Czy potrzebna ci jest duchowa ochrona?


Oryg.: https://www.lifestream.org/do-you-need-covering/

Wayne Jacobsen, nowy rozdział z książki, którą obecnie pisze pt.: The Phenomenon of the Dones

Używany wielokrotnie w oryginalnym teście wyraz „covering” ma wiele znaczeń, m.in.: zabezpieczanie, krycie (przed ostrzałem), pokrycie, powłoka, warstwa, przykrycie, okrycie, nakrycie, ukrycie, zakrycie, zasłonięcie.

Prawdopodobnie nie ma nauczania, które byłoby bardziej wykorzystywane do zniewalania woli jednego człowieka przez drugiego niż to mówiące o duchowym autorytecie/ duchowej ochronie/zasłonie (dosł.: spiritual covering). W rzeczywistości, pod pozorem duchowego autorytetu, zaleca się ludziom posłuszeństwo religijnemu liderowi, nawet wtedy, gdy dzieje się to kosztem posłuszeństwa samemu Jezusowi.

Nie słyszę już wiele na ten temat na miejscu, w Stanach, choć wiem, że jest tutaj obecne, lecz często pojawiało się w czasie mojej ostatniej podróży przez Południową Afrykę. Duchowa ochrona/autorytet jest ideą, która mówi, że jako wierzący musisz mieć coś lub kogoś nad sobą, aby cię chronił przed zwiedzeniem i błędem. Jedne tradycje uczą, że taką ochroną jest to twój lokalny pastor bądź zgromadzenie. Dopóki podążasz za ich nauczeniem i poddajesz się im w krytycznych decyzjach, uchronią cię przed ześlizgnięcia się z wąskiej drogi. Inni twierdzą, że są chronieni przez denominację czy denominacyjną radę kierowniczą czy nawet samego papieża.
Zakłada się, że Bóg pracuje wyłącznie przez struktury hierarchicznego przywództwa i jeśli nie idziesz za nimi, nie podążasz za Chrystusem. Jeśli masz jakąś ochronę, Bóg będzie cię strzegł i błogosławił. Jeśli nie masz, jesteś buntownikiem i nie tylko przeciwnik może cię zwieść, lecz również Bóg nie będzie troszczył się o ciebie.

Uczący tej fałszywej doktryny używają jej do wykorzystywania ludzi i żądania ich niekwestionowanego posłuszeństwa. Ci zaś, którzy w nią wierzą zostają sparaliżowani strachem, szczególnie wtedy, gdy Duch przebywający w nich usiłuje ostrzec przed liderami, którzy ich wykorzystują czy przed nauczaniem, przy pomocy którego manipuluje się nimi. Kiedy to, co Bóg objawia im idzie wbrew pragnieniom liderów, ludzie tracą orientację. W takich chwilach łatwiej im jest uwierzyć w to, że muszą się mylić i wziąć wzgląd na domniemane namaszczenie, wykształcenie czy charyzmę danego lidera. Nic dziwnego, że mamy tak wielu słabych i zmieszanych chrześcijan, którzy są uzależnieni od tego, co ktoś innym im powie, w co mają wierzyć czy co robić.

Zdumiewające jest to, jakie uznanie ta doktryna zdobyła przez stulecia, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie ma absolutnie żadnego biblijnego wsparcia! Dodajmy do tego to, że to właśnie ci, którzy tego nauczają, ciągną z tego zyski, czy to, aby zaspokajać swoje ego, czy to zgarniając dochody. Nie ma w Piśmie niczego, co wskazywało by na to, że jesteśmy bezpieczniejsi idąc za ludzkim przywódcą niż wtedy, gdy idziemy za Samym Jezusem przez Ducha. Tak naprawdę to wiele tam napisano rzeczy, które zaprzeczają takiemu pomysłowi.

Jedyne miejsce w Piśmie, w którym wspomniana jest ochrona/zasłona znajduje się w opisie zdarzenia, jak Adam i Ewa po upadku wykorzystali listki figowe. Wstyd spowodował, że szukali czegoś do zasłonięcia się przed Bogiem i przed sobą nawzajem. Dlaczego więc, pierwsza ich reakcja na grzech stała się wzorcem bezpieczeństwa, skoro to przed Bogiem usiłowali się ukryć. Dokładnie to dzieje się pod wpływem teologii ochrony/osłony. Oznacza to postawienie kogoś lub czegoś między tobą, a Bogiem, aby chronił cię przed Nim, a ty abyś poddał swoje posłuszeństwo innej słabej ludzkiej istocie. Nic dziwnego więc, że dzieli ona również ciało Chrystusa tak, jak dzielimy się na oddzielnych feudalnych lenników, chronionych przez panów.

