Category Archives: Crosby Stephen

Przepaść między postrzeganiem rzeczywistości, a nią samą

Stephen Corsby

 

Jak podaje Georg Barna, zgodnie z przeprowadzonymi przez niego badaniami ankietowymi, 98% pastorów uważa siebie za obdarowanych nauczycieli, a 80% wierzy, że są skutecznymi wychowawcami uczniów. Jednak tylko 26.9% mówi, że biorą pod uwagę Boża perspektywę przy podejmowaniu decyzji (73,1% przy podejmowaniu decyzji rozważa „odczuwane potrzeby” zgromadzenia). 88% młodych ludzi „opuszcza wiarę” gdy tylko wyjdą z domów „ewangelicznych” rodziców. Tymi danymi można sypać jak z rękawa, a wszystkie negatywne. Biorąc pod uwagę jakiekolwiek obiektywne czynniki, „kościół”, taki jak powszechnie jest znany i jak się przejawia się na Zachodzie, jest bankrutem.

Ludzie w naszej kulturze opartej na wartości własnej chcą “ się dobrze czuć”, bez jakiejkolwiek obiektywnej przyczyny ku temu. Widać wyraźnie, że członkowie amerykańskiego „kościoła” nie są odporni na to.

W każdej kategorii życia, poza amerykańskich kościelnictwem, przepaść między takim postrzeganiem rzeczywistości a samą rzeczywistością wymagałaby profesjonalnego leczenia psychicznego i instytucjonalizacji. A jednak broni się tego systemu głośnymi protestami  przeciw każdemu, kogo zwyczajnie stać na nazwanie po imieniu czym jest: korupcyjny, nieskuteczny, napędzany pieniędzmi, egoistyczny system, który nie reprezentuje ani nie realizuje interesów Jezusa na tej ziemi.

Rzeczywista obecność “ludzi dobrego serca” w tym systemie, wielkiej Bożej odkupieńczej łaski wobec nas indywidualnie oraz gruzowiska i złamania, które Mu oferujemy nie negują jawnego braku nieskuteczności systemu, w który corocznie pakuje się miliardy dolarów. Tylko dlatego, że Bóg zbawia nasz śmietnik, aby wykonać Swoje suwerenne cele, nie znaczy, że powinniśmy normalizować i bronić naszych śmieci!

Są jednak tacy, którzy upierają się przy obronie tak bezdennej rzeczywistości. Nie mam innego wyboru, jak tylko wierzyć, że jest tak ze względu na miłość do pieniędzy. Obrona może być uzasadniona wyłącznie w oparciu o zabezpieczanie wypłat. Barna zdecydowanie udokumentował, że jest bezpośrednia relacja (w stosunku jeden do jeden) między wielkością zgromadzenia a wynagrodzeniem dla „pastora”. Im więcej ludzi, tym większa wypłata. Kulturowe dążenia i presja duszy pragnącej powodzenia zwyczajnie przygniatają tych, którzy uczepili się wartości sprzecznych z zasadami Królestwa Jezusa.

Niepojęte jest dla mnie, jak szybko ci, którzy po imieniu nazywają to, co jest, są oskarżani o „antykościelną postawę”. Musimy zdefiniować terminy. Mamy do czynienia z co najmniej z pięcioma różnymi podejściami do terminu ekklesia/kościół:

  • Ta piękna, metafizyczna Oblubienica Chrystusa stworzona ze wszystkich prawdziwych wierzących (tylko około 25% tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami – p. przypowieść o siewcy) to ekkelsia zdefiniowana metafizycznie.
  • Lokalny, ograniczony czasem, praktyczny sposób przejawiania się zgromadzenia wierzących na danym terenie to ekklesia zdefiniowana geograficznie.
  • Metafizyczny podzespół królestwa. Królestwo przewyższa lokalny kościół i lokalne zgromadzenia, a życie i panowanie Jezusa jest wyrażane na ziemi; to jest ekklesia zdefiniowana rządowo.
  • Nowa rasa ludzkości, nowe stworzenie, nowy rząd człowieczeństwa: to jest ekklesia zdefiniowana „rasowo.”
  • Dalej, organizacje, do których ludzie należą i w których uczestniczą, która propaguje kulturalne wartości moralne i zasady powodzenia, wykorzystując cienkie pozory religijności i oddania Biblii, co wymaga ogromnych zasobów (czasu, talentu i pieniędzy): to kościół zdefiniowany kulturalnie. (Nie chcę dodawać temu duchowości, łącząc nomenklaturą z Bożymekklesia).

Próby odrzucania wszelkiego krytycyzmu od punktu 5 (i czyjegoś uczestnictwa w nim), na podstawie odwołania się do tego, że Bóg ustalił z góry, że #1 ma być pełen chwały bez skazy czy zmazy, są nieuczciwe. Nie odwołuj się do tego, co mistyczne, gdy Bóg stoi za reformą tego, co praktyczne. Odwoływanie się do różnych form „teologii resztki”, aby usprawiedliwić swoją praktyczną nieskuteczność, również jest oszukiwaniem samego siebie.

Pogarda, wstręt i lekceważenie dla #5 nie jest tym samym, co być „przeciwko” reszcie. Sugerowałbym, że #5 kategorycznie nie jest identyczna z resztą i jeśli nie masz pogardy, wstrętu i lekceważenie dla #5 to albo nie rozumiesz, co chodzi w pozostałych czterech, albo może ty sam jesteś częścią problemu. Wiem, że sam byłem i dzięki Jego łasce jestem wolny. Ty również możesz.

Wszystko zaczyna się od uczciwości wobec faktów, szczerości wobec siebie samego i pragnienia chodzenia w prawości przed Panem… bez względu na koszty, w tym cierpienia, które mogą wyniknąć z utraty wypłaty. Od tych którzy prawdopodobnie „bronią” życia w relacyjnym zaufaniu (właściwa definicja wg. KJV, Biblii Króla Jakuba: „wiara”) a nie z dziesięciny zgromadzenia. Ludzie napełnieni duchem, którzy są podobno odważni. O bojaźliwych pismo nie mówi sprzyjająco a ich przyszłość nie jest „obiecująca”.

Bądźmy uczciwi wobec siebie samych i od siebie zacznijmy zamykanie tej przepaści między postrzeganiem rzeczywistości, a nią samą.

