowana sieć elektryczna, kominek i dach, lecz właśnie ostatnio zwerbalizowałem to, że nie mam przekonania, czy był przy tym jakiś budowniczy. Gdybym rzeczywiście wierzył w coś takiego, a co dopiero wypowiedział to głośno to można by kwestionować moje zdrowie psychiczne. Z naukowego punktu widzenie jest całkowicie niemożliwe, aby budynek sam się zbudował (nawet Biblia mówi:”każdy dom jest przez kogoś zbudowany…”) i jest naukową niemożliwością, aby stworzenie samo siebie stworzyło. To zdumiewające stworzenie, które nas otacza jest 100% naukowym dowodem na to, że jest Stwórca: „Ponieważ niewidzialne Jego atrybuty mogą być oglądane od stworzenia świata”. To dlatego Pismo słusznie nazywa tych, którzy wątpią w istnienie Boga „głupcami” (p. Ps.14:1, Rzm. 1:21). Ateizm jest niezdiagnozowaną formą obłędu. Nic dziwnego, że Izaak Neeton nazwał go „bezmyślnością”.

Tyle, że problem Marshalla jest znacznie większego formatu, i jest znacznie głębszy niż dokuczliwe wątpliwości. Mamy miliony ludzi we współczesnym kościele, którzy zostali w sposób intelektualny przekonani o istnieniu Boga, lecz nigdy nie przeżyli nawrócenia mocą Bożą, gdy więc trafiają na coś, co uważają za bardziej przekonujące to zaczynają wątpić w swoje zbawienie. I powinni, ponieważ nie są zbawieni. Zostali w fałszywy sposób nawróceni; coś, co Pismo określa jako „kozły między owcami”, „chwasty w pszenicy”, „złe ryby między dobrymi”. Fałszywie nawróceni nie są prawdziwym artykułem, są to symulanci siedzący między ludem Bożym. Nie powinno to być zaskoczeniem dla sceptyków, oni zawsze twierdzili, że kościół jest „pełen hipokrytów”. Tak więc symulanci będą tam trwać aż do Dnia Sądu, gdy Bóg oddzieli to co prawdziwe, od fałszywego.

Podrobieni nawróceni nie przeżywają „mocy” ewangelii (p. Rzm. 1:16), przesłanie, które usłyszeli nie dotarło do nich „z mocą i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania”. Jest tak dlatego, że w centrum ewangelii jest krzyż, który jest najwyższym wyrazem Bożej miłości do grzeszników i jest konkretna przyczyna tego, że zostało to przed nimi ukryte. Jedynym sposobem na zobaczenie miłości wyrażonej w krzyżu jest zobaczenie grzechu w jego prawdziwym świetle, a jedynym sposobem na wyraźne zobaczenie grzechu jest zrozumienie moralnego Prawa. Lekarstwo niewiele jest warte dla zdrowego człowieka, a lekarstwo krzyża ma małą wartość dla tego, kto nigdy nie zauważył jak śmiertelnie jest chory w obliczu doskonałego moralnie Boga.

Jeśli osobiście nie widzimy krzyża to nie doświadczyliśmy osobiście miłości Bożej. Taki jest tragiczny przypadek Drew Marshall’a, co najlepiej wyraził własnymi słowami:

„Powodów tego mojego 'skakania’ jest wiele, niemniej najlepiej da się to wyjaśnić takim obrazem: Wyobraźmy sobie żołnierza walczącego na zamorskiej wojnie, trwającej 30 lat. Co tydzień pisze do swego ojca w kraju co najmniej jeden list. Co tydzień z nadzieją oczekuje na tego, który powinien go kochać bezwarunkowo, że odpisze, zadzwoni czy może nawet przyjedzie odwiedzić. Każda międzyludzkie oddziaływanie tego wymaga. Słyszał do swoich przyjaciół i od innych żołnierzy, jak bardzo jego ojciec kocha go, lecz te pogłoski chwały nie wystarczały już, aby utrzymać jego wiarę w ojca”.

Od mojego nawrócenia, 39 lat temu, nie było takiego dnia, abym się nie pławił w słonecznym blasku niewiarygodnej Bożej miłości do mnie. Nigdy nie miałem wątpliwości choćby przez sekundę. Szybciej mógłbym zwątpić w miłości i wierność bardzo kochanej kobiety, która jest moją żoną od 40 lat, niż zwątpiłbym w miłość i wierność Boga, która w tak oczywisty sposób demonstrowana przez krew krzyża.

Gdybym nie wierzył i nie ufał mojej żonie, znieważał bym jej wewnętrzną spójność, uważałbym ją za kogoś przebiegłego. Pismo ostrzega nas: „Kto nie wierzy Bogu, czyni z niego kłamcę” oraz „Bacie, bracia, aby nie było wśród was jakiegoś złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego”.

Radzę więc symulantom stojącym za kazalnicami, aby przeszli przez 10 Przykazań (jak wyjaśnił to Jezus w Kazaniu na Górze) i zastosowali je do siebie osobiście z wrażliwym sumieniem. Następnie padnijcie na kolana przed Bogiem i nie wstawajcie dopóki nie poznacie Tego, którego poznanie jest życiem wiecznym (p. Jn 17:3). Jest to poważniejsza sprawa niż atak serca, jest to sprawa waszego wiecznego zbawienia i zbawienia tych, których prowadzicie na manowce swoimi wiarołomnymi słowami.

