Category Archives: Wood Ron

Współczesna perspektywa

Logo_Wood
Ron Wood

Przez ostatnie pięć bardziej byłem zajęty biznesem niż służbą, lecz odkryłem, że dary i powołanie Boże nie odchodzą. Pociąg do głoszenia słowa Bożego jest we mnie bardzo silny. Jednak moja tożsamość zasadza się w tym, kim jestem w Chrystusie, a nie w tym jak zarabiam na życie. Cieszyłem się bardzo potrzebnym wytchnieniem, gdy rozważałem swoje własne życie i służbę w świetle zmian i wyzwań jakie widzę wszędzie wokół. Gdy po raz pierwszy zostałem powołany do tego, aby głosić jako nastolatek na Florydzie, doświadczyłem bardzo żywego przeżycia. Było potężne. Czterdzieści lat później, ciągle wiem, że mam powołanie i że to namaszczenie Ducha Świętego spoczywa na mnie.


Po pierwsze, pozwólcie, że zaoferuję spojrzenie z perspektywy historycznej na zielonoświątkowe przebudzenie w Ameryce. Religijne dziedzictwo jakie jest udziałem nas wszystkich zostało cudownie ubarwione i w znaczący sposób ukształtowane przez namaszczonych (choć niedoskonałych) zwiastunów Bożych. Niemal wszyscy znamy współczesnych kaznodziejów, którzy są charyzmatycznymi sługami. Chodzi mi o to, że demonstrują oni różne charyzmaty – nowotestamentowe greckie słowo oznaczające dary Ducha Świętego. W telewizji możesz zobaczyć James Robison, Benny Hinn czy Joyce Myeres. Oral Roberts wpłynął na miliony w poprzednich dziesięcioleciach. Napełnieni Duchem chrześcijanie (zielonoświątkowcy, charyzmatycy, trzeciofalowcy) wierzą w dary Ducha Świętego. Dziewięć z tych carów jest wymienionych w 1 kor. 12. Zaliczam się do tych, którzy cieszą się manifestacjami Ducha Świętego, uważając, że owe dary są ciągle aktualne dla wierzących. W moim własnym życiu, w różnych okresach działają dary języków, interpretacji języków, proroctwa, uzdrowień, duchowego rozeznawania i wiary.


Zazwyczaj dary występują w atmosferze wiary i akceptacji, gdzie powszechną praktyką jest modlitwa i oczekiwanie. Jeśli w twoim kościele czy życiu zrobisz miejsce dla darów, będziesz je miał. Jeśli nie, to nie. Tak czasami żartuję: „Charyzmatyk to po prostu baptysta, który za dużo się modli” (czy też metodysta, episkopalny, katolik, prezbiterianin, niezależny, czy ktokolwiek z jakimkolwiek innym szyldem jeszcze może być). O ile posiadam swoje własne charakterystyczne fundamentalne wartości, wiem i doceniam to, że Ciało Chrystusa jest większe niż jakakolwiek denominacja. Boża rodzina jest ogromna.


Na przełomie stuleci w Ameryce zdarzyło się wielkie wylanie Ducha Świętego. Krokami milowymi były przebudzenia w Topteka, Kansas i w Los Angeles na Azusa Street. Te wylania zaznaczone były manifestacjami duchowych darów, szczególnie glosolalii czy języków. Z tego przebudzenia powstało Assemblies of God i inne denominacje pełnej ewangelii. Później, całkowicie niezależnie, baptystyczni i zielonoświątkowi ewangeliści przeszli przez cały kraj głosząc Dobrą Nowinę z wielką mocą i z towarzyszącymi im zdumiewającymi cudami uzdrowień. Wielu z nich używało namiotów, niektórzy z tych pierwszych przebudzeniowców to: Maria Woodworth-Etter, Smith Wigglesworth, F.F. Bosworth oraz William Branham. Inni ponownie rozbudzili ogień przebudzenia po 2 Wojnie Światowej, jak: A.A.Allen, T.L.Osborn, Raymond T. Richey, Richard Vinyard i Oral Roberts. Billy Graham, pojawił się w tym samym czasie, choć nigdy nie został zidentyfikowany jako człowiek pełnej ewangelii. Te służby uwolnienia wydawały się najmocniejsze w latach 1947 – 1956. Po tym czasie większość z nich znikła, a niektóre skończyły się skandalami.


William Branham nie był znany poza zielonoświątkowymi kręgami, lecz był iskrą, która rozpaliła całe mnóstwo innych pączkujących ewangelistów. Branham, prawdopodobnie najbardziej znany z ekscentrycznego podejścia do swoich doktryn w późniejszych latach, był początkowo pokornym mężczyzną, który nie miał wykształcenia czy wyglądu, lecz czynił zdumiewające cuda. Niósł znaczące namaszczenie do rozpoznawania głosu Ducha i do ogłaszania dramatycznych uzdrowień przez słowo wiedzy. Jego głoszenie nie było bardzo dobre, najlepiej mu szło, gdy towarzyszyli mu nauczyciele biblijni, jak: Ern Baxter, Gordon Lindsey czy F. F. Bosworth. Jednym z tych, którzy pochwycili z początkowej służby Branhama ogień był pastor Richard Vinyard, który sprowadził mnie z powrotem do służby. Richard Vinyard miał nadzwyczajny dar wiary. Jednooki kopacz z Missouri, nafaszerowany królewską angielszczyzną, był silną osobowością sceniczną. Pamiętam go, jak radykalnie głosił: „Pokaże wam, co Syn Boży może zrobić!”.


Głosił wiarę odważniej i mocniej niż ktokolwiek inny w całym obozie ruchu wiary jak K.Copeland czy późniejszy K. Hagin. Richard pościł czterdzieści dni każdego roku i spędzał 3-4 godziny dziennie na modlitwie w czasie swych kaznodziejskich kampanii. Wyniki były takie, że widzialne cuda zdarzały się w czasie jego usług. Inaczej niż niektórzy ze współczesnych mu w czasie tego poruszenia uzdrowienia, Richard nigdy nie pozostawiał lokalnym kościołom zadania organizowania krucjat w wielkich audytoriach. Zawsze chciał budować kościoły i zostawiać je napełnione nowo-nawróconymi, więc prowadził spotkania za ich drzwiami. (Widziałem go również jak uzdrowił chorego w czasie małego spotkania w domu, co również jest pełnoprawnym wyrazem kościoła.)

Na jednym z takich przedłużających się spotkań na początku lat sześćdziesiątych siedziałem na ławce First Assembly of God w Lakeland, na Florydzie, słuchając jego usługi. Byłem oczarowany tym mężczyzną i jego odważnym deklaracjami dla Boga. Pomimo jego chełpliwości brzmiało to prawdziwie, ponieważ nie tylko mówił, lecz również wykonywał to, co mówił i to stale i wciąż. Miał czym poprzeć swoje twierdzenia. Jak to mamy w zwyczaju mówić w Teksasie: „To nie przechwałki, jeśli potrafisz to zrobić”. Gdy tak siedziałem, słuchając, nagle poczułem jakby bardzo ciężki płaszcz został mi narzucony na ramiona. Odwróciłemsię i spojrzałem przez ramię na ławkę za mną, aby zobaczyć, kto to zrobił. Siedzenie było puste i nic widocznego nie spoczywało na moich ramionach. A jednak czułem ciężar płaszcza! Co to mogło być?


Odwróciłem się znowu do przodu w stronę głoszącego Richarda. „Jego szata spoczęła na mnie” – powiedziałem do siebie. Później, tego samego wieczoru, jak to było w jego zwyczaju, zaprosił ludzi do wyjścia do przodu i zajęcia miejsc w pierwszej ławce, aby można się było modlić się o ich uzdrowienie. Mówił wtedy zwykle: „Jeśli jeszcze nigdy nie widziałeś cudu, przyjdź, stań za mną, abyś mógł to oglądać”. Wychodziłem codziennie, aby oglądać, zdumiony uzdrowieniami. Widziałem. Wtedy, gdy zszedł modlić się o chorych i kulawych, zwrócił się przez ramię, spojrzał na mnie i rzekł: „Chodź tutaj, módl się o tych. Możesz to zrobić!” Jakiś wewnętrzny głos we mnie powiedział: „Tak, mogę!” i zrobiłem, i zostali uzdrowieni. Tego lata, gdy zacząłem głosić, miałem namaszczenie, szczególny dar wiary, a wyglądało to tak samo jak tego wcześniej doświadczyłem na spotkaniach Richarda. To napędziło mnie do modlitwy o chorych, wypędzania złych duchów, które dręczyły ludzi i do zachęcania ich, aby szukali Boga, ponieważ „Z Bogiem wszystko jest możliwe”.


Teraz, przez te czterdzieści lat wraz z żoną byliśmy pastorami w Assambly of God, Freewill Baptist, Covenant i w różnych kościołach bezdenominacyjnych. Uruchomiłem kościoły domowe, organizowałem nowe kościoły, leczyłem te poranione i miałem służbę podróżną. Mieszkaliśmy w Południowej Afryce przez rok jako misjonarze. Pracowałem przy wydobyciu ropy i gazu, w biurze klienta telefonii bezprzewodowej, jako sprzedawca ubezpieczeń i przy nadawaniu audycji radiowych.


Zazwyczaj angażowałem się w biznes, ponieważ nie mogłem sobie wyobrazić w jaki sposób prorok miałby zarabiać na życie w świecie tradycyjnych kościołów, o ile nie był pastorem. W czasie moich krótkich czterech dekad służby, widziałem takie przebudzeniowe ruchy jak ruch zielonoświątkowy, charyzmatyczne przebudzenie, ruch uczniowski, proroczy i grupy apostolskie. Widziałem początek ruchu domowego kościoła, ruchu powrót do Jerozolimy oraz spełnienie tego, że Chrystus namaszcza mężczyzn i kobiety w miejscach pracy; być może początek dni świętych. Widziałem to, co najlepsze i to, co najgorsze.


Widziałem przywódców kościoła odrzucających duchowe dary i zabraniający ich używania ze strachu czy potrzeby kontrolowania ludzi. Widziałem ludzi, którzy wybierali tradycję nad Słowem Bożym; ludzi koncentrujących się na dziwnych rzeczach i lekceważących główne dzieło zbawienia. Takich, którzy odrzucali solidne doktryny na rzecz głupoty, młodych proroków i niedojrzałych apostołów popełniających straszliwe błędy spowodowane pychą i ignorancją. Widziałem ludzi usiłujących przehandlować swoje dary; stare bukłaki opierające się Bożemu nowemu winu; gorliwych wierzących, którzy pobudzeni powodowali zniszczenia kościołów. Widziałem cielesnych wierzących krzyżujących oddanych pastorów, którzy zasługiwali na lepsze traktowanie; napełnionych Duchem ludzi jak rozpaleni czy rozgniewani niszczyli swym brakiem charakteru to, co było budowanie wielkimi ofiarami i namaszczonymi darami.


