Category Archives: Toronto

Szczęśliwi misjonarze.

Wkrótce po tym, jak Rzeka uderzyła na nasz kościół mój mąż modlił się:
– Panie, czy to zbuduje mój kościół:
Bóg zaskoczył go odpowiedzią:
– Nie, to zbuduje Mój Kościół

Bill wierzy w to, że jednym z powodów zesłania przez Boga tego przebudzenia
jest wypuszczenie „kadry szczęśliwych misjonarzy.” Pełnych radości dlatego, że cieszą się ostatecznym „produktem.” Nie dlatego, że nie wysyłaliśmy grup misyjnych w przeszłości, lecz różnica jest teraz taka: zamiast odczucia obowiązku, że musimy to robić, jesteśmy uszczęśliwieni robiąc to.
Bill zostawia na stoliku z literaturą podania o paszport. Niemal na każdym nabożeństwie przypomina, każdemu:
– Weź swój paszport.
Jeśli go nie masz, automatycznie zamykasz drzwi i stawiasz ograniczenie tego, jak Bóg może użyć ciebie, jeśli zaś masz, to otwierasz sobie szerzej drzwi możliwości na cały świat.
Niemal dwanaście lat temu wyrobiliśmy sobie przez wiarę, wraz z Billem paszporty. Przez wiele lat były stemplowane wyłącznie w jednym kraju. Od chwili, gdy zalała nas Rzeka w ‘94r. strony w naszych paszportach były pokrywane wieloma pieczęciami, pamiątkami potężnych spotkań w takich miejscach jak: Japonia, Kosta Rika, Hiszpania, Norwegia, Kanada, Indie, Uganda Mozambik i Anglia. Przejechaliśmy wzdłuż i wszerz Amerykę wielokrotnie, oglądaliśmy poryw Rzeki w więzieniach w innych stanach.
Dorastałam w małym miasteczku, gdzie najwyższym miejscem była górka rozrządowa kolei, a może  estakada szosy.  Często modliłam się o to, abym mogła jeździć do różnych miejsc. Gdy tylko tata jechał do sklepu spożywczego, biegłam do drzwi i błagałam go, abym mogła z nim jechać. Powiedzmy, że nigdy nie udało mi się uzyska zgody. Pewnego dnia, gdy mąż głosił, zobaczyłam siebie, jak biegnę do drzwi za ojcem, błagając go, żeby mnie zabrał ze sobą. Nagle, usłyszałam jak mój Niebiański Ojciec powiedział do mnie:
– Usłyszałem cię.
Dwa tygodnie później obudziłam się w Mozambiku w chwili, gdy słońce pojawiało się nad horyzontem, na dźwięk setek sierot radośnie śpiewających pieśni dla Pana. Zdumiewałam się nad dobrocią Ojca, nad tym, jak zabrał mnie z małego miasteczka, ochrzcił w Rzece Swojej obecności i zabrał mnie ze sobą na krańce świata, aby być błogosławieństwem i być błogosławioną.
Rzeka, którą widział Jan, wypływała spod tronu Bożego. Rzeka, którą widział Ezechiel wypływała spod bramy świątyni, wychodząc z przybytku wewnętrznego. Płynęła i stawała się coraz głębsza, aż dotarła do Morza Martwego. Wszystko co znajdowało się w jej strumieniu żyło, lecz bagna pozostały słone i nigdy nie odnowione.  Rzeko Bożej obecności odświeża każdego, kto zanurza się w jej życiodajnym strumieniu. Jeśli jesteś jej poddany i nasiąkasz Jego miłością, to zostaniesz przeniesiony do Morza Martwego, do zgubionych i ginących, którzy marzą o Jezusie Chrystusie.
To wydanie Spread the Fire poświęcone jest Panu, który przejmuje panowanie „od morza do morza i od Rzeki, aż do krańców świata” (Ps. 72:8). Norman Benz pastor z Florydy opowiada w jaki sposób Rzeka zrewolucjonizowała ich wyprawy ewangelizacyjne do innych narodów. Georgian Banov wraz z żoną, Winnie, opisują ich zadanie zaniesienia „ucztowania” do biednych w ich krajach. Ed Bragg, więzień, składa świadectwo o tym, co znaczyło dla niego jako nowego wierzącego zaniesienie Rzeki do więzienia.
Czemu nie wyrobić sobie paszportu, wejść do rzeki i nie popłynąć na krańce ziemi?

Melinda

 aracer.mobi

Ja, na misję?

Przy łącznej liczbie ewangelicznych chrześcijan sięgającej historycznej liczby miliarda wierzących i przy niemal połowie przyznającej się do przeżyć z Duchem Świętym, sprawy nigdy nie wyglądały tak dobrze dla biblijnie wierzących chrześcijan na całym świecie. Wykonanie Wielkiego Nakazu, aby głosić królestwo Boże i czynić uczniami wszystkie narody na świecie jest w zasięgu ręki.
Ja, na misję?
– Tak, ty!
John Arnott

Biblia jest obecnie dostępna niemal we wszystkich  żywych językach świata. Afryka ma obecnie 50% ludzi narodzonych na nowo chrześcijan, w Korei jest to 30%, W Brazylii  sięga 20% podobnie jak w Chinach, gdzie 30.000 osób dziennie przyjmuje Chrystusa jako Zbawiciela.
Wydanie „Times Magazine” z 2 czerwca 2002 zawiera obszerny reportaż z okładki pt. „Pozostawieni z tyłu” – seria apokaliptycznych książek napisana przez Tim’a LaHaye oraz Jerry B.Jenkins. Są one obecnie na szczycie sprzedaży w Stanach. Do tej pory sprzedano 35 milionów egzemplarzy i liczba ta stale rośnie. „Time” pyta: „Skąd bierze się tak olbrzymie zainteresowanie końcem świata i ewangelicznym chrześcijaństwem?” „Time” pyta o to, wskazując na to, że 30% Amerykanów wierzy w Biblię literalnie, a ponad 60% wierzy, że w prorocy sąd, o którym mówi Objawienie Jana wypełni się literalnie. Podczas, gdy wielu na zachodzie zdaje się dostrzegać tylko, że zdarzył się wielki upadek i gigantyczne moralne odstępstwo, biblijne chrześcijaństwo wszędzie bierze świat sztormem, lub, jak powinienem powiedzieć przez moc Ducha Świętego.

Tym możesz sprowadzać zmiany
Co musiałoby się wydarzyć, abyś dostrzegł, że to ty możesz wywoływać zmiany? W jaki sposób możesz zostać uprawniony do tego, aby iść i zaangażował swoją wiarę w to wielkie żniwo końca czasów. Pozwól, że powiem ci – ty możesz wywołać wielkie zmiany. Możliwości do głoszenia ewangelii nigdy nie były bardziej obfite zarówno dla krótkoterminowych jak i długoterminowych akcji misyjnych. Przeloty lotnicze dostępne są dla każdego, kto ma dziesięć dni wolnego z 1000-2000$ gotówki. Podczas gdy logistyka takich misji może być bardzo łatwo przedstawiona, o tyle bardziej jest to sprawa  uczucia nieprzygotowania i nieadekwatności, aby wejść w stereotypową rolę głoszenia tłumom wrogo nastawionych tubylców zebranych gdzieś pod drzewem kokosowym. W większości miejsca na świecie te dni przeminęły już dawno. Współcześnie to w przeludnionych megamiastach możesz mieć wielki wpływ.
Miejmy nadzieję, że masz głębokie pragnienie, aby zrobić więcej dla światowej ewangelizacji, lecz po prostu nie wiesz jak, kiedy lub gdzie zacząć. Gdybyśmy mogli zmniejszyć ryzyko, pomniejszyć zaangażowanie i ułatwili  start, to, wierzę, niemal każdy mógłby się zaangażować. W porównaniu do pierwszego kościoła wszyscy mamy nadmiar kwalifikacji. Oni błyskawicznie zewangelizowali znany im ówczesny świat bez pomocy samolotów, poczty e-miał i wzmacniaczy. Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że do tego potrzebna jest moc Ducha Świętego i że On tylko naprawdę żyje i porusza się w nas, to wszystko czego nam teraz potrzeba to pragnienie, sposobność i plan, a wkrótce będziemy w stanie uwolnić armię wyszkolonych i wykwalifikowanych misjonarz, którzy zaniosą dobrą nowinę o Chrystusie na końce świata.  To właśnie tutaj krótkoterminowe misje mogą wypełnić bardzo istotną rolę. Gdy już raz wyruszysz, nawet początkowo jako obserwator, już nigdy nie pozostaniesz taki sam. Twoje serce  połączy się niektórymi z najwspanialszych ludzi na ziemi. Nie będą już więcej obcymi bez nazwisk i twarzy, lecz nowo poznanymi braćmi i siostrami w Chrystusie, którym bardzo głęboko usłużyłeś i którzy, co mogę dodać, głęboko usłużyli tobie. Twoja grupa uczyniła znaczący wpływ na życie wielu, w tej dziedzinie, która często jest dla kościoła nowa i bardzo potrzebna, a potrzebuje również pomocy, wsparcia i zasobów. Cała ta próba daje ci wiarę i wizję, która pomoże Bogu wykorzystać cię do zaniesienia Królestwa Bożego światu.

