Category Archives: Kościół

Droga od herosa do heretyka

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Dlaczego jakiś znany żydowski przywódca, taki jak Nikodem, miałby ryzykować swoją świątynną rangę, karierę i życiowe zabezpieczenie, aby przyjść i ukryciu rozmawiać z Tym, który rzucił wyzwanie każdemu aspektowi jego świata?

Dlaczego jakiś prosty, strapiony zakonnik, taki jak Marcin Luter, miałby ryzykować życie, aby publicznie prowokować swój kościół, który dawał mu utrzymanie i znane zbawienie, wyjawiałby błędy i doktrynalne domysły, które miału wielusetletnie tradycje?

Dlaczego jakiś szanowany teolog, taki jak Dietrich Bonhoeffer, miałby zamieszkać w środku nazistowskich Niemiec i iść ramię w ramię z najbardziej diabolicznym królestwem, jakie kiedykolwiek istniało na ziemi?

Oddzieleni od siebie stuleciami historii, narodzeni w innych politycznych i społecznych imperiach, na pierwszy rzut oka wydają się być bardzo różni, lecz jedno mają wspólne: ich serca były poruszone przez objawienie, które mówiło, że ich prawdziwy Bóg został zakryty przez religijne systemy i tradycje tamtych czasów. Doszło do tego, że wszystko wewnątrz nich domagało się, aby ten prawdziwy Bóg – Ten Jeden, który bezwarunkowo kocha nawet przegranych i buntowników, niezachwianie wierny i przebaczający, pełen współczucia, miłosierny, prawdziwy i nieskory do gniewu – został objawiony.

Przyjęcie gniewu

To, co głosili, spowodowało, że ich zaopatrzenie, reputacja, życie oraz życie ich bliskich zostały zagrożone. A jednak przyjęli z radością ten gniew kulturalnego, politycznego, komercjalnego i religijnego systemu, nawet aż na śmierć. Dlaczego to robili? Co powodowało, że zdecydowali się być heretykami, zamiast pozostać herosami swoich czasów?

Luter widział, że kościół funkcjonuje w oparciu o przedstawienia, zobaczył, że słowo „wiara” zostało dawno zapomniane, że ubodzy stali się największymi ofiarami, uginającymi się pod ciężarami niesprawiedliwości wiszącej na ich plecach, a jego kościół był tym największym świętokradcą.

Kiedy to się dla niego zaczęło? Czy wtedy, gdy płakał i konał z powodu niepewności swego zbawienia i strachu, że Bóg mógłby go nim nie objąć? Czy stało się to wtedy, gdy zobaczył, że jego ludzie wierzą w kościelne kłamstwa, że ciągle są zbyt biedni, zbyt grzeszni, zbyt niekochani, aby mogli zostać zaakceptowani przez Bogu, chyba że Go przekupią?

Bonhoeffer rozpoznał to, że niemiecki kościół tak bardzo poszedł na kompromis z polityką, komercją i religijnymi systemami, że stawał się bardziej podporządkowywany przez nazistowską władzę. Lecz on był człowiekiem, który chciał się podobać Ojcu, zaczął uczyć młodych mężczyzn i kobiety bezkompromisowej prawdy Bożej i Jego Królestwa, uczyć o wierze, miłości, o drogach Króla.

Czy objawienie Bonhoeffera zaczęło się, gdy cytował Lutra: „Przekleństwo w ustach bezbożnego człowieka może być przyjemniejsze dla ucha Bożego niż „alleluja” pobożnego”? A może zaczęło się wtedy, gdy patrzył na Niemców i współczuł im, ponieważ byli dręczeni przez systemy i nie mieli Pasterza?

A jedyny spośród znanych tych mężczyzn, który faktycznie rozmawiał z Jezusem, Nikodem, który widział go twarzą w twarz i czuł Jego oddech. Czy zdawał sobie wówczas sprawę z tego, że pewnego dnia stanie wśród swoich przyjaciół, faryzeuszy, aby bronić Jezusa? Czy rozumiał to, że wtedy jego duch mógł zostać zrodzony do nowego życia przez nadnaturalne Ziarno Tego, którego ukrzyżowane ciało pewnego dnia miał namaścić mirrą i aloesem?

Podobnie jak Luter i Bonhoeffer, Nikodem doszedł zrozumiał i ile będzie go kosztować dalsze służenie królestwom tego świata. To, co widział w Jezusie miało większą wartość niż wszystko inne. Tradycja kościoła mówi, że został uczniem Jezusa i został zabity za swoją wiarę. Później kościół ogłosił go świętym, lecz wcześniej królestwa tego świata ogłosiły, że był heretykiem.

Punkt zwrotny

Czy jest jakiś punkt zwrotny, który zmienia herosów w heretyków? U wielu dzieje się to gdzieś po drodze lat pracy w systemach, których religia i poznanie miały za zadanie wypełnić dziurę w sercu, a która tymczasem stale się powiększała. Być może u innych dzieje się to wtedy, gdy zaczynają widzieć przebłysk Królestwa założonego na Miłości i Sprawiedliwości i to, że Jezus w nich ma coś do zrobienia z tym. Stopniowo, gdy ich duchy są poruszane i pobudzane przez dojrzewające Ziarno zasiane z wysokości, są rujnowani na zawsze.

Jezus nie powiedział, że ciało i krew są naszym przeciwnikiem, lecz są nimi systemy ludzkie i królestwa tego świata. Są one równie realne i potężne jak ciało i krew, ponieważ chwytają uwagę i biorą w niewolę ciało i krew, która je tworzy, lecz Bóg zaprasza nas, nakazuje nam, najpierw szukać Jego i Jego Królestwa, a On zatroszczy się o nas na wieki.

Bardzo ważne znaczenie ma to, że pierwsze spotkanie Jezusa po czterdziestu dniach szukania Boga na pustyni nastąpiło z Szatanem, Tym Złym, rządcą światowych królestw. Lecz Jezus zobaczył królestwa tego świata i cały ich splendor, i powiedział: „O nie! Zatrzymaj to sobie. Zostało mi dane Moje własne Królestwo i ono jest wieczne, kosmiczne, z innyego świata, i jest jedynym, którym nie można wstrząsnąć, a wejść może każdy, kto ma dziecięcą wiarę”.