Jedynym wersem jaki słyszę cytowanym w obronie doktryny ochrony jest Hbr 13:17: „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę”. Pierwsza część jest celowo tak tłumaczona, aby nadmiernie podkreślić kościelną władzę. Pierwsi uczniowie nie mieli zinstytucjonalizowanych struktur czy ludzi, którzy nimi zarządzali, którym mieli się bezdyskusyjnie poddawać. Wiązały ich relacje z bardziej dojrzałymi uczniami i ten wers zachęcał do tego, aby poddawali się mądrości, którą tamci pozyskali idąc za Bogiem. Ci liderzy nie mówili ludziom, co mają robić, lecz uczyli ich, jak angażować Boga i podążać za Nim.

Druga część tego wersu często jest wykręcana tak, aby nauczać wierzących, że są odpowiedzialni wobec ludzkich przywódców, podczas gdy wyraźne znaczenie tego wersu jest takie, że to liderzy są odpowiedzialni przed Bogiem za to, czego nauczają i jak traktują swoich ludzi. Nigdy nie było zamiarem Jezusa, aby ci, którzy prowadzą w Jego królestwie wchodzili między Niego, a jego ludzi. Chwałą Nowego Przymierza jest to, „aby poznali go od najmniejszego do największego” i aby byli w stanie podążać za Nim, dlatego że On wypisze Swoje drogi na ich sercach i umysłach (Hbr 8). Prawdziwy przywódca wyposaża ludzi do tego, aby poznali Chrystusa i szli za Nim, a nie zmusza ich do posłuszeństwa wobec siebie.

W „Finding Church” napisałem o przyjacielu z Australii, który znalazł ogromną różnicę między starszymi w kościele I wieku, a tym, czym się stali w drugim pokoleniu. Ignacy, uczeń apostoła Jana, pomógł w dokonaniu tego skrzywienia. Przed Ignacym starsi byli postrzeganiu jako strażnicy daru – „Chrystus w tobie nadzieja chwały”. Każdy wierzący był świątynią, w której mieszkał Chrystus, a starsi strzegli tego daru przed każdy, kto usiłował poddać wierzących swojej własnej wizji czy pragnieniom. W miarę jednak jak pierwsi wierzący zaczęli kształtować hierarchiczną piramidę władzy, Ignacy domagał się lojalności wobec starszych i jako strażników prawa wiary i praktyki. Tak więc, w jednym pokoleniu przywództwo zmieniło się z tych, którzy wyposażali wierzących do posłuszeństwa Duchowi, który jest w nich, na takich, którzy kształtowali ich według zewnętrznych zasad i doktryn. Zamiast służyć ludziom w duchowej podróży stali się policjantami, którzy zmuszali ludzi do tego, aby robili to, co im się wydaje najlepsze.
Owa teologia ochrony może równie dobrze być jedną z tych „doktryn demonów”, przed którym Paweł ostrzegał nas, aby je odrzucać, ponieważ pod przykrywką ochrony ludzi przed diabelskim zwiedzeniem, biorą ich w niewolę swej własnej woli czy mądrości. Ludzie są uczeni tego, aby ufali „namaszczeniu” jakiejś innej osoby bądź jej akademickiemu wykształceniu. Niemniej jednak to po prostu jest nieskuteczne. Nigdy nie spotkałem pastora czy jakiegoś innego lidera, który został złapany na jakiejś seksualnej aferze bądź sprzeniewierzeniu pieniędzy ze służby, który nie znajdowałby się pod jakąś formą wyznaczonej ochrony.

Czy w Ogrodzie Eden nie było celem lucyfera oddzielenie pierwszych ludzi od Boga i pozyskanie ich dla siebie oraz okryć ich wstydem? Czy nie to przejawiało się w historii Izraela, gdy uciekli sprzed obecności Bożej, prosząc Mojżesza, by słuchał Boga za nich, a oni obiecali, że będą słuchać jego? Czy nie dlatego Samuel ostrzegał Izraela przed tym, że ich pragnienie posiadania króla oznaczało odrzucenie Boga i miało spowodować dokładnie odwrotny skutek i to w taki sposób, jakiego nie byli sobie w stanie wyobrazić?