Gdzie i jak?
Lecz ty pytasz: „Dokąd pójdę? Co będę robić? Jak do tego dojść?” Po pierwsze, zacznij marzyć i myśleć o dokądś, aby tam kochać, służyć i pomagać. Przyłącz się od razu do służby w twoim kościele i naucz się w jaki sposób modlić się skutecznie o innych.   Zostań liderem grupy domowej w twoim kościele, abyś uzyskał doświadczenie jako prowadzący i lepiej przygotował się do pracy na zewnątrz. Lecz, co najważniejsze, proś Boga, aby ci pomógł w wypełnianiu „Wielkiego Nakazu.”  Ktoś powiedział, że nie ma żadnej sztuki w lataniu samolotem. Jeśli nie jesteś zaangażowany w domu, nie będziesz skuteczny gdzie indziej. Lecz „sztuka” zaczyna się wtedy gdy zostajesz członkiem skutecznego zespołu; a gdy inwestujesz trochę czasu i pieniędzy, to możesz być prawdziwie używany przez Boga w usługiwaniu innym. Gdy już raz doświadczysz wierności Bożej w różnych sytuacjach, znajdziesz się na zewnątrz i w biegu; będziesz również z pewnością bardziej podekscytowany i zmotywowany, gdy wrócisz do domu.

Jak zaczęliśmy sami?
Moja pierwsza misja to był miesięczny wyjazd do Indonezji; to zmieniło całe moje życie. Następnie przez dziesięć lat, jeszcze przed przebudzeniem, co roku wykonywałem jedną lub dwie krótkoterminowe misje do Ameryki Łacińskiej. Zaproszenia przychodziły od lokalnego pastora, abym przyjechał usłużyć. Grupa 15, 20 osób przygotowywała się do uwielbiania po Hiszpańsku i złożenia krótkiego świadectwa jak przyszli do Chrystusa i tego, czym jest dla nich Bóg. Wszyscy byli wyszkoleni do usługiwania zarówno w zakresie uzdrowienia serc jak i chorób fizycznych. Podniecenie wzrastało, aż do dnia wyjazdu i pojechaliśmy. Wyniki były  podwójnym błogosławieństwem, zarówno dla tych, których odwiedzaliśmy, jak i dla nas samych i kościoła w domu. Ludzie niezmiennie uczyli się tego, że Bóg  może i żywa ich. Wrócili do domu rozpaleni wizją jaką ma ich kościół i gorąco pragnący wrócić i pomagać znowu.
Pamiętam wspólny wyjazd do Gwatemali z Shirley Smith. Jest członkiem założycielem TACF, a była sekretarką dyrektora, bez jakiegokolwiek doświadczenia w służbie. Shirely jest bardzo gorliwą uczennicą, która jest chętna do pomocy i usługiwania. Całe jej życie zostało gruntownie zmienione dzięki dzieleniu się miłością Jezusa z biednymi dziećmi głęboko w Gwatemali. Jest obecnie na  pełny etat zaangażowana w służbę wstawiennictwa, aktywna w naszym poradnictwie i służbie uzdrawiania, niemniej ludzie w Gwatemali należą do najbliższych jej sercu.
Ian Ross przyjechał do Nikaragui na początku ’93r. Należał do innej denominacji i pracował wówczas w zarządzie IBM. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił. Mając podstawowe wyszkolenie, które otrzymał wraz z naszą grupą, wkrótce stał się przywódcą  podgrupy idącej w rzece na wschodnim wybrzeżu Nikaragui. Usługiwali tam w wiejskim kościele i zobaczyli tam wielu młodych ludzi oddających swoje życie Chrystusowi i doznających fizycznych uzdrowień; Ian został całkowicie zmieniony. Były jeszcze później następne wyjazdy, po czym Ian wrócił do Toronto i został aktywnym liderem grupy domowej w TACF, czasami doglądając naszej zamorskiej misji. Dziś podróżuje po całymświecie wraz z żoną Janice, dzieląc się posłaniem o miłości Ojca.
Od chwili gdy zaczęliśmy Szkołę Służby w 1995 roku, dobrze ponad 1000 młodych ludzi nie tylko skończyło kursy Szkoły Serc, lecz było na wielu miesięcznych wyjazdach, które zmieniły ich życia, nie wspominając o życiu tych, których odwiedzili spośród narodów świata. Obecnie zespoły misyjne z Ameryki Płn. i Europy łączą się, aby pomagać  Rolandowi i Heidi Baker w Mozambiku. Tam przebudzenie eksploduje i potrzebna tam jest wszelka pomoc.
W 1994r. Dan Slade wybrał się na krótką misję na Ukrainę. Został tak zmieniony przez potrzebę i możliwości niesienia ewangelii i Rzeki Ducha Świętego mieszkańcom Ukrainy, że przeprowadził się tam z rodziną. Widzieli już ogień przebudzenia rozniecający się w całym tym narodzie, jak też w Rosji, a nawet w Tadżykistanie, na Dalekim Wschodzie, przy granicy z Chinami i Afganistanem. Byłem ostatnio z Danem w Kijowie, a jego serce wołało: „Przyślij pomoc!” Jeden czy dwa tygodnie twego życia mogą wprowadzić radykalną zmianę w twoim życiu na rzecz Chrystusa.
Żniwo końca czasów jest tuż. Jezus powiedział: „Żniwo wprawdzie obfite, ale  robotników mało. Proście więc Pana żniwa aby wyprawił robotników na żniwo swoje.” (Mat 9:37/38. To jest sposobność dla ciebie. Przyłącz się do aniołów zbierających żniwo (mat 13:39) i bądź częścią największego w historii kościoła żniwa dusz.

topod

Byłem w więzieniu, a przyprowadziliście mnie do miłującego Ojca.

Urodziłem się w Chattanooga, Tennessee, jako czwarty z sześciorga dzieci. Ojciec odszedł od nas, gdy byłem małych chłopcem. Mama tłumaczyła nam:
– Nic go to nie obchodziło, czy będziemy mieszkać na ulicy.
Zrozumiałem z tego, z nas nie kochał i że było coś z natury złego we mnie.
Gdy ojciec porzucił mnie, wzbudziło to we mnie głębokie poczucie mniejszej wartości i odrzucenia.
Od tego czasu matka prowadziła walkę o utrzymanie nas. Jest z niej bardzo dumny i z tego w jaki sposób radziła sobie z sytuacją, będąc ciągle młodą samotną, czarną kobietą na południu Stanów w latach 60’tych. Lecz bez względu na jej wysiłki ciągle czułem, że czego brakuje w naszej rodzinie, a była to miłość chrześcijańskiego ojca.
Nie maiłem nigdy zbyt wielkich doświadczeń z Bogiem w czasie mojego dzieciństwa mimo, że chodziliśmy z babcią do zielonoświątkowego kościoła (Pentecostal Holiness Church). Wiele krzyków i chwały przepływało, ale byłem zbyt zajęty swoim dziecinnym światem, aby zauważyć Boga i to, co robił w kościele przez dorosłych.
Którejś soboty moja kuzynka, Regina, przechodziła obok w drodze do kościoła.
Zaskoczyłem wszystkich wykazując chęć pójścia. Podczas wezwania do wyjścia do przodu, wyszedłem podniosłem ręce do Boga w desperacji potrzebując ojcowskiej miłości. Chciałem ojca, któryby m nie podniósł i uścisnął w ramionach. Wierzę, że tego dnia Bóg uśmiechnął się z góry i zanotował tą chwilę.
Wiele lat później, gdy równie desperacko potrzebowałem Go znowu, odpowiedział mi.

Podczas treningów futbolu (amerykańskiego – przyp. tłum.) w szkole, często widziałem niektórych rodziców, a szczególnie ojców niektórych piłkarzy, którzy siedzieli na bocznej linii obserwując swoich synów. Wiernie brali udział w grach, przyglądając się ich grze. Tęskniłem do ojca, który obserwowałby mnie grającego w ataku czy na obronie. Kiedyś w ciągu jednego sezonu (sezon trwa od września do stycznia – przyp. tłum.) jako gracz obrony przechwyciłem dwa rzuty i zdobyłem 6 punktów. Byłoby tak wspaniale, zobaczyć dumne spojrzenie ojca pełne afirmacji i uczucia. Zostałem wybrany przez mój zespół za najbardziej wartościowego zawodnika i wygrałem na naszym bankiecie trofeum „Best Team Man.” Pomimo tego, że byłem dumny, ciągle brakowało mi ojcowskiego uczucia.

Zranienia w końcu zniszczyły mnie
Gdy dorastałem, zawsze czułem się trochę pusty u usiłowałem wypełnić pusta dziurę sportem, dziewczynami, imprezami i alkoholem. Nigdy nie poszedłem na całego w narkotyki, ponieważ dawały mi wrażenie paranoi. Gdy stawałem się coraz starszy nadal prowadziłem życie pełne imprez, uzależniłem się od pornografii, co tylko wzmocniło moją niepewność co do mojej męskości.

W wieku 19 lat wstąpiłem do marynarki i cieszyły podróże dookoła świata.
Ożeniłem się, lecz gdy byłem w podróży zdradzałem swoją żonę próbując wypełnić próżnię. Czasami wołałem do Boga, lecz nie byłem wówczas gotowy na to, żeby zrezygnować z mojego stylu życia pełnego imprez i gonitwy za kobietami.

