Barbara podparła zewnętrzne szeroko otwarte drzwi i pochyliła się, aby wykrzyknąć: „John, gdzie są doniczki do roślin?” (ang. „pots for plants”). Pisałem coś w pokoju czy rozmawiałem z kimś przez Skype, słuchałem więc na pół ucha i odpowiedziałem: „Jakie pudełka na spodnie?” (ang.: „box for pants”).
Krzyknęła więc trochę głośniej (to zawsze pomaga): „Nie, doniczki do roślin!” Oczywiście, odpowiedziałem: „Jakie pudełka na spodnie?”
Zajmujemy się ogrodem i plastykowe oraz gliniane doniczki są porozrzucane po różnych miejscach w szopach i korytkach do sadzonek. Barbara chciała oszczędzić sobie czasu i, zamiast ruszyć na poszukiwania, pytała, gdzie trzymam te duże.
Ja myślałem, że robiła okresową wymianę ciuchów z szafy do magazynu i z magazynu do szafy, więc pytanie o pudełka z roślin wydawało mi się logiczne.
Wstałem z krzesła i ruszyłem do niej, ona zaś weszła do domu i szła do mnie – uśmialiśmy się nieźle. No, ja się śmiałem, a ona, zanim uwolniła zduszony chichot, mamrotała coś o sprawdzeniu mojego słuchu i zawróciła do drzwi na zewnątrz.