Po co „pustynia”?

Andrew Strom

Pomimo że koncepcja pustyni pojawia się w całej Biblii, nie jest ona dobrze rozumiana we współczesnym chrześcijaństwie. Od Księgi Rodzaju aż do Księgi Objawienia znajdujemy wyraźne odniesienia do „pustyni”, jako czegoś, czego Bóg często używa, zajmując się człowiekiem. Dostrzegamy w tym niezaprzeczalny wzór.

Gdy przeglądamy Pismo, widzimy, że pustynia często jest miejscem duchowego „kryzysu” jak i przygotowania. Jest to miejsce, do którego Bóg posyła nas zanim zacznie się „działanie w realu”, zanim wejdziemy do pełni Bożych celów dla naszego życia. Musi nastąpić „śmierć”, zanim może nastąpić zmartwychwstanie. Miejsce pustynne musi poprzedzać „ziemię obiecaną”.

Pustynia jest miejscem prób i sprawdzianów, złamania i pełnego poddania Bogu. Rekwizyty i działalności, które utrzymywały nas nieustannie w zmaganiach o to, aby „coś się działo” tam zostają usuniete. Poleganie na sobie podlega wstrząsaniu i jest zastępowane totalnym poleganiem na Bogu jedynie. Każdy „bałwan” w naszym życiu (często jest to nasza własna służba) jest stawiany w przenikającym świetle Bożym, ujawniane są egoistyczne motywacje i ambicje właśnie jako takie: egoistyczne. Jest to proces, który może zająć wiele lat. Ostatecznie pojawiamy się złamani, udoskonaleni, oczyszczeni. Jest to proces, który w różny sposób doprowadza nas do dojrzewania i oczyszczenia. Teraz jesteśmy gotowi na wypełnienie tego, co Bóg pierwotnie dla nas zamierzył, lecz teraz motywacje naszego serca zostały dramatycznie zmienione w stosunku do tego, jakie były wcześniej.

Ten schemat widzimy w całym Piśmie. Można nauczyć się wielu lekcji z tego, co tam czytamy. Abraham, Józef, Jozue, Mojżesz, Dawid, Eliasz, Jan Chrzciciel, Paweł, a nawet sam Jezus, to ludzie, którzy musieli przejść przez „pustynne” doświadczenie. Bardzo często trwało to wiele, wiele lat. Dlaczego więc mielibyśmy być zaskoczeni, gdy spotyka to nas?

Prawdopodobnie najbardziej znany przypadek „doświadczenia pustyni” w Starym Testamencie to historia Mojżesza i dzieci Izraela. Mojżesz był wychowywany i szkolony przez całe swoje życie w Egipcie, lecz gdy spotkał się twarz w twarz ze swym dziedzictwem jako Izraelita, „powstał w swej mocy” i zabił Egipcjanina. Zmusiło go to do ucieczki na pustynię, gdzie spędził 40 LAT jako samotny pasterz. Jakże niezwykle długi okres czasu! Wyobraź to sobie jakby to było, gdyby każdy chrześcijański lider musiał spędzić tak długi czas na pustyni, zanim Bóg dopuści go do prowadzenia Jego ludu! Trudno sobie wyobrazić głębię rozpaczy i „śmierci” dla wszystkich swoich marzeń i nadziei, przez które musiał przejść Mojżesz w tym czasie. Trudno sobie wyobrazić nawet, po tych 40 latach kogoś bardziej martwego dla zwykłych ambicji i pokuszeń przywództwa, niż był wtedy Mojżesz. Jaką CIERPLIWOŚĆ musiały te lata oczekiwania w nim wydać!

Widzimy tutaj, jak daleko Bóg pójdzie w „przygotowywaniu” swego lidera „według swego własnego serca”. (Choć 40 lat to nadzwyczajnie długi okres.) Izolacja, irytacja, wołanie do Boga o uwolnienie… to wszystko składa się na ten czas. Ponieważ nie da się niczym zastąpić takiego przeżycia, Bóg go tak często używa. Serca prowadzonych mężów są często tak podobne do siebie, że Bóg używa podobnych metod „leczenia” ich. Zamyka nas nawet w pewnego rodzaju więzieniu, abyśmy nie mogli uciec przed tym procesem – jest tak ważny. Pan nie chce, aby Jego drogocenne owce były pasione przez egocentrycznego pasterza.

Po 40 latach przygotowania Mojżesz wraca na Boży rozkaz do Egiptu, aby wyprowadzić Jego lud z niewoli.

A był to początek przeżywania pustyni przez cały naród Izraelski. Ponieważ, gdy zostawili Egipt jedyna droga do „Ziemi Obiecanej” wiodła przez pustynię. Niektórzy komentatorzy mówią, że w linii prostej ich podróż mogłaby zająć zaledwie kilka tygodni lub mniej. Jednak z powodu ich nieposłuszeństwa i strachu, ogromna większość tych, którzy opuścili Egipt, była przeznaczona na śmierć na pustyni, nigdy nie docierając do Ziemi Obiecanej, tak że ich podróż zajęła im 40 lat!

Musimy teraz zauważyć ten szczególny fakt: nie wszyscy ci, którzy weszli na pustynię, przetrwali ją, wielkie tłumy poginęły tam. Pustynia próbowała ich i okazało się, że mieli braki. Poszli na miejsce sprawdzianu i nie zaliczyli go. Jest to bardzo istotny fakt, z którego należy zdać sobie również sprawę dzisiaj. Tylko dlatego, że ktoś jest „powołany” i wszedł w czas pustyni, nie znaczy, że uchwyci Boże działanie i odpowie na nie właściwie. Jest taka możliwość, że wszystko tam straci. Ci ludzie stracili tam wszystko, a wyłącznie ich dzieci przeszły dalej, aby odziedziczyć obietnice Boże.