W tym wszystkim Jezus ciągle jest Panem i On jest Głową Kościoła, który jest jego ciałem na ziemi. My jesteśmy z łaski przez wiarę, członkami Jego ciała. Modlę się o nas wszystkich. . . Pomimo tego, przyjdź Panie Jezu. Okaż Swoje miłosierdzie i chwałę na ziemi poprzez twoich ludzi. Spraw, aby Kościół wzrastał; zachowuj pokój przyspieszając dojrzewanie zbiorów wśród narodów. Panie, proszę, wzbudź pracowników wśród pogan, szczególnie apostołów, proroków i ewangelistów; wśród Arabów i Żydów. Wzbudź i daj bogactwo namaszczonym biznesmenom, daj im łaskę, aby byli hojni, ponieważ dziesięcina sama w sobie nie wystarcza do ukończenia Wielkiego Nakazu w naszych dniach. Proszę, Panie, pomóż nam wszystkim przejawiać owoce Ducha w świętości i pokorze. Niech Chrystus objawi się w swoim kościele zanim wróci po niego. Niech tak się stanie, Panie Jezus. Amen.

– – – – – – – – –
Present Perspective © 2007 by Ron Wood.  
topod.in

Bóg zstępuje

Ron Wood

Cały świat oglądał w wiadomościach tego samego dnia dwa wydarzenia. Pierwsze, to widok zdetronizowanego przywódcy Iraku, który wyniósł siebie samego przemocą i gwałtem, leżącego martwo naziemi z pętlą szubienicy na szyi.

Po drugiej stronie globu, pokorny człowiek wewnętrznie spójny, Gerald Ford, który nigdy nie zabiegał o wysoki urząd, lecz został Prezydentem Stanów Zjednoczonych z nominacji (pierwszym i jedynym prezydentem nie z wyboru lecz z nominacji), był wspominany i udawał się na spoczynek z wielką godnością i honorem. W tamtym czasie w Ameryce trwało potężne przebudzenie modlitwy wzbudzone przez Intercessors For America (IFA) z wielkim naciskiem położonym na „Pray  Daily for Our Government” (Módl się codziennie o rząd), prowadzoną przez Dereka Prince’a. W odpowiedzi na uporczywą modlitwę wielu napełnionych Duchem świętych, Bóg usunął złych i wywyższył sprawiedliwych, i uzdrowił naszą ziemię.

Udowodniono nam, że Słowo Boże jest prawdziwe. Biblia ciągle mówi, że ktokolwiek wywyższa siebie samego, będzie poniżony, a kto uniża siebie samego, będzie wywyższony. Bóg jest sędzią sprawiedliwym i On prowadzi bardzo dobre zapisy.

Gdy ludzie przystępują do wysokich urzędów, lub gdy mają wielkie obdarowanie autorytetu czy mocy, pokuszenie do grzechu może stać się bardziej subtelne, lecz konsekwencje złych zachowań stają się poważniejsze.

Wyobraź sobie teraz ostatnią scenę historii ludzkości, koniec naszej śmiertelnej egzystencji, gdy zaczyna się nieśmiertelność. . . .

Tłumy ludzi mówiących różnymi językami, ubranych w kolorowe etniczne stroje, mieszanina kolorów skór, kultur i pochodzenia zebranych na Weselnym Święcie. Wszystkie możliwe gałęzie wina zjednoczone, radujące się jak jedno, aby celebrować Tego Jednego, który obmył ich z grzechów.

Kolorowy biskup przeparadował wzdłuż ławek w kosztownej szacie i w świcie adorujących go uczniów i nadskakujących mu zwolenników żądnych każdego jego słowa. Dotarł do samego przodu, gdzie inni, mniej ważni, mniej szczęśliwi, mający mniejszą władzę rozstępowali się przed nim jak Morze Czerwone, aby mógł zająć swoje uprzywilejowane miejsce w pobliżu głównego stołu.

Nawet prorocy, którzy jako pierwsi wskazywali kościołowi na pojawiających się apostołów byli przyćmiewani na chwilę przez splendor tego przywódcy kroczącego przejściem. Cała hala wypełniła się szumem szeptanych słów podziwu, jako że ludzie zrobili sobie bałwana z tej sławnej chrześcijańskiej osobistości. „Wybudował liczne studia telewizyjne, które nadają jego programy! Jego imperium wydawnicze było potężne! On latał swoim własnym samolotem! Jego spotkania gromadziły potężne tłumy! Miał nowe samochody i przestrzenne domy i drogie ubiory, jadał w najlepszych restauracjach”.

Tuż przed przybyciem Króla, który miał zająć swoje miejsce, zaraz przed rozlaniem złotego wina królestwa na obchody nowego kielicha przymierza, którym nabył ich wieczne dziedzictwo, pojawił się w hali jaśniejący anioł. „Poczekajcie!” powiedział. Udał się do tyłu, gdzie stała mała, stara kobieta, dla której nie znalazło się krzesło. Delikatnie wziął ją za trzęsącą się, pozbawioną biżuterii rękę. Jej twarz jaśniała, lecz ciągle pozostawała tylko skromną osobą odzianą w niewiele warty ubiór. Nikomu nieznana, bez reputacji czy ziemskich referencji. Anioł odwrócił się i z dumą eskortował swojego zdumionego gościa pod ramię wzdłuż przejścia do pierwszego rzędu.

Dotarłszy na przód rozglądnął się za właściwym miejscem, a dostrzegłszy to, którego potrzebował, powiedział do niezachwianie pewnej siebie supergwiazdy chrześcijaństwa:

„Wstań, potrzebuję twojego krzesła”.

Zszokowany super apostoł wstał, zwiesił ze wstydem głowę i powłócząc nogami szedł wzdłuż przejścia aż do tego miejsca, gdzie dopiero co opierała się o tylną ścianę starsza kobieta.

Z godnością i troską anioł posadził swego honorowego gościa w pierwszym rzędzie.

„Oto  jesteś tuta, Droga. Król zażądał tak, aby mógł widzieć twoją twarz, gdy łzy będą zastępowane przez radość”.

Zwracając się do tłumu anioł przekazał: „Ta pokorna służebnica Baranka znajduje się wśród największych w Królestwie. Sprzedała wszystko, co miała, aby nakarmić biednych. Kochała tych, którzy nie kochali jej w zamian. Doświadczyła utraty wszystkiego, aby poznać Pana i sprawić, aby On był znany. Wypełniła swoją komorę modlitwy wonią wstawiennictwa. Nie miała urzędu, tytułu, ani żadnej rangi wśród tych w kościele, poza tym, że wykonywała pracę ewangelisty. Dzięki jej pracy wielu zostało zbawionych i jest tutaj obecnych dzisiaj, a którzy, gdyby nie ona, byliby na wieki straceni”.

Zakończywszy swoje zadanie anioł odwrócił się i zajął swoje stanowisko stając przy wyniesionym, głównym stole. Hala wybuchła grzmotem aplauzu dla mądrości i majestatu wielkiej Bożej łaski. Ci, którzy zostali zbawieni dzięki tej kobiecie i jej służbie wstali ze swoich miejsce i wiwatowali głośno w najbardziej niepobożny sposób.

Cały tłum nie zauważył, że pewien gość wszedł po cichu na koniec sali i klęczał teraz naprzeciw zakłopotanego apostoła. On był Głównym Apostołem, lecz przybył ubrany jak sługa. Wziął ręce przywódcy w swoje przebite gwoździami ręce i mówił do niego niskim głosem, osobiście pochylając się w zbliżeniu.

„Dałem ci kilka sposobności, abyś był mi posłuszny i stał się do mnie podobny” – mówił do łagodnie płaczącego lidera. – „Przekonywałem cię, abyś wypełnił służbę robiąc pracę ewangelisty, lecz ty nie chciałeś wyjść ze swego urzędu. Obserwowałem jak twoje współczucie zanikało, aż jego miejsce zajęła pycha. Widziałem jak stawałeś się coraz bardziej zaabsorbowany zarządzeniem, zamiast szukać zgubionych. Zdobyłeś prestiż lecz straciłeś moją moc. Przekazywałeś wspaniałe kazania, lecz nigdy nie przekazywałeś (środków) ubogim. Widziałem jak budujesz wielkie audytoria, lecz lekceważysz budowanie świętych do służby. Wykorzystywałeś łaskę, której ci udzieliłem do promowania siebie. . . a teraz zostałeś upokorzony. Nie wystarczała ci tylko ta cześć, która  pochodziła ode mnie”.

Gdy karcony lider skłonił głowę i płakał, Pan postępował dalej, rozmawiając ze swoim złamanym teraz sługą: „Kogo uważasz za ważniejszego: apostoła czy ewangelistę?” – zapytał. „No, wiedziałem, że pierwsi idą apostołowie i z pewnością starałem się o ten urząd – odpowiedział mężczyzna. – wyobrażałem sobie, że ludzie będą pociągani do Bożej chwały”.

„Kogo bardziej potrzebują zgubieni ludzie: apostoła czy ewangelisty” – zapytał Pan. „No, przypuszczam, że potrzebują kogoś, kto im pokaże jak być zbawionym” – pomału odpowiadał lider.

„Gdy zstąpiłem z nieba i stałem się człowiekiem, czy zachowałem mój splendor czy też zstąpiłem na dół?”

„Zstąpiłeś”– odpowiedział niegdyś wielki apostoł..

„Gdy byłem wśród ludzi czy pojawiłem się jako apostoł czy też byłem między nimi jako prosty ewangelista? Czy czekałem na nich aż przyjdądo mnie, czy też szukałem ich?”

„Przyszedłeś wykonywać pracę ewangelisty – odpowiedział lider. – Tylkonieliczni postrzegali w tobie proroka”.

„Tak, powinieneś był wiedzieć, że nie uważałem uniżenia siebie za ofiarę, lecz za przywilej uznałem zejście w dół. Czy nie mogłeś uznaćrównież za przywilej pójście w moje ślady?”

„Powinienem był”. – mężczyzna szlochał a słowa więzły mu w gardle. „Tak – powiedział Jezus – lecz nie zszedłeś w dół. Z powodu decyzji, które podejmowałeś wielu szydziło i lżyło moje imię a wielu innych nigdy nie odczuło dotknięcia mojej miłości z mojej uzdrawiającej ręki. Mimo wszystko, przebaczam ci, nadal co mnie należysz, lecz straciłeś swoją zapłatę”.

Pan wstał i wymknął się, aby wrócić na przyjęcie w królewskich szatach i zająć godne miejsce.

– – – – – – – – – – – –

God is Stepping Down © 2007 by Ron Wood. Visit us at www.touchedbygrace.org.

Copying and sharing is permitted without changes. Write us at ron @  touchedbygrace.org or send letters to P.O. Box 8650, Springdale, AR 72766. Your donations enable us to send materials freely all over the world. We are Touched by Grace to Touch the World!

