Category Archives: Kościół

OGIEŃ W DOMU PAŃSKIM

Kriston Couchey

KTOŚ NADCHNODZI!

Gdy wczoraj obudziłem się o północy, usłyszałem naglący głos: „Ktoś nadchodzi!” Słysząc na zewnątrz ujadającego pa, wstałem i włączyłem światła przed wejściem, ale nikogo nie było. Wróciłem do łóżka i gdy już byłem w stanie półsnu, ponownie dotarły do mnie te naglące słowa: „Ktoś nadchodzi!”. Gdy się dziś nad tym zastanawiam, przychodzi mi na myśl fragment z Księgi Malachiasza z trzeciego rozdziału:

Pan, które oczekujecie, to jest anioł przymierza, którego pragniecie. Zaiste, on przyjdzie -mówi Pan zastępów. Lecz kto będzie mógł znieść dzień jego przyjścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Gdyż jest on jak ogień odlewacza, jak ług foluszników. Usiądzie, aby wytapiać i czyścić srebro. Będzie czyścił synów Lewiego i będzie ich płukał jak złoto i srebro. Potem będą mogli składać Panu ofiary w sprawiedliwości” (3:1-3).

POCHŁANIAJĄCY OGIEŃ

Kilka nocy temu miałem sen, w którym pojawił się mężczyzna w kościelnym ubraniu podobnym do tego jakie noszą prawosławni czy rzymscy katolicy. Był tam również drugi mężczyzna, który leżał na tym pierwszym, spoczywał na nim. Doszło do mnie, że muszę modlić się i wyzwolić ogień Boży na mężczyznę, który leżał na tym w kościelnym stroju. Gdy położyłem na nim ręce i modliłem się, ciało tego na górze zaczęło robić się ognisto czerwone i ku mojemu zaskoczeniu razem z ogniem zmieszane były wiry gęstej czerni. Widać było, że ogień zaczął ujawniać czerń jego wnętrza.

Pan pokazał mi, że mężczyzna w kościelnym stroju reprezentuje hierarchiczną władzę w kościele. Mężczyzna leżący na tym kościelnym systemie to ci, którzy na nim polegają czy „spoczywają” na kościelnej strukturze czy systemie, zamiast polegać na Panu. Panu wypuszcza ogień Swej miłości, aby ujawnić grzech i ciemne strony, które są w Jego ludzie. Kościół doszedł do tego, że zamiast polegać na Panu, polega na systemie kościelnego zarządu, nazywa to denominacjami, pastorską troską czy apostolską reformacją, a tymczasem fakt jest taki, że ludzie ufają CZŁOWIEKOWI i u NIEGO szukają mądrości, zamiast u Boga.

… to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień„.

SĄD NAD DOMEM BOŻYM

Przychodzi sąd do Domu Bożego. Wkrótce zobaczymy dzieło Boże w kościele, które będzie wynikiem osobistego przyjścia Pana w środek Jego kościoła i osądzenia Jego ludzi. Przychodzi, aby uporządkować Swój dom, przychodzi, aby przejąć odpowiedzialność! Jest to poważny czas, w którym nie będzie już więcej tolerancji dla wielu rzeczy. Pan przynosi ze sobą ogień, który wyraźnie ujawni wiele spraw prywatnie i publicznie. Nie będzie w Jego domu nikogo, ze mną i z tobą włącznie, kto nie zostałby dotknięty przez ten ogień oczyszczenia. Cokolwiek jest w nas, zamanifestuje się.   Głębokie tajemnice serc ludzkich będą przez Pana ujawnione. Gniew, nienawiść, zazdrość, pożądliwość, chciwość, perwersja, pycha, nieprzebaczenie, zgorzknienie, nieczystość czy  nieujarzmione pragnienia itd.,.. wszystko to będzie wychodziło na zewnątrz, gdy Pan przyjdzie z ogniem. Najpierw daje nam możliwość, abyśmy się tym sami zajęli. Gdy topimy się w ogniu jak złoto, należy pokutować z żużlu, który wypływa na powierzchnię i należy się nim zająć. Jeśli tego nie zrobimy, światło Pana ujawni go wobec innych, a jeśli nadal nie będzie zgody na pokutę, stanie się to znane i oczywiste dla wszystkich. Usunięcie jest ostatnim krokiem podejmowanym wobec nieskruszonych.

Rzadko kiedy do tej pory zdarzało nam się widzieć czy znać głębokość naszego grzechu i zepsucia przed Panem, lecz wkrótce poznamy. Co ważniejsze, wkrótce lepiej poznamy jeszcze większe miłosierdzie i miłość Pana.

OGIEŃ PASJI

Naprawdę będzie to czas płaczu i narzekania z powodu grzechu i buntu zgodny z wolą Boga. Ogień Bożego oczyszczenie przyniesie ze sobą również ogień pełnej pasji miłości do Boga, naszych braci i sióstr w Chrystusie oraz ginącego, zgubionego świata. Będzie to czas przemiany kościoła, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie było. To oczyszczenie uwolni zrozumienie królestwa i demonstracje mocy, znaków i cudów, o których wielu mówiło, lecz nigdy nie widziało do tej pory. W wielu miejscach dokona się „przewrót” w przywództwie. Tam gdzie ludzie budowali z drewna, siana i słomy, widoczne jest, że to co zbudowali to łatwopalny materiał, którym jest. W kościele zostanie wzbudzonych dużo nowych głosów z autorytetem i pod kierownictwem Ducha Świętego.

Na końcu Ojciec PRZYGOTUJE oblubienicę czystą i bez skazy dla Swego Syna. Nasz Ojciec w Swych sądach zawsze przypomięta o miłosierdziu.

W Jego Miłości

Kriston Couchey

http://my.opera.com/Boanerges/blog/раскрутка

Pozytywny i zachęcający?

Chip Brogden

Król izraelski odpowiedział Jehoszafatowi: Jest jeszcze jeden mąż, przez którego moglibyśmy zapytać się Pana, lecz ja go nienawidzę, gdyż nie zwiastuje mi nigdy nic dobrego, a tylko zło” (I Krl. 22:8).

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie ma nic złego w określeniu czegoś jako „pozytywne i zachęcające”. W mojej okolicy są trzy chrześcijańskie radiostacje i wszystkie twierdzą, że oferują pozytywny i zachęcający program dla całej rodziny. Podejście jest oczywiste: nikt przecież nie chce spędzać dużo czasu nad tym co negatywne i zniechęcające.