Jak wyraźnie jest ten wzorzec stale powtarzany, zarówno w Starym Testamencie jak i Nowym: wielu tych, których Bóg chce któregoś dnia używać jest posyłanych na miejsce samotności i złamania, zanim zostaną wprowadzeni do ich prawdziwego przeznaczenia, a przecież nawet nie wspomnieliśmy jeszcze o takich bohaterach jak Noe, Jakub, Job i inni, którzy przeżywali podobne rzeczy. Częścią tego procesu jest „oczekiwanie”, które ma wtedy miejsce, oraz to, że wszystkie wspierające „rekwizyty” zostają zabrane. Samo „oczekiwanie” może być torturą.

Zadaniem pustyni jest również zajęcie się strachem człowieka czy „usystematyzowanym” sposobem patrzenia. Bóg często używa jej do wprowadzenia nowej perspektywy, co jest bardzo ważne dla liderów, którzy mają reprezentować „nowe” podejście czy których czeka sprzeciw opozycji z powodu przynoszenia konfrontacyjnych słów. Samotnie spędzone na pustyni lata dają im kręgosłup, który pozwala stanąć przed tłumem czy aktualnymi władzami i ogłaszać bez kompromisu Bożą prawdę. Teraz rzeczywiście boją się bardziej Boga niż człowieka, myślą zupełnie inaczej od pozostałych. Pustynia jest bardzo ważnym doświadczeniem dla każdego kto chce przynieść świeżą mannę Bożym ludziom.

Czy jesteś kimś, kto przechodzi przez takie „pustynne” doświadczenie? Bądź zachęcony! Spójrz w górę, ponieważ blisko jest twoje uwolnienie. Bóg przepuszcza Swoje dzieci przez takie doświadczenie wyłącznie wtedy, gdy ma to jakiś wielki cel do wykonania. Nie rezygnuj, nie daj się powalić, po drugiej stronie leży „ziemia obiecana”, jeśli tylko uczepisz się Jezusa. Bądź aktywny, módl się, przygotowuj. Nie bądź „bierny” i nie dopuść do tego, aby cię pustynia pochłonęła. Wykorzystaj ten czas na zbliżanie się do Jezusa, kop głęboko i postaw swoje stopy solidnie na Skale. Uniż się przed Panem a On podniesie cię czasu swego, jeśli tylko przylgniesz do Niego.

Niech Was Bóg błogos

Andrew Strom.

раскрутить сайт самостоятельно mail ru

Codzienne rozważania_16.07.10 Prawdziwe bogactwo oddanego życia

James Ryle

Błogosławieństwo Pańskie czyni bogatymi, i nie dodaje do tego utrapienia” (Przyp. 10:22 NIV, podobny jest przekład w Biblii Wujka – przyp.tłum.).

W czasach, gdy ekonomia ledwo się czołga a frustracje (jak też strach) podnoszą, bogactwo musi być mierzone czymś więcej niż stanem bankowego konta. Wartość ludzkiego życia nie zależy tego, co posiada, lecz widoczna jest w tym, jaki pozytywny wpływ wywiera na życie tych, z którymi styka się przez lata spędzone na ziemi.

Wielu bogaczy odeszło do swych grobów przeklętych. Zastanów się nad ponadczasowymi słowami Sir Walter Scott (fragment z Pieśni ostatniego Minstrale -przyp.tłum.):

“High though his titles, proud his name,
boundless his wealth as wish can claim;
despite those titles, power, and pelf –
the wretch, con-centered all in self,
living, shall forfeit fair renown,
and, doubly dying, shall go down
to the vile dust, from whence he sprung,
unwept, unhonored, and unsung.” *)

Człowiek może zostać tak pochłoniętym przez chciwość, że ostatecznie jego życie jest niszczone przez psychiczne cierpienie. Nie chcesz, aby tobie się to przydarzyło.

Posłuchaj, co Biblia mówi nam: „A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenia i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzie w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia” (1Tym. 6:9,10).

To jest światowa droga do bogactwa. Z drugiej strony, mamy Bożą drogę: „Błogosławieństwo Pańskie czyni bogatymi, i nie dodaje do tego utrapienia”.

Jeśli Pan wyleje Swoje błogosławieństwo na twoje życie a twój majątek wzrośnie, odpowiedz na to głębszym oddaniem Jego imieniu, żarliwą gotowością do wykonywania Jego celów na ziemi. Dopilnuj tego, aby w twoim życiu widoczna była pokora w tym wyniesieniu, mądrość w hojności, miłość w dobroczynność, oraz dobroć dla tych, których codzienne zmagania stają się legendarne.

To jest prawdziwe bogactwo oddanego życia, z niego składają się legendy świata tego… i następnego!

– – –

*) Ogólne znaczenie tego fragmentu:
Choć dumny z tytułów, nieograniczonego bogactwa, władzy i sławnego nazwiska, nieszczęśnik, żyjący dla siebie i tak wyrzeknie się wszystkiego, umierając podwójna śmiercią, zejdzie do prochu, skąd wyrósł, nieopłakany, nieuhonorowany i bez pieśni żałobnej.продвижение сайта

Duch Babilonu a Kościół

Terry Somerville

15 lipca 2010

Potem rzekli: Nuże, zbudujmy sobie miasto i wieże, której szczyt sięgałby aż do nieba, i uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi. Wtedy zstąpił Jahwe, aby zobaczyć miasto i wieżę, które budowali ludzie” (Rdz. 11:4,5).