Jeśli chcesz głębszego zrozumienia tego, dlaczego Kościół jest tak napełnionym fałszywie nawróconym, przeczytaj książkę „God Has a Wonderful Plan For Your Life–The myth of the modern message” (Bóg ma wspaniały plan dla twojego życia -mit współczesnego przesłania.), którą można dostać za darmo, lub przeczytać/odsłuchać online TUTAJ.

www.FreeWonderfulbook.com

сайта

Sen: pamiętajcie kim jesteśmy!

Kriston Couchey

Gdy zastanawiałem się z zakłopotaniem nad tym snem, Ojciec wyjaśnił mi, kim był ten młodzieniec ze snu: „To jest Kościół” – powiedział.

Część I POKONANY PRZEZ ŚWIAT

W tym śnie byłem młodym mężczyzną, który właśnie znalazł swą drogę w życiu. Jestem gdzieś poza domem. Będąc w podróży prowadzę samochód i w czasie parkowania wpada na mnie inne auto. Tak pierwszy kościół zaczął swoją podróż i drogę do dojrzałości. Samochód, który ja prowadzę w jakiś sposób ma do czynienia z celem kościoła, a ten drugi to świat i jego cele, które 'kolidują’ ze sobą. Parking reprezentuje cel, który nie postępuje do przodu, lecz został 'zaparkowany’ (jest nieużywany).

Tamten mężczyzna jest dla mnie miły i kończy się to tak, że idę do niego do domu i zaprzyjaźniam się z jego dziewczyną. Zachowując się miło w stosunku do mnie, zaczynają mnie oboje atakować łyżkami do opon. Sam podnoszę taką łyżkę, aby walczyć na ulicy. Wiem, że będąc w mniejszości, przegrałem walkę i dostanę poważne urazy głowy. Sytuacja reprezentuje to, jak pierwszy kościół zaprzyjaźnił się ze światem i zaczął „kochać” te rzeczy (przyjaciółka) ze świata. Z powodu tego kompromisu, świat i diabeł (przyjaciółka) atakowali kościół swymi narzędziami. Kościół RÓWNIEŻ podjął tą samą światową broń i jest pokonany, z powodu swojej niewierności i wykorzystania światowej broni (Miecz Konstantyna). Walka odbywa się na ulicy i poza strefą ochrony domostwa Ojca.

Część II OCUCENIE NA ULICY

Minęło 15 lat, mam amnezję i uszkodzenia mózgu spowodowane tym atakiem, używam słownictwa z zakresu dwu, trzylatka i jestem pod nadzorem prawnego opiekuna. Minęło wiele lat. Z powodu zniszczeń dokonanych na kościele zapomniał o tym kim jest i stał się jak niemowlę zależy od prawnych opiekunów (prawo, uzależnienie, hierarchia), którzy się nim teraz zajmują. Jest to obraz współczesnego systemu instytucjonalnego kościoła.

Jestem na ulicy. Nagle amnezja opuszcza mnie, mój mózg łączy się w całość i wracają mi wszystkie czynności. Zaczynam rozumieć trudną sytuację, w której się znalazłem. Straciłem kontakt z rodziną, ponieważ byłem daleko, gdy zdarzył się wypadek, bliscy nie mogli mnie znaleźć, byłem pod opieką prawnych opiekunów. Na zewnątrz, na ulicy i nie pod opieką prawnego opiekuna jest miejsce, gdzie następuje uzdrowienie. Kościół przypomina sobie ponownie poza ścianami religii kim jest, przypomina sobie swoją „Rodzinę”, do której należał i od której został oddzielony, przez co znalazł się pod opieką 'prawnych opiekunów’ czyli tych którzy na mocy swej pozycji dyktowali mu co i jak, tych od których był całkowicie uzależnionych, tych którzy nadzorowali każde jego działanie.

Mówię opiekującej się mną kobiecie: „Vicky to moja mam, zadzwoń do nie”. Mówię jeszcze niewyraźnie, ale wiem, że mogę wyraźnie, jeśli spróbuje. Kobieta jest zszokowana tym, że poskładałem tyle wyrazów razem, lecz ignoruje moją prośbę, ponieważ siedziała przy mnie tyle lat i wiem, że nie jestem w stanie sam zająć się sobą. Zbudziłem się, byłem zdumiony snem i modliłem się, po czym znowu zasnąłem.  Vicky to skrót od Victorii, Zwycięzcy. Po okresie dzieciństwa i braku możliwości zatroszczenia się o siebie, kościół budzi się do świadomości, że jego dziedzictwem jest być kościołem zdobywczym i zwycięskim. Prawny opiekun (stary Opiekun) nie ma takich umiejętności, czuje się pewnie wśród ubezwłasnowolnionych sierot więc ciągle traktuje kościół jak kogoś niedojrzałego, niezdolnego do zajęcia się sobą.