Niemniej odkryłem pewną słabość w tym pozytywnym, zachęcającym i przyjaznym rodzinie środowisku, którą trzeba się zająć. Chęć dostarczenia ludziom tych wrażeń (czy to przez radio, telewizję, kościół czy stronę internetową), tworzy nierealistyczne oczekiwania w sercach i umysłach słuchaczy, zgromadzeń, które przychodzą polegając na tym, że zostaną dobrze nakarmieni przez „tą usługą”. Zadowolenie jest pewnego rodzaju osądem, który nie kieruje się Prawdą, lecz samopoczuciem. Czy czuję się dobrze, pozytywnie, zachęcony, podniesiony i przede wszystkim szczęśliwy? Jeśli tak to wszystko jest w porządku. Czy tak? Musimy poważnie kwestionować to, co się samo reklamuje jako „służba”. Widać wyraźnie, że praktyka tzw. „służby”, czy to w formie kazania czy pieśni, staje się synonimem „chrześcijańskiej rozrywki”. Nie chodzi o to, co mówią, lecz o to czego, nie mówią. Najbardziej rażącym elementem, który jest pomijany w tej pozytywnej i zachęcającej chrześcijańskiej subkulturze jest nauczanie o braniu na siebie krzyża i wyrzekaniu się siebie. Wydaje mi się, że jest to główny brakujący współczesnemu chrześcijaństwu składnik. Nie chodzi mi tutaj o tęskne wspominane o tym, że Jezus umarł na krzyżu za nasze grzechy, ponieważ z tym jest OK. Chodzi mi o te „pozytywne i zachęcające” słowa Jezusa, które jakoś są pomijane:

I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie” (Mat. 10:38).

I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie (Łk. 9:23).

Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim” (Łk. 14:23).

Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. (27) Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim” (Luke 14:26,27).

I rzekł ktoś do niego: Panie, czy tylko niewielu będzie zbawionych? On zaś rzekł do nich: Starajcie się wejść przez wąską bramę, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, ale nie będą mogli”  (Łk.13:23,24).

Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mat. 7:21).

Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łk. 6:46).

Dlaczego nie słyszymy o tym, skoro podjęcie krzyża jest podstawą uczniostwa? Ponieważ ukrzyżowania nie są „przyjazne rodzinie”! Ci, którzy rozumieją krzyż w praktyczny sposób, to znaczy ci, którzy rzeczywiście idą za Panem Jezusem jako uczniowie, wiedzą o tym, że to wyrzeczenie się siebie trudno jest uznać za pozytywne i zachęcające doświadczenie. Umieranie nie jest łatwe! Zgoda na to, aby moja wola nie była realizowana i trzymanie się woli Kogoś Innego jest trudne! Codzienne krzyżowanie nie jest pozytywnym i zachęcającym zdarzeniem.

Tak więc chrześcijańscy artyści estradowi (pastorzy, kaznodzieje, prorocy i wykonawcy) muszą unikać tego tematu. Jeśli przyjrzymy się dokładniej i dłużej to znajdziemy jakieś dowody na występowanie jakiejś pieśń tu czy kazania tam, ot kilka słów rzuconych, aby wyglądało na to, że sprawa jest załatwiona. Dziękujmy Bogu i chwalmy Go za wszystko cokolwiek możemy odebrać, oprócz tych obowiązkowych wzmianek o prawdziwym koszcie uczniostwa podawane z taką częstotliwością, że mogą całkowicie zaginąć w potężnym oceanie chrześcijańskiej mowy, która skupia się na pozytywnych i zachęcających częściach Biblii, a ignoruje twarde, lecz niezbędne powiedzenia Jezusa.

Spójrzcie na to, co powiedział król Izraela o proroku Micheaszu: „… ja go nienawidzę, gdyż nie zwiastuje mi nigdy nic dobrego, a tylko zło„.  Tak, to właśnie jest istota sprawy. Dla cielesnego, światowego pokolenia prorocze słowo ma być zawsze pozytywne i zachęcające, zawsze mówiące o dobrych rzeczach co do mnie i zawsze łaskoczące moje małe uszka.

Tacy jak Micheasz nie są dopuszczani do chrześcijańskiej telewizji i nie są zapraszani do kościołów. W swym duchu odczuwam, że za każdym razem, gdy nie mówisz o tym, co jest uważane za pozytywne i budujące, ludzie wciskają palce do uszu, zaciskają powieki i krzyczą do siebie „lalallaalalala”. Może jak będziemy udawać, że nie słuchamy czy nie widzimy, to sobie pójdzie gdzieś? Nie chcemy słuchać Prawdy, ponieważ jest zbyt depresyjna! Powoduje, że źle się czujemy. A przecież to jest najważniejsze; nie to czy jest Prawdziwe, lecz czy potem czuję się lepiej!

Ci, którzy szukają wyłącznie drogi pozytywizmu i zachęcenia są ciągną ku szybkim rozwiązaniom i łatwym odpowiedziom; religijna aktywność nie wymaga wiele czasu i wysiłku, a raczej nie wymaga wysiłku w ogóle. Mamy specjalne utwory muzyczne przeznaczone na czas wezwania do przodu, do modlitwy, i mamy kaznodziejów, którzy mówią nam, co mówi Biblia, mamy chrześcijańskie księgarnie, które dają nam to, co należy czytać, mamy w też internet, aby mieć kontakt z innym chrześcijanami, chrześcijańską muzykę grającą w tle, a to wszystko, aby nas utrzymywać w dobrym nastroju. Cóż łatwiejszego! Pomyśl tylko o ileż bardziej skuteczny i pełen mocy mógłby być Pierwszy Kościół, gdyby tylko mieli ten sam pozytywny i zachęcający system, który mam dziś!

Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że niemal każdy fałszywy prorok wymieniony w Biblii był pozytywny i zachęcający? Nie chodzi o to, żeby powiedzieć, że fałszywy prorok będzie pozytywny i zachęcający, lecz aby zwrócić uwagę na fakt, że na coś to nam pokazuje. Mianowicie na słabość i wadliwość ludzkiej natury. W naturalny sposób chwytamy się tego, co nas podnosi i sprawia dobre samopoczucie, a odsuwamy od siebie myślenie o tym, co nie jest przyjemne. Fałszywy prorok może zwodzić ludzi właśnie dlatego, że jest w człowieku coś takiego co rozpaczliwie pragnie wierzyć wyłącznie w pozytywne i zachęcające rzeczy o sobie samej.