– – – – –

Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.comStephen Crosby | November 25, 2011 at 11:16 AM | Tags: apostolic, church, culture, discipleship, kingdom, leadership, New Covenant, organic church | Categories: Body Life, Church Life, Evangelism and Life, Interpretation Issues, Leadership, Organic Church, Uncategorized | URL: http://wp.me/pPFqI-o0

сайт

Czy to jest pobożne przywództwo czy kontrola?

Stephen R. Crosby

14 listopada 2011

W każdej organizacji przywódcy generalnie uważają, że mają do tego prawo. Jest to część paradygmatu („paradygmat” –  zbiór teorii i zasad, któremu powszechnie hołduje większość – przyp.tłum.), którzy sami dla siebie stworzyli: jeśli udało ci się dotrzeć na górę organizacji, to, z definicji, wiadomo, że wartości, które wyznajesz, muszą być w porządku, ponieważ zostały poświadczone i zatwierdzone przez rówieśników z tej organizacji [1]. W atmosferze przypominającej kult, każdy sprzeciw pochodzący z wewnątrz organizacji wobec tych wartości, którym przywódcy poświęcili swoje zainteresowanie, zawsze będzie uważane za zdradę i zagrożenie dla uzgodnionej ortodoksji [2] grupy (jakakolwiek ta ortodoksja mogłaby być).  Ten zaadaptowany cytat naświetla podatność przywódców każdej organizacji. Kościół Pański nie jest uodporniony. Kościelni przywódcy często mieszają pewność w Panu z pewnością siebie (jako liderów) i swojej znajomości Słowa. Jest to bardzo poważne złudzenie.

W kościele przywódca to ktoś, kto troszczy się o ludzi na rzecz Boga, kto składa swoje życie [3], kto oddaje swoje życie, kto pozwala innym „zużywać go” i być za to najmniej kochanym… chętnie i bez narzekania [4]. Wiele problemów w przywództwie kościelnym jest wywoływana przez ten sam kościół z powodu organizacyjnego rozumienia tego paradygmatu,  zamiast patrzenia jak na rodzinę i zachodzące w niej więzi relacji. Boża rodzina nie ma żadnych dyrektorów (CEO). Kościół nie jest organizacją, którą należy zarządzać. Kościół jest nowym sposobem wspólnego życia. Kościół jest nowym sposobem bycia człowiekiem, bycia razem [5].

Pobożny przywódca to ktoś, kto bardziej woli ścierpieć osobistą stratę niż obserwować jak cierpią sprawy Pańskie wśród Jego ludu czy gdyby reputacja Pana miała być plamiona. Pobożny przywódca to ktoś, kto jest gotów cierpieć niesprawiedliwość po cichu. Utrwalanie i utrzymywanie organizacji i obrona reputacji jej przywódców zdecydowanie to nie to samo, co troska o Bożych ludzi. Często jest wręcz antytezą Bożych interesów.

Pobożny przywódca powinien być chodzącym trupem. Tak naprawdę wyłącznie chodzący trup jest godny naszego zaufania i podporządkowania. Chodzący trup nie musi bronić swojej reputacji, ani troszczyć się o to, aby jego organizacja wiecznie trwała. Jeśli lider nie jest chodzącym trupem to pierwszymi ofiarami kryzysowej sytuacji, gdy grozi odejście rzekomo „niesubordynowanych” a wypłaty są poddawane krytyce jasne myślenie i właściwe decyzje oparte na potrzebach Jezusa, nie swoich własnych.

Hegemoniczna kontrola ludzkiego sumienia i myślenia wymagana przez wielu najbardziej oddanych tradycji protestanckiej reformacji jest bardziej papieska niż rzymski katolicyzm, któremu, jak twierdzą, sprzeciwiają się. Kontrola zostaje ubrana w język „podporządkowania władzy/autorytetowi, odpowiedzialności, czczenia przywódców itp”. Niemniej, usuwanie definicji rzymskiego myślenia, tak by nie razić wrażliwości protestantów, nie neguje faktu, że w istocie ta koncepcja jest tożsama z rzymskokatolicką: musisz kategorycznie podporządkować się elitarnej grupie specjalnie wybranych religijnych zwierzchników, lub znosić zgubne konsekwencje, czy to metafizycznej czy duchowej natury, bądź karnej i dyscyplinarnej wprowadzanych w praktyce. Greckie słowo „mieć władzę/autorytet” (exousia) nigdy nie było użyte w Nowym Testamencie w odniesieniu do jednego wierzącego (czy lidera), który sprawuje władzę „nad” innym [6] . .  nigdy. . . w ani jednym przypadku.

Niestety praktyka „piętnowania tych, którzy wywołują podziały” [7] jest często używana jako sposób kontroli mowy i zachowania przez tych samych przywódców. Egzegetycznie jest nie do obrony i jest nieusprawiedliwione stosowanie wersów na temat dyscypliny w stosunku do kogokolwiek, kto kwestionuje autorytarne przywództwo. Biblijny kontekst jest taki, że rozłamy były wywoływane przez tych, którzy wprowadzali doktryny i oszczerstwa podkopujące specyficzne apostolskie nauczanie dotyczące Chrystusa, a szczególnie przez gnostyckie wstawki w pierwszym kościele. Zwykłe niezgadzanie się, kwestionowanie i konfrontowanie przywódcy co do jego zachowania i nauczania kategorycznie nie jest sianiem podziału. Tak naprawdę może być odkupicielską ręką Pana, starającego się interweniować, aby powstrzymać te tendencje do samozniszczenia w przywództwie, których oni sami nie potrafią rozpoznać u siebie. Twierdzenie czegokolwiek innego jeśli chodzi o te wersy jest po prostu techniką kontroli w rodzaju kultu, której powinni się sprzeciwiać wszyscy wzywający Imienia Pana Jezusa. Różnica zdań nie jest nielojalnością. Niezgoda nie jest brakiem jedności.

Jeśli jesteś członkiem społeczności a niektóre z tych wartości, zachowań, nauczania i doktryn są propagowane w celu legitymizowania wykonywania duchowej władzy, zachęcam cię do szukania Boga i znalezienia bezpiecznej przystani gdzie indziej.


[1] Adapted from Vanier, Jean. Becoming Human. Toronto: Anasnsi Press, 2008, 75.