Część III WYRAŹNE SŁOWA

Teraz mówię do prawnej opiekunki jeszcze niewyraźnie, po czym, ostatecznie, wraca mi umiejętność wyraźnej mowy i zaczynam jej mówić, ku jej zdumieniu, że teraz jestem już normalny. Ona nie chce w to uwierzyć, że już nie potrzebuję jej kontroli, lecz prawda jest taka, że nie faktycznie już nie potrzebna mi jest prawna opieka, mózg został uzdrowiony, amnezja minęła, znowu staje się dorosłą osobą, która może podejmować własne decyzje. Sen kończy się tym, że kościół w końcu jasno wyraża swoje serc w dojrzały sposób i może podejmować swoje decyzje. Prawny opiekun (stary Opiekun) nadal uważa, że kościół musi być rządzony stale i zależny „pod” jego nadzorem.

PRZYSŁOŚĆ ORGANICZNEGO KOŚCIOŁA

Otrzymałem ten sen po rozmowie z kimś, kto rozpaczał nad brakiem „delegowanej władzy” i „struktury” w ruchu organicznego kościoła. Zachowanie tej osoby DOKŁADNIE odzwierciedla to, co czuje wielu „prawnych opiekunów”, gdy widzą ludzi kościoła, którzy nie wchodzą „pod” to, co ludzie uważają za władzę. Jednak Bóg naprawdę rodzi Swój kościół, aby był wyrazem Jego Samego w mniejszych organicznych warunkach. Wielką przeszkodą dla tego rodzaju organicznego sposobu działania jest myślenie hierarchicznego przywództwa, „prawnego opiekuna” pochodzące z tego, kończącego się wieku. Gdy ludzie zdają sobie sprawę z tego, że nie potrzebują już więcej „prawnego opiekuna” i wyjdą spod jego wpływów, widzimy wolność, dzięki której dojrzewają i działanie Ducha Świętego przez każdego, a nie tylko przez przywództwo. Umysł kościoła zdrowieje a jego postawa pomału wraca. To sprawia, że „Pamiętamy, kim jesteśmy”.

Dziś mamy do czynienia z zagrożeniem zwiedzenia i braku wizji w organicznym sposobie wyrażania się kościoła. Kościół nadal usiłuje odnaleźć swój wyraźny głos i przekonanie co do tego „kim jest”. Potrzebuje prawdziwych apostołów i proroków, którzy ROZJAŚNIĄ wizje tego, kim jest kościół, UZDOLNIĄ go do tego, oraz UWOLNIĄ, aby był dojrzałym młodym człowiekiem siły, do czego został powołany. Ten organiczny kościół ma jednak dużo ran, które muszą zostać uzdrowione. Zmaga się z odróżnieniem prawdziwej apostolskiej i proroczej służby od ludzi funkcjonujących jako „prawni opiekunowie”. Niech to będzie jasne: małe dziecko potrzebuje opiekuna i jest to dobre, aby troszczono się o niego. Człowiek dorosły, dojrzały nie potrzebuje tego, aby opiekun nim kierował i poprawiał go. Za brak wizji i wdzierające się zwiedzenie odpowiedzialne jest odrzucenie wszystkiego, co wygląda jak stary opiekun, lecz istnieje prawdziwe Apostolskie i Prorocze dzieło i pojawia się ono w ruchu organicznego kościoła.

KRÓLOWIE I KAPŁANI

Jednym z zadań apostołów i proroków jest wyposażanie ciała, aby wypełniało swoje role jako królowie i kapłani pod naszym Bogiem. Proroczy płaszcz ma w swej naturze kapłaństwo, a apostolski jest w swej naturze królewski. Jednak w przypadku obu tych darów nie może mieć miejsce uzależnianie i dyktatura w kościele, są one po to, aby uczyć innych, jak mają wejść w swoje miejsca kapłanów i królów w Chrystusie.

Zadanie uzdalniania kościoła do wypełnienia swego przeznaczenia ZANIKA, gdy ludzie zaczynają funkcjonować zgodnie z naturą i autorytetem Chrystusa! Chrystus we mnie jest nadzieją Chwały! Co Bóg kształtuje w kościele? On kształtuje SYNÓW! On buduje pełnię miary Chrystusa w Swym ludzie; który będzie wyrażał Jego Osobę.

W Nim

Kriston Couchey

продвижение

Parada

Gary Bixler.

W ogóle nie jesteśmy uczeni ewangelii. Siedzimy w ławkach naszych wygodnych kościołów i żyjemy pełnią życia owoców pobłażania sobie oraz egoistycznych celów i marzeń. Wzywamy imienia Jezusa jakbyśmy byli Jego ludem, a jednak nie wydajemy żadnego z owoców Jego Ducha, nie demonstrujemy Jego mocy i okazujemy niewiele Jego miłości i świętości. Głosimy Chrystusa, ale nie żyjemy Chrystusem. Szukamy Go, a jednak nie znajdujemy. Jest nam obcy, jest wielką tajemnicą, którą czcimy z dala, ponieważ zostaliśmy nauczeni takiej ewangelii i podążamy za ewangelią, która wcale ewangelią nie jest.

