Category Archives: Crosby Stephen

Fałszywa pokora

 

Stephen Crosby

23 czerwca 2011

Pokora nie jest jakiegoś rodzaju łagodnym zachowaniem, gdy „napominasz” kogoś, kogo postrzegasz jako duchowo ustępującego ci. Jest to cecha charakteru, którą przejawiasz, gdy ktoś duchowo „ustępujący ci” (jakkolwiek oceniane czy mierzone) napomina ciebie, a robi to źle i niesprawiedliwie.

Ławiej jest pokorę głosić innym, niż posiadać samemu. Pokora nie jest „tematem”, który można „głosić z Biblii”, lecz jest wtórnym owocem ukrzyżowanego życia. Ci, którzy ją posiadają, nie głoszą na jej temat. Jest to wonność Chrystusowa. Pokora jest kazaniem bez słów.

Niewiele jest bardziej wykorzystywanych terminów biblijnych niż pokora. Jest to jedna z cech najłatwiejszych do podrobienia przez starą naturę. Łagodna zewnętrzna strona, pewien szczególny rytm słów, emocjonalne „wygładzenie”, nie mówienie nigdy prawdy w obawie przed wzbudzaniem konfliktu czy odrzucenia itd., zawsze zdobędzie szacunek „pokornego” przez człowieka bez rozeznania.

Autorytarni przywódcy często nadmiernie naciskają na temat pokory, sami niewiele jej posiadając. Podkreślanie pokory często jest używane jako mechanizm kontroli, dzięki któremu odwraca się słuszny krytycyzm „podwładnych”. Niepewni, nieuzdrowieni i niepozbierani przywódcy gaszą, zniechęcają i opóźniają rozwój normalnej, funkcjonalnej, osobowości nowego stworzenia, prezentując ją jako gniew czy brak pokory. Każda normalna ekspresja osobowości (wygłaszanie opinii, punktu widzenia czy preferencji) jest uważana za brak pokory.  Pokora często jest zrównywana z pozbawionym kręgosłupa, szmacianym, samo potępiającym się, stale obserwującym siebie, ostrożnym, konserwatywnym duchem niższości.

Źródłosłów grecki, tapeinos, oznacza płaszczącą się, niewolniczą, tchórzliwą służalczość. Było to coś moralnie zasługującego na pogardę i niemal uniwersalnie uznawane za coś negatywnego. Arystoteles uważał to za pozytyw, lecz przyznawał, że trudno być człowiekowi pokornym. W klasycznej Grecji, pokora (w pozytywnym sensie) była zdefiniowana jako skromność: bezpretensjonalna nieśmiałość w przeciwieństwie do wielkoduszności (z greckiego słowa oznaczającego wielkość duszy). Wielu chrześcijan przyjęłoby taka definicję biblijnej pokory, lecz tak nie jest. Wielkoduszność (tu w zn. wielka dusza) to samoświadomość i nie zawiera w sobie koncepcji grzechu czy człowieka stającego przed świętym Bogiem. To cecha człowieka, który gardzi prawdziwą biblijną pokorą, ponieważ biblijna pokora uznaje swoje moralne zobowiązanie wobec Boga i jest zakorzeniona w Bożej świadomości: przekonaniu wobec Boga. Pokora nowego stworzenia to pewne siebie synostwo, praktykowane w wierze, na słowo Ojca.

Nowy Testament używa tego słowa sposób wyjątkowy w chrześcijańskim kontekście.  Nigdy, przed powstaniem chrześcijaństwa, żaden grecki pisarz  nie używał go tak. Poprawna biblijna definicja posiada głębokie poczucie moralnej małości przed Bogiem. Nowotestamentowa pokora nie dotyczy wielkości duszy, lecz małości duszy przed Bogiem i wielkiego zawierzenia Mu, dzięki temu, co zostało dokonane w Chrystusie.

Ostatecznym aktem biblijnej pokory jest pewna siebie wiara. Jest to odrzucenie zaufania w sobie i całkowite przekonanie w Bogu i Jego obietnicach. Brak zaufania Bogu, nie działanie zgodnie z Jego obietnicami, wychodzenie poza Jego Słowo, poza Jego łaskę i dary z powodu kompleksu niższości, niepewności, strachu, nieśmiałości czy czegoś innego niż psychologiczne niedopasowanie nie jest biblijną pokorą. Niewiele jest rzeczy bardziej obraźliwych i godnych pogardy w „chrześcijańskim życiu” niż sztuczna pokora generowana przez kontrolujących, skrupulatnych, behawioralnych moralistów.

Pokora nie ma nic wspólnego z zewnętrzną rezerwą, łagodną mową i brakiem osobistego psychologicznego zdrowia. Mnóstwo psychologicznych dysfunkcji maskuje się w kościele jak pokora.

J. Konrad Hölè ma taki cierpki wgląd w patologiczne funkcjonowanie kościoła:

Od nierozpoznania czegoś, co jest patologiczne, jest gorsze tylko myślenie, że potrzeba tego jeszcze więcej, aby nastąpiła zmiana.

(dosł.: The only thing worse than not recognizing something that is dysfunctional, is thinking you need more of it to produce change.)

Jeśli mamy błędną definicję pokory, to więcej tego nie pomoże nam ani indywidualnie ani w kościele jako zbiorowości. Bojaźliwi, niepewni i tchórze mają specjalną rezerwację w piekle wraz z wyszczególnioną grupą przestępców (Obj. 21:8).  Tacy zawsze będą uważać wiernych, odważnych i pewnych siebie za pysznych, aroganckich, a pewnie siebie i odważni zawsze będą oskarżani o brak pokory.

__________________

Jest to fragment książki “The Silent Killers of Faith” Stephena Crosby.  Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Można kopiować, rozpowszechniać ten artykuł w celach niezarobkowych o ile ta uwaga o prawach autorskich jest w całości zamieszczona na wszystkich kopiach. O zgodę na wszelkie drukowane egzemplarze w celach komercyjnych należy kontaktować się z stephcros9@aol.com

 topod.in

Przestańcie modlić się (jak my przestaliśmy)_2

 

Steven Crosby

Na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie” (Łk. 2:14).

Pokój ziemi, a dobra wola dla ludzkości” (wg wersji ang.)

 

Kiedy to się zmieniło?

Dziś wygląda na to, że Boże upodobanie dla tej planety wyraziło się w całkowicie niezasłużonym darze Jego Syna, lecz „przebudzenie” w naszych miastach zależy od nas – naszej modlitwy i wstawiennictwa. Modlimy się tak,  jakby Jezus nigdy nie przyszedł, lub nadal leżał w grobie.