Ten fragment nie identyfikuje „ducha” zwanego Babilon, lecz z pewnością istnieje pewna duchowa siła stojąca za ludzką działalnością. Babilon był starożytnym miastem, w którym ludzie wychowali się w bałwochwalstwie i buncie przeciw Bogu; to ludzie budujący swoje własne królestwa bez Boga. Istnienie Babilonu zakończy się w dniach ostatecznych. Tak, „duch Babilonu” działa w sercach i ambicjach upadłego człowieka a jego siła kieruje współczesnym społeczeństwem.

Wezwaniem dla Ciała Chrystusa jest, aby było solą i światłem w miejscach publicznych, na arenie, którą kontroluje duch Babilonu. Ten duch mówi: „Zbudujmy, uczyńmy sobie imię, abyśmy sięgnęli do niebios”. Łatwo jest nieświadomie wmieszać ducha Babilonu do naszych organizacji. Jesteśmy podobni do Izraelitów, którzy zaadoptowali „zwyczaje ziem sąsiednich” i nie widzieli w tym nic złego. To dlatego Chrześcijaństwo było często nieskuteczne i nieodpowiednie w naszej kulturze – jesteśmy podobni do tej kultury.

Pan chce objawić temu światu Swoją chwałę przez Jego ludzi i nie może namaścić tej mikstury. Gdy Bóg posyła nas DO miejsc publicznych, wzywa nas również, abyśmy WYSZLI z Babilonu. Oto kilka obserwacji.

1. Duch Babilonu przekonuje ludzi, aby mówili „zbudujmy sobie…”.

Zawsze, gdy chrześcijanie gromadzą się, są kościołem (Ekklesia). Wiemy, że kościół to nie budynek, organizacja czy korporacja, a jednak musimy organizować różne rzeczy, które robimy. W chwili, gdy przejdziemy od kościoła, którym są „zebrani” wierzący do organizacji czy korporacji, stajemy się podatni na działanie ducha Babilonu. W subtelny sposób możemy przejść do mentalności „zbudujmy sobie” i skończyć bardziej na budowaniu i utrzymywaniu „religijnej organizacji”, niż na wynoszeniu Królestwa Bożego. Ludzkie metody zastępują wtedy moc Ducha Świętego i pojawiają się egoistyczne ambicje wraz „ze wszelkim nieporządkiem”. Jeśli uczciwie spojrzymy na współczesny kościół, to gdzie widzimy problemy? Zazwyczaj wszystko jest skupione wokół tej organizacji! Jeśli chodzi o budynki kościelne i organizacje John Wesley zajął stanowisko: „wszystko to spłonie”. Nie musimy tego zaczynać, lecz zawsze mamy iść za Jezusem.

Opowiada się o chrześcijańskich liderach z Chin, odwiedzającym nasze kościoły. Pod koniec ich podróży, zapytano ich, co myślą. Po krótkiej naradzie odpowiedzieli: „Jesteśmy zdumieni tym, jak dużo osiągnęliście bez Ducha Świętego”. Potrzebujemy organizacji, ale takiej, która odzwierciedla Jezusa. My nie możemy budować kościoła. Jezus powiedział: „Ja zbuduję kościół Mój…” (Mt. 16:18).

Dziś Duch Święty mówi: „pokutujcie z martwych uczynków, wejdźcie do odpocznienia i idźcie za Panem kościoła, we wszystkim, co czynicie”.

2. Duch Babilonu nakłania ludzi, aby mówi: „uczyńmy sobie imię”.

Taka jest prawdziwa motywacja za większością służby. Przyjęliśmy ludzkie wartości miary, sławy, młodości, bogactwa, władzy i uznania! Chcemy, aby nazwa naszego kościoła czy służby była sławna! Kontrolujemy, nadając tytuły i pozycje, aby „uczynić sobie imię”, zamiast prawdziwego duchowego autorytetu. W 1995 roku na konferencji „The Gehtering” w Whistler B.C. zaznaczony został początek Bożego działania z osobistymi agentami służb w Kanadzie.

Sen o deskach surfingowych

Rok przed „Whisteler gathering” miałem sen. W tym śnie zgromadzonych było około 2000 ludzi. Prowadzący powiedział „Duch Boży przychodzi jak deszcz, lecz przyjdzie On jak Wodospady Niagara”. Wszyscy zerwali się i złapali swoje 'deski surfingowe’ spod siedzeń, przygotowując się na rajd na fali Bożej. Te deski reprezentują Boże powołanie dla każdego życia i miały pięknie wymalowane nazwy kościołów, nazwiska duchownych, czcigodne tytuły i pozycje. Gdy deszcz spadł, wszystko zaczęło spływać. Właśnie to Bóg robi przez ostatnie dziesięć lat – zmywa wszystkie ludzkie dodatki do Jego dzieła. Ci, którzy nie będą w stanie współpracować zostaną ostawieni na bok, do następnego poruszenia Bożego.

