Category Archives: WND _WorldNetDaily

Kto będzie kształtował wasze dzieci?

wnd_logo_new

farah
Farah Josef

Między wierszami

Kto będzie kształtował wasze dzieci?
28 września 2007

Oryg.: http://wnd.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=57880


Właśnie przeczytałem zdumiewający cytat. Byłem tak zszokowany, że musiałem to przeczytać kilka razy, aby być pewnym, że nie mam zwidzeń. Jest to cytat z wypowiedzi kandydata na prezydent  Demokratycznej Partii, Johna Edwards, z ostatnie debaty telewizyjnej w MSNBC.

W odpowiedzi na pytanie czy byłby zadowolony z tego, gdyby czytano jego synowi z drugiej klasy bajeczną opowieść, która kończy się tym, że dwaj mężczyźni całują się i żyją szczęśliwi od tej pory, Edwards miał tyle do powiedzenia: … Nie chce podejmować tej decyzji za moje dzieci. Chcę, aby moje dzieci mogły podejmować decyzje same za siebie i chcę, aby miały dostęp do wszystkich informacji, nawet (chichocząc) – Co powiedziałeś? W drugiej klasie? – No tak, druga klasa to może być trochę trudne, ale nawet w drugiej klasie, aby miały dostęp do tych wszystkich informacji. Ponieważ je nie chcę narzucać mojego punktu widzenia – nikt nie uczynił mnie Bogiem – nie chcę decydować za moją rodzinę i moje dzieci. … Nie chcę wymuszać na nich tego, co ja uważam za właściwe.


W ciągu moich 53 lat życia na tej planecie, nigdy nie słyszałem bardziej idiotycznego, bezmyślnego, stręczycielskiego i straszneg  stwierdzenia niż to – z całą pewnością nie od poważnego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych.


Zajmijmy się tym.

Nie chce podejmować tej decyzji za moje dzieci. Chcę, aby moje dzieci mogły podejmować te decyzje sami za siebie i chcę, aby miały dostęp do wszystkich informacji,

(Dosł.: „I don’t want to make that decision on behalf of my children. I want my children to be able to make that decision on behalf of themselves, and I want them to be exposed to all the information.” – przyp.tłum.)


Oto facet, który stara się o to, by być prezydentem Stanów Zjednoczonych. On chce podejmować wszelkiego rodzaju decyzje, które wpłyną na życie twoje, twoich dzieci, sąsiadów, ludzi na całym świecie. Lecz on nie chce podejmować decyzji o moralnym wychowaniu swoich własnych dzieci?

Czy możesz w to uwierzyć?
Czy nic go nie zgorszy?

Jeśli nauczyciel jego dziecka będzie czytał w klasie historie o bestialstwie, czy to go zaniepokoi? Czy powstrzyma się przed moralnym osądzeniem? Czy pozwoli na to, aby jego własne dziecko decydowało o tym, co jest prawe w jego własnych oczach?


Wydaje mi się, że jest oczywiste, że ta wypowiedź Johna Edwardsa nie tylko dyskwalifikuje go z bycia prezydentem Stanów Zjednoczonych, lecz również dyskwalifikuje go z służenia w lokalnej radzie szkolnej. Ten człowiek to świr! Można go zweryfikować jako obłąkanego! On chce, aby dzieci decydowały. Czy on nigdy nie przeczytał „Władcy much”?


Wiecie, on wcale nie miał tego na myśli, co mówił, że chce aby drugoklasiści mieli dostęp „wszelkich informacji”. Lecz tak powiedział mimo wszystko, ponieważ nie chce obrażać okręgu wyborczego, którego potrzebuje, aby wygrać wybory. Woli raczej, aby jego dzieci były molestowane moralnie w klasie, niż stanąć przeciwko politycznie poprawnej państwowej indoktrynacji swoich własnych dzieci.


Mam dość tego człowieka. Dyskwalifikuje go to nie tylko z bycia członkiem rady szkolnej, lecz powinno się mu odebrać jego dzieci. To dyskwalifikuje go z odpowiedzialnego rodzicielstwa.


Lecz to jeszcze nie koniec na tym. Analizujmy dalej to psycho-bablanie jak przesłuchujący prawnik.


Ponieważ ja nie chcę narzucać mojego punktu widzenia – nikt nie uczynił mnie Bogiem – nie chcę decydować za moją rodzinę i moje dzieci. … Nie chcę wymuszać na nich tego, co ja uważam za właściwe.

(Dosł.: „Because I don’t want to impose my view – nobody made me God – I don’t get to decide on behalf of my family and my children. –
I don’t get to impose on them what it is that I believe is right.” – przyp.tłum).


Jeśli nie rodzice kształtują wartości swoich dzieci, to kto? Najwyraźniej, John Edwards wierzy, że jest to rola państwa.


To swego rodzaj humor powiedzieć, że „nikt nie uczynił mnie Bogiem”, ponieważ to właśnie Bóg obciąża odpowiedzialnością rodziców za wychowanie ich dzieci. Innymi słowy: Bóg chce, aby rodzice bawili się w Boga z ich dziećmi. Nie zostawił tego profesjonalistom, nie zostawił tego szkołom, nie zostawił – królom. Nawet nie zostawił tego w rękach kapłanów. Bóg dał wychowanie dzieci rodzicom – i tylko rodzicom.

Słuchałem Edwardsa czyniącego moralne oświadczenia o tym, co on chce zrobić jako prezydent. On narzuci nam krajową służbę zdrowia. Narzuci nam małżeństwa jednej płci. Narzuci nam drakońskie przydziały energii, aby walczyć z „globalnym ociepleniem”.

Nie ma problemu w „graniu Boga” z nasza ekonomią, z naszymi najbardziej fundamentalnymi swobodami, Konstytucją, z naszym sposobem życia.

Lecz, proszę, nie pytajcie go o to, jakie podejmuje decyzje, jeśli chodzi o materiał przeznaczony do czytania dla jego 7-latka.

deeo.ru

Lider ruchu 'praw gejów’; porzuca homoseksualizm.

 


Lider ruchu 'praw gejów’ porzuca homoseksualizm.


Wschodząca gwiazda ruchu mówi,
że Bóg uwolnił go od tego stylu życia.

 


3 lipca 2007


Art Moore


Oryg: http://www.worldnetdaily.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=56481

 

Michael Glatze z matką Matthew Shepard’
Judy Shepard (fotografia Harvard University )


Michael Glatze był wschodzącą gwiazdą ruchu „praw gejów”, lecz teraz ogłasza, że nie tylko zrezygnował z działalności – nie jest już więcej homoseksualny. Glatze – który, jako wydawca magazynu „Young Gay America”, stał się znanym źródłem informacji – opowiada teraz historię swojej przemiany w ekskluzywnej szpalcie publikowanej dziś przez WND.

Pomimo, że sam odciął się od homoseksualnej społeczności około roku 1.5 roku temu, mówi, że będzie to dla wielu zaskoczeniem.
„Będzie to nowina dla każdego, z kim miałem zazwyczaj do czynienia,” powiedział WND.


Radykalna zmiana w jego życiu, wspomina Glatze, zaczęła się od wewnętrznych podszeptów, które teraz przypisuje Bogu.

„Mam nadzieję, że mogę podzielić się moją historią – mówi. – Czuję, bardzo zdecydowanie, że Bóg umieścił mnie tutaj z pewnej przyczyny. Nawet w najciemniejszych dniach nocnych imprez, ekspansji obelżywości i wszelkich tego rodzaju rzeczy – gdy czułem się tak: 'Po co tu jestem, co ja tu robię?'” – zawsze ten głos tam był.

„Nie wiedziałem, jak to nazwać czy można temu zaufać, lecz mówił stale 'zatrzymaj sie'”


Glatze mówi, że uświadomił sobie swoje homoseksualne uczucia w wieku około 14 lat i publicznie ogłosił, że jest 'gejem’ gdy miał 20. Ostatecznie, po dekadzie stałego wzrostu jego znaczenia w przywództwie aktywistów homoseksualizmu – równocześnie zmagając się z tym wewnętrznym konfliktem – sam mówi, że ostatecznie został 'uwolniony’.


W swojej kolumnie w WND pisze dziś: „to 'wychodzenie’ z wpływów homoseksualnego nastawienia było najbardziej uwalniającym, pięknym i zdumiewającym przeżyciem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w całym moim życiu”.

Przed 'wyjściem’ w swej dzisiejszej kolumnie, Glatze kontaktował się z głównym wydawcą WND Dawidem Kupelian po przeczytaniu jego książki „The Marketing of Evil”, o której sam mówi, że „tak bardzo mi pomogła w procesie uzdrawiania z poprzednich wpływów zła naszego współczesnego społeczeństwa”.


„Nic nie mogło mi dać większej przyjemności – napisał do Kupelina – niż powiedzieć Prawdę o 'homoseksualności’ i odpokutować za moje grzechy w tej dziedzinie”.

Jego przemiana przypomina, o innym przypadku prominent, wydawcy gejowskiego magazynu, która również wyrzekła się swego poprzedniego stylu życia. Lesbijska aktywistka Charlene Cothran, wieloletni wydawca magazynu Venus, stałą się chrześcijanką i nadała swemu magazynowi nową misję „zachęcać, edukować i asystować tym, którzy pragną porzucić homoseksualne życie”, i dodaje: „Naszą ostateczną misją jest zdobywać dusze dla Chrystusa i robić to przez ukazywanie miłości wszystkim Bożym ludziom”.


W swej kolumnie, Glatze nie przebiera w słowach, nazywając homoseksualny seks środkiem „opartym wyłącznie na pożądliwości”, który nigdy nie daje pełnej satysfakcji.


„Jest to bardziej neurotyczny proces niż coś naturalnego, normalnego” – pisze. – „Normalne jest normalne – i ma swoje powody do tego, aby być uznawanym za normalne”.

Gdy został wydawcą magazynu „Young Gay America” w wieku 22 lat, otrzymywał liczne nagrody i uznanie, włączając w to National Role Model Award (Nagrodę Narodowego Przykładu) od głównej organizacji praw homoseksualistów Equality Forum (Forum Równości). Media grawitowały w jego stronę, doprowadzając do pojawienia się w telewizji PBS oraz MSNBC i cytowania tytułowej historii zwanej „The Battle Over Gay Teens” (Bitwa o nastoletnich gejów) w magazynie Times. Z pomocą PBS oraz Equality Forum wyprodukował pierwszy znaczący film dokumentalny skierowany do nastoletnich homoseksualnych samobójców: „Jim In Bold”, który objechał cały świat i otrzymał liczne główne nagrody na festiwalach. Wystawa zdjęć magazynu Young Gay America, opowiadająca historie młodych ludzi z całej Ameryki Północnej objechała Europę, Kanadę i część Stanów Zjednoczonych.

 


Magazyn Time z 10 paźdz.2006,
cytuje Glatze jako eksperta.


W 2004 roku Glatze przeprowadził się z San Francisko, do Halifax we wschodniej Kanadzie, gdzie jego partner, wydawca Young Gay America, miał rodzinę. Ten magazyn, powiedział, starał się dostarczyć „różnorodnych odpowiedników” dla kiosków z gazetami skierowanych do homoseksualnej młodzieży.


Glatze utrzymuje: „prawda była taka, że YGA był bardziej niszczącym magazynem niż cokolwiek innego na rynku, nie tylko ze względu na przeładowanie pornografią, lecz z powodu tak wielkiego 'poszanowania’ „.

W roku 2005, Glatze otrzymał możliwość wystąpienia z Judy Shepard, matką zabitego homoseksualisty Matthew Shepard, w prestiżowym programie JFK Jr. Forum w Harvard’s Kennedy School of Government.


„Właśnie po obejrzeniu taśmy z tego 'przedstawienia’ – pisze. – zacząłem poważnie wątpić w to, co robiłem ze swoim życiem i jego wpływem na innych. Nie znając nikogo, do kogo mógłbym się udać z moimi pytaniami i wątpliwościami, zwróciłem się do Boga. – mówi. Rozwinąłem głęboką więź z Bogiem również z powodu pozbawiającym sił atakó skurczów jelitowych wywołanych rozstrojem żołądka i zachowaniem w jakie byłem zaangażowany”.

Pod koniec swego czasu z Young Gay America, Glatze powiedział, że koledzy zaczęli zauważać, że przechodzi przez jakieś religijne doświadczania.

Tuż przed odejściem, nie zdając sobie jeszcze w pełnie sprawy z tego, co robi, napisał na swoim komputerze w biurze swoje myśli, zakończone deklaracją: „Homoseksualizm to śmierć, ja wybieram życie”.


„Byłem tak zdenerwowany, jakbym nawet ja sam tego nie pisał,” powiedział.