[2]  Opinia większość, podporządkowanie tym punktom widzenia, aby należeć do grupy. Problem z konsensusem ortodoksji (czy inaczej: dominującego poglądu – przyp.tłum.) jest taki, że dobrze się okopuje i nie jest podatna na zmiany czy korektę. Konsensus ortodoksji wewnątrz grupy niekoniecznie jest tym samym co biblijna ortodoksja. Konsensus takiego dominującego poglądu, jeśli nie jest kwestionowany, podlega duchowemu zwapnieniu.

[3] Nie wszędzie oznacza to ograczenie płci.  limitation is not implied throughout.

[4] 2 Kor. 12:15

[5] Za: Peter Leithart, Against Christianity. Moscow: Canon Press, 2003.

[6] Każde nowotestamentowe odniesienie jest w stronie czynnej, nie biernej. Znaczy to, że idea jakoby jedna osoba była bierna, gdy ktoś inny sprawuje nad nim władzę nie da się znaleźć w NT. Patrz. Authority, Accountability and the Apostolic Movement, by Stephen Crosby, na: www.goczn.com/srcrosby.

[7] Rzm. 16:17, itd.

_______________

Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com

раскрутка сайта

Każdy wymaga faryzektomii


29 września 2011

Stephen Crosby

 

 

 

 

 

(greckie εκτομία  ektomia – „odcinanie”- czyli tytuł brzmi: Każdy wymaga wycięcia z wewnątrz faryzeusza – przyp.tłum. )

Pierwszy problem, z którym mieli się zetknąć apostołowie po zmartwychwstaniu Chrystusa, w szczególności jeśli chodzi o ich relacje z Żydami, było to w jaki sposób odnosić się do starotestamentowych pism. Wszystkie sprzeczki po zmartwychwstaniu miały naturę hermeneutyczną [1], a nie do pozazdroszczenia zadaniem apostołów była próba równoczesnego utrzymania kontynuacji starego porządku i różnicowania od niego. Nie było to łatwe wówczas i nie jest łatwe teraz.

Żydzi zdecydowanie sprzeciwiali się temu w jaki sposób apostołowie postępowali w tej dziedzinie przyjmując niedosłowną interpretację i stosowania starotestamentowych proroczych pism. Paweł zawiesił prawdziwość/ zasadność chrześcijaństwa na hermeneutycznym punkcie gramatycznym: liczbie mnogiej (W j. angielskim jednej literze „s”). Jeśli to ziarno z Gal 3:14-18 jest w liczbie mnogiej to my wszyscy powinniśmy być Żydami. Jeśli jest pojedyncze to wtedy nasza wiara jest pełnoprawna. Jest to jedna z najbardziej precyzyjnych interpretacji! Jest ona duchowa i nie literalna interpretacja obietnicy Abrahamowej.

Powiedzenie, że sprawa była kontrowersyjna jest niedopowiedzeniem. Niedosłowna hermeneutyka Pawła powodowała, że musiał kulić się pod ścianą celi, starając się uniknąć „ciosu”, którym chcieli go poczęstować konserwatywni interpretatorzy proroctw tamtych czasów (literalnie traktujący Słowo). Nie wystarczy cytować i stosować różnych proroczych tekstów dowodowych literalnie, jakbyśmy, czyniąc tak, byli de facto, automatycznie i jednoznacznie „wierni Bożemu świętemu Słowu”, li tylko z powodu naszego oddania „dosłowności”.

Po dziś dzień istnieje ogromne spektrum pełnych pasji opinii na ten temat. W rzeczywistości wszystko zależy od odpowiedzi na następujące pytanie: W jaki sposób interpretujemy i stosujemy pisma Starego Testamentu w nowotestamentowej erze?

Sprawa nie dotyczy tego czy pisma Starego Przymiesza są równie natchnione I wartościowe  czy fundamentalne, czy nie. Chodzi o to w jaki sposób mają być interpretowane i zastosowane w świetle tego co ja nazywam Dziełem Chrystusa: Jezusa narodzeniem, śmiercią, zmartwychwstaniem wstąpieniem do nieba, uwielbieniem, wylaniem Ducha i Ducha zamieszkaniem (nowe stworzenie). W jaki sposób inauguracja nowego stworzenia wpływa na nasze zastosowanie starotestamentowych pism?

Wydaje się, że niektórzy, którzy wierzą, że niewiele poza nie składaniem już więcej ofiar z krwi zwierząt się zmieniło. Nie zgadzam się z tym. Wartości, myślenie i metodologia starej ekonomii, sposobów w jaki Bóg odnosi się do ludzkości, została „uchylona” i „zakończona” [2]. Musiała zajść zmiana. Zakres tej zmiany jest przedmiotem tej debaty trwającej już dwa tysiące lat.

Jeśli kopiesz w Piśmie szukając czegoś, w co chcesz wierzyć, znajdziesz teksty popierające na wszystko, czegokolwiek szukasz. Stare Przymierze nie może być traktowane jak menu z chińskiego bufetu, skąd wybiera się dowolne wersety, co do których wierzy się, że „ciągle są aktualne”, a inne nie. Wznosi się i opada jako całość. Musimy mieć teologię interpretacji. Wiem o tym, że w bagnie gnostycyzmu powszechnym we współczesnym kościele, “teologia” jest uważana za złe słowo, wraz z wiedzą i doktryną. W tym właśnie tkwi przyczyna „my jest w bałaganie, w którym my jest!”. Pozbawione kontekstu, wyizolowane i połączone ze sobą dowodowe teksty nie stanowią niczego.

Moim założeniem jest to, że Dzieło-Chrystusa, nowe stworzenie, zmienia Boży stosunek do ludzkości oraz nasze relacje do siebie nawzajem, tak całkowicie, jak pojawienie się światła w ciemności, równie dramatycznie jak w przypadku pierwszego stworzenia [3]. Dzieło-Chrystusa jest ogromną interpretacyjną lupą/filtrem przez którą należy parzyć na wszystkie pisma, w tym Starego Przymierza.

