Monthly Archives: styczeń 2007

Nowa era

3 lutego 2007

„JA jestem Pan i Zbawiciel tego wszechświata. Nawiedzałem człowieka w różnych okresach historii. W tych dniach zdecydowałem objawić siebie przez mojego Syna; lecz, powiadam wam, że tylko nieliczni naprawdę słuchają mojego głosu. Kto widział i kto słyszał moje doniesienia? Kto jest gotów porzucić wszystko po to, abysłuchać mojego głosu? Kto usłyszał i kto będzie chciał słuchać moje słowa? Powiadam wam, że jest wielkie strategie są podejmowane w okręgu Waszyngton DC. Powiadam wam, wielkie naciski są wywierane na Biały Dom. Powiadam wam, że nadchodzi koniec czasów. Po raz pierwszy w historii będzie nowego „rodzaju” człowiek w Białym Domu. To są owe trudne dni, i te dni, inne niż kiedykolwiek dotąd w historii. Co zrobisz, aby się na nie przygotować? Wiele ostrzeżeń zostało przekazanych, lecz nieliczni zwrócili na to uwagę. Wojna w Iraku będzie trwać nadal, ze względu na podjęte decyzje, a prezydenta czekają wielkie zmagania”.

Stephen Hanson

http://www.angelfire.com/in/HisTruth/PayPalform.html
(for donations)

1824 E. San Rafael St.

Colorado Spgs, CO. 80909

tseyigai@yahoo.com

http://www.angelfire.com/in/HisTruth/testimony.html

http://www.angelfire.com/in/HisTruth

topod.in

Byłem punkiem

 

rafalszklarek @ wp.pl

GG 9951013

Każdy kiedyś w chodzi w wiek młodzieży. I szuka akceptacji wśród przyjaciół, gdzie zaczyna się bunt do wszystkiego i tak było ze mną. Poznałem fajnych kumpli, którzy słuchali muzyki rockowej. Postanowiłem dołączyć do tej grupy i szybko się z nimi zaprzyjaźniłem. Po jakimś czasie usłyszałem fajny kawałek piosenki zespołu Thebil Grupy Punkowej bardzo mi ta muzyka się spodobała.

Więc zacząłem kupować kasety z taką muzyką, która była bardzo łatwo dostępna.

W szczególności śpiewali tam o piciu i że życie jest bez przyszłość i by niszczyć rasizm, aby olewać cały ten system, czyli władzę. Po jakimś czasie zaczął z tym się utożsamiać, przyszedł czas by ubierać się jak Punk. Po jakimś czasie przyszła chęć by mieć na głowie Punkową fryzurę, która nazywa się irokezem. Wtedy byłem z tego dumny, że jestem Pankiem, do nauki mnie nie ciągnęło. Wołałem imprezować, chodzić na koncerty i rozrabiać. Po jakimś czasie zaczął powoli pić, aż to przerodziło się w częste picie, aż do takiego stopnia, że traciłem film. Gdy nie było, co wpić i brakowało kasy wyłapywało się na mieście klientów, których można było z kroić z kasy. Jak już się uzbierało to szło się na winko to tanie. Miałem kumpla, który gdy dominie przychodził zawsze z jego ust padało słowo czy niema kasy by wypić coś. Czasami też zdarzały się małe kradzieże. Potem zaczęło się od wąchania kleju bo z reguły tacy ludzie piją, ćpają wąchają klej itp.: Żyło mi się dobrze w tym środowisku zawsze miałem pragnienie pójścia do ślubu w glanach i z irokezem na głowie. Pamiętam wyjazd do Jarocina na koncert to była super impreza. Po jakiś czasie zabrali mnie do wojska i tam pozbyłem się swojego ubioru poglądów punkowych. W tym czasie kilku moich kolegów zmieniło swoje życie jak to się mówi nawrócili się i poznali Boga. Po przyjeździe na przepustkę nie mogłem ich poznać dużo mi mówili o tym co Bóg uczynił w ich życiu. Ale dla mnie to się wydawało bez sensu, jak większość ludzi zawsze twierdzi, że wierzy w Boga. Moje twierdzenie było takie samo, coś mnie pociągnęło by zabrać z sobą Biblie do wojska. Zacząłem ją czytać tylko, że wtedy nic z niej nie rozumiałem dla mnie ona wydawała się jak zwykła książka. Po jakimś czasie przyszło pragnienie by wołać do Boga, o szybsze wyjście z wojska. Wtedy jeszcze nie wierzyłem, że On może mnie wysłuchać, obiecywałem Mu, że jak wyjdę to się zmienię i stanę się lepszym człowiekiem. Bóg mnie wysłuchał jak to mówi Biblia, kto wola do Pana otrzymuje odpowiedz na swoją modlitwę. Udało mi się wyjść po sześciu miesiącach z wojska. Ale moje obietnice były marne nadal wszedłem w to środowisko i piłem, nadal byłem Punkiem. Zawsze twierdziłem, że ten kościół tam gdzie chodzą moi kumple to jakaś sekta, zawsze twierdziłem, że moja noga tam nie postanie nigdy. Po jakimś czasie wracałem z miasta i spotkali mnie dwaj koledzy, którzy tak jak ja nie znali Boga wybierali się na spotkanie do tego kościoła zaczęli mnie namawiać a bym z nimi tam poszedł. 