Wtedy, w czasie jakiejś zagranicznej podróży dostałem list od żony, że idzie z innym mężczyzną. Oczywiste, że nie byliśmy gotowi do małżeństwa w tak młodym wieku, lecz naprawdę kochałem ją i myślałem, że ona kocha mnie.
W reakcji na nasilające się w moim życiu zranienie ukryłem to wewnątrz jako następne odrzucenie, nie zdając sobie sprawy z tego, że robiłem to samo wobec niej.
Gdy wróciłem do domu, wszyscy już wiedzieli o rozpadzie naszego małżeństwa i sprawach, które do tego rozpadu doprowadziły, a ja poszedłem w zabawy, picie i kobieciarstwo. To wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie dopuszczę sobie do kolejnego zranienia i odrzucenia.
W ciągu letnich miesięcy 1985 r. gdy stacjonowaliśmy w Norfolk, w stanie Virginia, moja złość na kobiety, spowodowana tym, co czułem do mojej żony za opuszczenie mnie, wybuchła – przez trzy miesiące gwałciłem.
Zostałem aresztowany i umieszczony w więzieniu w Virginia Beach City, w oczekiwaniu na wyrok. Zastanawiałem się na samobójstwem. Czując się zupełnie zniszczony i nie mając nikogo do kogo mógłbym się zwrócić, zwróciłem się do Boga, do którego sięgałem w dzieciństwie. Teraz mógł mieć już moją pełną uwagę. Stałem się jak „pochwycona” publiczność.

Znalazłem Jezusa w więzieniu
Zacząłem uczestniczyć w więziennych nabożeństwach. Woluntariusze, którzy przynieśli nam posłanie o miłości Boga byli ukojeniem dla mojej zgubionej duszy. Czułem na tych zgromadzeniach drobne drżenie u drzwi mojego serca i podczas jednej z ewangelizacji wyszedłem do przodu ze łzami spływającymi po twarzy i zaprosiłem Jezusa do swojego życia, aby był moim Zbawicielem i Panem. On w miłosierdziu zabrał ciężar moich grzechów, wstydu i winy.
Narodziłem się na nowo.
Tego dnia wszystko wyglądało inaczej. Zacząłem widzieć wszystko z zupełni innej perspektywy, z niebiańskiego punktu widzenia. Wiedziałem, że zostałem i oczyszczony. Zaakceptowany. Spotkałem Jezusa Chrystusa, a On objawił mi swoją miłość i poprosił, abym szedł za nim. Wkrótce, poprzez korespondencyjny kurs zaoferowany przez więziennego kapelana, zacząłem pochłaniać Słowo Boże.
W grudni 1995 przyszedł na chwilowe zastępstwo kapelana woluntariusz.
Miał na imię Ted a jego twarz jaśniała. Też chciałem tego. Po jednym ze studiów biblijnych Ted zapytał mnie, czy chcę otrzymać chrzest Duchem Świętym.
Włożył na mnie swoje ręce. Siedziałem na krześle, tam w więzieniu, gdy Duch Święty zaczął zstępować na mnie i poczułem jak Jego obecność i moc przelewa się przeze mnie. Złożyłem się na pół, gdy moc Boża wypełniła mnie, a gdy się podniosłem, zacząłem mówić wspaniałym niebiańskim językiem, chwaląc Boga za Jego realność i obecność.
Spędziłem następny rok w więzieniu przechodząc przez proces o napad i gwałt i nawet w tym Bóg był dla mnie miłosierny, ponieważ stałem wobec czterech najcięższych wyroków śmierci. Szczęśliwie zostałem osądzony tylko na 95 lat więzienia, wyrok na który zdecydowanie zasłużyłem. Jest, jednak, możliwość ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 8 latach i sześciu miesiącach odsiadki.
Przeniesiono mnie do Augusta Cerrectional Center (Centrum Resocjalizacji „Augusta”) w Craigsville znajdującego się w przepięknym otoczeniu Shenandoah Vally, gdzie znajdowałem się od maja 1987.
Po przyjeździe tutaj zacząłem brać udział w zgromadzeniach kościoła, przyłączyłem się do małego chóru i odkryłem, że mam dar uwielbiania i chwały.
W końcu wybrano mnie na pastora czegoś, co zostało nazwane Augusta Christian Fellowship (Towarzysztwo Chrześcijan „Augusta”). Pomimo tego, że ciągle zmagałem się ze starymi uczuciami niepewności i odrzucenia, to jednak była nadnaturalna moc, do której miałem dostęp umożliwiając mi osiągniecie Jego celu.

Do więzienia nadpływa Rzeka
W 1994 r. usłyszeliśmy o przebudzeniowych spotkaniach prowadzonych przez ewangelistę Rodney’a Howare-Browne w Lakeland, Floryda. Byliśmy paką facetów
gorąco spragnionych więcej Boga i wszystkiego, co On chciałby nam dać.
Wkrótce potem pewni woluntariusze przychodzący na nasze wtorkowe wieczory modlitewny i spotkania uwielbienia, podzielili się z nami tym, czego doświadczyli uczestnicząc w spotkaniach Rodney’a w Luisville. Podczas oglądania kaset wideo z tego spotkania, nasze pragnienie jeszcze bardziej wzrosło. Zaczęliśmy wołać do Boga, aby nas nawiedził w taki niesamowity sposób, ponieważ wierzyliśmy, że to jest właśnie to, co uwolni wielu z nas z naszych różnorodnych kajdan, które ciągle utrzymywały nas w niewoli.
W tym czasie byłem bardzo obciążony brakiem mocy i namaszczenia przychodzących do nas co tydzień na zgromadzenia woluntariuszy. Zacząłem spędzać w celi godziny wołając za nimi do Boga ze łzami prosząc Go, aby nas nawiedził.

W 1995 roku Bob Kelpe przywiózł z Florydy zespół na dwutygodniowe spotkania
przebudzeniowe. Spotkania były wspaniałe, mężczyźni padali na podłogę pod mocą Ducha. Zostałem potężnie dotknięty i Duch Święty zaczął we mnie głęboką pracę uzdrowienia i odnowienia mnie. Śmiałem się i płakałem na przemian, gdy moc pana zstępowała na mnie na tych spotkaniach.

Inni siedzieli martwo i robili wszystko co mogli, aby powstrzymać to, co się działo. Byłem zdumiony i naiwny, bo myślałem, że to było to, czego wszyscy oczekiwali; poruszenie Boże ku zmianie i uzdrowieniu nas. Myliłem się. Byliśmy prześladowani i niezrozumiani przez niektórych ewangelicznych braci.  Wtedy usłyszeliśmy o tym, co robi Duch Święty w Toronto. Do tej pory byliśmy całkowicie uzależnieni od obecności i radości Ducha Świętego.
Zdarzyło się, że przeczytałem artykuł Melindy Fish w Charisma Magazine. Dzieliła się swoimi przeżyciami z Toronto i tym, co Duch Święty robił w ich kościele w Pennsylavanii. W styczniu 1997 roku napisałem list do Meindy zapraszając ją , aby przyjechała do Augusta Correctional Center.
W maju 1997 Melinda i Bill i grupa ludzi z ich kościoła przyjechali do nas. Byliśmy tak podekscytowani ich przyjazdem i przyszliśmy z takim oczekiwaniem na spotkanie z tymi  pełnymi radości chrześcijanami, którzy wydawali się promieniować chwałą.

Lider uwielbienia Paul Blackham poprowadził uwielbienie nowymi pieśniami przebudzenia. Potem dzielili się tym, w jaki sposób Pan dotknął ich poprzez przebudzenie dziejące się w Toronto. Sarah, córka Melindy, wyszła na ostatnim spotkaniu z płaczem dzieląc się tym, jak bardzo Ojciec nas kocha.
Gdy Sarah mówiła, poczułem to mrowienie w sercu i przypomniałem sobie o mojej potrzebie miłości ojcowskiej. Pan przyszedł do mnie zapraszając mnie do swoich pełnych miłości ramion. Tego popołudnia wszedłem do swojej celi, aby nasiąkać miłością Ojca. Zacząłem niepowstrzymanie płakać, dziękując za to, że przyszedł przez posłuszne naczynia i jak wypełnił tą przepaść, która od lat dziecinnych desperacko wymagała napełnienia. Zacząłem przeżywać afirmację i uczucia Ojca, za którymi tęskniłem przez te lata. Za każdym razem, gdy zanurzam się w Jego obecności – nawet dziś – czuję jak Ojciec bierze mnie w swoje pełne miłości ramiona. Jestem bardzo wdzięczny za to, że ci którzy zostali dotknięci przez Rzekę usłyszeli nasze wołanie i przyszli odwiedzić nas i podzielić się z nami Ojcowskim błogosławieństwem miłości, akceptacji i uczucia. Dwa razy do roku grupa z Pennyslvanii na weekend Dziękczynienia i co piątek, Fielding Cage, inny pastor lokalnego zboru, który został dotknięty w Toronto, prowadzi przebudzeniowe zgromadzenia w więzieniu. Peter i Heather Jackson przyjechali do nas z Toronto, nauczyć nas więcej o Ojcowskim sercu Boga. Czułem się tak, jakbyśmy w wyniku tego posługiwania, dojrzewali jako synowie. W czerwcu 1998 roku przyjechali do nas John i Carol Arnott, pastorzy seniorzy z TACF, aby usługiwać nam miłością Ojca. Czuliśmy się tak zaszczyceni tym, że takie „wielkie nazwiska’ przyjechały do tak skromnego miejsca jak więzienie o specjalnym rygorze. Wielu mężczyzn zostało przemienionych w wyniku ich wizyty.
To przebudzenie wpłynęło na życie mężczyzn wokół mnie, jeden ze skazanych, który był muzułmaninem, oddał swoje życie Jezusowi. Widziałem mężczyzn związanych homoseksualizmem, nienawiścią i innymi uzależnieniami dotkniętych przez miłość Ducha Świętego. Dzięki Bożemu działu odnowienia szukają teraz Pana.