Taka 'ewangelia’ (która nie jest ewangelią) niczego nie wymaga. Jest to ewangelia łatwa, pełna pragnień dobrego życia, pełna pragnień szczęścia, bezpieczeństwa i powodzenia. Jest to ewangelia, która mówi, że jesteśmy fajni, daje nam przyzwolenie na korzystanie z naszego bogactwa… Ta 'ewangelia’ prowadzi nas w dół szeroką drogą ku zniszczeniu, ogromne tłumy spokojnie poruszają się wzdłuż wygodnego, szerokiego, wysadzanego drzewami po obu stronach bulwaru. Jest jasno oświetlony słońcem, po drodze grają zespoły, dzieci idą z balonikami, klowni brykają, żonglują i dobosze grają. Ta gigantyczna parada napędza się sama, jest świetnie zorganizowana i prowadzona przez czarującą grupę mężczyzn i kobiet ozdobionych najlepszymi uniformami. Za sceną znajdują się wyszkoleni technicy, zapewniający, aby tylko najlepsze obrazy dostały się do kamer a każdy artysta tego spektakularnego wydarzenia wykonywał swoją robotę tak, aby widzowie i wszyscy obserwatorzy dobrze się bawili. Są też siły porządkowe w prostych strojach, gotowi do zajęcia się cichaczem każdym dziwacznym zachowaniem czy zakłóceniem porządku, ponieważ parada musi trwać niezakłócona przez jakiekolwiek niewłaściwe czy nieprzyzwoite zachowania.

Ta 'ewangelia’ nie jest ewangelią, jest sportowym widowiskiem. Jest to parada, która co tydzień jest uważnie przygotowywana przez najlepiej płatne umysły w kościołach; przez tych najbardziej utalentowanych, aby to wszystko poskładać razem i stworzyć najlepszy możliwy show. Zostali wynajęci przez uczestników, właśnie przez te tłumy, po to, aby im się podobało, aby zapracowali na swoje wypłaty, zapewniając, że wszystko pójdzie dobrze, aby wszystko płynęło, tłum był poruszony, aby wszystko było zbudowane wokół jakiegoś tematu, z którego wypływa wspaniały wniosek. Aby muzyka z tym współdziałała i słowo doprowadziło do szczytu, co postawi widownię na nogi z nową energią życiową i zachętą na nadchodzący tydzień, aby mogli trzymać się swej 'ewangelii’ aż do następnej parady.

Są też mniejsze parady w telewizji, aby ci wierni mogli mogli otrzymać swoją porcję energii życiowej i wzmocnienia na dalszą drogę nawet w środku tygodnia. Celem tych pokazów jest wypełnienie dziury między terminami parad w ich rodzinnych miasteczkach. To świetne sety pokazujące uśmiechniętych ludzi o scenariuszach pełnych 'ewangelii’, która nie jest ewangelią. Widzowie oglądają uwielbiających ludzi, słyszą paradną muzykę wykonywaną przez tych samych ludzi, którzy śpiewają i tańczą na prawdziwych paradach. Czasami ktoś próbuje nadawać show, na który składa się inna ewangelia z jakimiś brzydkimi i przykrymi rzeczami, głosi jakąś mniejszą wiarę, już nie tak bardzo pozytywną, lecz te widowiska szybko padają, ponieważ nie przyciągają tak bardzo widzów. Dla producentów problem rozwiązują wskaźniki oglądalności.

Niestety, ku ich wielkiemu zmieszaniu, Jezus Chrystus, Pan Swego Kościoła, nie ma czasu na parady, On nie ogląda telewizji, jest na to zbyt zajęty. Jest na Wąskiej, a nie na Broadway (Broad Way to Szeroka droga – przyp.tłum.), Drodze. Pan jest na pomniejszych drogach i małych uliczkach, zajęty uzdrawianiem złamanych serc, ludzi chorych, ślepych i kulawych. Jego czas jest zajęty udziałem w małych grupach uczniów, którzy szczerze Go potrzebują, jest z tymi, którzy cierpią, są w więzieniu, w bólu, na kolanach w udręce i potrzebie. Jest z tymi, którzy idą za Nim w każdej chwili i polegają na Jego miłości i sile, na mocy Jego Ducha, że przeprowadzi ich przez cały dzień. Jest blisko tych, którzy mają złamanego ducha, i którzy nie mają własnego wdzięku i show-maństwa, nadających się do paradowania.

Chrystus jest z tymi, którzy Go potrzebują, a nie z pozostałymi. Przeważnie wierni są ubodzy i nieznaczący w oczach świata. Ta parada przechodzi daleko od ich miast, nawet da się słyszeć odległe bębny. Czasami ktoś się udaje na tą paradę, lecz ochrona zatrzymuje ich, zanim choćby na moment zajrzą, a to dlatego, że nie są właściwie ubrani i w oczywisty sposób widać, że nie mieszczą się w ramach 'docelowego rynku’. Mogą sobie włączyć telewizję i zobaczyć jedną z mniejszych parad, lecz czują się przez to tylko jeszcze gorzej, a skoro nie biorą udziału we wspaniałym życiu, więc wyłączają TV.

W erze tej parady tylko Jezus jest z ubogimi w duchu. Pragną sprawiedliwości, a nie zabawiania, tęsknią za Chrystusem i chcą znać społeczność Jego cierpienia, aby mogli mieć udział w mocy zmartwychwstania Jego. Niosą krzyż każdego dnia, co jest znakiem życia Jezusa w nich, lecz to powoduje, że są raczej nie do zaakceptowania i nieatrakcyjni dla uczestników parady i obserwujących tłumów. To dlatego już dawno temu krzyż został zakazany na paradach, choć wolno go jeszcze dyskretnie umieszczać na budynkach po drodze.