Mamy długą historię prób umieszczania kogoś czy czegoś między Bogiem, a nami, spowodowanymi błędnym strachem przed tym, aby to Bóg prowadził nas osobiście. Czy nie jest tak, że te wszystkie decyzje zawsze przyzwyczajały nas uszczerbków człowieczeństwa, gdy ich właśni wybrani liderzy kończyli służąc swoim własnym interesom, zamiast Bożym? Jest to przekazanie odpowiedzialności za prawdę, komuś, kto zazwyczaj jest zainteresowany w tym, jak na nią zareagujemy.
Znam bardzo drogich mu ludzi, którzy z łatwością pomieszali swoje własne ukryte cele z Bożymi celami, a dzieje się to jeszcze bardziej, kiedy od tego zależy materialne utrzymanie.
Wcielenie Jezusa zaprasza każdego z nas do wewnętrznej relacji z Nim, w której to On będzie naszym pasterzem. Pan powiedział, że Jego owce będą znały Jego głos i że On poprowadzi je na bezpieczne pastwiska, aby nigdy więcej nie musiały się ponownie bać. Dzieło Jezusa umiejscawia nasze zaufanie w Nim, nie w religijnych przywódcach. Ponieważ to On pokonał grzech i wstyd na krzyżu, każdy z nas ma możliwość poznać Go, a nie ufać, że ktoś inny powie nam jaki On jest. Wszelka potrzeba ochrony została usunięta z chwilą, gdy otrzymaliśmy pełny i darmowy dostęp do Boga.

Czy możesz sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby Jezus poddał się „duchowemu autorytetowi” swoich czasów? Faryzeusza uciszyliby go i oddzielili właśnie od tych ludzi, których przyszedł uratować. Niestety, ówcześni religijni liderzy należeli do tych, którzy najbardziej stracili kontakt Bogiem i Jego naturą.

To dlatego Jezus nie powiedział nam, że pośle nam książkę, która będzie nas prowadzić, religijną strukturę, aby nas chroniła czy duchowych przywódców, aby kontrolowali nas, lecz powiedział, że pozostawi nas ze Swym Duchem, który „wprowadzi we wszelką prawdę”. Rzeczywistością nowotestamentowej społeczności jest to, że Bóg żyje w nas wszystkich przez Ducha, a zatem ma dostęp do każdego serca i umysłu, a ci, którzy znają Go, rozpoznają ten głos i podążą za nim.
Pomimo tego, że Paweł polecił Tymoteuszowi wyznaczyć starszych w Efezie, aby budowali ludzi solidnym nauczaniem, nie było jego zamiarem, aby ci starsi zastępowali Jezusa czy też naruszali Jego relację z nimi. Gdy tak się stało, Jan napisał do Efezu ponownie wiele lat później, aby dać im poznać, że ci starsi stali się problemem domagając się posłuszeństwa wobec siebie, ponad posłuszeństwem Chrystusowi. Musiał przypomnieć im o tym, że każdy z wierzących posiada namaszczenie od Świętego, aby mogli rozeznawać między tym, co jest prawdziwe, a co nie jest.
Tak więc, nie, nie potrzebujesz ochrony, która ma chronić twoją duchowość, ponieważ, jeśli dasz się przekonać, że nie możesz ufać ochronie i prowadzeniu Ducha, który jest w tobie, będzie to miało w rzeczywistości dokładnie odwrotny skutek. Czy to oznacza, że mając odrobinę teologicznej naiwności zostajesz zdany na samego siebie i ryzykujesz? Czy to możliwe, skoro Duch Święty mieszka w tobie? On jest w stanie ochronić ciebie w ramiona Ojca przeciwko wszelkiemu kłamstwu, które mogło by cię zwieść czy to pochodząc od złego czy też od religijnych liderów, którzy mają jak najlepsze zamiary.

Czy nie słyszałeś nauczyciela, który mówi coś, co ma wszelkie biblijne uzasadnienia, których można by chcieć, a jednocześnie pozostał ci wewnętrzny niepokój, kwestionujący czy coś było nie w porządku, nawet jeśli nie potrafisz tego konkretnie zidentyfikować? Być może coś takiego, jak nauczanie o duchowej ochronie (autorytecie)? To Jego Duch pomaga ci rozeznać, co jest prawdą, a co fałszem. Gdy religijni liderzy uczą cię ufać im, zamiast kompasowi Ducha, który jest w tobie, powstanie w tobie wielkie zamieszanie co do tego, jak Jezus chce cię prowadzić. Twoja lojalność należy wyłącznie do Niego, nie do ludzi czy organizacji, które twierdzą, że mówią za Niego.