W niewytłumaczalny sposób, jak powiedział WND, pozostawił te słowa na ekranie, aby wszyscy pozostali widzieli.


„Ludzie, którzy na to patrzyli byli zdumieni; myśleli, że zwariowałem” – powiedział.


Lecz pozostawił swoich współpracowników w nieświadomości, zastanawiających się nad tym, gdzie on sam jest, nigdy do końca nie wyjaśniając swojej decyzji krok po kroku.


Spoglądając wstecz na swoje stare życie, Glatze, powiedział WND, że za każdym razem, gdy miał wrażenie, że robi coś złego: -Przypisywałem to temu, że 'życie po prostu takie jest’. Jeśli kiedykolwiek, cokolwiek kwestionowałem [moi koledzy] mówili: 'Jesteś takim idealistą'”.

Glatze powiedział, że myślał, że przeciwnicy homoseksualnego aktywizmu byli „złośliwi i szaleni i chcący mnie zranić”.


„Myślałem, że oni są po to, aby mnie złapać. – mówi – Naprawdę doprowadzali mnie do wściekłości i przerażenia, myślę. Chciałem, żeby sobie poszli”.

Glatze mówi, że nie mógłby sobie pozwolić na myślenie, że oni szczerze w to wierzyli, lecz teraz ma głęboki szacunek do swojej ciotki, chrześcijanki, które ganiła jego styl życia. „Nigdy nie była osądzająca, lecz zawsze zdecydowana” – mówi


Przeczytaj kolumnę Michaela Gletze w WND pt.: „How a 'gay rights’ leader became straight” (Jak przywódca ruchu 'praw gejów’ wyzdrowiał).

wnd_logo_new

topodin.com

Jak przywódca ruchu 'praw gejów’ wyzdrowiał.

 

 

3 lipiec 2007

Michael Glatze

1:00 a.m. Eastern

Oryg: http://www.worldnetdaily.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=56487

Homoseksualizm był dla mnie łatwy, ponieważ zawsze byłem słaby. Moja mama umarła, gdy miałem 19 lat, a ojciec, gdy miałem 13. Wcześnie odczuwałem zamieszanie, co do tego, kim jestem i jak czuję się wobec innych. Moje pomieszanie co do „pragnienia” i fakt, że zauważałem, że jestem „atrakcyjny” dla gejów spowodowało, że zaliczyłem sam siebie do kategorii „gejów” w wieku 14 lat. Gdy miałem 20 byłem gejem dla każdego, kto był w pobliżu mnie. Kiedy miałem 22 lata zostałem redaktorem pierwszego magazynu skierowanego do młodej, gejowskiej, męskiej publiczności. Jeśli chodzi o zawartość fotograficzną to graniczyłem z pornografią, lecz liczyłem na to, że mogę dzięki tej platformie sięgać po coraz większe rzeczy. I faktycznie, pojawiło się Young Gay America. Jego celem było wypełnienie próżni, którą stworzyły inne magazyny, z którymi współpracowałem ? mianowicie cokolwiek nie-tak-pornograficzne, skierowane do populacji młodych, amerykańskich gejów. Young Gay America wystartował.


Większość ludzi zareagowała z radością na Young Gay America, otrzymywałem nagrody, uznanie, poważanie i wielki honor, włączając w to nagrodę National Role Model Award przyznawaną przez główną organizację gejów Equlity Forum (Forum Równości) – która została przyznana rok wcześniej premierowi Kanady Jean Chrétien – i całe mnóstwo zaproszeń do programów w mediach, od PBS do Seattle Time, od MSNBC do historii z okładki magazynu Time. Z pomocą PBS oraz Equality Forum wyprodukowałem pierwszy znaczący film dokumentalny skierowany do nastoletnich homoseksualnych samobójców: „Jim In Bold”, który objechał cały świat i otrzymał liczne główne nagrody na festiwalach. Wystawa zdjęć magazynu Young Gay America, opowiadająca historie młodych ludzi z całej Ameryki Północnej objechała Europę, Kanadę i część Stanów Zjednoczonych.


Young Gay America wypuścił magazyn YGA Magazine w 2004, aby stworzyć pozory, że dostarcza „różnorodnych odpowiedników” dla kiosków z gazetami skierowanych do homoseksualnej młodzieży. Mówię „stwarzał pozory”, ponieważ prawda była taka, że YGA był bardziej niszczącym magazynem niż cokolwiek innego na rynku, nie tylko ze względu na przeładowanie pornografią, lecz z powodu tak wielkiego 'poszanowania’.

Zajęło mi prawie 16 lat odkrycie, że homoseksualizm sam w sobie nie jest właśnie „prawy”. Sprawiało mi trudność wyczyszczenie swoich uczuć wobec tej sprawy, biorąc pod uwagę, że moje życie było z nim związane. Homoseksualizm dostarczony młodym umysłom w samej swej naturze jest pornograficzny. Niszczy wrażliwe umysłu i sieje zamieszanie w ich seksualnym rozwoju; niemniej, ja nie zdawałem sobie z tego sprawy, aż do osiągnięcia wieku 30 lat. Magazyn YGA sprzedał swoje pierwsze wydanie w kilkunastu miastach Północnej Ameryki.


Ze wszystkich stron otrzymaliśmy ogromne poparcie: szkoły, grupy rodziców, biblioteki, stowarzyszenia rządowe, wydawało się, że wszyscy go chcą. Trafił w sam środek nurtu „akceptacji i promocji” homoseksualizmu, a ja byłem uważany za lidera. Zostałem poproszony o rozmowę w prestiżowym programie JFK Jr. Forum na Harvard’s Kennedy School of Government in 2005.


Właśnie po obejrzeniu taśmy z tego 'przedstawienia’, zacząłem poważnie wątpić w to, co robiłem ze swoim życiem i jego wpływem na innych. Nie znając nikogo, do kogo mógłbym się udać z moimi pytaniami i wątpliwościami, zwróciłem się do Boga. Rozwinąłem głęboką więź z Bogiem również z powodu powalających ataków skurczów jelitowych wywołanych rozstrojem żołądka i zachowaniem w jakie byłem zaangażowany”.

Wkrótce zacząłem rozumieć rzeczy, co do których nigdy nie przypuszczałem, że mogą stać się rzeczywistością, jak na przykład fakt, że prowadziłem ruch grzechu i zepsucia ? co może nie jest zbyt ortodoksyjne. Bądź co bądź, moje odkrycie nie opierało się na dogmacie, zdecydowanie nie. Doszedłem do tego wniosku sam. Stało się dla mnie jasne, jak rzeczywiście myślałem o tym ? i rzeczywiście modliłem się o to ? że homoseksualizm uniemożliwia nam odkrycie prawdziwego siebie wewnątrz. Nie możemy dostrzec prawdy, gdy jesteśmy zaślepieni homoseksualizmem.


Pod wpływem homoseksualizmu wierzymy, że pożądliwość nie jest nie tylko do przyjęcia, lecz jest cnotą. Nie istnieje homoseksualne „pragnienie” w oddzieleniu od pożądliwości.

Odrzucając ten fakt, walczyłem wszelkimi kosztami, aby usunąć tą prawdę i brałem udział w różnych popularnych sposobach odbierania z ludzkich rąk odpowiedzialności, wyzywając ich pożądliwość i inne zachowania. Byłem pewny ? dzięki kulturze i światowym liderom ? że robiłem to, co należy. Gnany do poszukiwania prawdy, ponieważ nic nie wydawało się właściwe, szukałem wewnątrz. Jezus Chrystus nieustannie zaleca nam, abyśmy nie ufali nikomu innemu oprócz Niego. Zrobiłem to, co powiedział Jezus, wiedząc, że Królestwo Boże jest w sercu i umyśle każdego człowieka.


To, co odkryłem, czego się dowiedziałem, o homoseksualizmie było szokujące. Po raz pierwszy „odkryłem” homoseksualny pociąg, kiedyś w szkole średniej, zwracając uwagę na to, że spoglądam na innych chłopców. Ozdrowiałem, gdy stało się to zdecydowanie jasne, że tak powinienem, gdy zwróciłem uwagę na siebie.

Za każdym razem, gdy byłem kuszony pożądaniem, zauważałem to, chwytałem i rozprawiałem się z tym. Nazywałem to po imieniu i po prostu pozwalałem, aby samo znikło. Istnieje ogromna i żywotna różnica między powierzchownym podziwem ? siebie czy innych ? a tym wewnętrznym. Kochając siebie w pełni, nie potrzebujemy już niczego z „zewnętrznego” świata pożądliwych pragnień, uznania przez innych czy fizycznego zadowolenia. Nasza energia życiowa staje się wrodzona wobec naszej istoty, zdejmując uzdę neurotycznych rozrywek.

Homoseksualizm pozwala nam na unikanie głębszego kopania, poprzez powierzchowny i inspirowany pożądliwością powab ? co najmniej tak długo, dopóki jest to „akceptowane” przez prawo. W wyniku tego, niezliczona ilość ludzi tęskni z dala od ich najprawdziwszej osobowości, danej przez Boga, osobowości Chrystusa.


Dla mnie homoseksualizm zaczął się w wieku 13 lat i skończył – gdy raz „odciąłem się”
od zewnętrznych wpływów i intensywnie skupiłem na wewnętrznej prawdzie – gdy odkryłem, głębokości mojej, darowanej przez Boga osobowości, w wieku 30 lat.
Bóg jest postrzegany jako wróg przez wielu znajdujących się w uścisku homoseksualizmu czy innych pożądliwych zachowań, ponieważ przypomina im o tym, kim i czym w rzeczywistości mają być. Ludzie złapani na gorącym uczynku, pozostaną raczej „błogo ignoranccy” przez uciszanie prawdy i tych, którzy to mówią, poprzez antagonizm, potępienie i nazwanie ich takimi słowami jak „rasista”, „niewrażliwy”, „zły”, i „dyskryminujący”.

Uzdrowienie z ran spowodowanych przez homoseksualizm nie jest łatwe – jest niewiele wyraźnego poparcia. To, co pomaga pozostaje zawstydzone, wyśmiane, uciszone przez retorykę i zdelegalizowane przez wykrzywianie prawa. Aby to znaleźć musiałem przesiać wszystko, cokolwiek, kiedykolwiek wiedziałem, wszystkie zawstydzające i potępiające „głosy”. Częścią homoseksualnego programu jest spowodowanie, aby ludzie przestali brać pod uwagę, iż nawrócenie jest w ogóle ważnym pytaniem, a co dopiero pytanie czy to działa, czy nie.

Z mojego doświadczenia wiem, że „wychodzenie” spod wpływów homoseksualnego nastawienia umysłu, jest najbardziej uwalniającą, piękną i zdumiewającą podróżą, jaką kiedykolwiek przeżyłem w całym życiu.


Pożądanie wyciąga nas z naszych ciał, „pociągając” naszą psyche do fizycznego kształtu kogoś innego. To właśnie dlatego homoseksualny seks – i wszelki inny budowany na pożądaniu – nigdy nie satysfakcjonuj; jest to bardziej neurotyczny proces niż coś naturalnego, normalnego. Normalne jest normalne – i ma swoje powody do tego, aby być uznawanym za normalne.

Nienormalne oznacza: „to, co rani nas, rani normalnie”. Homoseksualizm wyciąga nas z naszego normalnego stanu, doskonałej jedności wszystkiego, dzieli nas, powodując usychanie z tęsknoty za zewnętrznym fizycznym obiektem, którego nigdy nie można posiąść. Homoseksualiści – podobnie jak wszyscy ludzi – pragną mitycznej, prawdziwej miłości, która w rzeczywistości nie istnieje. Problem z homoseksualizmem jest takim, że prawdziwa miłość przychodzi tylko wtedy, gdy nie ma niczego, co przeszkadza jej przeświecać z wnętrza człowieka. Nie możemy w pełni być sobą, gdy umysł jest złapany w pułapkę cyklu oraz grupowej mentalności usankcjonowanej, chronionej i celebrowanej pożądliwości.

Bóg przyszedł do mnie, gdy byłem zmieszany i zgubiony, samotny, przestraszony i zasmucony. On powiedział mi ? poprzez modlitwę ? że nie mam się czego bać i że jestem w domu; po prostu potrzebowałem nieco posprzątać swój umysł.


Wierzę, że wszyscy ludzie, nierozłącznie znają prawdę. Wierzę, że to dlatego
chrześcijaństwo przeraża ich tak bardzo. Ono przypomina im o ich sumieniach,
które posiadają wszyscy.