Gdy odszedłem od służby pastorskiej, Duch Święty powiedział do mnie zdecydowanie: „żadnych pozycji, żadnych tytułów”. Nadchodzące pokolenie wierzących będzie wolne od egoistycznych ambicji, a znane tylko z jednego: Chwały Pańskiej. Gdy Biblia mówi: „Chwała Pańska pokryje cała ziemię” nie ma na myśli tego, że my zostaniem zniewoleni przez Jego obecność, lecz raczej to, że będziemy odzwierciedlać chwałę Pańską w każdej sferze, ponieważ nasz serca będą zjednoczone z Jego sercem. To wyłącznie Jego imię będzie zauważane.

3. Duch Babilonu mówi: „sięgnijmy nieba”.

Duch Babilonu jest duchem religii, mówi : „sięgnijmy niebios” i będzie starał się o to, aby przeniknąć chrześcijańską działalność legalizmem bądź religijnymi wysiłkami. Na przykład: mamy dziś w napełnionych Duchem, przebudzeniowych kręgach, ogromny nacisk na „otwieranie okien niebieskich”. Wiem, co to znaczy; wszyscy chcemy, aby przeniknęła nas atmosfera Boża, lecz spójrzmy na nasze metody. Zostaliśmy nauczeni składać właściwie dziesięcinę, przyjęliśmy nowe metody modlitwy, wykonywania duchowych map i prowadzenia duchowej bitwy, pokuty utożsamienia, cytowania właściwych wersów, stałego zajmowania się sprawami serca itd., itd. Problemem jest to, że skupiamy się na tym, co MY robimy, a nie na tym, co ON ZROBIŁ. Stale sięgamy po jeszcze jedną, kolejną działalność, aby się przebić, zamiast sięgnąć do prostej wiary w skończone dzieło Chrystusa.

Rzekli więc do niego: Cóż mamy czynić, aby wykonywać dzieła Boże? Odpowiedział Jezus i rzekł im: To jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał” (Jn 6:28).

Faktem jest, że Jezus już otworzył okna niebieskie, nie są one już w ogóle zamknięte dla chrześcijan. W ogóle nie potrzebujemy religijnej działalności, a jedynie wierzyć i podążać. ON jest naszym największym arcykapłanem, który poszedł do niebios i mamy do niego pełny dostęp (Hbr. 4). Tak naprawdę to sami zasiadamy z Chrystusem ponad oknami niebieskimi w pozycji odpocznienia. Przyłączamy się do Niego w wylewaniu błogosławieństwa na ziemię, mając przeciwników pod swoimi (Jego) stopami.  Od chwili, gdy pojąłem to i zwyczajnie uwierzyłem, uzdrowienia, cuda i duchowa walka zmieniły się w dramatyczny sposób. Dobrze jest przestać walczyć i wejść do odpocznienia!

Kto bowiem wszedł do odpocznienia Jego, ten sam odpoczął od od dzieł swoich, jak Bóg od swoich” (Hbr. 4:10).

4. Duch Babilonu inspiruje Bożych ludzi do ukrytego bałwochwalstwa

Gdy Izrael został uwolniony z egipskiej niewoli, kapłani skopiowali babilońskie bałwochwalstwo. Namalowali nieczyste obrazy wewnątrz świątyni i zabrali „bałwany do swych serc” (Ez. 14:3). Liczne są nasze podobieństwa do izraelskich kapłanów. (Jesteśmy Królewskim Kapłaństwem.) Mamy w sercach bałwany, obrazy czegoś, czego chcemy i czemu służymy (Chciwość jest bałwochwalstwem, Kol. 3:5). Duch Babilonu aktywnie działa w bałwochwalstwie.

Bałwany w sercu

Na początku lat 90tych Pan przekonał mnie bardzo mocno o tym, że w swym sercu czczę bałwany. Nie rozumiałem tego dopóki Pan nie pokazał mi w moim sercu obrazów i wizerunków, którym służyłem. Jednym z nich był obraz tego jakiej chciałem służby. Zawsze, gdy służba szła zgodnie z tym obrazem, ciało było zadowolone. Kiedykolwiek szło w innym kierunku, ciało było niezadowolone i przygnębione. Służyłem temu bałwanowi służby swym ciałem.

Konsekwencje bałwochwalstwa

I. Duchowy atak. Jeśli w służbie jest bałwochwalstwo to mają miejsce straszliwe duchowe ataki i duchowa walka nie może zatrzymać ich! Właśnie to doprowadziło mnie do szukania Boga. Szatan wykorzystał moje bałwochwalstwo i napadał na mnie. Nie byłem w stanie skutecznie się mu przeciwstawić, ponieważ tak naprawdę nie byłem poddany Bogu. To dlatego jest tak wiele duchowej walki i depresji we współczesnym kościele.

II. Problemy z charakterem w służbie. Jeśli sługa ma w swym sercu bałwana, pojawiają się wszelkiego rodzaju problemy z charakterem. Tak wielu jest uciśnionych i zniechęconych, inni są źli lub kontrolują ludzi. Jeszcze inni używają duchowej manipulacji.

III. Duszewne modlitwy i czary. Modlitwy mogą stać się bardzo duszewne, jeśli służą bałwanowi. Prosimy Boga, aby wprowadził w życie obraz służby jaki mamy w sercu, zamiast iść za prowadzeniem Ducha Świętego. Gdy modlitwa skupia się na tym, aby ludzie wypełnili nasza wolę, staje się czarami. Dopóki bałwany serc nie zostaną rozbite (my musimy to zrobić), nie możemy w pełni iść za Duchem Świętym ani doświadczać Jego mocy.

5. Duch Babilonu został osądzony – to wywołuje zamieszanie i podziały.

Zstąpmy tam tam i pomieszajmy ich języki, aby nikt nie rozumiał języka drugiego! I rozproszył ich Pan stamtąd po całej ziemi i przestali budować miasto” (Rdz. 11:7,8).