Jest takie niebezpieczeństwo, które czai się w gorliwej pasji do modlitwy i przebudzenia. Jeśli nie czuwamy nad własnym pojmowaniem i praktyką modlitwy, spadniemy do poziomu pogaństwa i antychrystusowej postawy, wierząc, świadomie czy nie, że to my jesteśmy odpowiedzialni za jakiekolwiek manifestacje/przejawy dobroci w naszych miastach. To Jego życzliwość/dobroć prowadzi do pokuty, a nie szczerość w modlitwie.

Wielu modli się tak, jakby nasz Bóg, Ojciec, czynił dobro niechętnie. Modlimy się tak, jakby nasze wysiłki w modlitwie przymuszały, przekonywały, nakłaniały i dokuczały Bogu, aby dał „przebudzenie” (cokolwiek to dla nas znaczy: zazwyczaj „więcej” tego, co lubimy). Modlimy się tak, jakby Bóg był bezwładnym niebieskim potentatem, który musi być uwarunkowany naszymi modlitwami, aby niechętnie rzucił kilka okruchów Swojej łaski i miłosierdzia, jeśli tylko odpowiednio długo będziemy wołać, aby Go przekonać, żeby to zrobił.

Zastanówmy się nad przykładem ze Starego Testamentu: Sodoma i Gomora. Żadną miarą nie da się przedstawić Lota i jego rodziny jako „szukających Boga z całego serca, wołających do Niego w dzień i w nocy z postem i wstawiennictwem za przebudzenie w mieście czy kraju!” Żadną! W  czasie gorszego przymierza Bóg było gotowy przebaczyć Sodomie i Gomorze, gdyby tylko mógł znaleźć w tych miastach dziesięciu sprawiedliwych ludzi… Jak nam się wydaje? Skoro sama obecność 10 sprawiedliwych, którzy nie modlą się, nie poszczą, a nawet nie próbują tego, mogła uratować Sodomę i Gomorę, to co my robimy w naszym wstawiennictwie? Dlaczego uważamy, że nasz dzisiejszy „standard” modlitwy jest znacznie bardziej surowy? Dlaczego potrzebujemy 10.000 „proroczych wstawienników” w stolicy kraju, aby błagali, jęczeli i oczekiwali na przebudzenie w erze lepszego przymierza? Czy postawa Boga wobec nas w dniu lepszego przymierza, które zostało zawarte przez krew Jego drogiego Syna, w czasach, gdy jest nie dziesięciu, lecz miliony sprawiedliwych na ziemi, jest gorsza niż była wobec Sodomy i Gomory?

Bultmann nazwał te wysiłki własne grzechem podstawowym[i]. Obejmuje to nasze modlitwy. Jedyne dzieło, które robi wrażenie na Bogu to dzieło Jego drogiego Syna. Nasze dzieło wstawiennictwa nie jest ani trochę bardziej przekonujące niż dzieło Jezusa na Krzyżu.

Modlitwy, które nie pojmują bądź źle przedstawiają dzieło Chrystusa, są modlitwami na które Bóg nie może odpowiedzieć, bez względu na to, jak wielu ludzi się modli i jak bardzo petenci mogą być szczerzy, entuzjastyczni i poruszen. Nasz stosunek do Boga i Boża odpowiedź na naszego modlitwy opiera się wyłącznie na Osobie i dziele Jego Syna. Nie ma innego fundamentu.

Crosby, czy ty twierdzisz że nasze modlitwy ze jednostki, społeczności i narody są bezużyteczne? Nie, nie mówię tego. Polecono nam modlić się: zawsze, wszędzie i o naszych przywódców. Cała istota jest w tym, co myślimy na ten temat. Nie przekupujemy Boga ani wymuszamy nic na Nim naszym dobrym zachowaniem i naszymi modlitwami, jakbyśmy mówili:

“No, Jezu, miej serce i bądź dla nas dobry. Naprawdę nam przykro za to, jak bardzo byliśmy źli, i naprawdę staramy się, bardzo staramy się być dobrzy, a teraz modlimy się naprawdę, bardzo, bardzo usilnie. Mamy prawo zobaczyć przebudzenie”.

Nie! Możemy modlić się za nasze miasta wyłącznie dlatego, że Bóg już jest wobec nich dobrze usposobiony! Nasze modlitwy mają sens tylko dlatego, że jedyną nadzieją w modlitwie jest to, że Bóg już jest pozytywnie nastawiony, a ponieważ my nie jesteśmy wierni [ii], On dał Swego Ducha do naszych wnętrz, Ducha Chrystusa, Ducha modlitwy, jako „bezpieczne wybrzeże” w nas i przez nas, i to dlatego, że ma dobre zamiary wobec ludzkości. Uwierzymy w to, wejdźmy w to i przekażmy to. W modlitwach o miasta wchodzimy w Jego dobroć i odpoczniecie, nie staramy się Go przekonać, aby był dobry! Wszelkie zmaganie i walka w modlitwie jest de facto wyznaniem naszej niewiary! Jedyną nadzieją naszej modlitwy jest to, że Bóg jest konstytucyjnie dobry dla sprawiedliwych i dla niesprawiedliwych i już osiągnął Swoje zamiary. Jezus zmartwychwstały jako reprezentant Dobrego-Człowieka jest tym wstawiennictwem.

Hbr. 7:24-25 nie reprezentuje Chrystusa spieszącego w modlitwie na spotkanie kosmicznych wydarzeń. Kontekst odnosi się do kapłaństwa Chrystusa, które daje dostęp do Boga. Jego kapłaństwo zapewnia zbawienie tym, którzy mają odwagę przystąpić do Świętego Boga. Jego kapłaństwo to nie mikro-zarządzanie kosmosem przez nieustanną modlitwę!

Źródłem zamieszania jest angielski przekład oddający to miejsce jako “to make intercession” (wstawiać się). Robi to takie wrażenie, jakby coś było jeszcze nie zrobione, coś jeszcze do osiągnięcia, czym Jezus jest teraz zajęty w niebie przez wstawiennictwo.

W grece jest tak: On zawsze żyje dla tego wstawiennictwa. Nie brzmi to dobrze w j. angielskim i można zrozumieć dlaczego niektórzy tłumacze zrobili to, co zrobili, aby było to czytelne, lecz cierpi na tym znaczenie.  Zwróć uwagę na rodzajnik “the” (poprzedzający rzeczowniki –przyp.tłum.). Ten wers nie mówi o przypadkowym różnorodnym „wstawianiu się” za to czy tamto. Jest pewne szczególne wstawiennictwo, zdefiniowane, pojedyncze wstawiennictwo, którego skutki są stałe (czas teraźniejszy czynny).

