Category Archives: Intymność z Bogiem

Słowa, które wypowiada Bóg

Ron McGatlin

Słuchanie jak Bóg mówi to często bardziej sprawa wyczuwania niż słyszenia. Intymne zwracanie się do Boga w Duchu wymaga wszystkich naszych wewnętrznych zmysłów. Cała nasza istota -duch, dusza i ciało -są pobudzane z wnętrza przez Jego obecność. Bóg jest miłością. Zawsze mówi w miłości, nawet wtedy, gdy jest to silne słowo napomnienia. Komunikacja z Bogiem jest bardzo pobudzająca, jest czymś więcej niż przyjemnością odczuwaną głęboko w bogatej atmosferze życia i radości. Gdy Jego życie przenika nasza istotę, zostajemy otoczeni pokojem, który przerasta zrozumienie i napełnieni życiem. Wiemy, że Bóg nigdy nie zostawia ani nie opuszcza Swoich dzieci, niemniej są takie okresy czy doświadczenia z Jego intymną obecnością, które napełniają nasze życie doniosłością i ogromną radością. Często brak tego to nie kwestia braku Bożej obecności, lecz raczej sprawa bycia samemu gdzieś indziej, bardzo zajętego czasu, a zatem sytuacji, gdy to człowiek nie jest dostępny dla Pana.

To porównanie do kochającego ojca jest zobrazowane w naturze. Dla małego dziecka jedną z najbardziej naturalnych rzeczy jest to, że cieszy się i jest pobudzone, gdy tato wraca do domu, obecność taty zmienia całą domową atmosferę. Taki dzieciak chce przygarnąć tatę i opowiedzieć mu wszystkie ekscytujące nowiny. Gdy tata patrzy w oczy swego dziecka i mówi do niego to jego słowa mają większe znaczenie niż wszelkie inne głosy. Słowa naturalnego ojca mają dla dziecka potężną moc i ogromny wpływ na kształtowanie jego życia. Jak ziarna zasiane w ziemi dziecięcego serca, słowa ojca mogą rosnąć, aż do czasu owocowania w życiu dziecka, kształtując zakres i strukturę przyszłego życia. Jak dzieje się w naturze tak jest i w duchowej sferze.

Słowa naszego niebiańskiego Ojca mają najpotężniejszą moc. Te wypowiedziane przez Boga słowa stworzyły wszystko, co istnieje. On wypowiedział słowo powołując życie i porządek ziemi, a co powiedział wykonało się. Ziemia była pustkowiem bez kształtu i tkwiła w ciemności a Bóg powiedział: „Niech stanie się światłość” i stało się światło. Ojciec Bóg powołał wypowiedzianym słowem do istnienia wszelkie żywe stworzenie i ziemski porządek; z wyjątkiem tego, gdy powołał do istnienia człowieka. Z prochu ziemi Bóg ukształtował człowieka Swymi rękoma na Swój własny obraz i podobieństwo. Bóg dał mu szczególnie miejsce panowania i rządzenia wraz z Nim na ziemi i zgodnie z Jego planem.

Wypowiedziane Boże słowo jest źródłem stworzenia, wszelki porządek i wszystkie ziemskie systemy pojawiły się przez moc wypowiedzianych przez Boga Słów. Całe stworzenie jest ukształtowane przez Jego słowa i poddane Jego słowom.

Niemniej to ludzkie istoty mają potencjał intymnego zwracania się do Boga i wyraźnego słyszenia Jego wypowiadanych słów i wypowiadania ich z powrotem do tego świata w Jego autorytecie i w ten sposób dokonywania zmian ku Bożemu porządkowi w tym świecie.

Wyłamanie się z Bożego porządku dotknęło ludzkość, gdy po raz pierwszy Adam zdecydował się na bunt przeciwko Bogu. Z tą chwilą wkroczył na świat nieporządek, ponieważ człowiek odłączył się od intymnej relacji codziennego słuchania i posłuszeństwa wypowiadanym słowom Boga.

Czy ten pokojowy i doskonały porządek Boży powróci w pełni na Planetę Ziemię?

Miejcie do mnie cierpliwość, proszę, gdy sam szukam z całego serca, aby właściwie odnosić się do miłości i prawdy, które Bóg mówi do wszystkich, którzy mają uszy do słuchania.

Zanim pójdziemy dalej musimy wiedzieć czego TO NIE MÓWI. NIE mówi, że nie ma nieba i nie ma nadziei na zbawienie, gdy umrzemy. Nie mówi, że Chrystus Jezus nie powróci cieleśnie w przyszłości. Jestem wdzięczny za tą wielką nadzieję, która utrzymuje przeważnie bezsilny kościół przez tyle stuleci. W naszych rozpaczliwych życiowych zmaganiach wśród ograniczeń naszych religijnych umysłów z przeszłości, które przekazały nam przez patriarchalnych teologów naszej religijnej wiary swoje myśli, dwie wielkie nadziej na przyszłość dawały nam nadzieję, aby utrzymać się na drodze.

Jedna wspaniała nadzieja była dla nas, a druga dla świata.

Tą osobistą nadzieją było to, że, gdy umrzemy i pójdziemy do nieba, będziemy z Jezusem i będziemy doświadczać doskonałego porządku Bożego. Nie było wielkiej nadziei, o ile w ogóle była, na ten pełny porządek Boży tutaj w tym życiu.

Naszą wielką nadzieją dla tego świata było to, że pewnego dnia Jezus powróci na Ziemię w ciele i przywróci we wszystkim Boży porządek. Nie było wielkiej nadziei, o ile w ogóle była, dla tego świata, aby funkcjonował zgodnie z Bożym zamiarem, przed powrotem Jezusa w ciele.

Szczerze dziękujemy Bogu za ten utrwalający efekt owych nadziei, dzięki czemu nasi przodkowie i niektórzy starsi z nas przetrwaliśmy fortele niepewnego nieporządku życiowego na tym świecie. Dziękujemy również Bogu za to, że ograniczenia tych nadziei, które powstrzymywały praktyczną rzeczywistość Bożego królestwa u drzwi w przeszłości zostały dla wielu usunięte w tym okresie.

Dobrą nowiną jest to, że Bóg udziela jeszcze większej nadziei, gdy odnosimy się w intymny sposób do Chrystusa Jezusa i Ojca w Nim przez Ducha Świętego. Przez to intymne duchowe połączenie w relacji z Chrystusem Jezusem i Ojcem wyraźny głos Boży ponownie zaczyna być słyszalny wśród ludu Bożego na ziemi, przez tych, w których zamieszkuje Chrystus Jezus.

Lawina objawiania wspaniałej prawdy to życie płynące z nieba nad górami Bożym na ziemi.

Objawienie nie jest rzeczą nową, jest to odkrywanie tego, co już tam było od dawna. Zostają nam dane oczy, które widzą i uszy, które słyszą, klapki spadają, a to czego nie dostrzegaliśmy wcześniej jest objawiane. Spisane słowo jest niezmienne, lecz jest ono żywe, gdy Duch Święty objawia coraz więcej z tego samego słowa, które czytaliśmy już wcześniej wielokrotnie.

Świeże objawienie nie jest wynikiem pogoni za nowym objawieniem ani nie przychodzi wskutek wykonywania jakichś religijnych czynności, czy nawet samego czytania i studiowania Biblii, bez trwania w Nim i Jego w nas przez Ducha. Objawienie bierze się z tak bliskiego przebywania z Bogiem, że jesteśmy przez Jego obecność jeszcze bardziej oczyszczani z naszej egoistycznej natury i naszych religijnych wierzeń. To oczyszcza ziemię naszych serc na przyjęcie większej ilości słowa królestwa (Mt. 13:19-23).

Życie, które będzie miało największe znaczenie, które możemy przeżyć na tym świecie to takie, w którym słyszymy i jesteśmy posłuszni słowom wypowiadanym przez Boga do naszej wewnętrznej istoty przez Ducha Bożego. Moc miłości, mądrości i mocy Bożej będzie mówić nam o głębokich, tajemnicach życia, które jest ukryte przed wzrokiem naturalnego człowieka i jego myślami.

Jest to bardzo satysfakcjonujące życie, całkowicie wolne od frustracji spowodowanych niezaspokojonymi potrzebami, ponieważ Jezus zaspakaja wszelkie nasze pragnienia. Bóg obiecuje spełnić pragnienia naszych serc, jeśli mieszkamy w Nim (Jn 15:7). Mówiąc prosto, w Nim mamy wszystko czegokolwiek chcemy, potrzebujemy i w Nim możemy zrobić wszystko, cokolwiek powie nam (Ps. 37:4). Gdy Pan mówi, w słowach, które wypowiada, jest uprawomocnienie do wykonania tego, cokolwiek mówi. Nasze serca pragną wtedy wyłącznie tego, czego On pragnie, nasza wola jednoczy się z Jego wolą, nie chcemy ani nie potrzebujemy nic innego niż to czego On pragnie i czego On udziela (Ps. 37:25-26).

Czy żyjemy czy umieramy Pańscy jesteśmy i On jest w nas, aby dać pragnienie i wykonanie ku Jego upodobaniu (Rzm. 14:8, Flp. 2:13). Jego wypowiedziane słowa, Jego obecność w nas przeprowadzi nas przez najtrudniejsze czasy jak i czasy największego powodzenia (Flp. 4:11-13). Bez względu na to czy mamy mało, czy dużo, jesteśmy całkowicie zadowoleni w Jego obecności. Diabeł i wszelkie złe siły tego świata są bezsilne wobec nas znajdujących się w Jego obecności (1Jn. 4:4).

Ps. 91:7-9: „Chociaż padnie u boku twego tysiąc,A dziesięć tysięcy po prawicy twojej, Ciebie to jednak nie dotknie. Owszem, na własne oczy ujrzysz I będziesz oglądał odpłatę na bezbożnych. Dlatego, że Pan jest ucieczką twoją, Sam Najwyższy, miejsce twojego zamieszkania” (wg wersji ang. – przyp.tłum.)

Dążcie do miłości, ona nigdy nie zawodzi, a królestwu Jego nie ma końca.

Ron McGatlin

basileia @ earthlink.nettopod

Tajemnica siły

John Paul Jackson

www.streamsministries.com

Jesteśmy w trakcie przygotowań do bardzo trudnych czasów. Wstrząsanie jakiego doświadczamy obecnie, pokazuje nam jak dalece jesteśmy w Bożej ręce, a nie na odwrót. Jest to zazwyczaj pierwsza rzecz, o której zapominamy, zarówno w dobrych jak i złych czasach. Wszystko zależy od Niego, nie od nas. To jest Jego moc, a nie nasza i jest to prawda wobec wszystkiego, co dotyczy życia, a w szczególności jest prawdziwe jeśli chodzi intymność z Jezusem – co jest zazwyczaj też przyczyną tego, że wstrząsanie się odbywa.

Mógłbym wam opisać wszelkiego rodzaju rzeczy, które nas czekają, lecz jeśli nie znasz Boga – chodzi mi o to, że nie znasz Go głęboko, a nie tylko wiesz coś o Nim – moja mowa będzie na próżno. Intymne poznanie Boga jest żywotnie ważne w tych czasach, a intymność z Nim jest zawsze rzeczownikiem w czasie teraźniejszym ciągłym; czyli bycie zamiast zmagania. Jego ręce, a nie nasze. O tym pisał Salomon:

Zaklinam was, córki jeruzalemskie, na gazele albo na łanie polne; nie budźcie i nie płoszcie miłości, dopóki sama nie zechce„—
PnP 3:5

Ten wers jest powtarzany wiele razy w Pieśniach nad Pieśniami. Nie pobudzajcie czy nie budźcie miłości dopóki nie zechce – tj. nie możemy wytworzyć intymności z Bogiem własnymi wysiłkami. To dlatego czasami jesteśmy sfrustrowani Nim. Chcemy Go teraz, po naszemu, w naszym czasie i w naszym stylu. I wtedy przychodzi wstrząsanie, które obnaża nas i narzekamy: „Boże, dlaczego to tak długo trwa?”

Inni z nas są prowadzeni przez ciche, subtelne głosy odzywające się w naszych głowach, które szepczą: „Powinieneś być lepszy niż jesteś. Bóg nie jest zadowolony. Bóg nie cieszy się z ciebie”.
Co się więc dzieje? Staramy się jeszcze bardziej, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, wysilamy się, aby to się stało, aby osiągnąć ten następny szczebel na duchowej drabinie, ponieważ wtedy, myślimy, może zaczniemy rozumieć, czym rzeczywiście jest relacja z Bogiem. Kiedy jednak tak się nie dzieje, chodzimy sfrustrowani. Staramy się, aby coś się stało, a Bóg wie, że jeśli pozwoli nam otrzymać to, czego chcemy to nas później zabije. Nie chce, abyśmy „dokonywali czegoś” z Nim. Kto chciałby ożenić się z kimś, komu trzeba to każdego dnia wmawiać? Nigdy nie znajdziesz przymusu czy obowiązku w prawdziwej intymności.

Z Bogiem, każdego dnia, celem nie jest dojście gdzieś – celem jest bycie.

Siła intymności.