Czy sugeruję w ten sposób, abyśmy szukali tego tylko tej przeciwnej strony? Nie, nie powinniśmy tego poszukiwać, ale też nie powinniśmy tego automatycznie odsuwać. Mamy szukać Prawdy, bez względu na to jakie w nas wywołuje uczucia, pozytywne czy negatywne. Paweł mówi, że nie pokłada zaufania w ciele. Nadmierne zadufanie w sobie jest formą pychy a całkowite poleganie na tym co pozytywne i zachęcające jest receptą na nieszczęście. Być może jedyną nadzieją jaką masz jest utrata pewności siebie! Jeśli żyjesz w ciele to musisz zostać doprowadzony do miejsca zniechęcenia, im szybciej tym lepiej! Może tajemnicą zwycięstwa nie jest wykrzykiwanie zwycięstwa, lecz wołanie w desperacji do Boga i przyznanie się do porażki. Co by było, gdybyśmy, zamiast chwytać się tego, co pozytywne i zachęcające, udali się do Boga i przyznali, że pomimo całej pozytywnej i zachęcającej pomocy narobiliśmy całkowitego bałaganu i nie wiemy, co zrobić?

Powinieneś przewartościować nasz schrystianizowany system wartości i zadać sobie kilka twardych pytań. Co sprawia, że przesłanie jest „dobre”? Co sprawia, że nabożeństwo jest „budujące”? Co powoduje, że chrześcijańska pieśń jest „namaszczona”? Skąd się to bierze, że jakaś służba jest „pozytywna i zachęcająca”? Czy przed tronem sędziowskim Chrystusa, Bóg w ogóle te rzeczy uznaje za wartościowe kryteria? Czy ja sam osądzam te rzeczy sprawiedliwie, czy też według moich własnych uczuć?

Dlaczego pewne chrześcijańskie osobowością są popularne? Dlaczego czytam ich książki i słucham ich przesłania? Czy stała dieta składająca się z tego co pozytywne i zachęcające da mi właściwy obraz tego kim sam jestem, czy też będzie mi się wydawało, że jestem lepszy, niż jestem? Czy chcę być doprowadzony zabawą do duchowej głuchoty, czy chcę być wyzwany do duchowej dojrzałości? Czy przez resztę życia zamierzam objadać się cukiereczkami i gumą do żucia, czy poszukam twardego pokarmu?

Czasami, wbrew moim najusilniejszym staraniom, aby doprowadzić coś do szczęśliwego zakończenia, najbardziej pozytywną i zachęcającą rzeczą jaką mogę powiedzieć jest coś takiego: „Zachęcam cię do pokuty, ponieważ jeśli tego nie zrobisz, jestem pewny*), że będzie ci się działo coraz gorzej. Zachęcam cię do tego, abyś pozbył się całej swojej pewności siebie, wziął krzyż i złożył swoje życie w dobre ręce Kogoś Innego, ponieważ jestem pewien (positive), że bez Niego niczego nie możesz zrobić”. Im bardziej skupiony na sobie jesteś tym bardziej negatywnie i zniechęcająco to brzmi – i WŁAŚNIE tak powinno być.

*) tu ang. gra słów „positive” znaczy: pozytywny jak też bezwzględnie pewny.продвижение

Ostrzenie siekiery prawdziwego namaszczenia

26 sytcznia 2010
T J. Lee Grady

Wystarczająco długo już podrabialiśmy moc Zielonych Świąt. Odłóżmy na bok imitacje i domagajmy się zwrotu tego, co prawdziwe.

Zaraz po uniesieniu Eliasza przez ognisty rydwan do nieba, grupa młodych proroków prosiła Elizeusza, aby poszedł z nimi zbudować nowy dom w pobliżu Jordanu. W czasie, gdy jeden z nich ścinał drzewo, ostrze siekiery wpadło do wody i zapadło się w mrocznej głębi dna rzeki (p. 2Krl. 6:1-7). Budowa domu mogła się na tym zakończyć, a było to jeszcze przed wynalezieniem latarki i urządzeń sonarowych.

Ciśnijmy w rów nasze podróbki i tanie

substytuty, i prośmy Pana, aby wygładził ostrze. Wołajmy do Niego o czyste, nieskażone, szczere, przemieniające życie,wstrząsające planetą przebudzenie”.

Wiedząc, że ich przyjaciele nie będą w stanie zastąpić bardzo drogiego żelaznego narzędzia, które pożyczył, młody prorok poszedł do swego mentora, Eliasza, po pomoc. W miejscu, gdzie wpadła siekiera, ten mądry prorok wrzucił kawałek patyka. Ostrze siekiery pojawiło się natychmiast, ignorując prawa fizyki i dowodząc, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, unosząc się na powierzchni wody. Wiara Eliasza uratowała ten dzień.

Możemy z tej historii czerpać wiele zachęty. Przypomina nam ona o mocy Bożej nad naturalnym światem, dowodzi nam również tego, że On troszczy się o pozornie trywialne szczegóły naszego życia, że On chce nas wyciągnąć nawet z tego zamieszania, które narobiliśmy sami.
Rozmyślałem nad tym fragmentem przez kilka ostatnich dni i przyłożyłem go do obecnej sytuacji amerykańskiego kościoła: dobrze ilustruje jak rozpaczliwie potrzebujemy odnowienia tego, co straciliśmy. Być może zauważyłeś, że straciliśmy ostrze. Nie wiem dokładnie kiedy wypadło z trzonka, lecz wydaje się, że usiłujemy zbudować Boży dom bez ostrego narzędzia Jego prawdziwego namaszczenia. Przehandlowaliśmy to co prawdziwe na sztuczne, obniżyliśmy cenę Zielonych Świąt do tego stopnia, że zostało zredukowane do suchych religijnych programów i pobocznego pokazu cyrkowych błazeństw.

Doprowadziliśmy do perfekcji sztukę robienia szumu, wiemy jak podrabiać namaszczenie. Popychamy ludzi w czasie czasu modlitwy, wiemy jak manipulować muzyką i tłumami, abyśmy mogli stworzyć atmosferę namaszczenie, lecz jakże często nie ma w tym prawdziwego namaszczenia, a są miejsca pustej imitacji.

Niektórzy współcześni charyzmatyczni przywódcy sprzedają nawet specjalne ręcznie wyrabiane olejki, obiecując moc Ducha Świętego. Inni sprzedają świece, twierdząc, że one sprowadzają obecność Bożą. W zeszłym roku pewien brat jeździł po kraju ze słoikiem piór, twierdząc, że należą one do aniołów, które mają moc uzdrawiania.

Panie wybacz nam nasze szarlataństwo. Potrzebne nam jest z powrotem ostre narzędzie! Musimy wołać do Boga, który ma moc podnieść żelazo z dna rzeki.