Pan ogłosił Swój wyrok na ducha Babilonu i do dziś zamieszanie, podziały i rozproszenie będą miały miejsce tam, gdzie ten duch ma swoje wpływy. Ten sąd/wyrok jest wyrazem dobroci Pańskiej, aby powstrzymać ludzkość i zawrócić ją do Boga. Dziwimy się dlaczego zorganizowany kościół jest tak skłonny do podziałów a prawda jest taka, że mamy udział w Bożym sądzie na duchu Babilonu za to, co robimy. Zamiast prostej modlitwy o jedność (jak modlił się Jezus), musimy pokutować i usunąć wszelkie wpływy tego ducha spośród nas.

Wniosek

Jest to tylko krótkie spojrzenie na wpływ ducha Babilonu. Nadal jest on w przeważającej części nierozpoznawany przez współczesny kościół, ponieważ wychowaliśmy się w otoczeniu jego działalności i naśladując jego sposoby w naszych organizacjach. Już czas na oczyszczenie serc, nich ci, którzy mają uszy, słuchają, co Duch mówi do kościoła.

I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów ii aby was nie dotknęły plagi na niego spadające” (Obj. 18:4).

Wiele błogosławieństw

Terry Somerville

сайта

Codzienne rozważania_15.07.10 Pewna i sprawdzona droga

James Ryle

Ufaj Panu z całego serca, a nie polegaj na własnym zrozumieniu” (Przyp. 3:5).

W taki sposób jest to oddane w parafrazie Biblii, The Message:

Ufaj BOGU z dna serca; nie próbuj sam wszystkiego zrozumieć. Słuchaj Bożego głosu we wszystkim, co czynisz, wszędzie dokąd idziesz; on jedynie utrzyma cię na drodze. Nie przypuszczaj, że wszystko wiesz, biegnij do Boga! Uciekaj przed złem! Twoje ciało będzie błyszczeć zdrowiem, twoje kościo będą wibrować życiem! Czcij BOGA wszystkim, co posiadasz; daj Mu to, co pierwsze i najlepsze. Twoje stodoły będą pełne, a wino obficie będzie przelewać się” (Przyp. 3:5-10, The Message).

Ten fragment pokazuje nam pewny i sprawdzony sposób na życie, które ma rzeczywiste znaczenie i jest bezpieczne. Zachęcam cię, abyś przeczytał go we wszystkich możliwych tłumaczeniach Biblii jakie znajdziesz, a następnie zapamiętał go.

Mamy tu wiele materiału godnego pełnej i niepodzielnej uwagi. Mówi nam, abyśmy „słuchali Bożego głosu we wszystkim, co czynimy i wszędzie dokądkolwiek idziemy”.

Podejrzewam, że należysz do osób, które chcą słyszeć Boży głos we wszystkim, co robisz, i wszędzie, gdzie jesteś; chcesz być prowadzony przez Niego do tego co najlepsze i chcesz, aby zachował cię od wszelkiego złego. Aby utrzymać się na ścieżce, gdy inni tracą kontrolę. Czy tak?

Przypuszczam, że chcesz być zdrowy i dynamiczny; żyć pełnym i mającym znaczenie życiem; wstawać rano mając cel na oku i kłaść się spać w nocy zadowolonym. Czy tak?

Przypuszczam, że chcesz mieć powodzenie we wszystkim; aby powodziło ci się we wszystkim cokolwiek weźmiesz do ręki? Czy tak?

W takim razie ten wers jest dla ciebie! Ufaj Bogu we wszystkim i zawsze. Idź za nim wiernie podejmując każdą decyzję, czcij go swoim bogactwem, będąc szczodrym dla innych. Jest to bezpieczna i sprawdzona droga. Czy nie chciałbyś nawigować swym życiem wzdłuż tej drogi? Czy tak?

Więc, rób to! Będziesz zadowolony jeśli tak uczynisz,… i będą zadowoleni wszyscy wokół ciebie.

сайт

Konflikt duchowy

Kriston Couchey

Czy konflikt jest czymś złym?

Wydaje się, że wszędzie, dokądkolwiek udawał się Paweł wybuchały konflikty z niewierzącymi Żydami i tymi Żydami, którzy byli „wierzącymi” judaistami, a jednak kochał ich na tyle, że był gotowy modlić się o wieczne oddzielenie siebie od Boga dla ich zbawienia. Zaangażowanie się w prawdziwy konflikt prowadzony przez Ducha jest tak naprawdę sprawą miłości. Jezus jest zazdrosny o Swoją oblubienicę; nie podoba mu się nic ani nikt, kto zanieczyszcza ją i odciąga od Niego. Miłość konfrontuje zło, aby strzec innych. Kiedy naprawdę kochasz ludzi dajesz im to czego potrzebują, a nie zawsze to, czego chcą. Miłość pragnie pokoju i miłość czasami staje naprzeciw na rzecz uwolnienia i odnowienia po to, aby ustanowić i utrzymać pokój.

Paweł zostałby wykopany z większości współczesnych kościołów, ponieważ nie cedził słów i nie tolerował błędu ani grzechu. Paweł dobrze rozumiał, że to na co pozwoli się ciału wyda swego rodzaju owoc. Stawał wprost naprzeciw z herezji i grzechowi, które groziły zniszczeniem fundamentu Chrystusa, który on kładł. Dziś, tolerancja dla doktryn wymyślanych dla własnej potrzeby i pobłażanie ciału spowodowała, że wielu ludzi żyje w pobożności pozbawionej mocy.