Intymność, ze samej swojej natury jest tajna i ukryta. Nie dlatego, że się przed czymś płoszy czy wstydzi czegoś, bądź jest przygnieciona. To nie jest tak. Nie jest też słaba; dawno byśmy spłonęli, gdyby Boża intymność – Jego wielka miłość do nas – mogła być dawana i cofana. Dajemy Mu mnóstwo sposobności, aby z nas zrezygnował i porzucił, a jednak On ciągle nas kocha. Tak więc, intymność jest wielką siłą.

Pamiętajmy o tym, gdy zaczyna się ten nowy rok. Gdyby twój świat miał zostać wstrząśnięty i miał stawać się coraz twardszy dla ciebie, pamiętaj o tym. Gdy odpoczywasz w Nim i jesteś intymnie z Nim związany, znajdziesz siłę. Znajdziesz to, czego szukasz i zdarzy się to tak, jak przydarza się miłość – bez zmagania i bez zobowiązań.

продвижение

Dotykanie Żyjącego Chrystusa

A cała rzesza pragnęła go dotknąć, dlatego że moc wychodziła z niego i uzdrawiała wszystkich (Łk. 6:19).

A teraz, dzieci, trwajcie w nim (1 Jn 2:28a).

Jak dotykamy żywego Chrystusa? Odpowiedź na to pytanie zależy całkowicie od twojej relacji z Jezusem. Jeśli jesteś częścią tłumu (rzeszą), to musisz starać się dotknąć Go; lecz jeśli jesteś jednym z Jego małych dziatek, to po prostu możesz w Nim trwać.

Drodzy przyjaciele, ta różnica to różnica między religią, relacją. Tłumy nie mają relacji z Jezusem, muszą więc udawać się tam, gdzie On jest i wysilać się, aby dopchać się do Jego obecności w nadziei, że uda im się Go dotknąć.

W ten sposób funkcjonuje wiele kościołów. Idziemy tam i mamy tam nadzieję na dotknięcie czegoś z mocy Bożej czy obecności Bożej.
Wiele razy faktycznie dotykamy czegoś lub otrzymujemy coś od Pana – nie z powodu spotkania, lecz pomimo spotkania. A jednak, ten dotyk nie trwa bardzo długo. Jest to dotyk, a nie Żyjący Chrystus. Wkrótce zaczynamy przeglądać kalendarz w poszukiwaniu następnego spotkania, zgromadzenia, konferencji czy usługi, aby wrócić tam i otrzymać następne dotknięcie. Jeśli tak jest to oznacza, że czegoś nam brak naszym chodzeniu.

Byłem na wielu spotkaniach, gdzie lider uwielbienia spędzał mnóstwo czasu i energii starając się, aby ludzie „weszli w uwielbienie” czy „weszli do” obecności Bożej. Kiedyś sam prowadziłem uwielbienie w taki sposób i jeśli ludzie nie poszli za tym, byłem sfrustrowany. Być może wchodzą; być może nie. Tak czy inaczej, te zmagania o „wejście do” dowodzą tylko jednej rzeczy: ani lider uwielbienia, ani czciciele nie trwają w Chrystusie.

Trwać w Nim, to przebywać/mieszkać w Nim. Jeśli trwamy w Nim to nie musimy co trochę wchodzić do Niego. To byłoby podobne do wchodzenia do pokoju, w którym już siedzę. Gdy już raz wszedłem do tego pokoju, i siedzę, nie muszę ponownie starać się ani wchodzić.

Zwycięzcę uczynię filarem w świątyni Boga Mojego i już z niej nie wyjdzie (Obj. 3:12a).

Zwycięzcy nie chodzą do kościoła po to, aby wejść do Boga; oni nie potrzebują liderów uwielbienia, aby utrzymywali ich w nastroju; oni nie idą za tłumami w nadziei, że otrzymają dotknięcie od Pana. Zwycięzcy są filarami w Kościele, który Chrystus buduje. Oni należą do stałego wyposażenia świątyni i nigdy nie wychodzą i nie wchodzą. Oni po prostu trwają w Nim.

Miałem w zeszłym tygodniu przywilej spożycia obiadu z dwoma filarami. Młodszy brat pochodzi z Australii, a starszy z Anglii. Gdy mówię „starszy brat” mam na myśli dżentelmena w wieku 94 lat.
Zanim zaczęliśmy jeść, poprosiliśmy Anglika o modlitwę. Oto tutaj, w restauracji on zawołał: „Ojcze Niebieski!” Powiedział to tak wolno, rozważnie i głośno, że myślałem, że ta modlitwa prawdopodobnie będzie trwać co najmniej 30 minut lub więcej. Po chwili przerwy, powiedział cicho: „Dziękuję Ci” i zaczęliśmy jeść.

Mogę powiedzieć, że ten brat nie poświecił czasu na wchodzenie, ponieważ on już przebywał. Przy pomocy trzech czy czterech słów wprowadził nas przed Boży tron, a sama obecność Jezusa zamanifestowała się natychmiast, bez wysiłku.

Jak przebywamy w Chrystusie? Jak przyjęliście zatem Chrystusa Jezusa Pana, tak w nim chodźcie (Kol. 2:6).
Przyjęcie Chrystusa Jezusa Pana jest Bramą a chodzenie z Nim jest Drogą. Pierwsze dzieje się w jednej chwili, podczas gdy drugie jest codziennym procesem. Jak przyjęliśmy Chrystusa Jezusa Pana? Przyszliśmy do Niego ze wszystkimi naszymi grzechami, naszymi słabościami i potrzebami, i rzuciliśmy się na Niego. Zaufaliśmy Jego Życiu, Jego Miłości, Jego Łasce i Jego Miłosierdziu, że nas zbawi. I On to zrobił.

Jaki jest następny krok? Taki: „chodzić w Nim jak Go przyjęliście. Jak przyjęliście,… tak chodźcie. Nie jesteśmy zbawienie przez Łaskę, a następnie pozostawieni, aby żyć chrześcijańskim życiem o własnych siłach. Zamiast tego, nasze chodzenie w Nim polega na tym samym, co przyjęcie Go – z Łaski przez Wiarę, a nie z nas samych. Od początku do końca jest to Dar Łaski.

Potrzebuję Go dziś tak samo jak zawsze. A co z tobą? Z dala od Niego nic nie mogę. Czy jest to również twoje doświadczenie czy też ciągle myślisz, że jest wiele rzeczy, które możesz zrobić bez Niego? Ciągle potrzebuję Jego Życia, Miłości, Łaski i Miłosierdzia po to, aby żyć. Czy aż tak różnisz się ode mnie? Nie sądzę. Wszyscy przychodzimy do Niego w taki sam sposób.

Zrozumienie tego w naturalny sposób ukorzy nas, jak małe dzieci. Ja nie wiem, nie mogę powiedzieć. Wiem tylko to, co Tatuś mówi i widzę tylko to, co Tatuś robi i to jest wszystko, co wiem. Skąd o tym wiem? Gdy się modlę, gdy czytam Pismo, gdy spędzam czas z moimi braćmi i siostrami, gdy po prostu żyję i mam otwarte oczy, a zamknięte usta, wtedy przeżywam intymność z Bogiem, i wtedy właśnie zaczynam dotykać żywego Chrystusa – pomimo, że wiem, że to, co robię samo w sobie nie jest Chrystusem. Ta aktywność może prowadzić mnie do Niego i może mi pomóc przebywać w Nim, jednak celem nie jest aktywność, lecz intymność.

Aby dotknąć żyjącego Chrystusa najpierw musimy uwierzyć, że on jest rzeczywiście żyjącym Chrystusem. On nie jest martwy. Nie jest jakąś historyczną postacią sprzed 2000 lat; nie jest jakąś mistyczną obecnością zamieszkującą gdzieś daleko we wszechświecie. On nie jest teologicznym systemem czy doktrynalnym stwierdzeniem. On nie jest czymś w co wchodzę, gdy udaję się na religijne spotkanie i czymś, co opuszczam, gdy idę do domu. On jest Żyjącym Panem, Który żyje we mnie teraz, Który żyje przeze mnie teraz, Który jest ze mną, dokądkolwiek pójdę.

Nie jest to zbyt skomplikowane, aby zrozumieć, lecz nasza głowa ma zwyczaj działania według naszego serca. Zachęcenie do przebywania jest dla małych dzieci, a nie dojrzałych dorosłych! Małe dzieci! W Chrystusie jest prostota, której tłumy nie mogą pojąć. My nie możemy objąć tego naszymi umysłami, lecz musimy zanurzyć w tym nasze serca.

рекламы в интернете

Stworzeni do tego, aby słyszeć Boga

Akaron Adam

Zostaliśmy do tego przeznaczeni. Ludzkość została stworzona na podobieństwo Boga. Jesteśmy duchowymi istotami, żyjącymi w biologicznym ciele. Duchowa i biologiczna sfera mają funkcjonować w zgodzie ze sobą, a nie przeciwko sobie. Aby to zrozumieć i to, jak się to ma do słuchania głosu Pana, musimy wrócić do początku, do ogrodu Eden.

Bóg stworzył ludzkość, kobietę i mężczyznę. Stworzył ich jako duchowe i naturalne jednostki. Żyli w relacji z Bogiem. Byli dziećmi Boga, byli w stanie funkcjonować zarówno w duchowej jak i naturalnej rzeczywistości. Ponieważ dysponowali zarówno duchowymi jak i naturalnymi zmysłami, mogli przy pomocy zmysłów naturalnych takich jak: wzrok, słuch, smak, powonienie, dotyk funkcjonować w rzeczywistej sferze. Wraz z tymi zmysłami otrzymali duchowe zmysły, które dawały im dostęp do rzeczywistości duchowej. Mogli widzieć, słyszeć, czuć, dotykać duchowej rzeczywistości. Człowiek został umieszczony w rzeczywistości naturalnej, aby w niej żył i troszczył się o nią.

Rodz. 2:15:  Pan Bóg wziął człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł.

W ogrodzie było drzewo, owoce tego drzewa reprezentowały poznanie dobra i zła. Zostało im polecone, aby nie jedli tego owocu, jeśliby zjedli to  poznaliby różnicę między dobrem a złem podobnie jak Bóg. Wynikiem tego miała być śmierć. Szatan kusił ich a oni chcieli być jak Bóg, pożądali tej wiedzy i zjedli owoc (1 Moj. 3:1-6).  BÓG WYPĘDZIŁ ICH Z OGRODU. Od tej chwili rozpoczęła się wielka „decentralizacja” ludzkości. Wkrótce po eksmisji przyszło morderstwa Kaina na Ablu, ludzkość podupadła a ich relacja z Ojcem podupadła wraz z nimi. Stracili swoją niewinność, zaopatrzenie, życie wieczne, zdrowie, jedność ze sobą nawzajem i społeczność z Bogiem. Bóg zamknął ogród i postawił straże wokoło a to wszystko rozpoczęło się od jednego aktu nieposłuszeństwa. To był jedyny grzech jaki został popełniony. Grzech jest grzechem do dziś – nieposłuszeństwo jest nadal jedynym grzechem jaki może zostać popełniony.  Poznanie tego, co dobre i nie uczynienie tego czy  poznanie tego, co złe i mimo wszystko uczynienie tego. Dla większości ludzi jest to zależne od wewnętrznego prawa zwanego sumieniem. Jest to głębokie wewnętrzne poczucie tego, co dobre i złe. Zostało już udowodnione, że życie od narodzin do śmierci bez przestępstwa nie jest możliwe.

Bóg wybrał dzieci Abrahama, aby byli wybranym ludem. Dał im Swoje prawo, aby mieli system według, którego wszyscy mogli żyć i to z powodzeniem, pomimo trudnego klimatu i środowiska. Gdyby prawo mogło być przestrzegane, ludzkość mogłaby pozyskać nieco straconego gruntu relacji z Bogiem, dzięki odpuszczeniu grzechu. Lecz ludzie nie chcieli żyć w zgodzie z Bożym prawem, ponieważ nie było to możliwe i taki był główny cel tego prawa. Ludzkość lubi prawa, ludzie lubią zapisane prawo, które trzeba przestrzegać i jest to część grzesznej natury przekazanej przez Adama pokoleniom. Bóg chciał pokazać ludzkości, że drogą powrotu nie jest zapisane prawo tego, co wolno, a czego nie wolno. Ludzkość została tak stworzona, aby mogła żyć w intymnej i pełnej miłości więzi z Ojcem. Bez tej więzi jest skazana na życie w pustce i frustracji. Mieliśmy troszczyć się o naturę i wypełnić rolę opiekunów w ścisłej łączności z Ojcem, przy pomocy naszych zmysłów zarówno naturalnych jak i duchowych. Byliśmy wtedy w stanie pojąć to do czego zmierza świat i podąć odpowiednie działania, aby tym sterować zgodnie z wolą Ojca. Jest to stale wzrastające doświadczenie, w którym możemy wzrastać na podobieństwo naszego Ojca. Zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo.

