Category Archives: Temat

Tematyka artykułów

Czy potrzebna ci jest duchowa ochrona?


Oryg.: https://www.lifestream.org/do-you-need-covering/

Wayne Jacobsen, nowy rozdział z książki, którą obecnie pisze pt.: The Phenomenon of the Dones

Używany wielokrotnie w oryginalnym teście wyraz „covering” ma wiele znaczeń, m.in.: zabezpieczanie, krycie (przed ostrzałem), pokrycie, powłoka, warstwa, przykrycie, okrycie, nakrycie, ukrycie, zakrycie, zasłonięcie.

Prawdopodobnie nie ma nauczania, które byłoby bardziej wykorzystywane do zniewalania woli jednego człowieka przez drugiego niż to mówiące o duchowym autorytecie/ duchowej ochronie/zasłonie (dosł.: spiritual covering). W rzeczywistości, pod pozorem duchowego autorytetu, zaleca się ludziom posłuszeństwo religijnemu liderowi, nawet wtedy, gdy dzieje się to kosztem posłuszeństwa samemu Jezusowi.

Nie słyszę już wiele na ten temat na miejscu, w Stanach, choć wiem, że jest tutaj obecne, lecz często pojawiało się w czasie mojej ostatniej podróży przez Południową Afrykę. Duchowa ochrona/autorytet jest ideą, która mówi, że jako wierzący musisz mieć coś lub kogoś nad sobą, aby cię chronił przed zwiedzeniem i błędem. Jedne tradycje uczą, że taką ochroną jest to twój lokalny pastor bądź zgromadzenie. Dopóki podążasz za ich nauczeniem i poddajesz się im w krytycznych decyzjach, uchronią cię przed ześlizgnięcia się z wąskiej drogi. Inni twierdzą, że są chronieni przez denominację czy denominacyjną radę kierowniczą czy nawet samego papieża.
Zakłada się, że Bóg pracuje wyłącznie przez struktury hierarchicznego przywództwa i jeśli nie idziesz za nimi, nie podążasz za Chrystusem. Jeśli masz jakąś ochronę, Bóg będzie cię strzegł i błogosławił. Jeśli nie masz, jesteś buntownikiem i nie tylko przeciwnik może cię zwieść, lecz również Bóg nie będzie troszczył się o ciebie.

Uczący tej fałszywej doktryny używają jej do wykorzystywania ludzi i żądania ich niekwestionowanego posłuszeństwa. Ci zaś, którzy w nią wierzą zostają sparaliżowani strachem, szczególnie wtedy, gdy Duch przebywający w nich usiłuje ostrzec przed liderami, którzy ich wykorzystują czy przed nauczaniem, przy pomocy którego manipuluje się nimi. Kiedy to, co Bóg objawia im idzie wbrew pragnieniom liderów, ludzie tracą orientację. W takich chwilach łatwiej im jest uwierzyć w to, że muszą się mylić i wziąć wzgląd na domniemane namaszczenie, wykształcenie czy charyzmę danego lidera. Nic dziwnego, że mamy tak wielu słabych i zmieszanych chrześcijan, którzy są uzależnieni od tego, co ktoś innym im powie, w co mają wierzyć czy co robić.

Zdumiewające jest to, jakie uznanie ta doktryna zdobyła przez stulecia, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie ma absolutnie żadnego biblijnego wsparcia! Dodajmy do tego to, że to właśnie ci, którzy tego nauczają, ciągną z tego zyski, czy to, aby zaspokajać swoje ego, czy to zgarniając dochody. Nie ma w Piśmie niczego, co wskazywało by na to, że jesteśmy bezpieczniejsi idąc za ludzkim przywódcą niż wtedy, gdy idziemy za Samym Jezusem przez Ducha. Tak naprawdę to wiele tam napisano rzeczy, które zaprzeczają takiemu pomysłowi.