Nasza religijna natura niezmiennie chce domagać się starotestamentowych wersów, które obiecują błogosławieństwo za dobre zachowanie i zwalniać siebie od wersów o przekleństwie, sądzie i fatum za niepowodzenie w poprawnych zachowaniu. To robią legaliści: usprawiedliwiają siebie i oskarżają innych. Te wersy zawierające sądy są dla „tych ludzi”, wiesz, o kogo chodzi, tych straszliwie bezbożnych i grzeszników, którzy zasługują na to, aby ich osądzono, ponieważ ich życie, doktryny, zachowanie i wiedza nie są tak „prawe” jak nasze.  Bądź obchodzimy bokiem te osądzające wersy:
“Och, one nie mają do nas zastosowania, my jesteśmy pod łaską”. Lub jeszcze gorzej (i co bardziej powszechne) wierzymy, że nadal nas dotyczą I żyjemy tak, jakby Jezus nigdy nie przyszedł I nie umarł za nasze grzechy –lepiej, żebyśmy się dobrze sprawowali, aby uniknąć Bożych sądów, które nadal wiszą nad nami za każdy błędny krok lub grzech! Żyjemy jak kryminaliści wypuszczeni warunkowo z więzienia, zamiast żyć jak ci, którym przebaczono w zmartwychwstaniu, a ich kartoteki wymazano. Jesteśmy ukochanymi dziećmi, które, jeśli to konieczne, będą przeżywać wiernego i nasilającego się treningu dziecka dla naszego dobra. Nie jesteśmy kryminalistami na warunkowym zwolnieniu [4].

Weźmy na przykład tych, którzy wykorzystują niezliczoną ilość starotestamentowych proroctw, aby przewidywać wielkie naturalne kataklizmy sądu czasów ostatecznych na nieposłusznych wierzących i niewierzących [5]. Wydaje się, że te indywidua przypisują sobie te same prawa boskiego autorytetu, aby wypowiadać się jako prorocy starej ekonomii, aby tworzyć swoje proroctwa, lecz wygodnie wyłączają siebie ze standardów mierzenia i osądzania samych siebie [6], gdyby się okazało, że się mylą w przewidywaniach; wyłączają siebie z tej samej ekonomii, którą chcą wrzucać na innych!

Nie można tego robić równocześnie. Jeśli mielibyśmy się upierać przy stosowaniu się do wszystkich starych praw i ich wartości, musimy również ponosić konsekwencje niepowodzenia w jakimkolwiek punkcie tego prawa [7], w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z selekcją i manipulacją. Pomimo tej całej dzisiejszej gadki o „odpowiedzialności”, zwyczajnie nie ma żadnego poważnego wewnętrznego zarządzania wśród wielu, którzy uważają siebie za przewidujących proroków Bożej świętości. Nie ma publicznej dyscypliny ani pokuty dla „proroctw”, które nie spełniły się, lecz znajdujemy raczej wymówki, usprawiedliwienia i potępienie [8].

Poproście tych, którzy wierzą, że Bóg zamierza zsyłać naturalne kataklizmy, aby ukarać ludzi i kraje za ich grzech, aby zastanowili się nad implikacjami czegoś takiego:

Jeśli w czasie obowiązywania gorszego przymierza, opartego o gorsze obietnice, zabezpieczonego krwią kozłów i owiec, miasta Sodoma i Gomora mogły zostać uratowane dzięki samej obecności 10 sprawiedliwych ludzi, którzy niczego nie robili (uwaga: nie 10 wstawienników, nie 10 bojowników modlitwy, nie 10 ludzi szukających Boga w modlitwie i poście, po prostu dziesięciu, którzy „tam byli”) to dlaczego uważamy, że w erze lepszego przymierza, opartego na lepszych obietnicach, zabezpieczonego krwią drogiego Syna, Bóg zamierza osądzać jednostki, miasta i kraje trzęsieniami ziemi, powodziami i sądami? Czy myślimy, że w erze lepszego przymierza, potrzebujemy dziesiątków tysięcy wystawienników błagających Boga, aby nas nie osądzał, czy naszych niewierzących sąsiadów? W tych krajach na całym świecie jest więcej niż dziesięciu sprawiedliwych.

Pomimo całej nagromadzonej “biblijnej wiedzy” możemy mieć, gdzieś tam głęboko w nas tą małą religijną, prawną adamową naturę, faryzeusza próbującego uciec. Przez naszą „sprawiedliwość” [9] chcemy zarobić na coś u Boga i w ten sposób oddzielić siebie od, i ponad, innych. Jest to próba podejmowana przez racjonalistyczne tendencje ludzkości, aby zneutralizować czy udomowić radykalną łaskę Bożą i w ten sposób usunąć jej zgorszenie wywoływane na ludzkim poczuciu sprawiedliwości/uczciwości. Chcemy być w tym życiu nagradzani przez Boga według tego, jak nam się wydaje „prawi” jesteśmy i spodziewamy się, że Bóg za życia ukarze tych, którzy nie są tak „prawi” jak my wierzymy o sobie samych, że jesteśmy. To myślenie czyni zawód łasce Bożej. Bóg jest dobry dla ludzi, którzy na to nie zasługują [10]. Gdyby tak nie było, ty i ja nie mielibyśmy nadziei.

Duchowny z Westminster jest autorem pewnego powiedzenia, które wytrzymało próbę czasu. Wierzę, że powinno być stosowane do spekulacji na temat spekulacji nad naturalistycznymi osądami czasów ostatecznych:

  • W sprawach zasadniczych – zgodność
  • W sprawach nie zasadniczych – wolność
  • We wszystkim innym, miłosierdzie (miłość/dobroć)

Apokaliptyczne prorocze zapowiedzi naturalnych sądów ostatnich dni [11] nie należą do zasadniczych spraw wiary. Jeśli ktoś chce w nie wierzyć, w porządku. Należy to do ich „eschatologicznej wolności”. Niemniej, nie wrzucajcie tych przekonań na innych, jakby cała przyszłość wiary wznosiła się lub upadała w zależności zdobywania zgody na te poglądy. Czyniąc w ten sposób wywołuje się niepotrzebne podziały w Ciele Chrystusa. Ci, którzy nie podzielają tych poglądów nie są wywrotowymi apostatami, niewiernymi Bogu i Słowu.

I pamiętacie,… miara jaką mierzycie innych będzie przyłożona do was.


[1] Nauka i sztuka interpretacji.

[2] Więcej materiału na ten temat znajduje się w naszych publikowanych materiałach jak też w książce pt.: All Things New by Carl B. Hoch, Jr.

[3] 2. Kor. 4:6.