Czy jednak nie doprowadzi to do chaosu i błędu, gdy każdy będzie robił to, co uważa za właściwe we własnych oczach? Stanie się to w takim stopniu w jakim ludzie będą podążali za własnym ego, zamiast za Jezusem. Wszyscy znamy takich, którzy twierdzą, że prowadzi ich Duch Boży, a którzy przeraźliwie służą sobie i czynią niszczące rzeczy w Jego imieniu. Może nam się wydawać, że pomocne byłoby to, gdyby bardziej dojrzali bracia czy siostry mogli zarządzać tym wydając rozkazy, lecz Pismo nie daje żadnego miejsca na takie coś, a w historii nie znajduje się ani jeden przykład na to, żeby władza szybko nie została tak skorumpowana, aby nie odwracać wzroku ludzi od Jezusa.

Jezus ostrzegł Swoich uczniów, aby nie „rządzili nad” innymi, w taki sposób jak widać było w światowych strukturach wokół nich (Mk 10:42-45). Jego przywódcy mieli być sługami, a nie dowódcami. Pomagają ludziom dojść do poznania Chrystusa i uczą ich iść za Nim. Historia zaś uczy nas tego, że za każdym razem, gdy człowiek zabierał władzę dla siebie, niemal zawsze kończyło się to tak, że wykorzystywali ją dla siebie. Tacy ludzie będą podejmować decyzje, które będą służyć dobru zatrudniających ich instytucji, a nie jednostkom, do służenia którym zostali powołani.

Tak więc, w jaki sposób reagujemy na duchowy autorytet/władzę? Dobrze jest oddzielić instytucjonalną władzę od duchowej. Nie jest to jedno i to samo. Jeśli należysz do instytucjonalnego systemu to poddaj się temu w jaki sposób utrzymuje porządek, bądź staniesz się destruktywnym źródłem podziału i chaosu. Jeśli nie jesteś już w stanie znieść tego, bądź czujesz, że powoduje to kompromis w twoim własnym życiu z Bogiem, to musisz odejść i przekonać się, co On ma jeszcze dla ciebie. Tylko dlatego, że ktoś ma autorytet/władzę w systemie, nie znaczy, że ma ten autorytet/władzę od Boga.

Boży autorytet/władza pochodzi od mocy niezniszczalnego życia, spójnego życia i autentyzmu, który ktoś prezentuje. Nie odgrywa jakichś ról, lecz po prostu nauczył się żyć we wzrastającym zaufaniu do Bożej miłości i może zachęcać innych, aby żyli tak samo. Władza nie jest pochodną stanowiska , akademickiego wykształcenia czy miejsca w diagramie. Tych ludzi szanujesz nie tylko ze względu na ich wnikliwość i mądrość, lecz również za wrażliwość i współczucie, z którymi traktują ludzi. Nie stawiają ludzi w szeregu, aby zbudować własne królestwo, lecz budują innych tak, aby ci mogli podążać z większa wolności i radością za Chrystusem. Gdy znajdujesz się w pobliżu kogoś, kto odpoczął w Bożej dobroci to, choć jego przenikliwość może być dla ciebie wyzwaniem, okazuje się, że jest to człowiek, przy którym można czuć się najbardziej bezpiecznie w czasie własnych zmagań, upadków czy wśród pojawiających się pytań. Niech zdanie takich ludzi ma znaczenie dla ciebie, lecz nie pozwalaj na to, aby wzrastało uzależnienie od nich. Pozwól im uczyć cię tego, jak słuchać Bożego Ducha w tobie.
Nie ma nikogo, kto miałby być zasłoną między tobą, a Bogiem. Każdy, kto chce ci powiedzieć, co masz robić dla Boga, dowodzi w ten sposób, że nie działa w Jego autorytecie. Prawdziwi przywódcy mówią prawdę tak, jak ją widzą, w miłości, a przekonanie do niej powierzają ją Duchowi oraz sumieniu ludzi. Nie wykorzystują ich ani nie wymagają od nich lojalności. Po prostu służą w miarę jak Jezus wzrasta w ich sercach.