Król zaczął swoją publiczną służbę na ziemi ogłaszając Swój wyraźny cel: „Ja przyszedłem, aby ogłaszać Królestwo Ojca”. Każdego dnia mamy wybór, który wiąże się też z pokusą, aby oddać swoje życie ludzkim systemom lub przyjąć Królestwo, które Bóg oferuje za darmo. To, co starożytni prorocy tak rozpaczliwie chcieli ujrzeć, my widzimy, a w tym w czym oni chcieli mieć udział, my uczestniczymy obecnie.

Czy może dzieje się to wtedy, gdy przyznajemy czemuś intelektualnie rację, czy też musimy mieć wiarę, że coś nadnaturalnego zdarzy się, co całkowicie zmieni nas od wewnątrz? Tak, Ziarno wzrasta i dojrzewa w nas tak, że gdy ktoś patrzy w nasze oczy to znajduje tam pokój radość, współczucie i miłosierdzie, łaskawość i przebaczenie. Poczuje w nas to, że On jest nieskory do gniewu i dostrzeże prawdę wypływającą z wewnątrz, po prostu wie, że jest coś takiego jak wierność przymierzu.

Zwyczajnie trzeba wiary a On oferuje łaskę uchwycenia się tej wiary, aby w jednej chwili narodzić się nadnaturalnie z wysokości. Potem następuje całe życie dojrzewania i przemiany na ziemi. On oferuje Ziarno żywota, Ziarno Przemiany, Ziarno AGAPE!

Kosztem będzie wszystko, co posiadasz. Staniesz się człowiekiem, który chce się podobać Ojcu, a nie ludziom. Świat nazwie cię przegranym, nieprzystosowany i, właśnie tak, heretykiem, lecz to zupełnie nie będzie się liczyć. Jedyna rzecz, która będzie miała znaczenie to będzie to, co miało znaczenie dla Syna, którzy przyszedł wyłącznie po to, aby wypełnić wolę Swego Ojca; będziesz chciał usłyszeć słowa: „Dobrze zrobione sługo wierny!”.

Wybór należy indywidualnie do nas, tak samo jak to było w przypadku Nikodema, Lutra i Bonhoeffera. Królestwa jest u drzwi; Ziarno zostało zasiane a my narodziliśmy się z wysokości. Przyjąć i wzrastać to wyrzec się wszystkiego. Możesz nawet zostać heretykiem, zamiast być herosem.

Tak więc, jak powinniśmy teraz żyć?

David VanCronkhite

продвижение

Miłość? Miłość do kościoła?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Szczerze mówiąc, jak często w dzisiejszym religijnym środowisku słyszysz te słowa: „Kocham Kościół”?

No tak, ja to słyszę często i często tuż przed wielkim słowem „ALE”, kiedy ktoś zaczyna mi wyliczać, co jego zdaniem jest złe w nim, co powinno być, a czego nie. Czasami tym kimś jestem ja sam, lecz chcę być zapisany jako ten, który kocha Kościół. Głupio byłoby nie kochać. Jeśli wierzymy w słowa Jezusa, to mamy kochać to, co On kocha a On kocha Swój Kościół, nawet w tej niedoskonałe podróży ku objawieniu Jego doskonałego, niewzruszonego Królestwa. Czasami ta nieodwołalna zmiana może nas bardzo poruszyć, zmiana, które zachodzi w tym, co znane jest jako „Kościół” daje wielu ogromną nadzieję.

Kościół miał być największą relacyjną społecznością znaną człowiekowi. (To bardzo odważne stwierdzenie.) Nie mówię tu o niedzielnym nabożeństwie z nauczaniem i uwielbieniem czy nawet o sposobie organizacji nabożeństwa, lecz o ludziach między którymi zachodzą relacje, o tych, którzy stali się sobie bliscy. Przez upadki i powodzenia, ciężkie czasy i trudności trzyma się mocno, zachęca i daje nadzieję. Jak można nie kochać tego? Ludzie, którzy są w kościele znani są w sąsiedztwie jako jednostki i rodziny, które troszczą się nie tylko o siebie, lecz i swoich przyjaciół, o sąsiadów i wrogów. Ta miłość naznacza ich jako uczniów Jezusa i buntowników systemu, a przyciąga ku nim świat.

Kto nie kochałby tego Kościoła, który jest nadnaturalnym wyrazem nadnaturalnych ludzi, zakochanych w nadnaturalnym Bogu, który posłał nadnaturalnego Syna, aby głosił nadnaturalne Królestwo? A to wszystko jest oferowane i do przyjęcia przez prostą dziecięcą wiarę.

Czego można nie kochać w Kościele, który jest tak różnorodny, że świat dziwi się, jak my wszyscy możemy razem żyć w tej samej społeczności i w ogóle zbierać się razem? Czarni, biali, brązowi, żółci i czerwoni; bogaci i biedni, młodzi i starzy, małżeństwa i samotni, zwycięzcy i przegrani, normalni i geje decydują się zbierać razem, ponieważ jesteśmy tak nadnaturalnie wypełnieni miłością, która przekracza wszelkie uprzedzenia i domysły, pozostawiając naszemu Bogu wolną rękę, aby był sędzią.

Tak, bardzo kocham ten Kościół, w którym ludzie znają prawo, lecz są świadomi swojej nieustannej potrzeby łaski, pragnąc w posłuszeństwie Jego władzy podobać się Ojcu. Gdzie ludzie rozumieją Jego miłosierdzie, wiedząc, że jeśli złamią choćby jedno prawo, są winni złamaniu stek pozostałych pozostałych.

W tym Kościele, który On kocha, nigdy nie musimy bać się zawstydzenia i pogardzenia, swobodnie możemy opowiadać nasze historie o tym, co naprawdę się zdarzyło, zawsze wykazując wierność Bożą. Jest to środowisko, gdzie jest bezpieczeństwo i zaufanie, w którym możemy zacząć radzić sobie z naszymi sprawami, nie obawiając się, że zostaniemy wyrzuceni jak śmieć.