Objawienie miłości Ojca, które przyniosło mi uzdrowienie
Czy miłość Ojca zmieniła mnie w czasie tego przebudzenia? Potężnie. W Listopadzie 2000 roku przyjechał do nas ponownie zespół z Pennsylvanii. Melinda powiedziała:

– Wierzę, że Ojciec chce objawić niektórym z was Swoje serce.

Gdy czekałem w milczeniu na modlitwę, ktoś z zespołu podszedł do mnie, włożył na mnie ręce i modlił się o mnie o uzdrowienie i doznanie miłości Ojca. Poczułem Jego obecność na sobie i zacząłem odczuwać Jego miłość i przyjemność jaką Mu sprawiał moja osoba. Uczucia zalały moje serce, a Jego radość przemogła mnie; zacząłem się śmiać.  Następnego dnia, gdy nasiąkałem w Jego obecności, Pan pokazał mi wizję.
Zobaczyłem siebie, jako małego chłopca, siedziałem na rękach u ojca, a on po prostu przyciskał mnie, kochał, podrzucał w powietrze. Musiałem mieć wtedy około
trzech lat, zdałem sobie sprawę z tego, że był to Bóg. Następnie wizja przesunęła się nagle w czasie naprzód do okresu szkoły średniej, gdy grałem w football, kiedy to jako gracz obrony przechwyciłem dwa rzuty i zdobyłem 6 punktów.
Pędziłem po punkt i zobaczyłem biegnącego wraz wzdłuż linii ze mną mężczyznę.
Podskakiwał w górę i rzeczywiście cieszył się mną i wołając do mnie:
– Pędź Ed, pędź Ed!. Jestem tak dumny z ciebie!
Zastanawiałem się, co ta za człowiek? Nagle spadło to na mnie – to był Bóg, mój Ojciec!
Powiedziałem głośno:
– Panie, ty tam byłeś; byłeś tam cały czas
– Tak, synu – powiedział – byłem tam wtedy, gdy czułeś się tak źle, bo nikt nie oglądał twojej gry, byłem tam cały czas.

W miarę jak moje serca zaczęło się wypełniać Ojcowską afirmacją i uczuciem, zacząłem płakać. Doświadczałem we własnej celi uzdrowienia z dziecięcych zranień odrzucenia i porzucenia. Jestem niezmiennie wdzięczny Bogu za to, że objawił mi Swoje serce. Był ze mną nie tylko w czasie gry w średniej szkole, lecz jest również teraz przy mnie, ciągle ciesząc się ze mnie, jak ze swego drogocennego, adaptowanego syna.
Następna część mojego uzdrowienia nastąpiła, gdy Heather Jackson stanęła przed nami i podzieliła się tym, w jaki sposób została kiedyś wykorzystana seksualnie. Stanęła jako przedstawiciel ofiar przemocy seksualnej i zaoferowała przebaczenie tym z nas, którzy byli więzieni za seksualne przestępstwa. Byłem świadkiem tego, jak dojrzali mężczyźni płaczą w wyniku tego, co im zaoferowała.
Desperacko potrzebowaliśmy usłyszeć jej słowa miłosierdzia.  Bóg wylewa Swego ducha adopcji na Swoje osierocone dzieci, na tych, którzy czują się odrzuceni i wyalienowani. Wzywam cię teraz, abyś zaprosił Go do siebie, aby przyszedł w moc i objawił ci Siebie, gdyż jest Ojcem dla tych, którzy ojców nie mają.
Wzywam was, abyście odwiedzili kościół, w którym ta Boża Rzeka, Ojcowskie błogosławieństwo, płynie spod tronu Bożego. Zaproś Go, aby wypełnił twoje serce Ojcowską miłością, chciej zburzyć obronne mury samoobrony i przeżyj to, jaką przyjemność sprawiają Ojcu Jego córki i synowie. Nasiąkaj Jego obecnością codziennie i czekaj u Jego stóp, a zaczniesz szybować jak orzeł w ramionach Ojca ponad wszelkimi twoimi zranieniami i bólem.
Oto moja historia o tym, jak pochwycił mnie i sprowadził do swoich ramion pełnych miłości. Modlę się o to, abyście i wy spotkali Go i odkryli cuda jego ekstrawaganckiej miłości do ciebie.  Z Kościoła za więziennymi murami, wasz brat

Ed Bragg

 deeo

Zróbmy miejsce następnemu pokoleniu.

Piątkowy wieczór był pełen życia, objawienia, aktywności, choć nie było pastora ani żadnej osoby prowadzącej trzydziestoosobowy zespół uwielbiający, czuwającej nad przebiegiem spotkania, kazania, czy też w grupie modlitewnej. Czy jest coś niewłaściwego w tym obrazku?
Absolutnie nic! Jest to prawdziwy, żywy obraz tego, co Bóg robi w naszym kościele i wielu innych na całym świecie jak bezpośredni owoce działania Rzeki. Wierzę, że Bóg w ten sposób  przekazuje liderom lokalnych społeczności nowe zadanie, aby znaleźli nowe, inspirujące sposoby wyposażania i uwalniania do służby następnego pokolenia, które pochwyci Boży cel i przyprowadzi zgubionych tego świata do pełnej miłości relacji z Ojcem!

Nie będzie już jednoosobowych pokazów!
Jeśli mamy skutecznie wyposażać wierzący, to kościół musi przeżyć dramatyczną zmianę paradygmatu zrozumienia pięciorakiej służby z Ef 4. Tak wielu z pośród nas, z zachodnich kościołów, przez lata chodziło na spotkania mając postawę widza, oczekującego opłaconego przez siebie przedstawienia, które nas nakarmi i dostarczy duchowego odświeżenia. Wielu popadło w te koleiny nie biorąc w niczym udziału całkowicie zadowoleni z tego stanu. Niestety, wielu pastorów również zadowoliło się jednoosobowymi pokazami. Nie zdając sobie z tego sprawy mamy zwyczaj odnajdować swoją tożsamość i znaczenie w pełnionej funkcji. Jednym z zadań pięciorakich służb jest, aby „wyposażać świętych do dzieła posługiwania,” dać członkom zgromadzania możliwość uwolnienia namaszczenia, które mają.

Następne pokolenie całkowicie nie zadowala się grzaniem ławek. Obecni taki stan wyłącza większość z nich. Oni chcą uczestniczyć i pragną wyrazić swoją więź z Bogiem przy pomocy uwielbienia ich rodzaju.  Są nastawieniu na pracę zespołową i starają się dopasować do ciała i być światłością świata.

Uwolnijmy następne pokolenie
W jaki sposób, zatem, możemy zrobić miejsce w naszych kościołach dla następnego pokolenia. W jaki zwolnimy młodsze pokolenie do prorokowanej przez nas samych nadchodzącej radykalnej eksplozji młodzieży? W jaki sposób mamy wychowywać, mentorować, wyposażać i uwalniać młodsze pokolenie do działania w ich obdarowaniach, powołaniu, i jak włączymy ich do pasji i ekscytacji życia pełnią Bożego celu i przeznaczenia. W jaki sposób my, pracujemy w kościele, który jest wielopokoleniowym i wieloaspektowym wyrażeniem pełni tego, do czego nas Bóg powołał? Jak my, jako liderzy, zastosujemy w życiu i ułatwimy przekształcenie kościoła?
Patrząc na historię, każde poruszenie Boże uwalniało i w potężny sposób używało ludzi, którzy wcześniej w kościele byli usuwani na słabo widoczne w ciele Chrystusa miejsca. Lecz teraz to, co było ukrywane powstało, pojawiło się wyraźnie, na nowo brzmiące. Duch Święty wyraża siebie przez nowe pokolenie. To poruszenie Boże, którego doświadczają miliony ludzi na całym świecie, nie jest wyjątkiem. Kościół, w którym mężczyźni, kobiety i młodzi ludzie pracują razem, aby przynieść żniwo, nabiera nowego kształtu.
W listopadzie 1994 roku, Bill i Melinda Fish, moi pastorzy przywlekli się do Toronto w stanie skrajnego wysuszenia i zostali dramatycznie dotknięci przez Boga. Nie mieliśmy najmniejszego pojęcia o tym, co Bóg zamierzał zrobić w naszym osobistym życiu, kościele i służbie w następnych latach! Nasze życie zostało dosłownie wywrócone do góry nogami i przemienione a nasz kościół odzwierciedlał te zmiany. Precz poszły ławki i wymagana dla usługujących garderoba. Precz poszły stare pieśni uwielbiające. Zaczęliśmy dostosowywać naszą kaplicę, aby ułatwić poruszenie Ducha.
Lecz to wszystko bladło wobec tego, co Bóg robił w naszych sercach. Zostaliśmy rozpaleni przez pasję miłości do Boga i uzależniliśmy się od przeżywania Jego obecności. Gdy Bóg wlał w nas Swoją miłość i ogień, wyprostowaliśmy się i zostaliśmy przemienieni. Cudowny sposób w jaki Bóg poruszał się i świadectwa tego, jak Bóg zmieniał tak wielu spośród nas przez to poruszenie zaczął zmieniać pozycję naszego przywództwa w kościele.
Duchowe linienie zaczęło się, gdy musieliśmy ściągać kolejne „religijne skóry.” Było to konieczne, aby przystosować się do poruszenia Ducha. W końcu, Bill i Melinda, którzy byli pastorami seniorami, zaczęli intensywnie jeździć roznosząc błogosławieństwo i po Stanach Zjednoczonych i świecie. Gdy zaczęli podróżować, moja odpowiedzialność wzrosła. Stopniowa znaleźliśmy się pod wypływem przemian. Był czas konfliktu, gdy odpowiedzialność i autorytet zaczęły się zmieniać.
W styczniu tego roku, po silnym proroczym potwierdzeniu, po zewnętrznej zachęcie i szczerej rozmowie, Bill i Melinda zgodzili się, aby został pastorem. Ta decyzja umożliwiła mi wprowadzenie wielu rzeczy, które miałam w sercu dla kościoła, lecz wcześniej nie mogłam przeprowadzić. Oni zaś wiedzieli, że nadszedł czas dla mnie. Zdumiewające, że decyzja o uwolnieniu mnie do przejęcia odpowiedzialności za lokalny kościół wypchnęła również ich na nowy poziom służby i namaszczenia, które prawdopodobnie inaczej nie zdarzyłyby się.