Nie uda nam się rozszerzyć królestwa Chrystusa, zbudować zwycięskiego kościoła przy pomocy zapachowych olejków, fałszywych talizmanów, łechcących ucho proroctw i głupich charyzmatycznych urządzeń. To wszystko to drewno, słoma i siano przeznaczone do paleniska. Dziś potrzebne jest nam ostrze Słowa, które jest potwierdzane przez Ducha Świętego i ogień.

W ciągu ostatnich lat podróży po świecie spotkałem wielu pokornych chrześcijan, którzy nieśli prawdziwe namaszczenie Ducha. Spędziłem czas z chińskimi wierzącymi, którzy oglądają cuda w więziennych celach. Spotkałem hinduskiego ewangelistę, który wzbudził z martwych sześć osób. W Pakistanie spotkałem się z apostołem, który regularnie ogląda uzdrowionych muzułmanów w czasie spotkań ewangelizacyjnych prowadzonych na zewnątrz.

W zeszłym tygodniu prowadziłem wywiad z irańskim liderem kościoła, którego służba prowadzi do wiary w Chrystusa 5000 Irańczyków miesięcznie. W samym środku prześladowań i politycznej huśtawki przebudzenie w nowotestamentowym stylu wybucha w warowni muzułmańskich szyitów, ponieważ kościół w Iranie wymachuje ostrzem siekiery prawdziwego namaszczenia Ducha Świętego.

Gdzie jest Bóg Eliasza? We współczesnym kościele amerykańskim słychać wołanie, które przypomina wołanie zdesperowanego młodego proroka z 6 rozdziału 2 Księgi Królewskiej. Nie byliśmy dobrymi szafarzami darów Ducha Świętego, a teraz drogocenne moc Boża unika nas. Porzuciliśmy ją. Ale,… zaczynamy przyznawać się do błędu.

Uniżmy się całkowicie, pokutujmy z fałszerstwa i oszustwa. Ciśnijmy w rów nasze podróbki i tanie substytuty, i prośmy Pana, aby odnowił ostre ostrze. Wołajmy do Niego o czyste, nieskażone, szczere, przemieniające życie,wstrząsające planetą przebudzenie.

————————————————————————————————————-

J. Lee Grady is editor of Charisma. You can follow him on Twitter at leegrady.

реклама и интернете

8 ostrzegawczych znaków toksycznej wiary

Logo_Grady

J. Lee Grady

28 lipiec 2009

Legalistyczna religia jest niebezpieczna. Oto w jaki sposób możesz wykryć i uniknąć trucizny religijnego ducha.

Elizeusz widział jak Eliasz wstępuje do nieba, po czym poszedł do Jerycha i uczynił swój pierwszy cud. Ludzi tego miasta dotknął poważny kryzys środowiskowy: woda była zatruta, prawdopodobnie z powodu siarki i innych chemikaliów, które spadły z deszczem na okolice Sodomy i Gomory wiele lat wcześniej. Ta trucizna wywoływała bezpłodność (p. 2Krl. 2:19-22), prawdopodobnie dotykała ludzi, zwierząt i roślinności. Elizeusz dokonał odważnego proroczego aktu. Wrzucił sól do wody i ogłosił: „Tak mówi Pan: 'Uzdrowiłem tą wodę, nie wyjdzie z niej odtą ani śmierć, ani poronienie” (w.21). To obwieszczenie spowodowało natychmiastowe oczyszczenie wody.

Sam Jezus mówił o tych toksynach jako o „kwasie faryzeuszy” (Łk. 12:1). Powiedział nam, że ten rodzaj faryzejskiej religii, który dobrze wygląda na zewnątrz, jest śmiertelny i zaraźliwy.

Ta zapomniana starotestamentowa historia obrazuje moc ewangelii. Przesłanie Jezusa Chrystusa uzdrawia nas, Duch Święty przynosi życie tam, gdzie panuje śmierć. On unieszkodliwia truciznę, która wywołuje duchową bezpłodność, On równoważy poziom Ph tak, że może następować duchowy wzrost i ożywienie.

Wszyscy chcemy się cieszyć zdrowym duchowym życiem, lecz smutną prawdą jest to, że wielu z nas jest bezpłodnych z powodu niebezpiecznych dodatków. Uwierzyliśmy w inną ewangelię, splecioną z legalizmem, religią zbudowaną na przedstawieniach i zbawieniu z uczynków, podczas gdy jedynie Chrystus jest źródłem wszelkiego życia.

Sam Jezus mówił o tych toksynach jako o „kwasie faryzeuszy” (Łk. 12:1). Powiedział nam, że ten rodzaj faryzejskiej religii, który dobrze wygląda na zewnątrz, jest śmiertelny i zaraźliwy.

Czy zostałeś już zainfekowany? Sam możesz sprawdzić sobie swoje PH według poniższej listy ośmiu cech charakterystycznych religijnego ducha.

1. Religijny duch postrzega Boga bardziej jako zimnego, odległego nadzorcę niż przystępnego, miłującego Ojca. Gdy opieramy swoje relacje z Bogiem na zdolności do wykonywania duchowych obowiązków, odrzucamy moc łaski. Bóg nie kocha nas dlatego, że modlimy się, czytamy Biblię, bierzemy udział w nabożeństwach i świadczymy, a jednak miliony chrześcijan uważa, że Bóg jest zły na nich, jeśli nie robią tych czy innych rzeczy. Wynik jest taki, że trudno jest im znaleźć prawdziwą intymność z Jezusem.

2. Religijny duch kładzie nacisk rzeczy zewnętrzne, aby pokazać innym, że Bóg go akceptuje. Oszukujemy sami siebie, jeśli wierzymy, że możemy zdobyć Bożą aprobatę przez stosowanie się do jakiegoś religijnego kodeksu ubioru, jakiejś szczególnej duchowej dyscypliny, stylu muzycznego czy nawet doktrynalnych pozycji.

3. Religijny duch rozwija tradycje i formuły, których celem jest osiągnięcie duchowych celów. Aby osiągnąć rezultaty, które może dać wyłącznie Bóg, zaczynamy ufać w liturgie, denominacyjną politykę czy stworzone przez ludzi programy.

4. Religijny duch jest pozbawiony radości, cyniczny i nadmiernie krytyczny. Może to całkowicie zakwasić dom czy kościół. Kiedy jednak jest wyrażana autentyczna radość i miłość, staje się to zagrożeniem dla tych, którzy stracili prostotę prawdziwej wiary.

5. Religijny duch jest pyszny i izoluje się, myśląc, że jego sprawiedliwość jest szczególnego rodzaju, i że nie wolno mu spotykać się z wierzącymi, którzy mają inne standardy. Kościoły, które pozwalają sobie na takie postawy, stają się elitarne i niebezpiecznie podatne na zwiedzenie i praktyki zbliżone do kultów.