Gdzie indziej, jak nie w tym Kościele, można znaleźć wzajemnie połączonych w relacjach ludzi z mocą i darami Bożym, udzielonymi za darmo i „bez pokuty” (nieodwołalnie – przyp.tłum.). Pan mówi, że daje nam wszystko, czego potrzebujemy, aby zmienić środowisko, przemienić sąsiedztwo, w miarę jak On nas przemienia. Pan nasyca nas swoim DNA, tym wiecznym ziarnem z nieba i mówi: „Teraz naśladujcie mnie i bądźcie moimi ambasadorami!” i sąsiedztwo zmienia się, dojrzewając we współczuciu, miłosierdziu, łagodności, prawdzie, wierności w przymierzu i przebaczeniu.

O tak, bardziej niż cokolwiek innego kocham Kościół. Jest to najczystszy wyraz społeczności wierzących czyniących dobro sobie nawzajem, który nie podnosi plotek i pomówień, nie odgryza się i nie mówi bzdur o sobie nawzajem; gdzie polityka nie jest problemem czy odpowiedzią, lecz jest nią dominacja Królestwa Bożego; gdzie kochamy się nawzajem jak gdyby nasze życie zależało od tego, ponieważ miłość składa się praktycznie na wszystko.

Oczywiście, kocham ten Kościół, żadnych 'jeśli’, 'i’ ani „lecz” jeśli o to chodzi. Kto może oprzeć się takiej miłości takiego Boga ku takim ludziom?

David VanCronkhite

продвижение сайта в mail ru

Właściwe zadanie i właściwe miejsce dla ciebie

(ASSIGNED AND ALIGNED)

Kriston Couchey

ZŁY PRZYDZIAŁ, ZŁE MIEJSCE

Przepływ życia Ducha Świętego jest związany tym, aby być w miejscu, do którego Bóg cię powołał. Jeśli zostałeś powołany do prowadzenia męskiej grupy modlitewnej a nie możesz jej prowadzić, ponieważ jesteś zbyt zajęty rozdzielaniem żywności potrzebującym to dusisz przepływ życia Ducha w sobie. Nie przekazujesz tego życia ludziom, z którymi masz być razem w innym miejscu. To, że znajdujesz się w złym miejscu wykonując złe zadanie nie pozwala na staniecie w jednym szeregu z tymi jednostkami czy grupami, z którymi masz się zgodnie z wolą Ojca spotykać.

ZADANIA

W najbliższych dniach będziemy świadkami pełnego wyłonienia się fundamentalnych darów tj.: apostoła i proroka. Te dwa dary zarządzania pojawiają się z jeszcze większą wyrazistością i zrozumieniem ich celu i funkcji w Ciele. Poprzednia funkcja tych darów była krytycznie ważna dla ludzi Bożych uznających i wchodzących w wyznaczone dla nich miejsce w królestwie. O ile dla tych, którzy doświadczyli zła z ręki samozwańczego przywództwa kościoła pojawienie się apostołów i proroków może wywoływać obawy, o tyle rzeczywiście istnieje prawdziwy porządek/rząd królestwa związany z ciałem, który ma funkcjonować zgodnie z zamiarem Ojca.

Prawdziwym apostolskim i proroczym zadaniem jest praca usługiwania czy uzdalniania, która uzdalnia ludzi do wypełniania ich przeznaczenia do czego niezbędne jest znajlezienie i zajęcie miejsca w ciele przygotowanego dla nich przez Ojca. To Pan wyznacza/przydziela zadania, a nie apostołowie czy prorocy – do ich obowiązków należy rozeznanie woli Ojca, rozpoznanie miejsc ludzi w królestwie i pomoc w zajęciu tego wyznaczonego im miejsca.

PROROK

Zadaniem proroka jest pomóc innym rozpoznać przydzielone im przez Boga „zadanie” w królestwie. Dzieje się to przez prorocze słowo i rozeznanie, które udziela wizji i wytycznych Ducha jednostce czy grupie. Prorocy niosą świadectwo pragnieniu wzbudzanemu przez Ducha; przychodząc i potwierdzając dary i powołanie jednostce czy grupie. Tak, funkcja proroka nie jest ograniczona do tego tego zadania.

APOSTOŁ

Apostoł, w zgodzie z prorokiem, rozpoznaje „przydział zadania” ludzi i pomaga wprowadzić ich na właściwe im miejsce. Prorocy rozumieją to, kto jest potrzebny, gdzie i z jakimi zdolnościami. Oni uruchamiają duchowo czy uwalniają innych do wykonania ich przeznaczania. Apostoł posiada zdolność „widzenia” bądź, inaczej mówiąc, ma ogólny wgląd w to, co jest budowane i wie jak to powinno być zbudowane. Apostołowie budują z mądrością, która im jest dana z góry, w przeciwieństwie do mądrości ludzkiej. Posiadają myśli Ducha, aby widzieć i rozumieć naturę wznoszonej budowli. W ich serca wpisane są plany Nowego Jeruzalem i przekazują tą niebiańską wizję natury i struktury Nowego Jeruzalem innym, aby również ci mogli budować zgodnie z porządkiem i wzorem z nieba.

O Nowym Jeruzalem jest mowa w Księdze Objawienia i nie jest to organizacyjna struktura ani religijny system. Nowe Jeruzalem jest mostem przygotowanym dla oblubieńca; mężczyzn i kobiet, którzy weszli do miejsca zamieszkania Boga. Oni składają się na Jego miasto, siedzibę rządu, gdzie On mieszka w intymnej JEDNOŚCI ze Swym umiłowanym. Zadaniem apostołów i proroków jest rozpoznać i urealnić CHRYSTUSA JEZUSA na ziemi przez Jego ludzi! Budowane jest podobieństwo i obraz Chrystusa w Jego synach (kobietach i mężczyznach). Jezus jest wzorem, Jezus jest planem. Jesteśmy budowani (kształtowani) na Jego Obraz i staliśmy się miejscem zamieszkania Boga. Ojciec wyznacza nam nasze miejsce, aby objawiać Chrystusa sobie nawzajem oraz światu.