Jezus mówi do wielu z tego tłumu i do niektórych artystów z parady, lecz jest im tak trudno usłyszeć coś poza hałasem zespołów i odgłosów nieustannego trwającego przedstawienia. Stale rozpraszani, wracają do tego co dla nich łatwe, do pocieszających wersów i spokoju, do wygodnej 'ewangelii’. Jezus rezygnuje i wraca do Swych skromnych ludzi na Wąskiej Drodze.

Parada trwa nadal. Być może dopiero wtedy, gdy uderzą ubóstwo, choroba, przerażenie wojną czy życiowe tragedie, zatrzymają paradę, a być może okaże się, że gdy te rzeczy dotkną wystarczającą ilość ludzi z tłumu to zaczną spędzać zbyt wiele czasu na kolanach wołając o to, aby Bóg dał jeszcze jeden tydzień parady. Być może nie będzie wtedy parady w następnym tygodniu. Wtedy Jezus może przyjdzie, zbliży się do tych cierpiących i samotnych, oni będą słuchać i usłyszą Jego głos miłości i miłosierdzia a On zabierze ich na Wąską Drogę, aby przyłączyli się do tych, którzy są na Drodze Miłości. Wtedy będą radośni w ucisku, znajdą moc do życia w cierpieniu, doświadczą Mocy Zmartwychwstania w swoim życiu i razem z wiernymi porzucą swoją życiową paradę.

Być może trzeba podjąć decyzję, aby opuścić paradę i pójść z Jezusem. Niewielu ją znajduję, powiedział Pan. Czy ty znajdziesz??

aracer.mobi

Ewangeliczny establishment

EVANGELIKALNY ESTABLISHMENT

wyciąg: Patrick McIntyre

W ciągu ostatnich 100 lat, gdy Ewangeliczne Chrześcijaństwo toczyło wojnę o nawróconych, zostały przeoczone pewne wątpliwe praktyki. Teraz już nie jesteśmy 'walniętymi świrami’, lecz JESTEŚMY ESTABILISZMENTEM, więc szał wojennej postawy, która charakteryzowała się dzikimi okrzykami wojennymi o zwycięstwie, którego nigdy nie było, musi być zastąpiony rozsądnymi, uczciwymi wynikami. Jest to też czas na to, aby pomyśleć o rannych. Na każdego rzeczywiście zbawionego Amerykanina (w którym mieszka Duch Święty) jest co najmniej sześciu takich, którzy wyrecytowali „modlitwę zbawienia” (czy inaczej „modlitwę grzesznika” – przyp.tłum.) i uważają, że dzięki temu są zbawieni.

Wielu z nich zrezygnowało z Boga i stali się teraz cyniczni: „Już tego próbowałem” mówią grzesznicy, którzy nazywają ludzi chodzących do kościoła hipokrytami, a teraz najbardziej nienawidzą prawdziwego chrześcijaństwa i najgłośniej dają temu wyraz. Ich nienawiść jest podsycana marzeniami, które w ich przypadku, okazały się tylko nocnym koszmarem…

Chwasty w kościele

Jeśli zbawionych jest mniej niż 10% Amerykanów (Duch Święty mieszka w nich) to ponad połowa ludzi, którzy chodzą do kościoła w niedziele jest straszliwie zwiedziona. Każde badanie statystyczne, każde wewnętrzne i zewnętrzne badanie kościoła pokazuje, że każdy ewangelista i pastor wie o tym, że większość ludzi, którzy chodzą do kościoła w Ameryce stanowi moralny odpowiednik pogan.

Bill Bright, który powinien to wiedzieć (patrz Blinded By The Bright, dosł.: „Zaślepiony przez Jasność’ – historia zwiedzenia Campus Crusade For Christ przez jego nauczanie … ). powiedział: „…dużo spośród tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami w ogóle nimi nie są w biblijnym sensie. Pomimo że mogą to być ludzie religijni, którzy uczęszczają regularnie do kościoła, nigdy nie przeżyli nowego narodzenia i osobistej relacji z Jezusem Chrystusem”.

Dr Rod Bell, przewodniczący Fundamentalist Baptist Fellowship of America, wierzy, że 50% ludzi, którzy chodzą do kościoła jest zgubionych.

Ewangelista Luis Palau powiedział, że z 80% Amerykanów, którzy twierdzą, że są chrześcijanami „tylko kilku żyje trochę inaczej od pogan czy ateistów, jakby Bóg nie miał prawa do ich życia”.

Dr James Dobson przyznaje, że: „Większość Amerykanów tapla się w bezwartościowych religijnych środkach wyrazu.

A.W. Tozer powiedział: „prawdopodobnie mniej niż co dziesiąty ewangelik wie z doświadczenia cokolwiek na temat nowego narodzenia”.

Przywódcy kościoła znają ten problem, jednak większość uważa, że ewangeliczni chrześcijanie żyją jak poganie z powodu „braku uświęcenia”. Zamiast starać się doprowadzić ich do zbawienia, aby zostali przemienieni przez Ducha Świętego, starają się o to, aby się zachowywali jak chrześcijanie. Po tych 100 latach doktrynalne wiatry skutecznie pogrzebały biblijne nauczanie o całościowym zbawieniu.