[4] Greckie słowo oznaczające “karę” nigdzie w Nowym Testamencie nie jest użyte w relacji Boga do Jego dzieci. Używane jest tam słowo „dyscyplina” bądź „trening dziecka”. Wierzący nie są „karani”. Albo otrzymują logiczną konsekwencję swojego postępowania, owoc tego co zasiali łamiąc uniwersalne Boze prawa moralne (zasada siania i zbierania), albo doświadczają wychowywania dziecka przez swego wiernego Ojca. Te doświadczenia mogą być bardzo nieprzyjemne, lecz ich obecność nie wskazuje na boski gniew czy osąd, lecz raczej jest dowodem synostwa. Patrz Hbr. 12:6-11.

[5]  Nie staram się w tym krótkim eseju ująć w pełni temat sądu, sprawiedliwości czy Bożego gniewu. Zajmuję się wąską dziedziną postawy umysłu quid pro quo, kogoś wierzącego, że Bóg gotuje dla ludzi, którzy odpadli od chwały Bożej sąd w formie naturalnych kataklizmów i tymi, którzy „prorokują” takie wydarzenia w karzącym sensie.

[6] Kara śmierci dla proroków błędnie prorokujących

[7] Dr Greg Austin.

[8] Często i powszechną praktyką jest oskarżanie “kościoła” o to, że nie modlił się wystarczająco (czy jakieś inne zastrzeżenie), aby zapowiedziane proroctw spełniło się. To oczywiście nigdy samozwańczy prorocy nie zrobili nic źle. Ich „namaszczenie”  rzekomo hartuje ich na wszelki krytycyzm.

[9] Sprawiedliwość doktryny, objawienia, poznania, wglądu, zachowania,… czegokolwiek.

[10]  Chwilowe cierpienie sprawiedliwego I chwilowe powodzenie złego wprowadzało w zamieszanie Boże sługi przez tysiąclecia. Naiwna, moralistyczna teologia quid pro quo „Bóg odpłaca sprawiedliwemu i karze złego” nie znajduje poparcia w Piśmie. Był to pewnego rodzaju sposób myślenia, którym wrodzy Boga rzucali w stronę Bożego Syna, gdy wisiał na krzyżu: „Dobry Bóg nie dopuściłby do tego, aby sprawiedliwy mąż cierpiał”. Naprawdę?

[11] Znajdujemy się w dniach ostatnich od 2000 lat. P. Hbr. 1

 

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. This blog is an excerpt  of a 5-article booklet, done by five different authors, on the subject of new covenant prophets and prophecy. The full version can be downloaded at: http://www.megaupload.com/?d=KV65WXSA

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com

 сайт

Homoduchowość

Stephen Crosby

 Sprawa homoseksualności pobudza szerokie spectrum namiętności. Nie brakuje te z oburzenia w tym temacie w kręgach zorganizowanej, konserwatywnej, ewangelicznej chrześcijańskiej religii.

W istocie homoseksualizm to pragnienie tej seksualnej intymności z kimś seksualnie identycznym, bez podejmowania trudnej pracy uczenia się miłości do kogoś bardzo odmiennego, niż ja sam i bez niewygód logicznego owocu heteroseksualnej intymności czyli, dzieci.

Jezus jasno wyraził swoje zdanie, że zanim przystąpimy do wyciągania źdźbła z cudzego oka, musimy najpierw wyciągnąć belkę z własnego. Zachodni ewangelikalizm sam ma bardzo wielką belkę: homoduchowość.

Regularnie w każdą niedzielę „chrześcijanie” gromadzą się razem z ludźmi identycznymi sobie. Pomimo tego, że Pismo mówi, że tak nie powinno być, zazwyczaj pociągają nas ludzie tej samej grupy etnicznej, kulturalnego wychowania, socjoekonomicznego statusu, wartości. Mamy również zwyczaj łączyć się z tymi, którzy “myślą podobnie do nas”. Podstawą denominacyjnych stowarzyszeń jest wymaganie dotyczące identycznej myśli i teologii. W niektórych bardziej dysfunkcyjnych grupach liderzy zabraniają swoim członkom  spotykać się z innym z obawy przed skażeniem przez kogoś myślącego inaczej.

Dużo mówimy o “intymności z Bogiem”. Spora część naszych nabożeństw (szczególnie w charyzmatycznych i apostolsko/proroczych kręgach) jest specyficznie przeznaczona na intymne i osobiste spotkanie z Bogiem zgromadzonych. Płacimy tysiące dolarów na systemy nagłaśniające i wypłaty, które pozwalają „zespołowi uwielbienia tworzyć atmosferę intymność”. (A tak przy okazji: jest to całkowicie pogańska koncepcja.)

W naturze logicznym owocem intymnej relacji z kimś odmiennym jest dziecko. Jeśli wiążą się zdrowi dorośli i nie podejmują działań antykoncepcyjnych to dzieci są nieuniknioną konsekwencją. Taka jest wrodzona moc życia: jest to nieuniknione.

Jaki jest owoc “intymności” naszych “nabożeństw”? W wielu kościołach nie widziano nowonawróconego od lat. Nowo nawróceni są nie tylko taką rzadkością jak beckon w barze mitzvach, lecz badacze demografii społecznej mówią nam, że nasze własne, naturalne dzieci często dorastają i w ogóle nie służą Panu. „Intymność z Bogiem” stała się dla wielu teologicznym listkiem figowym zasłaniającym psychiczne pobudzanie tydzień po tygodniu, tydzień po tygodniu ludzi takich jak ja. Nie ma żadnej reprodukcji, żadnego owocu, żadnego życia. Chcemy relacyjnej ekstazy intymności z Bogiem, lecz nie wzrusza nas to, co powinno być wynikiem tej intymności: dzieci.

Spójrzmy więc.

Mamy relacje z takimi samymi jak my sami, chcemy intymności z tymi samymi (i Bogiem), lecz nie chcemy pracować ciężko nad tym, aby być razem z innymi, a szczególnie nie chcemy niewygody odpowiedzialności opieki nad nowym życiem.

Chcemy upominać homoseksualistów? W większości kościołów jest tyle samo ducha homoseksualizmu co w łaźni miejskiej w San Francisco.

Problemem nie jest: “Homoseksualizm: dobry czy zły?”. Pytaniem jest czy w ogóle „kościół” powinien mówić cokolwiek na ten temat z biblijnej perspektywy, czy nie. Problemem jest zabawianie się tym samym duchem pośród siebie, co powoduje, że nasz głos jest duchowym impotentem.

Nie popieram moralnego relatywizmu i rozluźnienia. Obstaję przy usunięciu belki z własnego oka przed usuwaniem źdźbła u innych.