Jedyne miejsce w Piśmie, w którym wspomniana jest ochrona/zasłona znajduje się w opisie zdarzenia, jak Adam i Ewa po upadku wykorzystali listki figowe. Wstyd spowodował, że szukali czegoś do zasłonięcia się przed Bogiem i przed sobą nawzajem. Dlaczego więc, pierwsza ich reakcja na grzech stała się wzorcem bezpieczeństwa, skoro to przed Bogiem usiłowali się ukryć. Dokładnie to dzieje się pod wpływem teologii ochrony/osłony. Oznacza to postawienie kogoś lub czegoś między tobą, a Bogiem, aby chronił cię przed Nim, a ty abyś poddał swoje posłuszeństwo innej słabej ludzkiej istocie. Nic dziwnego więc, że dzieli ona również ciało Chrystusa tak, jak dzielimy się na oddzielnych feudalnych lenników, chronionych przez panów.

Jedynym wersem jaki słyszę cytowanym w obronie doktryny ochrony jest Hbr 13:17: „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę”. Pierwsza część jest celowo tak tłumaczona, aby nadmiernie podkreślić kościelną władzę. Pierwsi uczniowie nie mieli zinstytucjonalizowanych struktur czy ludzi, którzy nimi zarządzali, którym mieli się bezdyskusyjnie poddawać. Wiązały ich relacje z bardziej dojrzałymi uczniami i ten wers zachęcał do tego, aby poddawali się mądrości, którą tamci pozyskali idąc za Bogiem. Ci liderzy nie mówili ludziom, co mają robić, lecz uczyli ich, jak angażować Boga i podążać za Nim.

Druga część tego wersu często jest wykręcana tak, aby nauczać wierzących, że są odpowiedzialni wobec ludzkich przywódców, podczas gdy wyraźne znaczenie tego wersu jest takie, że to liderzy są odpowiedzialni przed Bogiem za to, czego nauczają i jak traktują swoich ludzi. Nigdy nie było zamiarem Jezusa, aby ci, którzy prowadzą w Jego królestwie wchodzili między Niego, a jego ludzi. Chwałą Nowego Przymierza jest to, „aby poznali go od najmniejszego do największego” i aby byli w stanie podążać za Nim, dlatego że On wypisze Swoje drogi na ich sercach i umysłach (Hbr 8). Prawdziwy przywódca wyposaża ludzi do tego, aby poznali Chrystusa i szli za Nim, a nie zmusza ich do posłuszeństwa wobec siebie.

W „Finding Church” napisałem o przyjacielu z Australii, który znalazł ogromną różnicę między starszymi w kościele I wieku, a tym, czym się stali w drugim pokoleniu. Ignacy, uczeń apostoła Jana, pomógł w dokonaniu tego skrzywienia. Przed Ignacym starsi byli postrzeganiu jako strażnicy daru – „Chrystus w tobie nadzieja chwały”. Każdy wierzący był świątynią, w której mieszkał Chrystus, a starsi strzegli tego daru przed każdy, kto usiłował poddać wierzących swojej własnej wizji czy pragnieniom. W miarę jednak jak pierwsi wierzący zaczęli kształtować hierarchiczną piramidę władzy, Ignacy domagał się lojalności wobec starszych i jako strażników prawa wiary i praktyki. Tak więc, w jednym pokoleniu przywództwo zmieniło się z tych, którzy wyposażali wierzących do posłuszeństwa Duchowi, który jest w nich, na takich, którzy kształtowali ich według zewnętrznych zasad i doktryn. Zamiast służyć ludziom w duchowej podróży stali się policjantami, którzy zmuszali ludzi do tego, aby robili to, co im się wydaje najlepsze.
Continue reading

Codzienne rozważania_03.08.2017


2Tym 3:6-7.
ALBOWIEM Z NICH WYWODZĄ SIĘ CI, KTÓRZY WDZIERAJĄ SIĘ DO DOMÓW I USIDLAJĄ KOBIETY OPANOWANE PRZEZ RÓŻNE POŻĄDLIWOŚCI, KTÓRE ZAWSZE SIĘ UCZĄ, A NIGDY DO POZNANIA PRAWDY DOJŚĆ NIE MOGĄ.