6. Religijny duch rozwija surową, osądzającą postawę wobec grzeszników, pomimo że ci, którzy przyjmują tą truciznę, sami zazwyczaj zmagają się z grzesznymi nawykami, do których nie mogą się nikomu przyznać. Religijni ludzie rzadko kiedy oddziałują na niewierzących, ponieważ nie chcą, aby ich własne nadrzędne morale zostało przez nich splamione.

7. Religijny duch odrzuca postępujące objawienie i możliwość zmiany. To dlatego wiele kościołów nie ma żadnego związku z lokalną społecznością. Tak bardzo skupiają się na tym, co Bóg zrobił 50 lat temu, że utknęli w jakimś punkcie czasu i nie są w stanie ruszyć do przodu, gdy Duch Święty zaczyna udzielać nowego zrozumienia. Kiedy religijne grupy nie zgadzają się na zamianę zgodnie z nowymi poleceniami Boga, stają się „starymi bukłakami” i Bóg musi znaleźć bardziej elastyczne naczynia, które chcą przyjąć zmianę.

8. Religijny duch prześladuje tych, którzy nie zgadzają się z opartymi na własnej sprawiedliwości poglądami i wpada w złość, gdy przesłanie łaski podkopuje jego religijność. Rozgniewany religijny człowiek będzie używał plotki i oszczerstwa do atakowania charaktery innych ludzi i może nawet sięgnąć po przemoc, aby dowieść swego. Jezus ostrzegał Swoich uczniów: „Nadchodzi godzina, gdy każdy, kto was zabije, będzie mniemał, że spełnia służbę Bożą” (Jn 16:2).

Jeśli trucizna religii zatruła twoje chodzenie z Bogiem, proś Bo, aby wlał świeże zrozumienie Łaski do twego bezpłodnego ducha i spodziewaj się, że Jego nowe życie przepłynie przez ciebie.

J. Lee Grady is editor of Charisma. You can follow him on Twitter at leegrady.

система оптимизации сайта

Gromadzicie się lecz nie ku lepszemu!

Chip Brogden
11 kwietnia 2009

“A dając to zalecenie, nie pochwalam, że się schodzicie nie ku lepszemu, ale ku gorszemu” (1Kor. 11:17).
Jezus stwierdził jasno, że „tam gdzie dwaj lub trzej są zebrani w Imieniu Moim, Ja jestem pośród nich” (Mt. 18:20). Po prostu dwóch lub trzech!

Dziękuję Bogu i uwielbiam Go za to, że Jezus nie powiedział: „Gdzie dwa lub trzy TYSIĄCE są zgromadzone w imieniu moim, tam Ja jestem”. Nie powiedział: „Gdzie dwie lub trzy SETKI zgromadzone są w imieniu Moim, tam Ja jestem pośród nich”. Ani nie powiedział: „Gdzie dwie lub trzy DZIESIĄTKI zebrane są w imieniu Moim, tam Ja jestem pośród nich”.

Jezus nie powiedział również ani gdzie ci dwaj czy trzej mają być zgromadzeni, ani nie wymienił w szczególności spotkania w budynku kościelnym czy jadalni. Nie powiedział, jak często w tygodniu muszą się zbierać, ani nie powiedział, czy te zgromadzenia mają mieć jakąś strukturę, bądź nie, otwarte czy zamknięte, wewnątrz czy na zewnątrz.
Wprowadzając Swoją Obecność pośród tak małej grupy jak dwie, trzy osoby Jezus wyrzeka się naszej fascynacji wielkimi liczbami. Każdy może zebrać tłumy, jeśli powie się im to, co chcą usłyszeć. Pozwolę sobie powiedzieć, że w wielkich grupach ludzi nie ma większej obecności Jezusa niż w małych. Liczby są tutaj nieistotne. Albo Jezus jest pośród nich, albo Go nie ma. Jeśli nie ma Jezusa wśród nas, to duża ilość ludzie nie zastąpi braku Jego obecności.

Wolałbym raczej siedzieć w gościnnym pokoju na podłodze z tróją ludzi i Jezusem pośród nas, niż siedzieć na usłudze z trzema tysiącami tam, gdzie Jezusa nie da się nigdzie znaleźć.
Oczywiście, Jezus czasami bywa wśród wielkich grup ludzi, lecz, jak to mówi moja żona: 'Raczej ginie gdzieś w tłumie’.

CO Z WSPÓLNYM GROMADZENIEM SIĘ?

Jeśli chodzi o wspólne zgromadzania, autor Listu do Hebrajczyków mówi:

Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, ia to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża” (Hbr. 10:25).

Chwała Panu za prostotę tego Słowa. Powtórzmy: nie mówi się nam GDZIE gromadzić się (lokalny kościół), nie mówi się KIEDY (niedzielny poranek), nie mówi się JAK CZĘSTO (trzy razy w tygodniu, modlitwa we wtorek, młodzieżowe w czwartek). Biorąc ten wers sam w sobie, mówi po prostu o tym, aby korzystać z każdej okazji do zachęcania siebie nawzajem bezpośrednio, lecz nie daje żadnego wskazania na to gdzie, kiedy czy jak często w tygodniu ma to mieć miejsce.

Jako pastor latami niewłaściwie używałem tego wersu. Robiłem to w niewiedzy, lecz przesłanie, które stale przekazywałem było takie: 'Musicie więcej uczestniczyć, więcej modlić się, dawać więcej i robić więcej niż to, co robicie. Musicie być mi posłuszni, abyście mieli duchową ochronę. Musicie być odpowiedzialni wobec lokalnego ciała wierzących. A jeśli nie przychodzicie do kościoła, za każdym razem, gdy drzwi zostają otwarte i nie uczestniczycie w każdym programie, jaki mamy tu dostępny, to opuszczacie wzajemne zebrania!”

Czy rzeczywiście takie jest znaczenie tego wersu? Gdy przeczytasz wcześniejszy fragment to staje się jasne, że Duch Boży nie stara się nas namówić na to, abyśmy byli bardziej wierni w uczestnictwie w nabożeństwach. Tak naprawdę, gdy było to pisane, chrześcijanie, nie mieli „nabożeństw” (czy kościelnych budynków, na przykład).

O co więc chodzi? Jeśli przeczytasz cały ten rozdział (a jeszcze lepiej cały list), odkryjesz, że celem jest zachęcenie do zbliżania się do Boga bez strachu „drogą nową i żywą” przez Jezusa Chrystusa naszego Arcykapłana, który już zebrał nas razem jako dom Boży po to, aby nas poprowadzić do miejsca najświętszego.

