Raymond Ibrahim
Ostatnio papież Franciszek poczynił pewne rzekomo stawiające na nogi uwagi. W czasie porannej mszy ku pamięci o. Jacquesa Hamel, 85 letniego kapłana, który został ścięty przez muzułmanów w czasie prowadzenia mszy w swoim kościele we Francji, powiedział:
„Takie okrucieństwo, które żąda wyrzeczenia się wiary jest, powiedzmy to: szatańskie… Dziś w kościele mamy więcej chrześcijańskich męczenników niż na początku jego historii. Chrześcijanie są porywani, torturowani, więzieni, podrzyna się im gardła, dlatego że nie chcą wyrzec się Jezusa Chrystusa… Pierwszym chrześcijanom proponowano odstąpienie od wiary, czyli: powiedzcie, że nasz Bóg jest prawdziwy, a wasz nie. Złóżcie ofiarę naszemu bogu, bądź naszym bogom. Gdy tego nie robili, gdy odmawiali odstępstwa od wiary, byli zabijani. Dziś mamy do czynienia z tym samym. Jak bardzo chcielibyśmy, aby wszystkie religie stwierdziły, że zabijanie w imieniu Boga jest dziełem szatana”.
Zakończył mówiąc, że powinniśmy się modlić, abyśmy mieli „odwagę powiedzieć tą prawdę: zabijać w imię Boga jest dziełem Szatana”.
Te słowa papieża zyskały aplauz, ponieważ z pewnością są prawdziwe. Rzeczywiście, „jest dziś więcej chrześcijańskich męczenników niż na początku kościoła” i „zabijanie w imieniu Boga jest dziełem Szatana”.
Niemniej takie twierdzenia są pozbawione swej mocy, ponieważ są niepełne, a więc ogólnikowe. Słuchając go, można dojść do wniosku, że różni ludzie zmuszają chrześcijan do wyboru między „naszym bogiem czy bogami” a mieczem, i że różni ludzie „zabijają w imieniu boga”.
Faktycznie współcześnie jest tylko jedna grupa ludzi, muzułmanie, którzy zmuszają chrześcijan do wyboru swoim bogiem, a śmiercią.
Jednak Franciszek nie tylko zwyczajnie nie wspomina o religijnej tożsamości tych, którzy „zabijają w imieniu boga”, lecz nawet zapytany wprost, waha się. Tak było, gdy pewien dziennikarz zapytał go czy ojciec Jacques został „zabity w imię islamu”. Franciszek stanowczo nie zgodził się z tym. Dowodził, że on słyszy również o chrześcijanach, którzy każdego dnia dokonują aktów przemocy we Włoszech: „Tu jeden zamordował swoją dziewczyną, tam ktoś zamordował teściową… a wszyscy byli ochrzczeni jako katolicy! Istnieją niepohamowani katolicy! Jeśli więc mam mówić o islamskiej przemocy, muszę mówić o katolickiej”.
Najwyraźniej dla papieża Franciszka przemoc dokonywana zgodnie z poleceniami Allacha nie jest bardziej problematyczna niż przemoc, która jest zaprzeczeniem przykazań judeochrześcijańskiego Boga. Zgodnie z ta pokrętną logiką jeśli pociągniemy do odpowiedzialności islam to musimy pociągnąć i chrześcijaństwo – bez względu na fakt, że islam usprawiedliwia swoją przemoc, podczas gdy chrześcijaństwo potępia ją.
W rzeczywistości Franciszek chce tylko tyle powiedzieć, żeby usatysfakcjonować tych, którzy wzywają go do przyznania, że muzułmanie wszędzie prześladują chrześcijan, równocześnie bez narażania na niebezpieczeństwo swego prawdziwego projektu: „dialogu”. To dlatego mówi o prześladowaniach chrześcijan tylko wtedy, gdy ma mało znaczące spotkania kościelne, które nie przyciągają uwagi mediów, lecz gdy ma ich uwagę – przez encykliki czy gdy mówi przez godzinę na forum Narodów Zjednoczonych, nie wspomina w ogóle o chrześcijańskich męczennikach.