Nowe zmiany
Gdy przekazali mi pastorstwo natychmiast zauważyłam kilka zmian, które musiały być wprowadzone. Zaczęłam dostrzegać, że jest o wiele więcej nastolatków młodych dorosłych niż członków w średnim wieku. Oni reagowali na działanie Boga i zwiększające się pragnienie Jego realności, co było wynikiem przebudzenia, lecz nie chcieli religijnych form kościelnych, które zawsze u nas panowały. Chcieli przyłączyć się do Boga i szczery niereligijny sposób! Zdałam sobie również sprawę z tego, że bezpośrednią służbę.
Odkąd zaczęło się przebudzenie  byłam z kilkoma zespołami składającymi się z młodzieży w Środkowej Ameryce i w Afryce i zauważyłam jak bardzo ci młodzi ludzie chcieli innej służby. Siedzenie i słuchanie kaznodziei, po czym usługiwanie modlitwą nie było tym, czego szukali. Oni chcieli „to robić.” Chcieli BYĆ radykalną młodzieżą, która wpłynie dla Chrystusa na Świat, o których tak wielu prorokowało tutaj. Chcieli zabrać uwielbiania na ulice, chcieli dzielić się ewangelią poza murami kościoła – na ich własny sposób.

Wierzę, że każdy lokalny kościół musi zrobić miejsce dla następnego pokolenia włączając ich w główny nurt kościelnego życia. Choć nie istnieje jednakowy schemat dla wszystkich, tak powinny wyglądać zmiany.
Ostatnio wprowadziliśmy w życie sieć nazwaną „Aliyah.” Hebrajskie słowo „aliyah” oznacza: „wstąpienie, wzniesienie, postęp, iść w górę.”  W hebrajskim alyiah reprezentuje żydowską imigrację do Izraela. Jest symbolem przeniesienie życia jednego Żyda na wyższy poziom. „Aliyah” sygnalizuje również przejście na wyższy poziom duchowego życia, styl życia motywowany przez wartości, zasady i ideały. Zapożyczyliśmy sobie to słowo i wcieliliśmy go w życie naszego kościoła. „Alyiah” jest to praca zespołowa oparta na relacjach, która jest poświęcana zachęcaniu, mentorowaniu, wyposażaniu i  uwalnianiu młodzieży. Zrobimy wszystko, aby zobaczyć jak nasza młodzież „idzie za tym.”
Podobnie jak wielką wartość przywiązujemy w naszym kościele do intymnej relacji z Bogiem, tak też mentorstwo stało się główną wartością i priorytetem. Zachęcamy Mordochaiów (starsze pokolenie) do inwestowania siebie pokolenie Estery. Szukamy możliwości do mentorowania ich w posłudze uwielbiania, modlitwie wstawiennictwie, pracy na ulicy, w służbie niesienie pomocy. Jestem bardzo pobudzona przyglądając się jak różne pokolenia współpracują  w jedności.
Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że potrzebujemy siebie nawzajem! Pasja i nowa wizja młodzieży zmieszana z mądrością  i zasobami starszych jest wspaniałym, pełnym wyrazem tego, jak Bóg zaplanował ciało! Nasze życie może mieć większy i trwalszy wkład, gdy rozwiniemy taki rodzaj relacji jaki mieli ze sobą Paweł i Tymoteusz. Jest tak ważne, aby dzielić się tym, co Bóg robił i co robi w naszym życiu z następnym pokoleniem i nie popełniać błędu oddzielania się od nich.
Rzeka płynie, życie płynie! Gdy życie i namaszczenie przepływa w naszym kościele, widzimy wielokierunkowy, wielopokoleniowy kościół z mężczyznami i kobietami stojącymi obok siebie i wyrażającymi światu miłość Bożą. My, liderzy, musimy wyjść poza wyposażanie i zabrać się za robienie miejsca następnemu pokoleniu. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, w jaki sposób Bóg zaplanował każdą część Swojego Ciała tak, aby całe (ciało) spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania  każdego poszczególnego członka (Ef.4:16). Gdy to zrozumiemy, to ciało Chrystusa będzie świecić Jego pełnią zgubionemu, zdesperowanemu światu, a wszyscy razem staniemy wyżej w Bogu i znajdziemy nasze „aliyah.”

 topodin.com

Następne pokolenie.

Długoterminowe powodzenie każdego kościoła, służby czy ruchu, w tym również tego przebudzenia, z pewnością zawiera w sobie konieczność przekazania namaszczenia, platformy i wartości następnemu pokoleniu. Umożliwienie „synom” i „córkom” w wierze tego, aby stanęli na ramionach i sięgali  po to, co jest na następnym poziomie jest koniecznością dla dzisiejszych pastorów i przywódców.  Lecz jak tego dokonać? Czego potrzebują młodzi ludzie? W jaki sposób mają być szkoleni do przejęcia odpowiedzialności? W jaki sposób mamy podejść do karcenia niedoświadczonej i niedojrzałej młodzieży w drodze do ich  namaszczonej służby Ewangelii?

Poprowadź ich ku uzdrowieniu
Tak jak my sami potrzebujemy uzdrowienia, musimy poprowadzić ich do uzdrowienia serc i emocji. Zanim zaczną dawać, muszą przyjąć. Proces uświęcenia, jak wierzę, jest w rzeczywistości procesem uzdrawiania i uwalniania. W ew. Łuk 4,18 Jezus cytuje Iz 61:11-12 deklarując, że przyszedł aby uwolnić ludzi o złamanych sercach i pocieszyć tych ich w cierpieniu. Faktycznie, ta wolność przychodzi wyłącznie przez Jezusa, w miarę jak pozwalamy, aby moc krzyża usługiwała głęboko w naszym życiu.
Współcześnie, wśród tak wielu młodych ludzi zniszczone jest podstawa jakim jest zdolność do zaufania, a jest to spowodowane szturmem złych doświadczeń życiowych. Spisani na straty zostali ojcowi i matki wokół nich, wzniesione zostały mury obronne, młodzi zdecydowali o podjęciu próby załatwienia spraw po swojemu, co wywołało ducha niezależności, którego działanie dowodzi wiary w „twardy indywidualizm.” Dlaczego?
Wielu z nich stało się przedmiotem nierealistycznych oczekiwań, fizycznego i seksualnego wykorzystania, zostało obrzuconych krytycyzmem wygłaszanym w złości, czy też porzuconych wskutek rozwodów. Inni zaginęli gdzieś w przetasowaniach zagonionego życia nigdy nie otrzymując miłości i wychowania, którego potrzebowali od swoich troskliwych rodziców. Żyjemy w społeczeństwie, w którym często oboje rodzice pracują, a dzieci zbyt często są pozostawione sobie samym i wychowaniu przez telewizję i niezdrowe grupy rówieśników. To niezbędne przywiązanie, które wynika z rodzicielskiego wychowania i wspólnie spędzonego czasu jest albo bardzo słabe, albo nie ma go wcale. To uczy młodzieży podejrzliwego traktowania ludzi władzy i często jest przenoszone na Boga.  Ów niezależny duch rozwija w nich zdolność do dopasowania się i zajęcia swojego miejsca w Ciele Chrystusa. Jeśli te charakterystyczne cechy nie zostaną uzdrowione, spowodują później wyłonienie się kontroli, obraźliwości i problemów seksualnych, które zarówno ranią innych jak i wywołują zarzuty wobec Królestwa Bożego, również w ich życiu osobistym i małżeństwie. Uzdrowienie umożliwia młodemu człowiekowi do chodzenia w Duchu, w poczuciu synostwa i służby wobec niebiańskiego Ojca.
Stale i wciąż obserwowałem to wśród studentów naszej Szkoły Służby (School of Ministry), którzy przyjeżdżali z całego świata. Staramy się o to, aby poznali to, że Bóg Ojciec kocha ich. Ojcowska miłość jest fundamentem, prawdą opartą na łasce, która uwalnia ich w miarę jak pozwalają Mu wejść głębiej w ich serca i uzdrawiać zranienia, obawy i wstyd wynikające z przeszłych życiowych doświadczeń.
Uzdrowienie uwalnia ich, po czym Duch Święty może poruszać się poprzez nich w mocniejszy sposób. Stają się potężnymi sługami Ewangelii w bardzo krótkim czasie.