POWIĄZANIA WZAJEMNEGO PODDANIA

W miarę jak każdy zajmuje swoje miejsce i wykonuje przypisane mu zadania w Panu, Pan stawia nas w jednym szeregu z innymi. To połączenie znajduje się we wzajemnym poddaniu i odpowiedzialności wobec wszystkich; nadzorców, jednostek, grup i regionów. Ta jedność daje potwierdzenie i uwalnia prawdziwe życie i dzieło Ducha. Ojciec obecnie stawia w nas jednym szeregu, zestraja połączenia, mając w perspektywie największe poruszenie Boże w historii planety Ziemi. Bóg wyznaczył miejsce w Swym Królestwie dla każdego. Właściwe ustawienie w jedności przynosi błogosławieństwo Pańskie i życie. Gdy w ciele każdy członek znajduje się we właściwym miejscu to wtedy ciało porusza się zjednoczonym ruchem.

Modlę się o to, abyście byli we waszym właściwym miejscu, przekazując życie Ducha tym, którzy są powołani do powiązania z wami.

W Jego Miłości

Kriston Couchey

deeo.ru

Zderzenie królestw – Wstrząśnięty Jego miłością

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Zmiany są nieuniknione, szczególnie wtedy, gdy zderzają się królestwa. Królestwa ludzkie są poddawane straszliwemu wstrząsaniu, a powód jest jeden: Ojciec Królestwa Bożego jest kocha Swój lud.  Te potrząsanie odbywa się dlatego, że nas kocha, a nie dlatego, że jest na nas zły. Księga mówi, że powoli rozpala się gniew Jego. Nie można Go zaskoczyć odrzuceniem i chęcią powrotu do niewoli, jak Izraelici, których pociągał smak i zapach czosnku i cebuli.

Zmiana jest konieczna, ponieważ, gdzieś po drodze my sami, podobnie jak Izraelici, przestaliśmy szukać Boga i ufać Mu. Straciliśmy Ojca, a tracąc Go zrzekliśmy się najcenniejszego daru, który przyszedł zapowiedzieć Jezus: „Przyszedłem głosić Królestwo, dlatego muszę chodzić od miasta do miasta”. On chciał uwolnić zniewolonych służeniu religijnym, ekonomicznym i politycznym systemom ludzkim, które okradają Go z naszych serc.  Bóg kocha na tyle, żeby zabrać mnie „na morze” na kilka lat, abym stracił swoją tożsamość, która ukrywała się w służbie, kościele, działalności, aby wykazać się przed Bogiem i człowiekiem. Kochał bardzo króla Nabukadnezara, tak bardzo, że zamienił go w zwierzę na siedem lat, na wyrzutka największego królestwa w historii, które sam stworzył i którym rządził. Ten wstrząs naprawdę należy do najbardziej dramatycznych, jakie zostały zapisane.

Nabukadnezar był świadkiem wspaniałej służby Daniela i wiedział, że widział Boga, który rządzi kosmosem:

Nebukadnesar, król, do wszystkich ludów, plemion i języków, które mieszkają na całej ziemi: Pokój wam! Postanowiłem oznajmić o znakach i cudach, których na mnie dokonał Bóg Najwyższy: Jakże wielkie są jego znaki, jakże potężne jego cuda! Jego królestwo jest królestwem wiecznym, a jego władza z pokolenia w pokolenie” Daniel 3:31-33.

Król ogłosił to pod wpływem siły chwili, w której obawiał się o swoje życie i zdumiał nad Bogiem, który zarówno daje sny i wizje, jak i ich wyjaśnienie, całkowicie wierzył w to, co powiedział. Wiedział dobrze, że ten Bóg jest znacznie potężniejszy od niego samego i że mógł czynić cuda i znaki, o których król mógł tylko śnić. Zrozumiał, że Królestwo Boże jest wieczne, że trwa z pokolenia w pokolenie, podczas gdy jego mogło się rozpaść wraz z jego śmiercią.  Problem polegał na tym, że Nebukadnezar nie znał Boga. On znał Boga Daniela, który jeszcze nie stał się Bogiem Nebukadnezara. Bóg umiał przejrzeć całą gadaninę króla, a inni nie. Bóg potrafił wejrzeć w serce i wiedział o tym, co tam widoczne. Król zbyt mocno pokładał zaufanie w moc i władzę swego własnego królestwa. Jakkolwiek wielki i potężne było, nie sięgało do pięt Królestwa Bożego.

Zbyt spoufaleni z Bogiem, którego nie znamy

Człowiek numer jeden na ziemi głośno twierdził, że zna Boga, a Bóg wiedział, że on kłamie. Jest to nieco podobne do tego, co Bobby Conner ogłosił kilka lat temu tłumowi zebranemu na wielkim zgromadzeniu: „Wy wszyscy za bardzo jesteście spoufaleni z Bogiem, którego nawet nie znacie”.

Lata później odkryłem to, że Bobby mówił do mnie, o mnie. Podobnie jak Nabukadnezar, ja sam używałem tego całego właściwego słownictwa i poznania o Bogu. Znaki i cuda miały miejsce, jak powiedział Jezus: ślepi odzyskiwali wzrok, głusi słuch, chorzy byli uzdrawiani, a dobra nowina (tak, jak ją rozumiałem) była głoszona ubogim. Ale w tym wszystkim nie miałem relacji z Bogiem, którego głosiłem.

Biorąc pod uwagę teologię, powinienem był znać Boga, ponieważ pomodliłem się „modlitwą grzesznika” gdzieś w latach 70tych, lecz dla mnie, i wielu innych, ta teologia stała się więzieniem. Nie zgadzała się z naszym doświadczeniem, choć twierdziliśmy że się zgadza, aby nie unikali nas przyjaciele, rodzina i zgromadzenie, zawstydzeni przez nasze własne religijne systemy za to, że nie wierzymy, we wszystko, w co oni wierzą. Nagle ten wykrzywiony religijno/polityczny zakręt stał się gruntem, na którym przestaliśmy jedni od drugich przyjmować zaproszenia do przyjaźni, przestaliśmy się przyjaźnić z tymi, których Bóg umieścił w naszym sąsiedztwie, abyśmy ich kochali.