продвижение магазин

Słabość Boża

Logo_Wood
Ron Wood
Słabość Boża jest mocniejsza niż ludzie ...… I Kor. 1:25
Jestem całkowicie przekonany o tym, że to, co powiem będzie ubogie, ewentualnie nie będzie to najlepiej skonstruowane, lecz mimo wszystko, jest ważne. Bez względu na to, jaki jest obszar twoich wpływów, autorytetu, władzy – a każdy z nas ma jakąś dziedzinę, w której rządzi - ważne jest, aby był on zarządzany w duchu łagodności, które dobrze odzwierciedla naturę naszego Zbawiciela. Jeśli kiedykolwiek trzymałeś dziecko, a szczególnie drobniutkie, nowonarodzone niemowlę, musiałeś być pod wrażeniem jego kruchości. Jest małe i bezbronne, bezwzględnie zależne od nieustannej opieki swojej matki. Film zatytułowany „Bożonarodzeniowa historia”, które jest obecnie wyświetlany w kinach (w Stanach Zjednoczonych) wykonuje wspaniała pracę pokazując ludzki dylemat Marii i Józefa, którym zostało powierzony niebiański dramat narodzenia Jezusa, wraz ze wszystkimi problemami i radościami, jakie to niesie. Gdy Bóg zdecydował się na inwazję historii ludzkości tym największym wydarzeniem, jakie kiedykolwiek miało miejsce na ziemi, zrobił to w najbardziej zwykły i niegodziwy sposób. Przyszedł do nas jako słabe niemowlę i pamiętajmy o tym, że Jezus był dziewięciomiesięcznym dzieckiem. Maria musiała z cierpliwością troszczyć się o niego, aż do wypełnienia czasu. Często czuła się niewygodnie, a sam proces kształtowania ma w sobie pewne niebezpieczeństwa zarówno dla niej jak i dziecka. Młoda para uciekła przez wrogami, a nie było wtedy klinik o sanitarnych warunkach, gdzie czekały różnorodne środki ułatwiające urodzenie jej Dziecka. Narodzenie zawsze było związane z zamieszaniem, bólem, krwią, a te narodziny, jakkolwiek cudowne, nie były wyjątkiem. To w taki właśnie sposób Bóg wepchnął Siebie w ludzką historię. 
Kalendarz został rozdzielony ma czas "Przed Chrystusem" oraz "Anno Domini” łaciński zwrot znaczący: "Roku Pańskiego". To wydarzenie nazywamy "Wcieleniem", gdy Słowo stało się ciałem (Jn 1:14). Nasz Zbawiciel urodził się między nami jako Król, w stajni. Słowo Boże przyjęlo ludzką formę i ujawniło nam Boga. Narodziny Jezusa były mało znane, owiane skandalem, związane z licznymi trudnościami i związane ze słabościami. To właśnie w taki sposób zdecydował się przybyć Syn Boży. Nigdy nie było w historii ludzkości większego wydarzenia niż akt cielesnej inwazji, naszego świętego Boga, zstępującego do naszej nieświętej, upadłej sfery. Jaki jest nasz Bóg i Pan, Bóg Biblii, którego stać na to, aby zniżyć się tak nisko, aby pokazać nam swoją miłość? TA pokora Boga, protekcjonalność, agresywna łaska jest niemal niewyobrażalna. Gdybyśmy w jakiś sposób mogli na mgnienie oka zobaczyć świętość Boga, Jego wieczną chwałę i królewski majestat, uwielbiających Go wokół tronu aniołów, wszechświat tańczący, aby szybko wypełnić Jego życzenie, to wówczas ta ogromna przepaść zrobiła by na nas jeszcze większe wrażenie. Biblia mówi, że Jezus przyniósł Swoją naturę cechę, która jest obca upadłej ludzkości – pokorę. Jezus powiedział, że jest łagodny (cichy) i pokornego serca. Jego jarzmo jest lekkie dla jego uczniów, ponieważ on jest pokornego ducha (Mat. 11:28-30). Był tak bardzo skupiony na swoim celu, że dobrowolnie wyrzekł się przywilejów swojej Boskości. Uniżenie samego siebie nie było dla niego kosztowne – było Jego przywilejem. Jedenaście wersetów z Listu do Filipian (2:1-11) pokazuje nam siedem kroków podjętych przez Pana w dół, ku człowieczeństwu i, w wyniku tego, siedem stopni wywyższenia Go przez Ojca. Jezus jest Królem Wszechświata, ponieważ zarobił na to i Jego Ojciec wyznaczył Go do rządzenia. "To jest Mój Syn: Jego słuchajcie!" Porównując się z tym wzorek zachowania, nie możemy nic innego zrobić jak tylko uniżyć siebie samych, szczególnie w umyśle i sercu. 
Musimy pozbyć się poglądu, że zasłużyliśmy na tytuł czy stanowisko, które mamy. Nie – jest to dar, niezasłużony, i nie jesteśmy w niczym lepsi od tych, którzy są "pod"nami. Faktem jest, że to podnóże krzyża jest poziomem odniesienia. Najwięksi są najbardziej łagodni (cisi). Człowiekiem, który posiadał największe zapisane w całej Biblii objawienie, którego Bóg z przyjemnością odwiedzał twarzą-w-twarz, ponieważ byli razem tak "kompatybilni" był Mojżesz. Dlaczego? Ponieważ Mojżesz był pokorny (IV Moj. 12:3). Prawdą jest, że Bóg „się pysznym przeciwstawia, lecz pokornym łaskę daje" (Jk 4:6). Przeciwieństwem pokory jest postawa pychy potwierdzana przebojowością. "Albo ja, albo z drogi!" Arogancja osądza szybko. Nigdy nie kwestionuje siebie i swojej sprawiedliwości, podczas gdy "łagodność i rozsądek" nie spieszy się z mówieniem. (Jk 3:13-18). Młodość jest przepełniona cielesnością, lecz dojrzałość znana jest z łaskawej łagodności i ostrożnej mądrości. Chytre chwytanie autorytetu, pozycji czy przywilejów było słabą cechą, która spowodowała upadek Lucyfera. Chciał wynieść siebie ponad Boży tron. W swej pełnej ignorancji ambicji zebrał 1/3 aniołów ze sobą i wybuchnął swym żalem i śmiercią na planetę Ziemię. Lecz Jezus wybrał inną drogę. Zamiast buntu, zdecydował się na posłuszeństwo jakie syn winien ojcu. Dobrowolnie otrzymał jako dziedzictwo to, czego Szatan nie mógł zdobyć chciwością. Jezus udowodnił, że prawdą jest, że "ktokolwiek wywyższa siebie, będzie poniżony, a kto poniża siebie, będzie wywyższony" (Jk. 4:10). Droga w górę to droga w dół. Nawet przy nietkniętych zasadach przywództwo i liderstwa, które Biblia uznaje i które powinny być zachowywane, ten wzór pokory ciągle ma swoje miejsce. Przywództwo nie jest wymówką do arogancji. Jest to zilustrowane nawet dla mężów w jaki sposób powinni odnosić się do swoich żon. Piotr używa tej zasady pokory w bardzo precyzyjnym kontekście, gdy zwraca się do mężów w kościele i mówi "to znajduje upodobanie", "podobnie" i "w podobny sposób". Te wszystkie odniesienia dotyczą pokora serca zarówno mężczyzn jak i kobiet w Chrystusie (p. 1 Ptr. 2:18-3:9). Pokora nie jest czymś, co żona musi przyjąć, ponieważ jej mąż panuje nad nią. W rzeczywistości, ciężka władza wywołuje bunt, a nie poddanie. Bóg nigdy nie uzurpuje sobie naszych praw, lecz szanuje nasz serca i czeka na nasze dobrowolne zaproszenie do wejścia. W miarę jak Bóg z troską i rozważnie odnawia pełnię Chrystusową wśród nas, wraz z wspaniałą łaską dla kobiet i mężczyzn, aby byli apostołami i prorokami, jednym z najsmutniejszych niebezpieczeństw jakie może kolidować z tym procesem przemian jest arogancja. Wyższe obdarowanie wymaga doskonalszego charakteru, ponieważ w przeciwnym razie braki charakteru spowodują zniszczenie tego, co budujemy namaszczeniem. Tak łatwo jest nadąć się z powodu darów łaski czy wewnętrznych naturalnych talentów, zdobytej wiedzy, czy udzielonej władzy. Wyniosły bogacz udziela szorstkich odpowiedzi biedakowi. Lecz Chrystus współczuje i odpowiada z wrażliwym miłosierdziem. Gdy zastanawiałem się nad tym okresem narodzenia naszego Zbawiciela i Jego zdumiewająco nieprawdopodobnego Adwentu – dziecka, człowieka, naszego Wzbudzonego Pana – uderzyła mnie pomysłowość Boża. Zdecydował się uniżyć siebie do nudnej sytuacji; mógł przecież przybyć jako Król w świcie wspaniałych aniołów. Lecz nie. . . on przeszedł przez niskie drzwi, podjął ryzyko bycia jednym z ans, przyjmując postać pokornego sługi, wybierając współpracę z ludźmi na długi czas. Bóg- człowiek żył wśród nas, pocił się, był zmęczony, głodniał, czuł ból i smutek. Cieszył się i miał nadzieję, zmagał się z różnymi trudnościami w modlitwie, Oczekiwał na Swego Ojca na wskazanie kierunku i na namaszczenie. Walczył z religijną opozycją, był współczujący dla zranionych ludzi, nie oszczędził siebie, gdy napotkał na najtrudniejsze zadanie na końcu: odejście od ludzkiego życia poprzez krzyż ku upokarzającej porażce i śmierci. Lecz Pan wiedział co było po drugiej stroni. . .Chwała, dla Niego i dla nas! Kończąc ten artykuł, chciałbym zaszczepić wam cytat z proroka i nauczyciela, którego szanuję – John Paul Jackson. 
(Pełna wersja tego artykułu, do którego tutaj znalazły się odniesienia, znajduje się na stronie http://www.touchedbygrace.org w sekcji proroczej. Bóg nie walczył o to, aby zademonstrować wielką pokorę przez narodziny Chrystusa. Również my nie powinniśmy opierać się tej cnocie i praktyce w naszym Chrześcijańskim życiu. PYTANIE JEST TAKIE: Czy pokora i łagodność to jedno i to samo?
JOHN PAUL JACKSON: Pokora i łagodność idą ręka w rękę. Często łagodność jest przeoczana, ponieważ skupiamy się na staraniu o pokorę. Łagodność to sposób w jaki reagujesz na innych, gdy oni uważają, że nie masz racji. Łagodność to sposób w jaki prowadzisz tych, którzy są całkowicie od ciebie zależni. Jednak, najlepszym przykładem łagodności jest rezygnacja z prawa do rządzenia i prawa do posiadania racji. Codziennie Bóg zabiera mnie do miejsca, gdzie się uczę tego, że nie mam prawa mieć racji. Jest to taka cecha, której wzrost mam nadzieję oglądać w Kościele. Tajemnicą wzrostu łagodności jest rezygnowanie z potrzeby, aby mieć rację. Nie musimy mieć racji, musimy być złamani.

seo продвижение сайта это

Czynnik wiary

Logo_Wood

Ron Wood

Czy dar wiary funkcjonuje w twoim życiu? A może był obecny jakiś czas temu?

We wszystkich działaniach Boga z ludzkością, jedna, kluczowa cecha wydaje się przyciągać przychylność Pana najbardziej; jest to cecha zwana wiarą. Ze wszystkich czynników wpływających na powodzenie człowieka – z pośród naszych talentów, wyszkolenia, wizji, oddania i żarliwości- czynnik wiary jest często pomijany. Wiara jest zdefiniowana przez Pismo w następujący sposób: „jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przekonaniem o tym, czego nie widzimy” (Hebr. 11:1). Prawdziwa wiara jest największym darem jaki Bóg może nam dać, ponieważ dzięki niej otrzymujemy wszelkie obietnice i objawienia. Wiara uważana jest za bezwzględnie konieczną, aby podobać się Bogu (Hebr. 11:6). Jest istotnym składnikiem poszczególnych wierzących i grup, prowadzonych biznesów i kościołów, rodzin, narodów korporacji i usługujących zespołów. Początkowo wiara przychodzi od Boga z łaski (Ef. 2:8-10). Zawsze jest niezasłużona i dawana za darmo.