Typ ludzi, których Paweł nazywa pełnymi bezbożnego egoizmu i złej woli , nie tylko uprawia religię, ale ją aktywnie propaguje. Interpretacja tego tekstu sugeruje, że ich zapał w „nawracaniu” został ukazany jako operacja wojskowa. Słowo „usidlać” można tłumaczyć jako „porwać, zmylić, zwieść”. W każdym razie metoda jaką posługiwali się ci ludzie, nie miała otwartego, bezpośredniego charakteru. Była raczej potajemna, sekretna i przebiegła. Używali oni tylnych drzwi a nie frontowych. Ci apostołowie herezji wślizgiwali się do domów, wybierając porę, kiedy mężczyźni byli nieobecni i koncentrowali swe wysiłki na „słabych kobietach”. Ten fortel jest tak stary jak upadek człowieka, gdyż wąż najpierw zwiódł Ewę. Bywał także z powodzeniem stosowany przez gnostyków, stając się w końcu regularnym zajęciem domokrążnych agitatorów religijnych aż do dziś, włączając Świadków Jehowy. Kobiety, które stały się ofiarami tych agitatorów Paweł pogardliwie określa „kobieciątka” ponieważ były gnuśne, głupie i słabe, a ich słabość była dwojakiego rodzaju. Po pierwsze były one słabe pod względem moralnym, „obciążone grzechami i opanowane przez różne pożądliwości”. Wykorzystywali to fałszywi nauczyciele wkradając się do ich domów i grając na ich słabości i poczuciu winy. Po drugie, nie reprezentowały intelektualnych szczytów, chwiejne, łatwowierne i naiwne – typ kobiet, które słuchają wszystkiego i wszystkich i jednocześnie nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą. Niezdolne do wyrobienia swego własnego zdania, były jak statki miotane na wszystkie strony przez sztorm. W takim stanie duchowego bałaganu i zamieszania ludzie będą słuchać każdego nauczyciela, choćby nie wiem jak perfidnie wodził ich za nos. Tym, co skłoniło je do posłuchu, nie była bynajmniej miłość prawdy, ale niezdrowe pragnienie odmiany. Kobiety słabego charakteru i nietęgiego umysłu są łatwą zdobyczą dla chodzących od drzwi do drzwi religijnych przekupniów.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_30.07.2017

