
Jennifer LeClaire
„Jeśli chodzi mowę nienawiści w internecie to chrześcijanie są najgorsi”. Taki jest tytuł artykułu z czołówki Washington Post, dziennikarki i założycielki OnFaith Sally Quinn. Jeśli tytuł nie zwrócił twojej uwagi to być może zrobi to trudne zdanie wstępu, czytamy: „Dzięki koszmarnym komentarzom chrześcijan on-line zdałam sobie sprawę z wielkiej różnicy między byciem chrześcijaninem, a byciem naśladowcą Jezusa”.
„Już pierwsze przepełnione nienawiścią emaile, które otrzymałam, były potworne. Nie tylko atakowano to, co napisałam, co bardziej dotyczyły spraw duchowych niż religii, lecz były również nienawistnymi atakami personalnymi. Nie jestem w stanie powiedzieć wam ilu ludzi napisało, aby mi powiedzieć, że jestem dziwką i ździrą, i o wiele gorsze rzeczy, których nawet nie mogę tutaj napisać” – pisze Quinn.
„To wszystko pochodzi od chrześcijan, miałam iść do piekła, zawarłam pakt z diabłem, Jezus i Bóg nienawidzą mnie,… Jeden mężczyzna napisał, że ma nadzieję, że w wypadku samochodowym zostanę oblana benzyną i spłonę żywcem. To był bojący się Boga chrześcijanin i upewniał się, że ja oczywiście nie jestem”.
Trudno mi się bardziej nie utożsamić z tym. Wydaje się, że mamy podobne z Quinn doświadczenia: nienawiść bluzgająca z klawiatury komentatorów, którzy zwą siebie chrześcijanami. I nie mogę osądzać niczyjego zbawienia na podstawie komentarzy, lecz mogę zaświadczyć o wstrętnym jadzie, jaki zalewa moja skrzynkę mailową, ścianę Fbooka i wiele z moich artykułów.
Choć sporo komentarzy pochodzi od ateistów i radykalnych działaczy gejowskich, którzy chcą, żebym się zamknęła, zdumiewająca ilość paskudnych emaili i komentarzy jest autorstwa ludzi, którzy twierdzą, że są chrześcijanami. Otrzymałam od chrześcijan tego samego rodzaju odzew co Quinn, atakujący to jak wyglądam, sugerując, że Bóg zamierza zatrzasnąć mi przed nosem bramy niebios, potępiających mnie na piekło,… lista jest długa.
Tylko w zeszłym tygodniu, pewien człowiek zaczął wypisywać tyrady na mojej facebookowej ścianie tylko dlatego, że śmiałam napisać, że jest jeszcze nadzieja dla Ameryki. Zaznaczając, że stara się „napomnieć mnie tak łagodnie jak to tylko możliwe” ten tak zwany „strażnik” napisał:
„Jeśli twierdzisz, że jesteś prorokiem i mówisz amerykańskim chrześcijanom, że ciągle jest nadzieja dla tego kraju to jesteś fałszywym prorokiem. Pan nie mówił do ciebie, bądź ty nie usłyszałaś tego, co On mówi. Prawdziwy prorok Boży wie, że przez ostatnie 20 lat (co najmniej) w tym kraju jedyną nadzieją dla każdego jest jego osobiste zbawienie i być może mogą oni nawet mieć nadzieję co do swego własnego życia. Ten naród znalazł się pod pewnym sądem, sądem, który już „rozpoczął się”, sąd, którego nie można cofnąć. NIE dlatego, że zło Ameryki jest tak wielkie, choć jest, lecz dlatego, że to właśnie PAN POWIEDZIAŁ do tych, którzy chcą i potrafią słuchać. Dalsze oferowanie w imieniu Pana Ameryce nadziei przetrwania to coś więcej niż tylko błądzenie, to jest złe i jest to pewny znak fałszywego proroka i zwodziciela. Pokutuj z tych wyolbrzymionych przez siebie duszewnych „proroctw”, być może Pan okaże ci miłosierdzie”.
Podobnie jak Quinn zdecydowałam się nie czytać tych komentarzy (jeśli więc zamierzasz przysłać mi jakiś nienawistny email, oszczędź sobie czasu. Nie zamierzam tego czytać). Oczywiście, czasami przypadkowo natknę się na ten wstrętny szlam, lecz, powtarzam, przeważnie przyciskam „Delete”. Nieżyjący Steve Hill poradził mi, abym nie pozwalała przeciwnikowi zasiewać tych ziaren w swej duszy i szła dalej w imieniu Jezusa i właśnie to robię.
Mogę wyciągnąć jedynie ten sam wniosek, co Quinn: „Zaczęłam dostrzegać to, że jest ogromna różnica między byciem chrześcijaninem, a wykonawcą nauczań Jezusa. W rzeczywistości, są to czasami zupełne przeciwności. Nasi chrześcijańscy nienawistnicy nie zwracają wiele uwagi na Jezusa”. Amen
раскрутка