1 Moj. 1:26-27
Potem rzekł Bóg : uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemia, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi. I stworzył Bóg człowieka na obraz swój

Będziemy odkrywać to, w jaki sposób Ojciec prowadzi i uczy nas. Jesteśmy istotami duchowymi i jesteśmy w stanie odtwarzać duchowo to, co zostało duchowo stworzone. Bóg stworzył wszystko  z rzeczywistości duchowej. To, co widzialne, powstało z tego, co niewidzialne. Zostało stworzone po to, aby było odtwarzane. W jedności ze Stwórcą mogliśmy widzieć sytuacje takimi jakimi one były i dostosowywać je do woli Ojca.  Został nam zatem udzielony autorytet (władza) do osiągania tych rzeczy, niemniej jednak autorytet całkowicie uzależniony od naszej jedności z naszym Ojcem. Brak więzi z Bogiem spowodował brak duchowych zmian w świecie duchowym. Pragnienie pozostało. Zostało nam udzielone wewnętrzne pragnienie kontrolowania i dominowania na ziemi. Pragnienia trwały bez działania w nas współczucia i miłości Ojca, który udzielał potrzebnych wskazań. Duchowa moc również nie działała, co spowodowało, że ludzie pragnąc mocy byli wiedzeni przez własnego ego i nienasycone pragnienie konkurencji. Nie byli  już prowadzeni przez Ojca, usiłowali więc dominować nad wszystkim nad czym się dało. Nie mieli duchowych środków by to robić, więc dominowali naturalnymi środkami; skoro nie dało się wejść z przodu usiłowali dostać się od tyłu. Aby osiągnąć swoje cele budowali różne urządzenia. Skoro nie mogli tego zrobić duchowymi środkami to tworzyli narzędzia, które miały zrekompensować ich upadły stan. Nie byli w stanie otrzymać poznania udzielanego przez Ojca, stworzyli więc własne banki wiedzy, najpierw biblioteki a teraz komputery i internet. Nazywają to informacyjną autostradą, lecz jest to naturalny sposób na skompensowanie sobie straconej zdolności do słyszenia Bożego głosu i poznania tego, co jest potrzebne. Współczesny system transportowy umożliwia ludziom pokonywanie olbrzymich odległości  w krótkim czasie. Jest to nędzna próba skompensowania sobie straconej zdolności duchowego transportu, jakim podróżował Filip.
Dz.Ap.
8,39-40     Gdy zaś wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i eunuch nie ujrzał go więcej, lecz radując się jechał dalej swoją drogą. Filip zaś znalazł się w Azocie i obchodząc wszystkie miasta, zwiastował dobrą nowinę, aż przyszedł do Cezarei.

Telefon zastępuje duchową komunikację,  a szpitale i sprzęt  medyczny, new age, lekarstwa Reiki i różne formy naturalnych wynalazków usiłują zastąpić doskonałe zdrowie pochodzące od Boga.  Bomby, pistolety, czołgi itd. zastępują duchową moc. Próbujemy i wymuszamy kontrolę w naszym życiu i otoczeniu, w którym żyjemy. Klimatyzujemy nasze powietrze, schładzając je i ogrzewając. Tworzymy chemikalia, aby użyźniać nasze uprawy i oczyszczać wodę, którą skaziliśmy.  Pompujemy je w powietrze, ziemię, wodę i jedzenie. Żyjemy i wydaje nam się, że jesteśmy mądrzejsi od Boga próbując poprawić Jego stworzenie. Robimy tak, ponieważ jest wewnątrz, w nas, pragnienie odtwarzania, lecz oddzieleni od jedności z Ojcem nie wiemy co odtwarzać ani nie mamy duchowej mocy, aby to robić. W naturalny sposób usiłujemy osiągnąć to, co z powołania mieliśmy robić w sposób duchowy. Bez wskazań, mocy i towarzystwa Ojca. Jesteśmy ślepcami, którzy prowadzą ślepych. Zużyliśmy tysiąclecia i kolosalne środki na zaspokojenie tych wewnętrznych potrzeb. Od chwili, gdy Jezus został wzbudzony z martwych mamy rozwiązanie naszego dylematu.

Problemem było to, że ludzkość złamała więź z Bogiem. Rozwiązaniem jest Bóg przychodzący jako człowiek, aby przywrócić ludzkości stan, w którym ludzie ponownie zostaną dziećmi Ojca i będą chodzić w jedności z Nim.  Gdy Adam i Ewa byli nieposłuszni, zasiali buntownicze ziarno w ludzkości, które sprzeciwia się Ojcu, Jego celom i Jego woli. Ludzkość jest zbuntowana przeciwko swojemu Stworzycielowi i ustanowionemu przez Niego porządkowi.

Jezus otworzył drogę powrotu do więzi ze Stworzycielem, naszym Ojcem. Jezus poniósł karę za nasz bunt i złamał przekleństwo dziedzicznego buntu. Nie musimy już dłużej żyć jako dzieci Adama i możemy teraz żyć jako dzieci Boże. Jezus jest punktem zwrotnym ludzkości. Ludzka degeneracja została zatrzymana dla tych, którzy zdecydowali się odejść od życia Adama i pójść za Jezusem. Została otwarta nowa droga, na której ludzie otrzymują przebaczenie, oczyszczenie i usprawiedliwienie przed Bogiem. Są ciałem Chrystusa – nikt się tutaj nie rodzi, wszyscy muszą ją wybrać. Jest to pojednanie; zostajemy odnowieni jako dzieci Boże i wracamy do Ogrodu. Musimy wyrzec się starej drogi zdegenerowanego człowieka i poddać siebie samych reedukacji Bożej i odnowienia więzi.
Bóg sprowadził ciało Chrystusa z powrotem do ogrodu życia. Minęło cztery tysiące lat zepsucia człowieka, zanim przyszedł Chrystus, a od tej pory prawda do prawdy była przydawana ciału Chrystusa.  Bóg odnowił nasze miejsce w hierarchii stworzenia. W tym czasie Bóg wzbudził ludzi, którzy mieli przynieść nowe prawdy ciału Chrystusa. Te prawdy zostały przyjęte a następnie dodane w Bożym czasie. Po drodze idzie się krok po korku i droga odnowienia nie różni się w tym niczym.
Gdy nowa prawda była objawiana, ciało zmieniało się odpowiednio do tej prawdy. Często oznaczało to wzrost wymagań. Prawda za prawdą tak budowane jest ciało. Nie jest tak, że możemy być podobni do pierwszego kościoła, naszym przeznaczeniem jest ogród. Od Reformacji nie tylko prawda jest dodawana do prawdy, lecz nastąpiło przyspieszenie czasu. Rośniemy w fenomenalnym tempie. Szybciej i szybciej, jak przyspieszenie dodaje. Przyspiesza również naturalna rzeczywistość, w miarę jak my dojrzewamy duchowo oni dojrzewają technologicznie. Przepaść między światłością Królestwa Bożego a ciemnością poszerza się. Przez ostatnie sto lat do Ciała Chrystusa weszło mnóstwo zmian jak przywrócenie służby darów, jeden po drugim, wyjściem z pseudo ‘świątyń”, odejście od niedorzecznych religijnych tradycji, wzrastanie bardziej w zależności od Ducha Świętego  niż form religijnych praktyk. W miarę jak Ciało Chrystusa staje się coraz bardziej podatne na zmiany, proces wzrostu jest skracany, zatem jest przyspieszany. Punktem kulminacyjnym tego wzrostu jest ostatnia wielka prawda, której Ojciec naucza. Więź z naszym Ojcem, intymna, pełna miłości, porozumienia… To jest ostatnia rzeczy, która wymaga przywrócenia. Ciało Chrystusa żyło już dość długo w znacznej odległości od Boga i zostało to ostatnio skierowane w stronę intymnej relacji z Bogiem. Będzie tak, jak było z Adamem i Ewą, gdy Bóg przechadzał się po ogrodzie mówiąc do nas i pokazując, co jest dobre, a co nie (1 Moj. 1:16-17). Ciało Chrystusa będzie się zbliżać do Ojca tak długo, aż będzie tak blisko, że następnym krokiem do zbliżenia będzie wejście do domu. I wtedy pójdzie do domu Ojca.

Przywracana jest nam pierwotnie przeznaczona pozycja. Jest to prawda, którą musimy zaakceptować, jeśli chcemy rozwinąć naszą osobistą relację z Bogiem. Oznacza to, że możemy mieć dostęp zarówno do naturalnej jak i duchowej rzeczywistości. Mamy zmysły, które dostarczają nam informacji o fizycznym świecie i duchowym wymiarze. Tylko Bóg może otworzyć zdolność człowieka do wejścia do duchowej rzeczywistości światłości; do świata ciemności może wejść każdy. Królestwo Boże jest wyłącznie dla tych, którzy należą do Niego. Duchowe zmysły są otwarte dla wszystkich Bożych dzieci tak, że więź z Bogiem jest realna.

Jn: 24 Bóg jest duchem i ci, którzy mu cześć oddają winni to robić w duchu i w prawdzie.

Aby czcić Go w duchu musimy mieć możliwość duchowego funkcjonowania. Musimy wyostrzyć nasze duchowe zmysły, aby je zaś wyostrzyć, musimy przekwalifikować nasz świadomy umysł. Żyjemy równocześnie w dwóch rzeczywistościach. Jako dzieci Boże zostaliśmy wyposażeni w zmysły, które odbierają informacje z obu a umysł jest łącznikiem pomiędzy nimi. Naturalne zmysły są takie jaki są i rozwijają się w sposób naturalny. Natomiast duchowe zmysły rozwijają się wtedy, gdy spędzamy czas na ich rozwijaniu. W naturalnej rzeczywistości zmysły rozwijają się same. W łonie matki dzieci rosną w sposób naturalny. Nie decydują o niczym ani nie podejmują umysłowego wysiłku, po prostu rosną. W taki sposób dzieje się to naturze i nasze zmysły naturalne stają się tym czym są. Duchowo podejmujemy decyzje. Ta naturalna egzystencja jest łonem dla duchowej rzeczywistości lecz tutaj podejmujemy decyzje czy wzrastamy, jak szybko czy też czy narodzimy się do Królestwa Bożego. Zawsze jest to nasz wybór i decyzja życia według niego. Duchowe zmysły rozwijają się tylko wtedy, gdy my je rozwijamy. Jest to skoncentrowany wysiłek z naszej strony. Jest to podstawowa różnica między tymi dwoma rzeczywistościami a którą musimy zrozumieć. Musimy podjąć wysiłek rozwijania naszych duchowych zmysłów lub pozostaniemy głusi i ślepi. Ostrzymy nasze zmysły przez ćwiczenie i używanie ich. Dzieje się to z pomocą Ojca, który prowadzi nas w najlepszym dla każdego z nas kierunku. Musimy się w tej sprawie jasno określić. Nie ma sensu spędzać czasu na ćwiczenie się w słuchaniu głosu Boga, jeśli nie zamierzasz być mu posłuszny. Rozwijanie tych zmysłów wymaga podjęcia wysiłku i poświęcenia czasu. W miarę jak słyszymy i widzimy coraz wyraźniej, musimy być gotowi na to, że trzeba będzie odłożyć na bok nasze uprzedzenia i przyjąć prawdę podawaną bezpośrednio przez Boga. Bóg zastąpi nasze fałszywe poglądy Jego prawdą, nasze słabości Jego mocą i naszą beznadzieję Jego nadzieją. W miarę pogłębiania naszej duchowej więzi z Bogiem i poddawania się Jemu, On zabierze naszą głupotę i zamieni ją w mądrość. On jest Ojcem, który pragnie być w więzi porozumienia ze swymi dziećmi. Taki był pierwotny zamiar – Bóg mówił do Adama i Ewy; Bóg chce mówić do ciebie.

To, w jaki sposób najlepiej wyostrzyć twoje duchowe zmysły jest sprawą pomiędzy tobą i twoim Ojcem. Wszyscy jesteśmy osobowościami i reagujemy różnie na różne metody. Każdy z nas inaczej prowadzi swoje życie i inne rzeczy mają dla nas znaczenie. Bóg jest doskonały w komunikacji i nauczaniu, ponieważ On zna wszystkie nasze uwarunkowania. Gdy siedzimy pod Jego nauczaniem to nasz wzrost i rozwój jest niewyobrażalnie przyspieszany. On wie o wszystkim, czego potrzebujemy, kiedy tego potrzebujemy i jaki jest najlepszy sposób, aby nas tego nauczyć. On jest w stanie dać nam zrozumienie takich pojęć, które w inny sposób byłby niemożliwe do zrozumienia. Tylko Bóg może nauczyć nas jak wyostrzyć duchowe zmysły, niemniej są pewne podstawowe techniki, które pomogą nam zacząć.

Zrelaksuj się i skoncentruj. Bóg nie jest daleko na jakiejś odległej planecie, nie stoi za polem minowym, które musi być rozbrojone. Bóg jest w nas. Gdy narodziliśmy się do Królestwa Bożego, nasz duch został zjednoczony z Bożym Duchem. Nasz umysł nie ma wielkiego pojecia o tym, co robi nasz duch. Gdy po raz pierwszy przyjmujemy Jezusa do naszego życia, możemy „czuć” oczyszczenie, ciepło, odnowienie, lecz na tym zwykle się kończy. Nauczenie się kontaktowania z Bogiem jest po prostu nauką tego, jak docierać do naszego ducha, ponieważ on teraz żyje w jedności z naszym Ojcem. W tym celu musimy zarówno skoncentrować się i zrelaksować świadomą część naszego umysłu.  Wszelką myśl musimy poddawać w posłuszeństwo i nie pozwolić na to, aby umysł dryfował od jednej abstrakcyjnej myśli do drugiej. Musimy na to oddzielić czas. Bóg może i będzie mówił do nas w dowolnym czasie dnia i nocy, gdy robimy inne rzeczy. To jest dobre i w porządku, lecz musi być zbudowane na fundamencie czasu spędzonego sam na sam z Bogiem, kiedy okazując mu cześć i honor tylko Jemu należny. Jest to czas na przypomnienie sobie, kim jest Bóg, Stwórca wszystkiego; każdego źdźbła trawy, każdej mrówki i każdej planety, każdej gwiazdy i wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, wszystkiego, co zostało stworzone przez naszego Ojca. Musimy pamiętać o tym, że Bóg wie wszystko – to jest absolut. Nie tylko wie wszystko o tobie, włącznie z ilością włosów na głowie: On wie wszystko o wszystkim. Gdy zatem przychodzimy do Boga w naszym czasie duchowej intymności, mamy tutaj być cicho i słuchać jak ci, których się uczy.