Nigdy nie wolna nam się pysznić naszą wiarą, ponieważ nigdy nie pochodzi z nas – zawsze jest darem, cnotą wypożyczoną nam na czas tego życia. Zwracamy ją Bogu składając mu dziękczynienie, modląc się gorliwie o to, aby Jego wola spełniła się na ziemi i będąc posłusznymi słowu jego królestwa. Jest to cykl dawania i przyjmowania – w miarę jak używasz, rośnie. Odkryłem, że są takie rzeczy, które powodują rozwój wiary lub jej śmierć. Zazwyczaj te czynniki działają przez ludzi lub instytucje. Na przykład, duch sceptycyzmu może wpłynąć na system edukacyjny. Niestety, oddziałuje również na niektóry kościoły. Powiadam, uciekaj od tej takiego toksycznego środowiska, albo bądź tak zaszczepiony wiarą, żeby je przemieniać. Z tego powodu powinniśmy inwestować w nasze serca i strzec tego skarbu jak depozytu.

Wiara jest zawsze zwrócona ku Bogu, nie człowiekowi. W rzeczywistości, cenienie sobie ludzkiej aprobaty zbyt wysoko jest w stanie szybko uszczuplić wiarę. Wiara jest namacalna i wymierna, może wzrastać. Jeśli otrzymałeś trochę, możesz otrzymać więcej. Wiara jest również zaraźliwa, niektórzy ludzie noszą ją w sobie i przekazują. Z jakiego rodzaju ludźmi spotykasz się? Gdy Bóg mówi, wiara pojawia się tam, gdzie jej wcześniej nie było, kładzie fundamenty do dalszego rozwoju. Rośnie krok po kroku, podobnie jak u Abrahama (Rzym.4), jest łącznikiem między naszą obecną potrzebą a Bożym wiecznym zaopatrzeniem. Ona też daje wytrwanie, pozwala widzieć poza to, co teraźniejsze w przyszłość. Wiara udziela kredytu, który wzmacnia nas dla Boga, pomimo wszystkich naszych grzechów, upadków i niepowodzeń z przeszłości. Ona pokonuje diabła, sprzeciwia się naciskom grzechu. Nie wiem dlaczego tak jest, lecz wiem, że Bóg honoruje wiarę. Być może jest tak po prostu dlatego, że wiara honoruje Boga.

Dzieła wiara są czasami tajemnicą. Faktem jest, że wiara działa. Jeśli nie działa to nie jest to wiara. Wiara może czasami wydawać się nam mglista czy ulotna, może wydawać ci się, że jest obecna w sercu, lecz w rzeczywistości może w ogóle nie działać. Czasami, gdy czujesz się słaby to właśnie wielka wiara utrzymuję cię i daje siłę do wytrwania, pomimo że nie jesteś świadomy jej działania.

Wiara może funkcjonować co najmniej na trzech poziomach. Po pierwsze: na poziomie naturalnego człowieka, gdzie nasza psychiczna struktura (to, co nazywamy duszą) została tak wyszkolona w chodzeniu w wierze, że manifestujemy pewność. Po drugie: na poziomie duchowym, gdy nasza wiara jest zakorzeniona w naszej relacji z Źródłem Wiary, Jezusem Chrystusem, Synem Bożym, naszym Panem i Zbawicielem. Po trzecie: na poziomie nadnaturalnym, gdzie dary Ducha Świętego wybuchają w natychmiastowej akcji przez namaszczenie, nagle wywołując cud.

Przykładem działania wiary na tym naturalnym poziomie jest nauka jazdy na rowerze czy pływania. Początkowo wydaje się to trudne, czyż nie? Jest to przerażające dla nowicjusza czy dziecka. Nasz umysł mówi nam „Nie rób tego! To nieracjonalne!” Kiedy jednak już umiesz to robić, nie boisz się tego więcej i nigdy już nie zapominasz tej umiejętności.

Początkowe niezgrabności zakrętów zastępuje wolność jaką daje wiara. Zarówno naturalna jak i duchowa wiara wzrasta w taki sam sposób. Gdy po raz pierwszy uczyłem mojego syna jeździć na rowerze, bał się tego, lecz gdy już złapał, o co chodzi, stało się do dla niego źródłem radości. Gdy byłem chłopcem, mieszkając na Florydzie, potrafiliśmy pływać wraz z kolegami jak ryby. Spędzaliśmy całe godziny bawiąc się w wodzie, więc wysiłek podjęty na nauczanie się tego, wart był podjęcia. Teraz, pięćdziesiąt lat później nadal nie boję się wody i ciągle jestem przekonany, że mogę skoczyć do głębokiej wody i nie pójdę na dno!

Pływanie i jeżdżenie wymagają ruchu i ryzyka. Nie nauczysz się pływać dopóki nie wejdziesz do wody, nie nauczysz się jeździć na rowerze, dopóki na niego nie wsiądziesz. Ale nie da się pływać ani jeździć, jeśli nie jesteś w ruchu. Uczysz się tego robiąc to, dopóki nie będziesz wiedział, że to umiesz i wtedy będziesz korzystał z tego nawet nie zastanawiając się nad tym. Świadomy wysiłek zostaje zastąpiony nieświadomym przekonaniem (pewnością). W ciągu wielu lat odkryłem, że wszystkie dary Ducha działają w podobny sposób. Nie możesz być partnerem Boga w ich manifestacji dopóki pierwszy nie wyjdziesz z łodzi. Widzimy to; mówimy o tym; robimy to. Potem staje się to jakby naszą drugą naturą i jest łatwe. Wiara nie jest przeznaczona tylko dla kościoła, lecz na codzienne życie. Przez wiarę – z królewskim mandatem udzielonym nam przez Niebieskiego Ojca – rozszerzamy Jego wspaniałe królestwo o jedną osobę za każdym razem, aż do całego obszary geograficznego i każdej ludzkiej instytucji.

Mamy pracować przez modlitwę, aby uświęcić nasze rodziny; mamy pracować, aby rozszerzały się nasze granice biznesu i powodzenia; i przez moc ewangelii mamy pomnażać liczne kolonie Jego królestwa – ecclesia, kościół. Możemy to robić poprzez zorganizowane spotkania ciała wierzących, możemy też przez małe komórki modlących się chrześcijan w domach w każdym sąsiedztwie. Na każdym miejscu wiara może funkcjonować pokonując skutki upadku i ratować ludzkość. Za to właśnie zapłacił Jezus na krzyżu! Czy potrzebujesz więcej wiary w swym życiu? Nie martw się . . możesz ja otrzymać! Biblia mówi tak: „wiara przychodzi przez słuchanie słowa Chrystusowego…”, „Spoglądając na Chrystusa, twórce i dokończyciela naszej wiary . . „; „Mając tego samego ducha wiary, mówimy . . . „

———————————————————-

The Faith Factor © 2006 by Ron Wood, President of Touched by Grace Inc. Write us at P. O. Box 8650, Springdale, AR 72766. Your contributions enable us to provide teaching material to leaders all over the world. Visit our website at www.touchedbygrace.org. This article may be copied and shared freely provided no changes are made to its content.

раскрутка

Wojna z ojcami

Ron Wood

Ojciec wie najlepiej.

Ależ tak, ilość samobójstw wśród nastoletnich chłopców jest wyższa niż u dziewcząt. A co z małżeństwami i rozwodami. Wszyscy słyszeliśmy już o tym, że na każde dwa małżeństwa jedno kończy się rozwodem (lata 90-te, obecnie te proporcje znacznie się zmieniły -przyp.tłum.), leczy czy wiedzieliście o tym, że dwa z tych trzech rozwodów to inicjatywy żon?

Typowe jest to, że rozwód oznacza dla ojców jedno: utratę dzieci. Jest to szeroko rozpowszechniony, krajowy skandal, że system sądowy tendencyjnie przyznaje opiekę nad dziećmi kobietom, a zgodnie z ostatnim raportem New Hemapshire Commission w sprawie statusu mężczyzn, wykonanym przez stanowy zespół ekspertów, zostało to potwierdzone ponownie. Nigdzie uprzedzenie wobec mężczyzn nie jest tak widoczne jak w sprawie opieki na dziećmi i zaopatrzenia ich. Ojcowie otrzymują opiekę nad dziećmi za zgodą obu stron tylko w 10% przypadków i w 15% bez takiej zgody. Kobiety otrzymują wyłączność opieki w 66% bezspornych przypadków i w 75% spornych.

Dlaczego? Jaki to ma sens? „Mając całe mnóstwo udokumentowanych dowodów na to, że zaangażowanie ojców w wychowanie ich dzieci jest korzystne oraz obecny procent udziału kobiet w pracy zawodowej, brak równowagi w udzielaniu opieki nad dziećmi ojcom i matkom wydaje się trudny do usprawiedliwienia” – stwierdziła na zakończenie stanowa komisja.

A co z przekazywanymi kiedyś relacjami o narodowej epidemii „ojców dłużników”, o których zawsze słyszymy od rządowej i elitarnej prasy? Przede wszystkim, administracja Clintona zostawiła nam Akt Prawny Dotyczący Zadłużonych Rodziców, a Prezydent Bush zażądał wydania wielu milionów dolarów rocznie na programy „promowania odpowiedzialnego ojcostwa” – obiecując równocześnie zdecydowane zwiększenie ściągalności pieniędzy od tych „zadłużonych ojców”.Rzeczywistość jest taka, – pisze Stephen Baskerville, doktor nauk politycznych na Howard University, profesor i przewodniczący Amerykańskiej Koalicji na rzecz Ojców i Dzieci – „że nie istnieją dowody na to, że wielkie ilości ojców dobrowolnie porzucają swoje dzieci. Żadne rządowe ani akademickie badanie nigdy nie ujawniły takiej epidemii, a te studia, które zajmowały się bezpośrednio tym problemem, pokazały coś wręcz przeciwnego. W największym studium, jakie było kiedykolwiek przeprowadzone w tym temacie, psycholog Sanford Braver pokazał, że bardzo niewielu ojców (pozostających w związku małżeńskim) zostawia swoje dzieci”.

Baskerville pisze w sposób miażdżący:
„to matki, a nie ojcowie, odchodzą z małżeństwa i w ten sposób oddzielają dzieci od ich ojców. Inne badania pokazały podobne oraz bardziej dramatyczne wnioski” i dodaje:
Braver odkrył również, że faktycznie wszyscy rozwiedzeni ojcowie, jeśli tylko mają pracę, płacą na swoje dzieci, a ilość zaległości szacowana przez rząd nie jest ustalana na podstawie faktycznych statystyk, lecz szacunków. W czasie spisu ludności po prostu zapytano matki, czy otrzymują płatności. Nie istnieją żadne dane potwierdzające twierdzenia matek. Braver odkrył również, że: „nie ma stale aktualizowanych krajowych danych na temat płatności alimentów na rzecz dzieci”. Badania Braver’a podkopują większość usprawiedliwień dla wielobilionowej kryminalnej maszynerii, jak też rozprzestrzeniania rządowych programów „promocji odpowiedzialnego ojcostwa”. Jeśli wierzyć Braver’owi – a żadne oficjalne czy naukowe badania nie podważyły jego odkryć – rząd jest zaangażowany w masowe łowy na czarownice przeciwko niewinnym obywatelom.