Stwórz możliwości
Po drugie, młody człowiek potrzebuje punktu startowego, możliwości zaangażowania się w służbę, w tym możliwości głoszenia dobrej nowiny o Jezusie Chrystusie i modlitwy o uzdrowienie chorych, a co za tym idzie oglądania uzdrowień, znaków i cudów po ich modlitwie. Muszą nauczyć się, tak jak my nauczyliśmy się, przez działanie, próby i błędy tego, że Bóg chce,  rzeczywiście może ich używać i zrobi to w przyszłości w nadzwyczajny, potężny sposób.  Musi nastąpić uzdrowienie serca, wyposażenie w dary do służby, a następnie zagwarantowanie możliwości głoszenia, nauczania i modlitwy o innych. Doświadczenie zaś musi zostać połączone z dobrym mentorstwem oraz odpowiedzialnością w relacjach.

Prowadź ludzi (mentoring)
Modelowanie to wszystko o co chodzi w mentorstwie. Nic nie jest w stanie zastąpić rodzicielskiego wychowania swoich synów i córek. W ten sposób, bez względu na zawód rodziców, młodzież uczyła się przez tysiące lat. Ojcowie uczyli synów wszystkiego, co sami umieli, a matki uczyły córki. Jako początkujący, młody człowiek uczy się nie tylko teorii tego, co robić, lecz nabywa „zręczności” przez podjęcie najpierw prostszych, koniecznych zadań, a później stopniowo pracując nad dochodzeniem do pełnej produktywności i odpowiedzialności.  W miarę upływu czasu, pod uważnym okiem rodzica, wzrasta jakość i ilość tak, aby nie marnować rodzinnych zasobów.
Zatem skuteczna służba jest osiągana z nauczaniem. Podobnie jak istotna jest teologia i zdrowe doktryny, nie wystarczy wysłać ludzi do seminarium i napchać im głowy samą teorią. Muszą mieć przecież współczucie dla ludzi i serce sługi, nie  wspominając o zręczności, pewności siebie i umiejętności, które zdobywa się  wyłącznie przez ciągłe powtarzanie pewnych czynności.

Wychowywanie zdolnych sług
Przejmuje mnie dreszcz emocji, gdy przyglądam się jak zespół starszych wraz ze mną i Carol pracuje w TACF. W ciągu wielu lat przyglądania się i uczenia od nas, wszyscy wyrośli na bardzo mocnych i zdolnych pracowników Bożych. Zostali zaangażowani we wszystkie aspekty służby i w ciągu lat stali się zdolnymi namaszczonymi przywódcami. Gdy w TACF prowadzimy przebudzeniowe spotkania okazuje się, że jest wiele różnych sposobów usługiwania: prowadzenie uwielbienia i spotkań, wprowadzanie świadectw, planowanie i organizowanie zgromadzeń, głoszenie kazań i prowadzenie zespołów liderów. W miarę jak podążamy za Duchem Świętym i płyniemy w darach, które Bóg nam dał, uczymy się uczymy się tego, przez ciągłe powtarzanie.

Wesley, Whitfield, Roberts, Seymour.
Przywódcy poprzednich przebudzeń byli młodsi niż sobie wyobrażamy. John Wesley miał 32 lata, gdy zaczęło się wielkie przebudzenie w latach trzydziestych i czterdziestych XVI wieku. Było już wtedy na polach misyjnych w Georgii. Georg Whitfild, jego bliski przyjaciel i towarzysz, miał 21 lat, gdy po raz pierwszy przekroczył Atlantyk, aby głosić i przyciągał dziesiątki tysięcy.  Evan Roberts, przywódca przebudzenia walijskiego 1904-1906 miał 24 lata, a jego siostra, główny lider śpiewu, miała 16.  William J. Seymour, przywódca przebudzenia na Azusa Street  1906-1909 miał około 31 lat. Jestem tym zdumiony, szczególnie biorąc pod uwagę to, że mam obecnie 61 lat, a miałem 53, gdy po raz pierwszy Duch Święty zstąpił na zgromadzenie.
Jednak młodzi ludzi chętniej podejmują ryzyku i przyjmują nowe paradygmaty i innowacyjne sposoby. Tradycje nie zapadły w nich tak głęboko i dzięki temu wchodzą w nowe rzeczy i zmierzają do odległych miejsc. Pójście za Bogiem zawsze oznacza robienie czegoś nowego. On nigdy nie wpada w koleiny. Jakże budzące respekt jest chodzenie za Bogiem, robienie nowych rzeczy i skuteczne usługiwanie wraz z młodzieżą. Potrzebny jest nam i wigor, ich potrzeba naszej stałości, dodające otuchy nasze doświadczenie.

Każdy powinien mieć swojego „Tymoteusza”
Wierzę, że każdy pastor, ewangelista, misjonarz i każdy będący na pełnoetatowej służbie u Boga powinien mieć swojego „Tymoteusza” lub dwóch, których uczy wszystkiego, co zdobył i angażuje się w proces mentorski. Apostoł Paweł miał Tymoteusza, swojego własnego syna w wierze. Tymoteusz najpierw był szkolony w Piśmie przez matkę i babkę (2 Tym 1:50-6). Później był mentorowany przez wielkiego apostoła Pawła, który zabierał go ze sobą w podróże misyjne, a ostatecznie ustanowił go jako pastora seniora wielkiego zboru w Efezie, mającego, jak wierzą niektórzy, 50 000 członków. Możesz nawet brać pod uwagę dwunastu „Tymoteuszy,” jak miał Jezus. Wyobraź sobie, gdyby każdy starszy przywódca przekazał wszystko, czego się przez lata nauczył, swoim synom i córkom w wierze; wartości, priorytety, praktykę! Zatem wy wszyscy młodzieżowcy znajdźcie sobie matkę i ojca w wierze, którzy przekażą wam swój charakter, wartości, namaszczenie i miejsce.

продвижение сайта

Przekazanie pałeczki następnemu pokoleniu.

Gdy zaczęło się w Toronto Airport Christian Fellowship świeże wylanie Rzeki na początku 1994 roku fale szoku szybko zaczęły być wyczuwalne na całym świecie. 1992 roku wróciłem z Nowej Zelandii do pracy z Gerald Coates i Pioneer Team w Wielkiej Brytanii, oraz do pomocy w kościele w Sidcup na obrzeżu Londynu. Wkrótce znaleźliśmy się głęboko zalani w Rzece. Wiele ze spotkań naszego Zespołu Pionierskiego (Pioneer Team) zaczęło być przejmowanych przez potężne nawiedzenia Boże, a kościół w całości był wywracany do góry nogami.
Bóg wielokrotnie spotykał się ze mną, lecz jednego szczególnego wieczoru nie zapomnę nigdy. Przez długi czas leżałem na podłodze wykonując, ku zmieszaniu obecnych, ruchy pływaka.
Nie przeszkadzałem sobie tym wcale, ponieważ czułem, że stoję w Rzece Bożej i że Duch Święty stal mówi do mnie:
– Podnieś nogi z dna!

Jako były nauczyciel pływania wiedziałem o tym, jak ważne to jest dla rozruszania się. W tedy nie zdawałem sobie sprawy, co Bóg do mnie mówił, lecz wkrótce miałem się dowiedzieć. Oderwanie stóp od dna jest środkiem radykalnego i koniecznego dostosowania się. Nie możemy już dłużej iść mając ze sobą „swoje codzienne sprawy.”

Chciałbym naświetlić trzy rzeczy, które Duch Święty robi, aby wprowadzić te radykalne zmiany (dostrojenie) do naszego życia i kościołów.

Duch Święty daje wyraźny cel
Gdy już wraz z żoną usadowiliśmy się na przywódczej pozycji w kościele w Sidcup, musieliśmy stanąć na wprost różnych sytuacji zagrażających niepowodzeniem. Kościół miał już 17 lat, lecz członkowie zostali bardzo znacznie pozbawieni złudzeń. Przyłączenie się do Pionierów i przyjęcie nas jako przywódców było dla nich możliwością złapania ostatniego oddechu. Nie mogliśmy nic na to poradzić, zastanawiając się czy nie go zamknąć.