Dziesięć dni po ogłoszeniu „szatańskiego” ataku na ojca Jacques’a w czasie mszy ku jego pamięci, która to nie wzbudzała zainteresowania mediów, Franciszek spotkał się z pogrążonymi w żałobie krewnymi i tymi, którzy przeżyli atak w Dniu Bastylii – kolejny islamski atak, który pochłoną życie 86 osób i pozostawił setki rannych. Powiedział do nich: „Musimy rozpocząć szczery dialog i zbudować ojcowskie relacje między wszystkim, a szczególnie tymi, którzy wierzą, w jedynego Boga, który jest miłosierny” – co jest odniesieniem do monoteistycznych muzułmanów. Dodał, że jest to „pilny priorytet…Na diabelskie ataki możemy odpowiedzieć wyłącznie Bożym dziełem, którym jest przebaczenie, miłość i szacunek dla innych, nawet jeśli są inni”.
Oto jest istota: Franciszek oferuje ostre (choć mętne i słabo słyszalne) słowa, aby udobruchać rozwścieczonych nieprzerwanymi islamskimi atakami na chrześcijan, lecz nigdy nie wspomina – co gorsza: ochrania – ideologię, które je napędza.
Jak można rozwiązać problem, nie zaczynając od znalezienia jego źródła? Na to Franciszek odpowiada: „Na diabelskie ataki możemy odpowiedzieć wyłącznie Bożym dziełem, którym jest przebaczenie, miłość i szacunek dla innych, nawet jeśli są inni”.
Z pewnością jest to zupełnie inne podejście od tego jakie miał jego odważny imiennik.
Trzeba powiedzieć o tym, że bierność Franciszka jest wobec islamu bezsensowna i zostanie wyłącznie wykorzystana. Jak można mieć „ojcowskie relacje” ze zwolennikami religii, która wzywa do nienawidzenia wszystkich niemuzułmanów, w tym członków rodziny i żon?
Jak to ujmuje koran: „Zawsze jest dla was [muzułmanów] wspaniały przykład Abrahama i tych, którzy byli z nim, gdy powiedział do swoich ludzi… „Odrzuciliśmy was i powstała między nami, a wami, wieczna nieprzyjaźń i nienawiść, dopóki nie uwierzycie jedynie w Allacha” (60:4).
Dlaczego nie „reagować na diabelskie ataki” otwartością i prawdą – w tym przypadku nazywając islam zgodnie z kredem, które uczy „zabijać w imię boga”, w sposób, w jaki niezliczeni poprzednicy Franciszka, papieże, oraz inni chrześcijańscy liderzy robili od VII wieku, od chwili gdy islam pojawił się na scenie ścinając chrześcijan i paląc kościoły.
Wydaje się, że papież Franciszek musi dalej modlić się , aby zgodnie z własnymi słowami, „mieć odwagę, aby mówić [całą] prawdę” o tym, kto i co stoi współcześnie za „straszliwym wzrostem prześladowań chrześcijan”.
No cóż nie jest to prawda, że tylko muzułmanie zabijają chrześcijan… Chrześcijanie giną na całym świecie (o czym Jezus nas uprzedził, mówiąc, że nie jest uczeń nad mistrza) również w miejscach, gdzie o muzułmanach nie słyszano. Mało tego. Chrześcijanie sami popełniają najwięcej morderstw w imię kościoła i tradycji – słowa, które Jezus wypowiedział do faryzeuszy: „Obchodzicie niebo i ziemię aby pozyskać jednego współwyznawcę, a potem czynicie go dwakroć gorszym od siebie…” – są od wieków aktualne… A to jest duchowe morderstwo, nieporównanie gorsze od fizycznego…
I o tym chyba zapominamy…