Jak to możliwe, że doszliśmy do tego? Co się stało wielkiej feministycznej rewolucji, która miała sprawić, że będziemy lepszym, bardziej równym społeczeństwem. Kobiety miały uzyskać uzyskały wolność – lub tak byliśmy przez lata przekonywani – od ich tradycyjnych ról, łamiąc więzy swej poprzedniej „służebności” i rozwijając się personalnie, zawodowo, duchowo i seksualnie jak nigdy wcześniej. W międzyczasie, mężczyźni mieli rozwijać i wyrażać swoją bardziej delikatną, wrażliwa troskliwą, niewieścią stronę. Społeczeństwo miało ewoluować ku temu potężnie szczęśliwemu dwupłciowemu rajowi, gdzie wszyscy we wszystkim będą równi,

Jak skrajnie głupie. Lecz nawet jeśli tak radykalna „równość” byłaby możliwa i pożądana, dlaczegoż okazuje się, że znaleźliśmy się raczej w kulturalnym piekle niż w niebie? Dlaczego oczernia się mężczyzn, jak nigdy dotąd? Dlaczego chłopcy kuleją w szkołach, jak nigdy dotąd? Dlaczego nasze sądy rodzinne są tak rażąco przeciwne ojcom? Dlaczego, w skrócie, jeśli to wszystko jest o równości, jest tak bezlitosna walka przeciwko chłopcom i mężczyznom?

Kaftan bezpieczeństwa męskości

Jak pisze dr Christina Hoff Sommers w swej książce: „Wojna przeciwko chłopcom”:

To zły czas w Ameryce być chłopcem” i cytuje dziesiątki przykładów tego, jak amerykańska kultura, akademickie i polityczne elity miały swój nadmiernie długi czas na rzucanie oszczerstw i zmianę definicji męskości, tak aby w ich analizach masakry studenckiej w Wyższej Szkole w Columbine zabrzmiało:

Rzeź popełniona przez dwóch chłopców w Littleton, Colorado – deklaruje Congressional Quarterly Researcher, – zmusił kraj do ponownego zbadania natury bycia chłopcem w Ameryce”. William Pollack, dyrektor Center for Men w szpitalu McLean i autor bestsellera „Real Boys; „Real Boys: Rescuing Our Sons from the Myths of Boyhood,” („Prawdziwi chłopcy; ratunek dla naszych synów z mitów wieku chłopięcego”), przekazuje słuchaczom w całym kraju: „Chłopcy w Littleton to wierzchołek góry lodowej, a góra lodowa to wszyscy chłopcy”.

Sommers pokazuje w jaki sposób modne, politycznie poprawne „odkrycie” z lat 90tych, że amerykańskie społeczeństwo daje dziewczętom gorsze szanse – co spowodowało głębokie zmiany w szkolnictwie, prawie, wychowywaniu dzieci i kulturze na rzecz sukces kobiet – nie ma zupełnie żadnego poparcia ani w badaniach ani na zdrowy rozsądek. Dalej pokazuje, że w rzeczywistości teraz chłopcy nie tylko są gorzej traktowani, lecz stali się celem radykalnego przeprogramowania przez społeczeństwo stale obrażane przez samą męskość. Wyjaśnia „jak to sie stało, że kultura wiązania męskości chłopców „kaftanem bezpieczeństwa męskości” nagle stała się modnym tematem::

Mamy dziś konferencje, warsztaty i instytuty poświęcone  przemianie chłopców. Carol Glligan, profesor Harvard Graduate School of Education, specjalista badań nad płcią pisze o problemie „męskości w patriarchalnym systemie społecznym”. Barnej Brawer, dyrektor Boys’ Project at Tufts University, powiedział Education w zeszłym tygodniu: „Rozebraliśmy starą wersję męskości lecz nie stworzyliśmy [jeszcze] nowej wersji”. Organizatorzy obiecują bardzo emocjonujące sesje: „Będziemy śmiać się i płakać, sprzeczać i zgadzać, żądać i krzepić z najlepszych części kultury chłopców i mężczyzn, zastanawiając się jak zmienić te okropne fragmenty”.

Okropne”? Jakiego rodzaju zastrzeżenia owi „krytycy męskości” wnoszą do swoich projektów „rekonstrukcji krajowej postawy chłopców w wieku szkolnym”? Sommers zastanawia się głośno: „Jak dobrze [ci ludzie] rozumieją i lubią chłopców? Kto wydał zgodę na ich misję?”

Odpowiedź na to pytanie ostatecznie ujawnia, że nie ma niczego złego – i żadnego poważnego problemu – z chłopcami, podobnie jak z dziewczętami. Jak gorliwa feministka Camille Paglia odważnie przypomina swoim nienawidzącym mężczyzn koleżankom, męskość „jest najbardziej twórczą kulturalnie siłą w historii”. I rzeczywiście, „siła, która przez tysiąclecia powstrzymywała rozwój pustyni, budowała cywilizacje, rewolucjonizowała życie olśniewającymi wynalazkami i poświęcała swoje własne życie, aby chronić kobiety i dzieci to była właśnie męskość”.

Bunt przeciwko ojcu

Góry papieru już zapisano na temat tego feministycznie inspirowanego napadu na mężczyzn, owej tajemnicy wrogości, w której żyjemy od tak dawna. Przejdźmy nad zwykłą litanią dowodów – ognistego potępienia małżeństwa (które pewni feministyczni naukowcy nazywają „niewolnictwem” i „legalnym gwałtem”), wojowniczymi demonstracjami lat 60′, toksycznymi książkami rzucającymi oszczerstwa na zajmowanie się domem, a promującymi zbiorowe wspinanie się pod drabinie kariery itd. Zamiast tego przejdźmy od razu do samej istoty sprawy. Zanurzmy się głęboko, tak głęboko, że jest to niemal przerażające – po czym wydostaniem na powierzchnię to, co czai się pod dzisiejszą „wojną z ojcami”.

Na początku zróbmy bardzo ważną uwagę: nie jest możliwe zrozumienie tej sprawy – relacji męsko – damskich, małżeństwa, kobiecości, tożsamości płci itd. – dopóki nie zrozumie się tego, że istnieje rzeczywiście, wszechpotężny, wszechwiedzący Bóg, który stworzył nas i świat, w którym żyjemy i to On zarządził pewne prawa i zasady według, których mamy żyć. Dalej, jest rzeczywistość dobra i zła, że oba te wymiary w ogromny sposób zmagają się o nasze sprzymierzenie się z nimi przez cały czas – oraz, że bez względu na to czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, jesteśmy posłuszni impulsom pochodzącym od jednej duchowej władzy lub drugiej. Znaczy to, że nie istnieje strefa neutralna, świecka przestrzeń, która jest niedostępna dla tego kosmicznego przeciągania każdego z nas  Wyłącznie nasza
próżna wyobraźnia tworzy takie „wolne od Boga” strefy.

Świat, w którym żyjemy, pomimo swej potęgi i naturalnego piękna i porządku, jest i zawsze był strefą wojenną. Nie mówię tutaj o zbrojnych konfliktach, które wybuchały w różnych okresach historii, rozbijając kraje, miasta, wsie i rodziny, lecz o tej ostatecznej wojnie, która toczy się w każdym z nas. Trwa nieustanna bitwa między niebem, a ziemią – a my stanowimy cenę. Czy będziemy postępować według wyższych, chwalebnych, nieegoistycznych impulsów, które pociągają nas z niebieskiej rzeczywistości? Czy też oddamy się niskim, niegodziwym, egoistycznym, pożądliwym impulsom, które również wołają do nas z duchowej rzeczywistości?

W porządku, możesz powiedzieć, dotąd to jeszcze z wami wytrzymałem. Tylko co to wszystko ma wspólnego z nienawiścią do mężczyzn i męskości?

Skupmy się na chwilę na głębokiej prawdzie, która nigdy nie była nawet w najmniejszym stopniu przedmiotem kontrowersji przez ostatni 3000 lat, lecz stała się nim teraz: 'Bóg jest naszym Ojcem w Niebie – naszym Ojcem, a nie naszą Matką. Nazwanie Boga „Ojcem” – pomimo pewnych współczesny, politycznie poprawnych wersji Biblii, które neutralizują czy feminizują takie męskie odniesienia do Wszechmogącego – nie odnosi się do kultury, dogmatów kościelnych czy lingwistyki. To jest rzeczywistość. Stwórca Wszechświata nie posiada natury matki. On jest silny, lecz miłujący, sprawiedliwy, lecz miłosierny, to Ojciec, Król i Sędzia.

A wiecie co? Bardziej niż jakikolwiek inny czynnik naszego życia, to właśnie nasza wieź z ziemskim ojcem wyznacza wzorce tego, jak odnosimy się do naszego Niebiańskiego Ojca. Żeby tak powiedzieć: jeśli mieliśmy dobrego ojca, którego dojrzałość i charakter ułatwiały szacunek, jest naturalne dla dziecka przenosić to co łączyło go z ziemskim ojcem na jego wieź z Ojcem Niebieskim później.

Co więcej, to co jest prawdą w odniesieniu do jednostek, ma zastosowanie również dla całej cywilizacji. Jeśli zachęcamy do budowania więzi między ojcami i ich dziećmi to nasze społeczeństwo prosperuje. Jeśli oddzielamy ojców od dzieci – przez destruktywne feministyczne filozofie, wywrotowe prawo rozwodowe (nie wymagające winy jednej strony) i temu podobne – nasz społeczeństwo nie tylko dzieli się, lecz traci swoją tożsamość, co dokładnie widzimy jak dzieje się na naszych oczach.

Dlaczego tak jest? Ponieważ, w przeciwieństwie do feministycznej ortodoksji, mężczyźni różnią się od kobiet! W tej pełnej zamieszania erze sfeminizowanych mężczyzn, którzy noszą kolczyki i są zażenowani swoją męskością, trudno jest to przyjąć, że istnieją jakeiś powody tego, że Jezus był mężczyzną i 12 jego apostołów też było mężczyznami, a Biblia została napisana przez mężczyzn jak też większość pastorów, księży i rabbich to mężczyźni.

A tym powodem nie jest, jak twierdzą radykalni feminiści, to że banda seksistów, patriarchalnych świń stworzyła chrześcijańską religię, po prostu po to, aby zniewalać i kontrolować kobiety. Jest raczej tak, że mężczyźni zostali po prostu przeznaczeni przez Stwórcę do tego, aby kochać, ochraniać, bronić i prowadzić kobiety i dzieci – w każdy możliwy sposób, w tym również duchowo. (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo pobożne niewiasty otaczały Jezusa, tak samo jak są wspaniałe, sprawiedliwe kobiety dziś, lecz istota jest taka, że to mężczyźni mają nosić ostateczną odpowiedzialność i ciężar przywództwa.)