Wielu z nas jest tak zamroczonych i bezpiecznych w swych współczesnych religijnych teologiach, że wygląda na to, że potrzeba łamania serca razy czy dwa, abyśmy w końcu odkryli kim jesteśmy przed Bogiem. Jego nie interesuje to, co człowiek myśli czy mówi, On jest zainteresowany tym, jaki jest stan naszych serc wobec Niego.

Nie ma miłości – nie ma respektu

Przeżywając swoje 'doświadczenie Nebukadnezara’ odkryłem to, jak bardzo mało bojaźni Bożej/respektu miałem, ponieważ nie miałem pojęcia o tym, jak bardzo mnie kocha. Och, bałem się Go i bałem się odebrać swój sąd za najmniejszy grzech i pomyłkę, lecz dla Niego przede wszystkim liczyła się moja relacja i tożsamość w Nim.

Moje domysły na temat Boga i brak zrozumienia Jego królestwa sięgały tak głęboko, że musiałem zaczynać grzebania w mojej teologii. Zastąpiłem respekt dla Boga i tajemnicę totalnie nadnaturalnego i relacyjnego Królestwa, jakimś dobry, choć nietrwałym, materiałem. Ewangelizacja, znaki i cuda, wzrost kościoła; proroctwa i uczniostwo; budowanie duchowej rodzin i takie tam. To wszystko dobre lecz spoczywające na wątpliwym fundamencie, który już trząsł się.

Gdy raz rozpoznałem Bożą miłość i dobroć dla mnie, w swoich własnych relacjach z innymi odkryłem tych, którzy potrafili dostrzec Boga we mnie wtedy, gdy ja nie mogłem. Kochali mnie pomimo niezgody w różnych sprawach i moich błędnych dróg, a Pan używał wszystkich do wypełnienia swego zadania. To czego chciał Bóg, to przyprowadzić mnie do domu, do miejsce wzrastającej relacji na fundamencie miłości nie tylko z wszechpotężnym Bogiem i Stworzycielem, lecz z moim Ojcem, Kochankiem mojej duszy.

Dni mojego pobytu na morzu kończyły się, a ja nie wiedziałem o tym. Skończyły się tak nagle i tajemniczo, jak zaczęły. W czasie tych samotnych lat, uświadomiłem sobie to samo, co dotarło do Nabukadnezara. PO siedmiu latach włóczenia się po pustyni jak zwierzę, na pastwiskach ziemi, którą kiedyś rządził, doszedł do wniosku:

jego władza jest władzą wieczną, a jego królestwo z pokolenia w pokolenie. A wszyscy mieszkańcy ziemi uważani są za nic, według swojej woli postępuje z wojskiem niebieskim i z mieszkańcami ziemi. Nie ma takiego, kto by powstrzymał jego rękę i powiedział mu: Co czynisz? …Teraz ja, Nebukadnesar, chwalę, wywyższam i wysławiam Króla Niebios, gdyż wszystkie jego dzieła są prawdą i jego ścieżki są sprawiedliwością. Tych zaś, którzy pysznie postępują, może poniżyć” (Daniel 4: 31,32,34).

Pierwszy krok ku wyjściu na wolność z morza to pierwszy krok ku naszej następnej podróży, ale czyż nie o to chodzi w życiu z naszym Bogiem? O podejmowanie kolejnych kroków wiary i spotykanie się z nieznanym? Jakże zdumiewająca jest podróż, do której nas powołał: obserwować Boga, jak objawia Siebie Samego jako Boga miłości i powierza nam Swoje Królestwo miłości na ziemi.

David VanCronkhite

продвижение сайта в интернете

Nowe pokolenie chwyta ogień Ducha Świętego

13 kwietnia 2010

Na konferencji Empowered 21 w Tulsa tysiące ludzie święciło odnowienie ruchu.  Czasach, gdy wiele chrześcijańskich konferencji cierpi na stały spadek uczestnictwa, co najmniej 10.000 ludzi stłoczyło się w Mabee Center na terenie miasteczka studenckiego Oral Roberts University (ORU), aby uczcić pionierów ruchu zielonoświątkowego i przekazać pochodnię odnowienia Ducha Świętego młodszemu pokoleniu.

Wydarzenie nazwane Empowered 21, w skrócie E21, było odważną próbą sprowadzenia wszystkich kierunków charyzmatycznych i zielonoświątkowych ruchów razem pod jeden wielki dach. Gdy tam przybyłem w środę wieczorem na powitalny obiad, spotkałem liderów Assemblies of God, Church of God in Christ, Foursquare Church, Pentecostal Holiness, Church of God of Prophecy, Church of God (Cleveland, Tenn.) a nawet United Pentecostal Church International -plus dyrektorów tak różnych służb jak Teen Mania, Every Home for Christ, International House of Prayer oraz Convoy of Hope. Był nawt Matteo Calisi, Włoch, który jest liderem tysięcy charyzmatycznych katolików.

„Jeśli Bóg mógł ożywić martwe łono Elżbiety i wzbudzić jednego z największych

kaznodziejów w biblijnej historii, z pewnością może nawiedzić martwe łona ruchu

zielonoświątkowego i wzbudzić armię młodych duchowych wojowników”.

Prawdziwym celem E21, oprócz oczywistego pokazu jedności, było połączenie pokoleniowej przerwy i wezwanie młodszych chrześcijan, aby podjęli odpowiedzialność za przyszłość charyzmatycznej odnowy. Pytanie, które pojawiało się w umysłach wszystkich uczestników każdego dnia tej konferencji było poważne: Czy ten ruch przerwa? Czy też umrze w ciągu kliku następnych lat z powodu religijności i niedostosowania do czasów?