Jego zmartwychwstanie jest tym wstawiennictwem. On wstąpił na wysokości i zasiadł[iii]. To dzieło wstawiennictwa jest wykonane. Jego wstawiennictwo nie jest czymś, co On robi. Jego obecność w okręgach niebieskich, jako reprezentanta Człowieka, jest tym wstawiennictwem! Jego zmartwychwstanie jest wstawiennictwem, które daje możliwość i zapewnia  dostęp do Boga tym, którzy przychodzą do Niego. Pan nie szamocze się po niebie, prosząc Ojca, aby zrobił to czy tamto. Jego dzieło, Jego Krzyż i zmartwychwstanie wypełniły tęsknotę i potrzebę tego, aby „człowiek naprawił wyłom”. W Niebie jest zmartwychwstały Dobry-Człowiek, który na zawsze zamknął ten wyłom.

Powinno to w głęboki sposób wpłynąć na to, jak myślimy o naszej modlitwie. Większość tego, co się dziś dzieje jako wstawiennictwo to tylko energie w koronce z pragnień bardzo zapalonej ludzkiej duszy usiłującej ściągnąć na ziemie to, co, jak się jej wydaje, Bóg powinien robić. To tak, jakbyśmy wkręcali rękę Bogu, który jest raczej zniechęcony do działania, dopóki nie zostanie przekonany naszym wstawiennictwem, co robi, w naszym błędnym przekonaniu, sam Chrystus. Takie podejście jest również obrazą dla dzieła Chrystusa.

Nigdy nie przestanie mnie zdumiewać ilość ludzi, którzy bez cienia przekonania pojadą wiele kilometrów, aby wziąć udział w spotkaniu modlitewnym o przebudzenie dla miasta, mijając po drodze domy sąsiadów, których nie znają nawet po imieniu! Której części „miłuj bliźniego swego” nie rozumiemy? Jestem przekonany, że gdybyśmy mniej czasu spędzali na modlitwach o nasze miasta, a więcej czasu poświęcili na praktyczne posłuszeństwo na rzecz naszych miast to zobaczylibyśmy „przebudzenie”, o które błagamy Boga.

To nie jest skomplikowane

Nie da się zrekompensować modlitwą braku posłuszeństwa dla wyraźnych, prostych i bezpośrednich poleceń naszego Pana. Chciałbym zasugerować, że jeśli chcemy oglądać Bożą dobroć i moc manifestującą się w naszych miastach w wymiarze, o którym nie mamy pojęcia, to na początek powinniśmy zacząć pokutować za to, że sposób w jaki się modlimy pokazuje na usystematyzowaną niewiarą, oraz za nasze nieposłuszeństwo w tak prostych rzeczach, że nawet dziecko może je zrobić.

Modlitwa i praca,… praca i modlitwa… jak ptak z jednym skrzydłem, każde jest bezużyteczne bez drugiego. Boża miłość, która dotyka naszych bliźnich przez ciebie i przeze mnie,.. to jest przebudzenie. Przebudzenie to teraźniejsze posłuszeństwo, a nie przyszła nadzieja na duchową mistykę.

 

– – – – – – – – – – – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Fragmenty tego artykułu są skrótami z książki Dona Atikin’a i Steve Crosby „New Creation Prayer”. Wolno kopiować, przekazywać dalej, rozpowszechniać w niedochodowych celach jeśli zachowana ta nota w całości, na wszystkich duplikatach, kopiach i odniesieniach linków. Aby uzyskać zgodę na drukowaną kopię w celach zarobkowych w jakiejkolwiek formie medialnej proszę o kontakt z:  stephcros9@aol.com.

[i] Rudolph Bultmann. Existence and Faith, p.81.

[ii] Hbr. 6 – Bóg zawarł przymierze Sam z Chrystusem, ponieważ ludzkość nie jest wierna. Już agwarantował, że Jego własne cele zostaną wypełnione w ludzkości, dla ludzkości i przez Ludzkość. Dlaczego modlimy się tak, jakby wszystko zależało od nas.

[iii] Hbr. 1:3, 10:12.

 

аудит сайтов

Przestańcie się modlić_1

Stephen Crosby

 

Pasja do modlitwy sama w sobie nic nie znaczy, nie towarzyszy jej z natury jakaś duchowa wartość. Jezus powiedział, że: „Obłudnicy lubią modlić się [długo] i publicznie” 1). Większość publicznych modlitw Jezusa (które znamy) zmieści się w pięciu minutach czy nawet mniej 2). Jeśli On rzeczywiście ma być naszym wzorem, musimy poważnie zastanowić się nad tym w co wierzymy, jeśli chodzi o modlitwę, w szczególności w „proroczych” społecznościach. Choć modlitwa może być emocjonalnie intensywna i być może szczera to jednak porządna część naszych wierzeń co do modlitwy i jej praktyka są zakorzenione w niewierze i braku pewności  jako synów i córki.

Jakakolwiek pasja dla modlitwy musi być ugruntowana w nowym stworzeniu i dogłębnym zrozumieniu prawd Nowego Przymierza jeśli chodzi o tożsamość, synostwo i skończone dzieło Chrystusa, wzbudzonego z martwych. Jeśli tak nie jest to zostanie ona zdegenerowana do bardzo niezdrowej i duchowo niestałej praktyki związania i zwiedzenia.

Wersy Słowa stanowią obiektywne uzupełnienia naszej wiary, są to najpewniejszymi 3) proroczymi słowami, które przemawiają do naszych odkupionych racjonalnych zdolności. Modlitwa, uwielbienie I komunia z Bogiem przez Ducha Świętego są subiektywnymi elementami chrześcijaństwa. Głos Dobrego Pasterza 4) mówi do naszego duchowego człowieka, czasami zwraca się do naszych serc. Żywe chrześcijaństwo wymaga obecności obu aspektów, we właściwej proporcji do siebie nawzajem.

Fundamentalne i ewangeliczne chrześcijaństwo przez stulecia podkreślało tą część obiektywną niemal aż do odrzucenie subiektywnej części. Charyzmatyczne odnowienie (częściowo) było boskim lekarstwem na ten historyczny brak równowagi. Niemniej, wyluzowany, nierozeznawany i niepowstrzymywany subiektywizm jest plagą w kościele. Prawda obiektywna zatwierdza to subiektywne i intuicyjne prowadzenie. Subiektywne doświadczenia są umieszczane w świetle obiektywnej prawdy – potrzebujemy obu elementów.