Prawna, czy inaczej legalna, strona zbawienia została wyniesiona ponad doświadczenie zbawienia, aż do tego miejsca, gdzie znaki graniczne mocy nad grzechem i dzieł Ducha Świętego zostały zakopane jak skarb, oczekujący na ujawnienie. Ewangeliczny kościół jest dziś w tym samy miejscu, w którym znajdował się katolicki, gdy Luter wprowadził Reformację. Podobnie jak tamta Reformacja, tak ta reformacja będzie wymagała powrotu do biblijnego zrozumienia całościowego zbawienia. Musimy skończyć z przyklejaniem plastra „modlitwy zbawienia” na raka i mówić ludziom, że są uzdrowieni. Podobnie jak Luter, musimy wrócić do biblijnego zrozumienia zbawczej wiary i, podobnie jak on, musimy uznać, że „ten, kto został usprawiedliwiony, postępuje sprawiedliwie„. Jak Luter demaskował zwodnicze praktyki dogadzania sobie tak my musimy demaskować zwodniczą praktyką prowadzenia ludzi przez formułę „modlitwy zbawienia”. Powiedzonko: „Gdy pieniądz o dno skarbony zadzwoni, duszę od mąk czyśćcowych uchroni” było niemal równie szkodliwe jak twierdzenie, że „gdy pomodlisz się szczerze tą modlitwą, twoje imię zostanie wpisane do Księgi Żywota Baranka”. Pierwsza praktyka dawała grzesznikom przekonanie o tym, że ich przyjaciele i krewni będą mogli wykupić im drogę wyjścia z czyśćca, a drugie stwierdzenie oferuje grzesznikom niezawodna asekurację od piekła.

Większość członków ewangelicznych kościołów ignoruje to „co drobnym drukiem” i idzie od razu do punktu głównego: skoro ktoś powiedział modlitwę zbawienia, Bóg nie widzi jego grzechu.. jest okryty krwią Chrystusa. Można zatem iść grzeszyć dalej bez strachu przed Bogiem. W rzeczywistości, większość uczy się, że w żaden sposób nie są w stanie zdyskwalifikować swego biletu do nieba. „Cóż więc powiemy? Czy mamy dalej grzeszyć, aby łaska tym obfitsza była?” (Rzm. 6:1). Współczesny ruch ewangeliczny mówi: Tak! „Lecz, czy wiesz, że wiara bez uczynków jest martwa” (Jk. 2:2). Współczesny ruch ewangeliczny mówi: Nie! Wiara bez uczynków jest normalnym stanem większości amerykańskich ewangelicznych chrześcijan.

Nie ma już więcej konieczności przejawiania owoców nawrócenia (Mt. 7:18), ani umacniania wybrania (2Ptr. 1:10). Pewien młody pastor, którego znam, powiedział grupie zgubionych nastolatków, że jeśli popełnią samobójstwo to pójdą do nieba. Jak bardzo skrzywiona musi być teologia, aby duchowny mówił takie rzeczy grupie nastolatków, z których większość nie przejawia żadnych dowodów zbawienia? Jest to skutek skandalu współczesnego ruchu ewangelicznego, staliśmy się aroganccy wobec Pism „…w których są pewne rzeczy niezrozumiałe, które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie„(2Ptr. 3:16). „Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni?” (Rzm 6:2-3).

Przed 1900 rokiem nie znalazł by się ani jeden pastor, który spoglądając na stan ludzi chodzących dziś do kościoła doszedłby do wniosku, że ich cielesność jest wynikiem „braku uświęcenia”. Dokładnie wywnioskowaliby, że ogromna większość nigdy nie była zbawiona.  Następne pytanie, które zadaliby to: „Dlaczego wydaje im się, że są zbawieni?” Odpowiedź na to pytanie pokazuje na skandaliczny stan współczesnego kościoła ewangelicznego.

Przebudzenie lub brak znaczenia

Ewangeliczny establishment musi dokonać wyboru: albo uzna to, że kościoły są pełne pogan i postarają się zrobić z nich świętych, albo staną się równie nieistotne, co większość kościołów europejskich. Albo powrót do Bożej drogi, całkowita przemiana jednostki przez moc zamieszkującego wewnątrz Ducha Świętego, albo dalsze rzucanie drogocennych zasobów w światowy system reform i doprowadzenie się do następnego programu pomocy społecznej…

– – – – – – –

-SOURCE – 'The Evangelical Establishment’ by Patrick McIntyre-

http://www.christianebooks.com/

deeo

Strata reputacji

Laura Maré.

Być może jedną z przyczyn tego, że nie mamy przebydzenia jest to, że duchowni nie chcą zapłacić ceny, a mianowicie utraty reputacji. Gilbert Tennent …był wspaniale używany przez boga w czasie Pierwszego Wielkiego Przebudzenia. Posłucha, jak mówi o popularnym w jego czasach sposobie głoszenia: „Często wzmacniają ręce złych, obiecując im życie, pocieszają ludzi, zanim przekonają ich o grzechu; sieją przed orką: są zajęci wznoszeniem struktury przed położeniem fundamentu. Ci głupi budowniczowie wzmacniają cielesne bezpieczeństwo ludzie przez te swoje delikatne, egoistyczne i tchórzliwe przemówienia. Nie mają oni odwagi czy uczciwości, aby wbić strzałę strachu w śpiące dusze!”