Jeśli w dojrzały sposób rozeznajesz w zgromadzeniu wierzących jakieś zwodzenie przez kogoś, kto naucza błędu lub wabi ku niemoralnym praktykom to OCZEKUJE SIĘ dojrzałego wierzącego, że osądzi ten grzech i błąd, i stanie naprzeciw promujących to. Nie potrzebujesz znaku z niebios, aby ratować dziecko przed znęcaniem się, po prostu robisz to. Nauczyłem się trudnej lekcji konsekwencji jakie niesie za sobą nie sprzeciwienie się komuś w miejscu, w którym miałem duchową odpowiedzialność i wpływ. Dzięki Bożej łasce nigdy już więcej nie będę milczał i szedł razem z tłumem, gdy przeciwnik używa ludzi, aby zaszczepiać w ciele zanieczyszczenia. Musimy nauczyć się tego, co naprawdę znaczy: 'mówić prawdę w miłości’, gdy działa Duch, nawet jeśli jest to trudne do wykonania i możesz stracić przez to służbę, przyjaciela czy członka rodziny.

OSĄDZANIE WSZYSTKIEGO, A WSKAZYWANIE PALCEM

Osądzenia to decydowanie o czyimś przeznaczeniu. Decydowanie o czyimś przeznaczeniu jest wyłączną domeną naszego Ojca, lecz jako Jego dzieci mamy sądzić i rozeznawać nieustannie zależnie od tego, jak się to ma do ludzi i sytuacji. Zdolność do podejmowania osądów (wykorzystanie rozeznania) jest pewnym aspektem tego, że zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boże.

Istnieją dwa rodzaje osądów: sądy fałszywe czynione z duszy człowieka i sądy sprawiedliwe dokonywane przez Ducha. PRAWDZIWE skarcenie z Ducha to sprawa BARDZO spóźniona w ekklesia, lecz nie będziemy w stanie udzielać karcenia, jeśli najpierw nie będziemy pokutować z fałszywych osądów. Jest pewna różnica między „wskazywaniem palcem” a mówieniem przez Ducha, który konfrontuje i przekonuje. Kościół przez tak długi czas dokonywał sądów według ciała, że zostało pomieszane prawdziwe skarcenie z ludzkim wskazywaniem palcem. Wskazywanie palcem rodzi podziały. To w naturze diabła leży ujawnianie cudzych błędów i słabości przez wskazywanie palcem. Nie można mówić w Duchu prawdy, która konfrontuje i przekonuje, jeśli ciągle wskazujesz palcem. Ojciec chce nauczyć nas chodzić w sprawiedliwym sądzie (rozeznaniu).

Między tymi, których serce jest czyste lecz zostali po prostu nauczeni fałszywych doktryn i praktyk, a tymi, którzy promują fałszywe doktryny i praktyki, czego podstawą jest służenie sobie samemu, jest różnica. Nie powinniśmy krytykować ludzi o czystych sercach, którzy szukają Bożej woli i ciągle są na drodze wychodzenia z religii. Nie idąc na kompromis z prawdą musimy nauczyć się rozeznawać, szanować i w miłości udzielać łaski braciom i siostrom, którzy mają czyste serca, lecz musimy również wiedzieć przez Ducha, czego NIE WOLNO tolerować w ekklesia i nie wolno nam się bać konfrontacji z tym, co się promuje na poziomie publicznym czy prywatnym. Jeśli złe ziarno rozpowszechni się należy się tym zająć obszernie. Paweł skonfrontował Piotra przed całym zgromadzeniem, ponieważ właśnie w publiczny sposób Piotr promował fałszerstwo (Gal. 2:12-14). Kiedy jednak brat zgrzeszy przeciwko nam osobiście, mamy załatwić z nim sprawę osobiście (Mat. 18:15)

ŻADNEJ TOLERANCJI

„Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom” – Jezus.

Izebel, którą osądził Jezus nie była duchem, duch nie otrzymuje czasu na pokutę, jak to uczynił Jezus w Księdze Objawienia. Jezus stawał naprzeciw osoby z ciała i krwi, która sprowadzała Bożych ludzi na manowce. Ta Izebel z „Objawienia” jest przykładem tego, czego nie wolno tolerować w ciele Chrystusa, czyli tych, którzy nauczają innych, aby ich zwieść. Zostałem nauczony z własnego doświadczenia i przez wielki upadek tego, że Bóg NIE toleruje, ani nie pozwoli kościołowi tolerować ich w przyszłości. Niemalże w każdym przypadku błędu czy grzechu, którym należy się sprzeciwić widziałem kilka stałych punktów, choć nie musi to być do nich ograniczone. Te stałe (punkty) odnoszą się albo do legalizmu, albo do zgody na bezprawie. Są to manifestacje owocu poznania dobra (legalizm) i zła (zgoda).

Legalizm: wszelkie wymaganie czy żądanie złożone na człowieku, które nie jest zarządzeniem Ducha Świętego, jest prawem, które zabija. Takie wymaganie, aby podążać za pewnymi szczególnymi regułami, aby być członkiem, dawać dziesięcinę, domagać się poddania itd., to wszystko są prawa nakładane na ludzi, które okradają ich z duchowego życia w Chrystusie. Nie są to Boże wymagania lecz doktryny ludzkie i demonów.

Zgoda na bezbożność to niepowstrzymane sprawianie sobie przyjemności, które manifestuje się tak, jak pisze ap Paweł:

Jasne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary , wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedział, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą„.