Nie jest to nic nowego. Niemniej jest to regularnie łamane i wykorzystywane przez wielu niewinnych i mających dobre intencje wierzących, jak też i przez innych, którzy już nie tak bardzo niewinni nie są  i nie mają tak dobrych zamiarów.

Nie musimy “modlić się o” to, co Bóg jasno wyraził w Piśmie!

 

Posłuszeństwo

Nie jest właściwe modlić się wtedy, gdy Bóg prosi o wrażliwe posłuszeństwo. Regularnie mam do czynienia z chrześcijanami, którzy wykorzystują pseudo-duchową płaszczyk modlitwy do przykrywania nieskruszonej samo-woli, buntu i nieposłuszeństwa. Ta plaga szczególnie panuje wśród proroczych wierzących. Przy czym przez „proroczy” rozumiem tych chrześcijan, którzy wierzą, jak ja również, że głos Boży nadal da się słyszeć i rozeznać w odkupionym ludzkim duchu. Zamknięcie kanonu Księgi, nie czyni z Boga niemoty.

Zastanówmy się na przykład nad sytuacją w lokalnym kościele, gdzie funkcjonuje dyktatorskie czy cielesne przywództwo i jednostka zostaje zraniona. Taka osoba może przeciwdziałać, wycofywać się, wylewać swoje narzekania na innych, szukać Boga i odebrać objawienie w rodzaju: „Bóg powiedział mi, że nie muszę iść za żadnym człowiekiem, tylko za Jezusem. Duch Święty musi mnie prowadzić,  nie człowiek”. Jest w tym zalążek prawdy, brzmi duchowo i szacownie, lecz jest otwartym zaprzeczeniem tego, co jasne w Piśmie 5). Drogi czytelniku, nie ma znaczenia jak możesz być szczery w tej sprawie (czy w czymś podobnym, o czym Pismo wyraża się wyraźnie) – możesz być błędnie szczery.

Wierzący często angażują się w działania manipulacyjne ducha kontroli, gdy mówią takie rzeczy: “Modliłem się o to i Pan mi powiedział, że muszę….”. Nie jest to język wzajemnego szacunku i dialogu, jest to język duchowego ultimatum, duchowego szantażu, uzasadniona prawda (słyszenie Boga dla siebie i posłuszeństwo) pobudzana w starej naturze stworzenia i popchnięta za daleko. Nie da się rozmawiać z ludźmi, którzy bezceremonialnie używają tego rodzaju języka, jeśli się nie pominie całego ich życia modlitewnego i postrzegania własnej duchowości. Jest w tym na tyle prawdy, aby zrujnować relacje, gdy wyrażana jest w sposób cielesny.

 

Pokuta

Wielogodzinne modlitwy o przebudzenie i zbawienie dusz czy cokolwiek innego jest bezużyteczne jeśli Bóg wymaga aktywnej pokuty i pojednania. W szczególny sposób dotyczy  interpersonalnych relacji. O wiele łatwiej jest mówić i modlić się o jedność i o „przebudzenie”, niż pokutować i naprawiać te pęknięcia w relacjach, które to przede wszystkim uniemożliwiają jedność i „przebudzenie”! Większość amerykańskich chrześcijan nie ma charakteru, aby podejść do biblijnej rzeczywistości interpersonalnych relacji. Łatwiej jest opuścić zbór niż podjąć się rozwiązania relacyjnych trudności. Ktoś powiedział kiedyś: „Rozwiązujemy nasz personalne problemy pożegnaniami”. (Oczywiście, modlimy się o jedność i przebudzenie w następnym kościele, który błogosławimy swoją obecnością!)

 

Wewnętrzne dzieło Krzyża

Osobiste przechodzenie przez dziecięcy trening dyscypliny Bożej czy przeżywanie ukrzyżowania/ zmartwychwstania nie jest wspomagany przez modlitwy innych, którzy chcą błogosławieństwa i drogi ucieczki. Wierzący mający nieuświęcony dar miłosierdzia i współczuciem, często mylą się w tej sprawie. Sentymentalne modlitwy oparte na ludzkiej analizie sytuacji i duszewnym pragnieniu wyratowania ludzi z trudności, idą pod prąd Bożemu odkupieńczemu celowi. Zawsze musimy modlić się w mądrości z Bożą perspektywą. Jeśli nie wiemy, jak się modlić, mamy zamieszkującego Ducha Świętego, aby modlił się za nas i przez nas! Poznaj Go i pozwól Mu modlić się przez ciebie 6).

 

Reakcja wiary

Niekończące się modlitwy o tą samą sprawę czy nierozstrzygnięte działanie może być płaszczykiem niewiary, pasywności, nieśmiałości i niewierności. Niewłaściwe modlitwy są często manifestacją cielesnego umysłu trwającego w buncie przeciw Bogu, występującym w religijnym przebraniu. Gdy Bóg wzywa do działania w wierze, błędem jest dalej trwać w modlitwie. Działaj. Nie módl się. Gdy Bóg wzywa do odpowiedniego działania, nieustająca modlitwa może być narkotycznym duchem zwodniczym, który jest wykorzystywane do przykrycia nieposłuszeństwa. Ponieważ modlitwa jest zazwyczaj bardzo wysoko ceniona, można się dobrze poczuć, trwając samemu w nieposłuszeństwie. Klasycznym, biblijnym przykładem jest Mojżesz nad Morzem Czerwonym. Gdy spotkał się z niemożliwym do wykonania zadaniem, wołał do Boga, aby On „coś zrobił”. Bóg upomniał go za tą modlitwę  i powiedział mu, aby wykorzystał to, co miał w ręce.  Laska Mojżesza może reprezentować dużo różnych rzeczy. Po prostu jest to coś, co już zostało dane i co było od tej pory skuteczne. Dla wierzących, jest to Słowo Boże, zamieszkujący wewnątrz Ducha i nasze przekonanie, jako Jego synów i córek.

Chwiejność i niezdecydowanie nie są owocami Ducha. Lepiej jest być odważnym i zdecydowanym i otrzymać nagrodę za pomyłki, niż być nieruchawym i w porządku, gdy już będzie za późno! Brak decyzji to też decyzja. Bóg napomniał Jozuego: „bądź mężny i dzielny”, a nie „bądź ostrożny i uważny”.  Przywódcy i wierzący, którzy upierają się przy tym, aby się więcej modlić, mogą być poddani ludzkiemu (lub demonicznemu) duchowi, który domaga się absolutnej pewności we wszystkich szczegółach, zanim zrobi krok w wierze. Jest to religijna manifestacja perfekcjonistycznego, tchórzliwego i zniewieściałego ducha, a nie pobożnej cnoty. Droga wiary zawsze ma w sobie pewien stopień niepewności.

