Koniec ze świadomością grzechu

Crosby Stephen

Zasięg zmian dokonanych na przełomie ery Starego i Nowego Przymierza jest przedmiotem debat od pierwszych dni kościoła, a nawet jeszcze przed pojawieniem się spraw związanych legalizmem i judeo-pogaństwem. Apostołowie musieli podjąć to nie do pozazdroszczenia zadanie równoczesnego ogłaszania kontynuacji i oddzielenia starotestamentowych Pism. Musieli zmagać się z tym „co się zmieniło i w jakim stopniu?” a nie było to wtedy łatwe zadanie. Nie jest również łatwe dziś i aż po dziś dzień nigdy całkowicie nie rozwiązano tego ku zadowoleniu wszystkich. Osobiście jestem przekonany (i mam nadzieję, że jest to do przyjęcia dla wielu), że Dzieło Kalwarii1) jest potężnym filtrem interpretacyjnym dla całego Pisma. Niemniej, takie otwarte założenie nie usuwa dyskusji na różne tematy.

Moje 36 letnie kościelne doświadczenie mówi, że większość chrześcijan żyje według różnego stopnia mieszaniny wierzeń i praktyk starego i nowego stworzenia. Miotła zmian ze starego do nowego okresu (przed i po Pięćdziesiątnicy) nie jest ani dobrze rozumiana, ani wykonywana. Większość chrześcijan rozumie to, że ich grzechy są wybaczone w Chrystusie, lecz jest to świadomość skierowana ku Bogu. Mieszanina manifestuje się w paskudzeniu i mieleniu codziennego życia, co niektórzy nazywają uświęceniem. Wielu szczerze naucza, że jesteśmy usprawiedliwieni z łaski, lecz później tego, że to od naszej dyscypliny zależy życie chrześcijańskim życiem.

Pawłowa łaska Nowego Przymierza jest tak radykalna, że ówcześni skrupulatni moraliści oskarżali Pawła o usprawiedliwianie grzechu (Rzm. 6:1-2). Te oskarżenia ciągle odbijają się echem współcześnie u tych, którzy chcą sprzeciwiać się przesłaniu Nowego Przymierza o niezasłużonej, nieograniczonej, surowej, łasce, skutecznej zarówno do usprawiedliwienia jak i uświęcenia. Myślą oni, że głoszenie „przesłania łaski” promuje byle jakie życie, i że cierpliwe skupianie nas na naszym grzechu, mistrzostwie i pokonywaniu go, jest sposobem na spodobanie się Bogu i większe pozyskanie Jego przychylności niż ci, którzy są mniej zdyscyplinowani… nasi wspaniali niewolnicy!

Świadomość grzechu i opanowywanie go przez zdyscyplinowane stosowanie biblijnych zasad nie jest życiem nowego stworzenia jakie obiecywał Jezus Chrystus. Gdybyśmy mogli opanować nasz grzech to nie potrzebowalibyśmy Zbawiciela. Stara natura jest bardzo zdyscyplinowana, a szczególnie wtedy, gdy jest to związane z korzyściami czy zdobyciem jakichś zysków związanych panowaniem nad grzechem. Zyskami takimi jak: szacunek, respekt, promocja, przywileje, obietnice pozycji w przywództwie itd. Podobnie jak tańczący w cyrku pies, stara natura bezbłędnie dopasowuje się do biblijnych standardów po to, aby uzyskać aplauz tłumu. Lecz gdy aplauz milknie… nadal mamy do czynienia z psem… tą starą naturą.

Duchowa dojrzałość nie jest określana przez to jak dobrze stosujemy biblijne zasady do powstrzymywania grzechu. Biblia wyraźnie mówi nam, że jeśli próbujemy żyć w sposób oddany zasadom jest to przeciwne Bożej woli a końcem jest upadek, powrót wstecz, złamanie, sidła i wylądowanie w pułapce 2). Bóg miał odpocznienie i odświeżenie dla Izraela, które było związane z Jego Osobą, z relacją i miłością, lecz oni nie chcieli. Tak więc uczył ich przepis za przepisem, trochę trochę tam,.. jak grupę dzieciaków! Nie jest to niebiański komplement! Większość chrześcijan myśli, że „przepis za przepisem” jest standardem, którego należy pragnąć i do którego dążyć!