Zbliżamy się do zrozumienia tego, dlaczego Bóg jest Miłością i że jest Święty, Święty, Święty. Jego miłość wymaga świętości dla naszego dobra. Duch Życia nie da nam pokoju wobec błędnego nauczania, grzechu i tych, którzy chcą pozyskać innych do tych błędnych zwyczajów i grzechu.

Too zanieczyszcza i niszczy Życie Chrystusa w Jego ludziach. Jeśli pozwoli się na tolerowanie to wszelkie aspekty życia Chrystusa są redukowane do minimum wewnątrz takiej grupy wierzących. Od ciała Chrystusa oczekuje się tego, że nie będzie tolerować ludzi promujących te rzeczy. Kiedy dopuszcza się do tego, że błąd i grzech rozpowszechniają się wtedy poziom duchowej mocy i rozeznania spada do takiego poziomu, że ludzie nie są w stanie rozpoznać, co jest z ciała, a co z Boga. Taka duchowa utrata mocy i duchowej wizji jest ceną, jaką się płaci za tolerowanie fałszywych doktryn bądź niemoralnych praktyk.

POTRZEBUJEMY LUDZI UTRZYMUJĄCYCH STANDARD

W ciele Chrystusa jest potrzeba ludzi utrzymujących standard, którzy nie pójdą na kompromis z prawdą Słowa Bożego, objawionego przez Ducha Świętego. Ciemności i zwiedzenie są ogromne i doprowadziły do kompromisu wielu, którzy wzywają imienia Chrystusa częściej niż o tym wiemy. W tej rozpaczliwej godzinie odzywa się wołanie o mężczyzn i kobiety wiary i odwagi. Nie możemy liczyć na to, że weźmiemy Ziemię Obiecaną, jeśli nie będziemy gotowi na konfrontację z błędem i grzechem pośród nas. Nie możemy mieć nadziei na wejście do niej, jeśli boimy się tego, co ludzie mogą pomyśleć czy powiedzieć i będziemy powstrzymywać swój język, gdy zło szaleje wśród naszych rodzin i społeczności świętych. Gdzie są wojownicy? Gdzie są strażnicy? Modlę się o to, abyś był jednym z nich.

W Jego Miłości

Kriston Couchey

topod.in

Codzienne rozważania_14.07.10 NIe nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem

James Ryle

Oddal ode mnie fałsz i słowo kłamliwe; nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem, daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby„(Przyp. 30:8).

Jest taki rodzaj obfitości, która nam wystarcza. Taka obfitość, gdy nie mamy ani za dużo, ani za mało, lecz niewielu chce tak żyć, a raczej chcemy nazbierać tyle, aby już więcej nie martwić się o nic.

Jesteśmy ludem Bożym, owcami Jego pastwiska. Czy nie można Mu ufać, że zatroszczy się o nas? Czy stale musimy polować na więcej i więcej, i więcej? Czy to polowanie nie okupuje naszych myśli tak bardzo, że nie widzimy i nie słyszymy wokół nas tych, którzy potrzebują właśnie tego, co zgromadziliśmy dla siebie?

Czy jest w tym coś złego?

A co będzie, jeśli w końcu spoczniesz tylko po to, aby odkryć, że to ciągle za mało, a jeszcze do tego okaże się, że straciłeś w życiu nadzwyczajne błogosławieństwo i spełnienie?

Spójrzmy na dalszą część tego wersu:

Oddal ode mnie fałsz i słowo kłamliwe; nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem, daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby, abym, będąc syty, nie zaparł się ciebie i nie rzekł: Któż jest Pan? Albo, abym z nędzy nie zaczął kraść i nie znieważył imienia mojego Boga” (Przyp. 30:8-9).

Czy nie wolałbyś raczej chodzić w zdrowej przyjaźni z Jezusem, zrzucając swoje troski na Niego i obserwujące jak codziennie Sam zaspokaja cię? Czy nie wolałbyś raczej być bogaty w wiarę i być rozpromieniony szczodrością? Czy nie wolałbyś, aby twoje życie przynosiło chwałę Jego imieniu, będąc błogosławieństwem dla innych wokół ciebie?

Pozwól więc Panu prowadzić cię ku zrównoważonemu życiu, gdzie codzienny chleb pokrzepia cię. On jest Panem i zrobi to dla ciebie.

Bój się Boga, nie człowieka. Ufaj Bogu, nie bogactwom. Służ Bogu, nie sobie.

раскрутка

Moc i ból prawdziwego proroczego głoszenia

J. Lee Grady

Nigdy prawdziwe Boże przesłanie nie popłynie przez kogoś, kto jest zadowolony i pewny siebie. Jeśli chcesz mówić dla Niego, przygotuj się na śmierć! Właśnie znowu umarłem. Ostatniej niedzieli stanąłem za kazalnicą, spojrzałem na zgromadzenie przeważnie obcych mi ludzi, przełknąłem ślinę i głosiłem przesłanie z Biblii, które Pan położył mi na sercu. Tysiące mężczyzn i kobiet mówi publicznie w ten sposób co tydzień. To jest robota kaznodziejów. Nic wielkiego.

Nie mierzymy wpływu kazania tym ile serc zostało zgładzonych przez przekonanie Ducha Świętego, lecz tym, jak głośno kaznodzieja krzyczał, bądź jak wysoko ludzie skakali, gdy ten powiedział im to, co chcieli usłyszeć.