Pragmatyzm często udaje mądrość w kościele. Wielu wierzących ma umysły solidnie zaimpregnowane światową i kulturalną koncepcją mądrości, rozwagi i ostrożności, które odgrywają rolę pobożnych cech. Światowa mądrość jest diabelskiego pochodzenia a przesadna ostrożność zawsze jest mantrą bojaźliwego.

Pobożna mądrość i wiara to dwie biblijnie wartościowe cech trwające w boskim napięciu. Są jak latawiec i sznurek: sznurek zapewnia latawcowi wiary to, że może się wznieść i utrzymywać na właściwej sferze a latawiec wiary nie pozwala sznurkowi mądrości trzymać się ziemi. Zdrowe chrześcijaństwo wymaga obu. Niemniej ogólna treść Nowego Testamentu jest taka, że wiara jest nadrzędną i wieczną cnotą. Wiara jest deficytowym towarem, którego Pan szuka u Swoich ludzi i na ziemi. Właśnie tego Pan szuka.

 

Lekarstwo

Uczniowie poprosili Pana, aby ich nauczył modlić się (Łk.11:1-13), a On obiecał im, że Ojciec da Ducha Świętego właśnie do tego celu. Mamy to samo przekonanie i jeszcze więcej ponieważ ten Nauczyciel jest w nas. On jest zmartwychwstałym życiem, Bożym lekarstwem na źle przepisane modlitwy. Jest w nas obecny, aby nas uczyć, jak się modlić. Módlmy się jako synowie i córki, jako osoby wtajemniczone w sprawy niebieskiego Tronu, a nie jak outsiderzy, błagający i mający nadzieję na to, że ten obojętny niebiański potentat rzuci nam kilka okruchów, jeśli będziemy go odpowiednio długo błagać. Nasz Ojciec NIE JEST TAKI jak ów oporny sędzia z 18 rozdziału Ewangelii Łukasza. Jego nie trzeba błagać. Takie odnoszenie się do Niego jest obrazą dla tego, co Chrystus zrobił na Krzyżu.

 

– – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com.  Wolno kopiować, przekazywać dalej, rozpowszechniać w niedochodowych celach jeśli zachowana ta nota w całości, na wszystkich duplikatach, kopiach i odniesieniach linków. Aby uzyskać zgodę na drukowaną kopię w celach zarobkowych w jakiejkolwiek formie medialnej proszę o kontakt z:  stephcros9@aol.com.

 

Część druga

 

1)  Mt. 6:5 – parafraza; długość modlitw sugeruje to, co wiemy o zachowaniu faryzeuszy z tamtych czasów.

2) Czasami modlił się dłużej prywatnie, jak to miało miejsce przed wyborem dwunastu czy w Ogrodzie Getsemani.

3) 2Ptr. 1:16, 19.

4) Jn. 10:27.

5) na przykład: 1Tym. 1:16, 1Kor. 4:15-16, 1Kor. 11:1, Ef. 4:11-13.  Lekarstwem na nadużycia przywództwa nie jest zaniechanie przywództwa, lecz jest nim uzdrowienie i szczere relacje z godnymi zaufania ojcami i matkami w Chrystusie, którzy wykazali się tym, że złożyli swoje życie (a nie swoje żądanie poddania) i są godni tego, aby im się poddać. Tak ma być bez względu na jakąkolwiek kościelną hierarchiczną strukturę, pozycję, tytuł czy ich brak. Wszyscy musimy poddać się Chrystusowi, jedni drugim w bojaźni Pańskiej. Nie da się przeżywać chrześcijaństwa w biblijny czy skuteczny sposób w relacyjnej izolacji czy niezależności.

6)  Rzm. 8:26-28.

 все о продвижении сайтов

Synowie czy technicy?

Stephen Crosby

3 maja 2011

W zachodnim chrześcijaństwie występuje silna tendencja do dawania ludziom duchowych technik i narzędzi, kształcąc w ten sposób klinicystów Królestwa, zamiast rodzić synów i córki Chrystusa mających mających relacje. W kościele odbywa się więcej konferencji o tym „jak to zrobić” i więcej jest o tym  książek, niż w McDonaldzie francuskich frytek. Można dać diabłu wykształcenie w koledżu i komputer, ale on nadal pozostanie diabłem. Nie zostaliśmy powołani do konkurowania z diabłem. Biblijne wyposażanie to zaszczepienie prawego serca, transformacja człowieczeństwa w obraz Chrystusa, a nie transfer właściwych informacji. Tu chodzi o coś więcej niż nauczenie kogoś odpowiedniego materiału, po czym, nauczenie go jeszcze więcej odpowiedniego materiału. Przerabiamy to już od stuleci. Stworzyliśmy w naszej kulturze bardzo mieszane wyniki. Oczywiście, właściwa informacja jest ważna, lecz chodzi tutaj o kwestię kolejności i priorytetu. Właściwa informacja zasiana w toksycznej glebie daje śmiertelne wyniki.

Moje życie zostało ubogacone w ogromniej mierze przez poznanie jednego z najwspanialszych wierzących w Królestwie Bożym, lecz pewni najbardziej paskudni ludzie, jakich spotkałem w swoim dorosłym życiu, również byli chrześcijanami, którzy chodzili do kościoła i nosili Biblie. Religijna złośliwość jest złośliwością na medal [i]. Wolałbym raczej pracować z niewierzącymi niż z wszystko wiedzącymi, sprawiedliwymi we własnych oczach hipokrytami chrześcijanami. Przynajmniej wiadomo czego się od niewierzących spodziewać i jest możliwość przedstawienia im Chrystusa. „Chrześcijanie”, którzy zostali zaszczepienie przez religię przeciwko życiu w Chrystusie, są nieosiągalni, ponieważ nie da się pomóc tym, którzy już wszystko wiedzą a ich pobudzaną poczuciem winy misją jest, aby zrobić z ciebie syna piekła dwakroć gorszym niż jesteś.