2 Tym 3:5.
…KTÓRZY PRZYBIERAJĄ POZÓR POBOŻNOŚCI, PODCZAS GDY ŻYCIE ICH JEST ZAPRZECZENIEM JEJ MOCY; RÓWNIEŻ TYCH SIĘ WYSTRZEGAJ.
Ludzie nie uznający powszechnych norm moralnych i obyczajów cywilizowanego społeczeństwa (nie mówiąc już o Bożym Prawie), mogą być religijni, stanie się prawdopodobnie wstrząsem dla niejednego, ale to prawda. W historii rodzaju ludzkiego, chociaż wstyd się do tego przyznać, religia i moralność częściej pozostawały w separacji aniżeli w harmonijnym związku. Pismo daje temu nieodparte świadectwo. Wielcy prorocy VIII i VII wieku p.n.r. grzmieli przeciw Izraelowi i Judzie z tego właśnie powodu. Amos był pierwszym, który wskazał na anomalię, polegającą na tym, że za panowania Jeroboama II miał miejsce rozkwit religii a jednocześnie rozpanoszyła się niesprawiedliwość. „Na szatach wziętych w zastaw kładą się przy każdym ołtarzu i w domu swojego Boga piją wino ukaranych” (Amos 2:8). Wypełniając swe religijne obowiązki używali szat i wina, do których nie mieli moralnego prawa. Niemoralność, którą się wykazali, źle wpłynęła na ich stosunek do religii. Izajasz boleje, że to samo zjawisko można znaleźć w Judzie. Poprzez Izajasza Bóg zwraca się do swego ludu tymi słowami: „Waszych nowiów i świąt nienawidzi moja dusza, stały się ciężarem, zmęczyłem się znosząc je. A gdy wyciągacie swoje ręce, zakrywam moje oczy przed wami, choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was, bo na waszych rękach pełno krwi. Obmyjcie się, oczyśćcie się, usuńcie wasze złe uczynki sprzed moich oczu, przestańcie źle czynić! Uczcie się dobrze czynić, przestrzegajcie prawa, brońcie pokrzywdzonego, wymierzajcie sprawiedliwość sierocie, wstawiajcie się za wdową!” (Iz 1:14-17). Pan Jezus wysunął podobny zarzut faryzeuszom – religijnym aż do fanatyzmu współczesnym Mu ludziom: „oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości” (Mat 23:25). Byli oni drobiazgowi w przestrzeganiu obrzędowej czystości, np. czystości swych naczyń, podczas gdy to, co z nich jedli i pili, zdobyte było nieuczciwą drogą, w chciwości. Ta sama choroba panowała wśród ludzi, których opisuje Paweł. Zachowywali oni zewnętrzne „pozory pobożności”, ale „życie ich było zaprzeczeniem jej mocy”. Z pewnością uczęszczali na nabożeństwa do zboru, śpiewali, odpowiadali „amen” na modlitwy i kładli swe pieniądze na tacę. Sprawiali wrażenie ludzi bardzo pobożnych, lecz były to jedynie pozory. Zewnętrzny pokaz bez wewnętrznej wiarygodności, religia bez moralności, wiara bez uczynków. Nic dziwnego, że Paweł dodaje: „również tych się wystrzegaj”. Nie znaczy to, że ma unikać wszelkich kontaktów z grzesznikami, gdyż sam Jezus był „przyjacielem celników i grzeszników”. Paweł opisując rodzaj pogańskiego chrześcijaństwa, ma tu na myśli ludzi wewnątrz Kościoła. Tymoteusz nie powinien mieć nic wspólnego z takimi, którzy zasługują na miano „religijnych grzeszników”.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_29.07.2017