Wyjechałem z E21 z wielką nadzieją na przyszłość, głównie dlatego, że co najmniej połowa zebranych w Tulsa to byli ludzie młodzi. Wiele dzieciaków było z OrU, lecz ciągle wpadałem na młodzież, która przyjechała z daleko, aby przejąć pochodnię Ducha Świętego od starszego pokolenia. W piątek jadłem obiad z młodym człowiekiem z Ekwadoru, którzy był w trakcie uruchamiania firmy wydawniczej, której celem miała być dystrybucja chrześcijańskich materiałów w języku hiszpańskim. W sobotę wpadłem na grupę dwudziestolatków z Wisconsin, którzy przyjechali to Oklahomy razem z pastorem. Tego samego dnia spotkałem młodego Nigeryjczyka, który właśnie został pastorem kościoła w Seattle. Wszędzie, gdziekolwiek byłem na terenie miasteczka ORU wpadałem na młodszych chrześcijan, którzy byli rozpaleni dla Boga. Wielu z nich zostawało codziennie do późnych godzin nocnych na przedłużającym się czasie uwielbienia z muzykami, między innymi Kari Jobe and Desperation Band.

Największym błogosławieństwem tych trzech dni było dla mnie przesłanie pastora z Georgia Jentezen Franklin. W piątek przypomniał nam o tym, że gdy Bóg sprowadził Swego Syna na świat, uczynił cud dwojakiego rodzaju. Nie tylko zacienił dziewicę i spowodował, że poczęła Mesjasza, lecz również nawiedził straszą bezpłodną kobietę, Elżbietę, i sprawił, że poczęła Jana Chrzciciela. Bóg działał z dwoma pokoleniami w jednym czasie, aby doprowadzić do wypełnienia się Jego zbawienia.

Frankiln przypomniał nam, że w następnym ruchu Ducha Świętego, Bóg nie tylko udostępnił świeże namaszczenie dla młodych ludzi, lecz również ożywił i dał wzrost starszemu ruchowi, który trzymał się wiernie Jego Słowa. Bóg kocha Marie, tak samo jak Elżbiety.

Są tacy malkontenci, którzy upierają się przy tym, że niebo nia ma zamiaru odnawiać starszych denominacji. Twierdzą, że takie grupy jak Assemblies of God czy the Church of God in Christ za bardzo skostniałyu; że nie da się ożywić takich „starych bukłaków”. Nauczają nawet tego, że ludzie powinni wychodzić z tych grup, jeśli chcą być na samym przedzie Bożego dzieła. Po wysłuchaniu usługi Franklina i zobaczeniu jak tysiące młodych ludzi z tych właśnie grup

płynie do przodu po świeże udzielenie Ducha Świętego, nie mam wątpliwości co do tego, że Bóg ma jakieś niespodzianki w rękawie. Idziemy w stronę masowego ruchu odnowy i będziemy zaskoczeni tym, jak niektóre starsze grupy odrodzą się w nadchodzącym okresie.

Jeśli Bóg może ożywić martwe łono Elżbiety i wzbudzić jednego z największych kaznodziejów w biblijnej historii, z pewnością może nawiedzić martwe łona ruchu zielonoświątkowego i wzbudzić armię młodych duchowych wojowników.

Nie jesteśmy w stanie sami z siebie złamać mocy duchowej bezpłodności. Gdyby to zależało od nas, bylibyśmy potępieni, ponieważ tak wiele kościołów i denominacji jest obecnie sparaliżowanych przez tradycje, letniość i polityczne podziały. Lecz w przypadku Elżbiety wystarczyło nawiedzenie Boże, a już dziewięć miesięcy później trzymała w ręku dziecko, które miało przygotować drogę Pańską.

Bóg może zrobić ten sam zdumiewający cud dla nas. Zachęcam cię, abyś podjął wezwanie z konferencji E21 i spodziewał się tego, że wzbudzone zostanie nowe pokolenie.

– – – – –

J. Lee Grady był przez 11 lat redaktorem magazynu Charisma, obecnie jest redaktorem pomocniczym. Jego nowa książka „The Holy Spirit Is Not for Sale” jest obecnie dostępna w księgarniach.раскрутка сайта в интернете самостоятельно

Ile to przyniesie pieniędzy?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Email: david.vancronkhite @ gmail.com

Przemyślenia nad duchową przemianą w Ameryce, czy raczej nad tym, czy w ogóle była jakaś zmiana?  Słyszymy sprawozdania o duchowych ruchach z przeszłości, które miały wpływ na stan moralny naszego kraju, lecz czy te minione ruchy wpłynęły na nasze społeczeństwo jako całość? Czy kiedykolwiek, od czasu założenia kraju, przyłączyliśmy się wiernie do Króla,który rządzi Królestwem, czy też do Króla, który popiera naszą miłość do ludzkich systemów?

Czy kiedykolwiek były jakieś „dawne złote czasy” religii w Ameryce? Jeden cytat robiący „dobre wrażenie” powtarzany przez dziesięciolecia, aby pobudzić nostalgię za jakimś straym złotym czasem nasze religijnej przeszłości jest przypisywany francuskiemu podróżnikowi, Alexis de’Tocqueville, z początku XVIII, brzmi tak: „Dopóki nie udałem się do kościołów w Ameryce i nie usłyszałem ognistych kazalnic sprawiedliwości, nie mogłem zrozumieć tajemnicy ich geniuszu i mocy”.  A okazuje się, że ten obiektywny francuski obserwator amerykańskiego życia, nigdy tego nie powiedział. Niedobrze.

Możemy natomiast przypisać i udokumentować taki pogląd de’Tocqueville na nasz naród: „W miarę zagłębiania się w narodowy charakter Amerykanów widać, że oni poszukują oni wartości wszystkiego, co jest na tym świecie, tylko jako odpowiedzi na to proste pytanie: „Ile pieniędzy to przyniesie?”  Ałć! Wydaje się, że Komercja wygrywała nad Królestwem nawet w tych dawnych dobrych czasach.