Ostatnio zmarła radykalna feministka Andrea Dworkin uważała, że mężczyźni nie mogą być w ogóle przywódcami. W rzeczywistości, zachęcała kobiety, aby nie wychodziły za mąż. „Jak prostytucja – pisała – małżeństwo jest instytucją skrajnie opresyjną i niebezpieczną dla kobiety”. Tak radykalny pogląd staje się bardziej zrozumiały, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że Dworkin była wykorzystywana przez mężczyzn, którzy pojawiali się w jej życiu. W wieku dziewięciu lat nieznany mężczyzna, podobno, molestował ją w kinie, a gdy wyszła za mąż jej mąż, antychryst, znęcał się nad nią bardzo często bijąc pięściami, kopiąc, przypalając i uderzając jej głową o podłogę, aż do utraty świadomości. Czy jest coś dziwnego w tym, że rozwinęła w sobie taką nienawiść do mężczyzn?

Andrea, gdybyś mogła mnie usłyszeć, powiedziałbym ci: przykro mi z powodu tego wszystkiego, co cię spotkało z rąk zepsutych, złych i obelżywych mężczyzn, lecz popadłaś w wielki błąd dochodząc do wniosku, że to ojcostwo, małżeństwo i mężczyźni że to wszystko jest bezwartościowe i szkodliwe dla kobiet. Te poglądy wyrosły z twojej wściekłości na tych, którzy zrobili z ciebie ofiarę – i w gniewie objęłaś potępieniem praktycznie wszystkich mężczyzn.

Prostą prawdą, którą większość z nas rozumiała, gdy byliśmy małymi dziećmi, jest to, że „ojciec” – jeśli jest związany z naszym Niebieskim Ojcem – „wie najlepiej”. Co w rzeczywistości znaczą słowa „związany z naszym Niebieskim Ojcem”? Czy jest to jakieś religijne czary-mary, po to, aby podporządkować kobietę?

Wątpliwe. Pozwólcie, że powiem wam, że te słowa tego nie oznaczają. One nie mówią o fałszywym, pysznym, pretensjonalnym hipokrytą ukrywającym się za religią. Odnosi się to raczej do zwykłego mężczyzny, żyjącego w świetle stałego, szczerego sprawdzania siebie samego, do kogoś, kto stale pozbywa się swego własnego egoizmu, gniewu, zwątpienia w siebie, i akceptujące pełną odpowiedzialność za życie członków swojej rodziny. Taki mężczyzna godzien jest szacunku, czci, miłości i tego, aby podążać za nim. Jednym z dowodów tego „niebieskiego związani” jest to, gdy widzimy, że jego żona jest prawa i chce poddawać się jego właściwemu rozeznaniu. Pamiętaj, dobry mężczyzna służy Wyższemu Prawu. Dla niego ważne jest to, co jest prawe, tak więc, czasami „mama wie najlepiej”, lecz to ojciec o tym decyduje. W przeciwnym wypadku, nikt ostatecznie nie jest odpowiedzialny.


A co, jeśli jest zły?

Lecz – z pewnością teraz pytasz, może nawet krzycząc – a co jeśli on nie jest dobrym człowiekiem? A jeśli twój mężczyzna jest człowiekiem bez zasad, złym, egoistycznym i tępym? Jak możesz go szanować, a co dopiero słuchać?

To prowadzi mnie do najważniejszego wniosku. Nienawiść do naszego ziemskiego ojca (czy męża), bez względu na to jak bardzo jest zły, sprawia, że jest ogromnie trudno, jeśli nie nawet całkiem niemożliwe, ukształtowanie prawdziwej więzi z Niebieskim Ojcem. Pamiętaj o przykazaniu: „Czcij ojca i matkę swoją; aby twoje dni trwały długo na ziemi, którą daje ci Pan, twój Bóg” (II Moj. 20:12 KJV). Jest coś bardzo żywotnego i faktycznie dającego życie („aby twoje dni trwały długo w ziemi, … „) w czczeniu swego ojca i matki, nawet jeśli są oni bardzo niedoskonali – a tak naprawdę szczególnie wtedy, gdy nie są doskonali, choć tacy powinni być. Łatwo jest kochać ludzi, którzy kochają ciebie. Kluczem jest kochanie ich pomimo ich słabości, a kto jest bardziej zasługuje na miłość niż ci, którzy dali ci twoje życie?

Lecz wróćmy do pytania: jak masz czcić swego ojca, który nie jest wart czci?

Oto tajemnica: jeśli masz na tyle szczęścia, że masz przyzwoitego ojca (dotyczy to też mężów), szanuj go i doceniaj za dobro, które w nim widzisz, lecz jeśli twój ojciec ma tak słaby charakter, że zranił cię i zniszczył, to nadal możesz go „czcić” – a tym samym być posłusznym przykazaniu – odrzucając urazę i nienawiść do niego.

Mówię o przebaczeniu, oczywiście, lecz okazuje się, że całe mnóstwo ludzi nie rozumie tego, co to rzeczywiście to oznacza. Przebaczenie to nie dojście do wniosku, że takie potraktowanie ciebie było w porządku, choć mogło być całkiem wstrętne. Prawdziwe przebaczenie oznacza raczej, jak powiedział pewien chrześcijanin, którego znam: „Odczuwaj ból, lecz nie nienawiść”.


Pomyśl o tym, to może zmienić twoje życie.

Gdy ktoś się źle z tobą obejdzie, to jest krytyczna różnica między pojawiającym się „bólem”, a „nienawiścią”, które często bywają mieszane ze sobą w jeden wielki ból. Niemniej prawdziwie szczery człowiek, który pragnie być posłuszny przykazaniu może stanąć ponad nienawiścią.

Znakomitym tego przykład można zobaczyć na filmie „Pasja Chrystusa”. Jezus został wychłostany, wyszydzony i torturowany. Pomimo, że z całą pewnością odczuwał ból okropnego znęcania się nad nim, nie popadł w nienawiść, lecz raczej modlił się: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łuk23:34).

Tylko nie mówi mi: No, tak, to był Jezus, On może to zrobić, lecz ja nie. Bzdura. Wszyscy możemy przebaczać, całkowicie i zupełnie – w rzeczywistości taki mamy nakaz: „Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych.(Mat. 6:14-15 KJV). Sprowadźmy to na ziemię. Przypuśćmy, że bezmyślnie czy nawet złośliwie spowodowałem, że skręciłeś sobie kostkę. Oczywiście, będziesz odczuwał ból w tym miejscu, lecz prawdopodobnie będziesz również miał pretensje do mnie, za spowodowanie tego bólu i zranienia. Ta wrogość wobec mnie jest oddzielnym bólem, czymś innym od fizycznego bólu w kostce.

W istocie twój gniew na mnie zwiększa ogólny poziom niezadowolenia, z powodu emocjonalnego zdenerwowania, którego doświadczasz. Pozbądź się gniewu wobec osoby, która spowodowało twój ból – innymi słowy: przebacz jej – a zostaniesz ze znacznie łatwiejszym do zniesienia bólem kostki. Kto wie, może nawet szybciej wyzdrowiejesz. Przebaczenie jest pewnym sposobem na pojawienie się Boga i uzdrowienia w naszym życiu.

Tak więc, kobiety, jeśli zostałyście zranione przez waszych ojców czy mężów, zdajcie sobie sprawę z tego, że jeśli chcecie, możecie porzucić urazę, która zawsze wydaje się towarzyszyć naruszeniu, okrucieństwu czy odrzuceniu, i która przywiera do nas na wiele lat później, jak jakiś pasożyt na duszy. Ta uraza powoli niszczy naszego ducha i karmi naszą pychę, tą ciemną naturę, którą wszyscy dziedziczymy. To prawda, uraza jest pożywką dla złej strony nas samych, czymś, co wzrasta coraz większe i silniejsze, gdy dodajemy codzienne porcje gniewu i nieprzebaczenia.

Na szczęście, przeciwieństwo do tego syndromu jest wspaniale prawdziwe: również możesz go znaleźć w twoim sercu, aby szczerze przebaczyć – wtedy ciemna strona będzie umierać po trochę, a jasna wzrastać coraz mocniejsza. Po prostu „odczuwaj ból”, równocześnie po cichu „pozwalaj odejść nienawiści”. Miej współczucia nieco: to będzie pomagało odstąpić od nienawiści. Zdaj sobie sprawę z tego, że mężczyzna, który cię rani był prawdopodobnie sam ofiarą: zmieszany, zaprogramowany i zdehumanizowany, zaszczepiony gniewem w czasie swojego nieudanego wychowania. Szczere przebaczenie wobec twojego ojca czy męża rzeczywiście spowoduje wpływ potężnej, niewidzialnej siły na niego i w tajemniczy sposób pomoże mu rozpoznać swoje długo niedostrzegane upadki i pozwoli wyrosnąć ponad nimi.

Mężczyźni, nie obwiniajcie kobiet o rezygnowanie z was i rozwody. Część tej winy należy do was! Wasza silna potrzeba ich emocjonalnego i seksualnego wsparcia, wasz egoizm w korzystaniu z tego, wasz brak cierpliwości, wasze gniewne niezręczności – to wszystko, i znacznie więcej, dosłownie buduje urazy w waszych ukochanych. Pamiętajcie, że kobiety znacznie bardziej są podatne na zranienia niż mężczyźni. Musicie być dla swoich żon silnymi mężami, co może je ostatecznie zainspirować do tego, aby były silne dla was.  Zrezygnujcie ze swoich własnych „zranionych uczuć” – rzeczywistego gniewu – wobec nich za to, że były uczuciowe, a nawet nierozsądne; to jest wynik frustracji, w której tworzeniu i dokarmianiu mieliście swój wielki udział.

Ameryka musi wziąć się za epidemię rozwodów. Popełniamy narodowe samobójstwo – po jednej rodzinie na raz. Wiele par, które mają problemy, po prostu nie wie jak sobie z radzić z nienawiścią i emocjami, które rozwijają się między nimi. W wielu przypadkach widzę, że oboje małżonkowie są przyzwoitymi ludźmi, a jednak rozwijają taki silny konflikt i ból, że po prostu nie potrafią dłużej znieść wspólnego życia.

Jak wiele małżeństw można by było uratować, gdyby urażony małżonek, który dąży do rozwodu, którym jest zazwyczaj żona – nauczył się po prostu rezygnować ze złości na drugą osobę?

Tym samym wraca nas po zatoczeniu pełnego koła pytanie: Co stoi za wojną z mężczyznami?

Zły duch radykalnego feminizmu zasadniczo mówi tak: „Mężczyźni są egoistycznymi psami, które używają kobiet do zaspokajania swego własnego zadowolenia. Chrześcijaństwo jest religią mężczyzn, używaną przez stulecia do uciskania kobiet. Kobiety mają się lepiej bez tych egoistycznych mężczyzn; i bez ich boga”.

Choć niewielu czytających to świadomie zidentyfikuje się z tak radykalnym punktem widzenia, w rzeczywistości miliony spośród nas przyjęło tajny bunt przeciwko Bogu i patriarchatowi reprezentowane przez te zapatrywania.