Wiem, że niektórzy czytając to będą bali się, że ludzie idący za Jezusem staną się ignoranccy i niezależni, lecz uważam, że nie dotyczy to ludzi, którzy chcą iść za Jezusem. Przede wszystkim jest to rodzina, a nie wolność dla wszystkich. Zdadzą sobie oni sprawę z tego, że Prawda istnieje niezależnie od ich preferencji czy nawet najlepszej mądrości. Każdy, kto stara się iść za Jezusem, w miarę jak On daje się poznać im wewnętrznie, wcześniej czy później zda sobie sprawę z tego, że nawiguje w niepewnej przestrzeni. Jak powiada Paweł, widzimy w zamglonym zwierciadle i staramy się rozeznać Jego drogi.

Być może właśnie dlatego chcemy poczucia bezpieczeństwa i pseudo-przekonania od każdego, kto twierdzi, że to wszystko już wie, bądź na bazie jakichś doktrynalnych struktur, aby nas strzegły. Niestety, są tylko iluzją. Nikt nie słyszy Boga doskonale, nie interpretuje Pisma z doskonała precyzją, nie zna twojego serca tak jak zna je Bóg, dlatego też podejrzliwie patrzę na tych, którzy głoszą pewność i mówią tak, jakby ich słowa były obwieszczeniami bezpośrednio od Boga.

Gdzie zatem znajduje się nasza sieć bezpieczeństwa, skoro nie ma duchowej ochrony? Przecież ona jest w Nim, oczywiście! Bóg Ojciec strzeże cię, Jezus chodzi z tobą, a Duch Święty zamieszkuje w tobie. Jakakolwiek inna forma ochrony/zasłony oznacza brak zaufania do Jego możliwości troszczenia się o ciebie. Jeśli chcemy chodzić Jego drogami, On sprawi, że nasze serca będą rozbrzmiewać echem tego, co jest prawdziwe i nie dawać nam spokoju wobec tego, co fałszywe. Wśród chwilowych okoliczności bez względu na to czy znajdujemy Jego pełnię w nas, czy nie, On pomoże nam w tym, abyśmy wiedzieli, kiedy słuchamy Jego, a kiedy ubieramy własne pragnienia w Boży język. Jeśli nie stanie się to oczywiste dla nas to będzie oczywiste dla tych wokół nas.

Właśnie dlatego nauka słuchania Go rozwija ducha pokory i otwarcia. Ci, którzy wzrastają w Chrystusie nie stają się niezależni czy anarchistyczni. Uczenie się naśladowania Jezusa jest podróżą całego życia, oddzielaniem Jego pragnień od własnych i Jego sposobów wykonywania różnych rzeczy od naszych własnych, i prowadzi do miejsca, w którym ludzi pociąga obszar, w którym mogą sprawdzać co jest prawdziwe, a co fałszywe.

Zawsze szukaj tego, co Jego Duch ci objawia, bądź w zgodzie z charakterem Pisma. Zawsze jak najbardziej podejrzliwie traktuj takie prowadzenie, które doskonale łączy się z twoimi pragnieniami i kaprysami. Boże drogi są wyższe od naszych i najczęściej Jego zrozumienie będzie rzucało wyzwanie naszym konwencjonalnym i preferowanym myślom, a to po to, aby prowadzić nas głębiej do Jego rzeczywistości. Prawda niemal zawsze rzuca nam wyzwanie, zanim poddanie się jej uwolni nas.

Oczywiście, że każdy kto chce odbywać tą podróż sam, pozbawiony mądrości i rady innych, jest głupcem. Znajdź kogoś innego, z kim możesz dzielić się, czerpać myśli i poznanie po to, aby pomogło ci to rozeznać to, czy prowadzi cię Duch, czy też po prostu reagujesz na wczorajszą pizzę. Twoi przyjaciele nie od razu złapią, o co chodzi, lecz pomogą ci znaleźć twoje martwe punkty. Strzeż się, gdy ktoś stara się odwieść cię od trudnego posłuszeństwa, a bądź jak najbardziej otwarty, gdy pomagają ci zobaczyć jak pycha i nieuczciwość wkradają się, gdy ciało usiłuje udawać Jego Ducha.