Dałem się namówić i pojechałem tam z nimi. Gdy przybyłem na miejsce gdzie był ten kościół to miałem opory by tam wejść. Zanim tam wszedłem długo to trwało, ale we wejściu tam do środka pomógł mi pewien przechodzący pijak. Otworzył mi dziwi i powiedział, że tam jest młodzież, która śpiewa i tańczy i wepchnął mnie tam do środka. Byłem zdziwiony młodymi ludźmi i starszymi jak się radują dla Boga. Dowiedziałem się, że to nazywa się uwielbieniem dla Boga. Kiedy skończyło się spotkanie kilka osób przyszło mnie przywitać byli bardzo mili. Nie spotkałem się by kościele, do którego chodziłem kiedyś by ktoś mną się zainteresował. Po powrocie z kościoła na drugi dzień coś mi nie dawało spokoju słyszałem głos, który mówił do mnie, że jestem i chce byś żył dla mnie i że bardzo Cię kocham. Ale odzywał się też drugi głos, że tak naprawdę to nikt cię nie kocha, i że tamto w kościele to było złudzenie, że może być ktoś miły dla ciebie, i że dobra niema. Coś mnie zaczęło tam pociągać do tego kościoła im częściej tam chodziłem tym więcej czułem, że coś jest, co ciągnie mnie do dobrego a nie złego. Po jakimś czasie w tym kościele było spotkanie gdzie zapraszali ludzi by wyszli do przodu, którzy chcą oddać swoje życie Jezusowi. Pamiętam, że chciałem stamtąd uciec, ale coś mi nie pozwalało pchało mnie bym wyszedł do przodu i oddal swoje życie Jezusowi. Kiedy wszyłem to ktoś się modlił o mnie i kazał powtarzać mi te słowa. „Drogi Panie, przyjmuję dziś twój dar życia wiecznego. Zdaje sobie sprawę, że zgrzeszyłem przeciwko Tobie, i że moje grzech oddzieliły mnie od Ciebie i Twojego błogosławieństwa. Przepraszam Cię za nie, naprawdę pokutuję i proszę Cię o Twoje przebaczenie. Wierze, że Jezus Chrystus umarł za mnie, zamiast mnie, i powstał z martwych by żyć jako Pan. Zapraszam teraz do swojego życia Jezusa Chrystusa i wierze, że On mnie zbawił i odtąd chce mu służyć i żyć dla Niego Amen”. 

I odtąd moje życie się zmieniło od 10 lat już nie pije przestałem być punkiem mam pragnienie założenia rodziny i mieć dzieci. Założyć własną firmę i żyć dla Boga i mu służyć i ludziom a głownie młodzieży pomagać. Dziś dzięki Bogu stałem się innym człowiekiem, który o życiu myśli teraz na poważnie i wiem że życie bez Boga jest puste. 

Rafał

сайта

TGIF_03.02.07 Puste żłoby

Today God Is First

Logo_TGIF2

Gdzie wołów brakuje, tam i w żłobie nic nie ma, a siła bawołów zapewnia plon obfity. Przyp 14:4 (B. W-P)

Gdy Jezus przyszedł na ten świat, wybrał na miejsce narodzin najbardziej niezwykłe miejsce – żłób. Nie było to nic więcej jak zwykła stajnia z kozłami, wołami i innym żywym inwentarzem. Jest pewna cecha charakterystyczna w takim właśnie miejscu. Jest ono wypełnione odorem i łajnem zwierząt. Wydaje się, że Bóg najlepiej działa w najbardziej nieprzyjemnych okolicznościach. Faktycznie „gdzie wołów brakuje, tam i w żłobie nic nie ma”. O co tutaj faktycznie chodzi? Wierze, że jest tutaj mowa o tym, że aby Jezus był gdzieś obecny, musimy przyjąć te rzeczy, które niosą ze sobą „nieporządek do wysprzątania”. Bóg działa wśród zamieszania w naszym życiu i z tego zamieszania pojawia się obfity plon. Tak właśnie się działo ze wszystkimi Jego bardzo przydatnymi sługami w Biblii. Bóg jest pełen paradoksów. Dlaczego życie nie może być gładkie i bez kantów? Ponieważ Bóg lubi pokazywać się w samym środku życiowego zamieszania. To właśnie doprowadza nas do żniw. Bardzo często im większe zamieszanie, tym większe żniwo.

Gdy jakieś poważne prace drogowe są podejmowane w zatłoczonym mieście, wydaje się, że jest totalny chaos. Jest to niewygodne, idzie pomału i zazwyczaj irytuje, ponieważ musimy poruszać się wolniej, niż byśmy chcieli. Jest to nieprzyjemnie, a co najczęściej widać to bałagan. Lecz gdy spojrzymy na to samo miejsce po kilku miesiącach czy latach, widzimy, że ta budowa była konieczna. Całe zamieszanie miało swój sens i tak naprawdę bardzo poprawiło życie tych, którzy z drogi mieli korzystać.

W czasie największego mojego życiowego i biznesowego zamieszania Bóg objawił mi swoja moc i siłę. To właśnie wtedy, gdy „wół” trudności wszedł do mojego żłobu, zamanifestowało się też największe żniwo. Niemniej, wtedy gdy starałem się tego „woła” usunąć i odsunąć siebie samego od odoru i zamieszania, walczyłem z największym dziełem Bożym.

Bóg pracuje w żłobach.

topod

TGIF_02.02.07 Oddać klucze

Today God Is First

Logo_TGIF2

Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. Obj. 3:20

Pewien mój przyjaciel opowiedział mi historię spotkania, jakie miał z bardzo ważnym urzędnikiem rządowym – głową rządu pewnego państwa. W trakcie kilku takich spotkań z moim przyjacielem, kiedyś urzędnik podszedł do niego i powiedział: „Dostrzegam, że jest jakaś różnica między tobą i mną. Czy jest tak dlatego, że ja pochodzę z innej denominacji?” Mój przyjaciel tak wyjaśnił skąd się bierze ta różnica:

„Gdybyś przyjechał do mnie do domu, zaprosiłbym cię jako honorowego gościa. Jako mój gość mógłbyś korzystać ze wszystkiego w domu, niemniej zawsze byłbyś gościem. Nie miałbyś kluczy do mojego domu, a twój autorytet (władza) w tym domu byłby tylko autorytetem gościa. Niemniej, gdybym Ci powiedział, że przekazuję ci mój dom i teraz masz do niego klucze, to ja byłbym twoim sługą, odpowiedzialnym za to, aby prowadzić go zgodnie z twoimi radami i poleceniami. Taka też jest między nami różnica. Ja oddałem klucze mojego domu (serca) Jezusowi, a ty po prostu zaprosiłeś Go do swego serca, jako honorowego gościa”.

„Jak mogę zrobić to również?” – zapytał ten mężczyzna.

„Wszystko, co musisz zrobić, to zaprosić Go do środka, jako nowego właściciela”.

Zrobił to i teraz pozwala Jezusowi rządzić i panować we wszystkich szczegółach swego życia.
Często wielu z nas wchodzi w taką relację z Bogiem, która daje zbawienie. Jest to ewangelia zbawienia, lecz Bóg tak naprawdę pragnie dla nas, abyśmy doświadczyli Ewangelii Królestwa. Chce, żebyśmy przeżywali Jego moc i obecność każdego dnia i widzieli działanie Jego ręki. Dzieje się tak tylko wtedy, gdy oddajemy Mu klucze do naszego życia; On musi być czymś znacznie więcej niż tylko honorowym gościem.

W którym miejscu jesteś obecnie? Czy twoje życie z Bogiem jest czymś więcej niż relacja z honorowym gościem, czy rzeczywiście posiada On klucze do twojego życia.

topod.in

Antyaborcja w USA górą

Antyaborcja  górą

Luty  2007 – „ENDING ABORTION: How the pro-life side will win the war”

Pro-aborcyjni  Demokraci kontrolują Kongres, Nancy Pelosi jest rzecznikiem prasowym Białego Domu, niezadowoleni wyborcy kierują się na lewo, Hillary  Clinton może być następnym prezydentem – i 34 lata po Roe  v.Wade*), Sąd Najwyższy ciągle ma większość popierającą Roe. Co więcej,  od ustanowienia fatalnych praw w 1973 roku niemal 50 milionów  nienarodzonych dzieci zostało zabitych a miliony matek zranionych fizycznie, psychologicznie i duchowo.

Dlaczego  więc działacze na rzeczy antyaborcji uśmiechają się? Uśmiechają się  ze względu na cichą rewolucję, która się dzieje. Choć nie jest  to widoczne ze stolicy USA, z Budynków Sądu Naczelnego czy  Białego Domu, jest bardzo widoczne na dole, „na ulicy” –  na tym poziomie, prawdziwego życia, gdzie kobiety i dziewczęta  podejmują zdesperowane decyzje, aby rozwiązywać swój „ciążowy problem” przez aborcję.

We  wstrząsającym, lutowym wydaniu zatytułowanym „ENDING ABORTION:  How the pro-life side will win the war,” entuzjastycznie  przyjmowany przez WND magazyn Whistblower zabiera czytelników  w dramatyczną i zmieniającą paradygmat podróż do przemysłu  aborcyjnego i ruchu antyaborcyjnego, ukazując jak daleko wojna o życie jest niewiarygodnie i niezaprzeczalnie wygrywana

„Ale  aborcja jest ciągle legalne” – ktoś może powiedzieć. Tak,  lecz zanim się zmieni prawo, musza zmienić się serca – a  dramatyczna zmiana serc właśnie ma miejsce, swój wielki czas,  właśnie tutaj, właśnie teraz. Ameryka zwraca się przeciwko aborcji: „Jeśli  nie zajdzie jakaś dramatyczna zmiana, Amerykanki stracą swoje prawo  do aborcji, a Amerykański  Sąd Najwyższe nie będzie tego przyczyną . . . lecz przyczyną będzie  to, że lekarze albo nie mogą, albo nie chcą wykonywać tej podstawowej  służby”. – mówi Barbara Radford, były dyrektor National Abortion Federation (Krajowej Federacja na rzecz Aborcji).

„…  największym zagrożeniem dla prawa do aborcji może nie być już  przeciwna postawa sędziów czy polityków, lecz  zmniejszający się dostęp do usług aborcyjnych . . . ” –  powiedziała Nita Lowey, zdecydowanie pro-aborcyjna kongresmenka na 18 sesji nowojorskiego okręgu kongresu

„…  dostępność aborcji zmniejsza się ponieważ niewielu lekarzy chce wykonywać to postępoewnie”. – The Washington Post

„Prowadzący  kliniki aborcyjne, nawet w wielkich miastach, mówią, że ich najpoważniejszym problemem jest rekrutacja lekarzy”. – The San Francisco Chronicle

„…  lekarze nie chcą przychodzić i pracować w aborcyjnych klinikach.  Zgadnij, co jeszcze? Pielęgniarki nie chcą przychodzić i pracować w klinikach aborcyjnych”. – Genevieve Grein, manager, Choice Medical Group, Santa Cruz, Calif.

„Aborcja  jest w tym kraju sprawą wyboru nie tylko kobiet, lecz również  lekarzy, przede wszystkim. W całym kraju, większość lekarzy nie  decyduje się na wykonywanie tego zabiegu….…” – American Medical News

Pomimo,  że nie ustają gorliwe wysiłki zakończenia procederu aborcyjnego  skierowane „z góry na dół” – włączając  w to próby podejmowane przez kilka stanów szykujących  bezpośredni, konstytucyjny sprzeciw wobec Roe, wysiłki kongresowe,  aby ograniczyć aborcję, aborcję, powiadamianie rodziców,  informowanie oczekujących matek i tak dalej – to największą  panikę w ruchu aborcyjnym wywołuje to, co się dzieje na poziomie klinik.

Na  przykład: Gdy ciężarna kobiety wysiadają ze samochodów i  nerwowo maszerują ku klinice aborcyjnej, na spotkanie ze śmiercią,  często spotykają „chodnikowego doradce” – zwykła  osobę, wyposażoną wyłącznie w miłość i informacje, których  kliniki aborcyjne absolutnie nie chcą dopuszczać do swoich klientów.  Często po krótkiej rozmowie, doradca prowadzi matkę spod  kliniki za niedaleki róg do „centrum opieki ciąży”  (pregnancy care center). Te centra wyrastają w całej Ameryce tak  szybko, jak szybko znikają kliniki aborcyjne. Wiele z tych centrów  jest wyposażonych w nowoczesne urządzenia ultrasonograficzne typu  „4D”. Gdy klientki takiej kliniki aborcyjnej kładą się i  przeżywają, po raz pierwszy, realność ich nienarodzonego dziecka –  nie jakiś ziarnisty, trudny do zobaczenia staromodny sonogram, lecz  nowoczesny krystalicznie wyraźny obraz jej własnego dziecka –  nie decydują się w ogromnej większości przypadków planowanej aborcji.

To  jedna z wielu rewolucyjnych metod ataków na „prawo do  aborcji” – uważane, ze wielu naukowców  konstytucjonalistów za nieodwołanie podobne do  wczesno-amerykańskiego „prawa do niewolnictwa”. W  międzyczasie istnieje jeszcze wiele frontów walki, takich jak  programy abstynenckie w krajowych szkołach odnoszące zdumiewające  powodzenie. Całe legiony mądrych, młodych, specjalnie wyszkolonych  prawników przygotowuje obronę kobiet i pozwy dla aborcyjnych klinik, włączając w to Planned Parenthood (Planowane Rodzicielstwo).

A  to wszystko dzieje się w klimacie, który nieustannie ujawniają  ogólnokrajowe dane statystyczne mówiące, że tylko jeden  na czterech Amerykanów zgadza się z uwolnioną aborcją na  życzenie, jak dopszczono w Roe V. Wade. Kilka lat temu, w Ameryce  było około 2.000 klinik aborcyjnych, obecnie jest ich poniżej 800. Lekarze odmawiają wykonywania tej praktyki masowo.

Podsumowanie: Aborcja odpycha Amerykan coraz częściej.

*)Roe v. Wade, 410 U.S. 113 (1973)[1], był przypadkiem ustanowienia przez Naczelny Sąd Stanów Zjednoczonych zapisu stwierdzającego, że większość praw przeciwko aborcji pogwałca konstytucyjne prawo do prywatności, unieważniającym wszelkie stanowe przepisy wyjmujących z pod prawa i ograniczających aborcję. Jest to jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w historii Naczelnego Sądu Stanów Zjednoczonych.

сайта

TGIF_01.02.07 Mówiąca oślica

Today God Is First

Logo_TGIF2

Wtedy rzekła oślica do Balaama: „Czyż nie jestem twoją oślicą, na której jeździłeś od dawna i jeździsz aż do dziś dnia? IV Moj. 22:30

Większość wierzących biznesmenów (pracowników), jakich znam, jest zorientowana na zadanie, są umotywowanymi wizjonerami. Są gotowi zrobić niemal wszystko, aby ich projekt osiągną sukces. Ta ogromna siła, jeśli nie zostanie właściwie pokierowana przez Ducha Świętego, może być wielką słabością w wypełnianiu Bożej woli w ich życiu.