Sumienie mówi nam, co jest złe, a co dobre i jest przewodnikiem, dzięki któremu możemy wzrastać i stawać się silniejszymi i bardziej wolnymi jednostkami. Uzdrowienie z grzechu i ignorancji zawsze jest możliwe, lecz pierwszą rzeczą, jaką każdy musi zrobić to pozbyć się mentalności, która dzieli i podbija ludzkość. Prawda o seksualności da się znaleźć, biorąc pod uwagę to, że wszyscy chcą i zmierzają do przyjęcia do wiadomości, że nasza kultura sankcjonuje zachowania, które szkodzą życiu.

Homoseksualizm zabrał mi prawie 16 lat mojego życia i naraził je na takie czy inne kłamstwa, unieśmiertelniane przez narodowe media skierowane do dzieci. W krajach europejskich homoseksualizm jest uważany za coś tak normalnego, że uczniom z podstawówki dostarcza się 'gejowskie’ książki dla dzieci, jako obowiązkowe lektury do czytania w publicznych szkołach.


Polska, kraj zbyt dobrze zaznajomiony z niszczeniem swoich ludzi przez zewnętrzne wpływy odważnie próbuje zatrzymać Unię Europejską przed indoktrynacją swoich dzieci przez homoseksualną propagandę. W odpowiedzi na to EU nazwała premiera Polski „budzącym odrazę” (dosł. „repulsive” – przyp.tłum).

Tak, bo budziło odrazę przez całkiem spory kawał czasu; ciągle zmagam się z całym moim poczuciem winy.


Jako lider ruchu 'praw gejów’, miałem możliwość publicznego wypowiadania się wielokrotnie. Gdybym mógł cofnąć pewne rzeczy, które powiedziałem, zrobiłbym to. Teraz wiem, że homoseksualizm jest pożądliwością i pornografią zapakowaną w jedno. Nigdy nie pozwolę, aby ktokolwiek przekonał mnie, że jest inaczej, bez względu na to, jak gładki jest ich język, albo jak smutna ich historia. Widziałem to. Znam prawdę.


Jest powód, dla którego Bóg dał nam prawdę. Ona istnieje, możemy więc być sobą. Ona istnieje, wiec możemy dzielić się tym doskonałym sobą ze światem i sprawić, że ten świata będzie robił się coraz bardziej doskonały. Nie są to jakieś kapryśne plany czy dziwne idee ? to jest Prawda.


Uzdrowienie z grzechów świata nie zdarzy się natychmiast, lecz stanie się ? jeśli nie będziemy go w pysze blokować.


Na końcu Bóg zwycięży ? gdybyś przypadkiem o tym nie wiedział.

aracer.mobi

’Pottermania’ oznacza problemy

wnd_logo_new


Autor książki: 'Pottermania’ oznacza problemy

ostrzega przed prawdziwym okultuzmem, który przesiąka popularne ksiązki dla dzieci.

Posted: June 27, 2007
1:00 a.m. Eastern

Jennifer Carden
© 2007 WorldNetDaily.com


Oryginał: http://www.worldnetdaily.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=56392

Sprzedając w ciągu 24 godzin od ukazania się w w czerwcu 2005 roku „Harry  Potter and the Half Blood Prince” 6.9 miliona egzemplarzy w samych Stanach Zjednoczonych – 287,564 książek na godzinę – ustanowiono nowy, najszybszy rekord sprzedaży książki we współczesnej historii. Jeśli ten początkowy gwar sprawdzi się, to trąba powietrzna pottermanii towarzysząca czerwcowemu wydaniu siódmej i ostatniej książki J.K. Rowling’s „Harry Potter and the Deathly Hallows,” wystrzeli tą serię na nowe wysokości światowych literackich osiągnięć.
Lecz, jak utrzymuje autor Steve Wohlberg, to z czego wielu ludzi nie zdaje  sobie sprawy to fakt, że gdy Harry Potter znika błyskawicznie z półek  księgarskich, nie jest w tym sam. Zwycięstwo Harry Pottera oznacza zwycięstwo dla Wicca, religii, która praktykuje różnorodne formy czarownictwa.

Uznany program na DVD: „Harry Potter: Witchcraft Repackaged” (Harry Potter; czary przepakowane.) w dramatyczny sposób dokumentuje odniesienia Pottera do ewolucji, reinkarnacji, czarów, wieszczenia, rzucania czarów, przekleństw i innych okultystycznych składników.


Nowa książka Wohlberg’s „Exposing Harry Potter and Witchcraft: The Menace Beneath the Magic,” (Demaskowanie Harry Pottera i czarów; niebezpieczeństwo stojące za magią) dowodzi, że zakupom „Harry Potter’a” często towarzyszy sprzedaż materiałów Wicca. Zaskakująca ilość młodych czytelników odwiedza również często strony internetowe Wicca, rzucając Zaklęcia Miłości i Pieniędzy” ipraktykując „białą magię”. Dlaczego to, co „magiczne” fascynuje? Jedno z oczywistych źródeł jest ukryte między wierszami książek Rowling, twierdzi Wohlberg.


„W samym środku zabawy i fantazji, Hary Potter sprawia, że czary wyglądają ekscytująca i cool”, mówi Wohlberg w wywiadzie dla WND. „Nie ma to znaczenia, że są to tylko 'fikcyjne historie’. Historie są wpływowe”.


Riitta Leinonen, uznany ekspert w dziedzinie czarów i właściciel prywatnej „Hexeria” potwierdza, że te książki wprowadziły niegdyś okultystyczne praktyki w sferę rozrywki, zabawy. „Fenomen Harry Pottera pokazuje, że są również pozytywne, a nie tylko złe, siły w czarach, i że niewinna magia może by dobrą rzeczą” powiedziała. „Czary korzystają z efektu Harry POttera”. Czytelnicy Pottera składają się z szerokiego demograficznego przekroju, od  dzieci dobrze poniżej 8 lat, aż po dorosłych, lecz wykorzystanie przez Rowling młodzieżowej tematyki w szczególny sposób kieruje czary do młodej, bezkrytycznej audiencji, mówi Wohlberg. Centra szkoleniowe czarów rozkwitły w internecie po pojawieniu się  szkoły „Hogwarts”, gdzie dzieci będą „jak Harry Potter, chodzą do Hogwarts, zaliczają klasy, oddziałują, popadają w problemy i zdobywają punkty”. Wszystko wygląda na zabawę, jak powiada jeden z opisów gry, lecz „sprawy stają się rzeczywistością”.


Wohlberg uważa, że zgoda na czytanie Pottera dzieciom nie jest warta ryzyka. „Mamy znacznie lepsze rzeczy dla naszych dzieci do czytania – mówi. Wraz z żoną czytamy naszemu trzyletniemu synowi, który kocha słuchać historie. Codziennie czytamy mu historie, które uczą uczciwości, czystości, mówienia prawdy, szacunku dla rodziców, wiary i posłuszeństwa Bogu. W 'Harry Potterze’ młody Harry dużo kłamie, łamie szkole przepisy, przeklina, pokazuje wybuchy furii a nawet pije 'firewhisky’ (a jest poniżej dopuszczalnego wieku)”.


„Jest pewna wielka różnica – mówi Wohlberg – między Harry Potterem, a innymi dziećmi z baśni fantazji. J.K.Rowling publicznie przyznała, że co najmniej 30% jej opowiadań bazuje na prawdziwym okultyzmie. Opowieści „Harry Pottera” w unikalny sposób wiążą fantazję i rzeczywistość”.


O ile dzieci mogą być celem Pottera, nie są one jedynymi biorcami. Jedna z internetowych dobrze widocznych szkół czarowników dla dorosłych uznaje Rowling jako promotorkę wicca w wywiadzie prasowym stwierdzając:”Harry Potter na nowo rozpalił zainteresowania w wierzenia, które już wzrastały w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych przez ponad 50 lat, a te wierzenia to jest wiara zwana wicca”.

Właśnie to „ponowne rozpalenie” pobudziło Wohlberga do napisania książki ostrzegającej młodych ludzi szczególnie, oraz ich rodziców, aby unikali „taplania” się w czarach, a bardziej szczegółowo, co jest szczególnie podkreślane na jego witrynie, aby „unikać Harry Pottera”. O ile Wohlberg zdecydowanie dyskontuje wartości Harry Pottera, równie szybko zauważa, że nie jest „nieczułym, osądzającym, wściekłym szaleńcem anty-wicca. „Exposing Harry Potter and Witchcraft” (Demaskowanie Harry Pottera i Czarów) odnosi się do Wiccans z szacunkiem – mówi autor. – ponieważ ceni on sobie religijną wolność dla wszystkich. Ludzie mają prawo czytać Harry Pottera, jeśli tego chcą, czy być Wiccan’ami jeśli tak zdecydują. Ja również mam prawo do wyrażenia swojej troski. Bazując na wybuchowej popularności prawdziwych czarów wśród młodych ludzi, takie ostrzeżenie jest bardzo potrzebne”.

Wohlberg ma nadzieję, że po przeczytaniu tej książki czytelnicy „zareagują  z otwartym sercem, przyjmując ostrzeżenie i unikając zarówno Harry Pottera jak i prawcziwych czarów wszelkiej postaci”.
„Taplanie się w okultyzmie jest niebezpieczne. . . .lecz chcę, aby moi czytelnicy (jeśli nie już tego nie zrobili) kontaktowali się z Wicca ostrożnie, nie uważając ich za pijące krew potwory (czym nie są), lecz jako prawdziwe ludzkie jednostki, które potrzebują dodatkowego oświecenia” powiada.

Jak już wcześniej WND przekazywało, główny egzorcysta Watykanu potępił serię jako wiodącą dzieci do diabła.


Rev. Gabriele Amorth powiedział: „Zaczynasz od Harry Pottera, który pojawia się jako sympatyczny czarodziej, lecz kończysz z diabłem. Nie ma wątpliwości, że sygnatura Księcia Ciemności jest wyraźna na tych książkach”.

Producent filmowy i ekspert okultyzmu Caryl Matrisciana mówi WND o jej udokumentowanych wpływach Harry Pottera na dzieci.
Jej film DVD „Harry Potter: Witchcraft Repackaged,” (Harry Potter: czary przepakowane) wyszczególnia liczne podobieństwa miedzy czarami i magią używanymi przez Pottera i tych, które używane są w czarach religii Wicca. Tak uderzające podobieństwo, mówi Matrisciana, jest dowodem na to, że autorka, J.K. Rowling, drobiazgowo zbadała wiarę Wicca i włączyła jej dogmaty w swoje książki dla dzieci.


Niektóre z tych dzieci, które czytają je, często więcej niż jeden raz, mogą poczuć zainteresowanie magicznym światem, w którym żyje Harry, mówi. Podejmując próby tworzenia własnych zaklęć, dzieci mogą zwrócić się do innych książek, które uczą czarów.


DVD „Przepakowane czary” wyjaśnia w jaki sposób dziś młody czytelnicy, bardziej niż kiedykolwiek w historii, mają bardzo łatwy dostęp do obfitości okultystycznych materiałów. Ukazuje również jak można tą serię wyjaśnić rodzinie i przyjaciołom.

продвижение

Dlaczego ojcowie odchodzą?


Jesse Lee Peterson
Zamieszczono: Czerwiec 16, 2007


Org.:  TUTAJ

Jedna trzecia amerykańskich dzieci żyje w domach bez ojców. Jedno dziecko na troje. Jest to narodowy kataklizm. Zgodnie z danymi Centers for Disease Control and Prevention, Department of Justice, Department of Health oraz Human Services and the U.S. Census Bureau: 63% wszystkich samobójstw młodzieży; 71% ciąży nastolatek; 85% wszystkich młodocianych więźniów; 90% wszystkich bezdomnych i uciekających z domów; 71% wszystkich porzuceń szkół średnich młodzieży pochodzi z domów, w których brakuje ojców. Te otrzeźwiające liczby reprezentują to, „co” się dzieje w domach bez ojców, być może już wcześniej o nich słyszałeś. Prawdopodobnie, jeszcze nie słyszałeś tego „dlaczego” tak jest. Jest pewien powód kutemu.

Dlaczego ojcowie opuszczają swoje dzieci? I dlaczego społeczeństwo boi się zająć faktyczną przyczyną tego, że mężczyźni odchodzą? Według popularnego mitu, mężczyźni odchodzą ponieważ są nieodpowiedzialni i nie troszczą się o swoje rodziny. Tak, jest pewna niewielka część męskiej populacji, która jest tego winna, lecz większość amerykańskich mężczyzn nie jest taka. Większość ojców nie chce zostawiać swoich dzieci. Kochają je i chcą być zaangażowani we wszystkie aspekty ich życia. Mężczyźni cierpią i czują ból, gdy nie mogą być ze swymi dziećmi. Sugerowanie czegokolwiek innego jest nie tylko zniewagą dla mężczyzn, lecz odważnym kłamstwem.