Któregoś wieczoru braliśmy udział we wspólnym z innymi kościołami z miasta uwielbieniu. W czasie trwania uwielbienia dyskutowałem z Duchem Świętym. Spotykaliśmy się z dużym kościele, który miał bardzo utalentowanego lidera uwielbienia i znakomitą muzykę. Powiedziałem:
– Panie, dlaczego nie zamkniemy tego, co usiłujemy teraz robić i nie przyłączymy się do nich, tutaj.
– Dałem ci szczególne miejsce na rynku i ty zdobędziesz młodzież z twojej społeczności. Nikt inny nie jest w stanie tego zrobić – odpowiedź Pana była wyraźna.
Od tej chwili mieliśmy wyraźny cel naszego bytu. Zmieniliśmy nazwę kościoła z „The Acorn Centre” na „New Generation” i zdecydowaliśmy się na wpływanie na młodzież z naszego miasta.
W czerwcu 2000 roku „Charisma Magazine” opublikował alarmujące statystyki:
„Obecnie, 88% z 30 milionów amerykańskich nastolatków nie chodzi do kościoła. Z tych 12%, które chodzą, 80% przestanie zanim skończą szkoły.” Te statystyki są jeszcze gorsze w Wielkiej Brytanii i mają groźne implikacje. Wiadomości BBC ostatnio podały, że 50% przestępstw w londyńskiej metropolii popełnianych jest przez młodzież poniżej 17 roku życia. Zniszczenie siane przez alkohol i narkotyki wśród młodzieży zasila przestępczą falę i policja musi obecnie przesunąć swój personel na stałe do szkół, które zostały najsilniej dotknięte.
Pomimo, że pracujemy zarówno z młodzieżą jak i starszymi ludźmi, teraz naszym pierwszym celem jest młodzież. Jest to, przede wszystkim, przyszłość kościoła i naszego kraju. Nasze różnorodne inicjatywy przyciągnęły nieraz setki młodych ludzi. Mimo, że większość nie nawróciła się, wiedzieliśmy cuda, które zmieniały życia ludzi i mogliśmy wpłynąć na społeczeństwo znacznie ponad nasze ograniczone możliwości i wielkość.

Zmiana kierunku
Gdy zmienił się cel kościół zaczął wychodzić ze spirali śmierci. Zamieniliśmy opuszczony warsztat drukarski na klub młodzieżowy i szybko zebraliśmy w naszej bazie danych setki nastolatków. Niemal nas to zalało i spowodowało, że wypłynęły na powierzchnię pewne motywacje, które wymagały korekty.
Niektórzy czuli, że całe pieniądze i energię inwestujemy w młodzież i pytali:
– Co z tego, jest dla nas?
Punktem zwrotnym dla mnie okazało się prorocze słowo z Pisma dotyczące syna Abrahama Izaaka i jego żony Rebeki. Gen 25, 21-26. Pomimo dwudziestu lat małżeństwa nie mieli dzieci. Przymuszeni przez bezpłodność do modlitwy, otrzymali cudowne poczęcie.  W miarę upływu czasu Rebeka czuła się dziwnie i szukała Pana, aby uzyskać wyjaśnienie, co się w niej dzieje. Boża odpowiedź ukształtowała nadchodzącą przyszłość przez następne stulecia i dramatycznie wpłynęła na nasz kościół.
1 Moj. 25:23
„A Pan rzekł do niej: Dwa narody są w łonie twoim i dwa ludy wywiodą się z żywota twego. Jeden naród będzie miał przewagę nad drugim, STARSZY BĘDZIE SŁUŻYŁ MŁODSZEMU.”
Większość z nas zbyt dobrze jest obeznana z konfliktami kościelnymi. Dla nas kluczem do przetrwania było słowo: „STARSZY SŁUŻYĆ BĘDZIE MŁODSZEMU.” Jak często słyszałeś liderów mówiących:
– Chodźcie służcie mnie.
Czy:
– Chodźcie służcie mojej wizji.
Jednak wzór przywództwa jaki zostawia nam Jezus jest inny: „….Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu.” (Mat 20:28)”
Dramatyczna historia Izaaka i Rebeki przeszła drogę od bezpłodności do obfitości przez modlitwę wstawienniczą i wewnętrzny konflikt. Nie staraliśmy się o wewnętrzny konflikt, lecz był on częścią drogi naszego kościoła do obfitości.

Trzeba było złamać formę
Wierzę, że apostolską zasadą działania jest rozpoznanie i uwolnieni młodszych przywódców. Jeśli będziemy się trzymać naszego modelu przywództwa i naszej wizji, to one nieuchronnie umrą wraz z nami. Musimy mieć „otwartą” mentalność.  Rozwój we wszystkich najważniejszych dziedzinach życia zboru rozpoczął się od rozpoznaniem i uruchomieniem Pawła i Pauli Weston’a. Gdy spotkałem ich po raz pierwszy instynktownie wiedziałem, że są oni darem Bożym dla kościoła. W tym czasie byli członkami innego kościoła lecz najwyraźniej nie dopasowani do reszty przywództwa z powodu konfliktu wizji.
Gdy zaczęliśmy wychodzić do społeczeństwa, a szczególnie do młodzieży, sercem przyłączyli się do nas. Po pewnym czasie zaczęli pracować z nami, a ja zachęcałem ich do tego, aby brali na siebie więcej odpowiedzialności jako liderzy.  Nie była to jednak łatwa droga.
Zacząłem walczyć z pewnymi aspektami charakteru Pawła. Był niezwykle niespokojny, często trudno mu było wytrzymać na jakimkolwiek zgromadzeniu. Gdy rozglądałem się za nim, aby mi wziął w czymś udział , okazywało się, że go nie ma. Nie był zbyt punktualny i nienawidził spotkań liderów.
Często kładł się na podłodze i pod w czasie niekończących się naszych dyskusji pytał:
– No, to co postanowiliśmy tutaj?
– Bardzo niewiele – musiałem przyznać.

Byłem coraz bardziej sfrustrowany nim, lecz w faktycznie prawdopodobnie byliśmy w tamtym czasie po dwóch różnych stronach. Ja miałem za sobą wychowanie w intensywnym uwielbieniu i długich rozmowach, podczas gdy Paweł pracował z młodzieżą, które nie radziła sobie ani z jednym, ani z drugim.
Sprawy osiągnęły punkt krytyczny, gdy zdecydowałem o konieczność zdyscyplinowania Pawła i wykluczenia go na pewien czas z grupy przywódczej. Był to bardzo bolesny proces, szczególnie dla Pawła i Pauli, i patrząc z perspektywy czasu mogłem to rozwiązać inaczej. Byłem winny w tak samo jak jego poprzedni kościół i bliski utraty naszego najcenniejszego nabytku. Dlaczego?
Byliśmy z Lindą przez kilka tygodni za oceanem i po powrocie odkryliśmy, że Paweł, zamiast źle mówić o mnie i podkopywać moje przywództwo, ugruntował się i wiernie służył kościołowi, pomimo rany, którą odczuwał. Ta postawa przekonała mnie, że o jego wartości.
Wkrótce potem brałem udział w spotkaniu „Pioneers Leaders Day,”  gdy Bóg powiedział do mnie, „On nie pasuje do tej formy.” Do tej chwili nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mam formę i gdybym nie było otwarty na głos Boży, zrobilibyśmy krok wstecz i Paweł ciągnąłby dalej w odrzuceniu określony przez „mających dobre intencje chrześcijan” jako buntowniczy. Jakże tragiczna byłaby ta strata.
Dziś Paweł prowadzi „New Generation Leadership Team” (Grupa Przywódcza Nowego Pokolenia) i zaczyna mieć główny wpływ na ten kraj. Ostatnio, Gerald Coates poprosił go aby prowadził konferencję Pionerr Leaders wraz z jeszcze jedną obdarowaną kobietą, Ness Wiolson,  gdy tysiące delegatów zebrało się w Pkefiled w Norfolk.
Te Rzeki żywej wody nadal płyną. Starsze pokolenie nie tamują Rzeki i nie utrudniają w wykonaniu Bożych celów. Uruchom następne pokolenie, a Rzeka będzie płynąć.

 сео продвижение

Jak zrozumieć ten czas i słuchać Jego sygnałów.

W całej historii ludzkości Bóg zawsze miał takich ludzi, którzy rozumieli czasy, w których żyli. Jezus był wyzwaniem dla swojego pokolenia, ponieważ rozumieli oni naturalny czas, lecz nie umieli pojąc czasu duchowego.
Mamy obecnie takich ludzi, którzy rozumieją kulturę, w której żyją. Badają wzory zachowań i dokładnie przewidują nadchodzące trendy. Dzięki słuchaniu tych „widzących” stajemy się mądrzejsi i otrzymujemy wgląd w kulturę.
W ciągu ostatnich kilku lat usilnie starałem się zrozumieć, co owi kulturalni prorocy widzą. Zbierałem informacje z bardzo wielu źródeł, a oto co odkryłem.

Zmiany w kulturze

W ciągu ostatniego zachodnia kultura dokonała kilku zmian. Społeczeństwo przeszło z wieku rolniczego do technicznego i informatycznego. Obecnie jesteśmy w wieku doświadczeń, który zaczyna się przeradzać w wiek emocji.
Podczas, gdy kultura zmienia się szybko, kościół utknął na pierwszym przestarzałym modelu służby w związku z czym został bez kontaktu z ludźmi, których usiłujemy zdobyć. Ciągle pracujemy w linii produkcyjnej i nabijamy znaki firmowe na tym, co wyprodukujemy, przeważnie bez świadomości, że ludzie poza kościołem opierają się wykształconemu przez nas modelowi.