Iz 50:4 Iz. 50:4  ….każdego poranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy się uczą.

PS 46:10 uciszcie się i poznajcie, że Ja jestem Bogiem; wywyższony między narodami, Wywyższony na ziemi!

Czas modlitwy to czas modlitwy i jest to coś innego, to ma być czas, w którym słuchamy Boga. Nawet nie zadajemy pytań w tym czasie, ponieważ to oznacza dominację w rozmowie. Jest to czas, w którym Bóg mówi o tym, o czym On uważa, że trzeba. On jest Bogiem. Jest to czas, gdy przychodzimy do Niego z respektem i czcią. Naszym zamiarem jest otwarcie lub zamknięcie drzwi intymności. Musimy oddać się walce z zakłóceniami. Musimy być w tym czujni, aby oddać naszemu Ojcu naszą niepodzielną uwagę. Może to wymagać trochę praktyki, która cierpliwie może zostać osiągnięta. Najlepiej jest poświęcić czas i nastawić się na słuchanie samemu. Niech myśli odpłyną, oczyść umysł z wszelkich trosk, zmartwień i stresów, rób cokolwiek chcesz, lecz ten czas przygotowania jest bardzo ważny. Do osoby przystępującej do czasu intymnego z Bogiem należy uczynienie tego czasu świętym i poświęconym. Do niej należy podjęcie wysiłku, aby była skoncentrowana, a nie rozproszona. Bóg jest Bogiem i, o ile za niegrzeczne jest uważane odpływanie myślami w czasie rozmowy z innym człowiekiem to o ileż bardziej w czasie słuchania Boga!

Jk 4:8a Zbliżcie się do Boga a zbliży się do was….

Komunikacja z Bogiem jest ćwiczeniem na współpracę. My zbliżamy się do Boga i On zbliża się do nas. Przywilej i honor słuchania głosu Pańskiego jest niesamowity. Ten honor przed przyjściem Pana Jezusa był zarezerwowany wyłącznie dla nielicznych – proroków i niektórych najwyższych kapłanów. Kiedyś było to rzadkością, teraz jest dostępne dla wszystkich, którzy poświęcą się chodzeniu w więzi z Bogiem.

Bóg mówi a my słuchamy, lecz nie słyszymy tego przy pomocy naszych naturalnych uszu. Nasz umysł może przyjmować informacje zarówno z duchowego jak i naturalnego świata. Sposób ich odbioru jest taki sam. Wyobraź sobie dwa projektory filmowe skierowane pod różnymi kątami na jeden ekran. Jeśli zwrócisz ekran w jedną stronę będziesz oglądał obraz z jednego projektora, jeśli w drugą stronę – z drugiego. W taki sposób działa umysł, przyjmuje informacje z naturalnego i duchowego świat. One zajmują to samo miejsce na ekranie i do nas należy to, aby we właściwą stronę skierować ekran. Słyszymy głos Boży przez ten sam głośnik, którym myślimy. Jeśli ktoś ma pecha słuchać tej ciemnej strony to i w tym przypadku jest to ten sam głośnik i do człowieka należy rozpoznanie tego i zwrócenie ekranu w stronę Pana. Widzimy wizje na tym samym ekranie, na którym działa pamięć i wyobraźnia. Sztuka komunikacji z Bogiem jest sztuką rozpoznawania głosu Bożego wśród innych głosów, w tym naszego własnego, a przychodzi to wskutek stałej praktyki. Wtedy głosy zaczynają się różnić i gdy rozpoznasz głos Boży to nie pomylisz go nigdy z żadnym innym.
Jn 10:4-5 gdy wszystkie swoje wypuści, idzie przed nimi, owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos. Za obcym natomiast nie pójdą, lecz uciekną od niego, ponieważ nie znają głosu obcych.  Bóg zabezpieczy nas przed pójściem za zwodniczym głosem, nie da nam węża, jeśli prosimy o rybę.

Łuk. 11:11: Gdzież jest taki ojciec, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża?” Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.

To obraża Boga, gdy ludzie mówią, że słuchanie Jego głosu jest niebezpieczne. Ukształtowali swoje opinie na filmach z Hollywood a nie na Słowie Bożym. Szatan atakuje słuchanie Bożego głosu przy pomocy fikcyjnej złej prasy. Wykręca prawdę i prowadzi ludzi do kłamstwa, że Bóg nie mówi do Swoich dzieci, że jeśli słyszysz głos Boga to jesteś schizofrenikiem lub opętany. Jego atak na słuchanie głosu Bożego jest tak intensywny, ponieważ ta prawda zamyka jego dostęp do życia dzieci Bożych. Nigdy już więcej nie będzie w stanie wykrzywiać zapisanego Słowa Bożego, skoro sam Bóg nam udziela poleceń z niego. Nie może już więcej szeptać do naszych uszu, ponieważ gdy żyjesz zgodnie z głosem Bożym nigdy nie pomylisz go z głosem diabła. Nie może tak układać okoliczności, aby sprowadzić nas z drogi, ponieważ nie żyjemy według tego, co dyktują nam okoliczności, lecz według głosu Bożego.

Dobrze jest, aby osoba, która uczy się słuchania Bożego głosu, miała kogoś innego, kto już żyje kierowany Bożym głosem. Może ona pomóc potwierdzić to, co słyszy i pomóc w rozróżnianiu Głosu Bożego przez nią samą. Bóg nauczy różnych sposobów rozróżniania i nie zajmie wiele czasu, a będziesz przekonany i upewniony. Im bardziej się zrelaksujesz tym lepiej. Stres i niepokój wobec tego, co możesz usłyszeć może zaćmić wyrazistość. Zwykle łatwiej jest słuchać dla kogoś innego niż siebie samego, ponieważ jeśli nie masz nic do stracenia czy zyskania, nie ma presji i zawsze słyszysz lepiej.  Z tego powodu też wyraźniej słyszysz w pewnych sprawach niż inni. Gdy więź i zaufanie do Ojca wzrośnie to nie ma już potrzeby niepokoić się o nic i Boży głos jest wyraźny, płynie przez cały czas i dotyczy wszystkiego. Bóg jest cierpliwy, dobry, pełen miłości i troski. On poprowadzi cię i pomoże ci uwolnić się od przeszkód, które utrudniają ci słyszenie Jego głosu.

Iz. 50:4  Wszechmogący Pan dał mi język ludzi uczonych, abym umiał spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem, każdego poranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy są uczeni.

Musimy przyjść do Boga w postawie czci i szacunku, musimy słuchać jak ci, którzy są uczeni. Oznacza to, że wierzymy i przyjmujemy to, co On do nas mówi i akceptujemy jako prawdę. Początkowo może to wydawać się trudne, jeśli mamy takie doktryny i wierzenia, które są dla nas drogie. Niemniej jednak Bóg wie wszystko i nie jest niczym mniej niż impertynencją wątpić w Jego słowo.

Bóg wypędził Adama z ogrodu i postawił tam straż. Poprzez Jezusa możemy wejść ponownie do ogrodu, cieszyć się wiecznym  życiem, bezgrzesznością i osobistą, intymną więzią z naszym Ojcem. Jak wiele z tego ogrodu życia doświadczymy, zależy od nas, a to wszystko wypływa z naszej relacji z Bogiem.

aracer.mobi

Relacja z Bogiem jest relacją z Bogiem!

Akaron Adam

Jest to wzrastająca jedność ze Stworzycielem wszystkiego. Jest to relacja na wszystkich poziomach. Jest intymna, pełna miłości, szacunku, czci i jedności. Jest osobista, trwała i uczciwa. Jest to pozbywanie się siebie, aby zyskać Jezusa. Jest to relacja między Stwórcą i stworzeniem, Ojcem i dzieckiem, Mężem i żoną. Jest pełna pasji, współczucia, podnoszenia, uzdrowienia, wzmocnienia i satysfakcji. Więź z Bogiem buduje jedność z Nim, jedność ze Stwórcą, gdzie wymiana wprowadza człowieka do boskiego życia. My wymieniamy nasze słabości na Jego moc, nasze smutki na Jego radość, naszą samotność na Jego jedność i przynależność, naszą ignorancję na Jego wiedzę, naszą głupotę  na Jego mądrość, nasz niepokój na Jego pokój, naszą frustrację na Jego doskonałość, nasz brak nadziei na Jego nadzieję, nasze złamanie na Jego wspólnotę, nasze problemy na Jego rozwiązania, nasze niewolnictwo na Jego wolność, nasz ból na Jego miłość.

Jest tak wielu ludzi, którzy przyszli do Boga po zbawienie lecz mają tylko wiedzę o Bogu i nigdy nie cieszyli się osobistą, intymną więzią z Nim. Rozumieją to, że Jezus umarł na krzyżu, lecz nie pojmują dlaczego. Zrozumienie nie koniecznie skutkuje zastosowaniem,  a zatem niekoniecznie przekłada się na życiowe doświadczenie. Gdy Jezus wziął na siebie karę za nasze grzechy to nie zrobił tego po to, abyśmy uniknęli piekła i poszli do nieba. Przyszedł i umarł po to, abyśmy mogli mieć wieź z Ojcem. Oczywiście więź z Bogiem oznacza to, że będziemy z Nim mieszkali tam, gdzie On jest, czyli w niebie. Wieczne życie w niebie jest produktem ubocznym zaangażowanie w relację z Bogiem. Jak ze wszystkim w Królestwie Bożym, najpierw jest więź, a jako wynik tej więzi pojawia się w naszym życiu mnóstwo wspaniałych rzeczy. Te rzeczy przychodzą w miarę jak rozwijamy się i wzrastamy w obrazie naszego Ojca. Wszystko, co pochodzi od Boga jest wynikiem relacji z Bogiem. Relacja jest podstawą do zaufania, czci, respektu i komunikacji.

Intymność z Ojcem wymaga uczciwości z Nim, zaufania w to, że On kocha cię i chcę wyłącznie budować, wspierać i uzdrawiać ciebie. Chce uwolnić cię od kłamstw i więzów, które uniemożliwiają ci wzrost w Jego obraz. Podjęcie decyzji o przyjęciu Jezusa jako Zbawiciela nic nie znaczy jeśli nie chcesz dalej iść drogą intymności z twoim Ojcem. Nie jest to obciążające żądanie, które wymaga wypełnienia, aby zyskał życie wieczne. Nie, jest to radość i najwyższe powołanie ludzkości, aby żyć w jedności ze Stwórcą , Ojcem. To dlatego przyszedł Jezus, dlatego poddał się ukrzyżowaniu. To było po to, abyśmy mogli przyjść do Ojca i zacząć wzrastać w intymności z Nim. Jest to jedyna wartościowa przyczyna przyjęcia oferty przebaczenia Jezusa.

Wieź z Bogiem jest na teraz i tutaj, nie potrzebujemy czekać na niebo. Gdy żyjemy w więzi z Bogiem to żyjemy w niebie tutaj. W miarę wzrostu bliskości z Nim, przyjmujemy Jego charakter i zaczynamy również żyć tak, jak On. Jest to prawdziwa ścieżka powodzenia we wszystkim. Gdy wzrastamy w podobieństwie do Boga przyciągamy te rzeczy, które pochodzą ze światła a odpychamy te z dziedzin ciemności. Zaczynamy żyć jako dzieci Boże zamiast żyć jak dzieci szatana. Nie przez to, ze staramy się wymusić czystość poprzez zasady czy prawa, lecz przez wewnętrzną przemianę, która towarzyszy pogłębiającej się więzi z Bogiem. Nie musimy zmagać się jak pantera usiłująca zmienić swoje pręgi, co jest niemożliwe i przynosi tylko frustrację i potępienie.

Jer 13:23     Czy murzyn może zmienić swoją skórę
A pantera swoje pręgi?
A czy wy przywykli do złego,
Możecie dobrze czynić?

Musimy tylko skoncentrować się na naszej relacji z Bogiem i pozwolić naszej wewnętrznej osobie zmieniać się, co będzie się odbijało w postaci zmiany zewnętrznych zachowań.