Społeczeństwo rutynowo degraduje ojców. Mężczyźni są zazwyczaj przedstawiani przez Hollywood jako nie nadającymi się do ojcostwa, zupełnie bezużytecznymi istotami, które nie są niczym więcej niż komediowymi rekwizytami. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi wśród 500 kobiet w 1994 roku przez Redbook Magazine, „tylko 11% matek ceni wkład swoim mężów, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów ich dzieci”. 

W mojej 17 letniej pracy duszpasterskiej rozmawiałem z niezliczoną ilością par i zauważyłem, że kobiety są rozgniewane, a mężczyźni nie wiedzą jak sobie radzić z tym gniewem. Każdy potrafi dostrzec, że „matki” mają problemy; ojcowie wiedzą o tym, dzieci również. W wyniku wewnętrznego bólu mężczyźni reagują nadmiernie i dosłownie popadają w reakcję typu: „walcz lub spadaj” (tut. gra słów „fight or flight”). Aby uniknąć wewnętrznego i zewnętrznego konfliktu mężczyzna opuszcza swoją żonę (czy dziewczynę) i swoje dzieci. 

Wiele kobiet, z którymi rozmawiałem i robiłem wywiady w moim radiowym i telewizyjnym programie szybko wylicza wszystko, co ich mężczyźni robią źle, lecz rzadko kiedy znajdzie się takie, które uczciwie przyznają, że to one wykrzywiły swoje dzieci i doprowadzają swoich małżonków do szaleństwa.
Już najwyższy czas, aby przyjrzeć się roli kobiet w wyprowadzaniu mężczyzn z domów i oddzielaniu ich od dzieci. Nie mówię tego, aby powiedzieć, że mężczyźni nie noszą żadnej odpowiedzialności za swoje słabości, oni muszą się nauczyć w jaki sposób zajmować się kobietami z siłą i cierpliwością – to jest z miłością. Rola jaką odgrywają kobiety w tym, że ojcowie opuszczają domy, nigdy nie jest dyskutowana na Oprah czy opisywana w jakichkolwiek sławnych publikacjach. Z drugiej strony, feministki długo utrwalały mity, że prosty, tradycyjny Amerykanin jest neandertalczykiem. Większość kobiet nie rozumie dlaczego prowokują i pobudzają swoich współmałżonków do wybuchu i ucieczki. Nie rozumieją subtelnej kontroli jaką mają nad słabymi mężczyznami.

Typowy mężczyzna żeni się dla miłości i wychowania dzieci. Błąd jaki popełniają jest taki, że szukają miłości z niewłaściwego źródła. Mężczyzna nie powinien szukać miłości u kobiety, a raczej powinien znaleźć miłość Bożą i przekazywać tą miłość dalej swojej żonie i dzieciom. W życiu obowiązuje pewien porządek: Bóg w Chrystusie, Chrystus w mężczyźnie, mężczyzna nad kobietą i kobieta nad dziećmi. Gdy ten porządek jest niszczony lub pogwałcony, wtedy masz „piekło” na ziemi. 

W relacjach mężczyzna ma często nienaturalną potrzebę swej żony czy dziewczyny. Jest uzależniony od jej aprobaty i seksu. Kobieta odczuwa to męskie pragnienie jako złe i zaczyna próbować go. Często, mężczyzna ulega coraz bardziej i bardziej po to, aby uzyskać jej przychylność. Czasami żądania kobiety stają się nie do zniesienia do tego stopnia, że mężczyzna wybucha – nie mówię, że jest to właściwe, ale taka jest rzeczywistość. 

W naszym społeczeństwie prowadzi się celowo planowane wymazywanie męskości. Gdy wymażesz mężczyznę, wymażesz Boga, ponieważ mężczyzna reprezentuje Boga na ziemi. Nie ma prawdy – światła – nie ma nadziei dla rodziny. Bóg jest źródłem miłości – nie kobieta. Gdy mężczyzna zaczyna to rozumieć, rozwija miłość i odwagę konieczną do właściwego utrzymywania „rodzinnej atmosfery”.

A kobiety muszą zechcieć przyznać się do swojej roli w wyprowadzaniu ojców z domów. Muszą nauczyć się kochać to, co jest dobre w ich mężczyznach i opierać się nienawiści do ich słabości – tylko wtedy będzie pokójbw naszych domach.

deeo

Dlaczego współczesna kultura młodzieżowa oszalała?

 

Kupelian David

Oryginał:
http://www.worldnetdaily.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=36599

16 stycznia 2004

Uwaga wydawcy:jest to druga i ostatnia część raportu na temat współczesnej kultury młodzieżowej napisana przez wice-prezesa WND David’a Kupelian. W części pierwszej ujawniony zostały cyniczny i bezduszny marketing psucia młodzieży na kształt „pokolenia MTV” przez Viacom, Diseny, AOL/Time Warner i inne potężne firmy. Część druga zabiera czytelnika na wycieczkę po psychologicznym a nawet duchowym spustoszeniu jakie jest wywierane na dzisiejszej młodzieży oraz wskazuje sposoby wyjścia z tego. Część tego materiału jest szokująca i może nie być właściwa do czytania dla dzieci, zalecane jest więc rodzicielskie rozeznanie.

– – – – – – – – – – – – – – – – – –

Czy pamiętacie klasyczne biblijne filmy z lat 50-tych, pokazujące Sodomę i Gomorę? Pijani mężczyźni z licznymi kolczykami w ciele, w jasno czerwonych ciuchach, z rozwiązłymi kobietami pod pachami, swawolących w orgiastycznych zabawach z irytującą muzyką podobną do brzęczenia moskitów? Może z jakąś kością wbitą przez nos? Hollywood zatroszczył się o opis tych zgubionych dusz w najbardziej rozpustny i beznadziejny sposób – aby usprawiedliwić nadchodzące zniszczenie ogniem i siarką jako karę za ich ogromną grzeszność. I wiecie co? Te Hoolywoodzkie obrazy nawet wstępnie nie uchwyciły szokującej rzeczywistości tego, co obecnie dzieje się w amerykańskiej kulturze – chodzi mi o to, że nawet nie zbliżyły się do tego.

Przede wszystkim, chodzi o seks. Po prostu wydaje się, że nie ma już więcej żadnych granic czy tabu w tej dziedzinie. Wszystko jest dostępne – od heteroseksualizmu do: homoseksualizmu, bitrans-, poli- i cokolwiek-jeszcze-zechcesz seksualnych przeżyć. Seks stał się wszechobecnym, tanim i nie mającym znaczenia wyścigiem do zawsze silniejszego dreszczyku. Jak żartuje dr Laura Schlessinger chłopaki już nie muszą okłamywać dziewcząt, udając, że je lubią, nie muszą zabierać je na obiad, aby zaangażować się seksualnie – wystarczy, że się pojawią.

Co więcej, wraz z ewolucją internetowej pornografii, każdy rodzaj erotycznych doświadczeń literalnie został wepchnięty, wbrew ich woli, przed nosy milionów amerykanów, którzy codziennie odkrywają, że ich skrzynki poczty elektronicznej przepełnione są hard-korowymi obrazkami erotycznymi. Stąd ostanie alarmujące wołanie dobrze znanego ewangelisty Chuck’a Swindoll, który rozpacza nad tym, że jeden na dwóch członków kościoła w Ameryce jest związany internetową pornografią.

A co z nakłuwaniem ciała? Czy nastąpił jakiś postęp od tradycyjnych kolczyków w uszach kobiet do kolczyków w uszach mężczyzn (żarliwie ujawniających swoją „kobiecą stronę”, co w latach 60-tych sprzedała im kulturalna rewolucja), do licznych kolczyków zarówno mężczyzn jak i kobiet w dosłownie każdej części ciała – na języku, nosie, brwiach, policzkach, wargach, pępku, piersiach, genitaliach – rzeczy, o których wolałbyś tak na prawdę nie wiedzieć.

Taki sam postęp ku skrajności nastąpił w dziedzinie tatuaży. Ale po co zatrzymywać się przy „konwencjonalnym” piercingu i tatuażu? Rytualne nacinanie i implanty 3D-art są znakomite. Tak więc są paciorki na genitalia, naciąganie i wycinanie, implanty transdermalne, implanty na mosznie, sztuka na zębach i rzeźba twarzowa.

A co z nacięciami? Piętnowanie? Amputacjami? Tak, naprawdę – amputacjami. Niektórzy ludzi odkryli, że takie działania jest rzeczywiście „odpalające”. Nie ma żadnych granic – niższych ograniczeń. Cokolwiek jesteś w stanie sobie wyobrazić, nawet na ułamek sekundy w najmroczniejszej pogoni twego umysłu, wiedz, że ktoś już to rzeczywiście robi, chwali to, pociąga ku temu innych przez internet.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wszelkie zachowania, wszelkie wierzenia – bez względu na to w jak oczywisty sposób oszalałe – są racjonalizowane tak, aby brzmiały sensownie, a nawet duchowo. Sam satanizm, a szczególnie różne jego odmiany, czci Lucyfera (dosłownie „Anioła Światłości”) można tak obrobić, aby brzmiało to jak oświecenie – oczywiście, wyłącznie w przewrotny sposób. Lecz jeśli jesteś wystarczająco zamieszany, buntowniczy i pełen gniewu – jeśli zostałeś tak ustawiony przez okrucieństwo czy hipokryzję (lub oba naraz), aby sprzeciwiać się wszystkiemu co „dobre” – wtedy to co zabronione, staje się tajemniczo atrakcyjne.

Przyjrzymy się jednemu z tych dziwacznych zachowań. Co z . . . wieszaniem się za swoją skórę na hakach? Jest to nazywane „zawieszaniem”. W każdym innym kontekście było by to traktowane literalnie jako makabryczna tortura, lecz dla wielu ludzi, którzy często robią „zawieszana imprezy” (suspension parties), to jest duchowe przeżycie. Zastanów się uważnie nad tym, co strona „Body Modification Ezine” (www.bmezine.com) – premierowa strona o modyfikacji ciała – mówi na temat „zwieszania”

 

Jakie zawieszanie?

Akt zawieszenia to powieszenie ludzkiego ciała na hakach (lub częściowo na nich) wbitych w skórę w różnych miejscach na ciele. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć robić takie zawieszanie? Jest wiele różnych powodów, od czystego pędu za adrenaliną czy endorfiną, po łamanie swego strachu, do prób osiągnięcia nowego poziomu duchowej świadomości i wszystko innego pośrodku. Generalnie, ludzie zawieszają się, aby zdobyć pewnego rodzaju „doświadczenie”. Niektórzy szukają możliwości odkrycia głębszego poczucia siebie i rzucenia wyzwania zdeterminowanemu wcześniej systemowi wierzeń, które mogą nie być prawdziwe. Niektórzy szukają rytualnego przejścia czy duchowego zdarzenia, aby uwolnić się od strachu przed chorobą, czy utratą zdrowia. Inni chcą zyskać pełną kontrolę nad swoim ciałem, czy udowodnić sobie samym, że są czymś więcej niż tylko ciałem, albo że nie są swoimi ciałami wcale. Inni po prostu starają się badać nieznane.

Wielu ludzi wierzy, że wiedza o tym, jak żyje się wewnątrz swego ciała i jak ciało adaptuje się do stresu – przechodzi przez niego – pozwala poddać się życiu i zbadać nowe obszary możliwości.

Na Boga – „kontrola nad swoim ciałem”, „odkrycie głębszego sensu siebie”, „pokonanie swego strachu”, „próba zdobycia nowego poziomu duchowej świadomości”. Co może być w tym złego?

No, a co powiecie nad rozcinaniem języka – dosłownie doprowadzenie się do wyglądu ludzkiej jaszczurki – jak może to być pozytywnym, duchowym doświadczeniem?
„Język – wyjaśnia strona BME – jest jednym z najbardziej unerwionych struktur w twoim ciele. Mamy niewiarygodnie precyzyjną kontrolą nad nim i odbieramy całe mnóstwo sygnałów przez niego. Jeśli w sposób radykalny zmienisz jego strukturę i uwolnisz siebie od fizycznych ograniczeń, jakie nakłada na ciebie biologia, to u niektórych ludzi wywołuje to ogromne uwolnienie ku duchowej rzeczywistości”.

Oto jeszcze jedno doświadczenie i założę się, że nie zdawałeś sobie sprawy jak bardzo budujące – łapanie AIDS.

No, nie słyszałeś jeszcze o „bug-chasing” (polowanie na robala)? Rolling Stone zrobili ogromny wyłom ukazując w lutym ten nowy podziemny ruch. Po prostu „bug-chasing” to ludzie, dla których zarażenie się wirusem AIDS jest skrajnym erotycznym doświadczeniem. Dobrze usłyszałeś: głównym celem ich życia jest aktywne poszukiwanie seksualnych przygód, które spowodują ich zarażenie HIV.