2 Tym 3:2-4.
LUDZIE BOWIEM BĘDĄ SAMOLUBNI, CHCIWI, CHEŁPLIWI, PYSZNI, BLUŹNIERCZY, RODZICOM NIEPOSŁUSZNI, NIEWDZIĘCZNI, BEZBOŻNI, BEZ SERCA, NIEPRZEJEDNANI, PRZEWROTNI, NIEPOWŚCIĄGLIWI, OKRUTNI, NIE MIŁUJĄCY TEGO, CO DOBRE,
ZDRADZIECCY, ZUCHWALI, NADĘCI, MIŁUJĄCY WIĘCEJ ROZKOSZE NIŻ BOGA,
W powyższych wersetach apostoł używa określeń, za pomocą których opisuje nikczemnych ludzi, odpowiedzialnych za „trudne czasy”. Zwróćmy uwagę na pierwsze i ostatnie z użytych określeń. Pierwsze mówi, że są „samolubni” a ostatnie, ze nie „miłują Boga” tak jak powinni. Tym co jest w tych ludziach niewłaściwego, wydaje się być fakt, że ich miłość jest źle ukierunkowana. Zamiast miłować Boga, są oni samolubni, miłujący pieniądze, ludzie, którzy z wyjątkiem pieniędzy i samych siebie nie miłują nikogo ani niczego, miłujący rozkosze. Ludzie, którzy przede wszystkim kochają samych siebie, staja chełpliwi, pyszni i bluźnierczy. Pierwsze słowo znaczy Bufoni, samochwały lub zawadiacy a drugie hardzi lub pogardliwi co w naturalny sposób prowadzi do trzeciego – oszczercy. Ponieważ nieuchronnie ci, którzy mają zbyt wygórowane mniemanie o sobie samych, z góry spoglądają na innych z pogardą i mówią o nich źle. Kolejne pięć słów odnoszą się do życia rodzinnego w szczególności do postawy, którą przyjmują młodzi ludzie względem swoich rodziców. Pierwsze określenie to „rodzicom nieposłuszni”, a Biblia mówi aby dzieci szanowały swych rodziców i były im posłuszne – przynajmniej podczas swej niepełnoletności. Drugim jest „niewdzięczni”, nie okazujący należnego uznania. Są „bezbożni” gdyż nie są gorliwi względem Boga. „Nieludzcy”, całkowicie pozbawieni ludzkich uczuć, podczas gdy w Rz 1:31 to samo określenie oddane jest w słowach „bez serca”, ponieważ to, że rodzice i dzieci powinni kochać się nawzajem, jest częścią naturalnego porządku stworzenia. Są nieprzejednani, które tłumaczy się jako „nie dający się z czymś pogodzić”. Określa ono sytuację w której ludzie, odnosi się to ciągle zwłaszcza do młodych, są tak bardzo zbuntowani, że nie chcą nawet usiąść do wspólnej rozmowy. W idealnym społeczeństwie stosunek dzieci do swych rodziców powinien charakteryzować się posłuszeństwem, wdzięcznością, respektem, uczuciem i umiarkowaniem w zachowaniu. W „trudnych czasach” brakuje tych wszystkich pięciu cech. Ludzie są „przewrotni”, którzy są winni grzechu mówienia źle o innych, zwłaszcza za ich plecami. Są również niepowściągliwi, krnąbrni lub pozbawieni samokontroli, okrutni lub nieopanowani, niemiłujący to co dobre. W końcu są zdradzieccy, zuchwali (całkowicie bezmyślni w słowach i zachowaniu), nadęci lub próżni (co oznacza zarozumiałość, pychę). Tak więc u źródeł problemów w „trudnych czasach” leży to, że ludzie są „całkowicie egocentryczni” i „samolubni”. Jedynie Ewangelia oferuje radykalne rozwiązanie tego problemu, gdyż tylko ona obiecuje nowe narodzenia, lub nowe stworzenie, które niesie ze sobą wewnętrzną przemianę, od „ja” do „nie-ja”, stanowiąc prawdziwą przemianę umysłu i postępowania. Wtedy, kiedy Bóg znajduje się na pierwszym miejscu a my na ostatnim, jesteśmy w stanie kochać świat tak jak kocha go Bóg i pragniemy dawać z siebie wszystko i służyć tak jak On.

Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_28.07.2017

2 Tym 3:1.
A TO WIEDZ, ŻE W DNIACH OSTATECZNYCH NASTANĄ TRUDNE CZASY.
Paweł rozpoczyna ten rozdział stwierdzeniem: „a to wiedz”, dlaczego? Wiadomo, że istniał czynny sprzeciw wobec Ewangelii. Paweł sam został aresztowany, zakuty w kajdany, uwięziony właśnie z powodu wierności Ewangelii. Tymoteusz dobrze wiedział, że wszyscy w Azji wypierali się go. Wcześniej w liście apostoł nalegał, by jego młody przyjaciel nie wstydził się Ewangelii, lecz wziął udział w cierpieniu za nią jako dobry żołnierz Chrystusa. Apostoł przypominał, że Tymoteusz musi wytrwać z Chrystusem, jeżeli ma kiedyś z Nim królować. Ostrzegał, że za sporami o słowa, pospolitą i pustą mową, głupimi i niedorzecznymi rozprawami wzniecanymi przez fałszywych nauczycieli kryje się ręka samego diabła. W dalszej kolejności Paweł odnosi się do „dni ostatecznych”. Może się wydać naturalne, że w związku z przyszłym wiekiem zastosowanie tego określenia w stosunku do dni bezpośrednio poprzedzających koniec, kiedy powróci Chrystus, jest właściwe. Nie pozwala nam na to jego Charakterystyczne występowanie w Biblii. Autorzy Nowego Testamentu są bowiem przeświadczeni, że ta nowa epoka obiecana w starym Testamencie nadeszła wraz z Jezusem Chrystusem i że z Jego przyjściem dotychczasowa epoka przeminęła a na jej miejsce przyszły czasy ostateczne. Dlatego w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr zacytował proroctwo Joela mówiące, że „w ostateczne dni” Bóg wyleje swego Ducha na wszelkie ciało i oświadczył, że to proroctwo zostało właśnie wypełnione: „tutaj jest to co zostało zapowiedziane przez proroka Joela”, dni ostateczne nadeszły. To, co czytamy w 2 Tym 3 jest opisem teraźniejszości a nie przyszłości. Paweł przedstawia nam tu okres pomiędzy pierwszym a drugim przyjściem Chrystusa. Tymoteusz żyje już w „dniach ostatecznych”, do których nawiązuje Paweł, tak samo jak my. Co prawda mogą być one coraz gorsze w przyszłości, lecz nawet teraz czasy są złe i niebezpieczne.
Ważne jest, by zrozumieć, że to ludzie odpowiedzialni są za okres prześladowań, które Kościół ma znieść. Upadli, źli ludzie, których natura jest zepsuta, co objawia się w egoistycznym i bezbożnym zachowaniu, których myśli są wrogie Bogu i jego prawom, którzy rozszerzają w Kościele zło, herezję i martwą religię.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_27.07.2017


2 Tym 2:25-26.
NAPOMINAJĄCY Z ŁAGODNOŚCIĄ KRNĄBRNYCH, W NADZIEI, ŻE BÓG PRZYWIEDZIE ICH KIEDYŚ DO UPAMIĘTANIA I DO POZNANIA PRAWDY
I ŻE WYZWOLĄ SIĘ Z SIDEŁ DIABŁA, KTÓRY ICH ZMUSZA DO PEŁNIENIA SWOJEJ WOLI.
Jeżeli sługa Pański ozdabia swoje chrześcijańskie nauczanie cnotami chrześcijańskiego charakteru i jeżeli z wyczuciem postępuje z przewrotnymi, napominając z łagodnością krnąbrnych, mogą wypływać z tego daleko idące korzyści. Przez tak łagodną służbę sam Bóg będzie dokonywał widocznego dzieła zbawienia. Zauważmy jak w powyższych wersetach postrzegani są przeciwnicy apostolskiej prawdy. Bez wątpienia grzeszą i muszą dojść do upamiętania i są zwiedzeni przez szatana, i muszą dojść do poznania prawdy. Najbardziej odrażające jest: zło i błąd w jakie się uwikłali, są przestawione jako sidła diabła, z których muszą zostać wyzwoleni. Również ważną rolą jak ta, którą odgrywa łagodny sługa Pana jest rola Boga, który daje lub udziela im upamiętania, Boga, który oświeca ich umysły, aby poznali prawdę, Boga, który uwalnia ich od szatańskiej mocy. Niezbyt jasne jest ostatnie ostatnie stwierdzenie w 26 wierszu: „Który ich zmusza do pełnienia swojej woli. Niektórzy komentatorzy uważają, że obydwa wyrażenia odnoszą się do Boga, który przez zawładnięcie człowiekiem ratuje go przed diabłem. Ludzie są więc „złapani przez Boga i uczynieni poddanymi Jego woli”. Inni zaś uważają, że niewola, o której tu mowa, to niewola diabelska, lecz zgodna z wolą Bożą. W tym przypadku ludzie „pochwyceni przez diabła wymkną się z jego pułapki by czynić Bożą wolę”. Możemy zaobserwować co dzieje się poza kulisami każdej chrześcijańskiej usługi ewangelizacyjnej i nauczania. Ukryta przed naszymi oczami, toczy się duchowa walka, która dotyczy zarówno usługujących jak i słuchaczy. Szatan przyrównany jest do myśliwego, który chwyta swą zdobycz żywcem w jakieś zmyślne pułapki. Wpływa narkotycznie na ich świadomość, odurza ich, ponieważ słowo określające ucieczkę jego niewolników, dosłownie znaczy stać się trzeźwym lub odzyskać zmysły. Po okresie niewoli w której ludzie, schwytani w sidła, zostali oszołomieni przez diabła, tylko Bóg może ich z niej uwolnić, zsyłając upamiętanie prowadzące do uznania prawdy. Jednak uwolnienia dokonuje Bóg, lecz to wyzwolenie następuje przez służbę jednego z Jego sług, który unika sporów i naucza z życzliwością, cierpliwością i łagodnością. To właśnie jest nasza odpowiedzialność – pojmować trud i cierpieć dla Ewangelii. Nic dziwnego, że rozdział otwiera zachęta, by „wzmacniać się w łasce, która jest w Chrystusie Jezusie”.
Pozdrawiam i życzę radosnego dnia.