Proces wzrostu ma życiowe znaczenie. Bóg stworzył wiat i to w jaki sposób on funkcjonuje. Maleńkie ziarnka rosną, po pewnym czasie, do rozmiarów potężnych drzew. Pory roku zmieniają jedna w drugą się stopniowo. Nie mamy wiosny jednego dnia, a lata następnego, tak się dzieje tylko w kalendarzu. Wszystko wzrasta zgodnie z Bożym planem. Gdy idziemy ścieżką relacji z Bogiem wzrastamy w Jego obraz i życie. Nie możemy stać się tacy jak On natychmiast. Ludzi usiłują tego i nigdy nie wzrastają ponieważ nie są szczerzy wobec siebie lub Boga. Zawsze udając, zawsze twierdząc, że są zmiany podczas, gdy ich serca pozostają takie same pomimo intensywnych wysiłków i zmagań.  Pantery mają pręgi, lecz to nie powoduj, że są one wystawione na widok, czy chodzą w zamieszaniu. Sposobem na życie w Królestwie jest trwanie w więzi. Bóg chce, abyśmy byli tacy jak On i dlatego zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo. Adam i Ewa chcieli być tacy, jak Bóg i chcieli tego szybko. Byli już stworzeni na Jego obraz i wzrastali w tym a jednak próbowali to zrobić jedząc zakazany owoc (Ex 3). Natychmiastowy wzrost podobieństwa do Niego bez umiejętności radzenia sobie z tym to próba pominięcia procesu wzrastania przewidzianego przez Stwórcę. Jeden krok po drugim, lekcja po lekcji, ruch do przodu wtedy, gdy jesteśmy gotowi do ruszenia. Wszystko, co zostaje dane przez Boga wypływa z relacji z Nim. Mistrzostwo szatana ciągle działa na dzieci Boże tak jak i wówczas, zwodząc ludzi do mylenia i działania tak, jakby był inny sposób na osiągniecie zysków z trwania w więzi z Bogiem, bez więzi z Bogiem. To kłamstwo jest łatwe do wykrycia w świecie. Dary Boże są fałszowane. Zamiast Bożego głosu mają tarot, I-cing i miliony innych sposobów na zdobycie bożego prowadzenia. Zamiast słuchania Boga mają Reiki, duchowe prowadzenie itd. Mają formę pobożności, bez Boga.
Jest znacznie więcej podstępnych form szatańskiego kłamstwa i znajduje się ono również chrześcijańskim kościele. Przybiera wiele form, lecz zawsze pozostaje niezmienne w swych usiłowaniach zdobycia korzyści pochodzących z więzi z Bogiem, bez więzi z Bogiem.

Relacja z Bogiem jest tam, gdzie Ojciec i jego dziecka mieszkają jako jedno. Gdzie dziecko żyje w miłości, szacunku, czci i poddaniu swemu Ojca a Ojciec kocha, szanuje, zaopatruje swoje dzieci oraz udziela im poleceń.
Podstawą relacji jest komunikacja. Jedyny sposób na poznanie Bożej woli dla twojego życia jest taki, że On sam ci o tym powie.  Aby ci mógł powiedzieć, ty musisz słuchać. Ludzie usiłują znaleźć sens swego życia w Biblii, usiłują mieć relację z Bogiem poprzez Biblię. Chcą mieć relację za pośrednictwem Pawła, Dawida, czy kobiety przy studni. Usiłują wyznawać słowo, które Bóg do tych ludzi powiedział. Niemniej najważniejszym faktem jest tutaj to, że Bóg faktycznie do nich wszystkich mówił a ci wszyscy wielcy ludzie żyli w posłuszeństwie dla tego głosu Bożego, a szczególnie Jezus. Bóg mówił do nich i chce mówić do ciebie, bezpośredni. Nie poprzez kogo Innego, nie przez zagadkowe małe posłania, które musisz odkrywać jak detektywistyczne tajemnice. Nie poprzez inspiracje „jak rzucony grosz”, ludzi, którzy idą za fałszywymi bogami polegają na takich rzeczach. Nasz Bóg jest żywy i wymowny. Biblia jest napisana przez tych, którzy słyszeli Jego głos. Saul wielki badacz został Pawłem, wielkim słuchaczem i spędził czternaście lat na pustyni, aby słuchać prawd przekazywanych mu przez Ojca. Mojżesz słyszał Boży głos stale, Jozue był tam, gdy Mojżesz przyniósł dziesięcioro przykazań, lecz wiedział wystarczająco dużo, aby nie zważać na Boże nakazy. Zostało mu polecona, aby pożądał ziemi mlekiem i miodem płynącej, zabił mieszkańców i zagarnął ich ziemię. Zrobił to ponieważ żył zgodnie z głosem Bożym.
Wielki prorok Samuel stwierdza (1 Sam. 15:22 BT):
Samuel odrzekł: Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość – od tłuszczu baranów.

Jezus mówi do KOŚCIOŁA w Laodycei (Obj. 3:20 BW):

Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto usłyszy GŁOS MÓJ i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.

W Starym Przymierzu ludzie usiłowali prowadzić wzięte życie postępując według określonego zestawu przepisów i to się nie powiodło. Nowe Przymierze to zamierzona intymna relacja między Ojcem a Jego dzieckiem, między Mężem a Żoną, Stwórcą i stworzeniem. Nie mamy już postępować według zapisanego kodu postępowania, lecz żyć w relacji miłości. Bóg nie tylko postawił nas na drodze, lecz On chce iść z nami. Wzrastamy w jedności z Nim, słuchamy i jesteśmy posłuszni głosowi Pana. Jezus mówił w przypowieściach dlatego, żeby tylko ci, którym bóg otworzy uszy mogli je zrozumieć. Nie mówił jasno, ponieważ nie mamy postępować według reguł lecz chodzić w relacji z Bogiem. Tylko wtedy będziemy mogli zrozumieć to, co Jezus mówił. Wszystko zależy od relacji z Bogiem, droga która została przygotowana przez Niego i która jako jedyna będzie skutecznie funkcjonować.

Wszyscy jesteśmy indywidualnymi jednostkami i Bóg zajmuje się nami indywidualnie. Wszyscy mamy unikalne  powołanie nad naszym życiem i każdy z nas znajduje się na innym poziomie wzrostu. Jedynym sposobem upewnienia się, że Bóg kontroluje twoje życie, drogę i przeznaczenie jest żywa relacja z Nim. Ponieważ w miarę zmiany okoliczności zmieniają się wymagania wobec nas. Jezus posła swoich uczniów i powiedział im, żeby nie zabierali ze sobą żadnego zaopatrzenia dla siebie. Później powiedział im, żeby je zabrali, Łuk 22:35-36. Wymagania zmieniły się tak jak wydawało się to Panu właściwie. Jest Boży rozkład czasowy, który zna tylko On (Kazn. 3) a my możemy tylko płynąć razem z nim, jeśli znajdujemy się w relacji z Bogiem. Ludzie ze wiata postępują w zależności od tego, co dyktują im okoliczności i czas ich wystąpienia, lud Boży musi uznawać  Boga. Relacja z Bogiem wymaga tego, abyśmy uczynili Boga, Bogiem i szukali Go we wszystkich dziedzinach naszego życia.

Największym przywilejem życia jest być dzieckiem Bożym. Największym błogosławieństwem w życiu  jest być w pełnej miłości, wsparcia i porozumienia (komunikacji) relacji z Ojcem. Pan nie porzucił nas tak, abyśmy musieli wziąć swoje duchowe życie w swoje ręce, ani nie oddał go w inne ręce. Mamy dostęp z pierwszej ręki do prawdy, mocy, siły, zrozumienia, mądrości i życia, bezpośrednio od Ojca. Nie potrzebujemy Kapłana ani pośrednika poza Jezusem. Mamy dostęp do Boga. Nie musimy składać strzępów niepowiązanych tekstów, dla znalezienia prawdy, Bóg  mówi nam czystą prawdę. Nie tylko jest to czysta prawda, lecz jest ona odpowiednia do tego, gdzie się znajdujemy. Mówi do nas to, co potrzebujemy wiedzieć i wtedy, kiedy jest nam to potrzebne. A teraz zastanówmy się, co kto inny chce od nas, gdy do nas o czym mówi? Żebrak przy Pięknej Braćmi prosił Piotra i Jana o pieniądze, ponieważ wydawało mu się, że tego potrzebuje. Jednak Piotr i Jan wiedzieli czego mu rzeczywiście mu potrzeba i uzdrowili go (Dz. 3:1-10). Nikt inny nie wie tak dobrze, czego nam potrzeba jak Bóg. Żadne uważnie zaplanowane studia czy szkoła biblijna nie nauczy nas tego, co może nauczyć nas Bóg. Ponieważ to Duch Święty wprowadza nas w prawdę. Jan 16:12-13. Bóg może i będzie używał innych ludzi, aby pomóc ci pokazać pewne rzeczy i potwierdzić to, czego już cię uczył, lecz nigdy nie wykorzysta kogo zamiast samego Siebie. Jezus nie umarł po to, aby miał relację ze swoim pastorem, kapłanem, nauczycielem szkoły biblijnej, budynkiem kościelnym czy Biblią, lecz po to, aby mógł mieć relację z Ojcem. Nikt inny nie jest w stanie tak cię uczyć, jak Ojciec cię może cię nauczyć. Nikt nie jest w stanie prowadzić cię tak, jak może prowadzić cię Bóg. Nie polegaj w sprawie prawdy na nikim innym oprócz Boga. Prawda jest wtedy prawdą, gdy znane są wszystkie zmienne. Czy prawdą jest, że słońce wstaje na wschodzie? Jak na razie tak jest, lecz którego dnia nie wstanie w ogóle. Jakkolwiek wydaje się to odległe, którego dnia Słońce i Ziemia przestaną istnieć, jak wiemy. Zatem jest to tylko tymczasowa prawda. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić co jest prawdą ponieważ nie wiemy wszystkiego o wszystkim. Tylko bóg wie i musimy spoglądać na Niego w poszukiwaniu prawdy. Wszystko, co widzimy, słyszymy, dotykamy odczuwamy smakiem czy powonieniem jest czasowe, tylko duchowa rzeczywistość ma trwać wiecznie. Bóg jest jedyną istotą bez początku i bez końca i w poszukiwaniu prawdy musimy opierać się na Nim. Bóg wszystko stworzył, musimy polegać na Nim w poszukiwaniu prawdy. Bóg powołał do istnienia wszystko i musimy polegać na Nim w poszukiwaniu prawdy. Jako ludzkie jednostki zostaliśmy stworzeni do tego, aby żyć w jedności z naszym Ojcem. Mamy żyć w intymnej więzi z Nim. Nie zostaliśmy wyposażeni w takie zdolności, aby rozszyfrować prawdę, jest to zupełnie poza naszymi zdolnościami. Nie było takiej potrzeby, ponieważ Bóg jest autorem naszej prawdy. Prawdy, którą On objawia nam osobiście i indywidualnie. Ludzie patrzą w biblię szukając prawdy, lecz zastępowanie Boga w ogóle nie było celem Biblii. W Biblii możemy zobaczyć w jaki sposób Bóg pracował z innymi ludźmi i dzięki temu zrozumieć to, jak pracuje z nami. Biblia została napisana przez ludzi, którzy rozumieli wpływ Ducha Świętego. Jest to inspirowany zapis Boga i ludzkości, lecz nie jest Bogiem. Czy kiedy zmagasz się, to „sięgasz do słowa” czy „sięgasz do Boga”.

Pewien mężczyzna kochał swoją kobietę. Ona pisała do niego listy miłosne, on oprawiał je, cenił, czytał stale i wciąż. Miłość jego życia zapukała do drzwi, lecz on nie otworzył ich ponieważ czytał listy miłosne. Jego miłość ciągle puka do drzwi, lecz on nie otworzy, ponieważ czyta listy miłosne. Łatwiej jest dla niego czytać listy ponieważ to powoduje, że ma kontrolę nad relacją. Traci ciepło miłosnego ucisku, czułość  pocałunku ukochanej, intymność obiadów spożywanych przy świecy, spacerów w świetle księżyca i to wszystko pozostałe, lecz czuje się bezpieczny, bo nie ma nic do stracenia. Oczywiście nic też przez to nie zyskuje. Dobrze jest czytać Biblię, lecz to nie może zastąpić nam relacji z Bogiem. Jedynym prawdziwym sposobem na czytanie Biblii jest czytanie jej z Bogiem. Bóg kieruje nas do tego, co On chce, abyśmy czytali, kiedy On chce, abyśmy czytali a wtedy powie nam, co chce na podstawie tego fragmentu pokazać. On je napisał, On jedynie jest właściwą osobą do pouczania z niego. Biblia jest niesamowitym błogosławieństwem gdy jest czytana w jedności z Bogiem, lecz jeśli odszyfrowujemy ją przy pomocy naszych naturalnych zmysłów (umysłu) to może być straszliwym przekleństwem.

Ponieważ nigdy nie mielimy jej czytać i rozszyfrowywać o własnych siłach, lecz z tym wyposażeniem, które jest jedynie wtedy skuteczne, gdy jesteśmy w intymnej, pełnej miłości relacji komunikacji z Bogiem. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od Boga we wszystkim, bez niego nic nie możemy, Jan 15;5. W taki sposób zostało to ustanowione. Jeśli chcesz prawdziwego światła, prawdziwej miłości, prawdziwego pokoju, prawdziwej mądrości, prawdziwego powodzenia, prawdziwego prowadzenia, prawdziwego zbawienia, prawdziwego wzrostu, prawdziwej jedności i prawdy, musisz znaleźć się w relacji z Bogiem. Jeśli nie to będziesz musiał polegać na bezużytecznych imitacjach. Pseudo duchowość jest wtedy, gdy ty podejmujesz wszystkie decyzje i prosisz Boga, aby to usankcjonował, ty cały czas mówisz i oczekujesz, że Bóg będzie cały czas słuchał. Gdy ty mówisz Bogu, co robić, zamiast pozwolić Bogu udzielać ci poleceń. Wyrażasz swoją wolę i chcesz, aby Bóg dostosował się do niej, podczas, gdy to ty powinieneś dostosować swoją wolę do woli Ojca.  W skrócie: pseudo duchowość polega na tym, że człowiek działa jak by był Bogiem i oczekuje, że Bóg podporządkuje się temu. Bóg stworzył człowieka na swój własny obraz a pseudo duchowość usiłuje stworzyć Boga na swój własny obraz.

Bóg nigdy nie zaangażuje się w taką relację. Tam, gdzie człowiek polega na swej własnej mądrości, podejmuje swoje własne decyzje, wybiera swoje własne prawdy, żyje tak jak chce i myli, że jest duchowy, bo czyta biblię modli się i chodzi do kościoła. Zuchwałość takiej osoby jest taka, że lepiej by było dla niej, aby żadnej z tych rzeczy nie robiła. Wymaganiem relacji z Bogiem Wszechmogącym, Stwórcą Nieba i Ziemi jest zupełnie i całkowite poddanie. Poddanie swojej woli i poddanie jej jednoczeniu z Bożą wolą we wszystkich życiowych sprawach. Jeśli Bóg ma być w twoim życiu Bogiem to musisz złożyć wszelkie prawa do decydowania o tym czy powinieneś i gdzie pracować, mieszkać, jaki ubrania nosić, z kim wziąć lub, czy masz być bogaty czy biedny, zdrowy czy chory. Jest to całkowite oddanie siebie. Zupełnie ze pozwól Bogu, aby dawał ci prawdę bo to właśnie czyni Bóg, Bóg w twoim życiu.
Musimy nauczyć się słuchać głosu Bożego wyraźnie i precyzyjnie. Bóg będzie mówił do nas i prowadził nas i nie powinniśmy się obawiać zwiedzenia. Jan 10:1-18 i Łuk 11:11-13. Zostaliśmy stworzeni do życia w harmonii z naszym Stwórcą. Nie musimy żyć na podstawie przypuszczeń co do Bożej woli wobec nas. Możemy i powinniśmy wiedzieć, co Bóg dla nas zamierzył w każdej chwili. Możemy i powinniśmy to wiedzieć, ponieważ Bóg powiedział nam, a nie dlatego, że zgadliśmy nawet jeśli to pojawiło się jako wynik studiowania Biblii.
Bóg nie chce, aby jego dzieci szukały po omacku w ciemności, czekając aż do śmierci. Jesteśmy tutaj, Bóg jest z nami, nasza relacja i przeżywanie nieba zaczyna się już teraz. Życie staje się proste, słuchamy i jesteśmy posłuszni. Choć nie zawsze jest tak prosto być posłusznym to jak bardzo jest trudno, zależy od nas. Początkowe zmagania i niechęć znikają w miarę jak światowe i religijne uwarunkowania są odkładane na bok, uprzedzenia usuwane a my sami poddajemy się Ojcu i polegamy na Jego mądrości i poznaniu.

раскрутка

Królestwo Boże jest królestwem współ-pracy.

Akaron Adam

„Bo do tanga trzeba dwojga”, ciebie i Boga. Bóg będzie cię prowadził, lecz ty musisz podążać za tym. On pragnie pomagać ci wzrastać, lecz nie zmusi cię do tego, wymaga współpracy – twojego chodzenia z Bogiem. Prawo współ-pracy jest powszechne w duchowej rzeczywistości tak, jak prawo grawitacji w rzeczywistości naturalnej.

Królestwo Boże zbudowane jest na osobistej i intymnej relacji między tobą i Bogiem. Aby jakakolwiek znacząca relacja mogła mieć miejsce między dwoma ludźmi to konieczne jest, aby obie strony tego chciały. Wymaga to decyzji wolnej woli, bez najmniejszego odcienia przymusu czy użycia siły. Jeśli zmusisz kogoś do tego, aby cię poślubił to nigdy nie to szczęśliwe połączenie spójnego partnerstwa. Niektórzy ludzi, którzy zostali zmuszeni do jakiejś relacji będą „zagryzać zęby”, aby zrobić to, co najlepsze, lecz zawsze będzie jakaś blokada na drodze do rzeczywistej intymności.

Bóg pragnie tego, aby ludzie łączyli się z Nim, lecz nigdy ich do tego nie zmusza. Bóg pragnie, aby ludzie wzrastali w społeczności z Nim, lecz  nigdy nie będzie ich wabił obietnicami wielkiej odpłaty. Niektórzy zaczynają swoją podróż z Bogiem z powodu obietnic. Obietnic takich jak: wieczne szczęście, radość, bogactwo, pokój i bezwarunkowa miłość.  Ewangeliści sądzą, że dobrze robią naświetlając te obietnice, niemniej jednak otrzymanie tej zapłaty nie jest właściwą motywacją do wejścia w regularną społeczność z Bogiem.

Prawdziwe posłanie ewangelii jest źle interpretowane a to prowadzi ludzi do wiary w to, że Bóg im odpłaci oślepiającym wachlarzem dóbr jeśli wzniosą woje ręce i przejdą się wzdłuż ławek. To tak, jakby Bóg był tak zdesperowany w oczekiwaniu na ludzkie towarzystwo, że będzie chciał płacić tak jak mężczyźni płacą prostytutkom. Bóg nie przekupuje ludzi darami wielkiej odpłaty za to, aby przyszli do Niego. W ten sposób nie zaczyna się relacja miłości, czci i godności.

Ta błędna interpretacja ma niszczące skutki dla ludzi, którzy na nią reagują. Przychodzą do Boga wierząc, że mają interes do ubicia i, że ten interes gwarantuje im pewne prawa, przywileje i zapłatę. W zależności od kaznodziei ten interes zapewnia zapłatę, która waha się od prostego życia wiecznego do życia pozbawionego wszelkich problemów. Ostatnie osiem nabożeństw, w których brałem udział mogło każdego pozbawić wszelkich wątpliwości, że ten interes, którym jest podjęcie decyzji przyjęcia Chrystusa, będzie skutkował doskonałym zdrowiem, bogactwem i życiem na poziomie średniej klasy.

Zwykle nie potrzeba wiele czasu, aby ci, którzy usłyszeli ewangelię „robienia interesu”, czują się ograbieni i zniechęceni. Oni wypełnili swoją część umowy, lecz ręka ich ciągle boli, a poborca podatkowy ciągle upomina się. Gdy Bóg nie spełni ich oczekiwań to reakcja jest zwykle jedna:
– Co jest nie tak, dlaczego Bóg mnie zostawił?

Zazwyczaj odkrywałem, że ci ludzie są sfrustrowani, teraz jest mi naprawdę przykro z ich powodu. Zostali wprowadzeni w błąd i okłamani, ponieważ to nie jest sposób funkcjonowania Królestwa Bożego.  Nie chodzi mi szczególnie tych oportunistycznych, którzy usłyszawszy prawdziwą ewangelię nigdy by nie zareagowali, lecz mam złamane serce co do tych, którzy prawdziwie szukają Boga i źle prowadzeni przez wprowadzonych w błąd.

Gdy wyraźnie pojawia się brak współ-pracy ze strony Boga, ludzie szukają przyczyny. Istnieje niezliczona ilość książek, kaset  i służb oddanych temu, aby odkryć owe „dlaczego” i poprawić problem niepodporządkowania się  Boga. Często początkowe motywy jakie kierują ludzi do przyjścia do Królestwa, prowadzą ich do różnych sposobów patrzenia na ten problem.

Niektórzy wierzą, że problem jest po stronie Boga. Albo On albo diabeł powstrzymuje zaopatrzenie, alba jakaś mieszanina obu przypadków.  Niektórzy wierzą, ze Bóg potrzebuje szturchańców i używają Biblii jako księgi prawa i usiłują czynić Boga odpowiedzialnym za to. Słyszałem jak ich jak wrzeszczą i krzyczą domagając się tego i jak domagają się swoich praw jako dzieci. Słyszałem jedną osobę wrzeszczącą i przeklinającą Boga nazywając Go wszelkiego rodzaju uwłaczającymi imionami ponieważ nie otrzymała, czegoś swoim sposobem.

Inni myślą, że problem jest spowodowany przez szatańską konspirację skierowaną przeciwko nim. Ci ludzie często uczepiają się Szatana i jego kohort. Stają się „duchowymi wojownikami”. Niektórzy dochodzą nawet do tego, że noszą wojskowe ubrania i walczą z Szatanem wyobrażoną bronią, machając wokół niewidocznym mieczem. Burzą warownie i wiążą mocarza. Niektórzy widzą demona w każdej osobie i za każdym krzakiem.
Niektórzy to już tak poszli za własnym prowadzeniem, że wydaje im się że są jak Jozue i prowadzą ludzi do nowych, wolnych od demonów ziem.

Inni znów widzą jako problem siebie. Ruch wiary ma kilka podgrup o wspólnych wierzeniach. Jedna grupa twierdzi uparcie, że mogą wywoływać słowami (powoływać do istnienia) dary Boże zarówno do swojego życia, jak i z niego. Wierzą, ze jeśli wypowiadasz jakiekolwiek wątpliwości to Bóg nie będzie mógł cię uzdrowić, błogosławić materialnie i czynić jakichkolwiek cudów przez ciebie. Inni koncentrują się bardziej na tym, co myśleć a jeszcze inni na swoich działaniach.  Inni upatrujący problemu w sobie szukają rozwiązania w kierunku poczucia winy. Myślą, że żyją zgodnie ze niezwykle wysokimi standardami jaki przed nimi postawiono. Słyszałem, jak mówią:
– Jak Bóg może błogosławić kogoś takiego jak ja.

Czasami stają się purytanami usiłując żyć zgodnie ideałami pod surową i stałą kontrolą siebie podczas, gdy inni rezygnują „czekają na właściwy” czas w niebie. Czerpią pociechę z tego, że gdy dostaną się tam, to zobacz Pana i staną się tacy jak On.
Nigdy nie słyszałem współczesnego posłania ewangelii obietnic, dopóki nie zostałem zbawiony. Spotkałem Boga bez zewnętrznych wpływów (Pierwsze powołanie Adama). Nie znaczy to, że nie uchwyciłem się tego posłania, gdy je po raz pierwszy usłyszałem. Brzmiało dobrze dla mnie. Pomału przyjąłem to, że posiadanie dobrych rzeczy było częścią układu. Są biblijne dowody na to, że Bóg chce tego, co dla naszego życia najlepsze. Jezus uzdrawiał chorych. Jeśli Bóg chce dla mnie tego, to byłbym poza wolą Boga, gdyby, nie robił wszystkiego, co możliwe, aby to zdobyć. Słuchałem takich usług w kościele i w porannych audycjach telewizyjnych. Czytałem książki i kupowałem kasety. W różnych okresach życia, w ciągu dwudziestu lat byłem człowiekiem, który myślał,  można „nazwać to i mieć to” („gadaj i chwytaj”). Odnowiłem moje myślenie żyjąc  w strachu, że jakaś wątpliwość może przeniknąć mój umysł i zniszczyć wszystko. Czytałem, powtarzałem, studiowałem i rozkładałem na czynniki pierwsze Biblią. Wypisywałem zawarte w niej obietnice i przyklejałem je na ścianach i uczyłem na pamięć. Bojowałem w duchowej walce przy pomocy wyimaginowanej broni. Związywałem mocarza i demolowałem jego warownie. Byłem wiedziony przez poczucie winy i żyłem w depresji z powodu niepowodzeń dobrym chrześcijańskim postępowaniu, czego bardzo chciałem. Od chwili mojego pierwszego spotkania z Bogiem wędrowałem przez różne obszary chrześcijańskich sposobów rozwiązywania problemów, usiłując wypracować jakiś ratunek.

Widziałem mnóstwo zdumiewających rzeczy, przeżywałem uzdrowienia, zaopatrzenie, pewne intymne chwile z Bogiem, od czasu do czasu słyszałem Jego głos, przekazywałem słowo wiedzy i towarzyszyłem ludziom w czasie przyjmowania Jezusa jako ich Pan i Zbawiciela. Studiowałem Biblię, zostałem pastorem mając nadzieję, że to się na coś przyda.  Wydawało się, że ci wszyscy pastorzy mieli tą pobożność, lecz gdy sam zostałem pastorem grałem w tą samą zabawę „udawaj tak, żeby inni robili to samo”, wraz z wielu moimi kolegami pastorami.

Nowe zobowiązanie, do którego mnie Bóg powołał, nowy sposób chodzenia z Nim był niewiarygodnym czasem. Słyszałem Jego głos wyraźnie. Siedziałem w mojej przyczepie kempingowej jedząc lunch, gdy Bóg powiedział do mnie, że chce mówić do mnie o czymś ważnym. Odłożyłem jedzenie, wyłączyłem telewizor, przygotowałem się tak, aby jak najmniej rzeczy mi przeszkadzało. Bóg zapytał mnie czy chcę iść za Nim..
– Oczywiście, że tak – odpowiedziałem z bezwzględną pewnością, dziwiąc się, że w ogóle się mnie o coś takiego pyta.