Reporter Gregory A. Freeman wyjaśnia ten fenomen, skupiając się na bug-chaser” (łowcy robala) o imieniu Carlos:

„Carlos jest częścią zawiłego podziemnego świata, który wykiełkował i jest wiedziony niemal całkowicie przez internet, gdzie mężczyzna, który chce być zarażony HIV zbiera się z tymi, którzy będą chcieli go zarazić. Mężczyźni, którzy chcą wirusa nazywani są „bug chasers”, a ci, którzy chcą za darmo przekazać im wirusa nazywani są „gift givers” (dawcami daru). Podczas, gdy cała reszta świata walczy z epidemią AIDS i większość ludzi boi się zarażenia HIV, ta subkultura celebruje owego wirusa i erotyzuje go.

Zarażona HIV sperma jest traktowana jak płynne złoto. Carlos ścigał robala przez ponad rok w świecie imprezowni, gdzie wszelkie konwencje dotyczące HIV są wywrócone do góry nogami. Wirus nie jest straszliwy i przerażający, lecz piękny i seksowny – przekazywany w taki sposób, który daje największe prawdopodobieństwo zarażenia. W tym świecie mężczyzna z HIV jest najbardziej pożądany, a „łowca robala” zrobi wszystko, aby dostać wirusa – aby „oberwać”, być „hodowcą” czy zostać „wprowadzonym do braterstwa”.

 

Co rzeczywiście motywuje Carlosa i jego kolegów ścigających robala?

„Dla Carlosa ściganie robala to przede wszystkim podniecenie czymś, co wszyscy uważają za zwariowane i złe. Utrzymywanie tej części swego życia w tajemnicy jest częścią „włączania się” Carlosa (to nie jest jego prawdziwe imię). Ten zakazany aspekt zarażenia HIV jest ogromnie ekscytujący dla niego, tak bardzo, że teraz szuka erotycznych przygód wyłącznie z mężczyznami zarażonymi HIV. 'To coś, czego nikt oprócz mnie nie wie. – mówi Carlos. – To moje, to mój mały, brudny sekret'”. Dobrowolne zarażanie siebie – wyjaśnia Freeman – jest „skrajnym taboo, najbardziej skrajnym seksualnym aktem na tej planecie i ma silny erotyczny urok, dla tych mężczyzn, którzy spróbowali już wszystkiego innego”.

Nie ma wątpliwości: To, co zakazane jest bardzo atrakcyjne. Jak przyznała gwiazda popu Britney Spears w ostatnim wywiadzie: „Kiedy ktoś mówi mi, żebym czegoś nie robiła, to właśnie to robię, to jest właśnie moja buntownicza natura”. Podobnie jest z Carolsem, dreszcz emocji wywoływany posiadaniem „małego brudnego sekretu” to bardzo powszechnie udzielane przez ludzi wyjaśnienie, dlaczego mają nakłute niektóre części ciała. Dlaczego tak wielu jest pociąganych do tego, co zakazane? Dlaczego jest to tak ekscytujące?

 

Zakochani w śmierci

Zdumiewa nas na Zachodzie, nastawiona na śmierć muzułmańska kultura dżihadu, która w pewnych dziedzinach, szczególnie wśród Palestyńczyków, stała się kulturą dominującą, kulturą śmierci. Wstrząsamy smutno głową, gdy zastanawiamy się nad dziećmi dorastającymi w pragnieniu, ponad wszystko inne szahad’y – dosłownie męczeństwa – co oznacza dla niech wysadzenie się w powietrze i zabicie tak wielu Żydów jak tylko możliwe, sądzących, że idą do nieba.

Ci młodzi ludzie, porwani przez napędzaną nienawiścią islamską kampanię marketingową globalnego dżihadu, potrafią spojrzeć ci prosto w oczy i wyrazić z głęboką pasją swoje przekonanie, że popełnienie masowego morderstwa otwiera mistyczne drzwi o wiecznego życia. W podobny sposób ścigający robala mężczyźni, szukający AIDS, ludzie wieszający się pod sufitem z haki wbite w mięso, ci którzy literalnie rozcinają sobie języki na dwoje – a nawet na znacznie bardziej subtelnym poziomie, „zwykli” ludzie ogarnięci obsesją założenia następnego kolczyka czy nałożenia nowego tatuażu – również czują to, że poruszają się, nie w kierunku śmierci, lecz w kierunku życia, większej duchowości i bardziej unikalnego i autentycznego zrozumienia siebie. W jakiś sposób rytualny ból i okaleczenie, a w skrajnych przypadkach śmierć, usuwa z ich świadomości wewnętrzny konflikt i zastępuje go iluzją wolności i indywidualizmu.

Oto w jaki sposób psychoterapeuta Steven Levenkron, autor bestsellerowych książek i jeden z krajowych najbardziej znanych ekspertów w dziedzinie anoreksji i innych chorób związanych z emocjami człowieka, wyjaśnia w swej książce: „Nacinanie: Zrozumienie i pokonania samookaleczenia”: „Ktoś, kto się sam okalecza to osoba, które odkryła, że fizyczny ból jest lekarstwem na ból emocjonalny”.

Po latach prowadzenia poradnictwa wśród pacjentów, głównie młodych kobiet, które celowo nacinały swoje ciała scyzorykami, nożami, aby uzyskać uwolnienie od emocjonalnego konfliktu, Leverkron dochodzi do wniosku:

„Ludzie dokonujący samookaleczenia mają wiele licznych powodów do takiego postępowania i są dręczeni przez duże spektrum różnych uczuć. Niemniej, systematycznie spotykałem dwie cechy charakterystyczne wśród nich:

1. Uczucie umysłowej dezintegracji, niezdolność do myślenia. 2. Gniew, który nie może zostać wyrażony czy nawet świadomie postrzegany, wobec jakiejś ważnej postaci (czy wielu), zazwyczaj rodzica. Przeżywanie jednego lub obu powyższych uczuć jest nie do zniesienia i musi zostać, jak przekazują, „rozładowane” w jakiś natychmiastowy sposób. Fizyczny ból i widok własnej krwi staje się rozwiązaniem, ze względu na silniejszą naturę tych uczuć. Zazwyczaj pierwszy incydent zaczyna się przy silnych uczuciach złości, gniewu czy paniki. Jeśli uczucie nie jest zbyt intensywne to rzucanie przedmiotami, łamanie ich czy uderzenie czegoś może taką osobę uspokoić. To wtedy, gdy człowiek zostaje tak przytłoczony, że żaden z tych „środków” nie pomaga, możemy zaobserwować jak wbijają pięść w ścianę, czy przez okno, tłuką głową o ścianę czy ostatecznie używają jakiejś broni przeciwko sobie.

Ktoś, kto natknie się na samookaleczenie w taki sposób i odkrywa, że przynosi to ulgę w którymś z powyższych rodzajów bólu, będzie kierował się w tą stronę w przyszłości. Ludzie, którzy potrzebują tego rodzaju rozwiązań to osoby nie potrafiące usunąć żalu wobec innych, bojące się dyskutować, artykułować swojego gniewu. Dokonujący samookaleczenia wstydzi się swojego psychicznego bólu, który przeżywa i nie ma odpowiedniego języka, aby opisać to innym. Bez względu na to w jaki sposób do tego dochodzi, okaleczający się człowiek odkrywa, że fizyczny ból może leczyć ból emocjonalny. Gdy ktoś atakuje swoje ciało przy pomocy narzędzia raniącego je, lub często jeszcze gorzej, znaczy to, że nie potrafi stosować żadnych innych środków radzenia sobie ze swoim psychicznym cierpieniem i chaosem, który zrodził się z niemożliwych do opanowania uczuć”.

Pomimo, że Levernkron opisuje psychiatryczny syndrom gnębiący młode dziewczyny, które nacinają sobie ciało w rytualnych obrzędach, aby uwolnić wewnętrzny ból, bardzo wiele z tej dynamiki funkcjonuje w pewnym stopniu u ludzi, znajdujących pocieszenie i tożsamość w bólu i zniechęceniu. Oto jak, na przykład, młoda kobieta wyjaśnia na stronie BME nakłucie swego języka:

Uwielbiam piercing i chce go sobie robić, lecz chłopak, którym się interesuję nie pochwala tego. Byłam więc niechętna przez pewien czas, nie chcąc zaczynać związku i mieć piercing w takim miejscu, że wpływało by to na nasze fizyczną aktywność. W końcu okazało się, że gnojek przespał się z moją najlepszą przyjaciółką i wiedziałam, że nowy piercing musi się pojawić. Niesamowite, lecz nowy piercing pomógł mi skupić się na psychicznym bólu, po czym rozładować go przez fizyczny ból, a jeszcze do tego pozostał ładnie wyglądający kawałek biżuterii!.

Innymi słowy, jej gniew został stłumiony, co najmniej chwilowo, przez piercing na jej ciele.

Piercing (przekłuwanie) zasłony

Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.

Ef. 6:12

Wcześniej, w niniejszym badaniu kultury młodzieżowej „przekłuliśmy” korporacyjną zasłonę, odkrywając haniebną marketingową rzeczywistość, stojącą za współczesną kulturą młodzieży. Przejdźmy dalej tą drogą i przekłujmy duchową zasłonę.

Historia pełna jest czasów i miejsc, gdy coś – nazwij to duchem, jeśli chcesz – przewiewa jakąś szczególną grupę społeczną. To coś jest przyciągane, jakby do próżni, do grup, które zgubiły swoją drogę i przylgnęły do głosu zwodniczych liderów i filozofii. W XX wieku wrogi duch przelał się przez Niemcy, w imię postępu prowadząc do niewysłowionych zbrodni popełnionych przeciwko milionom Żydów i innych „niepożądanych”. W późnych latach ’70-tych demoniczny duch marksistowskiego „oczyszczania” przelał się przez Kambodżę jak wściekły błędny ogień, powodując brutalną śmierć być może nawet 2 milionów ludzi. A dziś, widzimy jak na świecie maniakalnie rozlewa się samobójczy kult, który przyciąga dosłownie miliony muzułman.

Lecz to zjawisko jest oczywiste nie tylko w ludobójczym szale. Kontr kulturalna „rewolucja” lat 60-tych była dla wielu duchowym zjawiskiem z głębokimi reperkusjami dla współczesnego świata. Podobnie ruch New Age, zaabsorbowanie „channelingiem” i UFO, oraz inne podobne ruchy mają osobliwie duchowy, religijny wymiar, który nie może być ignorowany.

Zaprawdę, masowy konformizm, prowadzący nawet do dziwacznych wierzeń może być wyjaśniony w jakiś sposób przez czystą presje wywieraną przez rówieśników, lecz jest w tym coś więcej. To jest coś więcej niż pokrewieństwo z masową hipnozą, gdy ogromne ilości ludzi w podobny sposób adoptują takie same dziwaczne postawy, wierzenia i praktyki. W takich przypadkach duchowe „opanowanie” połeczności, ludzi przygotowanych do takiej idącej ku dołowi transformacji przez ich grzech i bunt przeciwko Bogu, jest oczywiste wszędzie w historii.

A teraz spójrzmy, to już tylko moja wyobraźnia, czy jest coś we współczesnej celebracji piercingu, tatuażu ciała i wolności seksualnej, które przesiąkają naszą kulturę, co literalnie wywołuje ducha Sodomy i Gomory? Wygląda na to, że buntowniczy duch rozpusty, pogańskich cywilizacji z przeszłości został wylany (śmiem powiedzieć „skanalizowany”? – 'channeled’) przez współczesną kulturę pop.

„No, bez przesady – możesz mówić – nie zgadzając się. Po prostu adorują ludzkie ciało, aby było jeszcze piękniejsze i unikalne. Niech się bawią. Komu oni szkodzą?” Takie słodkie wymówki z łatwością obfitują wśród nas, jak też z pewnością było w Sodomie i Gomorze czy innych zboczonych społecznościach.

Faktem jest, że to co w dzisiejszym świecie wynurzyło się „z otchłani” przypomina wiecznie młodego ducha wyzywającego pogaństwa, ducha zamieszkującego teraz w milionach ludzi „karmionego” traumą (narkotyki, zakazany seks, kaleczenie ciała, itd.) pochodzącą z bólu ich własnej świadomości – co oznacza, uwolnionych od Boga i boskich praw wypisanych głęboko w sercu każdego. Dlaczego? Z tego samego powodu, co zawsze: aby mogli stać się bogami dla samych siebie i tworzyć swoje własne reguły.