Osąd musi zacząć się do domu Bożego, jeśli ten osąd ma być przyjęty przez niebieski autorytet. W tej chwili, nawet jeśli nasze słowa kierowane do świata są „prawe” to nie mają autorytetu z niebios, który by je popierał, co powoduje, że są zupełnie nieskutecznym dzwonieniem dzwonków prawicowych, moralistycznych, religijnych zelotów.

– – – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com

topod

Co jest naprawdę ważne?

Stephen Crosby

W “prawdziwym” świecie biorca usługi musi zdecydować o wartości tego, jak go obsłużono, a nie osoba, która usłużyła. Potrzeba decyduje o usłudze i cenie. Na przykład: w restauracji to klient, a nie kelner, decyduje o rozmiarze napiwku na podstawie tego, jak go obsłużono. Zbyt często w kościele wierzymy poklaskowi naszej własnej prasy. Chodzi o to, że nasza ocena nas samych i tego co jest ważne, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a mimo wszystko czujemy się z tym dobrze.

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, co pobudzało pogan w ciągu pierwszych kilku lat po Zmartwychwstaniu, że chcieli się przyłączyć do tego „żydowskiego kultu” ukrzyżowanego, kryminalisty, wędrownego wieśniaka kaznodziei z pogardzanego kraju? Nie było „nabożeństw”, chórów, „specjalnej muzyki”, solówek, dobrych programów szkółki niedzielnej, służby młodzieżowej, służby dla samotnych, służby dla dorosłej młodzieży, służby dla mężczyzn, służby dla kobiet, przedszkoli, wybrukowanych parkingów, barów szybkiej obsługi, systemów nagłaśniających, grup uwielbienia, spotkań modlitewnych, poprawnej władzy kościelnej, budżetów, grup starszych, itd., aby „ich przyciągnąć”. Coś innego niż mądra nazwa wynikająca z badań demograficznego marketingu określały to, co jest „odpowiednie” i musiały działać jakieś zmyślne migające billboardy z Kenem i Barbie perfekcyjnie uśmiechający się z góry.

Dlaczego poganie mieliby ryzykować utratę wszystkiego, co się w życiu liczy (być może i samego życia), aby „przyłączyć” się do „Drogi”, jak to wówczas nazywano. Co było w tym kościele „atrakcyjnego”, co powodowało, że poganie ryzykowali wszystko?

Myślę, że to jest dobre pytanie.

Chwytliwe hasło: “Chcemy być nowotestamentowym kościołem”, brzmi szacownie, lecz kilka lat temu wzbudziło we mnie strach odkrycie, że pomimo tej mantry na moich ustach, bardzo niewiele, prawie nic, z tego w co byłem zaangażowany jako „pastor”, nosiło jakikolwiek ślad tego, co było atrakcyjne dla pogan w nowotestamentowych czasach.

Wtedy właśnie pojawił się w magazynie „Christian History” artykuł, w którym autor przejrzał pogańską literaturę dotyczącą kościoła. Ponieważ kościół jest podobno powołany do „służenia temu światu” jako ambasadorzy Chrystusa, wydaje się sensowne, aby nie wierzyć tylko naszej własnej prasie, lecz pokornie rozważyć, co obiektywni krytycy mieli (lub mają!) do powiedzenia na temat „tego kościoła”, słusznie czy niesłusznie. Czasami nasi krytycy są najszczerszymi zwiastunami oceny. Nawet w przypadku niesłusznego krytycyzmu, musimy poszukiwać ziarnka prawdy. Zazwyczaj tam jest. Czasami nasi krytycy są bardziej szczerzy, ponieważ nie wpływa na nich obawa o zranienie naszych uczuć. Nie musimy przyjmować złośliwej zawartości, lecz powinniśmy szukać przebłysków prawdy i pokornie zanieść ją przed Pana oraz pokazać innym, którzy kochają nas na tyle, aby powiedzieć nam to, czego my sami nie chcemy usłyszeć o sobie.

Oto jest skrócone i zaadaptowane podsumowanie tego co autor artykułu odkrył na podstawie pogańskich źródeł historycznych, mówiących o tym, co skłoniło ludzi, aby zostali chrześcijanami i przyłączyli się do społeczności. Nie mogę wyjaśniać każdego z punktów tutaj, oprócz zwrócenia uwagi na to, że żadna z tych rzeczy, które zazwyczaj cenimy (jakość kazania, uwielbienia, oferowanych „służb”, ciepłe i klimatyzowane budynki itp.) nie miała w ogóle żadnego znaczenia dla ówczesnych zainteresowania niewierzących.

A oto lista (w dowolnym porządku kolejności):

1. Hart w czasie prześladowań/nacisku

2. Brak strachu przed śmiercią

3. Zwarta społeczność

4. Życie w moralnej czystości i modlitwie

5. Silne przywództwo

6. Troska o siebie nawzajem, troska o potrzeby – żyli dłużej. Wspólnie ponosili ryzyko w czasie problemów – skupiali się razem.

7. Cuda I uwolnienia

8. Ewangelizacja w pierwszym wieku składała się z relacji, a nie argumentacji

9. Wiele kobiet było przyciąganych do chrześcijaństwa, ze względu na chrześcijański zakaz aborcji, ponieważ aborcje często kończyły się sterylizacją bądź śmiertelnie. Żadna kobieta nie uciekała się do dzieciobójstwa. Rzymianka mogła zostawić dziecko na śmierć, jeśli było w jakikolwiek sposób ułomne, lub była to dziewczynka a akurat chciano chłopca. To te rzeczy „motywowały” kobiety.

Przyjaciele, co wyróżnia tą listę? Odpowiedź na to pytanie był kluczowa w mojej własnej drodze ponownego oceniania wszystkiego, co robiłem jako „pastor” w ramach tradycyjnego kościoła. Odkryłem, że niemal wszystko czemu poświęcałem swój czas i energię, oraz co się działo z pieniędzmi innych ludzi, którymi zarządzałem, nie miało żadnego związku z tym, co rzeczywiście liczy się dla zdobywania zgubionych. Po prostu żadna z tych rzeczy, które w typowym, zachodnim, amerykańskim, ewangelicznym kościele „rozmiaru i powodzenia” cenimy, nie znalazła się na tej liście.