Wtedy powiedział mi, że chce, abym podjął dla niego zobowiązanie. Powiedział, że to zobowiązanie będzie oznaczało całkowite poddanie siebie, że będzie właścicielem mojej duszy, umysłu i ciała. Miałem zrezygnować z wszelkich praw do siebie i czynić wszystko, cokolwiek mi powie, co do joty. Moje stopy miały być Jego stopami, które mają iść dokądkolwiek on zechce. Moje oczy miały być Jego oczyma i miały spoglądać na to, na co, On chciał patrzeć. Moje ręce miały należeć do Niego i dosięgać kogokolwiek On wybrał i tylko tych, których wybrał. Ja miałem być oddzielony wyłącznie do wykonywania Jego dzieła. Miałem jeść to, co On chciał, abym jadł, spać wtedy, kiedy on chciał, abym spał. Miałem należeć do Niego całkowicie i absolutnie nigdy nie kwestionując jego woli, nigdy. Miałem słuchać i wykonywać. Wtedy powiedział mi, że nie zaoferuje mi w zamian niczego. Żadnych pieniędzy, prestiżu, niczego. Powiedział, że może mnie wykorzystać do wszystkiego czegokolwiek zechce i posłać mnie do piekła na wieczność. Potem powiedział mi, że da mi również wiarę (z barku lepszego słowa), aby Mu wierzyć. Całkowicie uwierzyłem, że jeśli zgodzę się na Jego ofertę, że oddam Mu wszelkie prawa do mojego życia to później spędzę wieczność w piekle. Powiedział mi żebym się zastanowił nad tym jako zajęciem 24-godziny na dobę. W tym czasie mówił do mnie dużo, przypominając mi umowę. Miałem oddać wszystko i w zamian otrzymać mniej niż nic.  Powiedział mi nawet, że może przez całą resztę mojego życia utrzymywać mnie w nieszczęściu i posłać mnie do piekła na ziemi i piekła w piekle.

Byłe w szoku i ogłuszony. Wiedziałem, że to Bóg mówił i wiedziałem, że jest bezwzględnie poważny. Następnego dnia zapytał mnie o moją decyzję. Nie było żadnej możliwości, abym choćby zastanawiał się na życiem bez Boga. Nawet jeśli oznaczało to nieszczęście i piekło, było warto. Chciałem Boga bardziej niż czegokolwiek innego. Od chwili, gdy spotkałem Boga po raz pierwszy, poznanie Go było moim całkowitym priorytetem. Może był wybór aby żyć

Miałem do wyboru, aby pozostać przy takim życiu jak dotychczas, lecz nie było żadnych wyborów w moim umyśle. Jeśli tego żądał ode mnie Bóg to również ja tego chciałem. Bóg powiedział mi, żebym napisał to jako umowę i podpisał.  Tego dnia kazał mi ogolić wszystkie włosy na głowie i ciele, aby w ten sposób zasygnalizować, że należę do Niego. Później miałem leżeć na podłodze nago i oferować jako żywa ofiara. Pan powiedział, że nie ma przed nim nic ukrytego nawet jeden włosy nie ukrywają mnie.

Bóg ustanawiał swoje panowanie we mnie. Jedną rzeczą było słowne oddanie siebie a następną było życie zgodnie z tym i Bóg poddawał próbie moje oddanie. Relacja między Bogiem i mną zmieniła się dramatycznie po tym. Bóg wydawał się pracować ze mną bardzo poważnie we wszystkich aspektach mojego życia. Mówił teraz do mnie niemal stale i byłem nieustannie świadom Jego obecności. Miało to poważne odbicie w moim życiu i w życiu innych. Na małych spotkaniach, które prowadziłem pojawiały się potężne manifestacje Ducha Świętego. Ludzie trzęśli się, padali na podłogę i Bóg działał w ich życiu.
W miarę postępu czasu trwałem w tym i byłem posłusznym Bożemu głosowi, zaczęły zmieniać się pewne rzeczy w moim życiu. Nawet okoliczności wokół mnie zaczęły zanikać. Wydawało się, że mam w sobie tą niesamowitą, nieograniczoną, głęboką, wewnętrzną siłę i moc. Przez lata od tamtego czasu Bóg całkowicie przekształcił moje życie i ciągle jest realny. Dał mi siłę do zniesienia takich rzeczy, które wcześniej by mnie niszczyły.
Pomimo rzeczywiście trudnego czasu odkryłem w sobie trwałe szczęcie. Fizycznie czułem się mocniejszy i zdrowszy, Bóg nieustannie pomagał mi i wzmacniał. Niszczył moją pychę, niesforność i poleganie na sobie równocześnie budując we mnie nawyk słuchania, uzależniania od Boga i posłuszeństwa. W pewnym okresie czasu te rzeczy, o których sądziłem, że wraz z zostaniem chrześcijaninem powinny się pojawić, zaczęły funkcjonować z moim życiu i ja niczego nie robiłem, aby je osiągnąć. Po prostu się zdarzały. Po tym, gdy zaczęły się manifestować w moim życiu, Bóg zaczął mi wyjaśniać to, co się w nim działo. Biblijne obietnice, o który całkowicie zapomniałem zaczęły się wypełniać, choć było to po pewnym czasie. Nie działo się to w mgnieniu oka. Bóg powiedział mi, że zamiast szukać tych rzeczy byłem całkowicie skupiony na Nim i to tylko z tej jednej przyczyny, ponieważ kochałem Go i pragnąłem Jego obecności i towarzystwa. Tego czego pragnąłem zaniechałem, myśląc tylko o tym i pragnąc wyłącznie jego obecności. Tamte rzeczy przyszły jako produkt uboczny mojej relacji z Bogiem.

Jest światłość i ciemność. Dobre rzeczy, te których ludzie zazwyczaj chcą, gdy przychodzą do chrześcijaństwa pochodzą ze światłości. Złe rzeczy, które ludzie usiłują wyrwać pochodzą z ciemności. Dobre pochodzi ze światłości i przyciąga światłość a źródłem światłości jest Bóg. Im bardziej skoncentrowany na Bogu, tym bardziej posłuszny jego głosowi i tym więcej światła w tobie. Im więcej światła w tobie, tym więcej rzeczy ze światłości jest przyciąganych do twojego życia. Zbiega się to z tym, że światło Boże odpiera ciemności.

Bóg pokazał mi magnesy. Mają one pola, które w zależności od ich ułożenia przyciągają się lub odpychają. Jesteśmy jak magnesy , przyciągamy i odpychamy. Siła naszego przyciągania i odpychania wywodzi się albo z siły naszego światła lub ciemności. Jak podobne przyciąga podobne, tak światło przyciąga światło, a ciemność przyciąga ciemność.

Słowo ostrzeżenia. Pewne rzeczy mogą wyglądać tak, jakby pochodziły ze światła, lecz mogą sprowadzić ciemność jeśli motywacje są złe. Jest wiele rzeczy, które mogą być błogosławieństwem lub przekleństwem.
Różnice mogą być w motywacji, czasie lub źródle. Zasadą zdroworozsądkową jest to, że jeśli szukamy Boga i koncentrujemy się na naszej intymnej więzi z Nim to w naszym .życiu będą pojawiały się dobre rzeczy we właściwym czasie.  Nie szukamy Boga po to, aby znaleźć światło, to nigdy nie działa. Bóg nie jest głupcem, a niektórzy ludzie myślą, że mogą Nim manipulować. Jedyną osobą, z której robią głupca są oni sami.

W miarę jak pogłębiamy naszą więź z Bogiem i żyjemy w niej to automatycznie jako produkt uboczny zaczną się pojawiać w naszym życiu rzeczy światłości.

Miałem kiedyś prace, której nienawidziłem. Szef był okropny, praca nudna a je nie byłem w tym dobry. Sama myśl o tym, że trzeba wstać wcześnie rano, aby się tam dostać była wstrętna. Wiedziałem o tym, że musiałem przespać odpowiednią ilość czasu, aby na drugi dzień być sprawnym i to było jeszcze gorsze. Bywały takie noce, że nie spałem wcale a im bardziej chciałem zasnąć tym bardziej rozbudzony byłem.

Jestem pewien, że wielu ludzi miało podobne doświadczenia. Sen to coś co się dzieje w sposób naturalny. Im bardziej się starasz i usiłujesz zasnąć, tym bardziej jesteś rozbudzony. Podobna zasada obowiązuje również w innych dziedzinach życia. Im bardziej uganiamy się za szczęściem, tym szybciej ono ucieka. Podobnie jest z miłością, radością, nadzieją i wiarą. Nie mamy za niczym się uganiać. Mamy się skupić na Bogu i żyć w społeczności z Nim a gdy będziemy tak robić, tamte rzeczy będą ścigać nas.

Łk 12:30,31
Tego wszystkiego bowiem ludy tego świata szukają; wie zaś Ojciec wasz, że tego potrzebujecie. Lecz szukajcie Królestwa Jego a tamto będzie wam dodane. aracer

Chrześcijanie często myślą, że..

Akaron Adam
Chrześcijanie często myślą, że Jezus umarł na krzyżu po to, aby ich grzechy mogły być przebaczone i w ten sposób mogli pójść do nieba. Jakkolwiek przerażające może się to wydawać na pierwszy rzut oka to, jak mi to Bóg pokazał, to nie jest prawda. Powiedzenie, że Jezus umarł na krzyżu po to, abyś otrzymał przebaczenie grzechów i poszedł do nieba jest podobne do tego, jakbyś twierdził, że wynająłeś kościół i urząd stanu cywilnego, wziąłeś ślub i wydałeś wesele, zaangażowałeś szofera limuzyny, zaprosiłeś rodzinę i przyjaciół, wybuliłeś mnóstwo baksów na ślubne stroje po to, aby otrzymać złoty pierścionek i świadectwo ślubu do powieszenia na ścianie. Oczywiście to jest idiotyczne, lecz nie mniej głupie jest powyższe stwierdzenie dotyczące śmierci Jezusa. Wchodzisz w związek małżeński po to, aby wejść do intymnej więzi z drugą osobą.

Jezus umarł na krzyżu po to, abyśmy mogli wejść do intymnej relacji z Bogiem. To była główna przyczyna wszystkiego, co Jezus zrobił. Jezus przyszedł, aby wypełnić wolę Ojca, którą było pojednanie nas z Bogiem.

Na drodze stał grzech, więc Jezus wziął na siebie za nas karę za grzech tak, abyśmy mogli być ponownie wprowadzeni do więzi z Bogiem. Gdy raz wejdziemy do relacji z Bogiem, jesteśmy pojednani z Nim. Nasz duch łączy się z Nim, który jest Duchem. Mieszkamy razem tu i teraz i w przyszłości. To jest niebo – trwanie w więzi z Bogiem. Technicznie rzecz biorąc, w wielkiej ofierze dla nas Jezusa usunięcie grzechu i przejście do nieba było zapewnione, lecz faktyczną przyczyną tej ofiary było to, abyśmy mogli cieszyć się intymnością z naszym Ojcem. Jeśli zatem, nie cieszysz się osobistą, intymną więzią z Bogiem, to nie przywłaszczyłeś sobie tego, za co Jezus zapłacił tak wysoką cenę, aby ci dać.
Jest to zdumiewająca nowina – intymna więź ze stworzyciele wszystkiego. Systemu słonecznego, galaktyki, najdrobniejszego insekta i ich wewnętrznych organów; od najdrobniejszego do największego on to wszystko uczynił i oto On pragnie intymności ze mną! Ooooo.

Jaka była moja relacja?

Zwrot „relacja z Bogiem” jest stale wymieniana w chrześcijańskich kręgach. Niestety dla zbyt wielu oznacz tylko pewną frazę, sam używałem jej bez przerwy. Głosiłem na jej temat i wzywałem ludzi do wejścia do relacji z Bogiem. Problem polegał na tym, że w tym czasie moja własna relacja była szokująca. Gdyby ktoś miał taką samą relację (więź) ze swoim współmałżonkiem jaką ja miałem z Bogiem to otrzymałby rozwód. Myślałem w tamtym czasie, że wszystko jest w porządku, a niektórzy ludzie nawet komentowali, że wydaje się być tak bliska. Smutnym faktem było to, że w porównaniu z ich więzią z Bogiem, była. A jednak było to dalekie i zimne, wywrócone do góry nogami i tyłem do przodu.

Zamiast dowiedzieć się czego Bóg pragnie w związku z wierzącym i dostosować moją wolę do Jego, ja usiłowałem przekonać Boga, aby dostosował swoją wolę do mnie. Sławny byłem z moich długich modlitw. Jakże byłem święty spędzając liczne godziny w komorze modlitwy. Jakże byłem głupi usiłując zmusić Boga do tego, aby zrobił dla mnie to czy tamto. Kimże był Bóg w tej relacji? Usiłowałem zmotywować Boga do robienia czegoś. To nie były egoistyczne rzeczy, niektóre nawet całkiem chwalebne, no wiecie, zbaw zgubionych, uzdrów chorych, nakarm głodnych i tego typu sprawy. Błogosław tego, wzmocnij tamtego, daj przebudzenie – bla, bla, bla, bla, bla,… Mogłem tak stal i wciąż, dręcząc i nie dając Bogu czasu na odpowiedź. Wychodziłem wtedy z takim dobrym samopoczuciem na swój temat. Myślę, że jedyną rzeczą jaką wtedy osiągałem było pompowanie mojego ego. .