Lecz pomimo tego, że często przemawiam, odkrywam, że głoszenie ewangelii jest jednym z najtrudniejszych, najbardziej przerażających i bolesnych zadań do jakich w ogóle można przystąpić. Nie jest to zabawne. Czuję się tak jakbym umierał tysiącem śmierci zanim to zrobię i umieram jeszcze kilka razy, gdy już znajduję się w domu i wracam od tego, co się wydarzyło.

Kiedyś, po pewnym bardzo zniechęcającym przeżyciu, gdy słuchacze spoglądali na mnie zimno z założonymi rękoma, zdecydowałem, że głoszenie z pewnością nie jest moim powołaniem. Podzieliłem się tym zmaganiem z pewnym starszym pastorem.  „Czasami czuję się tak zniechęcony po kazaniu. – powiedziałem mojemu przyjacielowi. – Czy zdarza ci się coś takiego?” Byłem pewien, że poradzi mi, abym przestał głosić, ponieważ oczywiste było, że to nie jest mój duchowy dar.  Odpowiedź zszokowała mnie: „Synu, czuję się tak w każdy poniedziałek odkąd jestem na służbie”.

Gdy mówię moim przyjaciołom, że nigdy nie czułem się obdarowany, aby mówić, i że uporczywie sprzeciwiam się powołaniu Bożemu nad moim życiem z powodu braku przekonania, są zaskoczeni. Większość przypuszcza, że ludzie, którzy stają za kazalnicami, chce tam być.

Przemyśl to jeszcze raz!

Moc proroczego głoszenia w rzeczywistości działa przeciwnie do tego, jak wydaje nam się, że powinno. Jeśli mamy cielesne postrzeganie, wierzymy, że Bóg wybiera obdarowanych mówców, którzy ostrzą i kształtują swoje umiejętności, tak jak lekarz, który uczy się operować czy aktor, który uczy się sztuki scenicznej. Lecz prawdziwe kaznodziejstwo nie jest naturalnym ćwiczeniem, jest ono tak naprawdę jednym z najbardziej nadnaturalnych zadań do jakiego ktokolwiek kiedykolwiek może zostać powołany. Wymaga ono niedoskonałego ludzkiego naczynia, aby poddało się wypowiadaniu słów Bożych. Jeśli robimy to według ciała, skutki są żałosne, lecz jeśli całkowicie zaufamy mocy Ducha, prorocze głoszenie uwolni Boga o poruszania się tak, jak On chce.  Jeśli zawiedziemy w tym procesie, zostajemy upokorzeni. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć głosić?

Nic dziwnego, że w większość przywódców, których spotkamy w Biblii, byli niechętna przemawianiu. Mojżesz wymawiał się jąkaniem, Gedeon usiłował sam się zdyskwalifikować a Jeremiasz narzekał Panu na odpowiedzialność noszenie proroczego ciężaru. Jonasz kupił sobie bilet w jedną stronę w przeciwnym kierunku Morza Śródziemnego, aby nie przekazywać niepopularnego kazania.

Apostoł Paweł, który zanim spotkał Chrystusa, był złotoustym faryzeuszem, został obdarty z całej światowej elokwencji, po czym głosił w całym Rzymskim Imperium. Powiedział do Koryntian: „A mowa moja i zwiastowanie nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, aby wiara wasze nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1Kor. 2:3-5).

Charyzmatyczny przebudzeniowiec, Arthur Katz, który zmarł trzy lata temu, napisał w 1999 roku książkę o mocy prawdziwego głoszenia pt.: Apostolskie Fundamenty, a tam czytamy: „Jedynie ten, który chce uciec w przeciwną stroną, jak Jonasz, ma kwalifikacje do głoszenia. Natomiast człowiek, który kocha gadać, kocha być widoczny publicznie, cieszy się tym, że jest widziany i słyszany, nie może liczyć na to, że takie słowo zostanie kiedykolwiek wydane z jego ust. Ten, kto wzdycha i jęczy, gdy zostanie wezwany do mówienia, ten, kto nie chce tam być, kto czuje straszliwą niewygodę, kto wie, że nie będzie zrozumiany, ten będzie najprawdopodobniej człowiekiem, z którego ust popłynie prawdziwe głoszenie”.

Z pewnością większość z nas nie postrzega w ten sposób służby kaznodziejskiej we współczesnej Ameryce. Celebrujemy to, co gładkie i wypolerowane. Nie mierzymy wpływu kazania tym ile serc zostało zgładzonych przez przekonanie Ducha Świętego, lecz tym, jak głośno kaznodzieja krzyczał, bądź jak wysoko ludzie skakali, gdy usłyszeli od niego to, co chcieli.

Tego rodzaju cielesne głoszenie może zdobyć uznanie ludzi, pomnożyć współczynniki oglądalności TV, a nawet zbudować mega kościoły, lecz królestwo nie jest budowane na zadowolonej pewności siebie. Potrzebujemy Bożego słowa. Kościół będzie żył o duchowym głodzie, dopóki złamani, oporni, słabi i drżący kaznodzieje nie pozwolą, aby Jego święty ogień wyszedł z ich ust.

Jeśli takie jest twoje zadanie, umrzyj dla swoich strachów, wątpliwości i wymówek, napij się z kielicha cierpienia, które towarzyszy każdemu prawdziwemu powołaniu Bożemu.

– – – – – –

J. Lee Grady jest zastępcą redaktora naczelnego i autorem książki The Holy Spirit Is Not for Sale.

You can find him on Twitter at leegrady.

сайта