Ludzie szukają przeżyć, postmoderniści nie szukają czegoś w co można uwierzyć. Są gotowi uwierzyć w anioły, demony, i niemal wszystko, co im zaoferujemy. Mają nieprzepartą ochotę na przeżycia i zbierają przeżycia, podobnie jak poprzednie pokolenia  zbierały przedmioty. Podczas, gdy kultura zmieniła swoje podstawy z racjonalnej na doświadczalną, to kościół stał się bardziej racjonalny.
Myślimy, że im bardziej potrafimy zdefiniować i wyjaśnić naszą wiarę, bym lepiej będziemy dotykać nasze pokolenie.  Bezwiednie stajemy w opozycji do potrzeb ludzi. Presja współczesnych „faryzeuszy,” którzy wymagają racjonalnego wyjaśniania spowodowała, że kościół reaguje ze strachem na możliwość określenia siebie jako miejsca, gdzie dzieją się przeżycia niezgodne ze Słowem. Podczas, gdy my staramy się zaspokoić tych krytyków, świat dostaje się w ręce przeżyć „New Age” i wschodniego mistycyzmu.
Wraz ze świeżym wylaniem Ducha Świętego otrzymaliśmy to, czego potrzebuje współczesna kultura. Mamy możliwość zaoferowanie stałych przeżyć z Żywym Bogiem. My, którzy znaleźliśmy się w Rzece, jesteśmy przygotowani na zebranie żniwa tego pokolenia, dzięki temu, że możemy ich zaprosić na aby przyszli i przeżyli Rzekę Bożej miłości i mocy.

Ta kultura szuka również miejsce współuczestnictwa, ponieważ społeczeństwo zmieniło się z ze społeczeństwa, które wystawia reprezentantów, na takie, które chce uczestniczyć bezpośrednio. Ludzie nie chcą już aby ktokolwiek ich reprezentował podczas gdy oni sami siedzą w tłumie jako widzowie. To pokolenie chce „brać udział w grze,” być częścią armii, a nie widowni. Posłuchaj tych, którzy przyjechali do Toronto jako widzowie a stali się uczestnikami, gdy zstąpił na nich Duch Święty. Wielu z tych, którzy wcześniej powiedzieli, że nigdy by nie wzięło udziału w tym „emocjonalizmie,” teraz nie może się nasycić.
Współcześni ludzie nie przychodzą do kościoła po to, aby ich zabawiano. Przyglądanie się jak ktoś wkłada ręce na chorych jest bardzo ekscytujące, lecz oni chcę teraz tego samego; a jednak wielu przywódców obawia się wyposażyć i wypuścić ludzi do służby. W obecnym wylaniu Ducha, uwalniamy ludzi do przeznaczenia, odpowiadając w ten sposób na najgłębsze pragnienia tego pokolenia, aby brać udział.

Wizerunek to wszystko, co ma kościół doby przemysłowej. W ciągu  poprzednich kilku lat zostaliśmy przymuszeni do tworzenia haseł określających  kierunek/ cel, do którego zmierzamy jako kościół.  Następna zmiana, która zaszła w czasie tego pokolenia, to przejście od określania kierunku/celu (wyznaczania sensu istnienia) do określania wizerunku kościoła. Zmiana z czegoś co się da przeczytać do czegoś, co można zobaczyć (szczególnie dla niewierzących).  Wizerunek może się zmieniać co kilka miesięcy, lecz to pokolenie szuka czegoś więcej.

To pokolenie chce się włączyć. Nastąpiła zmiana z niezależności na współzależność, obecnie na fali jest współpraca sieciowa kościołów.

Ostatnio, przeglądając różne programy telewizyjne, zostaliśmy z żoną zatrzymani przy występie znanego artysty muzyka. Przyglądaliśmy się przejęci, w jaki sposób łączył się z olbrzymią publicznością, przechadzając się wśród nich, poruszając się i dotykając ludzi w taki sposób, że każdy czuł się częścią przeżycia, którego nie zapomni.
Współczesna kultura nie jest zainteresowana udziałem w następnym przedstawieniu. Ludzie chcą wspomnień. Gdy doświadczają Chrystusa, wychodzą z wspomnieniem.  Ostatnie stulecie przepełnione było „wizjami.” Zarówno ludzie ze świata biznesu jak i kościoła brali udział w konferencjach i zapisali mnóstwo notatek na temat wizji. Czołowym hasłem było „giniemy bez wizji.”

Twórcza moc Bożej Pieśni
Jednak w tym tysiącleciu poszukuje się dźwięku. Kultura prowadzi do nowych poszukiwań nad efektami dźwiękowymi. Kościół stracił największe odkrycie całej nauki. Obecnie na podstawie kompleksowych badań nauki oraz fizyków „super struny” wiemy już, że istota sprawy nie leży w materii, lecz w wibracjach. Materia składa się z wibrujących nitkach energii. Te odkrycie wskazują nam na to, że podstawowa rzeczywistość wszechświata jest duchowa, nie fizyczna, niewidzialna a nie widzialna.
W pewnym doświadczeniu naukowcy umieścili metalowe opiłki na cienkiej metalowej płycie. Gdy zabrzmiał dźwięk muzyczny, opiłki układały się w kształcie płatków śniegu. Gdy zabrzmiał inny dźwięk, przekształciły się w gwiazdę. W ten sposób reagowały na każdy dźwięk. Czy cały stworzenie reaguje na dźwięk?

Dane wywiadowcze ujawniają, że poziom wibracji dźwięku znacząco wzrósł na świecie przed 11 września. Obecnie zwraca się o wiele większą uwagę na poziom dźwięku na świecie. W Piśmie dźwięk jest znakiem boskiego objawienia. Od Góry Synaj do Apokalipsy dźwięk wzywał ludzi do Boga. Jan usłyszał za sobą „głos potężny” (Obj.1:10).
Opisał go jako „szum wielu wód.” Zanim Jan dowiedział się, co Jezus powiedział, wiedział jak On brzmi.
Ucho środkowe przekazuje dźwięk do kory mózgowej w formie ładunku energii. Im wyższa częstotliwość tym większy ładunek. W 2 rozdziale Dziejów Apostolskich dźwięk nadszedł z nieba, pobudzając ludzi, którzy zebrali się i zostali zmienieni w ludzi, którzy zmieniali świat. Dźwięk zbiera żniwo. Gdy Piotr powstał i mówił do tłumu, jego słowa stały się „jak miecz” rozcinając serca ludzi.

Toronto stało się znane z dźwięków jakie pojawiają się w czasie spotkań. Niektórzy krytykowali to, a jednak historie zmienionych ludzi, uzdrowień, uwolnień od opresji i odnowionych rodzin trwają. Jak często ludzie mówili:
„Gdy Carol krzyknęła, poczułam jakby prąd elektryczny przeszył moje ciało.” Gdy tłum wznosi do Pana swój głos, wielu zostaje ogarniętych przez Ducha i ich ciała zaczynają wibrować. Grupy śmiejących się osób wygnały z ludzi wiele demonicznych duchów.
Wyobraź sobie pokolenie, które rozumie moc dźwięku. Byłe komunistyczne państwa bały się zachodniej muzyki, ponieważ wiedziały, że muzyka może zmienić kulturę. Mamy potężną broń, która może zmienić nasze pokolenie poprzez dźwięk, który uwolnimy na ziemi.
Jozue pokonał Jerycho dzięki działaniu dźwięku. Trąbki i okrzyk zburzyły mury. Paweł i Sylas wywołali śpiewem trzęsienie ziemi. Chór Jehoszafata wprowadził zamieszanie w szeregi nieprzyjaciela i zdobył dla Izraela zwycięstwo.  Nauka udowodniła, że dźwięk porusza się szybciej i dłużej w wodzie. Walenie są w stanie słyszeć siebie nawzajem z odległości równej połowie drogi dookoła świata. Jak daleko niebiański dźwięk może poruszać się poprzez nas, którzy doświadczamy Rzeki Bożej?
Kilka lat temu byliśmy z moją żoną, Maureen,  w Toronto na konferencji „Catch the Fire,” a było to przed wyjazdem do usługiwania w Izraelu. John Carol i Randy Clark modlili się o nas. W tym czasie moja żona słyszała dźwięk Afryki i widziała w wizji wielu Afrykańczyków. Niecały miesiąc później zostaliśmy zaproszeni do usługiwania w Afryce. W czasie tej wizji Maureen widziała szczególnie dwóch mężczyzn, których spotkaliśmy w czasie tej podróży.
W czasie tej pierwszej podróży prorokowałem naszego gospodarzowi, pastorowi Pawłowi, że ten naród będzie miał chrześcijańskiego prezydenta, a on będzie siedział tuż koło niego. W tym czasie nastąpił zamach stanu, a cała przyszłość narodu nie była pewna, jednak w ciągu jednego roku został wybrany chrześcijański prezydent.

Właśnie wróciliśmy kolejny raz z Afryki. W czasie tej wizyty pastor Paweł został ustanowiony Przewodniczącym Kościołów Ewangelicznych w tym kraju i ma dostęp do prezydenta. Zostaliśmy uhonorowani zaproszeniem do pałacu prezydenckiego na spotkanie i modlitwę z prezydentem. Co by się stało, gdybyśmy nie byli posłuszni dźwiękowi i wizji, którą otrzymaliśmy w Toronto?

Eliasz usłyszał dźwięk (szum) obfitego deszczu zanim pojawiła się chmura. Dźwięk wytworzy wizję. To pokolenie musi nauczyć się wibrować z dźwiękiem niebios i zmienić kulturę. Jezus gra na flecie, a my musimy przyłączyć się w tańcu.

регистрация в яндекс каталоге