Gordon Dalbey (iii) posiada bardzo unikalny wgląd w głębię znaczenia tego:

„Bóg Ojciec nie pozwoli na to, aby relacja z Nim została zredukowana do zestawu przepisów. Ludzie żyjący według zasad nie mogą poznać Boga, ponieważ dostęp do Niego i poznanie Go nie dokonują się przez walkę sprawiedliwość, lecz wyłącznie przez wyznawanie złamania. Człowiek nie jest w stanie ukryć faktu, że jego skostniałe zasady nie są znakami intergralności (wewnętrznej spójności -przyp.tłum.), lecz narzędziami służącymi do ochronienia własnej straszliwej słabości. Człowiek, który jest zawsze w porządku jest największym zagrożeniem dla Bożych celów na tym świecie. Jest to człowiek zasad, który, ze względu na trzymanie się ich, zawsze zawsze jest bardzo gotowy do odrzucenia Bożego daru i do zadawania ran, a nawet niszczenia tych, których Bóg dał nam jako ludzi bliskich. Człowiek, który żyje według zasad może otrzymać tylko to, na co sam zapracował swym dokładnym trzymaniem się zasad 4).

Wiąże się to z wynegocjowaną umową: Deut 28 – wy robicie swoje, Bóg robi swoje. Słyszałem jak naucza się tego w ten sposób, problem jednak polega na tym, że w Nowym Przymierzu mamy tylko jedną zaangażowaną stronę . . . Samego Boga (Hbr. 6:13-20). Część radości płynącej z udziału w nowym stworzeniu to wolność od stałej świadomości grzechu (Hbr. 10:2; 10:22)! Tak, wiem, że to brzmi zbyt dobrze, aby było prawdziwe, lecz wiem też, że niektórzy już wykrzykują: „Taaa, ale co z posłuszeństwem?” Dojdę do tego. Mocą grzechu jest prawo 5) to jest, całe życie według prawa, nie tylko przylgnięcie do Tory, lecz i zmaganie się życie zgodne z „prawami”… żydowskim, pogańskimi czy nawet „dobrymi” biblijnymi „prawami. Być „twardym wobec grzechu” jest w rzeczywistości umacnianiem go. Można się założyć, że jeśli jakiś kaznodzieja gra na jakimś szczególnym grzechu to gdzieś w ciemności jego/ jej własny grzech czai się.

Istotą starego porządku była świadomość grzechu: Bóg jest święty, ludzkość ma dług wobec tej świętości, Tora wymaga posłuszeństwa, a nadzieja jest taka, że grzechy mogą zostać przebaczone co najmniej w następny Dzień Pojednania. Nie było pewności. Przez nieustannie istniejącą konieczność powtarzania ofiar, czcicielowi stale przypominano o jego własnych grzechach. Cała istota Nowego Przymierza to osiągniecie czegoś, czego nie można było osiągnąć w Starym: dać wierzącemu brak świadomości grzechu (przekonania/ samo-oskarżania się).

Zamiast Tory znajdującej się w samym centrum świadomości i jako środka przekonywania o grzechu został nam dany duch synostwa w Osobie Ducha Świętego, który przynosi przekonanie o grzechu w synowskiej relacji z Ojcem, przez Chrystusa. Jedyny grzech na jakim wierzący powinien „koncentrować się” jest to grzech, który Duch wynosi na światło wtedy, gdy jesteśmy w czasie intymnej rozmowy z Ojcem! Wyłącznie wtedy, gdy siedzimy w Jego metaforycznych ramionach, słyszymy bicie Jego serca i słuchamy Jego miłosiernie surowego Głosu przemieniającej miłości i mocy, mamy zajmować się sprawami naszego zachowania. Nie zostaliśmy powołani do samo pobudzania się, samo analizowania, samo opanowywania, do „grzecho-introspekcji” (ang. gra słów „sintrospection”)!