Oczywiście, w bardzo realnym sensie są również ofiarami – zostali w to wszystko wplątani. Ponieważ to nie tylko współczesna popkultura – ze swym zdumiewającym zamieszaniem płci ku perwersji i potężnymi muzycznymi środkami wyrazu – stała się w sposób bezprecedensowe w historii toksyczna, ale też większość rodziców nie ochroniła swoich dzieci przed tym.

W poprzednich erach, jeśli rodzicie byli niedoskonali czy nawet zepsuci, ich dzieci ciągle miały rozsądną szansę na „zdrowe dorastanie”, ponieważ pozostała część społeczności w mniejszym lub większym stopniu odzwierciedlała judo-chrześcijańskie wartości. Młodzież mogła przywiązać się do nauczyciela, sługi, mentora czy organizacji, które prowadziły w tym samym zdrowym kierunku i dawały stabilizację. Lecz dziś, z powodu niemal wszechobecnego zepsucia „na zewnątrz”, jeśli rodzice nie prowadzili i nie chronili właściwie swoich dzieci, to one zostały pochłonięte przez molestującego dzieci potwora, którego my zwiemy kulturą.

O co mi chodzi? Po prostu o to: całe twoje życie, które jest prowadzone z dala od prawdziwej prawości – nie doskonałości, rozumiesz, lecz szczerego, cierpliwego starania się o to, aby zawsze robić to co prawe – doprowadzi twoje dzieci do tego szaleństwa. Oto w jaki sposób się to szaleństwo objawia: dzieci zasługują i rozpaczliwie potrzebują stanowczości, cierpliwości, uczciwości, granic, dobroci, wglądu; dobrego i nieobłudnego przykładu. Innymi słowy, potrzebują prawdziwej rodzicielskiej miłości i prowadzenia. Jeśli tego nie otrzymają, czują się urażeni. Nawet jeśli tego nie widzisz, nawet jeśli one tego nie widzą i odrzucają, to będą gniewać się na ciebie o to, że nie otrzymały prawdziwej miłości.

A ta uraza – która staje się stłumionym gniewem – jest destrukcyjnym, nieprzewidywalnym, radioaktywnym i obcym elementem ich charakteru, który przekształca się w każdego rodzaju problem, kompleks i wszelkie możliwe do wyobrażenia zło. Powoduje, że dzieci czują się przymuszone do buntu przeciwko tobie i wszelkim autorytetom z zemsty za to, że zawiodłeś ich. A to prowadzi do wszystkiego co zakazane – od seksu, do narkotyków, ćwiekowania języka, do jeszcze gorszych rzeczy – które wydają się atrakcyjną drogą do osobistej wolności. Racjonalizacja i filozofie, z których kiedyś naśmiewaliby się, teraz mają dla nich sens. Praktyki, których unikaliby w bardziej niewinnych czasach, teraz nie tylko chwytają, lecz celebrują. To wszystko dzieje się poniżej poziomu świadomości.

Dzisiejszy bunt młodzieży jest skierowany nie tylko przeciwko rodzicom, którzy zawiedli, lecz przeciwko całemu dorosłemu społeczeństwu – przeciwko dzieciom kulturalnej rewolucji lat 60-tych, które dorosły, aby stać się ich rodzicami. Niestety, wielu z nas nigdy nie strząsnęło z siebie skutków narodowej traumy, która zrodziła „seks, narkotyki i rock’n’roll”, kontrkulturę młodzieży, lewicowy ruch nienawiści do Ameryki, ruch wyzwolenia kobiet i, oczywiście, pustoszącej wszystko seksualnej rewolucji.

Tak więc, dorośliśmy po to, aby wybrać naszego własnego – straumatyzowanego, amoralnie socjopatycznego baby-boomer (dziecko rewolucji lat ’60-tych – przyp.tłum.) zwanego Bill Clinton. (Jego żona i wspólnik w przestępstwie, Hillary, jest najbardziej popularnym Demokratą we współczesnym życiu publicznym Ameryki i jest dobrym kandydatem na prezydenta). Jeśli uważasz, że eskapada Bill’a Clinton’a z Moniką – opisana przez media jak Super Bowl ( finałowa rozgrywka o mistrzostwo amerykańskiej zawodowej ligi National Football League) – nie ma nic wspólnego wybuchem seksualnej swobody w szkołach średnich w całej Ameryce, to otwórz swoje oczy. My, rodzice tego pokolenia, wraz ze zdegradowanymi mediami rozrywkowymi, krzywymi dziennikami, kłamiącymi politykami, rządowym systemem szkolnym wypranym z mózgu i całą resztą społecznych, kiedyś wielkich instytucji, których degradacje tolerowaliśmy, jesteśmy odpowiedzialni.

Nic dziwnego, że nasze dzieci są buntownicze a dzisiejsza szalona kultura Sodomy i Gomory, do której dopuściliśmy, a w wielu dziedzinach sami stworzyliśmy, stoi na rogach oczekując na nich z otwartymi ramionami.

 

Droga wyjścia

Współczesna kultura jest tak trująca, że waszą jedną nadzieją jest dosłownie stworzyć kulturę (lub włączyć się w) całkowicie inną – subkulturę. Podobnie jak na przykład, dzisiejsza kultura homoseksualistów, która niegdyś była ponurą subkulturą czyhającą w publicznych toaletach i podniszczonych klubach, teraz stała się wyszukaną kulturą „pięknych ludzi” i Hollywood, tak też musi być z twoją prawdziwą amerykańską kulturą; jeśli w ogóle ma wrócić, musi zacząć się jako podkultura. W tej sytuacji najlepszym ratunkiem jaki znam, jest uczenie dzieci w domu i sieciowa współpraca myślących podobnie rodziców na danym obszarze. Zaufajcie mi, to już się dzieje, nie wymyślamy koła. Sport, muzyka, pantomima, skauci, 4-H (rodzaj młodzieżowego wolontariatu – przyp.tłum.) i wszelka nadprogramowa działalność jaką chcesz, wszystko to jest również dostępne w ramach nauczania dzieci w domach (Homeschooling). Ty dosłownie decydujesz i wybierasz tą „kulturę”, w której twoje dzieci dorastają i możesz aktywnie uczestniczyć w jej tworzeniu. Wierzę, że dziś homeschooling reprezentuje jedną z najważniejszych i najbardziej obiecujących dróg do prawdziwego odrodzenia amerykańskiej Judeo-chrześcijańskiej kultury. W rodzinach, w których dzieci są wychowywane z prawdziwym zrozumieniem i mądrością, są chronione przed szaleństwem popularnej kultury, aż do czasu, gdy są wystarczająco dorosłe i silne w swoich przekonaniach, aby wyjść na świat i kopnąć go w tyłek w imię prawości – prawdziwa Ameryka teraz odradza się. Niech wzrasta.

 

A co z tymi dziećmi, które już zostały złapane przez młodzieżową subkulturę? Czy jest już z późno?

Nie, nie jest za późno, lecz może być nieco trudniej i zająć więcej czasu. Znacznie łatwiej jest zostać zepsutym, niż się z tego oczyścić. Wiedz o tym, że: jest coś niemal magicznie uwalniającego w wyznaniu. Szczere wyznanie przez rodzica swoich błędów, zaniedbań, niepowodzeń, egoizmu, ślepoty, żalu i skruchy przed swoim błądzącym potomstwem jest duchowym przeżyciem dla obu stron. Oczywiście, gdy młodzieniec został „nawrócony” na nową lojalność i wierzenia, utrzymywane przez nieświadomy gniew i bunt (i być może pragnienie zemsty), może nie zechcieć od razu stanąć po twojej stronie. Niemniej przez prawdziwą pokutę ze swojej winy za ich problem, otwarte i szczere wyznanie tego – i od tego momentu bycie takim rodzicem jaki zawsze powinno się być – dajesz mu najlepszą ze wszystkich możliwych szansę na przebaczenie tobie i znalezienie ratunku dla siebie.

Nawet jeśli nie od razu zbliży się, lub zajmie to sporo czasu, twoje szczere zbadanie siebie i wyznanie jako rodzica uwolni go od twojej winy i przeszłych grzechów. Ponad tym wszystkim, potrzebujemy wiary, że z Bogiem, wszystko jest możliwe.

 

Podążając za wyższym prawem. . .

„Skaut jest wierny, . . . lojalny . . . pomocny . . .przyjacielski . . .odważny . . . dobry”.Gdy stoję i patrzę na mojego 12 letniego syna Jozue i 24 innych chłopaków Skautów (p. Część pierwsza „Jak sprzedaje się seks dzieciom”) recytujących wspólnie Prawo Skauta, wiem, co widzę. Te dzieciaki – w rzeczywistości młodzi mężczyźni – ich ognisty grzmot niewiarygodnej wybuchowej mieszaniny młodzieżowej energii, figlarność, inteligencja, testosteron, oddanie wyższym normom, naprawdę są przyszłością Ameryki. Jestem wdzięczny za to, że co najmniej kilka instytucji w dzisiejszym świecie wywiera pozytywny wpływ na dzieci. Zdumiewa mnie ogromy pociąg jaki skautowska etyka ma dla nich. Wiąże ich niskie impulsy, obszywa je dookoła i odwołuje się do „lepszych aniołów” ich natury. Teraz cytują przysięgę Skautów: „Na mój honor, zrobię wszystko, co mogę, aby wykonywać moje obowiązki wobec Boga i mojego Kraju, aby być posłusznym Skautowskiemu Prawu, aby zawsze pomagać ludziom, utrzymywać tężyznę fizyczną, umysłową i moralny kręgosłup”. Oczywiście, ci skauci, jak i inne dobre instytucje takie jak nasz kościół, a nawet samo małżeństwo – są niemiłosiernie rozszarpywane na zewnątrz przez bezdusznych aktywistów. Są też rozrywane czasami od wewnątrz – przez chwilowych zepsutych „liderów”, których krańcowym celem jest molestowanie dzieci. Również nawet wśród skautów dzieci wnoszą odrobinę szalonej kultury do środka. Jak dotąd, przysięga, prawo skautów, dorośli przywódcy, wypróbowane programy i pozytywna presja rówieśników – to wszystko pociąga chłopców ku wyższemu powołaniu. Obyśmy wszyscy robili podobnie. Jeśli tak będzie, możemy uratować naszą bezmyślną kulturę – po jednym dziecku, jednej rodzinie. A te drobne próbki rzeczywistej amerykańskiej kultury, okruchy nieba na ziemi w domach i te domy, kościoły, grupy skautów któregoś dnia rzeczywiście, proszę Boże, złączą się razem, aby ukształtować strukturę odrodzonej amerykańskiej kultury moralności. Każdy z nas musi podjąć tą samotną wysoką drogę, w przeciwnym wypadku handlarze złego poprowadzą nas w dół do jeszcze większych ciemności i głębszych poziomów piekła na ziemi.

Przeczytaj część 1: „Jak sprzedaje się seks dzieciom„.

aracer.mobi

Jak sprzedaje się seks dzieciom?

wnd_logo_new

© 2004 WorldNetDaily.com

Oryginał: Selling sex and corruption to your kids

„Skaut jest wierny, . . . lojalny . . . pomocny . . .przyjacielski . . .odważny . . . dobry”

Patrzę na mojego 12 letniego syna Jozue i 24 innych chłopaków Skautów recytujących wspólnie Prawo Skauta w czasie cotygodniowego spotkania. Jest w tym świeża nadzieja i męska winieta w erze obejmującego wszystko zamieszenia nastolatków. Gdy tak stoję obserwując w napięciu – przyglądam się mundurkom chłopców, ich oznakom, łatom, insygniom i innym kolorowym symbolom ich przynależności do wyższych ideałów skautowskich – wracam w myślach o kilka lat, gdy mój syn chciał nosić inny „mundur”.

Podróżowaliśmy z bliskimi krewnymi, których nie wiedzieliśmy całe lata do Cape May w New Jersey na wakacje nad ciepłe wybrzeże Atlantyku. Jozue ogromnie sie zaprzyjaźnił ze swym kuzynem starszym o kilka lat. Marek, kochający zabawy, bardzo przyzwoity dzieciak, nie miał w sobie niczego złego. Niemiej, jedna drobna rzecz: nosił naszyjnik. Oczywiście, Jozue zawsze uważał naszyjniki, bransoletki, kolczyki i tego typu rzeczy za zdecydowanie damskie wyposażenie i nigdy nawet we snach nie sądziłem, że założy coś takiego na siebie i będzie „wyglądał jak dziewczyna” (czy „dziwak”). Pewnie już zgadliście. Pod koniec tygodnia Jozue powiedział mi, że naprawdę chciałby dostać jakiś naszyjnik, jak ma jego kuzyn. On „po prostu, . . . czuje to, żeby taki nosić, i tyle. Żadna wielka sprawa, Tato”.