Moja żona pracowała kiedyś z kimś, kto był mocno natarczywy w swym chrześcijaństwie. To osoba nie wstydziła się dzielić „objawieniami”, które otrzymywała w czasie konferencji duchowej walki na temat demonologii. Tak, współżyła i zamieszkiwała ze swoim chłopakiem przez dwa lata i nie miała żadnego przekonania o tym, że to jest złe, dopóki moja żona nie skonfrontowała jej z tym. Wtedy ona zaprosiła żonę do swojego konserwatywnego, ewangelicznego, mega kościoła, aby posłuchała jej „wspaniałego pastora”! Hm… nie dziękuję. Jak to się mogło stać? Tak dzieje się, gdy właściwe informacje tydzień po tygodniu trafiają do zatwardziałej duszy, a w społeczności wiary brakuje proroczego duchowego głosu. Jest to logiczny wynik ewangelii pozbawionej krzyża i nawrócenia, która jest głoszona w naszej ziemi regularnie.

Wiem o innej sytuacji, gdzie kobieta (żona byłego drugiego pastora), cudzołożyła ze swoim szefem. Gdy została skonfrontowana, powiedział: „Chciałam opowiedzieć mu o Panu” – poważnie, nie żartuję. To jest nowela. Wszeteczeństwo dla Jezusa. Niestety, jest to kolejny przykład tego, co rok po roku jest skutkiem transmisji informacji, zamiast transformacji (przemiany) serca.

Nie chodzi o osądzanie tu, gdzie sprawy dotyczą grzechu czy człowieczej słabości. Istotą jest zajęcie się nawróconą dusza. Możemy mieć do czynienia biblijnie wierzącą religijnym osobą, a nie nawróconą duszą.

Zimne serce i rozjaśniona Biblia to zła kombinacja. Jest to istotą zła, ponieważ jest to wcielona błędna reprezentacja Boga, podobnie jak ktoś, kogo znamy z Księgi Rodzaju: „Taaaa., Bóg tak powiedział….?” Prawdziwe biblijne wyposażanie oznacza ułatwienie spotkania kolejnej ludzkiej istoty ze Wzbudzonym z martwych Panem. Z takiego spotkania z Prawdą rodzi się relacja (lub pogłębia). Z tej relacji rozwija się duchowe zrozumienie, które ostatecznie wpływa na zachowanie.

– – – – – – – – –

[i] Jest to spokrewnione z morderstwem. Logicznym końcem religii jest morderstwo. W naszej kulturze będzie nas zadowalać zniesławianie i niszczenie charakteru i reputacji drugiego człowieka.

– – –

Jest to fragment z książki: ” Healing: Hope or Hype?” Copyright 2009 Stephen R. Crosby.

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych.

 сайт

Bóg mi powiedział

Stephen R. Crosby

Czy znasz kogoś kto zawsze mówi: „Bóg mi powiedział….?”

To dość powszechna praktyka wśród wierzących, tych „duchowego” typu. Jestem przekonany, że Bóg mówi znacznie mniej, niż Mu to jest przypisywane. Być może 99% mniej. Myślę, że Duch Pański mówi znacznie mniej (widać to wyraźnie wżyciu naszego Pana. Bardzo szorstko obchodził się z ludźmi). Gdy Duch rzeczywiście coś mówi, będzie to miało w sobie aromat Kalwarii, zazwyczaj z zaproszeniem, aby wejść do jego śmierci i zmartwychwstałego życia. Myślę, że przekonanie, jakoby miała to być nieprzerwany szereg niebiańskich tweeterów, obniża wartość przywileju słuchania głosu Pańskiego.

Twierdzenie, że ma się dużo bezpośredniej komunikacji z Bogiem nie jest znakiem duchowej dojrzałości. Niewolnicy stale potrzebują poleceń od swego Pana. Synowie, dzięki temu, że mają serca Ojca i dzięki swej więzi z Ojcem opartej na miłości i zaufaniu nie potrzebują być stale pouczani przez boski serwis kablowy za pośrednictwem tak zwanych proroków. Synowie po prostu żyją i nazywa się to chwalebną wolnością synów Bożych. Jeśli z powodu zagrożenia czy nierozpoznanego ryzyka potrzebne jest jakieś boskie polecenie to jestem przekonany, że Duch Święty potrafi pozyskać naszą uwagę. On jest mistrzem wdrażania dyscypliny i specjalistą od zatrzaskiwania drzwi.

Nadmierne i bezładne używanie komentarzy typu „Bóg mi powiedział” zazwyczaj ma swoje podstawy w braku poczucia bezpieczeństwa i potrzebie przedstawiania siebie innymi jako człowieka duchowego. Bóg powiedział do Marii o najważniejszym w historii wszechświata wydarzeniu, a ona zachowywała to w swoim sercu. Kiedy zaś my przeżyjemy coś, co wydaje nam się boskim spotkaniem, paplamy o tym jakbyśmy zamawiali cheeseburgera w barze dla zmotoryzowanych. Moglibyśmy być nieco bardziej „skromni” w naszym charyzmatycznym wszechświecie.

„Bóg mi powiedział” jest też często dobrym sposobem kontrolowania innych, które w ten sposób robi wrażenie czegoś duchowego. Jak można normalnie odnosić się do kogoś, kto gra kartą „Bóg mi powiedział”? Jak można konkurować z Bogiem? W tym scenariusz, ty czy ja, zawsze będziemy na drugim miejscu. Nie jest więc możliwe, aby być w istotny sposób związanym z kimś, kto będzie zwrotu „Bóg mi powiedział”, aby zamortyzować wszelki prawdziwy przyczynek czy komentarz do tego w co tamten wierzy czy robi.

Wiecie, ja wierzę, że Jego owce słyszą Jego głos.

Istotne może być powiedzenie po prostu: „wierzę, bądź myślę, że Duch Pański może mówić do mnie,…”, itp. Jest to język relacji, a nie hiper duchowości i fałszywego proroczego ducha.

Jeśli wierzymy, że to co usłyszeliśmy było od Boga, rzeczywiście było od Boga, będzie samo w sobie oczywiste, nie będzie wymagało od nas potwierdzania w postaci używanego słownictwa, ani nie będzie potrzebna postawa obronna, chroniąca czyjeś ego i duchowość. Jeśli okaże się, że to nie było z Boga to Jego osoba nie będzie w ten sposób zniesławiana naszymi słowami.

Wersja skrócona… wokół nas ciska się tu i tam dużo za dużo szwargotu i to zbyt swobodnie. Można sobie poradzić bez tego; po prostu przestać, a Jego królestwo nie ucierpi na tym ani odrobinę.

– – – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych.