Psalmista powiedział, że to w Jego światłości oglądamy światłość (Ps.36:10). Nawet nasza zdolność do rozpoznania grzechu jest bezpośrednim wynikiem Jego daru światła w nas! Bez Jego światła, widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć! Nie posiadamy zdolności niezbędnych do grzecho introspekcji! Nie jesteśmy w stanie właściwie zająć się naszą własną niegodziwością. W zależności od osobowości i temperamentu wynikiem naszej samo analizy będzie albo wytłumaczenie własnej rozpusty, albo oskarżanie siebie o winę (Biada mi, zginąłem). Ani jedno, ani drugie nie jest właściwe dla wierzącego, który jest nowym stworzeniem!

W Nowym Testamencie są wyłącznie dwa wersy mówiące szczególnie o tym, aby badać samych siebie. Jedne znajduje się w kontekście Stołu Pańskiego w 1Kor. 11:28, a drugi jest zachętą do badania siebie samych, aby sprawdzać czy trwamy w wierze (2Kor. 13:5), a nie badaniem siebie na okoliczność braku grzechu. To wszystko.

Jako wierzący mamy cieszyć się radością pokropionego (obmytego) sumienia, jak też zmianą tego, czym zajmuje się świadomość. W jej centrum nie ma być grzech czy Tora, lecz ma ona być Chrystocentryczna. Tak jest, On w Swej Osobie i Jego dzieło dla mnie, we mnie, przeze mnie jest nowym centrum mojej samo świadomości i zrozumienia. Nasza wiara jest w praktyczny sposób skuteczna nie dzięki koncentrowaniu się na grzechu, lecz przez uznanie 7) wszystkiego co w nas dobre w Chrystusie Jezusie (Flm. 6).

Wyłącznie w świetle Jego Ojcowskiego uścisku w ogóle powinna być podejmowana sprawa grzechu, zachowania czy uświęcenia, ponieważ to właśnie tam, przy tronie Bożym, posadzony wraz z Nim, odczuwa nie tylko przekonanie i prawdę, lecz równocześnie przemieniającą łaskę, to nauczające i umacniające dobro, które uzdalnia mnie do pokonania, nie przez własną dyscyplinę i determinację, lecz przez przyjęcie przemieniającej mocy nowego życia, . . . samego życia Jezusa, żyjącego Jego życiem przeze mnie, jak nowe stworzenie.

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal. 2:20).

Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a łaska jego okazana mi nie była daremna, lecz daleko więcej niż oni wszyscy pracowałem, wszakże nie ja, lecz łaska Boża, która jest ze mną” (1Kor. 15:10).

_________________

1) Narodziny, śmierć, pogrzeb, zmartwychwstanie, wstąpienie do nieba i uwielbienie naszego Pana, wylanie Ducha i zamieszkiwanie Ducha wewnątrz wierzących.

2) Przeczytaj Iz. 28 w całości i czasami w jego kontekście.

3) www.abbafather.com

4) Ten cytat został zaczerpnięty i zaadaptowany z książki „Sons of the Father”, Gordon Dalbey, 1992.

5) 1Kor. 15:56.

6) Psalm 36:9

7) Epignosis – wiedza doświadczalna . . . wiedza, której się nabywa przez uczestnictwo w czymś i obcowanie z przedmiotem poznania. Zasadniczo jest to sprawa relacyjna.

www.drstevecrosby.wordpress.com

– – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu pod warunkiem, że ta informacja o prawach autorskich będzie znajdować się na wszystkich kopiach, duplikatach i referencjach.

бюджет продвижения сайта

Click to rate this post!
[Total: 6 Average: 4.7]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.