Codzienne rozważania_26.07.2017

2 Tym 2:24-25a.
A SŁUGA PAŃSKI NIE POWINIEN WDAWAĆ SIĘ W SPORY, LECZ POWINIEN BYĆ UPRZEJMY DLA WSZYSTKICH, ZDOLNY DO NAUCZANIA, CIERPLIWIE ZNOSZĄCY PRZECIWNOŚCI,
NAPOMINAJĄCY Z ŁAGODNOŚCIĄ…
Podstawową cechą „sługi Pańskiego” ma być „łagodność”. Wcześniej przekonaliśmy się, że Tymoteusz jest powołany do służby nauczania Słowa, a teraz musi być „zdolny do nauczania”, obdarzony darem lub uzdolnieniem w tym kierunku. Jego pouczenia będą musiały przybierać odcień negatywny tak samo jak i pozytywny. Jest on powołany nie tylko do nauczania prawdy ludzi, których powierzono mu pod opiekę, lecz i po to, żeby poprawiać ich błędy. Sługa Pański nie może wzdragać się przed „napominaniem krnąbrnych”, ludzi którzy kwestionują jego słowa, lecz generalnie całą jego służbę pouczania i napominania charakteryzować ma ten sam szczególny rys, nie powinien wdawać się w spory. Zamiast tego ma uprzejmy dla wszystkich, cierpliwie znoszący przeciwności i nacechowany łagodnością. Wszystko to składa się na postawę, która winna charakteryzować „sługę Pańskiego”, co jest zamierzoną aluzją do „sługi Pana”, o którym mowa w „pieśni o słudze” Izajasza. Tamten sługa był nauczycielem, ponieważ Bóg dał mu przemawiać „językiem ludzkich uczonych”, a on mądrze tego daru używał, umiał spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem. Był tak łagodny w swej służbie, że nigdy nie krzyknął, nie uczynił hałasu, był czuły i postępował delikatnie z ludźmi, których odwaga była osłabiona, a ich wiara wygasła. Nigdy nie dołamał nadłamanej trzciny, ani nie dogasał gasnącego knota, a kiedy ludzie powstawali przeciwko niemu, nie opierał się, ani nie odpowiadał im tym samym. Nadstawiał swój grzbiet bijącym, a policzki tym, którzy wyrywali mu brodę i nie odwrócił twarzy kiedy go opluwali. W końcu pozwolił się prowadzić jak jagnię na rzeź nie otwierając swych ust i nie opierając się swym oprawcom (Iz 50:4, 42:2-3, 50:6, 53:7). Taki był Jezus z Nazaretu, Sługa Pana, który mówił o sobie, że jest „cichy i pokornego serca” (mat 11:29). Ta sama cichość i łagodność Chrystusowa ma charakteryzować wszystkich, którzy uważają się dziś za sługi Pana.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.