Drugą połową mojej tak zwanej relacji z Bogiem były studia biblijne. Atakowałem ten temat z takim samym zapałem jak modlitwę i jak atakowałem innych ludzi tym, co przeczytałem. Zdecydowałem, że moje duchowe pożywienie będzie miało priorytetowe znacznie nawet nad naturalną żywnością. Nie zjadłem, zanim nie przeczytałem najpierw Biblii. Czytałem przed śniadaniem, obiadem i kolacją; czytałem przed przekąskami. Czytałem i powtarzałem czytanie, studiowałem, myślałem nad ją i głosiłem. Zmagałem się z greką i walczyłem z hebrajskim.

Przyszedłem do Boga bez niczyjej pomocy, wiec znałem go już, lecz później zdecydowałem iść do kościoła. Pierwszą rzeczą jaką Joe, pastor kościoła Baptystów, do którego poszedłem, nauczył mnie to był autorytet Biblii. Usiadłem naprzeciw niego w jego biurze, które było u niego w domu. Dał mi Nowy Testament i powiedział, że jeśli usłyszę z jego lub kogoś innego ust cokolwiek to musi to być poparte wersetami. Powiedział mi też, że jeśli będzie głosił cokolwiek, co będzie niezgodne z Biblią wtedy mam obowiązek powiedzieć mu o tym. Była to oferta, z którą później często do niego przychodziłem.
Byłem więc uczony tutaj i gdzie indziej na temat autorytetu Biblii, Słowa Bożego. Uczono mnie nawet tego, że Bóg jest związany przez nie! Jeśli coś było w Biblii to tam było, jeśli tego nie było, to było to coś zewnętrznego. Tak wiele godziny zmarnowanych na dyskusjach z braćmi i siostrami na świetniejsze tematy. Dla mnie samego i tak wielu innych Biblia osiągnęła magiczne rozmiary, nie żebyśmy używali takiego terminu.

Taka była moja relacja z Bogiem. Czytanie o Nim, rozmawianie o Nim i mówienie do Niego. Myślałem, że to właśnie będzie zbliżać mnie do Niego.

To było żałosne, a ja nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Jaka jest moja relacja.

Moja więź z Bogiem jest dla mnie tak cenna. Jestem tak bardzo zakochany w Bogu. Jest ze mną nieustannie. Wiem o tym nie jako o doktrynalnym fakcie, lecz jest to rzeczywistość. Przeżywam moje życie w samym centrum Jego woli. Słyszę Jego głos i przeżywam Jego obecność. On uczy mnie o życiu w sferze naturalnej i o życiu w sferze duchowej. On wzmacnia mnie i pokrzepia. Nie ma już odpływów i przypływów, lecz stały wznoszący się w górę wzrost intymności. Z Nim jestem sobą i nie mam przed Nim rodziców. On uwolnił mnie od tak wielu więzi, które miałem włączając w to tych wielkich gości od religijnych i socjalnych uwarunkowań. Z pewnością jestem bliżej Boga niż jakiejkolwiek innej osoby. On prowadzi mnie a wszelkie pragnienia mojego życia to wypełnienie Jego woli, cokolwiek by to nie było. Teraz spędzam czas w Jego obecności, słuchając Jego głosu. W wyniku Jego obecności mam głęboki, pełny pokój i wyciszenie, które są zrównoważone przez radość i szczęście, które mogą pochodzić wyłącznie od Boga. Nie szukam tych rzeczy, lecz one towarzyszą mojemu życiu z Bogiem. Kiedyś miałem zwyczaj mówić o relacji z Bogiem, a teraz ją mam. Różnica jest taka jak między fantazjowaniem o wielkiej miłości twojego życia, a faktycznym zakochaniem się w taki sposób.

Pewne kroki przez które poprowadził mnie Bóg.

Pierwszą rzeczą, którą Bóg na mnie wymusił to było poczynienie nowego oddania. Zasadniczo Bóg poproawił naszą świeżą relację i ustawił ją na właściwych nogach i we właściwym porządku. Bóg wprowadzał moje życie w nowy obszar. Przygotowywał mnie do nowego marszu z Nim. Doszedłem do tego, że jeśli ten nowy kierunek miał być utrzymany to oznaczało to dla mnie zupełnie nowe oddanie się na całą tą podróż. Dał mi do wyboru powrót do powierzchownej relacji jaką miałem wcześniej, lub rozpoczęcie nowej. To nowe oddanie miało być proste lecz przerażające. Miałem się oddać Bogu całkowicie i zupełnie i nie oczekiwać w zamian niczego. W rzeczywistości powiedział mi, że może mnie używać przez całe moje życie a potem posłać mnie do piekła na wieczność. Dał mi jeden dzień na zastanowienie. Powiedziałem tak i oddałem siebie następnego dnia.

Tak właśnie miało być cały czas, oddanie Bogu, ponieważ On jest Bogiem, bez ukrytych motywów i obietnic odpłaty.

Następnym krokiem było zrozumienie grzechu. Nauczył mnie tego, czym jest a czym nie jest grzech i uwolnił od nieustannego niezadowolenia i potępiania samego siebie. W tym czasie uwolnił mnie też do podążania za Jego głosem. Pokazał mi, że usiłowałem wypełnić wymagania, które On dał innym ludziom w innym miejscu i w zupełnie innym czasie. Powiedział mi też to były inne chwile i każdy z tych momentów miał swoje własne wymagania. Te wymagania miały mi być dane wyłącznie przez Boga. On uwolnił mnie od zakonu (prawa) – patrz artykuł nr. 01.

Następną ważną lekcją na drodze do mojego wzrostu w intymności z Nim była komunikacja. Nauczył mnie tego w jaki sposób słuchać i postępować za Jego głosem ponad wszystkim innym. Uczył mnie bardzo dużo na temat słuchania i posłuszeństwa. Szedłem sobie ulicą modląc się o coś wewnątrz, gdy Bóg wrzasnął na mnie:
– ZAMKNIJ SIĘ!
Było to tak silne, że zatrzymałem się w miejscu. Powiedział:

– Słuchałem jak gadasz przez lata, a teraz, kiedy słyszysz mnie wyraźnie, chcę żebyś słuchał.

Było to w 1995 i od tej pory nie modliłem się, z wyjątkiem kilku razy, gdy On powiedział mi, abym się modlił o kogoś. Gdy takie coś się zdarza, Pan daje mi zarówno słowa modlitwy i to, o co się modlić, nie jest to więc modlitwa. Pan wyjaśnił mi, żeby nie zadawać mu pytań, ponieważ on wie to, co i kiedy mam słyszeć. Powiedział również, że ten kto zadaje pytania, dominuje w konwersacji, nie muszę więc zadawać pytań, ponieważ On wie, co mam usłyszeć i nie muszę również o nic prosić, ponieważ On wie, czego mi potrzeba. To był wielki zwrot od jak żyłem wcześniej. Teraz relacja była na właściwym gruncie, Bóg kontrolował wszystko, a nie ja.

Wzrost intymności wymaga posłuszeństwa i poddania się, rezygnacji ze swojej woli, zaufania i posłuszeństwa we wszystkim, co On do mnie w każdym doświadczeniu. Jest tak piękny i wspaniale wychowuje tych, których serce tęskni do Niego i daje im możliwości rozwoju w tej relacji z Nim.
Bardzo interesujące, a niestety zbyt często pomijane, jest to, że Bóg określa to jak bardzo intymna ma być ta więź. On decyduje o tym, czy ktoś będzie mógł wejść do Jego obecności i również On decyduje kiedy i jak głęboko będzie mógł Go doświadczyć.

W ten sposób wyjaśnił mi to. On zaprasza ludzi, aby weszli w relację z Nim. Jeśli odpowiedzą i poddadzą się Jego wymaganiom, które stawia przed tymi osobami, aby mogli podjąć ofertę to wtedy mogą swoją podróż w relacji z Panem.  W miarę jak chodzą z Nimi i wzrastają, Pan dopuszcza ich bliżej. Posłuszne zaufanie osoby, która idzie za Nim, wzrasta w miarę jak Jego zaproszenia spotykają się z właściwą reakcją. W miarę jak zbliżamy się do Niego jednoczymy się z Nim i przybieramy Jego charakter i w taki właśnie sposób wzrastamy w podobieństwo (obraz) Chrystusa.

Można odmówić intymności i usunąć się od Niego. Niektórzy ludzie utykają tam, gdzie są w danej chwili, lub wracają, a nawet tracą tą bliskość, którą mieli, gdy po raz pierwszy odpowiedzieli na zaproszenie do relacji.

Często chrześcijanin dostaje się w pułapkę myślenia, że skoro już uczynili przymierze czy decyzję dla Jezusa to już potem tylko czekają na niebo. Niektórzy myślą, że po zbawieniu staną się pracownikami dla Boga. Prawda jest taka, jak mi to Bóg wyjaśnił, że początkowe powołanie jest zaczątkiem relacji, która ma być później rozwijana. Jest ona stale wzrastająca.

Szybkość wzrostu zależy od Bożego prowadzenia i twojego naśladowania. Uwielbiam spędzanie czasu z Bogiem i czuć, że mógłbym Go słuchać na wieki. Logicznie rzecz biorąc wydaje się, że mógłby to być dobry sposób na przyspieszenie wzrostu, lecz Bóg czasami nie chce, abym w ciągu dnia bardzo dużo słuchał, skoro chce, abym coś robił. Powiedział mi, że jest czas na słuchanie i jest czas na wykonywanie. To wszystko należy do Niego, ponieważ On jest Bogiem.

Ranek za rankiem.

Inną ważna praktyką jest zaczynanie każdego dnia na skoncentrowaniu się na Bogu. Bóg może i będzie mówił do ciebie przez cały dzień. Nie ma znaczenia, gdzie jesteś i co robisz, jeśli nastawisz swojego ucha na słuchanie. Bóg ma ci coś do powiedzenia znacznie częściej. Niemniej jednak wyraźne słyszenie w ciągu dnia jest często uzależnione od zbudowania solidnego fundamentu rano. Zostaliśmy powołanie do życia dzień za dniem. Bóg często zajmuje się ludźmi na bazie codzienności. On uczy mnie tego, że każdy dzień powinien zacząć się od czasu nieprzerwanej koncentracji.
Powiedział mi, że do właściwego skoncentrowania się potrzeba jest pewnej zewnętrznej procedury, która ogromnie w tym pomoże. Nie zawsze całe to postępowanie jest możliwe, lecz ja osobiście robię wszystko co mogę, aby zrobić, co się tylko da.

Powiedział mi, że ciepło i sytość są ważne zawsze, lecz szczególnie wtedy, gdy przychodzi do koncentracji jedynie na Bogu. Zarówno głód jak i chłód (czy gorąco) będą utrudniać koncentrację. Mam również taką pozycję, której używamy wyłącznie do słuchania i do niczego innego. Podświadomie pomaga przypomnieć, ze gdy w niej się znajdujesz to jesteś nastawiony na koncentrowanie się na Bogu. Nie ma znaczenia jaka to pozycja o ile jest wygodna, używana wyłącznie w trakcie koncentracji na Bogu i nie sprzyjająca zasypianiu. Po jakimś czasie umysł wypracuje sobie nawyk uświadamiania sobie, że gdy znajdziesz się w niej, to jesteś tu, aby słuchać.
Bóg zna nas osobiście i różne rzeczy będą nam towarzyszyć w tym, aby trwać w koncentracji na Bogu, a nie wędrować myślami po różnych obszarach. Pan będzie pomagał nam rozwinąć dobre nawyki.

Dobrze jest poświęcić na czas z Bogiem poranki. Czasami może to zając kilka minut a czasami zostaniesz pochłonięty na znacznie dłuższy czas. Nie musisz obawiać się tego, czy Pan skończy we właściwym czasie. Łatwo jest iść spać o pół godziny wcześniej i te pół godziny wcześniej wstać.

Moja poranna rutyna wygląda tak: wstaję wcześnie rano, jem śniadanie, biorę prysznic i następnie idę do mojej „poczty nasłuchowej”, którą jest stołem w mojej sypialni. Często zapalam kadzidło, klękam na podłodze i z ramionami, rękoma i głową opartą na krześle poświęcam czas na oczyszczenie umysłu. Koncentruję się i jeśli jest cokolwiek dominującego uspakajam to. Jest to czas potrzebny na oczyszczenie umysłu i daje Duchowi Świętemu możliwość pokazania tego, co wymaga załatwienia na czele. Może to być gniew czy nieprzebaczenie czy całe mnóstwo innych rzeczy. Gdy już jestem uspokojony, zrelaksowany i nic mi nie przeszkadza zwracam się w stronę Bożego głosu. Pamiętaj, że wszyscy różnimy się między sobą i tylko Bóg może powiedzieć ci w jaki sposób wszystko robić. Pamiętaj również, że Bóg jest Bogiem i musimy podjąć ten czas i wysiłki, aby przystąpić do Niego z respektem i czcią.

Ten czas pomoże ci nastawić cię na wyraźniejsze słuchanie w ciągu całego dnia.сайт