Opierając się na tym, co wiemy o Pańskiej Ekklesii, możemy po prostu powiedzieć: „Nie opuszczajcie domu z żywych kamieni, które Jezus zebrał razem, ponieważ nie ma innego sposobu na zbliżenie się do Boga!” Niestety ludzie zazwyczaj widzą to, czego oczekują, a nie to, co rzeczywiście jest tam. Tak więc unieważniamy Słowo Boże naszą tradycją, tracąc błogosławieństwo i zamieniając to na ciężar.

ZA TO WAS NIE POCHWALAM

Jezus powiedział, że gdy ON zostanie wywyższony, wszystkich do SIEBIE przyciągnie. My zaś podnosimy religię i przyciągamy wszystkich ludzi do instytucji.

Czy sugerujemy, że chrześcijanie nigdy nie powinni chodzić do kościoła czy nie powinni mieć społeczności z innymi? Oczywiście, że nie. Pytamy jednak, czy społeczność istnieje tylko w kontekście spotkania kościoła? Gdy zdamy sobie sprawę z tego, że nasza społeczność ma opierać się na relacji z Jezusem, a nie na relacji z „kościołem”, odkryjemy, że jest dużo więcej możliwości dla społeczności POZA budynkiem lokalnego kościoła, niż WEWNĄTRZ.

Jest tak dlatego, że społeczność oparta na Chrystusie trwa tak długo, jak długo trwasz w Jezusie, podczas gdy społeczność oparta na kościele trwa tylko dopóty, dopóki uczestniczysz w tym kościele. Jeśli idziesz na nabożeństwo i wspierasz jego działania, wtedy cię kochają. Gdy go opuścisz a oni zdadzą sobie sprawę z tego, że nie wracasz, nie chcą mieć już z tobą nic wspólnego. Rzeczywistość jest taka: ich społeczność z tobą jest oparta na kościele, na służbie, na człowieku czy na pieniądzach, lecz nie na Chrystusie.

Prawdziwy charakter kościoła, społeczności czy służby nie da się ocenić według tego, jak cię przyjmują, gdy się przyłączasz, czy też jak traktują ciebie, gdy tam już jesteś, lecz raczej wtedy, jak cię posyłają, gdy odchodzisz, i jak odnoszą się do ciebie, po tym, gdy odejdziesz.

Wiele kościołów, zgromadzeń, służb i społeczności robi więcej szkody niż pożytku i powinny być pozamykane, ponieważ Jezus nie ma w nich pierwszeństwa, a więc nie służą celom Królestwa. Jestem przekonany o tym, że większość kościołów istnieje tylko po to, aby dać pastorowi jakieś miejsce do głoszenia w niedziele. Zgromadzenia trwają, lecz owoców nie ma, są martwymi latoroślami, które ciągle trzymają się krzewu winnego, a które należy odciąć, aby zrobiły miejsce na nowe odrośle.

Paweł napisał do Koryntian, że gdy się zbierają razem, nie jest to ku lepszemu, lecz ku gorszemu. Dla pewności: oni gromadzili się razem, robili to wiernie, lecz ich wspólne zebrania nie były świadectwem ich wiary, lecz świadectwem ich podziału. W rzeczywistości, w ogóle nie zbierali się razem, tylko zbierali się osobno. „Czy mam was za to pochwalić? Nie za to was nie pochwalam!”  Apostoł mówi, że lepiej by było, gdyby pozostali w domach, zamiast gromadzić się ku gorszemu, dzielić się, uczyć herezji, gardzić kościołem Bożym, przynosić wstyd jedni drugim, jeść i pić własne potępienie i zbierać się „ku osądowi” (p. 1Kor. 11:17-34).
Tu jest mocny język zastosowany. Kiedy ostatni razy słyszałeś kazanie na ten temat? Jaki pastor zechce wstać i powiedzieć: „Nie będzie więcej zgromadzeń do czasu aż nauczycie się jak zbierać się razem ku lepszemu, a nie ku gorszemu”? Niewielu!

W DUCHU W DNIU PAŃSKIM

Bracia i siostry nie dajcie się oszukiwać i niepokoić. Jeśli jesteśmy jedno z Głową to jesteśmy jedno z Ciałem, nawet jeśli fizycznie nie zbieramy się razem; a jeśli NIE jesteśmy jedno z Głową to NIE jesteśmy jedno z Ciałem, nawet jeśli gromadzimy się fizycznie razem. Jak to możliwe? To dlatego, że to Jezus buduje Swój Kościół i jest do dom duchowy, a nie fizyczny.
Ta zasada jest wyraźnie widoczne w życiu apostoła Jana. Wygnany na wyspę Patmos spowodowane świadczeniem o Jezusie, był oddzielony od innych wierzących i nie miał bezpośredniego kontaktu z żadnym kościołem. Nie miał „ochrony”, „odpowiedzialności”, „władzy”, ani „lokalnego ciała wierzących” czy „społeczności”. Wydawałoby się, że został wciśnięty w róg, zapomniany.

Lecz Jan mówi: „W dzień Pański popadłem w zachwycenie” („Znalazłem się w Duchu w dzień Pański” – według wersji ang. – przyp.tłum.). Utrzymywał łączność z Głową i z Ciałem Chrystusa w ten sposób, że chodził w duchu i prawdzie. Ta łączność jest duchowa, a nie fizyczna, nie społeczna ani geograficzna. Właśnie dzięki temu Jan otrzymał wyraźną wizję i świeże objawienie Jezusa Chrystusa. Jako korzyść uboczną Jan poznał dokładnie duchowy stan siedmiu kościołów z Azji, pomimo tego, że nie był ich uczestnikiem.
Lepiej jest być samemu i być w Duchu, niż być w zgromadzeniu razem i być w ciele, podążając za pokuszeniami kościelnictwa, gromadzenia się ku gorszemu, a nie ku lepszemu. Jezus powiedział:

Obłudnicy! Dobrze prorokował o was Izajasz w słowach: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi” (Mt. 15:7-9).

Przyjaciele, jest droga jeszcze bardziej doskonała! Ojciec w aktywnie szuka i rekrutuje dla Siebie ludzi, którzy czczą Go w Duchu i w Prawdzie. Jezus uwalnia ich od próżnego oddawania czci i ludzkich tradycji, i zbiera ich razem w duchowy dom żywych kamieni. Duch Święty prowadzi ich ku coraz głębszej i stale wzrastającej społeczności z Chrystusem. Z nimi każdy dzień jest „Dniem Pańskim”!