Wśród bardzo wartościowych artykułów teologii czy kierunku myśli, znajdź innych, którzy są nieco dalej na tej drodze od ciebie – to starsi, nauczyciele, prorocy i apostołowie, którzy są darami mającymi na celu pomóc nam lepiej poznać Boga i uczyć się Jego dróg. Po prostu wiedz, że ten prawdziwy nie posiada tytułu na swojej wizytówce, nie buduje jakieś instytucji w swoim imieniu. Niemal na każdym stopniu, gdzie Bóg przestawiał moje myślenie, stawiał mnie przy jakimś starszym mężczyźnie, czy kobiecie, którzy mobilizowali Jego pracę we mnie i ostrzegali, gdy zbaczałem w bok. Ci, którzy są mądrzy, łagodnie szczerzy, nie mający potrzeby kontrolowania reakcji innych, są wspaniałymi darami. Potrzeba nam więcej rozsianych w ciele Chrystusa takich prawdziwych starszych, którzy są na tyle odważni, aby iść u boku innych i pobudzać do wzrostu, równocześnie nie kontrolując ich.

Mamy również taką możliwość, aby myśleć wraz z mężami i niewiastami, którzy żyli przed nami dzięki pismom, które zostawili, a które przetrwały sprawdzian czasu. Poddawaj swoje myśli ich oddziaływaniu i obserwuj w jaki sposób możesz je zastosować w swoim własnym życiu, szczególnie tych, których życie pięknie rozwijało się w wierze w czasach ciemności i rozpaczy.

W obecnych dniach kruszenia instytucji Jezus wzywa kościół do powrotu do Niego Samego. Dopóki będziesz kulić się ze strachu za jakąkolwiek ludzką rzekomą ochroną, będziesz, ulegając im, ignorował Jego. On uczynił dla ciebie sposób na to, abyś był głęboko z Nim połączony a On jest bardziej pewny niż jakakolwiek ochrona, jaką ludzkość może wynaleźć. Zaufaj Jemu i staraj się iść za Nim każdego dnia najlepiej jak tylko Go widzisz.

Słyszałem, jak niektórzy zapytani pod jaką duchową ochroną znajdują się, odpowiadali, że Jezus jest jedyną jakiej potrzebują. Rozumiem, co mają na myśli, lecz prawdopodobnie lepiej jest powiedzieć, że Jezus przyszedł, aby pozbyć się wszelkiej potrzeby ochrony. Teraz możemy z odkrytym obliczem oglądać Go i być przemieniani przez Niego.

Nie ma żadnego sensownego powodu, aby ktokolwiek stał na drodze do tego.

_________

This is part 19 in a series on The Phenomenon of the Dones by Wayne Jacobsen who is the author of Finding Church and host of a podcast at TheGodJourney.com.  You can read the first half here and subsequent parts below. It will eventually be made into a book for people to read more easily.

Part 8: Five Factors Contributing to the Decline in “Church Attendance”

Part 9: An Invitation Not An Imposition

Part 10: The Conversations that Matter Most

Part 11:  Monetizing Ministry

Part 12: Handling the Truth

Part 13: Do You Have Community?

Part 14: Reaching Across the Divide

Part 15: Waiting for Revival

Part 16:  How Much Did Paul Get It Wrong?

Part 17: Drawing a Line where Lines Don’t Have to be Drawn

Part 18: Intentionally Relational

 

Click to rate this post!
[Total: 4 Average: 4.8]

3 comments

  1. Autorami (m.i.) doktryny mentoringo-coveringu (😉🤣) byli Bob Mumford i Derek Prince. Derek wycofał się z niej bardzo szybko (był jej pierwszą ofiarą), Bob pokutował z niej trochę później. Niestety zaraza rozeszła się po całym świecie i od dziesięcioleci jest łykana bez sprawdzania źródła. Wystarcza jeden werset w Biblii na poparcie tej bezbożnej nauki…

  2. Bardzo dobry artykuł, bardzo dobrze pokazuje zjawiska, które są istotą problemów w wielu kościołach, chociaż szuka się ich gdzie indziej… Tak było i w moim (byłym) kościele, który z bardzo dobrego, silnego i inspirującego dla całej Polski, stał się grupą kilkunastu osób.
    Trudno mi pisać o tym, bo to kawał mojego życia z bardzo mądrymi i niezwykle obdarowanymi liderami, którzy mimo sami nie dostrzegli tego zjawiska, ani nie chcieli o nim słyszeć, kiedy większość o tym mówiła…
    Chciałbym, aby ten artykuł i moje „świadectwo” dotarł do wielu naszych apostołów, pastorów, starszych, liderów…
    Szukajcie szczerze w tym Pana, w pokorze i uniżeniu. Tak wielu potrzebuje waszej mądrości, obdarowania, zdolności organizacyjnych w postaci braterstwa i służby, a nie starotestamentowego kapłaństwa, pośrednictwa do Pana, które wprowadza duchową kontrolę i niewolnictwo…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *