Bardzo wąska droga
Wcześnie rano w czasie modlitwy [w środę, 1 lipca ], zacząłem prorokować o zbliżającej się do nas bardzo wąskiej drodze,… oto fragment objawienia, które pojawiło się proroczo. Słyszymy, jak Pan mówi:
„Tworzy się nowy korytarz, zawężam twoją drogę. Musisz zawęzić swoje pragnienia. Uświęcam pragnienia i zwężam korytarz przez który będziesz przechodzić. Będą nowe ustawienia i nowe zadania, wchodzisz do miejsca, które wprowadzi cię do rzeczywistości, której do tej pory nie znałeś. Wyjdziesz z ciemnego miejsce na światło, lecz korytarz, który widziałeś do tej pory zaczyna się zwężać, abyś mógł przecisnąć się do tej nowej rzeczywistości.
Jest to dzień Mojego „powołania Gedeona”. To dźwięk trąby, wezwanie Gedeona zostaje przekazane na ziemię. Pilne i konieczne jest, aby wezwanie Gedeona zostało usłyszane. Jest to wezwanie, które teraz dociera do rzeczywistości ziemskiej, aby oddzielić pragnienia Moich ludzi. Pragnienia Moich ludzi zostały zmieszane z ich własnymi pragnieniami.
W ciągu następnych 3 miesięcy zacznę oddzielać pragnienia Moich ludzi, tak aby mogli iść za Mną. Zaczęliście z Moim pragnieniem, aby dojść do nowego miejsca, lecz wasze pragnienia z minionych okresów pojawiają się i macie zamęt co do powołania, do którego teraz was wzywam. Musisz oddzielić pragnienia, zaczynając już teraz, tak abym mógł wciągnąć cię do nowego miejsca.
Grupy i oddziały zostaną zmniejszone, ponieważ będzie to czas zwężania. Korytarz zwęża się pośród tego dźwięku. Słuchaj! Słuchaj uważnie, ponieważ wezwanie trąby odzywa się i będzie podobnie jak za dni Gedeona. Namaszczenie, które daję, będzie namaszczeniem Gedeona, które pokona Midianitów, którzy przez ostatnia siedem lat grabili i kradli w czasie żniw.
Wiem, że aby obalić przeciwnika, który przychodził i niszczył pomyślny czas, musi dokonać się wielkie rozdzielenie. Muszę uporządkować powołanie Moich ludzi. Dzięki temu nadchodząca okazja była postrzegana inaczej.
Słuchaj dziś wezwania trąby i wiedz, że jest to dla Moich ludzi czas Gedeona. Zwróć uwagę na to wezwanie i powstań dziś, wejdź przez korytarz, który jest wąską drogą. Wiele rzeczy odpadnie na prawo i lewo, a nawet twoje ciało ulegnie zmianie, aby przejść przez te trzy następne miesiące, abyś przebił się do miejsca, które mam dla ciebie”.
DS_15.07.09 Łk. 4
David Servant
Zanim Jezus mógł zacząć swoją publiczną służbę, musiały mieć miejsce dwie rzeczy. Po pierwsze: musiał zostać ochrzczony w Duchu Świętym. Do tej pory Jezus nie miał szczególnego namaszczenia do służby. Jeśli Jezus potrzebował chrztu w Duchu Świętym, zanim zaczął służbę, wydaje się rozsądne myśleć, że my również będziemy potrzebować tego chrztu, zanim zaczniemy usługiwać. Po drugie: Jezus musiał zostać sprawdzony. Bóg promuje tylko tych, którym może zaufać. Jeśli dowiedziemy swej wierności w małych rzeczach, wtedy Pan wiem, że może nam zaufać większe. Oczywiście, Jezus przeszedł przez 40-to dniowe testy, nigdy nie zgrzeszył.
W ewangelii Marka czytamy o niewierze, z jaką spotkał się Jezus w czasie swej drugiej wizyty w rodzinnym mieście, Nazarecie – niewierze, która uniemożliwiła mu uczynienie jakichkolwiek cudów, nie licząc kliku uzdrowień z pomniejszych chorób (Mk. 6:5). Ewangelia Łukasza przekazuje szczegóły tej wizyty. Jezus zaczął od czytania z Księgi Izajasza, od miejsca, które mówiło o Nim Samym i o tym, jak został namaszczony przez Ducha Świętego do nadnaturalnej służby.
Izajasz podaje, że Mesjasz (co znaczy „namaszczony”) został namaszczony, aby głosić, uwalniać i uzdrawiać. Chciał, aby ludzie z Nazaretu uwierzyli, że to On jest Bożym namaszczonym. Gdyby uwierzyli, mogliby z tego skorzystać, lecz nie uwierzyli.
Jezus już wcześniej uczynił kilka cudów w Kafarnaum i wieści o tym niewątpliwie dotarły do Nazaretu, który znajdował się około 40 km dalej. Czekali na to, aby zobaczyć jak ich „chłopak z rodzinnego miasta, który zmienił się w cudotwórcę” zrobi dla nich kilka sztuczek – nie z oczekiwaniem, lecz ze sceptycznym nastawieniem. Jezus powiedział im, że prorok nie jest czczony we własnym domu i pokazał to na dwóch biblijnych przykładach. Bóg użył Eliasza do nadnaturalnego zaopatrzenia w żywność nie żydówki, wdowy, z Sydonu, pomimo że było wiele wdów w Izraelu, które również potrzebowały pomocy. Dodatkowo Eliasz został przez Boga użyty, aby oczyścić trędowatego poganina, pomimo że było mnóstwo trędowatych izraelitów w tym czasie.
W obu przypadkach Bóg używał Swych proroków w darach Ducha Świętego. Dary Ducha działają tak, jak chce Duch (1Kor. 12:11). Nie działały tak jak chcieli tego Eliasz czy Elizeusz. Obaj prorocy używaliby tych darów, gdyby mogli, aby pomóc swoim rodakom, a nie poganom. Najwyraźniej Jezus było również w ten sam sposób ograniczony, jak oni. Pomimo że był Bogiem, w Swej służbie Jezus działa jako człowiek namaszczony przez Ducha Świętego. Tak więc, Jezus spotkał się z dwoma głównymi ograniczeniami Swej skuteczności. Po pierwsze: był ograniczony wiarą, bądź jej brakiem, ludzi, którym usługiwał. Po drugi: w działaniu darów Ducha Świętego był ograniczony do woli Ducha Świętego. Z jakichś przyczyn Duch Święty nie chciał manifestować żadnych darów, gdy Jezus był w Nazarecie. (Być może przyczyną była niewiara?)
Słuchacze Jezusa, którym początkowo Jego przesłanie podobało się, na końcu chcieli Go zabić. (Znam to uczucie.) Nie chcieli słuchać o tym, że Bóg pominął Żydów, aby błogosławić pogan. To zdarzenie daje nam wgląd w to, przeciwko czemu stawał Paweł ze strony Żydów, gdy głosił ewangelie poganom. Nawiasem, ucieczka Jezusa przed morderczym tłumem musiała być nadnaturalna.
Odwiedzałem kilka razy Izrael, ruiny Kafarnaum znajdujące się nad brzegiem Morza Galilejskiego i widziałem domniemany kamień narożny domu Piotra. Kościół rzymsko katolicki zbudował tam coś, co wygląda jak latający spodek. Piotr byłby zdumiony widzą to dziś, a jeszcze bardziej byłby zdumiony widzą, co się dzieje wewnątrz tego kościoła każdej niedzieli! Jeśli chcesz obejrzeć jednominutowe wideo z takiej podróży, kliknij TUTAJ.
– – – – – – – – – – – –
Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ
DS_14.07.09 Łk. 3
David Servant
Jak podaje Łukasz, Jan Chrzciciel „zwiastował ludowi dobrą nowinę” (3:18). Jakże jednak odmienna jest ewangelia Jana w porównaniu do tego, co dziś często jest nazywane ewangelią. Jan nie tylko mówił swoim słuchaczom, że Jezus nadchodzi, lecz ostrzegał ich przed Bożym gniewem i ogniem piekielnym (3:7, 9, 17). Głosił, że uczynki są konieczne, ostrzegając ludzi nie wydających owoców, że zostaną wrzuceni do piekła (3:9). Wzywał słuchaczy do pokuty, a pokuta była czymś znacznie więcej niż wyrzuty sumienia, była przemianą życia (3:8-14). On wskazywał na Mesjasza, który miał przyjść, aby ich osadzić, na Tego, który oddzieli ziarno od plew, które później spali (3:17).
Gdzie w tym wszystkim jest dobra nowina? Tylko niewielka część z tego, co mówił Jan, uznana była by dziś za czystą dobrą nowinę i było by to głoszenie, że Mesjasz „zbierze ziarno do spichlerza swego” (3:17). I tyle. Wszystko inne mogło by być uważane za bardzo złe wieści, lecz złe wieści, które składają się na dobre wieści, też są dobre! Jeśli złe wieści nie zostaną zrozumiane, to dobre wieści nie mają sensu.
Jest to prawdopodobnie największa słabość współczesnej ewangelii. „Bóg kocha ciebie i ma wspaniały plan dla twojego życia” jest pożywką dla egoistycznych, grzesznych ludzi, którzy bez problemu tak interpretują „Bóg cię kocha”, żeby znaczyło „Bóg cię aprobuje”, co po prostu nie jest prawdą w stosunku do grzeszników. Bóg tak bardzo dezaprobuje tych, którzy buntują się przeciwko Niemu, że zamierza wrzucić ich do piekła. Boży zamiar, aby wrzucić ludzi do piekła, nie jest „wspaniałym planem” dla ich życia.
„Lecz ludzie nie przyjmą przesłania, jeśli będziemy głosić ewangelię, którą głosił Jan!” to często stawiana szczera wymówka, ofiarowana przez współczesnych kaznodziejów. Czy jednak lepiej jest głosić fałszywą ewangelię, które daje fałszywych, zwodniczych nawróconych, którzy zostaną w końcu wrzuceni do piekła, czy głosić prawdziwą ewangelię, której skutkiem są nieliczni nawróceni? W końcu lepiej jest, aby odrzucony kaznodzieja odszedł, strzepując pył z nóg swoich, wiedząc, że nie ma niczyjej krwi na swoich rękach.
Skąd możemy wiedzieć, że nasza ewangelia wydaje prawdziwe nawrócenia? Wiemy to, gdy ludzie pokutują i „przynoszą owoce godne upamiętania” (3:8). Jakich owoców szuka Bóg? Czy, kiedy przekonana o swym grzechu publiczność pytała, co powinni robić, Jan powiedział im: „Chodźcie do kościoła wiernie w każdą niedzielę?” Nie, pierwsze co im powiedział to: „Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech uczyni podobnie” (3:11). Jan wiedział, że Pan powie wszystkim, gdy staną przed Jego sędziowskim tronem jedną z dwóch rzeczy: „Byłem głodny, a nakarmiliście Mnie” lub „Byłem głodny, a nie nakarmiliście Mnie„; lub powie: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” lub „Byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie” (Mat. 25:31-36, 41-43).
Jeśli nie troszczymy się o ubogich w duchowej rodzinie Jezusa to jaką mamy podstawę wierzyć, że naprawdę narodziliśmy się na nowo i jesteśmy na drodze do nieba? Jest to podstawowy fakt chrześcijaństwa, lecz jakże często ignorowany przez sporą część współczesnego kościoła.
Zauważ, że większość rzeczy, które Jan polecił zrobić swojej przekonanej o grzechu publiczności, aby pokazać swoje nawrócenie, obracała się wokół ich zarządzania pieniędzmi. Faktycznie, pięć z sześciu szczególnych aktów pokuty, które Jan przepisał do zrobienia, dotyczyło pieniędzy: (1) podziel się żywnością z głodnym, (2) podziel się ubraniem z nagim, (3) nie nakładaj nadmiernych marży na swoich klientów, (4) nie okradaj ludzi z ich pieniędzy, (5) bądź zadowolony ze swojego uposażenia. Jeśli czyjeś „nawrócenie” nie dotyka jego postawy i zachowań wobec pieniędzy, to nie jest on naprawdę nawrócony.
W końcu pojawia się genealogia Jezusa ze strony Marii. Heli, którego Łukasz określa jako ojca Józefa (3:23), był jego ojcem tylko przez małżeństwo z Marią. Mateusz podaje genealogię Jezusa ze strony Józefa, który (oczywiście) nie był w rzeczywistości ojcem Jezusa.
– – – – – – – – – – – –
Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ
Gdy koszykówka spotyka się z równością społeczną
14 lipca 2009
WND © 2009
Thomas Sowell*)
Oryg.: TUTAJ
Czasami, gdy słyszę o „nierówności” i „uprzedzeniach” myślę o nierówności, która dotknęła bezpośrednio mnie – nierówności w koszykarskich umiejętnościach jakie mają miejsce między mną, a Michaelem Jordanem.
W szkole byłem tak beznadziejnym graczem w koszykówkę, że nasz trener w ogóle nawet nie chciał wziąć mnie do gry w softbal, w czym byłem tak naprawdę całkiem dobry. Dopiero w okolicy czterdziestki pierwszy raz wrzuciłem piłkę do kosza i nie było to w czasie gry. Ten kosz znajdował się w ogrodzie mojego brata i, nie napotykając na sprzeciw, po prostu rzucałem do niego praktycznie niemal spod spodu. Jedyną presja jaką czułem był obserwujący mnie bratanek. Po zaliczeniu tego jednego kosza, nigdy więcej nie wziąłem ponownie piłki do kosza do ręki. Odszedłem na emeryturę w swoim szczytowym okresie. Pomyśl o tym: Michael Jordan zarobił miliony dolarów dzięki talentowi, którego mnie całkowicie odmówiono. Zupełnie nie z mojej winy, spędziłem lata studiując ekonomię po to, aby zarabiać na życie, a ekonomia nie jest w ogóle tak zabawna jak koszykówka ani też zarobki tu osiągane nie zbliżają się nawet do tamtych. Zwykle większość dyskusji o „nierówności” i „uprzedzeniach” jest wstępem do pokazania jakiegoś „rozwiązania”, które rząd może narzucić, zdobywając głosy polityków w tej dyskusji.
Jak można by rozwiązać problem nierówności między Michaelem Jordanem, a mną?
Możemy zmienić zasady gry w koszykówkę po to, aby spróbować wyrównać wyniki. Można kazać Michaelowi, aby wszystkie dwupunktowe wrzuty wykonywał zza trzypunktowej linii, przy pięciu broniących zawodnikach przeciwnej drużyny i żadnego pomocnika z jego strony. Można by wymagać, aby trzy punktowe rzuty wykonywał stojąc dokładnie pod koszem po przeciwnej stronie boiska. Równocześnie, można mnie pozwolić na wykonywanie dwupunktowych rzutów z połowy odległości linii rzutów wolnych, i oczywiście bez żadnych zawodników, którzy by mi przeszkadzali. Każdy rzut z końca linii rzutów wolnych można by zaliczyć jako trzypunktowy. Można, jednak nawet przy takich warunkach lepiej zrobiłbyś stawiając pieniądze na Michaela Jordana. Można sobie wyobrazić, że zmienimy niektóre przepisy jeszcze bardziej, aby był mniejszy rozrzut wyników, aby stworzyć „socjalną sprawiedliwość”.
Jeśli chodzi o różne podejmowane próby wyrównania to problem polega na tym, że zazwyczaj jest to tylko równanie w dół. Gdyby rząd wydał część swoich pieniędzy przeznaczonych na pobudzenie, usiłując podnieść poziom moich koszykarskich umiejętności do poziomu Michaela Jordana, byłoby to jeszcze większe marnotrawstwo pieniędzy niż większość innych akcji, które robi Washington. Tak więc, jedynym sposobem na zrównanie, które ma jakiekolwiek szanse powodzenia w ogóle, jest próba sprowadzenia Michaela Jordana w dół, do mojego poziomu czy to przez drastyczne zmiany przepisów, czy też każąc mu grać z jedną ręką zawiązaną na plecach, bądź cokolwiek jeszcze innego. Takie podejście, podobnie jak wiele innych prób zrównywania, podrywa samą istotę podejmowanej działalności. Koszykówka będzie znacznie mniej interesująca, jeśli gra będzie odbywać się na zasadach, których celem jest doprowadzenie do równości wyników.
Ilość uczestników spadnie do takiego stanu, że ani Michael Jordan, ani nikt inny nie będzie mógł utrzymać się z grania.
Te same zasady dotyczą wszystkiego innego. Jeśli, na przykład, chcesz wyrównać szanse kobiet, aby mogły otrzymać pracę w straży pożarnej, to musisz obniżyć fizyczne wymagania co do wagi, wzrostu i tężyzny fizycznej. To oznacza, że będzie więcej strażaków, którzy nie będą w stanie wynieść nieświadomej osoby z płonącego budynku. Jeśli jeszcze chcesz, aby te fizyczne wymagania były takie samo zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn, oznacza to, że będą tam nie tylko kobiety, które nie będą w stanie wynieść ofiary z płonącego budynku, lecz również będą tam również mężczyźni nie będący w stanie wynieść ofiary na bezpieczne miejsce. Większość czynności nie jest po to, aby była równość. Są one po to, aby służyć swym własnym celom – i te cele są podkopywane, czasami fatalnie, gdy celem staje się równość.
Nic dobrego nie zrobią polityczne namowy, abym był oburzony na Michaela Jordana. Gdybym żywił taką urazę to więcej szkody zrobiło by to mnie, niż Michaelowi. Czułbym się przez to źle i mógłbym nie zobaczyć kilku wspaniałych meczy.
– – – – – – – –
*) Jest dostępnych kilka książek prof. Sowell’a na temat ekonomii w j. polskim.
Co powiedzieć uczennicy, która myśli, że może być lesbijką?
24 czerwca 2009
Al Menconi
W zeszłym tygodniu przeczytałem rozmowę (artykuł) pewnej liderki młodzieżowej z uczennicą, która myślała, że może być lesbijką. Czytam codziennie ogromne ilości materiału i nie pamiętam, kiedy ostatni raz zdarzyło mi się, abym był przymuszony do napisania do kogokolwiek w jakiejkolwiek sprawie. Żyj i pozwól żyć innym. Jeśli coś mi się nie podoba, kasuję to. Nie chcę się spierać o zdecydowanie utrzymywane opinie.
Mam dość pracy na swoim własnym polu i nie potrzebuje angażować się w cudze artykuły, blogi czy historie; ani one nie przekonają mnie, ani ja nie zamierzam przekonywać ich. Lecz MUSIAŁEM skomentować tą młodzieżową pastorkę. Nie tylko dlatego, że wierzę, że robi tej uczennicy złą przysługę lecz wierzę również, że wyrządza zło Kościołowi. Nie publikuję jej oryginalnego artykułu, ponieważ jest zbyt długi i nie chcę identyfikować anie jej, ani jej kościoła. Moja odpowiedź da wam dobry obraz tego, co ma do powiedzenia.
Publikuję moją odpowiedź teraz, ponieważ w przyszłości to, co napiszę będzie „przestępstwem nienawiści” (hate crime) i chcę, aby ludzie wiedzieli na czym stoję.
Co powiedziałbyś uczennicy, która ma „odczucia” związane homoseksualnością?
Czy coś pominąłem w twoim artykule? Nie zauważyłem, żeby lider powiedział dziecku, że homoseksualizmy jest czymś złym w oczach Boga. Nie powiedziała też, że to grzech. Czyż nie należy do naszej odpowiedzialności, aby być uczciwymi wobec naszych uczniów? Uczciwość NIE JEST POTĘPIANIEM! Powinniśmy słuchać i prowadzić naszych uczniów do Prawdy. Homoseksualizm jest życiowym wyborem, który jest obrzydliwy dla Boga. To nie jest osądzanie jednostki, która „myśli”, że może być gejem. Jest to po prostu cytowanie Pisma i nauczanie Prawdy. (Rdz. 19 i inne.)
Wiemy, że Bóg z nikogo nie „robi” homoseksualisty, po czym mówi, że takie życie jest grzechem. Wiemy również, że homoseksualizm jest grzechem, ponieważ Bóg tak mówi, lecz wiemy o tym również ze zdrowego rozsądku.
Przemyśl to:
Gdyby cały świat żył homoseksualnym stylem życia, to jak mogłaby ludzkość przetrwać?
Oczywiście, nie mogłaby. Jedno pokolenie i koniec. Ta prosta drobna ilustracja pokazuje, że homoseksualizm jest destrukcyjny dla przetrwania ludzkości. Jeszcze zanim odezwało się wołanie naszego serca o wypełnienie Jezusem Chrystusem dziury w naszym sercu, było w nas wołanie o przetrwanie.
Gdy urodził się mój drugi wnuk, obserwowałem jego zmagania o przeżycie w prenatalnej części szpitala. Walczył, aby oddychać, walczył o wszystko czym był, co było warte przetrwania. Nikt nie musiał mówić mu, że ma oddychać, było to naturalne. Wola przetrwania była naturalna i normalna. Modlę się każdego dnia, aby chciał wypełnić swoje życie Duchem Chrystusa, lecz musiał przeżyć, zanim to będzie mogło się zdarzyć.
Normalną i naturalną rzeczą w ludzkiej walce jest, aby przetrwać. Gdy styl życia jest destrukcyjny dla przetrwania ludzkości, Bóg tego nienawidzi. On nie nienawidzi jednostek; nienawidzi tego stylu życia, ponieważ kocha Swoje stworzenie – nas. On kocha nas tak bardzo, że posłał Swego jedynego Syna, aby umarł za nas.
Przez te wszystkie lata miałem kilku uczniów, którzy mówili mi: „Zawsze miałem takie uczucia, od dzieciństwa”. Mówiłem im, że mieć uczucia, różne uczucia/wrażenia, jest całkiem normalne. Gdy mamy uczucie/wrażenie, aby skoczyć ze skały, gdy spoglądamy w dół z urwiska, mówi się nam, aby 'zwalczyć te odczucia’. Gdy mamy poczucie do przejadania się, mówi się nam, abyśmy z tym walczyli. Niektórzy nas mają skłonności do (poczucie pociągu do… – przyp.tłum.) innych destrukcyjnych zachowań takich jak alkoholizm, narkomania czy gniew i mówi się nam, abyśmy również „walczyli z tymi uczuciami”. Dlaczego nie mielibyśmy walczyć z destrukcyjnymi uczuciami pociągu do homoseksualizmu?
Zawsze, gdy mogłem z miłością podzielić się Prawdą Bożego Słowa z uczniami, którzy kwestionowali swoje seksualne odczucia, przynosiło im to ulgę i byli wdzięczni. Nie rozumieli wcześniej Prawdy Słowa Bożego ani nie rozumieli swoich uczuć.
W KAŻDYM przypadku uczeń dziękował mi za wysłuchanie i dziękował za pomoc w zastosowaniu Prawdy Pisma w jego życiu. Przez lata obserwowałem tych byłych uczniów jak wzrastali na swej drodze z Chrystusem i prowadzili szczęśliwe, normalne i produktywne życie. Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, że to Szatan szepce swoje kłamstwa w umysły uczniów? Czy różne formy rozrywki i inne nauczania nie wymusiły tych kłamliwych myśli?
Chrześcijanie powinni uczciwie słuchać i NIE potępiać innych, lecz przestępstwem będzie jeśli nie poprowadzimy tych uczniów do głębszego zrozumienia biblijnego nauczania w tej sprawie.
Jeśli nie dzielisz się pełną Prawdą Bożego Słowa to krzywdzisz swoich uczniów.a
Wiem, że takie komentarze nie są popularne we współczesnym społeczeństwie i wiem, że otrzymam wiele krytyki, lecz nie mogę siedzieć z boku i nie mówić Prawdy w miłości.
DS_12.07.09 Łk. 2
David Servant
Greckie słowo przetłumaczone jako „inn” (gospoda) w 2:7 to kataluma, co niekoniecznie opisuje inn czy hotel, takie jak znamy. Odnosi się do chwilowego schronienia, gdzie napływające tłumy mogły spać w czasie paschy, gdy masy ludzi przybywały do Jerozolimy. Dlatego wielu myśli, że Jezus urodził się na wiosnę, w pobliżu święta Paschy, ponieważ w Jerozolimie i pobliskim Betlejem były liczne kataluma, aby przyjmować wszystkich pielgrzymów. Wiemy również, że w czasie Paschy było mnóstwo pasterzy strzegących na wzgórzach swoich owiec, ponieważ potrzebne było ich tysiące na paschalne ofiary.
Prawdopodobnie Maria urodziła na otwartym powietrzu, w stajni, bądź w pasterskiej grocie w pobliżu Betlejem. „Żłób”, w którym złożono Jezusa był karmnikiem dla zwierząt. Niezbyt przyjemny obraz. W przeciwieństwie do bożonarodzeniowych kartek, gdzie mędrcy, pasterze i zwierzęta uśmiechają się pogodnie do ciepłego, błyszczącego na złoto żłóbka, prawdziwa scena rozdzierałaby serca większości z nas. Tak narodził się Król! Jezus cierpiał odrzucenie od samego początku.
Józef i Maria nie byli bogaci, na co wskazuje ofiara, z którą przyszli z Jezusem do świątyni. Według Prawa Mojżeszowego matka nowo narodzonego syna powinna była przynieść jednorocznego baranka na ofiarę całopalną, oraz młodego gołąbka bądź gołębicę na ofiarę zagrzeszną. Jeśli jednak nie stać ją było na branka to mogła go zastąpić gołąbkiem i gołębicą (Pwt. 12). Jezus urodził się w rodzinie, której standard życia dorównywał tylko tym, które dziś można znaleźć w nierozwiniętych krajach.
Wszystkie nadnaturalne wydarzenia towarzyszące Jego narodzinom zapisane przez Łukasza, powinny przekonać każdego, że Jezus jest Mesjaszem. Nadnaturalne poczęcie Jego zwiastuna, pojawienie się Gabriela zarówno przed Elżbietą jak i Marią, prorocze wypowiedzi ich obu, jak i Zachariasza, dziewicze narodzenie, pojawienie się pasterzom aniołów, objawienie o Dziecku dane Annie i Symeonowi, nadzwyczajna duchowość Jezusa jako chłopca, to wszystko wskazuje na to, że był On unikalną osobą w historii. Czy nie jest zdumiewające to, że tłumy ludzi słucha w kościołach w czasie Bożego Narodzenia wydarzeń spisanych przez Łukasza i pozostaje nietknięta?Jeśli wierzysz tylko w to, co dziś przeczytałeś, twoje życie zostanie radykalnie skierowane na służenie Jezusowi z całego serca!
W przeciwieństwie do katolickiej teologii, Maria nie była bezgrzeszna. Jak powiedział jej Symeon, w wyniku przyjścia Jezusa „miecz” przeniknie nawet jej duszę (2:35), wskazując na to, że również Maria będzie skonfrontowana z przenikającymi słowami Jezusa i doprowadzona do miejsce podjęcia decyzji. Możesz sobie przypomnieć wczoraj czytany Magnificat, gdzie Maria mówi: „Rozradował się duch mój w Panu i Zbawicielu moim” (1:47). Maria potrzebowała Zbawiciela. Jak szczególne, bądź co bądź, znacznie miało dla niej to, że Jezus mieszał w niej! Pamiętaj, że jeśli wierzysz w Niego, to On teraz mieszka w tobie również (przez zamieszkującego Ducha Świętego). Tak naprawdę jesteś bardziej uprzywilejowany niż Maria, ponieważ ona miała dziecko Jezus w sobie, a ty masz Go dorosłego w sobie!
Często zastanawiam się jaki był Jezus w czasie swoich młodzieńczych lat. Trudno sobie wyobrazić bezgrzeszne dziecko! Maria i Józef oczywiście uważali Go za na tyle odpowiedzialnego, że w wieku 12 lat mógł za siebie odpowiadać, ponieważ nawet nie upewnili się czy jest między krewnymi, gdy opuszczali Jerozolimę. Tak naprawdę to nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że zaginął aż „uszli dzień drogi” (2:44). Jezus musiał uważać siebie za na tyle odpowiedzialnego w wieku 12 lat, żeby pozostać samemu w Jerozolimie przez 3 dni i wybrać się potem w 100 kilometrową podróż powrotną do Nazaretu samemu.
Nic dziwnego, że Maria i Józef nigdy nie mieli problemów z Jezusem, z wyjątkiem tego jednego przypadku, gdy pozostał w Jerozolimie w czasie Paschy. Jako nastolatek nie buntował się, jako młodzieniec nie spędzał czasu na imprezowaniu i był wzorowym starszym bratem dla młodszego rodzeństwa. Trudno to sobie wyobrazić, wiem!
– – – – – – – – – – – –
Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