„Pomimo swego okrucieństwa, Szatan rzeczywiście ma „niewielkie powody, aby bać się większości tego, co się obecnie głosi”, ponieważ większość kaznodziejów we współczesnych kościołach jest całkowicie pozbawiona namaszczeni” – A. Reavis.

„Przy tym wszystkim co otrzymujesz, weź namaszczenie” – Leonard Ravenhill.

„Głoszenie bez namaszczenia i modlitwa bez żarliwości to dwie przyczyny tego, że współcześnie opóźnia się przebudzenie. Potrzebne nam jest moratorium na reputację, aby przyszło przebudzenie. Oby Bóg ożywił to pokolenie, aby z pasją i żarliwą determinacją dążyło do przebudzenia” – Greg Gordon.

продвижение

Potrzebujemy następnego Ruchu Jezusa

Potrzebnujemy następnego Ruchu JEzusa ( 'Jesus Movement’)

17 listopada 2010

J. Lee Grady Newsletters

We współczesnych wyrafinowanych kościołach, często zapominamy głosić o Jezusie. Wróćmy do podstaw.

Zostałem chrześcijaninem na poważnie pod sam koniec Ruchu Jezusa (dosł.: Jesus movement). Byłem zbyt młody, aby pamiętać paciorki hipisów, przerabiane T-shirty, (dosł.: tie-dyed tshirts ) i sloganów „Jesus Is Groovy” (dziś byłoby to „Jezus jest cool” -przyp.tłum.), lecz te pieśni ciągle były popularne, gdy byłem w koledżu (muzyków takich jak Andrae Crouch, Love Song and Barry McGuire), jak też filmy (szczególnie „Krzyż i Sztylet”).Ruch Jezusa był podobny do duchowego tsunami, które zmyło setki tysięcy młodych ludzi pod koniec lat 60tych i na początku 70tych i doprowadziło ich do osobistej więzi z Chrystusem. Część tych dzieciaków było uzależnionych od narkotyków i zupełnie nieprzystosowanych społecznie, większość to były zwyczajne Jaśki i Kaśki, ludzie którzy odkryli, że Jezus jest o wiele bardziej ekscytujący niż tradycyjne kościoły im pokazywały.

„W zeszłym roku w czasie moich podróży przeraziłem się, gdy dowiedziałem się, że wielu napełnionych Duchem wierzących zrezygnowało z dyscypliny czytania Biblii nawet niby regularnie. Wolą podtrzymującą dietę z tego, co kulturalnie odpowiednie, co nadaje szybkie tempo i techno-teologię, które są marnymi substytutami uczniostwa”.

Ponieważ ten ruch został zapoczątkowany przez niewyszkolonych przywódców, czasami doprowadził do nadużyć, lecz mimo jego słabości dał wzrost nowemu stylowi muzycznemu (współczesny chrześcijański) i nowym denominacjom (Calvary Chapel, Vineyard). Napędził również takie organizacje jak Bill Bright’s Campus Crusade for Christ oraz stał się mocą napędową ewangelizacji przez następne dziesięciolecie a nawet dłużej.

Ostatnio odczułem jakąś nostalgię za tamtym czasem, nie dlatego, żebym chciał wrócić do niewygodnej mody i uczesania z 1972 roku, lecz dlatego, że tęsknię za duchową prostotą tego okresu. Ruch Jezusa był przede wszystkim skupiony – niespodzianka!- na Jezusie. Teologia nie była skomplikowana, pastorzy nie próbowali być HIP, wyrafinowani czy technicznie sprawni; nie stworzyliśmy chrześcijańskiej podkultury z własnymi celebrytami i polityczną podstawą władzy.

Nie głosimy dziś wystarczająco dużo o Jezusie i na pewno dotyczy to wielu charyzmatycznych kościołów, gdzie staliśmy się specjalistami we wszystkich dziedzinach oprócz podstaw chrześcijańskiej teologii. W zeszłym roku w czasie moich podróży przeraziłem się tym, że wielu napełnionych Duchem chrześcijan porzuciło dyscyplinę czytania Biblii nawet choćby niby-regularnie, wolą oni podtrzymującą życie dietę z tego, co kulturalnie odpowiednie, co nadaje szybkie tempo i techno-teologię, które są marnymi substytutami uczniostwa. Wielu charyzmatyków zajęło postawę mówiącą, że proste skupienie się na Chrystusie nie wystarcza. Raczej wybierzmy się na „prorocze spotkanie”, aby usłyszeć o tym, jakie są szanse Obamy w 2012 roku czy aby przeżyć jakieś egzotyczne duchowe manifestacje (złoty pył czy klejnoty lecące z sufitu), chętniej poprosimy wielebnego Błyszczące Nic, aby się za nas pomodlił szesnasty raz, abyśmy otrzymali kolejne „specjalne namaszczenie”, którego prawdopodobni nigdy nie wykorzystamy.

Gdzie pośród tego charyzmatycznego gulgotania jest Jezus? Czy jestem jedynym, który ma dość już tego rozpraszania? Możecie mnie nazwać staromodnym, lecz zdecydowałem się na powrót do podstaw wiary. To właśnie dlatego czytam „What Jesus Is All About?”, klasyczną książkę napisaną ponad 50 lat temu przez Henriettę Mears, biblijną nauczycielkę, która pomogła mentorować Billy Graham i Bill Brighta w latach czterdziestych.