Nasz bunt przeciwko Bogu i kręgosłupowi tego narodu – Judeo-Chrześcijańskich wartościom, czczonym przez poprzednie wieki, lecz lżonym w naszych czasach – osiągnął już taki punkt, że wielu z nas czuje się zagrożonych nie przez słabych, płytkich i egoistycznych mężczyzn, lecz przez rzeczywistą męskość! Tak, to prawda: tak wiele zamieszania i zepsucia jest wśród nas, że nie tylko straciliśmy nasze poprzednie poczucie godności, przekonania i narodowej tożsamości, lecz teraz cynicznie lżymy prawą duszę, gdy się tylko pojawi na scenie, ponieważ jej dobroć zawstydza nas.

Co rozumiem przez „męskość”. Prawdziwy mężczyzna to nie współczesny zniewieściały, elegancik, który obsesyjnie zajęty jest swoimi ubraniami i włosami. Nie jest to też karykatura, jaskiniowiec z „Maddox”, autora bestsellera „Alfabet Męskości”, którego „prawdziwy mężczyzna” to wstrętnie odzywający się brutal, korzystający z każdej okazji, aby się odegrać na kobiecie i wiedzący jak rozbić puszkę z piwa twarzy. Nie na tym polega bycie mężczyzną. To nawet mniej niż zwierzę.

Tak naprawdę – podpieraj się tym – pobożny mężczyzna, prawdziwie męski mężczyzna, jest odbiciem Bożej natury. (Pamiętaj mamy być stworzeni na Jego obraz.)

Największym „prawdziwym mężczyzną”  był, oczywiście, Jezus Chrystus z Nazaretu. Był silny, otwarty i skupiony na Bogu, lecz również cierpliwy i troskliwy (choć nie zniewieściały). On był „siłą w jednym”, Tym, który pocieszał dotkniętych nieszczęściem, dotykał tych, którzy czuli się wygodnie. Konfrontował ludzi z ich grzechami i hipokryzją, dając w zamian drogę do Boga i wiecznego szczęścia.

Cóż więc stało się z Nim? Doskonały mężczyzna był tak przerażający dla politycznej i religijnej elity tamtych dni, że stracili Go.

A dziś? Opłakując „ojców dłużników” zatrzymajmy się na chwilkę i zadajmy sobie sami straszne pytanie: czy gdyby pojawił się na scenie prawdziwy mężczyzna, taki jak Chrystus, czy choćby tylko podobny do niego, czy bylibyśmy wstanie go znieść?

Nasz współczesny świecki, podobny do matrixa świat, gdzie Boża rzeczywistość jest dyskredytowanym mitem, a obce filozofie i seksualne obsesje uważane za oświecenie i wyzwolenie, najzwyczajniej tracimy z naszych oczu to, czym i kim faktycznie jesteśmy. Mężczyzna ma być podobny do Chrystusa – sprawiedliwy, mocny, odważny, stanowczy, – Butt-kicking, pełen poświęcenia wykonawca tego, co prawe. Kobiety mają być ich sprawiedliwymi, mocny, odważnymi szlachetnymi pomocnicami i partnerkami.

Nawet jeśli wszystkim mężczyznom daleko do tego wzoru w tym czy innym punkcie, pamiętajcie o tym, że oni ciągle mają w sobie boską iskrę. Po prostu pamiętajcie, że tam jest i szukajcie jej i służcie jej (iskrze – przyp.tłum.).

Mężczyźni, pamiętajcie o tym, że wasze ukochane, jakkolwiek upadają, mają boską iskrę w sobie, niewinną anielską naturę pogrzebaną gdzieś w środku. Nawet jeśli jej nie potrafisz dostrzec. Szukaj jej i służ jej (iskrze – przyp.tłum.).

Niewiasty, czy to naprawdę właściwe, aby odrzucać mężczyzn za ich liczne słabości, rezygnując z tego dobrego mężczyzny, który może być zablokowany w środku? Czy to nie jest dokładnie to samo, co robią mężczyźni, gdy traktują was, jako obiekty egoistycznego zaspokojenia – odrzucając prawdziwą wartość i ignorując wasze dobro?

Rozwiązanie jest całkiem proste. Mężczyźni, przestańcie patrzeć na kobiety tak, jakby były stworzone do służenia waszemu ego. Tak nigdy nie było, nie po to zostały stworzone. Opiekujcie się nimi za to kim są, a nie kim powinny być.

Kobiety, porzućcie swój gniew na mężczyzn. Ich nieudane poszukiwania prawdziwej, nieegoistycznej miłości do was są ich poważną słabością, lecz wasza uraza wobec nich za tą słabość, jest waszym poważnym słabym punktem. Dajcie sobie na wzajem odpocząć. Daj swemu współmałżonkowi to co najlepsze – dajcie razem to swoim dzieciom i wszystkim innym, ponieważ to się liczy – odkrywając jak być zarówno cierpliwym i mocnym w tym samym czasie. Jest w tym pewna sztuka.

Najważniejsze ze wszystkiego zaś jest to: odrzućcie rozwód jako opcję. Statystyki dowodzą, że co drugie małżeństwo najprawdopodobniej rozpadnie się i na zawsze stracicie w ten sposób swoją młodość, którą dzieliliście wspólnie i życie, które razem przeżyliście, a wasze dzieci będą w tym cierpieć najbardziej.

Jeśli zerwiemy więź między ojcami i dziećmi to zerwiemy więź między Bogiem Ojcem, a naszym narodem. Gdy odnowimy ten związek, nasze społeczeństwo zostanie uzdrowione.

To jest aż tak proste.

 

To Boży sposób. Posłuchajcie Go,
On jest waszym Ojcem, uwierzcie Mu, On wie najlepiej.

deeo

Uzdrowienie ducha sierocego_01

Logo_Wood

Mężczyzna i małżeństwo – wydanie specjalne na Dzień Ojca
Ron Wood

Oglądaliśmy wraz z żoną film „An Unfinished Life” z Robertem Redfordem, Jennifer Lopez i Morganem Freemanem. Jest w nim wspaniale sportretowane umieranie mężczyzny, który stracił swojego ukochanego syna, po czym, aby znowu być człowiekiem, który może okazywać swojej rodzinie miłość, musiał pokonać narastający w sercu gniew. Był dobrym człowiekiem, lecz zżartym od wewnątrz. Gniew, jak dziki niedźwiedź, może nas zniszczyć. W wielu rodzinach brakuje dobrego mężczyzny. Dobry mężczyzna żyjący w zgodzie z przekonaniami, wypełniający rolę wiernego męża i miłującego ojca, może dostarczyć stabilnego środowiska. Jego obecność w domu wywołuje coś, co jest zupełnie nie do zastąpienia. Podobnie jak komandosi z Marines, Pan szuka kilku dobrych mężczyzna, aby wcielić ich do Swego królestwa. Wychowywałem się w domu, w którym jedyną emocją jaką okazywał ojciec była złość. Miał gwałtowny charakter i szalał w zupełnie niekontrolowany sposób, gdy był pijany. Był znakomitym przywódcą w pracy i mógł znieść każdy kryzys, lecz w domu był dręczony przez demony.

Po jednej stronie salonu siedział w pozycji półsiedzącej tata z zapalonym papierosem, wypuszczając w stronę sufitu kłęby dymu z papierosów trzymanych w opalonych nikotyną palcach. Wskutek wypadku jego prawy wskazujący palec był krótszy. Obok stała hotelowych rozmiarów popielnica, a na stole pod lampą, otwarty karton Salemów, a dokładnie na wprost, przed nim, zawsze włączony wielki, kolorowy telewizor. Większość posiłków tato kazał przynosić sobie na tacy przed telewizor. Później, gdy byłem młodym żonkosiem i żona przygotowała stół do uroczego wspólnego posiłku, byłem pod wielkim wrażeniem.

Po przeciwnej stronie pokoju siedziała na sofie moja matka z kilkoma bibliami ułożonym w stosie obok wraz kilkoma komentarzami Orala Roberts’a. Mama była głęboko oddaną chrześcijanką, Pan uzdrowił ją kiedyś z gruźlicy. Zaczęła łańcuch modlitwy w swoim kościele, dzięki czemu oglądano tysiące odpowiedzi na modlitwy. Z tyłu sofy rozciągnięty był dwumetrowy transparent z 30 centymetrowymi literami, który głosił: „Dziękuję za nie palenie!” Byli niezłą parą. Przejąłem parę rzeczy od moich rodziców, dobrych i złych, jak większość z nas. Nie zdając sobie z tego prawy, dorastałem z tlącym się gniewem, przeplatanym zakorzenionym wstydem. W dodatku do gwałtownego charakteru zostałem też wyposażony w głęboką miłość do Pana i Jego Słowa. Mój wewnętrzny gniew pochodził z dwóch źródeł. Jednym było zaburzenia skupienia uwagi. Bóg dał mi wielki intelekt, lecz bardzo krótki czas skupienia uwagi. Nieustannie czułem frustrację swoją osobą z powodu niezdolności do skończenia podjętych projektów, ponieważ ciągle byłem rozpraszany. Mogłem mieć najwyższe noty w szkole, kiedy tylko chciałem, gdybym się na tym skupił, lecz miałem zbyt wiele zainteresowań. Później, już jako dorosły mężczyzna, zostałem zdiagnozowany i nauczono mnie radzić sobie z tym i zaakceptowałem medyczna leczenie. Lecz większość mojego gniewu i poważnych depresji pochodziła z wstydu przeżywanego jako dziecko. Musisz zrozumieć, że zawstydzanie dziecka zawsze przynosi mu niską ocenę własnej wartości i nienawiść do samego siebie. Zawstydzanie i oskarżanie nigdy nie są dobrymi narzędziami wychowawczymi, lecz zwykłymi formami ustnego wykorzystania. Mój wstyd nie był wynikiem jego słów skierowanych do mnie, lecz z powodu życia jakie prowadził na moich oczach. To, co widziałem zawstydzało mnie. Wychowywałem się w nieustannym strachu przed jego wybuchowym charakterem i codziennym pytaniem, w jakim stanie zastanę ojca, gdy wrócę ze szkoły. Czy zobaczę zdolnego przywódcę, który potrafi zarządzać setkami mężczyzn jako szef skomplikowanego organizmu kopalni? Samouka, który potrafił inteligentnie dyskutować na każdy aktualny temat? Czy też błyskotliwego mężczyznę, który potrafił w mgnieniu oka pisać umiejętnie poezję? A może będzie to ojciec, któremu będziemy musieli pomóc przykuśtykać z baru, człowieka w nieładzie, leżącego w pijackim zamroczeniu, we własnych wymiocinach? Czy będzie to tato, któremu będziemy musieli pomóc wrócić do domu i zanieść go do jego własnego łóżka? Nigdy nie można było bezpiecznie zaprosić do domu kolegów.

Dopóki nie zostałem uzdrowiony ze wstydu przez Ojcowską miłość Agape, dopóki nie stanąłem twarzą w twarz ze strachem przed gniewem mojego ojca i nie pozbyłem się go, nie byłem zdrowym mężczyzną. Część mnie była zablokowana wewnątrz. Pomimo, że byłem chrześcijaninem i pastorem to ten emocjonalny ból wpływał na wszystkie moje relacje w domu i kościele. Musiałem nauczyć się poprzez doświadczenia, przez Bożą łaskę, tego jak być zdrowym mężczyzną i jak być dobrym ojcem. Bóg cały czas aktywnie działa w dziele przemiany niezbawionych, cielesnych i egoistycznych mężczyzn w mężów chrześcijańskich, godnych Jego królestwa; w Bożych uczniów Chrystusa, wiernych mężów i skutecznych ojców. Bóg kocha mężczyzn i pragnie odnowienia ich przeznaczenia, tak aby mogli zapracować i zasłużyć na szacunek.