Jak wyglądał w Ameryce Kościół wygląda w czasach Amerykańskiej Rewolucji, a jak wyglądał później? Co było z kościołem w czasie następnej rewolucji, Wielkiej Wojny między Stanami. Co robił kościół, czym był, w czasie ostatniej wielkiej rewolucji wyprowadzonej z Atlanta przez Marcina Lutra King, Jr.?  Czy zauważyliśmy to, że wydaje się, że w przypadku każdej krytycznej chwili rewolucji Kościół generalnie stawał po złej stronie sprawiedliwości i współczucia? Czy mogło tak być z powodu wpływów religijnych systemów domagających się lojalności, Komercji żądającej hołdu, czy polityk nakręcających sprawy?

Czy amerykański kościół był kiedykolwiek nadnaturalnym instrumentem Boga do czynienia dobrze wszystkim, bez względu na pozycje, kolor skóry, klasowość czy sprawy kulturalne, czy też było tak, że kościół po prostu przyjmował moralne wartości dnia i doprowadzał do tego, żeby Księga pasowała do popularnych opinii?

Czy przebudzenie jest „prawdziwym przebudzeniem” jeśli nie robimy korekty naszego myślenia zgodnie z drogami Królestwa? Czy przebudzenie oznacza po prostu, że zaczynamy radzić sobie z naszymi moralnymi grzechami w taki sposób, aby zostać zaakceptowani przez instytucję zwaną kościołem? Czy przebudzenie niesie ze sobą jakieś wymagania dotyczące sprawiedliwości wśród ludzi, troszczenia się o wdowy i sieroty naszej ziemi?

Czy doznawaliśmy kiedyś istnienia społeczeństw będących pod takim wrażeniem respektu przed Bogiem i nadnaturalnego poruszenia Jego Ducha, że oni sami odstawiali na bok denominacyjne systemy wierzeń i chcieli się zejść razem po to, aby przeżywać budzące grozę zgromadzenia ludzi,którzy kochają Go i kochają siebie nawzajem?

Wiem, że zadaję mnóstwo pytań, lecz co mogę innego robić po doświadczeniu, które przeżyłem w zeszłym tygodniu? (Ups, to kolejne pytanie.) Jechałem samochodem przez jakieś dziwaczne miasteczko w górach i po raz kolejny zostałem zadziwiony, widząc, nawet w małym miasteczku wyraz ogromnego podziału Kościoła. Wyglądało na to, że miasteczko jest bezpieczne pod panowaniem jednej denominacji, lecz wielu sekt. Był tam First Baptist Church; po czym kawałek dalej był Missionary Baptist Church, który, akurat tak się złożyło, mieścił się naprzeciwko Independent Missionary Baptist, który z kolei znajdował się tuż obok,….

Zastanawiałem się jakie podziały spowodowały to,że tak mała populacja tego miasteczka oddaje w niedzielny poranek cześć w tylu budynkach na jednym odcinku. Czy zaczęło się to z powodu muzyki, mody, jakichś drugorzędnych biblijnych interpretacji? Czy ktokolwiek jeszcze pamięta, bądź kogokolwiek obchodzi to trzy, cztery, pięć pokoleń później?  Gdzieś, ktoś cierpiał z powodu kosztów zniszczonych relacji na rzecz doktrynalnej czystości.

Kto jakiejś chwili prawdopodobnie został zawstydzony bądź unikano go, ponieważ nie żył zgodnie z określoną teologią większości, prawdopodobnie moralną większością. Szczelina mogła powstać w sprawach związanych z niewolnictwem, kolorem skóry czy językiem. Bez względu na te przyczyny świat po raz kolejny był świadkiem tego, że nie kochamy w taki sposób jak kochał Jezus.

Głosimy nasze doktryny, podczas gdy Jezus głosił Królestwo Jego Ojca. Mówimy świat, jak powinien znaleźć tą drogę, zapominając o tym, że jeśli Jezus jest Drogą, Jego Drogą jest wyrażanie bezwarunkowej miłości.

Wygląda na to, że Królestwo Boże ma więcej do czynienia z wiarą i miłością niż teologią i doktryną; bardziej z nadnaturalną rzeczywistością niż z naturalną; z chodzeniem za Jezusem niż z pomodleniem się modlitwą (grzesznika – przyp.tłum.); więcej z upadaniem niż powodzeniem; więcej z biednym niż z bogatym; i więcej z włączaniem niż z wyłączaniem.

Wydaje się, że jeśli to Królestwo Boże jest rzeczywistością stojącą u drzwi to nie może i nie będzie współistnieć z systemami ludzkimi, królestwami tego świat. Wydaje się, że wymaga to od nas wyjścia z systemów, w szczególności tych religijnych, a wejścia do Królestwa na ziemi, jak to jest w niebie.

Czy rzeczywiście coś się zmieniło? Czy pragniemy duchowej przeszłości, której nigdy nie było? Historia nie musi się powtarzać. Jezus powiedział: „Stanie się dokładnie tak, jak wierzycie, że się stanie”. Przyszłość Kościoła będzie inna tylko wtedy, gdy zrozumiemy nieustanną walkę między naturą człowieka, systemów pozbawionych relacji przeciwko Bożemu nadnaturalnemu, relacyjnemu Królestwu.

Uchwycił mnie za serce cytat jednego w wielkich amerykańskich rewolucjonistów.

Thomas Pain:

„Let them call me a rebel and welcome,

I feel no concern from it;

But I should suffer misery of devils,

Were I to make a whore of my soul.”

„Niech nazywają mnie buntownikiem, w porządku,

Nie martwi mnie to;

Lecz powinienem przeżywać diabelne katusze,

Gdy robię ze swojej duszy w dziwkę”.

Pain wiedział jakie są koszty ludzkich systemów! Nie wiem, czy kiedykolwiek znalazł wolność Królestwa na ziemi, jak to jest w Niebie, lecz nie znając tego, co wieczne, wiedział co okradało jego dusze, co kusiło świat do puszczania się na sposób ludzki.

deeo.ru

Oblicze Boże

SŁOWO NA OBECNY OKRES cz. IV.