Mears wyjaśnia w tej książce to, jak każda z czterech ewangelii, Mateusz, Marek, Łukasz i Jan, pokazują w unikalny sposób czterowymiarowy portret Zbawiciela. Jak pisze:

Mateusz pisał do Żydów, aby opowiedzieć im o Obiecanym Zbawicielu, który jest również Królem i używa słowo „królestwo” 55 razy. Marek pisał do pogan, aby opowiedzieć im o Potężnym Zbawicielu, który jest również Królem i przekazuje więcej informacji o cudach niż jakakolwiek inna ewangelia. Łukasz jako poganin pisał o Doskonałym Zbawicielu i zawiera najwięcej odniesień do człowieczeństwa Jezusa. Jan, który był „uczniem, którego miłował Jezusa” opowiada o Osobistym Zbawicielu i tutaj znajdujemy najwięcej odniesień do boskiej natury Jezusa.

Duch Święty, który inspirował pisanie Biblii wiedział, że potrzebujemy więcej niż jedno, dwu czy trzy wymiarowego Jezusa. Duch dał nam czterowymiarowy punkt widzenia, abyśmy mogli patrzeć na Niego ze wszystkich stron i zostać pochwyceni przez Jego wspaniałość, najwyższe królestwo, pełne współczucia miłosierdzie, nadnaturalną moc i doskonała sprawiedliwość, zdumiewające człowieczeństwo i miłość do grzechów takich jak ty i ja. O Jezusie można powiedzieć tak dużo więcej niż sobie z tego zdajemy sprawę i tak wiele więcej niż mówimy naszemu pokoleniu. To dlatego spędzę większość swojego czasu na badaniu czterech ewangelii przez następne kilka miesięcy. Chcę świeżego objawienia Jezusa!

Być może inny Ruch Jezusa zostanie uwolniony w tym kraju, jeśli wyrzucimy to wszystko, co rozprasza i skupimy się ponownie na Nim.

J. Lee Grady is contributing editor of Charisma. You can follow him on Twitter at leegrady. He is preaching in Sydney, Australia, this week.

бесплатная раскрутка продвижения сайта

Wychowanie młodzieży w skupieniu na „SOBIE”?

Czy to pomogło w zwiedzeniu?

A. Brother.

Dlaczego te tysiące młodych ludzi (a nawet trochę starsi) tłumnie otaczają tych mężczyzn i te kobiety?

Proste, lecz pomijane.

Jest to pokolenie, które zostało wychowane w pełnym „skupieniu na sobie”. Tutaj we wszystkim chodzi o to, aby czuć się dobrze, wszystko kręci się wokół siebie. Wszystkie te ruchy mają jedno wspólne: we wszystkim chodzi o „nas” w centrum. Nie czczą Boga, lecz czczą świątynię samospełnienia i praktykują taką samą religię jak ci, którzy są uzależnieni od alkoholu, narkotyków czy seksu. Gdy rozmawiam z naszym młodszym pokoleniem, jest jedna wspólna rzecz, która pojawia się za każdym razem: ich potrzeba i pragnienie, aby spełnione zostały ich marzenia, cele i wewnętrzne pragnienia.

Bracia, a niby czemu jesteśmy tym zaskoczeni, skoro większość z nas została wychowana na egocentryków? Skoro uczono nas, że uwielbienie jest dla nas, abyśmy czuli się dobrze.

Ja sam dorastałem w zielonoświątkowych kościołach jako młodzieniec właśnie w takim, skupionym na sobie uwielbieniu. Zaczęliśmy te praktyki a teraz mamy zaabsorbowane sobą pokolenie, które wychowaliśmy, które szuka jeszcze silniejszego i wyższego poziomu uzależnienia od uczuć! Dlaczego jesteśmy tym zaskoczeni? Gdy wychodzą z drugiej strony kościoła, bardzo liturgiczna grupa, mają te same pragnienia i postrzegają ruchy odnowy, jako 'tabletkę szczęścia”, która uwolni ich od martwej religii. Lecz Pismo mówi nam, że religia w każdej postaci, czy to jako „ekstatyczne poruszenia” wschodnich praktyk mistycznych, gdzie szuka się wyższego poziomu samoświadomości – innymi słowy: skupiają się na „sobie” – czy jako ezoteryczne odmiany, które przez wyrzeczenie się siebie ponownie skupiają się na „sobie” (a Paweł ostrzegał nas przed tym), jest martwa i bezwartościowa, i zupełnie nie liczy się w Królestwie Boga i Chrystusa…

To przez nas zostały ułożone fundamenty religii gorliwego egocentryzmu, które umożliwiły temu pokoleniu szukanie straszliwej, demonicznej drogi do osobistej ekstazy. Pamiętajmy jednak, że dla Swoich ludzi Chrystus jest wszystkim. On daje radość w próbach, siłę i moc przez Ducha Świętego, aby żyć, nie przez przeżywanie uwielbienia, lecz przez Jego obecność. On jest z nami przez cały czas, a nie tylko wtedy, gdy „czujemy się dobrze”.

[PYTANIE: Czy to niesamowite skupienie na 'sobie’ może być czymś, co może wyleczyć wyłącznie „Wielka Depresja”?]

создание и раскрутка сайтов москва