O ile wszystko, co nie jest ustabilizowane na Chrystusie podlega wstrząsaniu, ci, którzy zostali zredukowani do Chrystusa otrzymują królestwo, które wstrząśnięte być nie może. Wspaniały to czas żyć i widzieć wypełnianie się Bożych celów! Dlaczego mielibyśmy zadowolić się czymkolwiek mniejszym? ON daje nam nowe wino i nowe bukłaki. Szukajmy dominacji Chrystusa we wszystkim, a gdy Jezus gromadzi nas w prostocie, On jest pośród nas i nasze zgromadzenie będzie ku lepszemu, a nie ku gorszemu. Amen.

раскрутка

Samotny, ale nie sam

Chip Brogden

W Ciele Chrystusa jest dużo osób, które znajdują się w procesie przemiany stanu myślenia od „chodzenia” do kościoła do „bycia” Kościołem. Pan mówi do wielu naraz wzywając ich na bok tradycyjnych spotkań w budynkach kościelnych, aby gromadzili się w swych domach. Im lepiej jesteśmy nastrojeni do Pana tym bardziej jesteśmy niezadowoleni i tym bardziej niewygodne jest dla nas to, co się robi w Jego Imieniu. Tak, jest taka niewygodna przerwa między tym, gdzie zazwyczaj byliśmy do tej pory, a tym, do czego zostaliśmy powołani. Jest to samotny czas, w którym będziemy nierozumiani przez tych, którzy jeszcze nie zobaczyli tego, co my widzieliśmy.

To, co Bóg odciska na wielu znajdujących się w tym pośrednim stanie między kościołem jako budynkiem, a kościołem, jako stylem życia jest to, jak iść SAMOTNIE. Nie możemy opuszczać wzajemnych zgromadzeń, gdy możemy to robić, a jednak Bóg uczy nas społeczności z Chrystusem, nawet jeśli oznacza to drogę samotności.

Bardzo często pragnienie bycia wśród „podobnie myślących wierzących” nie jest duchowym pragnieniem. Bardziej wynika z naszych emocji, duszy tęskniącej do ludzi rozumiejących nas. Mamy nie kochać naszego życia (greckie: duszy życia) i być gotowi na przejście przez czas braku pociechy i społeczności braci i sióstr, jeśli Bóg powołuje nas do Siebie Samego. Jeśli koniecznie MUSIMY być w towarzystwie innych braci i sióstr, aby w jakikolwiek sposób czuć Chrystusa to znaczy, że nie przebywamy w Nim tak jak powinniśmy.

W wielu częściach świata bracia i siostry w Chrystusie nie są w stanie spotykać się razem z powodu prześladowań. Z pewnością pragną to robić, gdyby tylko mogli, lecz skoro nie można, jak będą utrzymywać społeczność i łączność z Ciałem, jeśli nie mogą się zbierać? Muszą znać Chrystusa, jako Społeczność. Trwając w Nim, w połączeniu z Głową, utrzymują jedność zresztą Ciała.

Ktoś może powiedzieć: „My nie jesteśmy prześladowani, mamy wolność gromadzenia się. Czy nie powinniśmy, jako chrześcijanie, korzystać z naszej wolności i mieć społeczność zawsze, gdy jest taka okazja?” Odpowiadam: tak, powinniśmy dziękować Bogu za naszą wolność i maksymalnie z niej korzystać, lecz pytam cię, jaki będzie twój duchowy stan, gdy ta wolność nagle zostanie odebrana? Czy masz w sobie samym na tyle zasobów, aby utrzymać się, trwając w Chrystusie, czy też twoja użyteczność dla Boga jest ograniczona do społeczności z innymi? Czy możesz utrzymać łączność z Ciałem, gdy będziesz odizolowany, czy gdy zasłabniesz i odpadniesz?

Niektórzy są w stanie utrzymywać słodkiego ducha tak długo, jak dług znajdują się w społeczności z innymi wierzącymi, lecz jak tylko Bóg dopuści do jakiegoś zakłócenia tej społeczności, widać jak szybko ten słodki duch kwaśnieje. Są w stanie nawet przyznać się do swego stanu, mówiąc: „Nastrój miałem straszliwy, a to dlatego, że byłem bez kościoła. Muszą wrócić w tą niedzielę”. Wtedy wracają do kościoła, czują się podniesieni, słodki duch wraca. Niestety, przeżywa to większość ludzi, którzy nie nauczyli się traktować Chrystusa jako ich Życie. Czy to jest chodzenie w Duchu? Nie jest.

Prawdą jest, że „gdzie dwaj lub trzej zgromadzeni są w imieniu Moim, Ja jestem pośród nich”. Chwała Bogu za taką prawdę. Równie prawdziwe jest to, że „Jestem zawsze w TOBĄ” (liczba pojedyncza). Nie chcemy być samotnymi chrześcijanami, którzy nie szukają społeczności z innymi członkami Ciała Chrystusa, a równocześnie nie możemy pozwolić sobie na to, aby brak takiej społeczności doprowadził nas do przygnębienia czy depresji, które nas ograbią. Gdyby miało to spowodować upadek, to być może właśnie dlatego Bóg dopuszcza do okresów samotności, abyśmy zostali zredukowani do CHRYSTUSA jako naszej Społeczności.

Jeśli znajdziemy się w takim miejscu, nie spieszymy się zbytnio z szukaniem innych, dopóki nie zbierzemy pełnego żniwa z bycia samotnie z Bogiem. Pamiętajmy o tym, że Ciało Chrystusa jest duchowym Ciałem. Znajdowanie się w fizycznej obecności innych członków nie sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej takim członkiem, a odcięcie od fizycznej obecności innych nie czyni nas ani trochę mniej członkiem Ciała. Oczywiście dokładnie coś przeciwnego ma miejsce, gdy te wspólne spotkania to tylko instytucja; bez fizycznej obecności i wsparcia, ludzie tracą swoje miejsce jako członki. Lecz nie jest tak w Ciele Chrystusa, Kościele. Nie jesteśmy bardziej czy mniej członkami Ciała przez sam nasz fizyczny kontakt z innymi lub jego brak.

Powtórzmy to: można pragnąć społeczności nie tyle po to, aby budować Ciało, lecz po to, aby być budowanym – postawa, pojawiająca się, gdy chodzi się do kościoła, aby „być karmionym” raz czy dwa razy na tydzień. Nic dziwnego, że w takim przypadku Bóg chce, abyśmy patrzyli tylko na Niego jedynie, jako nasze źródło Zbudowania i uczyli się czerpać z Niego, zanim umieści nas blisko innych. Jedną ze słabości instytucjonalnego kościoła jest to, że większość członków przychodzi po to, aby przyjmować, być budowana, być zachęcana, być nakarmiona. Wszystko kręci się wokół „brania”, a niewiele wokół „dawania” i stąd niewiele Życia.