Wziąłem go na spacer na skaliste tereny, gdzie mogliśmy pobyć sami. Szybko okazało się, że mój syn nie tylko rozwinął w sobie to potężne pragnienie, aby nosić na szyi kawałki punkowskiej biżuterii – coś, co poprzednio odrzucał – lecz w wyraźny sposób był wrogo do mnie nastawiony z jakiegoś dziwnego powodu, pomimo że przyznał, że niczym go nie uraziłem. W miarę rozmowy dotarło do mnie, co się dzieje. Oczywiście, że chciał być taki sam jak jego starszy kuzyn, na którego patrzył i z którym się związał, i stąd pragnienie, aby nosić głupio wyglądający naszyjnik. Lecz ja? Stałem się teraz niewygodnym kontrastem, widzialnym przedstawicielem jego stanu umysłu sprzed zniewolenia tym obcym pragnieniem. Byłem teraz zagrożeniem dla jego nowej przyjaźni, więc odrzucał mnie wraz z swoim własnym poprzednim punktem widzenia.

I jak się okazało, nie musiałem mówić wiele: „Jozue, dlaczego jesteś zły na mnie? Czy nie dlatego, że nie sądzę, abyś tam głęboko, wewnątrz faktycznie chciał nosić naszyjnik? Powiedz mi coś? Co byś powiedział dwa tygodnie temu, przed przyjazdem do Cape May, gdybym zapytał cię czy chcesz nosić ciężki drewniany naszyjnik. Czy chciałbyś?” „Nie, coś ty” – odpowiedział bez wahania. Został wybity z transu, zaświtało. Zapłakał krótko, przycisnął mnie i zapewnił mnie po męsku, że nie chce wyglądać jak dziewczyna i nosić naszyjnik. Gdy poszliśmy do sklepiku z prezentami na tamtej plaży, wskazał mi nawet, który to naszyjnik chciał mieć i zapewnił, że już nie jest zainteresowany. I taki był tego koniec, lecz to znakomicie pokazało mi jak wrażliwe są dzieci na presję rówieśników.

Pokolenie Gangsta.

Skoro Jozue poczuł ten niewidzialny nacisk na przyjęcie upodobań swego kuzyna, to co wpływało na kuzyna? Co faktycznie wywiera taką nie do pokonania presję na większość współczesnej młodzieży, aby podporządkowywać się (przez „buntowanie”)? Podobnie jak wojsko, szkoły prywatne, Skauci mają mundury, tak też i młodzieżowa kultura: workowate portki, czapki zakładane do tyłu, naszyjniki i inna biżuteria, kolczyki na ciele, tatuaże itd. O ile jednak mundury symbolizują wartości i wierność, lojalność jakiegoś wyższego (czy niższego) porządku, to w tym przypadku jest to wierność coraz bardziej buntowniczej muzyce, społecznemu, seksualnemu i kulturalnemu światowi, tajemnej (dla rodziców) rzeczywistości, która wydaje się magicznie przyciągać do siebie miliony dzieci.

Przez trzy lata dziennikarka Patricia Hersh podróżowała przez tą egzotyczna subkulturę. Obserwowała, słuchała, pytała, związała się i zyskała zaufanie ośmiu nastolatków w typowym amerykańskim miasteczku Reston, w stanie Virginia, co ostatecznie zaowocowało jej uznanym portretem: „Oddzielone plemię: podróż do serca amerykańskiego wieku dojrzewania”. Widok jaki opisuje, jako wszechobecny w całej Ameryce, powszechny jak McDonalds, naprawdę wywołuje zmartwienie:

To jest hip-hop na przedmieściach, kultura rapu. Uczniowie wszędzie noszą bejsbolowe czapeczki z daszkiem do tyłu lub nasunięte na oczy, za duże koszulki, śmieszne workowate dżinsy lub spodnie z obniżonym krokiem zwisającym aż do połowy uda, paski, które zwisają tak, aby obnażyć jasnokolorowe bokserki. Całokształtu dopełniają najmodniejsze drogie marki. Odmianę stanowią bluzy z kapturami (kaptur obowiązkowo noszony w szkole) oraz kawałki materiału czy bandaże wiązane z tyłu głowy, styl skopiowany z ulicznych gangów. Podobnie jak wszechobecne, swobodnie używane przekleństwa, twarde lądowania w stylu kamikadze całkowicie poza zasięgiem straży miejskich i nauczycielskiego wzroku…

Ku zrozpaczonej wyzwaniem społeczności dorosłych, czarny szał jest obecny, jako kulturalny styl dla dzieciaków średniozamożnej klasy. Podobnie jak kiedyś, w latach sześćdziesiątych, gdy synowie i córki tej średniej klasy zrzucili swoje tweedowe marynarki i dystyngowane zwierzchnie sukienki na rzecz pokoleniowego munduru Levi’sa, roboczych koszul i krótkich, cienkich płaszczy w wojskowym kolorze w uwielbieniu dla „blue collar workers” (pracowników żyjących z pracy rąk na godziny – przyp.tłum.), „Prawdziwej Ameryki”, tak dzisiejsza, dorastająca młodzież wybrała styl czarnej miejskiej ulicy jako autentyczny styl bycia. Zachowywać się jak czarny to, jak określają dzieciaki, być silnym, konfrontacyjnym i trochę strasznym.

„Żyjemy w pokoleniu gangsta” wyjaśnia jeden z białych seniorów średniej szkoły noszący bejsbolówkę Malcolm X daszkiem do tyłu. „Chodzi tylko o to, żeby to złapać. Patrze na to, co ci cool faceci robią i jak to wpływa na innych ludzi. Oni robią więcej niż te wszystkie pedalskie białe dzieciaki, które grają w kosza, są lubiani przez dyra szkoły i są bogaci przez całe swoje życie, no i może czasami w weekend się upiją. Te dzieciaki każdego dnia ryzykują zrypkę”.

Hersch opisuje w jaki sposób hip-hop – multimilionowy muzyczny przemysł przepełniony „silnymi politycznymi i seksualnymi obrazami rap” – złapał w niewolę pokolenie dramatem getta i jego codzienną walką o przetrwanie:

Hip-hopowa postawa mówienia prosto w twarz wydaje się silna i wolna dzieciakom, które czują się ograniczane przez oczekiwania przyziemnego świata klasy średniej, w którym się wychowali. Rapersi stali sią najbardziej popularnymi gwiazdami MTV. W wywiadzie na temat swego albumu „Home Invasion” rapper Ice T odnosi się do „kulturalnej inwazji” jak ma miejsce, gdy nieznani dorośli siedzią wraz ze swymi rasistowskimi poglądami, dzieci cicho siedzą w swoich pokojach, a jego słowa wlewają się w ich umysły przez słuchawki: „Gdy już ich raz dostanę pod moje p….y czar/ mogą zacząć dawać ci p…e piekło” rapuje. „Zacznij zmieniać to jak chodzą, mówią, działają, a teraz czyj to jest błąd”. Świat rapu „kostiumowych gadżetów, dziwek, ziomali, i policji” jest atrakcyjną odmianą dla tych „zwykłych” sfer dentystycznych aparatów, szkolnych samorządów i randek. Getto – przeżywane z drugiej ręki z filmów, muzyki i porannych wiadomości, oglądane z wygodnych, podmiejskich, rodzinnych pokojów – jest dla młodych ludzi nasączony ogromną dramaturgią i urokiem.

Czy to jest to? Czy dzisiejsza dziwaczna młodzieżowa podkultura jest ostatnim „kostiumem” młodocianego buntu, podobnie jak długie włosy w latach 60-tych i inne mniej rzucające się w oczy, buntownicze fazy rozwoju poprzednich pokoleń dzieciaków? Czy zaniepokojenie dorosłych współczesną kulturą młodzieży jest tylko wiecznym kręceniem kciukami wywołanym eksperymentami z niezależnością ich dorastającej latorośli? A może jest tutaj zaangażowane coś innego, coś znacznie bardziej złowrogiego?

’Marszandzi tego co Cool’.

„Oni chcą być cool. Są wrażliwi i mają kasę. Są korporacyjnym, 150-cio miliardowym snem Ameryki”. Jest to wstępna wypowiedź w zdumiewającym, czołowym dokumencie PBS z 2001 roku zatytułowanym: „Merchants of Cool” przekazanym przez Douglas Rushkoff. To, co wychodzi na jaw to 60 minutowy skandaliczny portret głównych korporacji – Viacom, Disney, AOL/Time Warner i innych – które zajmują się badaniem amerykańskich dzieci jak laboratoryjnych szczurów, po to tylko, aby sprzedać im miliardy dolarów w towarze, kusząc, degradując i psując ich.

Myślisz, że to przesada? Jest to niedopowiedzenie.

„Kiedy funkcjonuje kilka gigantycznych narodowych korporacji, obciążanych długami, szaleńczo konkurując ze sobą o każdy centymetr przestrzeni fizycznej i każdy umysł, jaki tylko mogą zdobyć, – mówi profesor komunikacji na Uniwersytecie Nowojorskim Mark Crispin-Miller. – są gotowi są zrobić wszystko, cokolwiek wydaje im się najszybciej zadziałać i zdobyć najwięcej ludzi, co oznacza, że zaniżą standardy w dół”.

Zobaczmy jak bardzo w dół.

„Jest to burza firm, walczących o te same dzieciaki – wyjaśnia Rushkoff w „Merchants of Cool.” – Aby zdobyć lojalność nastolatków, specjaliści rynkowi wierzą, że musza mówić najlepiej ich językiem, więc badają ich bardzo uważnie, tak jak antropolog badałby egzotyczną tubylczą kulturę. Dziś pięć ogromnych firm jest odpowiedzialnych za sprzedaż niemal wszystkiego co funkcjonuje w młodzieżowej kulturze. To są prawdziwi marszandzi cool: Rupert Murdoch’s Newscorp, Disney, Viacom, Universal Vivendi, oraz AOL/Time Warner.”

Ta dokumentacja ukazuje w jaki sposób wielkie korporacje dosłownie nasyłają „szpiegów”, aby infiltrować młodzieżowe środowiska w celu zdobycia informacji do jakich następnych zakupów mogą nakłonić te dzieci.

„Kompanie rozrywkowe, są grupą ogromnego konglomeratu, które posiadają cztery czy pięć muzycznych firm, sprzedających 90% muzyki w Stanach Zjednoczonych – te same firmy, które posiadają wszystkie studia filmowe, wszystkie główne sieci telewizyjne, wszystkie telewizyjne stacje na 10 największych rynkach” ujawnia profesor komunikacji z University of Illinois Robert McChesney w tym dokumencie. „Są oni w posiadaniu wszystkich lub części każdego komercyjnego kanału. Patrzą na rynek nastolatków jak na część swego potężnego imperium, które kolonizują. Powinniście widzieć to tak, jak Imperium Brytyjskie czy Francuskie z XIX wieku. Nastolatki są traktowane jak Afryka. Wiesz, jest to środowisko, które należy przejąć, a ich arsenałem broni są: filmy, muzyka, książki, CD, internet, ubrania, rozrywkowe parki, zespoły sportowe. Wszystko to są narzędzia do ściągania z tego rynku pieniędzy”.

MTV.
Co więc, z kablowym kanałem, który stawia siebie w pozycji championa dzisiejszych nastolatków i tych przed wiekiem nastoletnim – championa ich muzyki, ich buntowniczego wolnego ducha, ich szczerego, zawsze zmiennego wyobrażenia tego, co jest „cool”? Czymkolwiek innym mogłoby być MTV, w końcu interesuje się dzieciakami, prawda? Tak, z pewnością, interesują się, ale w taki sam sposób jak lew gazelą. Wszystko w MTV jest komercyjne – wyjaśnia McChasney. – To wszystko czym jest MTV. Czasami jest to wyraźna, reklama opłacana przez firmę, która chce sprzedać swój produkt. Czasami będzie to wideo dla firmy muzycznej, która sprzedaję muzykę. Czasami będzie to set wypełniony ciuchami trendy i tym, co może sprzedać taki wygląd, do którego potrzebne są produkty z tego seta. Będzie to też czasami show na temat jakiegoś filmu, który ma dopiero wejść, opłacony przez filmowe studio, choć ty nie wiesz o tym, aby zrobić rozgłos temu, co wychodzi z Hollywood. Wszystko tu jest programem informacyjnym, nie ma nie-komercyjnych części MTV”.