 

 продвижение

Być pastorem w stylu Królestwa


Kingdom Pastoring

Dr  Stephen Crosby

Ubłocenie administracyjną melasą to nie to samo, co bycie pastorem w Królestwie. Wiele z „dobrze prowadzonych” społeczności trwa w duchowym bezwładzie i myli administracyjną skuteczność z życiem Królestwa. Może wydawać się, że las jest miejscem chaotycznym, lecz tam roi się życie. Jeśli zaś dobrze się przyjrzeć, ten pozorny chaos charakteryzuje porządek życia. Z drugiej strony, dobrze oporządzony cmentarz jest szczytem przyzwoitości, szacunku, skuteczności, przewidywalności oraz braku zakłóceń. Nic się tam nie zmienia poza rosnącą trawą. Jest to również królestwo martwych. Słabe zarządzanie/ organizacja nie jest cnotą, dobra administracja jest korzystna, ale one w żaden sposób nie określają tego czym jest istota bycia pastorem w Królestwie.

Dla wielu, „doskonały pastor” powinien być podobny do wiernego kustosza cmentarnego, najlepiej z męską anatomią i kobiecą psychiką… nieszkodliwa zamyślona dusza, która nigdy nie prowokuje, ani nie sprzeciwia się, nie da się go wyprowadzić z równowagi a jego uśmiech daje do zrozumienie, że bez względu na to, co robimy, lub czego nie robimy, . . . Jezus kocha nas i jest w porządku. Bóg chce nas błogosławić, uszczęśliwić i zrealizować nasze marzenia, jeśli tylko będziemy postępować zgodnie z Jego podręcznikiem szczęścia: Biblią. Korzystanie z ludzkiej siły czarującej osobowości, ciepłego uśmiechu, łagodnego głosu, kupieckich zdolności promocyjnych i rynkowych wzmacnia ten system wartości i skuteczność gromadzenia ogromnych ilości ludzi w budynku, lecz są to cechy powołania pastora Królestwa.

Pasterze Królestwa są powoływani i namaszczani przez Jezusa, aby troszczyć się o ludzi w unikalny sposób, przy pomocy unikalnych darów. Pasterze są ludźmi „łagodzącymi duszę” – bezpośrednimi opiekunami dusz, a nie dyrektorami administracyjnymi, którzy delegują zadanie troski o ludzi liderom małych grup, sami zajmując się zarządzaniem organizacją. Naprawdę tak jest, że na pewnych seminariach, przyszli „pastorzy” są uczeni tego, że ich obowiązkami są duszpasterstwo i administracja.

To nie jest pastorowanie, które cechuje Królestwo.

Nie można być pastorem ludzi na odległość. Można przekazywać tłumowi wykłady/kazania, Jezus często tak robił, lecz nie można paść tłumu. Jeśli „pastor”, jak jakiś Czarownik z Krainy Oz, spędza więcej czasu na prowadzeniu”systemu” zza sceny, pociągając za różne dźwignie mechanizmów organizacji, zamiast angażować się bezpośrednio w pracę z ludźmi, to taki osobnik pomylił powołanie, a tak naprawdę to nigdy go nie miał. Zastanowienie się nad sobą i pokuta są w takim wypadku właściwe.

Praca z rzeczami i systemami ma w sobie wielki urok. Szczerze mówiąc: jest łatwiejsza. Wysiłek jest zazwyczaj uznawany i nagradzany. Na systemie można wymusić porządek i doprowadzić do działania jeśli włoży się w to pewien wysiłek. Z drugiej strony, ludzie,… wiecie, tak zazwyczaj tak nie reagują. Kiedy system dobrze działa a plany są realizowane ludzkie ambicje są dobrze karmione, natomiast jeśli trzeba stać się nawozem przemiany czyjegoś życia to krzyżuje ambicje. Być pobudzonym przez Chrystusa do troski o ludzkie dusze jest świętym i wysokim powołaniem, o wiele bardziej wyzywającym niż sprawdzanie czy ostatni batonik w barze w foyer jest właściwie ułożony na niedzielę i realizacja planu pięcioletniego. Biblijne pasterzowanie jest zdefiniowane krzyż Chrystusa, a nie Wharton School of Business.1 (Szkoła Biznesu).

Biblijne bycie pastorem obejmuje dwa elementy: terapię i przemianę. Terapia składa się z uzdrowienia, żywienia, trosko, łagodności i zagnieżdżanie. Transformacja to z kolei: uczniostwo, wyzwania, wzrost i misja. Jeśli troska o tych w gnieździe jest większa od gromadzenia tych spoza to pojawia się stagnacja a często izolowany elitaryzm. Jeśli misja zdobywania zgubionych przerasta troskę o już obecnych, cierpi na tym wzrost osobisty a na horyzoncie pojawia się rozpad relacji. Aby właściwie reprezentowane były pasterskie zainteresowanie Jezusa ludźmi, jedno i drugie musi być obecne w każdej społeczności,

Na szczęście zgadzamy się co do tego, że Jezus jest dla nas wzorem pastora/pasterza. Powiedział, że być „dobrym pasterzem” to znaczy zostawić 99 owiec, które są już w zagrodzie, aby znaleźć jedną, której tam nie ma (Łk. 15:1-7). Ten fragment rutynowo jest źle interpretowany jako usprawiedliwienie dla „pastora”, aby ganiał za każdym niezadowolonym, zdenerwowanym nieobecnym członkiem społeczności, aby błagać go i nakłaniać do powrotu do regularnego uczestnictwa w spotkaniach (sprowadzając razem z nim jego pieniądze!). Nic bardziej mylnego. Przypowieści z 15 rozdziału Ewangelii Łukasza są MISYJNE: zgubiona owca (mam takie owce, które nie są w tej owczarni – Jn10:16), zgubiona moneta, zgubiony syn. Zajmują się one TYM, CO ZGUBIONE, a nie wiecznym kojeniem tych, którzy są już zgromadzeni.

Dobry pasterz robi coś znacznie więcej niż dostarczanie żywności obecnym. Dobry pasterz jest źródłem przemian i misji, tak jak TEN Dobry Pasterz. Jeśli jednostka z pasterskim powołaniem nie ma osobiście siły w kategoriach przemiany, prowokowania i misji ŻYWOTNĄ sprawą jest wprowadzenie tych łask do obiegu krwi społeczności przez innych obdarowanych łaską członków. Jeśli ktoś nie ma poczucia bezpieczeństwa, jest człowiekiem terytorialnym i kontrolującym to nigdy się to nie zdarzy.