Gdy uczymy się czerpać z Chrystusa jako naszego Źródła, będziemy obficie zaopatrzeni, aby dawać. Społeczność z innymi nie może zastąpić naszego codziennego przebywania w Nim. Jeśli gromadzimy się razem w Imieniu Pańskim, a jednak poza Chrystusem, będziemy świadkami wielu religijnych działań, lecz niewiele Życia będzie udzielane uczestnikom. Bóg chce, abyśmy patrzyli na Jego Syna jako życie, a gdy tak robimy, nasze potrzeby zostaną zaspokojone. Wtedy gromadzimy się razem, jesteśmy dawcami, a nie biorcami i, przy całym dawaniu Chrystusa, otrzymamy błogosławieństwo, którego szukaliśmy.

Naciskajmy na Chrystusa z całego serca, lecz nie zniechęcajmy się, jeśli okaże się, że chwilowo znajdziemy się bez społeczności i pociechy ze strony naszych braci i sióstr.

Choć jesteśmy samotni, nigdy nie jesteśmy sami.

раскрутка

Nie blokuj strumienia Ducha Świętego

Logo_Grady

Grady J. Lee



Często  modlimy się o więcej namaszczenia Ducha Świętego, lecz czy, gdyby Bóg
dał ci Jego moc,  rzeczywiście użyłbyś jej?

Kilka lat temu Pan wysunął zarzut co do mojego poziomu duchowego pragnienia. Pokazał mi, że, pomimo tego, że często stawałem w kolejce po modlitwę i często śpiewałem „Panie, chcę więcej Ciebie”, nie miałem takiej żarliwości do Niego, jak mi się wydawało.


W 1999 roku mój kościół sponsorował konferencje na temat Ducha Świętego. Pod koniec jednej z usług leżałem na podłodze z przodu prosząc Boga o jeszcze jedno dotknięcie Jego mocy. Kilka osób klęczało modląc się o siebie nawzajem.


Jeśli naprawdę chcemy być
napełnieni mocą musimy zaoferować Bogu bezwarunkowe „tak”.

Musimy
ukrzyżować każde „nie”

Nagle pojawiła się wizja. Widziałem ogromną rutę, co najmniej 2.5 m średnicy. Patrzyłem na nią ze środka i widziałem płytki strumień płynu płynący po jej dnie. Olej w tej potężnej rurze miał tylko kilkanaście centymetrów głębokości.

Zacząłem rozmowę z Panem

„Co mi pokazujesz?” – zapytałem.
„To jest strumień Ducha Świętego w twoim życiu” – odpowiedział.

Nie był to zachęcający obraz; to było żałosne!
Pojemność rury była ogromna -mogła pomieścić tony oleju, a jednak widoczna była tylko strużka. Wtedy zauważyłem coś: wzdłuż tej rury znajdowało się kilka wielkich zaworów, a każdy z nich był zamknięty.
Chciałem zapytać Pana, dlaczego jest tam mało oleju w moim życiu.
Zamiast tego zapytałem: „Czym są te wszystkie zawory i dlaczego są zamknięte?”
Odpowiedział: „Reprezentują one chwile, gdy powiedziałeś: nie. Dlaczego miałbym zwiększać strumień namaszczenia, jeśli ty nie byłeś dostępny, aby go użyć?”

Słowa jak żądła. Kiedy powiedziałem „nie” Bogu? Walczyłem z emocjami i zacząłem pokutować. Przypomniałem sobie różne wymówki, które czyniłem i ograniczenia, które stawiałem na to, jak Pan może mnie używać. Powiedziałem Mu, że nie chcę być na przodzie tłumów, ponieważ nie jestem dobrym mówcą. Powiedziałem Mu, że jeśli nie będę głosił jak T.D. Jakes, to nie chcę głosić wcale.
Powiedziałem Mu, że nie chcę zajmować się pewnymi szczególnymi dziedzinami czy bywać w pewnych miejscach. Nałożyłem tyle niewygodnych warunków na moje posłuszeństwo. Po chwili zacząłem dostrzegać coś w moim duchu. Był to ogromny tłum afrykańskich mężczyzn, zebrany jakby na wielkiej scenie. Widziałem, że głoszę im.

Nikt nigdy nie zaprosił mnie do usługiwania w Afryce, lecz w tej chwili wiedziałem, że muszę poddać swoją wolę.
Byłem w stanie tylko powiedzieć modlitwę Izajasz: „Oto jestem Panie, poślij mnie” (Iz. 6:8). Powiedziałem Bogu, że pojadę wszędzie i powiem wszystko, cokolwiek mi każe. Złożyłem moje poczucie braku bezpieczeństwa, strachy i zahamowania na ołtarzu.

Trzy lata później stałem za kazalnicą na sportowym boisku w Port Harcourt, w Nigerii. Gdy zwracałem się do 8.000 pastorów, którzy zebrali się tam na konferencji szkoleniowej, przypominam sobie ich twarze z tej wizji. Zdałem sobie sprawę z tego, że tego dnia, 1999 roku, Bóg otworzył nowe zawory w moim życiu. Dlatego, że powiedziałem: „tak”, On zwiększył strumień Jego oleju tak, że mogłem docierać do tysięcy.

Wielu z nas ma taki zwyczaj proszenia o więcej mocy Bożej i namaszczenie, lecz na co ją wykorzystujemy? Pan nie posyła jej po to, żebyśmy się tylko lepiej poczuli. Uwielbiamy wychodzić do przodu po dotknięcie Boże, uwielbiamy gęsią skórkę, wstrząsy ciała i emocje tej chwili. Uwielbiamy padać na podłogę i przeżywać jedno napełnienie za drugim, lecz, obawiam się, że niektórzy z nas nasiąkają namaszczeniem, lecz nie przekazują go dalej. Nasze charyzmatyczne przeżycie stało się wewnętrzne i egoistyczne. Wstajemy z podłogi tacy sami i dalej żyjemy tak jak chcemy.

Zielone święta to nie przyjęcie. Jeśli naprawdę chcemy być napełnieni mocą, musimy zaoferować Bogu bezwarunkowe „tak”. Musimy ukrzyżować wszelkie „nie”.
Musimy stać się przewodnikiem do innych, a nie zbiornikiem bez ujścia.

Zbadaj swoje serca i sprawdź czy są w twoim rurociągu jakieś zamknięte zawory. Gdy poddasz je, zamknięte kanały otworzą się i Jego olej wypłynie na świat, który pragnie wiedzieć, że On jest realny.


– – – – – – – – – –

Lee
Grady jest wydawcą magazynu Charisma
.

topodin.com