Mr. Kriston Couchey

SEN, NIESPODZIEWANA CHWAŁA

Obudziłem się o 3:00 rano z bardzo żywym snem w pamięci. Prowadziłem samochód do miasta, skąd miałem polecieć dalej. W oczekiwaniu na czas odlotu, zabijając czas w mieście różnymi zajęciami, rozproszyłem się i całkowicie zatraciłem w czasie. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że już jest późno a mój samolot miał wylecieć wkrótce. Do tego zgubiłem gdzieś miejsce parkowania samochodu i nie było już szans, żebym zdążył na odlot.

Skierowałem się w stronę głównej ulicy, centrum miasta, rozglądając się za moim samochodem i skręciłem za rogiem w ciemną ulicę. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mam w kieszeniach pewne wartościowe rzeczy i stałem się tutaj łatwym łupem. Podeszło do mnie od tyłu czterech mężczyzn, którzy próbowali okraść mnie. Wściekłem się, odwróciłem w ich stronę i straszyłem, że ich zabiję.

Zacząłem wychodzić z tej ciemnej ulicy na jasne światło, gdzie było bezpiecznie. Cały czas oni szli za mną i znów znalazłem się za rogiem, dotarło do mnie to, że powinienem przecież im usłużyć. Odwróciłem się i zaproponowałem, że pomodlę się o nich. Dwaj z nich zgodzili się, trzeci zniknął, a czwarty nie zgodził się, lecz zatrzymał się, aby zobaczyć, co się będzie działo. Gdy włożyłem ręce na tych dwóch i modliłem się, nagle upadli na ziemię pod mocą Bożą. Ku mojemu zaskoczeniu czwarty mężczyzna i kliku innych gapiów, zebranych wokół odskoczyło przestraszonych. Wtedy otoczyła nas niewidzialna ściana chwały. Wszyscy, którzy znajdowali się w pobliżu albo uciekali w strachu, albo poddali się Bogu i zostali przemienieni.

Zaczęliśmy iść w dół ulicy ku centrum miasta, ponieważ ci mężczyźni, którzy poddali się przemianie, chcieli powiedzieć o tym swoim przyjaciołom. Jeszcze inny mężczyzna, który był świadkiem tego wydarzenia podszedł do mnie i powiedział: „Zmieniłem się”. Powiedziałem do niego: „Teraz Bóg jest twoim Ojcem!” Skręciliśmy w stronę bardzo ruchliwej ulicy i ludzie, którzy szli trzy, cztery metry od nas odskakiwali z przerażeniem od tej ściany chwały, która mnie otaczała. Doszliśmy do baru i ci, którzy byli ze mną weszli do środka, podczas gdy ja zostałem na zewnątrz. Bar zaczął opróżniać się z tych, którzy stałym strumieniem uciekali z przerażeniem z baru. Reakcje na chwałę były tak skrajne, jakby to prawdziwy Bóg stanął przed nimi. Obudziłem się z pieśnią na ustach: „Help them to know Jesus” i wydawało się, że śpiewałem ją od chwili, gdy powiedziałem temu człowiekowi, że teraz Bóg jest jego Ojcem.

ZNACZENIE

To jest sen o kościele. Przelot do innego miejsca oznacza to, że ludzie w kościele próbują uciec z tego świata do innego miejsca, tymczasem tylko „zabijając czas” na ziemi. Godzina jest późna i kościół oczekuje na szybkie odejście, lecz stracił swój samochód, co oznacza utratę CELU tutaj, gdzie jest, na tym świecie.  Zwrócenie się w stronę ciemnej ulicy reprezentuje ciemne czasy a złodzieje reprezentują ten świat, który okrada kościół. Kościół odpowiada światu na jego złe zachowanie i złe zamiary wobec niego groźbami i gniewem. Powrót na róg i oświetlona ulica reprezentują zwrot czy też zmianę serca kościoła, który bardziej dostrzega teraz potrzeby świata, zamiast wyrażać gniew za to, że próbowali okraść go z jego posiadłości.  Czterech mężczyzn oznacza różne rodzaje ludzi, którzy reagują na Pana. Dwóch chciało, jeden całkowicie odrzucił, a jeszcze jeden chciał zobaczyć, co Pan zrobi. Chwała Boża to Chwała Boża, która nagle zstąpiła do kościoła. Ludzie stają twarzą w twarz z Bogiem i z Jego chwałą w obecności Jego ludzi.

Przemienieni świadkowie reprezentują ludzi stających się synami Ojca, którzy są przemieniani pośród Jego chwały na Jego podobieństwo. Skierowanie się ku głównej ulicy reprezentuje następny róg i to, że synowie teraz zostają posłani i niosą Jego chwałę całej ziemi. Bar symbolizuje przyjemności tego świata. Gdy mężczyźni zaczynają wchodzić i nieść ze sobą ewangelię królestwa, ludzie znajdujący się wewnątrz zostają skonfrontowani z Obliczem Bożym w samym środku swego grzechu. To, co zacznie się od kilku osób, będzie dalej poniesione przez wielu i okryje całą ziemię jak wody pokrywają morza.

WNIOSEK

Pan przychodzi do Swojej świątyni, do Swoich ludzi. Jest pewna zmiana postawy, zmiana centrum zainteresowania i celu jakich kościół musi dokonać. Nie starajmy się znaleźć jakiegoś lotu, aby wydostać się z tego całego zamieszania, lecz mamy znaleźć w nim cel i wypełnić go. Tym celem jest być ukształtowanym na podobieństwo Obrazu Chrystusa i manifestowanie Jego chwały wszelkiemu stworzeniu. Już czas na to, aby kościół przestał obrażać się i złościć na ten świat za to, że jest tym, czym jest i sam zaczął być tym, z czego był niegdyś znany. Wobec Oblicza Bożej chwały zmieniają się zasady zaangażowania. Nie mamy krytykować każdego aktu zła i złej postawy tego świata groźbami i złością, nie mamy nikogo potępiać. Mamy zająć się królewskim biznesem szerzenia zwycięskiej chwały Bożej w każdym zakątku ziemi. TO jest królestwo Boże. Jest to władza i rządy Boże i Jego chwały na tronie serc Jego dzieci, które następnie wyrażają to z tego tronu chwały całemu wszechświatowi.

W Jego Miłości

Kriston Couchey

раскрутка сайта