Boże pomóż nam oddać się całkowicie temu, co faktycznie liczy się dla sprawy Jezusa, zamiast dalej utrwalać getto nieistotnych religijnych praktyk, którymi cieszymy się cotygodniowo. Boże uwolnij nas od skupionej na człowieku, egocentrycznej typu „błogosław mi”, fałszywej ewangelii, która przesiąka każde włókno i cały materiał amerykańskiej kulturalnej ‘chrześcijańskiej’ religii.

Ewangelia Jezusa Chrystusa manifestuje się w życiu, którym się żyje, a nie w debacie, którą się wygrywa. (podkreślenie moje – tłum.)

_________________

Post podlega prawom autorskim Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby   www.drstevecrosby.wordpress.com

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. Kontakt:    stephcros9  @  aol.com

раскрутка

Wyznania nowego człowieka

Oryg.:  Confessions of the New Man Troy Crider

Troy Crider

I o to się modlę, w abyś, miarę jak rozumiesz i doświadczasz wszelkiego dobra, jakie mamy w Chrystusie, stosował w praktyce tą hojność, która pochodzi z  wiary twojej” (Flm. 1:6 wg. wersji ang. – przyp.tłum.).

Z Chrystusem zostałem ukrzyżowany. Stary człowiek umarł wraz z Nim na krzyżu. Ta osoba, którą byłem w Adami, umarła. Bóg poprzez skończone dzieło krzyża zatroszczył się o korzenie grzechu, jakie tkwiły w starym człowieku. Moja stara duchowa tożsamość, śmierć w przestępstwach i grzechy zostały usunięte raz na zawsze. Jezus zniszczył dzieła diabła i wziął ode mnie nasienie Adama. On zabrał kamienne serce z mojego ciała.

Zostałem uwolniony od grzechu i jestem martwy dla niego. Stary człowiek i jego uczynki zostały zdjęte. Zostałem uwolniony. Stare rzeczy przeminęły. Już nie jestem dzieckiem nieposłuszeństwa. Bóg jest teraz moim Ojcem, On uwolnił mnie od mocy ciemności i przeniósł mnie do Królestwa Swego Syna umiłowanego. On wyrwał mnie z tego, obecnego złego świata. Przez krzyż świat jest ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

Jestem teraz w Chrystusie. Zostałem zrodzony z wysokości. Gdy urodziłem się z łona mej matki, stałem się stworzeniem, które nigdy wcześniej nie istniało. Tak samo, gdy pojawiłem się i zostałem zrodzony z woli Bożej, stałem się nowym stworzeniem narodzonym z Boga, które nigdy wcześniej nie istniało. Bóg dał mi nowe serce, serce mięsiste, z ciała, i włożył we mnie nowego ducha, ducha mocy i miłości. Miłość Boża została wlana w moje serce przez Ducha Świętego. On stworzył ze mnie nowe stworzenie. Wszystko stało się nowe, i wszystko jest z Niego.

Wszystkie obszary mojego umysłu, emocje, serce i stary sposób życia kiedyś poddane grzechowi i szatanowi teraz poddane są Panowaniu Chrystusa. Te obszary mojej duszy, które, gdy jeszcze byłem niewolnikiem Szatana i jego woli, były zniszczone, pustynne i zrujnowane, są teraz przez suwerennego Ducha ufortyfikowane i zamieszkiwane przez królowanie Chrystusa. Nie jestem już niewolnikiem grzechu, a grzech nie panuje już więcej nade mną. Prawo Ducha, który daje życie uwolniło mnie do prawa grzechu i śmierci.

Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, ze względu na Swoją wielką miłość, którą mnie umiłował, ożywił mnie i wzbudził wraz z Chrystusem. Gdy Jezus wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy majestatu na wysokości, ja wstąpiłem z Nim i zostałem posadzony w okręgach niebieskich wraz z Nim. Bóg dał mi teraz wszystko, co jest potrzebne do życia i pobożności, i pobłogosławił mnie wszelkim duchowym błogosławieństwem w okręgach niebieskich w Nim.

Jestem połączony z Chrystusem i jestem jednym duchem z Nim. Dzięki mojej jedności z Chrystusem, jestem teraz współuczestnikiem boskiej natury. Mam naturę Boga w sobie. On zbawił mnie przez obmycie i odnowienie przez Ducha Świętego. Zostałem odnowiony w mym duchu i mam duchowe DNA Boga Ojca. Narodziłem się na nowo, nie z zepsutego nasienia, lecz z ziarna nieskażonego. To boskie nasienie, które zostało zasiane w mojej najgłębszej istocie będzie rozkwitać coraz bardziej i bardziej aż upodobni mnie do doskonałego życia Chrystusa.

Już nie ja żyję, lecz Chrystus żyje we mnie. A życie, którym żyję w ciele, jest życiem w wierze w Niego we mnie. Moje życie jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu. On jest moim życiem. Mam teraz skarb ukryty w sobie, aby moc, która przewyższa wszystko była z Boga.

Nie jestem już dłużnikiem ciała, aby żyć według jego pragnień i żądz. Zamiast tego, przez Ducha Bożego, uśmiercam uczynki mego ciała. Dziś to ciało grzechu jest uznane za martwe. Dzięki miłosierdziu Bożemu oddaję moje ciało jako świętą, żywą ofiarę, miłą Bogu. Pragnienia tego ciała zostaną uśmiercone nie dzięki własnym wysiłkom i zmaganiom, ani nie dzięki mocy i sile, lecz przez wiarę w Ducha Chrystusa we mnie.

Stałem się świątynią Ducha Świętego. Moje ciało jest teraz stałym kanałem przepływu życia i charakteru Chrystusa. Bóg wybrał mnie w Chrystusie, abym był święty i bez winy przed Nim w miłości. Dziś, oddaję moje członki w niewolę sprawiedliwości ku uświęceniu. Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia!

Pomimo że nosiłem obraz człowieka z prochu i szatana, teraz noszę obraz Niebiańskiego Człowieka, Chrystusa Jezusa. Bóg teraz mieszka we mnie i On nie chce być ograniczany w pracy ze mną, ale „sprawia i chcenie i wykonanie ku Jego upodobaniu”. On spowoduje, że będę chodził według Jego praw, zachowywał Jego przykazania i wykonywał je.