Czasami tak bardzo chcemy, żeby coś się udało, że nie słuchamy tego cichego wewnętrznego głosu, usiłującego nas ostrzec i kierującego w inną stronę. Tak było z Balaamem. Zaczął jako mąż Boży, lecz później podjął drogę „proroka do wynajęcia”. Bogu nie podobała się jego decyzja, aby odpowiadać na wymagania pogańskiego króla, który chciał przekląć Izraela. Gdy Balaam podążał swoją drogą na oślicy, aby spotkać się z królem, Bóg posłał anioła Pańskiego, aby stanął na drodze i sprzeciwił się prorokowi. Pomimo, że Balaam nie widział anioła, oślica go zobaczyła. Trzy razy schodziła z drogi i trzy razy Balaam bił ją ze złości. W końcu, oślica odwróciła się i ku jego zdumieniu zaczęła mówić, upominając swego pana za bicie. Wyobraź sobie taką sytuację, gdy oślica mówi do ciebie! Ostrzegła Balaama, że anioł śmierci stoi na jego drodze z wyciągniętym mieczem, gotowy by zabić go, jeśli pójdzie dalej.

Czasami jest tak, że większy upór, manipulacja okolicznościami czy nacisk na ludzi wokół, nie jest właściwą reakcją na blokadę drogi. Być może to Bóg usiłuje nakłonić cię do ponownego rozważenia twojej drogi. Gdy napotykasz na trudności, Bóg może robić jedną z czterech rzeczy:

1. Blokuje drogę, aby cię ochronić.

2. Jego czas, w którym dany poziom ma zostać ukończony, nie jest zgodny z twoim.

3. Może dopuszcza innych graczy do zajęcia miejsc, a okoliczności nie są jeszcze w pełni przygotowane, aby weszli.

4. Być może korzysta z tego procesu, aby kształcić w tobie cierpliwość.

Polegaj Duchu Świętym, że On powie ci, która z tych rzeczy dzieje się w twoim życiu, ponieważ to rozeznanie jest kluczem do poruszania się w Bożym czasie.

aracer

TGIF_31.01.07 Kosztowna ofiara

Today God Is First

Logo_TGIF2

…Nie chcę składać Panu, Bogu mojemu, całopaleń darmowych 2 Samuel 24:24

Jadłem kiedyś obiad z człowiekiem, który cieszy się pewną sławą. Po zapoznaniu się, zapytał: „Jak mogę ci pomóc?” Słowa te zaskoczyły mnie z ust mężczyzny, który oczywiście miał wiele zajęć. Pierwszą myślą było to, że byłem pod wrażeniem osobowości. Druga, to zastanowienie czy ta propozycja był
rzeczywiście szczerą ofertą, czy też próbą wywarcia dalszego wrażenia jego pokorą i chrześcijańską pobożnością. Od tamtej chwili okazało się, że było to szczere.

To spotkanie przypomniało mi, że każdy z nas musi chcieć dawać innym, bez nastawienia na jakiś zwrot. Jest to prosty akt usługiwania innym. Jezus powiedział, że musimy uważać siebie za mniejszych od innych. Kiedy ostatni raz zdarzyło ci się zrobić coś dla kogoś, nie spodziewając się zwrotu?

Gdy król Dawid przybył złożyć ofiarę i modlić się o powstrzymanie plagi dotykającej Izraela, miał możliwość zrobić to bez ponoszenia kosztu zakupu zwierzęcia na ofiarę.

Lecz król odpowiedział Arawanie: „Nie, jestem zdecydowany zapłacić ci za nie. Nie będę składał Panu, mojemu Bogu ofiary całopalnej, która mnie nic nie kosztuje”. Tak więc nabył Dawi klepisko i bydło za 50 sykli srebra. Zbudował tam ołtarz Panu i złożył ofiarę całopalną i ofiary pojednania. Wtedy Pan wysłuchał modlitwy na rzecz ziemi, a plaga została zatrzymana (2 Sam. 24:24-25).

Dawid rozumiejąc zasadę dawania, powiedział, że nie może złożyć Bogu czegoś, co nic nie kosztuje. W przeciwnym razie, nie byłby to ofiarny dar.

Kiedy po raz ostatni poświęciłeś swój czas komuś innego, nie oczekując, że cokolwiek otrzymasz w zamian? Wszyscy możemy coś dawać innym, jak na przykład nasz czas, pieniądze, fachową wiedzę. Jest to prawdziwe chrześcijaństwo, które kształtuje Duch Święty. Następnym razem, gdy spotkasz się z kimś, czemu by nie zastanowić się nad tym, jak mógłbyś pobłogosławić tą osobę. Czemu nie zapytać: „Jak mogę ci pomóc?”

aracer