Rushkoff ilustruje działanie tej maszyny korzystając z przykładu Sprite. To, co kiedyś było borykającym się z problemami producentem drugorzędnego napoju zostało wyciągnięte przez wspaniałe marketingowe formy działania jak: podpisywanie się pod głównymi hip-hopowymi wydarzeniami i ustawianie się w pozycji tego cool napoju dla bezmiernego rynku pokolenia MTV. Łącząc Sprite, MTV, muzyków rap i innych uczestników promocji, Rushkoff przedstawia nam zakulisowa grę: „Sprite wynajmuje Roseland Ballroom, płaci dzieciakom po 50 dolców, aby ją zapełniły i wyglądały cool. Artyści rap, którzy koncertują dla tej opłaconej publiczności, otrzymują bezpośrednie wejście w programie MTV, 'Direct Effects’, którego Sprite jest sponsorem. MTV pożera tanią produkcję, promując muzykę firm płytowych, które reklamują ich kanał i wszyscy są szczęśliwi”.

Cóż więc, powiadasz? Co w tym złego? Czy MTV i rapersi, i producenci ciuchów i inni nie dają dzieciakom tego, co one chcą? Właśnie to mówią, ale to nie jest to, co robią.

W rzeczywistości te firmy tworzą nowe, niższe i co bardziej szokujące – to jest słowo kluczowe szokujące – kampanie reklamowe, udające szczery, autentyczny wyraz młodzieżowych poszukiwań swej tożsamości i przynależności, wyłącznie w jednym celu osiągania finansowych korzyści z amerykańskich dzieci. Mają oni swoje grupy, na których się skupiają, do których wysyłają „kulturowych szpiegów” (których nazywają „korespondentami”), którzy udają przyjaciół i ludzi troszczących się o nastolatków, aby ich sondować – co lubią, czego nie, co jest na topie, a co nie, co jest cool, a co już nie. Angażują się w „brzęczący marketing” (gdzie ukryty agent przebrany za „jednego z tłumu” mówi o nowym produkcie). Wynajmują naganiaczy, którzy wchodzą z młodzieżą w relacje przez internetowe czaty, oraz „ulicznych szpicli” (wędrujące grupy, które głośno publicznie omawiają zespół czy jakiś produkt, aby wzbudzić zainteresowanie). Uruchamiają całą maszynerię współczesnych badań rynkowych i psychologii konsumenta, aby dotrzeć do tej złotej żyły – wyprzedzić następne, zawsze bardziej dziwaczne i bardziej szokujące wcielenie tego co „cool.” Samo to byłoby wystarczająco złe – gdyby korporacyjna Ameryka po prostu postępowała za i handlowała tymi najbardziej podstawowymi instynktami zmieszanych, niedoglądanych nastolatków. Lecz oni nie idą za tym, oni prowadzą – ku dołowi.

Eksponaty A i B: „mook” oraz „midriff,” dwa stworzenia tego korporacyjnego konsorcjum nastawionego na młodzieżowy rynek. „mook” to marketingowa karykatura dzikiego, niemoralnego, żyjącego bez zahamowań seksualnego maniaka.

„Weźmy Howrad’a Stern, – mówi Rushkoff, – być może pierwotnego i ciągle pierwszego króla mooków. Spójrzmy w jaki sposób Viacom wynosi go na wszystkich swoich posiadłościach. Jest sprzedawany przez 50 radiowych stacji Viacom’s Infinity. Jego cotygodniowy show telewizyjny jest nadawany przez Viacom’s CBS. Jego bestsellerowa autobiografia została wydana przez Viacom’s Simon and Shuster, po czym ożywiona w filmie wyprodukowanym przez Viacom’s Paramount Pictures, zarabiając 40 mln dolarów na miejscu i wiele milionów więcej na sprzedaży wideo na Viacom’s Blockbuster video”.

Dodaje: „Mook nie występuje w naturze. Jest to stworzenie wymyślone na potrzeby spieniężenia sterowanego testosteronem szaleństwa dorosłych. Łapie ich poniżej pasa, po czym sięga do ich portfeli”. Ogromna części programów MTV prezentuje i reklamuje tego „mook’a” w amerykańskich chłopcach. Na przykład, głównym miejscem spotkania jest profesjonalny wrestling – program telewizyjny o największej dziś oglądalności wśród dorosłych amerykańskich chłopców.

OK, a co z „midriff”? Dziewczęta, mówi Rushkoff, „zostały ściągnięte tu na dół wraz z chłopcami. Maszyna medialna wypluła drugą karykaturę. . . midriff nie jest bardziej prawdziwa niż mook („midriff” – oznacza też w j.ang. część ciała między piersiami, a talią – przyp. tłum.) . O ile on utknął w wieku dojrzewania, to ona jest przedwcześnie dojrzała; on nie dba o to, co ludzie myślą o nim, ona jest pochłonięta swym wyglądem. Jeśli do niego należy szorstkość, do niej – seks. Midriff jest w rzeczywistości zbieraniną tych samych, starych seksualnych stereotypów, lecz przepakowanych w nowe kobiece możliwości. 'Ja jestem madriff, słuchaj jak wrzeszczę. Ja jestem seksualnym obiektem, lecz jestem dumna z tego'”.

Jaki jest więc cel tych zdeprawowanych modeli dla amerykańskiej przyszłości, wykrojony z marketingowych badań, skompilowany przez wynajętych przez korporacje „kulturowych szpiegów”, których zadaniem jest rozpoznanie, jaki następny krok w dół – następna szokująca fala przebrana w autentyczny „cool” – prawdopodobnie będzie do zrobienia dla pokolenia MTV? Dlaczego? Żeby sprzedawać dzieciakom jeszcze więcej, oczywiście.

„Gdy korporacyjny zysk zależy od tego, aby być z przodu, przed zakrętem, musisz słuchać, musisz dokładnie wiedzieć, czego oni chcą i dokładnie, co oni myślą, abyś mógł dać im to, co chcesz, aby wzięli” – wyjaśnia Crispin-Miller z nowojorskiego uniwersytetu. I dodaje: „Maszyneria MTV nie słucha młodych ludzi po to, aby dać im szczęście. . . MTV tak się dostraja, aby wyobrazić sobie, jak podać to, co Viacom ma do sprzedania”.

Jak więc kierują dzieciakami, aby ich przywiązać – odcisnąć im ślad – przy pomocy następnego kierunku muzyki, ciuchów, stylu życia, tych wyborów, które oni powinni kupić?

„Angażuje się dzieci do udziału w seksualnej rywalizacji na scenie lub kamery MTV podążają za nimi w ciągu tygodnia ich rozpusty” – mówi Rushkoff. „Oczywiście, niektóre z nich zawsze zachowywały się w sposób szalony, lecz nigdy te wybryki nie były tak celebrowane w TV. Więc, oczywiście, dzieci traktują to jako wskazówkę, jak tutaj na wybrzeżu Panama Beach, na Florydzie, gdzie uczniowie szkół średnich zachowują się w publicznych miejscach tak, jakby byli na scenie MTV. Kto kogo tutaj naśladuje? Życie w realu i w MTV zaczynają się zacierać. Czy rzeczywiście media odzwierciedlają świat dzieci, czy też jakiś inny? Coraz trudniej jest zrozumieć odpowiedź”.

Prawdziwie diabelska część modus operandi speców od ryku pojawia się, gdy Rushkoff pokazuje swoją własną epifanię:

Nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy 13 letnia Barbara i jej przyjaciółki zauważyły naszą grupę w czasie między ich próbami. Wydawało się, że tańczą dla nas, dla naszych kamer, jakby sprzedawały z powrotem nam, mediom, to, co my sprzedaliśmy im.

Wtedy mnie to uderzyło: jest to gigantyczne sprzężenie zwrotne. Media obserwują dzieciaki, po czym sprzedają im obraz ich samych. Wtedy dzieci oglądają te obrazy i aspirują do tego, aby być mook’iem czy midriff’ą w TV. A media są tu na miejscu, aby ich obserwować jak to robią, aby wyszykować dla nich nowy obraz i tak dalej.

Czy jest jakiś sposób na przerwanie tego sprzężenia zwrotnego – pyta Rushkoff. Wyłącznie w umysłach dzieci, ujawnia, zauważając, że „cool” – szukająca młodzież, która stale sięga w dól do nowych, bardziej lubieżnych, bardziej skandalicznych środków wyrazu – jest to coś, wszystko, tak długo dopóki nie zostanie to wykorzystane i zdarte przez korporacyjny świat.

Powiedziawszy to, Rushkoff puszcza taśmę z nagraniem wielkiej, demonicznie wyglądającej grupy młodzieży z wymalowanymi twarzami, szantującej i wykrzykującej sprośności w centrum Detroit w noc Halloween i wyjaśnia:

Kilka tysięcy, przeważnie białych młodych mężczyzn zebrało się, aby wysłuchać koncertu ich ulubionego, lokalnego zespołu: Insane Clowne Posse (Oddział Szalonych Klaunów). ICP pomógł w tworzeniu nowego stylu muzycznego zwanego rap metal lub rage rock, który stworzył zamieszanie w całym kraju swymi szokującymi tekstami i wyszydzaniem kobiet i gejów . . Rockowa muzyka zawsze była kanałem buntu, lecz do tej pory była kierowana przeciwko rodzicom, nauczycielom czy rządowi, dziś jest kierowana przeciwko przebiegłej komercji, samemu MTV. Fani czuli się lojalni wobec tego zespołu i jego muzyki, ponieważ przeżywali ją jako swoja własną. Nie została ona poddana żadnej obróbce przez korporacje, przetrawiona do popularnej kultury i sprzedana z powrotem im w markecie.

Członkowie zespołu Insane Clown Posse wyjaśniają popularność zespołu: „Wszyscy, którzy lubią nasza muzykę czują super łączność. To dlatego oni wszyscy tu są, czują się tak bardzo złączeni z tym, ponieważ to jest – jest wyłącznie ich. Widzisz, gdy coś jest w radiu, jest dla wszystkich, wiesz o co mi chodzi? To jest piosenka wszystkich. 'O, to moja piosenka’. To nie jest twoja piosenka, ona jest z radia. Należy do wszystkich. Lecz posłuchaj ICP, czujesz się tak, jakbyś był jedynym, który wie o tym”.

„To są skrajności – mówi Rushkoff. – na które nastolatki pójdą, aby upewnić się co do autentyczności ich własnej sceny. Jest to frontowa linia oporu kultury nastolatków: stań się tak nieokrzesany, tak nie do przyjęcia, złam tak wiele zasad, abyś stał się niestrawny”. (Aby dopełnić wrażenie, w tle Isane Clowne Posse rapuje: „Dziwka, hej, jest twoja. Hej, twoja jest dziwka, Chodź!” i inne budujące teksty.)

Wtedy pojawia się zdrada: „Marszandzi Cool” pokazują jak Insane Claoun Posse i inne „autentyczne” grupy – nietknięte przez komercję – są w końcu wykupywane przez marketingową „maszynę”, pakowne i sprzedawana z powrotem na młodzieżowy rynek. Oczywiście, gdy ta szokująca wartość zużyje się, a szata „cool” – nietknięta i nie zepsuta przez korporacyjna Amerykę – przesuwa się dalej w dół do następnego, jeszcze bardziej skandalicznego poziomu deprawacji – MTV, Viacom i inne korporacyjne giganty są już tutaj obecne, aby spakować to i sprzedać ponownie naszym dzieciom.

A, i nie próbuj nawet mówić swoim dzieciom o tej całej diabelskiej grze. Widzisz, jak mawia Crispin-Miller, „to oficjalna część punktu widzenia świata rockowych klipów, to oficjalna część punktu widzenia świata reklam, że twoi rodzice to sk…, nauczyciele to frajerzy, przedstawiciele władzy są śmieszni, i tak naprawdę nikt nie jest w stanie zrozumieć dzieciaków oprócz korporacyjnych sponsorów”.

OK, czy to tak jest? Amerykańskie nastolatki znajdują się w uchwycie zgubnych kampanii marketingowych prowadzonych przez wielkie, chciwe, nietroskliwe korporacje? – z nadzieją, że dzieci wyrosną z tego i staną się normalne kiedyś? Koniec historii?

Nie całkiem. Bądź pewien, miliony młodych ludzi pochwyconych przez destrukcyjny lecz korporacyjny aspekt sprawy to tylko ta widoczna strona. Spoza korporacyjnych manipulacji i młodzieży związanej swymi egoistycznymi i haniebnymi wpływami czyha następna, znacznie bardziej budząca grozę i całkowicie perwersyjna „kampania marketingowa” – wrogi wymiar, w którym nie ma żadnej troski o dobro innych i która jest zaprogramowana, aby pochłonąć wszystko na swojej drodze, od najwyższego do najniższego.

To „coś”, co ujawnimy w drugiej części, jest literalnie wycelowane w degradację tej młodzieży tak totalnie, że niewiele nadziei pozostaje dla następnego pokolenia Amerykanów.

Część druga TUTAJ

topodin.com