Bóg stale umacnia mnie według bogactwa Swej chwały przez Ducha Świętego w moim wewnętrznym człowieku, aby Chrystus mógł mieszkać w mojej duszy. Cokolwiek robię czy to w słowie, czy w uczynku, czy to picie czy jedzenie, sen czy prysznic, praca, czytanie, modlitwa wszystko robię w imieniu mojego Pana Jezusa. Wszystko to robię według potężnej mocy Jego działającej we mnie.

Nieustanie kształtuje mnie i na to zostałem przeznaczony, abym został ukształtowany na Jego podobieństwo. Ubrałem na siebie nowego człowieka i jestem umacniany w wewnętrznym człowieku przez poznanie na obraz Tego, który mnie stworzył. Kiedy będę trzymał się dzisiejszego dnia Chrystusa, jestem przemieniany przez Ducha na Jego obraz, z chwały w chwałę. Staję się podobny do Ogrodu Eden. W Imieniu Jezusa. Amen!

– – – – – – – –

Troy Crider. Wykorzystano za zgodą.

Post podlega prawom autorskim Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com.

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com.

продвижение

Czarowny połysk Galacjan

Galatia’s Which Glitch

Don Atkin

(Jest to pierwszy rozdział książki “GOD’S GLORIOUS GOVERNMENT”, która będzie dostępna pod koniec roku.)

O nierozumni Galaci! A któż was tak omamił, was, przed których oczyma ukazano przecież obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? Chciałbym, żebyście mi odpowiedzieli tylko na jedno: W jaki to sposób otrzymaliście Ducha [Bożego]: przez wypełnianie nakazów Prawa czy przez to, że daliście posłuch wierze?

Czy jesteście aż tak nierozumni (głupi) , że rozpocząwszy już [nowe życie] przez Ducha Bożego, chcecie teraz kończyć [je] poleganiem na własnym ciele? (Gal.3. 1-3).

Lista Jakuba zawiera bardzo interesujące wgląd. Przeciwstawiając sobie mądrość z wysokości z mądrością z tego, naturalnego świata, wskazuje na to, że ta naturalna mądrość jest ziemska, zmysłowa i demoniczna. Natchnione pismo Nie mówi, że jest „ziemska, zmysłowa czy demoniczna”. Nie ma możliwości uciec przed demonicznymi wpływami jeśli działamy bez Ducha Bożego.

Tak wiec, pytanie Pawła skierowane do Galacja jest uzasadnione: „Kto was omamił?” (lub „oczarował” – przyp.tłum.)

Najbardziej niepokojące dla sporej części tego, co nazywa siebie “kościołem” jest to, że jest omamiony. Jest sporo dobrego, lecz dużo korzysta ze złego drzewa. Tak, są sprawy bałwochwalstwa, legalizmu i buntu, lecz największym, pojedynczym problemem jest to, sam duch, który oczarował kościół w Galacji, mami kościół dziś i dzieje się to uniwersalnie. Wielu przywódców, uczniów i przypadkowych uczestników nie żyją życiem w Duchu. (Uogólnienia zawsze obejmują tych, których objąć nie powinny. – przyp. autora).

  • Nauczania kościoła
  • Nauczania Jezusa
  • Nauczania Biblii
  • Dziesięć przykazań
  • Złota zasada
  • Sprawy socjalne
  • Sprawy polityczne

Być może powinniśmy się zatrzymać na pierwszej połowie pytania: Czy otrzymaliście Ducha? Założeniem tego pytania było, że otrzymali Ducha: „Czy otrzymaliście Ducha przez uczynki prawa, czy przez słuchanie z wiarą?

W czasach, w których żyjemy nie możemy zakładać, że każdy członek kościoła otrzymał Ducha. Członkowie kościoła pojawiają się w różnych rozmiarach, kształtach, z różnymi filozofiami i teologiami. Tak naprawdę,  „członek kościoła bez Ducha” to oksymoron! Nie można być członkiem czegoś, co On zrodził bez nowego narodzenia z Niego. Jednak status członka kościoła jest udzielany tłumom, które nigdy naprawdę nie słyszały, ani nie uchwyciły się Ewangelii Królestwa.

Tan wspaniały połysk jest w swej istocie demoniczny, choć tłumy nie uświadamiają sobie, że jest w tym cokolwiek złego. Będą błagać o miłosierdzie na podstawie dobrego zachowania. Osiąganie  jest fundamentem ich wiary. O tak wielu ludziach, którzy są wierni pewnym regułom i zasad zachowanie mówi się: „On jest dobrym człowiekiem!”. Jakkolwiek jest to tragiczne, prawdopodobnie większym dramatem jest to, że jest tak niewiele żywotnych przejawów ciała Chrystusa, które stanowią wyzwanie dla istniejącego status quo. Ci, którzy to robią, są osądzani jako radykaliści, czy nawet posądzanych o kult, przeważnie są zmuszani do izolacji, gdzie ewentualnie sami doprowadzają się na skraj paranoi. Za każdym razem, gdy dochodzimy do wniosku, że jesteśmy „my i oni”, dokonując w ten sposób błędnego podziału opartego na innej podstawie niż „Adam i Chrystus”, działamy przeciwko celom Bożym na tej ziemi.

11% XXI wieku jest już prawie za nami, a my ciągle zmagamy się z tym samym religijnym duchem co wszystkie poprzednie pokolenia. Może bardziej wyrafinowanym i nowoczesnym, tak że tylko wierzący o większym rozeznaniu mogą narysować linię podziału.

W tej naturalnej rzeczywistości nie zawsze natychmiast są widoczne wspaniałe rządy Boże. Świat, ciało i diabeł nie są w stanie określić tego, co jest poza pięcioma naturalnymi zmysłami. Nawet te bardziej mistyczne religijne duchy działają, odwołując się do cielesnych rządz i rzeczywistości duszy (ego, inteligencja i emocje).

Dalej Paweł prowokuje Galacjan: „Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą?” (Gal. 3:5).

Dla nowonarodzonego stworzenia najbardziej naturalną rzeczą jest wrócić do znanego możliwego do zarządzania terytorium, gdzie czujemy się pewnie i tam nieść pozytywny wkład, dodatkowo ciesząc się komfortem udzielonego przez niebo zbawienia. To jest połysk, który mieli Galacjanie, i który również my posiadamy. Niemniej „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami. Jeśli według Ducha żyjemy, według Ducha też postępujmy” (Gal. 5:24 – 25).

A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was. Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi (Rzm. 8:11-14).

Co więc powinniśmy zrobić?

продвижение сайта