Znałem kobietę, która mieszkała w Nowym Orleanie lata temu. Uciekła od agresywnego męża ze swym małym synkiem, a potem rozwiedli się. W swym ucisku, popadła w złe towarzystwo, nie dbała o swoje zachowanie i zaszła w ciążę z innym mężczyzną. Co miała zrobić? Było to wiele lat temu, gdy stygmat nieślubnego dziecka był wielkim skandalem. Gdy młody człowiek dowiedział się, że ona jest w ciąży, wsiadł do samolotu i uciekł do swego domu w Arizonie. Pojechała za nim, skonfrontowała z nim i powiedział do niego: „To dziecko będzie miało ojca i nie będzie bezprawne!” Wzięli ślub, ona wróciła do Nowego Orleanu, gdzie urodziła dziecko, a następnie rozwiedli się. W końcu jej dziecko nie było bękartem. Jej siostra mieszkająca w Mississippi była od dwóch lat zamężna lecz jeszcze nie mieli dzieci, usłyszała o jej ciężkim położeniu. Zgodzili się wraz z mężem wziąć dziecko i zaadoptować je. Nadali dziewczynce nowe imię, Lana, i wychowali ją swoje własne w nowej dla niej rodzinie, w której był ojciec, tak się złożyło, że kaznodzieja, i matka, która była jego zapracowaną partnerką. Boża odkupieńcza miłość uchowała ją przed dorastaniem w domu bez ojca, a zamiast tego dała jej wyjątkowe opanowanie i wiarę w siebie. Ja to wiem … Jestem jej mężem od trzydziestu siedmiu lat! Rzeczywiste ojcostwo ma duchowy związek – świadome relacje – i jest czymś znacznie więcej niż biologicznym wydarzeniem. Szanuję przybranego ojca Lany, wielebnego Douglasa Sone, za wychowanie kochanej kobiety, która kocha Chrystusa i która jest moim partnerem w życiu i pracy Pańskiej. Lana dorastała wiedząc o tym, że została adoptowana. Jej rodzice przygotowywali ją, podając jej informacje, które z biegiem czasu były uzupełniane. Zawsze czuła się szczególna, ponieważ została wybrana w pewnym celu. Nigdy nie czuła potrzeby szukania swego biologicznego ojca. Mówi: „Mam tatę i wiem, kim on jest”.

Podobnie jest z Bogiem. „Sam Duch świadczy wraz z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy” (Rzym 8:16). Dla naszego Niebieskiego Ojca, każde z Jego dzieci jest szczególne! Nie jesteśmy dziełami przypadku, lecz dziećmi wybranymi, upragnionymi, szczerze kochanymi i w szczególny sposób zaadoptowanymi przez naszego Ojca w niebie.продвижение сайта

Uzdrowienie ducha sierocego _02

Logo_Wood

Mężczyźni, których wybrał Jezus nie byli religijni.

Ron Wood

Nie byli to kaznodzieje, kapłani czy seminarzyści. Zwykli ludzie pochwyceni przez niezwykłe powołanie Chrystusa. Stali się fundamentem Jego nowej kultury królestwa na ziemi. Nic się nie zmieniło, nieprawdaż? Gdy dorastałem, mój tato wierzył w Boga, lecz nie chciał mieć nic do czynienia z kościołem, uważał, że kościół jest dla głupich niewiast i słabych mężczyzn. Mój ojciec był mężczyzną wśród mężczyzn; nie stroił swojej swojej komody w koronki. Pomimo całej jego niechęci do kościoła, ostatecznie doszedł do porozumienia z Panem Jezusem i został cudownie zbawiony.Gdy byłem pastorem kościoła baptystycznego na Florydzie, pewien mężczyzna ze zgromadzenia zaprosił mnie na wspólne polowanie i łowienie ryb. Nigdy nie ustrzeliłem nawet królika, lecz przeżyłem wspaniałą przygodę wśród pustynnych drzew i bagien, które były mi dobrze znane, ponieważ dorastałem w takim środowisku jako chłopiec. Wędkowaliśmy w Suwannee River i złapaliśmy setki bluegill (b. popularne drobne ryby, średnio wagi ok. 0.3 kg – przyp.tłum.). Na wielkich ulicach Dallas stałem się mieszczuchem i potrzebne mi było przeorientowanie na drogi pustyni. Delton cierpliwie znosił, gdy ponownie zapoznawałem się z drogami wśród drzew i nie naśmiewał się ze mnie, ale też wiedział dobrze o tym, że nowicjusz z bronią może być niebezpieczny.

Bardzo kochał swoją żonę Enę, która była bardzo oddaną Panu i kościołowi, a Delton jej. Wiernie siadał obok niej co niedzielę, lecz nigdy głośno nie wyrażał się w sprawach dotyczących Boga. Lubił piwo i palił papierosy, lecz nigdy nie oszukał swojej żony, ani też nigdy nie słyszałem, aby wzywał imienia Pańskiego na próżno.

Zabrał mnie na polowanie pewnego sobotniego poranka do miejsc, które znał z tego że będzie tam dobra okazja do zabijania. „Zabierz swoje buty” – powiedział. Zastanawiałem się, o co mu chodziło? O 5.00 rano otworzyłem drzwi samochodu i stanąłem na w zimnej wodzie głębokiej na 30cm,s świecąc wokół latarką. Musieliśmy się przedostać przez zwalone cyprysy, słone wody i ciemności wśród drzew. „Uważaj na mokasyny i aligatory” – rzucił Delton. Po przejściu około 4 km wśród drzew powiedział: „To twoje drzewo. Ja będę jakieś 1,5 kilometra stąd”. Zniknął w gęstwinie pozostawiając mi wydrapanie się z bronią na drzewo i oczekiwania na wschód słońca z nadzieją na jakąś zwierzynę łowną. Przygotowałem sobie stanowisko z drzewa o dwóch paniach, aby móc wspiąć się po miękkiej korze palmy. Gdy to już zrobiłem, strzelba wyślizgnęła mi się z dłoni i spadła na dół na miękką, wilgotną ziemię. Stała tam wbita w ziemię jak oznaczenie grobu na polu bitwy. Do pełnego obrazu brakowało tylko kombatanckiego hełmu. Oczyściłem ją z ziemi, zauważyłem, że zatkała się błotem; wiedziałem, że próba strzelania teraz byłaby samobójstwem. Ułamałem kawałek gałęzi, zaostrzyłem i próbowałem odetkać lufę. Bez powodzenia… teraz wewnątrz tkwił złamany patyk. Stałem tam zastanawiając się, co robić. Ostatecznie zdecydowałem wrócić do samochodu i wziąć moją śrutówkę, ale klucze miał Delton. Więc poszedłem, zagubiony jak ptak w śnieżycy, usiłując znaleźć mojego partnera. Kiedy byłem już bliski rezygnacji, usłyszałem głos dobiegający z góry: „Potrzebujesz czegoś?” Spojrzałem w górę i zobaczyłem Deltona. „Potrzebne mi są kluczyki do samochód, później powiem ci dlaczego”. Bez słowa rzucił mi kluczyki i wskazał: „Jeśli pójdziesz tędy, trafisz na tory. Stamtąd na prawo w rogu zobaczysz samochód”. Skierowałem się w poszukiwaniu starego torowiska, o którym wspominał. Po chwili zobaczyłem go, lecz było zalane wzdłuż wzdłuż drogi. W poprzek leżał przewrócony pień drzewa i myślałem, że sobie poradzę. Idąc po mokrym pniu, poślizgnąłem się i wylądowałem w głębokiej, lodowatej wodzie. Zdeterminowany, wyruszyłem wzdłuż torowiska w stronę samochodu, końcu wyciągnąłem swoją broń i ponuro szedłem dalej. Wchodząc między drzewa cudem znalazłem nasz poprzedni szlak i w kilka minut dotarłem z powrotem do bazy, gdzie czekała moja strzelba i sprzęt. Jak się tu teraz bezpiecznie dostać ze śrutówką na drzewo? Wpadłem na pomysł. Przywiązałem do niej sznur i pozostawiłem ja na ziemi, sam zaś wpełzłem na górę, na moje stanowisko na drzewie, jakieś 3 metry nad ziemią. Ustawiłem mocniej stopy, odwróciłem się i usiadłem, wyciągnąłem śrutówkę i ułożyłem ją na kolanach. No, wreszcie byłem przygotowany. Zrelaksowałem się, rozejrzałem wokoło i zobaczyłem przełamujące się światło świtania. Liście spływały z wysokich drzew na dół w zacienionym lesie. Czuło się atmosferę sanktuarium, było tak cicho, nieskazitelnie, panował taki pokój. Spojrzałem w dół na kolana i zobaczyłem, że moja śrutówka ciągle jest zabezpieczona. Zastanawiałem się jak głośne jest to kliknięcie, jeśli ją odbezpieczę? Lepiej zrobić to chyba teraz, zanim jakaś zwierzyna będzie mogła to usłyszeć. Odbezpieczyłem. BUUUMM!! Rozległ się głośny wybuch i odrzut wyrzucił strzelbę około dwóch metrów w poziomie, po czym spadła 3 metry na dół, lądując swobodnie na ziemi odbezpieczona z sznurem ciągle zaczepionym o ochronę spustu, skąd zapomniałem ją odwiązać. Byłem zszokowany, przerażony, zmieszany i natychmiast wściekły jak diabli. Gdybym był choć odrobinę dobry w tłumieniu złości, zrobiłbym to. Wiedziałem, że popsułem polowanie Deltona i swoje. Jedyna zwierzyna łowna, jaką moglibyśmy spotkać tego ranka, musiałaby być całkowicie głucha.

Dokładnie w takiej chwili ostatecznego upokorzenia i niewygody, Bóg powiedział do mnie wyraźnie: „Wściekałeś się nieco ostatni, prawda?” Natychmiast zmiękłem pod Jego napomnieniem. Odpowiedziałem: „Tak jest, Panie, … tak było”. To było wszystko, co powiedział na ten temat, lecz już sam fakt, że to obserwował, wystarczył, aby pokutować. I wtedy, jakbym widział Jego twarz zwróconą w stronę, gdzie był Delton, Pan zapytał mnie: „Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak niewygodnie czujesz się w tym łowieckim środowisku? Delton równie niewygodnie czuje się w twoim kościelnym środowisku”. Siedziałem tam, zdumiony i natychmiast pojąłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że na tych drzewach jest pełno mężczyzn, którzy kochają Boga, lecz nie czują się wygodnie w sfeminizowanym kościele, jaki im oferujemy. Być może to nasze religijne tradycje muszą zostać tak przystosowane, aby mężczyźni mogli się dopasować i iść za męskim Zbawicielem. Jeśli taka jest prawda, to musimy zapytać samych siebie: Czy jest coś w naszych religijnych strukturach zachęcającego mężczyzn do przemiany? Jakiego rodzaju aktywność marnuje nasz czas i energię?

topodin.com