Jest powód, dla którego Chrystus dał wszystkie dary w 4 rozdziale Listu do Efezjan. Nie jest możliwe właściwe reprezentowanie Jezusa przez Jego Ciało na ziemi, jeśli nie ma wkładu każdej z nich. Wynikiem pięciuset lat protestantyzmu uznającego podział na duchownych i laików, nadmiernego podkreślania, chorej definicji i kulturalnie określonego sposobu funkcjonowania „bycia profesjonalnym pastorem” i bezpodstawnej teologicznie eliminacji dwóch spośród 4 darów z Ef. 4 przez większość kościoła, jest jego katastrofalna sytuacja.

Żyjemy w dniach, gdy Duch Pański wprowadza zmiany i korektę kierunku Swego kościoła. O ile ekscytujące jest żyć w takich czasach, nie znaczy to, że pewne dobrze okopane interesy nie będą się sypać czy już się nie sypią.

Duch Pański zaczyna inaczej kroić Swoje ciasto. Niektórym ubędzie, innym przybędzie a to po to, aby całość skorzystała. Jako społeczności chodzących martwych mężczyzn i niewiast, lepiej uczynimy uczestnicząc w boskim planie przeorganizowania, zamiast brać udział w próżnych walkach o strefy wpływów.

________________

1. W zeszłym tygodniu naprawdę usłyszałem w lokalnym chrześcijańskim radiu pewnego „dobrze prosperującego” pastora, który beztrosko twierdzi: „Prowadzenie kościoła niczym nie różni się od prowadzenia biznesu. Chodzi tylko o to, aby pozyskać do ławek „klientów”, ponieważ bez finansów nie da się prowadzić skutecznie kościoła”. Zarówno on sam jak i gospodarz programu z całego serca zgadzali się z tym, że to, co czuli jest tak oczywiste, że tylko głupiec może się z tym nie zgadzać. Niemniej, uważny słuchacz powinien płakać. Ta opinia jest dokładnym odzwierciedleniem stanu dużej grupy amerykańskich kościołów ewangelicznych.

– – – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu pod warunkiem, że ta informacja o prawach autorskich będzie znajdować się na wszystkich kopiach, duplikatach i referencjach.

topod

Gdy Sam Bóg nie wystarcza

Dr  Steven Crosby

God “in” Himself is enough. God “by” Himself is not. We need one another.

Nigdy nie otrzymamy bezpośrednio od Boga łaski i mocy do życia, które dla nas przewidział, a które mamy otrzymać pośrednio przez Jego Ciało. Modlitwa, post, krzyki, skoki, bieganie, deklaracje, śpiew, uwielbienie, wstawiennictwo, proroctwo,… wypisz wymaluj, co chcesz,… to wszystko są nieskuteczne sposoby na odebranie Bożej dobroci z niebios, jeśli On przewiedział, że ma się to odbyć inaczej. Pewna forma chrześcijaństwa mistycznego i pseudo duchowego, która zawsze szuka i ma nadzieję na otrzymanie czegoś z nieba zwodzi miliony.

Duch Święty został dany w Dniu Zielonych Świąt i nigdy już tam nie wrócił. Nie ukrywa się. Chrystus jest tutaj, w 'jedni drugim’. Zamiast uczyć okultystycznych technik mistycyzmu (seminaria „jak uzyskać dostęp do nieba”), potrzebujemy ludzi, którzy będą uczyć w jaki sposób uzyskać dostęp do mocy, która jest przed ich nosami, co tydzień… w ich braciach i siostrach. Och, ależ to jest zbyt ziemskie, to nie iskrzy się, nie skwierczy, nie ma katharsis, nie ma pobudzenia.

Jeśli chodzi o twoje zaopatrzenie to nie patrz wyłącznie na Jezusa w niebie. Twoje zaopatrzenie prawdopodobnie jest w Nim, w osobie, którą znasz,… a może tu właśnie jest problem. Ze względu na powszechnie uznany sposób spotykania się tak naprawdę nikogo blisko nie znamy. Dopóki jesteśmy zadowoleni z posiadania klasy religijnych zawodowców i artystów estradowych karmiących nasze religijne uzależnienie od uwielbień i kazań, wyznawane przez nas pragnienie „przebudzenia” jest skierowane w niewłaściwą stronę i irracjonalne.

Już otrzymaliśmy WSZYSTKO, co jest potrzebne do życia i pobożności. Nie potrzebujemy otwierać niebieski portali, musimy otworzyć ziemskie serca. Skarb jest obecny,… nie przychodzi,… jest obecny w ZIEMSKICH naczyniach. Wyschnięte serca i tłuste notatniki ze Szkół Biblijnych to złe połączenie i pewna formuła, żeby niczego nie osiągnąć, nikogo nie dotknąć, będąc równocześnie pod wrażeniem własnej duchowości, która nie jest nią w ogóle, lecz jest bałwochwalczym zwiedzeniem.

Trzeba skończyć ze wszystkimi napompowanymi gadkami o tym jakie to „prorocze” a tamto „apostolskie”. Trzeba to połączyć. Zamknijcie notatniki, przestańcie śpiewać, zostawcie te nie-wcielone modlitwy 1). Dość już proroctw o tym, jak to Bóg zamierza zrobić coś tajemniczego w przyszłości i jak świetnie idzie wam teraz. Zrezygnujcie z niektórych spotkań. Spróbujcie dotknąć życia ludzi. Możecie przeżyć zdumienie tym, jak łatwo jest osiągalne zmartwychwstałe życie Pana i jak łatwo przekazywalne, tym jak wielkim Bogiem JEST dzisiaj, a nie BĘDZIE jutro.

Kochanie Boga i innych, chodzenia jako żywi umarli mężczyźni i kobiety nie jest skomplikowane. Jest kosztowne. Zajmijmy się tym.

_______________________

1)Nie-wcielone modlitwy to modlitwy, które proszącego nic nie kosztują. Na przykład: wspaniale jest modlić się, powiedzmy, o aborcję. Jeśli jednak nie jesteś gotów pomóc samotnej matce dając jej żywności, adoptować dziecko czy przyjąć samotną matkę do swego domu, udzielić znaczącego finansowego wsparcia zmagającej się samotnej matce to twoje modlitwy są jak miedź brzęcząca. Bóg w ciele jest streszczeniem/żywym przykładem tego, co znaczy „zaangażuj się”. Wcielenie, a nie nieskończone modlitwy, jest istotą biblijnego chrześcijaństwa. Jeśli kajak nie ma wpaść w kręcenie się w kółko to trzeba wiosłować z obu stron: modlitwa i działanie.

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu pod warunkiem, że ta informacja o prawach autorskich będzie znajdować się na wszystkich kopiach, duplikatach i referencjach.сайт создание продвижение раскрутка